Miecz
Czcibora i cesarskie klejnoty koronacyjne Bolesława Chrobrego
Odczytanie
inskrypcji na mieczu „Ulfberht” jest kolejnym potwierdzeniem
mojej tezy, że chrześcijaństwo stało się religią Słowian
znacznie wcześniej niż wmawiają nam to historycy bo było, a
trzeba to konsekwentnie stwierdzić, jedynie niewielką modyfikacją
kultu herosów Lele i Polele. Inaczej nie można wytłumaczyć tego,
dlaczego ten nawiązujący do Chrystusa napis stosowano na mieczach i
to już od VIII wieku.
Te
tezy uzyskują dodatkowo potwierdzenie dzięki analizie kolejnego
napisu na mieczu znalezionym w miejscowości Schwedt nad Odrą.
Miejsce
jest o tyle ciekawe, bo znajduje się jak kamieniem rzucił od
miejscowości Cedynia, pod którą to doszło do bitwy Mieszka I z
nacierającymi z zachodu Sasami. Bitwa ta była symbolicznym momentem
w historii Polski, bo wykazała wyższość oręża polskiego nad
Sasami i zapoczątkowała okres budowy Imperium Piastów.
Można
być prawie pewnym tego, że miecz ten był świadkiem tych wydążeń,
a analiza napisu wskazuje, że należał on do jednego z wojów
Mieszka. Z racji wartości takiego miecza mógł go posiadać ktoś
naprawdę znaczący, dlatego jestem prawie pewien tego, że mamy tu
do czynienia z mieczem brata Mieszka I, Czcibora który zginał w tej
bitwie.
Nie
można nie zauważyć, a co skrzętnie pomijane jest przez
historyków, że napis na tym mieczu wykazuje jednoznaczne powiązania
z cyrylicą i to zdecydowanie większe niż w poprzednim przykładzie.
Trzeba więc przyjąć, że powstał on przed czasem w którym
zaznaczyły się wpływy Kościoła Katolickiego na obszarze jego
produkcji.
O
tym, że w Polsce Piastowskiej cyrylica i głagolica były bardzo
rozpowszechnione i używane powszechnie przez ludzi wykształconych
pisałem np. tu:
Wykorzystanie
w tym napisie znaków cyrylicy oraz alfabetu starosłowiańskiego
świadczy jednoznacznie o tym, że był to miecz słowiański i że
musieli wyprodukować go nasi przodkowie.
Zacznijmy
jednak od analizy napisu.
Pierwsza
litera to typowe „N” z cyrylicy. Następna to równie typowe „A”
w formie identycznej zarówno z alfabetem łacińskim jak i cyrylicą
czy też alfabetem starosłowiańskim.
Kolejna
litera to „SZ” pisane tak jak w starosłowiańskim.
Wyraz
czytamy tak jak poprzednio „NASZ”
Następna
litera jest bardzo ciekawa.
jest
to oczywiście typowa litera „B” z cyrylicy ale jednocześnie jej
górna cześć przekształca się w łacińskie „V” czytane jak
nasze „W”. Jest to przykład litery tak jakby dwujęzycznej.
Zarówno
w rosyjskim jak i w polskim występuje kompletne pomieszanie z
poplątaniem przy wyrazach posiadających litery „W” lub „B”,
również w tych dotyczących obrony lub walki.
Dla
przykładu mówimy „bronić” z literą „B” na początku, ale
określamy budowle obronne słowami „Warownia” lub „Obwar”.
Po
polsku nazywany rycerzy „wojami” ale po rosyjsku to już
„bojary”.
Najprawdopodobniej
już w czasach Mieszka występował podobny problem i w tym przypadku
literę „B” zapisano również tak by można ja było czytać
równolegle jako „W”
Dalsze
litery wyrazu są identyczne, poza ostatnią literą „Y” która
odpowiada naszej „J” ale zapisana została w cyrylicy.
Cały
wyraz czytamy więc jako „BERJ” lub „WERJ”
ostatni
wyraz to już wyżej omówiony symbol Jezusa „Hrast”.
