O
bursztynie i Bursztynowym Szlaku. Cześć pierwsza
Jantar
był od tysiącleci jednym z najbardziej cenionych towarów
luksusowych w Europie i na Bliskim Wschodzie.
Początki
jego znaczenia sięgają epoki kamiennej i w tym czasie był on obok
soli i krzemienia jednym z najważniejszych towarów wymiany
handlowej.
Ostatnie
badania znalezisk bursztynu w Hiszpanii i Portugalii wskazują jednak
na inne źródła jego pochodzenia, przynajmniej w początkowym
okresie i na południu Europy.
Do 3
tys przed nasza erą na Półwysep Iberyjski sprowadzano bursztyn, w
tym przypadku należałoby raczej użyć określenia simetit, z
Sycylii. Co ciekawe wyroby bursztynowe są tam znajdowane razem z
wyrobami z kości słoniowej, którą sprowadzano z północnej
Afryki. Jest to wskazówką tego, że droga wymiany handlowej
przebiegała wzdłuż wybrzeży Afryki, co potwierdza postulowane
przeze mnie w poprzednim artykule silne związki ludów R1b z Afryka
i
wskazuje też na główny kierunek ekspansji tych ludów na wschód,
wzdłuż południowych wybrzeży Morza Śródziemnego.
Bałtycki bursztyn zaczął dominować handel razem z ekspansją
Słowian z Europy Środkowej na południe, od 3 tysiąclecia przed
naszą erą. Jest to kolejna poszlaka wskazująca na pochodzenie
ludów, które w tamtym okresie osiedliły się na obszarze Półwyspu
Apenińskiego i Bałkanów. Osiedlająca się na południu Europy
ludność słowiańska zabrała ze sobą do nowych ojczyzn również
umiłowanie bursztynu, przez co stał się on w Epoce Brązu głównym
towarem luksusowym w wymianie handlowej, przyczyniając się do
powstania tak zwanego Szlaku Bursztynowego.
Zarówno Grecy jak i Rzymianie, ale również ludy Bliskiego Wschodu,
jako potomkowie Słowian, cenili bursztyn nie tylko ze względu na
jego zdobnicze zastosowanie, ale również ze względu na
przypisywane mu znaczenie religijne.
Najprawdopodobniej największe ilości bursztynu sprowadzano nie w
celach zdobniczych, ale jako podstawowy składnik kadzideł używanych
w obrzędach religijnych.
Ta religijna rola bursztynu znalazła swój wyraz również w samej
jego nazwie.
Ten minerał występuje w języku polskim pod dwiema różnymi
nazwami.
Nazwa bursztyn wyprowadzana jest do niemieckiego określenia
Bernstein (co miało jakoby oznaczać „płonący kamień“).
Jako bardziej pierwotna znana jest jeszcze nazwa „jantar“. Polska
Wikipedia przechodzi sama siebie w próbie wytłumaczenia
źródłosłowia nazwy jantar. Słowianie mieli ją jakoby przejąć
od Litwinów a ci z kolei od Fenicjan, u których Jantar nazywano
słowem janitar.
Dlaczego Litwini mieliby przejąć to słowo od Fenicjan, skoro nie
mogli mieć z nimi żadnych kontaktów, pozostanie tajemnica
specjalistów od turbogermańskiej propagandy.
Jednak warto zatrzymać się trochę przy tych określeniach i
zastanowić się, co one tak naprawdę oznaczają i jakie jest ich
prawdziwe pochodzenie.
Na wstępie zaznaczam od razu, że oba określenia to typowo
słowiańskie nazwy i z Niemcami a tym bardziej z Litwinami nie mają
one nic wspólnego.
Zacznijmy od prostszego przypadku, od określenia Jantar.
Zauważmy, że w tym słowie możemy wydzielić dwie składowe „Jan“
i „tar“. Słowo „tar“ jest wyrazem pochodzącym od
zniekształconego słowa „dar“.
Kluczowym elementem jest jednak zrozumienie znaczenia słowa „Jan“.
Oczywiście słowo Jan jest nam znane jako popularne w Europie imię.
