Niedawno
wyjaśniłem przyczyny dla których w języku polskim występują dwa rożne sposoby
zapisu głosek „U” „Ż” oraz „H”. Pozwoliło nam to na dodatkowe potwierdzenie tego, że ludy
słowiańskie pierwotnie posługiwały się albo głagolicą w tekstach religijnych
albo cyrylicą w zapisie świeckim i że własne pismo znane jest Słowianom od
tysięcy lat.
Z
tej literatury nie pozostało prawie nic, poza obecnością w pisowni polskiej
takich artefaktów przeszłości, jak te omówione w tym tekście:
Co
ciekawe język polski nie jest jedynym w którym występują takie rozbieżności
pomiędzy wymową a zapisem głosek. Przyczyny tego omówimy przy innej okazji.
Jednym
z takich języków jest również język francuski i tam trafimy na takie samo
zestawienie łacińskich liter „c” i „h” z tym że ich wymowa odpowiada polskiej
głosce „sz” Wskazuje to na to, że również we Francji pierwotnie do zapisu
używano głagolicy a dopiero później została ona wyparta przez alfabet łaciński.
Oczywiście
wiązało się to z tym, że po przekroczeniu Renu przez Wandalów i Polan
tereny
obecnej Francji i Niemiec stały się ziemiami Słowian i przez następne wieki
zamieszkiwała je ludności po części wywodząca swoje korzenie znad Odry i Wisły.
Te
związki były bardzo silne i aż do połowy VII wieku władcy merowińscy powoływali
się na tytuł Kraka jako świadectwo ich praw do władzy nad całą słowiańszczyzną.
Na
ilustracji tej widzimy, że władca Polan galijskich Dagobert I posługiwał się
tytułem Craka (Kraka).
Dagobert
I (Dagowar I) był ostatnim władcą dynastii który w realny sposób sprawował
władzę nad całym Imperium Słowiańskim.
Po
jego śmierci doszło do rozpadu imperium na część zachodnią pod władzą dynastii
Karolingów, centralną pod władzą napływowych Sasów oraz wschodnią która dalej
trwała przy starej dynastii, znanej nam pod nazwą dynastii piastowskiej.
Jej
przedstawiciel Mieszko I był tym o którym wiemy, że podjął kroki zjednoczenia
Imperium pod swoim przywództwem. Ten cel wynika wyraźnie z symboliki używanej
przez Mieszka, a widocznej na bitych przez niego monetach.
Przedstawiona
na monecie ręka nawiązuje do kształtu laski sędziowskiej, którą posługiwali się
królowie Franków przy przyjmowaniu przysięgi od poddanych.
Tak
jak widzimy to na wizerunku Hugo Kapeta, do którego wrócimy jeszcze w dalszej
części artykułu.
Samo
podjecie tego motywu w połączeniu z identycznością stylową monet Mieszka z
monetami bitymi przez Karolingów oraz w połączeniu z faktem utrzymywania przez
niego drużyny przybocznej złożonej z Franków, co potwierdzają liczne znaleziska
frankijskich mieczy w grodach piastowskich, świadczy jednoznacznie o ambicjach
Mieszka do przejęcia władzy po znajdującej się we Francji w fazie permanentnego
kryzysu dynastii Karolingów.
Te
same cele widzimy też na monetach Bolesława Chrobrego, który jest pod tym
względem jeszcze bardziej konkretny i używa nie tylko symboliki galijskiej w
formie „Galijskiego Koguta” ale podkreśla to dodatkowo przez użycie galijskiej
gwary w ten sposób, że słowo „polonie” na awersie, jest zapisane na
rewersie w lekko odmiennej formie jako „polonik”, a to ostatnie
nieodparcie nasuwa nam skojarzenia z melodyką języka francuskiego.
Wracając
do świadectw językowych znajdziemy wiele przykładów tego, jak silne związki
występują pomiędzy Polską a Francją. Nadmieniona przeze mnie zbitka liter „ch”
jest wprawdzie obecnie wymawiana jako głoska „sz” ale przed tysiącem lat było
ona identyczna z polskim „ch”.