Tak
więc napis czytamy jako:
„NASZ
WERJ HRAST”
i
tłumaczymy na współczesny polski jako:
„NASZ
OBROŃCA HRAST
(CHRYSTUS, WYRWIDĄB)
Czyli
mamy tu do czynienia z identycznym napisem jak na poprzednim
przykładzie, mimo pewnych różnic stylistycznych i językowych.
Odczytanie
tych dwóch inskrypcji pozwala nam na wyciągniecie daleko idących
wniosków.
Po
pierwsze napisy te są w języku słowiańskim, na pograniczu
polskiego i rosyjskiego. Nie jest to nawet zaskakujące, ponieważ w
tym czasie nie było żadnych istotnych różnic językowych pomiędzy
Rosjanami i Polakami i dopiero późniejsze stosowanie odrębnych
alfabetów oraz przynależność do rożnych sekt chrześcijańskich
podzieliło nasz naród tak znacznie, że ukształtowały się
odrębne języki i oddzielne narody.
Po
drugie musimy stwierdzić, że miecze te musiały powstać na
terenach słowiańskich.
Po
trzecie miecze te wywodzą się z kultury związanej ściśle z
chrześcijaństwem i były świadkiem przemian religijnych w Europie
Środkowej.
W
początkowym okresie dominował obrządek ariański, potwierdzony
obecnością znaków literowych alfabetu starosłowiańskiego,
następnie
zaznaczył się wpływ obrządku słowiańskiego, co spowodowało
użycie również znaków znanych nam z cyrylicy,
by na
koniec przejść do liter łacińskich związanych z przejęciem
przez mieszkańców Polski obrządku łacińskiego.
Ponieważ
udało się nam zawęzić obszar powstania tych mieczy do terenów
słowiańskich, czas teraz na uściślenie miejsca ich produkcji.
W tym
celu zajmijmy się dowodami uzyskanymi w wyniku badań
metalurgicznych jak i związanych z tym analiz chemicznych.
W
trakcie tych analiz stwierdzono między innymi, że stal tych
najlepszych mieczy, pomimo że bardzo czysta, zawiera jednak
domieszki takich metali jak mangan i chrom. Metale te polepszają
dodatkowo własności takiej stali.
Jednak
nie we wszystkich rudach żelaza występują takie domieszki manganu
i chromu.
Wyjątek
stanowią rudy darniowe które z racji swoich filtrujących własności
są w stanie pochłaniać znaczne ilości rozpuszczonych w wodzie
metali rzadkich.
Potwierdzeniem
tego jest użycie drutu stalowego o wysokiej zawartości niklu z
którego wykonane zostały napisy na mieczach. Taki stop stali nie
jest łatwy do uzyskania, bo domieszki niklu w rudzie żelaza nie są
powszechne.
Dlatego
więc aby ograniczyć teren produkcji takiej stali musimy poszukać
miejsca w Europie, która spełnia warunki występowania tych
wszystkich metali na relatywnie niewielkim obszarze, tak aby istniało
tam prawdopodobieństwo wytworzenia tak wysokiej jakości stali.
Wskazówkę
co do tego dają nam sami Niemcy, a konkretnie wyprawa uzurpatora
Henryka II na Polskę w roku 1017.
W
trakcie tej wyprawy Henryk II nie zaatakował ani Poznania, oni
Wrocławia, a więc te miasta w których znajdowały się struktury
rządzenia państwem i których przejęcie zapewniłoby mu kontrolę
nad całym krajem, ale znacznie mniejszą miejscowość Niemcza.
Co
skłoniło jednak uzurpatora Henryka II, władcę Niemców, do
zaatakowania z olbrzymią jak na tamte czasy, bo 12000 tys. armią,
tego leżącego na uboczu niewielkiego grodu.
Jego
armia szła z zachodu od Magdeburga. Zarówno do Poznania jak
i do Wrocławia było znacznie bliżej i Niemcza nie znajdowała się
wcale na trasie takiego przemarszu. „Polska Wikipedia” kłamie
kiedy sugeruje czytelnikom, że zdobycie tego miasteczka było
koniecznością aby zaatakować Wrocław.
Dlaczego
więc Heinrich II decyduje się na zaatakowanie tego strategicznie,
zdawałoby się, nieznaczącego gródka.
