To pytanie stawia sobie ludzkość od zarania jej
dziejów, i dalej pozostaje ono bez odpowiedzi. Również w naszych
czasach, tak zwanej technicznej rewolucji, człowiek stoi kompletnie
bezradny przed tą największą zagadką natury.
Nauka, która zdaje się znać na wszystko odpowiedź
(przynajmniej coś takiego próbują nam wmówić „naukowcy“), milczy na ten
temat zawzięcie, wiedząc doskonale, że jej teorie są kompletnie bezradne
wobec misterium śmierci.
Tam gdzie racjonalność i logika nie waży się stawić czoła temu wyzwaniu natury, tam otwiera się pole dla demonów ciemnogrodu i fanatyzmu religijnego.
Co gorsza również sami „naukowcy są jego awangardą.
W żadnej innej dziedzinie nauki ilość fanatyków
religijnych nie jest tak duża jak w fizyce. Doprowadziło to niestety nie
tylko do przemilczania najważniejszych pytań i problemów stojących
przed ludzkością, ale otworzyło również na oścież bramy dla wszelkiego
typu sekciarskich maniaków.
Nauka nie jest już obrończynią idei oświeceniowej, ale stała się strażniczką religijnego fundamentalizmu.
Umysłowa tępota, ograniczoność poglądów, zaściankowość , moralny prymitywizm nie są więcej czymś wstydliwym. Wprost przeciwnie, tępota triumfuje. Czym bardziej chamski i prymitywny charakter delikwenta tym większe jego szanse że stanie się on idolem mas.
Do tego upadku w największej części przyczyniła się nauka, sama stając się wzorcem dla innych.
Oszustwo i brednie, tak powszechne w nauce, uzyskały status społecznie akceptowanej normy.
Oczywiście nie wszystko jest jeszcze stracone.
Sukcesy ciemnogrodu są początkiem procesu który skończy się jego klęską.
Czy to się „naukowcom“ podoba czy też nie, ich kłamstwa maja tylko
ograniczone szanse na przetrwanie i również fascynacja głupotą i
prymitywizmem, której oddaje się społeczeństwo, szybko przeminie i
rzeczywiste wartkości wrócą do łask, tak jak to już miało miejsce
wielokrotnie w historii.
Postępu ludzkości nie można powstrzymać, nawet jeśli jej elity postawiły sobie to za główny cel ich działań.
To, że na tak wiele pytań nie znajdujemy odpowiedzi, nie wynika z jakiejś szczególnej złośliwości natury, czy też z niezdolności naszego umysłu do ogarnięcia złożoności wszechświata, ale jest rezultatem świadomej manipulacji ze strony naukowców, broniących za wszelką cenę swoich partykularnych interesów.
Oczywiście na pytanie dlaczego umieramy, jak i na każde inne, musi istnieć racjonalna i wynikająca z istoty natury odpowiedź.
Odpowiedź tę możemy znaleźć tylko wtedy, gdy uda się nam rozpoznać zasady na jakich funkcjonuje wszechświat.
Fizyka nie jest w stanie rozpoznać tych zasad, bo
przyjęte przez fizyków fundamentalne założenia dotyczące istoty natury
są fałszywe. Podstawowym takim założeniem jest jej matematyczność.
Jeśli zastanowimy się nawet krótko nad obojętnym równaniem fizycznym opisującym dowolne „prawo natury“, to musimy zauważyć, że zawiera ono zawsze parametry które nie możemy obiektywnie zdefiniować, jako tak zwane stałe fizyczne. Co więcej wszystkie inne parametry takiego wzoru mają charakter wolnych parametrów, którymi możemy dowolnie manipulować, ograniczeni jedynie wynikiem ostatecznym, ewentualnie tym, jaki wynik chcemy otrzymać. Wartość poznawcza tych wzorów jest równa zeru i sprowadza się do zwykłej numerologii.
Jeśli już w obrębie swoich fundamentów fizyka wykazuje takie zasadnicze błędy, to w jaki sposób można od niej oczekiwać tego, że jest ona w stanie odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie dotyczące prawdziwej natury naszej rzeczywistości.