Widzimy
to chociażby na przykładzie tak powszechnie znanego, dla miłośników francuskich
win, słowa „château”.
Słowo
to wymawiane jest w języku francuskim jako „szato” i jego wydźwięk nie
przypomina nam nic znajomego. Jeśli jednak przejdziemy na polską wymowę zbitki
liter „ch” to sytuacja zmienia się radykalnie i z francuskiego „szato” mamy
nagle naszą swojską „chata”.
I
tak zapewne nazywali swoje domostwa mieszkańcy Galii w czasach Merowingów.
Te
powiązania istnieją również powszechnie w nazewnictwie toponimów i hydronimów z
terenów Francji, chociaż te podobieństwa również i tu nie są łatwe do
uchwycenia. Weźmy dla przykładu określenie najwyższej góry w Europie Mont
Blanck.
Najstarsze
zapisane określenie tej góry to Blans, stąd możemy przyjąć, że pierwszy człon
nazwy jest późniejszy i można go pominąć w naszych rozważaniach.
Jak
wiemy, dla ludów południa nasza głoska „W” nie istnieje i z reguły zastępowana
jest przez „b”. Ma to swoje uzasadnienie w tym, że symbol „b” jest używany w cyrylicy dla oznaczenia naszej głoski
„w”. W trakcie przechodzenia Europy na alfabet łaciński w X i XI wieku, przy
przepisywaniu tekstów mnisi skrybowie
przyjmowali, że słowiańskie „w” jest identyczne z łacińskim „b” i
spowodowało to zmianę brzmienia olbrzymiej ilości wyrazów w wielu językach
europejskich.
Jeśli
jednak sięgniemy do źródła tych zmian to wiele tych wyrazów odzyska natychmiast
swoje słowiańskie brzmienie i tak jest też z górą Mont Blanck która Słowianie
galijscy nazywali po prostu Wlad, a wiec „władca gór”. Odpowiada to też
faktycznemu znaczeniu tej góry jako najwyższemu szczytowi w Europie.
W
przypadku rzek jest to też łatwe do udowodnienia. Najprostszym przykładem jest
rzeka Isère. Rzeka ta należy do całego szeregu rzek europejskich o bardzo
zbliżonej do siebie nazwie.
Jizera
w Czechach
Izera
w Polsce
Isère
we Francji
Isel
w Austrii
Ijssel
w Holandii
Ijzer
w Belgii
Isarco
we Włoszech.
Od
dawna próbowano szukać źródłosłowia tej nazwy albo w językach
zachodnioeuropejskich albo w jakiś wydumanych językach pierwotnej ludności
europejskiej. Oczywiście bez podania faktów na potwierdzenie tych tez.
W
rzeczywistości nazwa jest czysto słowiańska i wywodzi się od takich określeń
jak „jezioro” w języku polskim lub „izvor” czyli źródło w językach południowo-słowiańskich.
Iz
oznaczało więc czystą źródlaną wodę o szybkim nurcie a „jez” to samo, ale z wodą
stojąca, stąd też określenia „jaz” dla przeszkody zatrzymującej nurt rzeczny.
W
przypadku największej rzeki we Francji, Sekwany, wyjaśnienie było trochę
trudniejsze, ale i tu można było znaleźć rozwiązanie jeśli by komuś chciało się
poszukać. W tym przypadku pomogło mi to, że aby znaleźć pierwotne brzmienie
danej nazwy warto jest sięgnąć do języków innych narodów które w przeszłości
miały kontakt z danym zjawiskiem. W tym przypadku sięgnąłem do węgierskiego. W
IX i X wieku Węgrzy zapuszczali się aż do Francji i Hiszpanii w swoich łupieżczych wyprawach i z pewnością zaadoptowali do swojego języka lokalne nazwy geograficzne,
które przetrwały w ten sposób w swojej pradawnej formie do dziś. Tak było też w
przypadku rzeki Sekwany która po węgiersku nazywa się Szajna.