Oczywiście
nie było to przypadkiem. Można się łatwo domyśleć, że celem
Heinricha II było gospodarcze wyniszczenie imperium Piastów.
Na
tym obszarze górnictwo i hutnictwo metali miało już w czasach
Piastów tysiącletnią tradycję.
Rejon
ten należy do nielicznych w Europie, gdzie na niewielkim obszarze
występuje olbrzymia różnorodność rud metali, prawie że z całej
tablicy Mendelejewa.
Już
od czasów neolitu wydobywano tam najpierw nefryt, potem złoto,
miedź, cynę, cynk itd. aby z
nastaniem epoki żelaza podjąć produkcję i tego metalu. Na skutek
wielowiekowych doświadczeń tutejszych hutników i wyjątkowego
składu mineralnego użytych w produkcji rud żelaza,
udało
się tutejszym hutnikom i kowalom wyprodukować stal o znakomitych
własnościach.
Ten
rewolucyjny wynalazek dokonał się gdzieś w początkach VIII wieku.
W tym też czasie wzrosła konieczność obrony własnych terytoriów
przez Słowian.
Nad
Europą zawisło niebezpieczeństwo najazdów plemion węgierskich.
Sprowadzeni przez cesarzy Bizantyjskich do Europy Węgrzy bardzo
szybko wyzwolili się spod ich kurateli i swoimi najazdami szerzyli
panikę w całej ówczesnej Europie.
Bardzo
ciekawie wygląda mapka tych napadów.
Jak
widzimy tereny obecnej Polski tylko w początkowym okresie bytności
Węgrów w Europie stały się celem ich napaści.
Najprawdopodobniej
lanie jakie sprawili im nasi przodkowie było dla nich nauczką na
zawsze i po roku 901 na tereny Polskie nie zapuściły się już
nigdy zagony Węgrów
.
Przyczyniła
się do tego zapewne również przewaga technologiczna broni używanej
przez Polaków.
Te
napady wymusiły jednak konieczność obrony ludności przez
niespodziewanymi rajdami Węgrów. Stało się to zaczynem budowy
umocnionych grodów i te nagle zaczęły powstawać w Polsce od
polowy VIII wieku jak grzyby po deszczu.
Jednocześnie
zewnętrzne zagrożenie uświadomiło wszystkim plemionom konieczność
stworzenia silnej władzy centralnej zdolnej do koordynacji obrony
słowiańskiego terytorium i otworzyło drogę do władzy potomkom
Merowingów.
Był
to początek wzrostu znaczenia dynastii Piastowskiej.
Datowanie
mieczy „ULFBERHT” zgadza się też z obserwacjami zmian
społecznych w rejonie Niemczy. Produkcja tych mieczy zaczyna się w
tym samym czasie co powstanie grodu.
Jednocześnie
zaznaczają się zmiany w pochowku mieszkańców tego grodu i
pochowki ciałopalne zostają wyparte przez pochowki szkieletowe.
Świadczy to również o zmianach religijnych w tym czasie i
rozprzestrzenieniu się na terenie Polski południowej Obrządku
Słowiańskiego który wyparł wiarę ariańską.
Wraz
ze zmianami religijnymi pojawia się charakterystyczne budownictwo
sakralne w formie rotund wykonanych z nieregularnych i nieobrobionych
skał miejscowego pochodzenia. Te rotundy należą do najstarszych
budowli chrześcijańskich na naszych terenach, ale ponieważ przeczą
dacie „Chrztu Polski”, to z premedytacją fałszowana jest data
powstania tych budowli.
Wszystkie
te fakty wskazują na to, że Mieszko I nie mógł ochrzcić Polski,
bo ta już od wieków była ariańska. Jedyne co zrobił to
wprowadził Polskę w obręb kultury bizantyjskiej, by następnie
dokonać zwrotu w kierunku kultury łacińskiej, licząc na przejęcie
schedy po Ottonach.
Wykonana
z wyjątkowej stali broń pozwoliła Piastom na rozszerzenie ich
władzy i zbudowanie imperium z którym Cesarstwo Niemieckie o mało
nie poniosło klęski.