Wmawia się nam jednak, że ma ono pochodzenie semickie. Jednocześnie
nie sposób nie zauważyć tego, że jest ono również obecne w
wierzeniach i religii słowiańskiej np. w formie powszechnie
obchodzonego wśród Słowian święta przesilenia letniego zwanego
Nocą Kupały lub też Sobótką. Z tym świętem związany jest
zwyczaj palenia ognisk zwanych ogniami świętojańskimi.
Wprawdzie Kościół Katolicki dołożył olbrzymich starań aby to
święto poszło w niepamięć, ale jedyne co uzyskał, to
zastąpienie wiary w Boga Światła
i Jasności „JANA“ przez świętowanie chrześcijańskiego
świętego o imieniu „Jan“
Oczywiście to, że u Żydów
występowało imię Jan to nic dziwnego, ponieważ oni sami wywodzą
się przecież od Słowian.
Pośrednim dowodem jest występowanie w panteonie Bogów rzymskich
Boga o imieniu Janus. Bóstwo to jest pozostałością wiary
słowiańskich przodków Rzymian.
Poza naszym określeniem tego święta, Noc Świętojańska, mamy też
inne dowody lingwistyczne.
Np. u Chorwatów i innych Słowian południowych, słowo „Sjajan”
oznaczy błyszczący, lśniący.
Co nasunęło mi pomysł sprawdzenia tych znaczeń po łacinie.
I tam znalazłem, że jasny to po łacinie lucidum. Łaciński
bursztyn to lyncurium. To podobieństwo nie może być przypadkowe.
Podaje się, że określenie „lyncurium“ znaczy „rysi mocz“.
Jest to ciekawa nazwa do której jeszcze wrócimy.
Można sobie nawet łatwo wytłumaczyć jak powstało to określenie.
Ryś po niemiecku to Luchs wymawiany jako LUX. Lux natomiast to po
łacinie światło lub jasność.
Dlatego więc późnośredniowieczni saksońscy skrybowie wymyślili
tę bajeczkę o rysiu i w przepisywanych tekstach zamienili Lucidum
na Lyncurium, aby pasowało to do ich niemieckiego brzmienia lux i
aby ukryć powiązanie znaczenia bursztynu z pogańskim Bogiem.
Zresztą również po grecku bursztyn to świecący, błyszczący.
Mamy więc teraz już etymologię słowa Jantar, to „Światła Dar“
ewentualnie „Jasności Dar” i rozumiemy też skąd taka mnogość
imion z rdzeniem Jan w języku polskim. Są to zresztą znaczeniowo
bardzo piękne imiona.
W rezultacie nazwa „jantar” okazuje się być jak najbardziej
logiczna i przekonywująca i z całą pewnością wywodzi się z
języka Słowian z terenów obecnej Polski, a i można śmiało
powiedzieć, że wywodzi się z języka polskiego.
To że Fenicjanie używali nazwę „Janitar”, to nic dziwnego, bo
potwierdza to moją tezę, że wywodzili się oni od naszych przodków
i byli też w pewnym sensie Polakami.
Tak na marginesie te poszukiwania pozwoliły mi trafić na ślad
genezy innego popularnego imienia. Błyszczący po czesku to „lesklý”
co moim zdaniem dowodzi, że imię Leszek pierwotnie znaczyło
lśniący, błyszczący.
Jeśli chodzi o słowo „bursztyn“ to jego znaczenie nie jest tak
łatwe do wytłumaczenia. W pierwszym rzędzie wynika to z trudności
z przezwyciężeniem schematów myślowych jakie turbogermańska
propaganda od stuleci wszczepia nam Polakom do głowy.
Bezustanne wmawianie nam przez polskojęzycznych naukowców i
polskojęzyczne media kłamstw, że nasze słownictwo w znacznej
mierze opiera się na zapożyczeniach z języka niemieckiego, nie
pozwala nam na zobaczenie tego, że w rzeczywistości jest
dokładnie odwrotnie i to właśnie język niemiecki jest jednym
wielkim zniekształceniem i zdeformowaniem języka słowiańskiego.