Dlatego fizyka ograniczyła się do badania takich
obszarów rzeczywistości, w których bezpośrednia niezależna weryfikacja
jest niemożliwa.
Oczywiście bredzenie coś o „Wielkim Wybuchu“ czy
też „Czarnej Dziurze“ jest nieweryfikowalne. W takiej dziedzinie nikomu
nie grozi ryzyko demaskacji jako oszusta i szalbierza.
Co innego jeśli trzeba się wypowiedzieć na temat obserwacji zjawisk dla każdego dostępnych i weryfikowalnych. Przy takich tematach „fizycy“ nabierają wody w ustach wiedząc doskonale że ich brednie ukarzą się każdemu w pełnej okazałości swojej bezsensowności.
Nie może więc dziwić nikogo to, że nauka unika
takich pytań dotyczących natury gdzie jej klęska w ich wyjaśnieniu jest
już od początku pewna.
Śmierć jest jednym z nich.
Żaden z działów nauk przyrodniczych nie próbuje
nawet zmierzyć swoich sil z tym pytaniem. Fizycy przerzucają je na
biologów, ci z kolei na genetyków i wspólnie razem liczą na to, że
społeczeństwo zadowoli się odpowiedzią religijnych oszustów a ich
zostawi w spokoju i pozwoli sobie dalej wciągać pieniądze z kieszeni.
Opracowując moja teorię zastanawiałem się od początku nad granicami jej zastosowania i świadomie podejmowałem tematy na których fizycy połamali sobie zęby.
Okazało się, że moja teoria radzi sobie z tymi
zagadkami bez problemów, co więcej zdaje się funkcjonować także poza
granicami ścisłej fizyki.
Okazuje się, że takie nauki przyrodnicze jak
biologia, geologia, archeologia itd. dają się lepiej zrozumieć jeśli na
problemy tych nauk patrzymy pod kątem ich fizycznych podstaw.
Stąd zapewne ten pomysł, aby zająć się też tematyką śmierci.
Jeśli odrzucimy brednie religijne i potraktujemy wszechświat jako byt podporządkowany ogólnie obowiązującym regułom, to musimy też przyjąć, że u podłoża śmierci organizmów muszą istnieć te same reguły, które obowiązują w innych zjawiskach przyrodniczych.
Nie ma po prostu podstaw do tego aby przyjąć jakąś szczególną rolę śmierci w naturze.
Dodatkowym argumentem jest jej powszechność wśród
organizmów. Niezależnie od tego jakie one są, w ostatecznym rezultacie
wszystkie organizmy muszą umrzeć.
Dla istoty obdarzonej inteligencją jest to perspektywa nie do zniesienia. Nic nie motywuje ludzi tak bardzo jak perspektywa śmierci i nic nie jest dla nich tak przerażające jak świadomość ograniczoności własnej egzystencji.
Logicznym wydaje się więc przyjęcie założenia, że u podstaw śmierci organizmów musi się ukrywać zjawisko o bardzo podstawowym znaczeniu, tak podstawowym, że organizmy podlegają mu bez żadnych wyjątków.
Moja teoria pozwala na rozpoznanie tego mechanizmu,
ponieważ wskazuje że podstawowym czynnikiem regulującym procesy we
wszechświecie jest Tło Grawitacyjne.
Tak więc TG musi być czynnikiem odpowiedzialnym za śmierć organizmów. Ale w jaki sposób?
Odpowiedz na to pytanie nie nastręcza nam
specjalnych trudności. Podstawową cechą materii ożywionej jest jej
wysoka złożoność. Procesy zachodzące w organizmie są bardzo
skomplikowanie i nie występują w sposób od siebie niezależny ale
odwrotnie, każda nawet najdrobniejsza zmiana musi się odbić na
organizmie w całej jego złożoności.
Z przedstawionego przeze mnie opisu działania TG we wcześniejszych moich notkach wynika jednoznacznie, że zmiany wielkości TG muszą wpływać na wszystkie parametry materii, w tym na wielkość atomów i molekuł. Oznacza to jednak, że organizm w trakcie jego egzystencji jest konfrontowany ze zmianami w wielkości budujących go substancji.