Potwierdzenie
takiego właśnie przebiegu historii znajdziemy również w
nazewnictwie topograficznym tego rejonu.
W
bezpośredniej bliskości Niemczy występują aż dwie miejscowości
w których nazwie występuje słowo Tyniec - Tyniec Śląski
i Tyniec Mały.
Słowo
Tyn lub TYNA jest zniekształconym odpowiednikiem naszego określenia
„CYNA”.
Powstało
ono na skutek tego, że w pierwszym okresie Epoki Brązu znane złoża
cyny w Europie ograniczone były tylko i wyłącznie do obszaru
Sudetów. Do tego rejonu przybywali więc handlarze z całego
ówczesnego antycznego świata aby zaopatrzyć się w ten bezcenny
metal.
Oczywiście
jak wiele ludów nie potrafili oni wymówić typowych słowiańskich
zgłosek i zniekształcili nazwę cyny do określenia TYN lub „TIN”
Z
takim określeniem spotkaliśmy się już u Etrusków.
i od
niego pochodzą też nazwy miejscowości w których prowadzono handel
tym surowcem.
Oprócz
tych wymienionych, występują jeszcze dziesiątki miejscowość ze
składnikiem Tyn(iec) na obszarze Polski i Czech.
Jaki
jest jednak źródłosłów tego określenia?
Słowianie
jako pierwsi rozpoczęli produkcję brązu, bo jako jedyni mieli
dostęp do cyny jako niezbędnego składnika tego stopu.
W
swoim nazewnictwie, nieznanych wcześniej materiałów, musieli się
oczywiście posłużyć już istniejącym w ich języku wzorcem.
Taki
wzorzec znaleźli w procesie, który przebiega bardzo podobnie do
produkcji metalu, ale był im już znany od tysiącleci i tym
procesem było pieczenie chleba.
Aby
uzyskać chleb konieczne jest użycie drożdży do wytworzenia
ciasta. Już od najdawniejszych czasów przygotowywano te drożdże
na drodze sporządzania specjalnej mikstury którą nazywano
„ZACZYN”, a więc środek który czynił z mąki
chleb.
Ten
sam wyraz zastosowano więc na określenia cyny bo „czyniła”
ona z małowartościowej miedzi najlepszy stop do produkcji
uzbrojenia.
Wśród
starożytnych Górali, którzy w tamtych czasach zajeli się
gwarectwem i hutnictwem metali jako pierwsi, bo to na ich terenach
można było je pozyskiwać, mamy tendencję do zastępowania zgłoski
„CZ” przez „C” i ta tendencja ostała się do dziś. Tak więc
tubylczy Górale nazywali ten cudowny metal cyna, i to określenie
upowszechniło się następnie zastępując pierwotne „czyna”
lub „czyn”.
Umiejętności
metalurgiczne w rejonie Ślęży istniały więc już od tysiącleci
i tutejsi hutnicy mieli najlepsze predyspozycje do tego, aby
doprowadzić proces wytopu żelaza w dymarkach do perfekcji.
Z
czasem wykształciły się na Dolnym Śląsku całe rejony, gdzie na
skalę przemysłową prowadzono produkcję metali i wytwarzano z nich
różnorakie wyroby, po które przybywali handlarze z całego świata.
Tym można również wytłumaczyć tak liczne znaleziska obcych monet
od Afganistanu do Hiszpanii.
Heinrichowi
II chodziło więc nie tylko o zniszczenie tego ośrodka
przemysłowego, co o przechwycenie technologi produkcji tego
wyjątkowego metalu. To wiedzieli również i Polacy i dlatego o ten
niewielki gródek toczyły się tak bezpardonowe walki.
Podaję
tu link do angielskiej Wikipedii bo oczywiście w polskiej jest tylko
propaganda i przemilczanie wszystkich istotnych faktów.
Niemcza
jest centrum regionu gdzie w promieniu dnia marszu występują złoża
wszystkich tych metali, które znaleziono w trakcie analizy
chemicznej tych mieczy.
W
rejonie Szklar występują rudy niklu. Rudy darniowe z tego rejonu
zawierają więc z konieczności zwiększoną ilość niklu, bo ten
tworzy w tym rejonie znaczne złoża.
