Kiedy Ziemia zaczyna puchnąć

Kiedy Ziemia zaczyna puchnąć


Opis naszej rzeczywistości, leżący u podłoża zasad współczesnej nauki, natrafił w ostatnich dziesięcioleciach na granice, które nie jest w stanie przezwyciężyć.

Mimo wysiłków milionów naukowców nauka stoi w miejscu (nie mylić z techniką, to są dwie całkiem rożne sprawy).

Wprawdzie ilość publikacji rośnie w oszałamiającym tempie, ale nikt tych publikacji nie czyta, poza autorami, bo ich innowacyjna wartość, w olbrzymiej większości przypadków, jest zerowa. Poza powtarzaniem po raz tysięczny tych samych zaklęć i tych samych cytatów , nie wnoszą one do nauki nic nowego.

Negatywna selekcja, która dopuszcza do kariery naukowej tylko karierowiczów i oportunistów, pogarsza tę sytuację dodatkowo i zaprzepaszcza wszelkie szanse na uzdrowienie.

Współczesna cywilizacja jest najlepszym przykładem tego, jak schizofreniczny może być system oparty na kłamstwie i egoizmie własnych elit.

Gangrena tego system prezentuje się nam we wszystkich jego przejawach jak na dłoni i przyjmuje w nauce wprost kabaretowe formy.

Większość z nas zamyka na to oczy, w obawie przed przyznaniem się do własnej współodpowiedzialności.

Oczywiście nie można posądzać tylko samych naukowców. Również pozostałe elity, obojętnie jakiej proweniencji, są zdegenerowane i skorumpowane do cna.

Z otwartymi oczami zbliżamy się do katastrofy która zmiecie ten system w oka mgnieniu w pełnej świadomości tego, że nie chcemy go zmienić, bo nasze egoistyczne interesy są nam bliższe, niż prawa naszych potomków do godnego życia.

Zagadnienie ekspandującej Ziemi jest jednym z lepszych przykładów tego, w jakim nierealnym i wprost paranoicznym stanie znajduje się współczesna „nauka”.

Od dziesięcioleci geologia trzyma się kurczowo założenia, że procesy fizyczne, warunkujące zjawiska geofizyczne i geomorfologiczne na Ziemi, są od miliardów lat takie same, i to mimo tego, że fakty są nieubłagane i przeczą tym założeniom w sposób oczywisty dla każdego.


To że Ziemia zmienia nieustannie swoja wielkość musi być, jeśli tylko spojrzy na globus, tak naprawdę dla każdego natychmiast widoczne. Tym bardziej musi być to widoczne dla geologów.
Niestety również i w tej „nauce” konformiści zwyciężyli i do jakich absurdów to prowadzi dobrze ilustruje ten artykuł:


Kluczowym problemem tektoniki płyt jest to, że w przypadku Afryki widzimy jej fałszywość jak na dłoni. Mimo że kontynent ten znajduje się w centrum płyty litosferycznej i otoczony jest przez wieniec rowów oceanicznych produkujących dno oceaniczne ze wszystkich stron.

Ani modele komórek konwekcyjnych w gotującej wodzie ani w japońskiej zupie nie mówiąc już o budyniu nic tu nie pomogą i w „żadnej książce kucharskiej” geolodzy nie znaleźli potrawy mogącej wyjaśnić to zjawisko, w ramach obowiązujących reguł.

Ziemia pęka nam w oczach i zanim się obejrzymy w środku Afryki powstanie olbrzymi ocean i to w miejscu które podobnież ze wszystkich stron naciskane jest przez nowo-tworzące się płyty oceaniczne w otaczającym Afrykę pierścieniu oceanicznych rowów.

Na obszarze Etiopii zanotowano w ostatnich latach dramatyczne przyspieszenie tego zjawiska. W okamgnieniu tworzą się tam kilometrowej długości szczeliny



w które napływa magma tworząc nowe dno oceaniczne.



Ale nie tylko tam magma gotuje się pod nogami Afrykańczyków grożąc ostatecznym rozłamem tego kontynentu.

Również i w południowej części tego kontynentu ziemia puchnie i pęka coraz bardziej.



Szczególnie w rejonie Karonga na granicy Malawi i Tanzanii grozi podobna katastrofa jak w rejonie afaryjskim.


 

Po całej serii trzęsień ziemi w roku 2009 doszło tam do erupcji magmy w szczelinie o długości 17 km.

Ta wzmożona aktywność jest rezultatem ponadprzeciętnego nasilenia występowania zaćmień słonecznych na tym terenie.




Oczywiście nie jest to czymś wyjątkowym i zarówno w przeszłości



jak i w przyszłości dojdzie do jeszcze drastyczniejszego nasilenia tych procesów.

 

Ta wzmożona aktywność wulkaniczna pozostawiła po sobie tykającą bombę. W rejonie jeziora Malawi wzrosła oczywiście produkcja gazów wulkanicznych, w tym dwutlenku węgla, który w ostatnich latach zgromadził się w tym bardzo głębokim jeziorze w ilości milionów metrów sześciennych.

Wprawdzie zjawisko samooczyszczania się wód z nadmiaru gazów neutralizuje to niebezpieczeństwo, ale wymaga to czasu.

Do czego to może prowadzić, jeśli ten proces zawiedzie, opisałem tutaj.


I w tym samym artykule wyjaśniłem przyczyny erupcji CO2 pod wpływem zaćmień słonecznych.

Tak się głupio składa, ze niedawno mieliśmy właśnie takie zaćmienie i to akurat w północnym rejonie jeziora Malawi.

Zaćmieniu temu towarzyszyły jak zwykle typowe zjawiska geofizyczne i atmosferyczne łącznie z typowymi katastrofami pogodowymi i wybuchami wulkanów czy tez wzmożoną aktywnością sejsmiczną.


Może najbardziej spektakularnym rezultatem ostatniego zaćmienia słonecznego było zniszczenie możliwe że najważniejszego turystycznego obiektu Malty. W wyniku huraganowych wiatrów zawalił się widowiskowy most skalny „Niebieskie Okno” na wyspie Gozo.



W przypadku rejonu Karonga sprawa jest jeszcze nie zakończona i można się spodziewać, że właśnie rozpoczął się tam proces samoistnego podgrzewania się pakietów skalnych we wnętrzu Ziemi


i ze w ciągu najbliższych miesięcy (najpóźniej do roku) u rejonie tym dojdzie do kolejnych erupcji szczelinowych i, jeśli będziemy mieć pecha, również do erupcji dwutlenku węgla z wnętrza jeziora Malawi.

No a wtedy nich Bóg ma mieszkańców w opiece.

2 komentarze:

  1. https://twitter.com/i/status/1624317708572426240

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam że nic nie wpisałem do komentarza z linkiem. Za szybko enter :) Czy w Turcji Ziemia zaczyna puchnąć bardziej widocznie niż w Afryce ?

    OdpowiedzUsuń

Translate

Szukaj na tym blogu