Problem ten nie jest poważny, jeśli organizm znajduje się w fazie wzrostu. W fazie tej następuje ciągły proces tworzenia nowych komórek i organizm jest w stanie dostosować wielkość budujących go substancji do aktualnej wielkości TG. W każdym procesie podziału komórki dochodzi do przebudowy budujących ją substancji i do procesu dostosowania.
Co innego kiedy organizm osiągnie swoją optymalną wielkość. Od tego momentu konieczność podziału komórek stopniowo zanika. Oczywiście proces wymiany komórek nie ustaje całkowicie, ale w porównaniu z okresem wzrostu jest on zdecydowanie powolniejszy. Jednocześnie jednak TG nie pozostaje na stałym poziomie, ale zmienia się w dalszym ciągu. Substancje które organizm otrzymuje w procesie odżywiania lub które syntetyzuje samodzielnie, zmieniają jednak swoją wielkość wraz ze zmianami TG. Zmiany te są bardzo drastyczne.
Z racji tego, że zmiany te obejmują całą naturę, w
tym wzorce których używamy do porównywania wielkości jednostek fizycznych, zmiany te są
bardzo trudne do zauważenia, mimo że mogą być naprawdę wielkie.
Tak więc komórki organizmu są coraz częściej
konfrontowane z substancjami, których wielkość nie pasuje do tych
elementów systemu, które powinny je wykorzystać.
Jeśli porównamy to z zamkiem i kluczem to zamek wprawdzie istnieje, ale klucz który mógłby go otworzyć urósł w międzyczasie tak znacznie, że już do niego nie pasuje.
Czym organizm starszy, tym częściej znajdujemy w organizmie zamki do których nie pasuje już żaden klucz. Zjawisko to nie pozostaje bez wpływu na inne procesy w organizmie. Organizm z racji swojej złożoności jest zależny w swoim bycie od prawidłowości zachodzących w nim procesów. Czym więcej znajduje się w nim zamków do których nie pasuje żaden klucz, tym bardziej zaburzone są procesy od tego zamka zależne.
Po przekroczeniu pewnej krytycznej ilości,
niepasujących do zamka kluczy, stają się one nie tylko dla tego organizmu
niepotrzebne, ale stają się nawet dla niego szkodliwe. Samą swoją
obecnością blokują one bowiem szansę na przeprowadzenie odpowiedniej
syntezy białek, bez których z kolei nie zostaną odpowiednio zaktywizowane
geny DNA.
Po osiągnięciu tej granicy organizm jest skazany na zagładę. Jedna po drugiej zanikają w nim potrzebne dla jego egzystencji funkcje i organizm umiera.
To co dotychczas napisałem jest zapewne dla
religijnych ludzi zachętą dla pozostania przy swojej wierze. Jak by nie
było obiecuje ona im „życie wieczne“
Ja niestety nie mogę im tego obiecać.
Nasze życie zawsze pozostanie ograniczone, ale nie znaczy to, że musi być ono takie krótkie jak teraz.
Moja teoria otwiera również w tym wypadku drogę do znacznego przedłożenia życia ludzi.
Nasze życie zawsze pozostanie ograniczone, ale nie znaczy to, że musi być ono takie krótkie jak teraz.
Moja teoria otwiera również w tym wypadku drogę do znacznego przedłożenia życia ludzi.
Z fizycznego punktu widzenia istnieją ku temu przeróżne możliwości.
Pierwszą z nich jest wybranie miejsca do życia
gdzie TG nie ulega drastycznym zmianom. Tu niestety nie mamy jeszcze
zbyt dużego wyboru. Oznaczałoby to bowiem że musielibyśmy żyć na
planecie innej niż Ziemia bez Księżyca i innych planet w systemie
słonecznym . A najlepiej z dala od wszelkich źródeł modulacji TG.
Dobrym miejscem byłby statek międzygwiezdny. Na nim życie ludzi mogłoby trwać tysiące lat.