Na
południu, w rejonie Złotego Stoku występują rudy arsenopirytu
które można było wykorzystać bezpośrednio do wytopu żelaza.
Z
kolei w Czernicy w masywie Ślęży występują złoża chromitu
których wietrzenie wzbogacało okoliczny teren w pierwiastek chrom.
Mangan
w rudach darniowych występuje powszechnie w całej Polsce.
Tak
więc ten teren Polski spełnia, pod względem surowcowym, wszystkie
założenia na to, aby to właśnie tu wytworzyła się technologia
do produkcji takich mieczy.
Jeszcze
jedno świadczy również o tym, że to Słowianie doprowadzili
sztukę produkcji takich mieczy do doskonałości.
Dowodem
na to jest to, że z początkiem XI wieku, po roku 1030, produkcja
tych mieczy raptownie się kończy. Wprawdzie pojawiają się również
i później miecze z takim napisem, ale często już z błędami w
inskrypcji, tak że możemy tu mówić tylko o nieudolnych
podróbkach. Zresztą i ich jakość w niczym nie przypomina
starszego pierwowzoru.
Dlaczego
jednak umiejętność produkcji takich mieczy zanikła.
Było
to wynikiem kryzysu władzy Piastów.
Po
śmierci Ottona III nie udało się Bolesławowi Chrobremu przejęcie
tronu cesarstwa. Matactwa Papieży i podłość Heinricha II
spowodowały, że testament Ottona III nie został wykonany.
Bolesław
Chrobry czekał do 1024 roku, do czasu śmierci Heinricha, na
obiecany mu tytuł Cesarza i kiedy Heinrich II umarł i dynastia
Ottonów ostatecznie wygasła, sam koronował się na Cesarza.
Nie
uwzględnił jednak tego, że Kościół Katolicki miał już całkiem
inne plany i z obawy o utratę władzy wolał poprzeć uległego
sobie kandydata. Z rozkazu papieskiego Bolesław Chrobry został
otruty przez mnichów katolickich na jego dworze.
Następca
Heinricha II, Konrad II okazał się znacznie groźniejszym
przeciwnikiem. W dążeniu do władzy nie przebierał w środkach.
Bolesław
Chrobry został otruty zaraz po swojej koronacji a jego następcę
Mieszka II udało się wplatać w konflikty ze swoimi braćmi.
Konrad
II wiedział, że jego armia nie ma szans w bezpośredniej
konfrontacji z armią Mieszka II, dlatego postawił na intrygi oraz
zaczął tworzyć sojusze przeciwko Polsce.
Nie
było to trudne. Bolesław Chrobry był wprawdzie genialnym wodzem i
charyzmatycznym przywódcą, ale zabrakło mu instynktu politycznego
aby oprzeć swoją władzę nie tylko na sile militarnej, ale związać
swoich słowiańskich przeciwników sojuszami.
Niestety
dążąc do przejęcia spuścizny po Merowingach i swoim przodku
Dagowarze II, czyli do przejęcia władzy nie tylko nad Czechami i
Rusią ale również nad Niemcami i Francją, próbował dokonać
tego tylko przy użyciu militarnej siły.
Dopóki
żył Bolesław strach paraliżował przeciwników.
Mieszko
II po objęciu tronu próbował pójść w ślady swojego ojca, ale w
osobie Konrada II znalazł niestety godnego przeciwnika. Ten
wykorzystał waśnie wśród Słowian i zmontował koalicję
Niemiecko-Czesko-Ruską, która dokonała straszliwego najazdu na
ziemie polskie.
W
wyniku tego ataku większość ludności Polski została wymordowana,
a wraz z nią wymordowani zostali również ci, co posiadali
tajemnicę produkcji tych zadziwiających mieczy. W tych latach
niewiele brakowało aby nasz naród zniknął raz na zawsze z mapy
Europy, tak straszliwe były zniszczenia dokonane przez wrogów.