Również i w przypadku Bursztynu nie było inaczej. To właśnie
Niemcy przejęli określenie Bursztyn od Słowian i zdeformowali do
określenia Bernstein nadając temu wszystkiemu pozory logiki,
przekształcając ten wyraz tak, aby jego etymologia wydawała się
sensowna.
Pierwsze co zauważamy w słowie bursztyn, to jego podobieństwo do
słowa „morszczyn“, które jest tylko jednym ze sposobów zapisu
nazwy rozpowszechnionego w Bałtyku glona morskiego. Inną formą
zapisu tego słowa jest wyraz „morsztyn“.
Żeby nie było niedomówień,
„morsztyn“ nie ma nic wspólnego z językiem niemieckim, bo w tym
języku, ani też w lokalnych niemieckich gwarach, nie ma tego, ani
nawet podobnego do niego, określenia na ten glon.
Jest to zapewne forma wyrazu Morszczyn używana przez Żydów z
nadbałtyckich miast w czasach średniowiecza.
Brak odpowiednika w języku niemieckim sprawia, że możemy być tego
pewni, że nazwa Morszczyn (Morsztyn) jest typowo polska i jej
pochodzenie musi dać się łatwo wyjaśnić na bazie naszego języka.
I jeśli przezwyciężymy nasze kompleksy, to wcale to nie jest taki
trudne.
Słowo to możemy podzielić na dwie składowe, które rozpatrywane
osobno, są dla nas już łatwo zrozumiałe.
Pierwsza to „MOR“. Wbrew temu co jest często rozpowszechniane,
ten rdzeń nie zawsze ma coś wspólnego z bagniskiem, ale w tym
przypadku donosi się jednoznacznie do nazwy „MORZE“, co jeszcze
lepiej widoczne jest np. w rosyjskim „море“, a nawet po
łacinie jako „mare“.
Pierwotnie używano jednak żeńską formę tego wyrazu pisaną
„MORIA“ lub MORYA“.
Tę nazwą określano zapewne Boginię morza i w tej formie imię to
zawędrowało wraz z „Ludami Morza“ nad Morze Śródziemne, do
Rzymian i na Bliski Wschód,
gdzie z czasem przyjęło formę MARIA i stało się popularne wśród
Żydów, a być może i u innych tamtejszych Słowian. Wydaje się
też więcej niż pewne to, że imię Maria nie ma nic wspólnego z
żydowską spuścizną, ale egzystowało u Słowian już od zawsze,
co było jedną z przyczyn tak wczesnego przyjęcia religii
ariańskiej przez plemiona słowiańskie.
Teraz
rozumiemy już dlaczego Fenicjanie używali naszą nazwę Janitar na
określenie bursztynu. Po prostu jako potomkowie Słowian bardzo
długo zachowali swoją słowiańską mowę i z nią wiele wyrazów,
które używamy jeszcze obecnie w naszym języku.
Drugi człon wyrazu morszczyn to słowo „SZCZYN“. Jest to,
obecnie rozumiane raczej jako wulgarne, określenie moczu.
W pierwszym momencie zaskakuje nas to zestawienie i zmusza nas do
zadania pytania, co ma wspólnego Bursztyn z moczem.
Tu niestety mamy niewiele danych w języku polskim i w polskich
podaniach, ale już u starożytnych Rzymian sprawa wygląda inaczej.
Rzymianie nazywali Bursztyn słowem „Lyncurium“ co miało
oznaczać jakoby mocz rysia.
Oczywiście ta etymologia jest zmyślona. Na co zwróciłem uwagę
już poprzednio, ale cenna z tego względu, bo pokazuje powszechność
przekonania u starożytnych ludów, że wiele zjawisk w przyrodzie
miało być objawem działalności i pozostałością (w tym
przypadku moczu) egzystencji Bogów.
Znajdowane na plaży plechy glonów kojarzono więc z moczem Bogini
Morji.