Pytaniem jest czy tego typu życie byłoby tego warte? Zapewne niewielu ludzi zdecydowałoby się na coś takiego.
Drugim sposobem jest wybranie miejsca zamieszkania
gdzie wahania TG są tak duże, że zawsze znajdzie się taka możliwość aby
klucze pasowały choćby do niektórych tylko zamków. A więc miejsc o
szczególnie dużych wahaniach TG.
Na Ziemi znam tylko dwa takie miejsca.
Po pierwsze są to góry. Jeśli ktoś mieszka w górach i często zmuszony jest do pokonywania dużych różnic wysokości to jednocześnie jest wystawiony na znaczne zmiany wielkości TG, to bowiem zmienia swoja wielkość w zależności od odległości od centrum Ziemi. Nie jest wiec przypadkiem ze mieszkańcy gór należą do ludzi szczególnie długowiecznych. Warunkiem jest jednak to, że zmieniają oni często miejsce swojego pobytu z dolnych do wysokich partii gór. U ludzi tych organizm syntetyzuje substancje o rożnej wielkości, tak że prawie zawsze istnieje szansa ich użyteczności dla zadanych im procesów.
Po pierwsze są to góry. Jeśli ktoś mieszka w górach i często zmuszony jest do pokonywania dużych różnic wysokości to jednocześnie jest wystawiony na znaczne zmiany wielkości TG, to bowiem zmienia swoja wielkość w zależności od odległości od centrum Ziemi. Nie jest wiec przypadkiem ze mieszkańcy gór należą do ludzi szczególnie długowiecznych. Warunkiem jest jednak to, że zmieniają oni często miejsce swojego pobytu z dolnych do wysokich partii gór. U ludzi tych organizm syntetyzuje substancje o rożnej wielkości, tak że prawie zawsze istnieje szansa ich użyteczności dla zadanych im procesów.
Po drugie są to wyspy, najlepiej o koncentrycznym
kształcie albo wybrzeża o szczególnie intensywnych i regularnym
falowaniu. Fale oceanu symulują bowiem wahania TG. Czym bardziej
regularne i czym o większej amplitudzie tym większe prawdopodobieństwo
ich wpływu na oscylacje znajdującej się w ich zasięgu materii, a tym
samym na poziom lokalnej wielkości TG.
Zarówno w wyniku konstruktywnej jak i destruktywnej interferencji dochodzi tam do dużych wahań wielkości TG, a tym samym do dużych zmian wielkości syntetyzowanych tam molekuł. W efekcie organizmy ludzi żyjących na wyspach mają duże szanse na zaspokojenie swoich potrzeb na substancje o wymaganej właśnie dla nich wielkości. Nie oznacza to jednak, że nie ma tam dużego ryzyka, wystarczy bowiem dłuższy okres spokojnego morza a zmienność ta zanika i starsze organizmy, z racji małej elastyczności, w szybkim tempie wpadają w spirale prowadzącą bezpośrednio do ich śmierci. Oczywiście nie muszę chyba dodawać że wyspy są szczególnie wyróżnionym rejonem w którym spotykamy się ze znaczna ilością ludzi długowiecznych.
Oczywiście te naturalne sposoby przedłużania życia
znajdą w przyszłości konkurencję ze strony metod do których drogę
wskazuje moja teoria.
Aby "żyć wiecznie" organizm ludzki nie może przejść w stadium stagnacji. Tylko jeśli uda się nam utrzymać go w fazie ciągłego wzrostu, tylko wtedy jest on w stanie dostosować się do zmian TG.
Oczywiście nie oznacza to, że ludzie maja pozostać w stanie embrionalnym.
Tajemnicą „wiecznego życia“, mimo całej paradoksalności tego stwierdzenia, jest sama śmierć.
Ale nie organizmu jako całości, ale śmierć
budujących go komórek.
Organizm ludzki posiada wysokie zdolności regeneracji budujących go organów. W każdej sekundzie życia umierają w nim tysiące komórek i w ich miejsce powstają tysiące nowych. Tylko kiedy ta wymiana ustaje, następuje proces prowadzący do jego śmierci.