W
obliczu klęski i zdrady swoich braci Mieszko ucieka z kraju, a
władzę przejmuje jego najstarszy brat. W zamian za prawo rządzenia
Polską, z przyzwolenia Konrada, Bezprym wyrzeka się insygniów
cesarskich i wysyła je do Niemiec. Za tę zdradę Polacy nazwali go
Bezprym a więc ten co jest bez „priamy”, bez honoru.
To
określenie priamoj ostało się w rosyjskim i oznacza kogoś
szlachetnego, uczciwego, z zasadami.
O
Bezprymie nie można było tego niestety powiedzieć. Jego władza
trwała krótko, ale uczyniła wiele złego i w końcu dostał to na
co zasłużył. Już po roku Bezpryma zabito a ścierwo rzucono na
pożarcie psom.
To co
wypisują tzw. „polscy naukowcy” na temat etymologii tego imienia
to są kpiny w żywe oczy, przecież każdy widzi jego prawdziwe
znaczenie.
Tylko
bohaterstwu jakiegoś nieznanego nam z imienia rodaka zawdzięczamy
to, że te insygnia cesarskie stały się dla Konrada bezużyteczne.
W przypływie rozpaczy po zdradzie Bezpryma, nieznany nam z imienia
bohater łamie ostrze Włóczni Świętego Maurycego na dwie części
i w ten sposób pozbawia ją jej władzy duchowej nad ludźmi tamtych
czasów.
Oczywiście
opis w „polskiej Wikipedii” jest kłamliwy.
Jak
ta włócznia naprawdę wygląda i w jakim jest stanie można
przeczytać u Niemców.
Już
nigdy żaden cesarz niemiecki nie mógł się powołać na tę
włócznię jako symbol Boskiej Woli i oznakę władzy nad
Chrześcijanami.
Był
to też koniec prymatu cesarzy nad władzą papieską. Od tego
momentu ta ostatnia zaczęła mieć coraz większy wpływ na przebieg
zdarzeń politycznych w Europie.
W tym
miejscu warto się zastanowić, co stało się z tymi koronnymi
klejnotami zrabowanymi Piastom.
Dla
Konrada straciły one znaczenie, gorzej jeszcze, bo złamany grot
włóczni mógł być interpretowany jako znak Boski przeciwny
objęciu przez niego władzy. Dlatego Konrad zrywa z tą tradycją i
karze wykonać całkiem nowe insygnia koronacyjne.
Te
prawdziwe insygnia cesarskie zniknęły w zamętach historii.
Wydaje
mi się jednak, że nie wszystkie.
W
katedrze w Essen znajduje się miecz o którym tylko tyle wiadomo, że
pochodzi z IX wieku.
Na
pochwie widoczne są dwie postacie które interpretowane są jako
święci Kosma i Damian.
W
rzeczywistości są to postacie Ottona III i Bolesława Chrobrego a
miecz ten był mieczem koronacyjnym Bolesława w trakcie Zjazdu
Gnieźnieńskiego.
Jeszcze
jedno potwierdza tę teorię jednoznacznie. Otóż na ostrzu miecza
widoczna jest szczerba. Jest to tym bardziej zadziwiające, bo
wykonany jest on ze stali damasceńskiej, która jednak jak widać nie
dorównywała jakością słowiańskim mieczom.
Ten reprezentacyjny
miecz na pewno nie był używany w walce, ale symboliczne jego użycie
przez Bolesława Chrobrego dobijającego się do bramy kijowskiej,
zrobiło na współczesnych piorunujące wrażenie. Niestety
skończyło się to jego wyszczerbieniem.
Tak
więc wszystko wskazuje na to, że najcenniejszy klejnot koronny
Polaków, poza włócznią Świętego Maurycego nie zaginał, ale
przetrwał wśród Niemców wszystkie wiry historii.
Wprawdzie
Niemcy podjęli produkcję podróbek mieczy z napisem „ULFBERHT”,
które często można poznać po fałszywie zapisanej inskrypcji, ale
te już nigdy nie dorównały słowiańskiemu pierwowzorowi.