A
słowo „szajny” to po staropolsku znaczy bogaty, wyborny. I taka zapewne
wydawała się rzeka Sekwana dla przybyłych tam Polan. Rzeka ta do późnego
średniowiecza była najbogatszym miejscem połowu atlantyckiego łososia i głównym
źródłem pokarmu dla Paryża.
Czas
jednak na rozwiązanie zagadki Hugo Kapeta. Jego życie przypada na czasy
rywalizacji z Bolesławem Chrobrym o władzę nad galijskimi prowincjami.
Jego
nazwisko do dzisiaj wzbudza kontrowersje i tak naprawdę to nie wiadomo od czego
pochodzi.
Oczywiście
i w tym przypadku, w przeciwieństwie do obowiązujących dogmatów, sięgamy do
polskiego wątku i zauważmy, że nazwisko to zaczyna się w innych językach
przeważnie literą „C”, czytaną jak „K”. Musimy przyjąć, że potomkom Kapeta nie
zależało specjalnie na tym, aby podkreślać obecność Polan we Francji i ich
wkład w tworzenie Imperium Franków. Można więc przypuszczać, że i w tym
przypadku manipulowano przy nazwisku starając się ukryć jego pierwotne
znaczenie, a tym był zapewne wyraz „Chabet”.
Oczywiście
i ten wyraz ma słowiańskie pochodzenie i oznaczał pierwotnie Konia.
Z
czasem zmieniło się lekko jego znaczenia i obecnie określa się nazwą „chabeta”
chudego zaniedbanego konia.
Podobne
w brzmieniu słowo „chabat” oznaczało bardzo chudego człowieka i ostało się jako
dość popularne w Polsce nazwisko.
I
tu doszliśmy już do rozwiązania zagadki Hugo Kapeta którego galijscy Słowianie
przezywali imieniem „chudego chabata” co odpowiadało określeniu „chudy rycerz” i takim widzimy
go na późniejszych wizerunkach jako ascetycznego z wyglądu człowieka.
Słowiańskie określenie konia „chabeta” galijczycy użyli dla określenia jazdy
Polan, nazywając rycerzy „chevalier” a z wyrazu
„Chudy” zrobili imię „Hugo”. Również i w tym przypadku nie można zapomnieć o
typowych zamianach litery „b” w literę „w” i odwrotnie.
O
związkach z naszym „Chrobrym” świadczy również to, że nowa dynastia starała się
znaleźć odpowiednio zaszczytne pochodzenia i powoływała się na swojego przodka
o imieniu „Chrobertus” które to imię w jednoznaczny sposób nawiązuje do naszego
„Chrobrego” który jako przedstawiciel Merowingów był wśród galijskich Polan
bardzo popularny. A więc przeniesiono ten splendor na dynastię Kapetyngów, określając ją mianem dynastii Robertynów czyli wywodzącej się od ChROBREGO.
Co
ciekawe te starania dynastii Kapetyngów nie na wiele się zdały i postać Hugo
Kapeta była wśród ludu wysoce niepopularna. Zarzucano mu plebejskie pochodzenie,
twierdząc że był synem rzeźnika. Działo się to już w późnym średniowieczu i
ludność Francji zatraciła już częściowo związki ze swoimi słowiańskimi
korzeniami. Dlatego zapomniano już o pochodzeniu słowa „Chabeta” i źródłosłowie
określenia rycerz ale pamiętano jeszcze, że słowo to oznacza również rzeźnika i
do dzisiaj jest używane gwarowo w Polsce w formie „Chabaj”, a wszyscy spotkali się
zapewne z tym, że gorszej jakości mięso nazywane jest chabaniną.
Stąd
te skojarzenia z rzeźnikiem i niechęć do władcy który pokrzyżował plany
Bolesława Chrobrego i odłączył Francję od słowiańskiej macierzy na zawsze.