Organizm ludzki posiada wysokie zdolności regeneracji budujących go organów. W każdej sekundzie życia umierają w nim tysiące komórek i w ich miejsce powstają tysiące nowych. Tylko kiedy ta wymiana ustaje, następuje proces prowadzący do jego śmierci.
Oznacza to, że najprostszą metodą przedłużenia życia u ludzi będzie systematyczne zmuszanie budujących go komórek do włączania programu samounicestwienia. Dodatkową zaletą tego będzie drastyczne zmniejszenie się częstości chorób organizmu, w wyniku jego niewydolności oraz zmniejszenie przypadków raka, którego źródłem są starsze komórki z zaburzonymi procesami metabolizmu.
Nie musi się to odbywać tylko na drodze
farmakologicznej czy też przez napromieniowanie. Wystarczy zapewne, że
ludzie podejmować będą regularnie wyniszczające ich organizm głodówki,
zmuszające organizm do odbudowy organów wewnętrznych. Oznaczałoby to
wprowadzenie sztucznych faz degradacji i wzrostu organizmu, pozwalających
na dostosowanie się większości budujących go komórek do wielkości TG.
Oczywiście nie radzę nikomu podejmowania takich
głodówek na własną rękę.
Aby znaleźć efektywne metody na ich przeprowadzenie konieczne jest sprawdzenie mojej tezy w warunkach laboratoryjnych. Metoda ta jest zbyt ryzykowna, bez znajomości niebezpieczeństw z nią związanych, ale przy właściwym użyciu dostępna dla każdego.
Aby znaleźć efektywne metody na ich przeprowadzenie konieczne jest sprawdzenie mojej tezy w warunkach laboratoryjnych. Metoda ta jest zbyt ryzykowna, bez znajomości niebezpieczeństw z nią związanych, ale przy właściwym użyciu dostępna dla każdego.
Tak więc religijni maniacy muszą się trochę przestawić. "Życie wieczne" po śmierci nie będzie już tak atrakcyjne w perspektywie życia prawie że wiecznego na Ziemi. Ta perspektywa nie jest wcale tak bardzo odległa, oczywiście jeśli uda się przełamać opory w środowisku lekarzy i biologów którzy na śmierci, to znaczy na obietnicy walki z nią, zarabiają miliony.
Miejmy nadzieję, że problematyką tą zajmą się osoby
niezależne od tej mafii cmentarnych hien i przetestują odpowiadające
mojemu modelowi metody przedłużające ludzkie życie.
Takie głodówki są możliwe i bezpieczne przy odpowiedniej wiedzy i silnej motywacji. Trzeba pamietać że sama czynność jedzenia jest niezwykle uzależniająca psychicznie i fizycznie. Sam po zastosowaniu diety ketogenicznej połączonej z regularnym wysiłkiem (basen co 2 dzień i sauna)zakończyłem kurację głodówka 21 dniową. Efekt był kosmiczny 3 misięczna kuracja domłodziła mnie o 10 lat jak twierdzili znajomi , straciłem 20% masy ciała a moja wydolność wysiłkowa wzrosła absudalnie wręcz wysoko. Niejedząc czułem się lepiej niż kiedykolwiek kiedy jadłem, niestety jak wspomniałem sama czynność jedzenia jest kolosalnie ozależniająca więc mimo świetnego samopoczucia wróciłem do jedzenia i z czasem do starych nawyków. Połączenie takiej diety z głodówkami, morsowaniem, sauną, i wizytami komorach hiperbarycznych albo normobarycznych może wyleczyć z raka - znam człowieka który juz miał termin wyliczony przez lekarza i wyleczył się sam samymi codziennymi zmianami ciśnienia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZ tą motywacją to trochę ciężko. Trzeba mieć do tego choć trochę masochistyczne skłonności.
UsuńPoza tym byłbym ostrożny jeśli chodzi o niepożądane efekty takiej głodówki.
Kontrola lekarska w tym przypadku jak najbardziej wskazana.