Wraz
ze śmiercią mistrzów kowalskich umarła też szansa na zbudowanie
Imperiom Piastów od Atlantyku aż po Ural. Przez następne wieki
Polska nie miała już technologicznej przewagi nad innymi, a
zniszczenie rolnictwa przez Katolicki Kościół,
który
z premedytacją przeforsował w Polsce fałszywą technologię
gospodarki rolnej, wyludniło kraj do reszty i uczyniło go bezwolnym
w rękach jego przeciwników.
PS. 05.05.2019
W katedrze w Essen
znajduje się także najważniejszy dla nas Polaków symbol władzy
Cesarskiej Bolesława Chrobrego. Jest to jego korona, albo lepiej
powiedziawszy to co po niej pozostało.
Koroną tą przyozdabia
się raz w roku figurę Marii z Dzieciątkiem. Również i ta figura
jest najprawdopodobniej zrabowana Polakom i znajdowała się
pierwotnie w Katedrze Gnieźnieńskiej.
Pochodzi ona z czasów
kiedy władcy piastowscy przyjęli Obrządek Słowiański, co później
zostało przekłamane jako „Chrzest Polski”.
O pochodzeniu tej korony,
tak jak i o właścicielu miecza, nic nie wiadomo, przynajmniej tak
twierdzą Niemcy.
Gdzieś w XI wieku
wszystkie te zabytki trafiły do skarbca tej katedry i przez stulecia
nikt się nimi nie interesował. Dopiero po stuleciach stały się
one przedmiotem adoracji wiernych i przypisano im to znaczenie jakie
mają do dzisiaj.
Już na pierwszy rzut oka
widać jednak, że korona ta nie mogła być zrobiona w celu
przyozdobienia figury maryjnej ponieważ proporcje lilii nie pasują
do jej obwodu.
Oczywiście polska
Wikipedia kłamie jak najęta pomijając całkowicie wszystkie
wątpliwości dotyczące funkcji i pochodzenia tej korony. Już nawet
niemiecka wersja jest pod tym względem o wiele bardziej obiektywna
Jako jedyne wytłumaczenie
możemy przyjąć te, że została ona wycięta z pierwotnie większej
korony królewskiej a następnie obwód został dopasowany do figury
maryjnej. Potwierdzeniem tego przypuszczenia jest to, że aby
utrzymać ją w tej formie użyto obręczy żelaznej, która
przymocowana jest do tej korony od jej wewnętrznej strony.
Istnieją oczywiście
proste metody jednoznacznego sprawdzenia pochodzenia zarówno korony
jak i figury maryjnej.
W przypadku złota można
dokładnie sprawdzić skład tego stopu z uwzględnieniem
poszczególnych pierwiastków oraz ich izotopów. Można z dużą
pewnością przyjąć, że złoto to będzie odpowiadało złożom z
Sudetów.
Również w przypadku
drewnianej figury maryjnej można dokładnie prześledzić układ
przyrostów rocznych z uwzględnieniem specyfiki poszczególnych
rejonów w Europie. Ponieważ pogoda w poszczególnych regionach
Europy różni się czasami dość znacznie, to można na podstawie
tych lokalnych różnic stwierdzić z dużą dokładnością z
jakiego rejonu Europy pochodziło drewno tej figury, a tym samym
stwierdzić czy był to produkt artystów z terenów państwa
piastowskiego.
Oczywiście i tu analiza
składu atomowego tego drewna mogłaby być dodatkowym elementem
pomocnym w rozwiązania tej zagadki.
Możliwe, że istnieje
również drugi fragment tej korony idealnie pasujący do korony z
Essen. Z wiadomych względów ta ewentualność nie jest brana jednak
pod uwagę.
Zresztą kto miałby to
zrobić skoro tzw. „polscy historycy” to tacy gamonie że aż
przykro. Nie dość że debile, to jeszcze bez śladów honoru i
poczucia przynależności narodowej.
Nawet jednak bez tych
badań, tylko na podstawie
logicznej analizy możemy być tego pewni, że korona ta jest
fragmentem korony Cesarskiej Bolesława Chrobrego i tym samym należy
do najważniejszych świadectw naszej państwowości.
Można powiedzieć, że w
dużej części skarbiec katedralny w Essen
jest tak naprawdę
skarbcem królewskim Piastów i składa się z dzieł sztuki
zrabowanych Polakom przez Konrada II.