Podobnie kojarzono więc znaleziska kawałków bursztynu wyrzuconych
na brzeg po burzy. Uważano, że to skamieniały mocz Boga Burzy
(Buri). W tej ostatniej formie znajdziemy to określenie w języku
rosyjskim „буря“, białoruskim „бура“ i wielu, wielu
innych językach słowiańskich.
We współczesnym Polskim słowo „burza“ kojarzymy tylko z nazwą
zjawiska atmosferycznego. Przed tysiącami lat każde takie zjawisko
było rozumiane przez Słowian jako objaw egzystencji Bogów.
Najbardziej czczonym Bóstwem był Bóg burzy i piorunów. Zapewne
znano go pod rożnymi określeniami i do czasów literackich
przetrwało określenie Perun. W starożytności musiało jednak
egzystować również określenie Buria i od tego właśnie
określenia powstała najpierw nazwa „Burjiszczyn“ by następnie
uprościć się do określenia „bursztyn“.
To powiązanie z imieniem Boga burzy i piorunów tłumaczy też,
dlaczego Niemcy zamienili słowo „SZCZYN“ na „STEIN“.
Wynikało to z tego, że u Słowian powszechnym też było
przekonanie, że w trakcie burzy, jako objaw gniewu boga Burji
(Peruna), z nieba spadają kamienie. To przekonanie uzasadnione było
tym, że rzeczywiście w trakcie uderzenia pioruna o powierzchnię
ziemi może dojść do stopienia obecnych tam minerałów i do
powstania szkliwa o przedziwnych powykręcanych kształtach.
O czym pisałem np. tutaj:
Tę legendę przeszczepiono na wyrzucany przez morze w trakcie burzy
bursztyn i zapewne wśród nadbałtyckich Słowian istniała
równolegle legenda o bursztynach jako kamieniach spadających do
morza po uderzeniach błyskawic, co skłoniło Niemców do
zastąpienia wyrazu „szczyn“ przez wyraz „Stein“, przy
jednoczesnym zastąpieniu litery „U“ przez literę „E“ w
nazwie Bóstwa Burji.
Po
wyjaśnieniu tych etymologicznych zagadek związanych z nazwą
jantaru i bursztynu czas wrócić do równie ważnej zagadki. Tę
pozostawił nam Ptolemeusz zamieszczając na swojej mapie cały
szereg miejscowości na terenach obecnej Polski.
Rozszyfrowanie
tych nazw ma pierwszorzędne znaczenia dla potwierdzenia
słowiańskości terenów między
Odrą a Wisłą w starożytności i stanowi kolejny dowód na
kłamliwość turbogermańskiej propagandy.
Aby
znaleźć odpowiedniki tych nazw na mapie topograficznej Polski nie
można się niestety zdać całkowicie na ich ptolemeuszowski zapis.
Po
pierwsze, żaden oryginalny zapis nie przetrwał do naszych czasów.
Możemy się więc powoływać tylko na kopie kopii wykonane z kopii,
kopii Ptolemeusza. Można sobie wyobrazić jak wiele błędów i
przeinaczeń miało miejsce w trakcie ciągłego przepisywania tych
nazw. Po drugie, już sam Ptolemeusz musiał polegać na informacjach
osób trzecich, a ci nie musieli mu przekazać dosłownego brzmienia
nazw tych miejscowości, szczególnie że dla Greków i Rzymian były
one tak czy owak niewymawialne.
Dodatkowo
również obecnie istniejące nazwy topograficzne mogły ulec zmianie
i nie muszą przypominać w niczym swoich poprzedniczek sprzed 2000
lat.
Mimo
to od lat ponawiane są wysiłki w znalezieniu sposobu na
identyfikację tych określeń.
W
ostatnich czasach ukazało się wiele prac na temat systematycznych
błędów na tej starożytnej mapie, oraz propozycje na wprowadzenie
odpowiednich poprawek. Te wysiłki nie przyniosły jednak
oczekiwanych rezultatów.
Niestety
współcześni naukowcy nie chcą przyjąć do wiadomości tego, że
mapa Ptolemeusza nie była oparta na żadnych pomiarach, ale tylko na
plotkach i bajaniach handlarzy i to często nie na podstawie własnych
doświadczeń, ale zasłyszanych opisów.
Jak
przystało na prawdziwego naukowca Ptolemeusz wiedział jak nadać
tym bajaniom znamiona prawdopodobieństwa i użył do tego celu, tak
jak robią to współcześni naukowcy, matematyki, przyporządkowując
tym nazwom współrzędne geograficzne.
Ten
podstęp okazał się skuteczny i do dzisiaj naukowcy próbują
odkryć formułkę dzięki której uda się opisane przez Ptolemeusza
nazwy miejscowości przydzielić do określonych współrzędnych
geograficznych. Te wysiłki są skazane na niepowodzenie, bo po
prostu takich pomiarów nigdy nie było i Ptolemeusz opierał się
przy konstrukcji swojej mapy na mniej lub bardziej sprawdzonych
pogłoskach, które dotarły do Aleksandrii.
Jeśli
więc matematyka jest ślepą uliczką, to jak w takim razie możemy
dokonać prawidłowiej rekonstrukcji położenia tych miejscowości z
terenów polskich.
Poprzestawanie
na szukaniu podobieństw w wymowie, jest niewystarczające. Tak samo
próba rekonstrukcji prawidłowego brzmienia tych starożytnych miast
ma małe szanse na powodzenie.
Moim
zdaniem jedyna nadzieja w tym, aby zrekonstruować prawdziwy przebieg
szlaku bursztynowego, bo tylko wtedy możemy zawęzić ilość
wchodzących w grę miejscowości i zastanowić się, która z nich i
dlaczego odpowiada najbardziej nazwom z mapy Ptolemeusza.
Tereny
obecnej Polski były w starożytności celem wypraw handlowych Greków
i Rzymian. Możemy przyjąć, że te kontakty handlowe dotyczyły
całego szeregu rożnych wyrobów, jednak na żadnym produkcie zyski
nie były tak duże jak na imporcie przez Rzym bałtyckiego jantaru.
Można
więc z pewnością przyjąć, że informacje na jakich oparł się
Ptolemeusz musiały pochodzić od handlarzy bursztynem. Oznaczało to
również, że mogli oni zdać relację tylko z tych terenów, przez
które przechodził szlak bursztynowy.
Wprawdzie
nie można wykluczyć szlaków handlowych przebiegających z zachodu
na wschód ale te były prawdopodobnie używane tylko przez
słowiańskich kupców i dla Rzymian nie miały zapewne większego
gospodarczego znaczenia. Musimy więc przyjąć, że te parę nazw,
które znajdziemy na tej mapie, są zapewne ułożone tylko na tej
linii po której odbywał się transport bursztynu.
Aby
zlokalizować ten szlak musimy oprzeć się na tym, że starożytni
kupcy podlegali takim samym prawom ekonomicznym jak handel
współcześnie. Aby osiągnąć jak największe zyski musieli oni
dążyć do minimalizacji kosztów własnych, a więc już od samego
początku możemy wykluczyć te potencjalne szlaki, które wymagały
szczególnie intensywnego transportu.
Naukowcy
z upodobaniem prowadzą bursztynowy szlak bez uwzględnienia
określonych trudności topograficznych. Jestem tego pewien, że
Rzymianie nigdy by nie wpadli na tak głupi pomysł, aby bursztyn
transportować przez góry lub niedostępne puszcze.
Już
sama konieczność użycia tragarzy lub zwierząt jucznych
doprowadziłaby to przedsięwzięcie na krawędź opłacalności, nie
mówiąc już o tym, że zarówno tragarzy jak i przewodników
zwierząt jucznych trzeba by mieć pod ciągłą kontrolą, aby nie
dali dyla razem z towarem.
Tak
więc moim zdaniem Rzymianie wybrali drogę która była
najłatwiejsza do pokonania i gdzie w maksymalnym stopniu można było
zdać się na transport wodny.
Jeśli
spojrzymy na mapę Europy Środkowej to jedyny szlak jaki wchodzi w
grę prowadzi przez Bramę Morawską.
cdn