Inskrypcje
starobułgarskie bez tajemnic. Buyla
inscription
Tak zwana
Buyla inscription jest jednym z ważniejszych
przykładów zapisków z czasów istnienia pierwszego państwa
„bułgarskiego”. Należy ona do typu
posługującego się literami podobnymi do alfabetu greckiego.
Użycie
liter alfabetu greckiego nie było jednak regułą i istnieje cały
szereg innych inskrypcji przypisywanych „Bułgarom”, w których
użyto inne, często bardzo fantazyjne
znaki i które nie dają się włączyć do jakiegoś konkretnego
alfabetu z tamtych czasów.
Było to
również przyczyną tego, że w „nauce”
upowszechniło się przekonanie o nieeuropejskim pochodzeniu języka
tych napisów.
Pociągnęło
to też za sobą powstanie szeregu coraz
to bardziej absurdalnych teorii, co do pochodzenia tego języka.
Również
w przypadku inskrypcji na paterze ze skarbu z Nagyszentmiklós,
w obecnej Rumunii, powstały, od czasu jego odkrycia, liczne
propozycje odczytania tego napisu.
Nie
będziemy się przy tym temacie dłużej zatrzymywać, bo to czysta
strata czasu i wartość poznawcza tych dociekań jest zerowa, ale
dla tych, których to interesuje, podaję link do pracy omawiającej
dotychczasowe rezultaty tych „naukowych konfabuł”.
Co jest
charakterystyczne dla wszystkich tych przykładów to to, że
tzw. „naukowcy” podchodzą wyjątkowo po luzacku do oryginalnego
tekstu i manipulują nim tak, aby pasował do tej teorii, którą
próbują nam właśnie wmówić.
Takie
podejście nie ma nic wspólnego z prawem naukowców do swobody
interpretacyjnej, ale jest po prostu zwykłym oszustwem.
W niektórych
przypadkach, jak np. w tym poniżej,
znikają z tekstu całe jego pasaże, tak
że postronny czytelnik nawet się nie
zorientuje, jakie manipulacyjne techniki są tu w użyciu.
Jeszcze inni
idą po prostu na chama i zmieniają wygląd samych znaków
literowych tak by pasowało to do ich obłędnych pomysłów.
Tak więc
najważniejszym zadaniem, w tym gąszczu
łgarstw i manipulacji, jest ustalenie tego, jak naprawdę wyglądał
ten tekst.
Znalezienie
takiego obiektywnego źródła nie jest proste, ponieważ
publikowanie powszechnie dostępnych i nie zafałszowanych danych nie
leży oczywiście w interesie tego
naukowego badziewia.
Udało mi
się jednak znaleźć rysunek tej patery, co do którego można
przyjąć, że jego autor starał się
przedstawić omawiany przedmiot w miarę realistycznie i obiektywnie.
Oczywiście
i tu nie można wykluczyć jakichś przeinaczeń i zafałszowań, ale
we współczesnej, zdegenerowanej nauce jest to po prostu normalka i
z tym musimy się zawsze liczyć.
Tak czy
owak, rysunek ten stał się podstawą mojej analizy.
W tej formie
odczytanie tego tekstu jest prawie że
niemożliwe i w pierwszym rzędzie
należało litery tego tekstu ułożyć tak, aby był on zgodny z
naszymi przyzwyczajeniami, co było zasadniczym warunkiem dla
rozpoznania zarówno początku tekstu, jak i wydzielenia
poszczególnych jego wyrazów.
W
przedstawionym poniżej rozwinięciu
tekstu, zapisany jest już on tak, jak układają się jego zdania
składowe.
Znalezienie
tego rozwiązania nie było trudne, bo występujący w tekście znak
krzyża jednoznacznie wskazuje zarówno
jego początek, jak i koniec.
Z kolei
powtarzające się w tekście słowo „BOY” sugeruje
podział na dwa osobne zdania.
W tak
podzielonym tekście dalecy jesteśmy jednak od tego, by wydzielić w
nim poszczególne wyrazy, tym bardziej, że
aby osiągnąć w tym sukces musimy pożegnać
się z irracjonalnym przekonaniem, że
tekst ten zapisany jest w jakimś konkretnym alfabecie.
Genialność
tego tekstu polega na tym, że czytający
musi najpierw zgadnąć, w jakim alfabecie
zapisany jest dany graficzny znak i jak trzeba zinterpretować
jego wymowę.
Jest to dość
skomplikowane zadanie, bo w obowiązujących w Europie alfabetach,
często występują takie same znaki, które jednak wymawiane są
całkiem inaczej.
Przyczyny
tego stanu rzeczy sięgają właśnie początków średniowiecza,
kiedy w sposób sztuczny poszczególne centra polityczne w Europie
starały się również w sferze języka i
alfabetu odseparować się od swoich konkurentów i w ten sposób
utrwalić swoje wpływy na kontrolowanym przez siebie obszarze.
Oczywiście
najprostszą metodą takiej manipulacji jest nadanie poszczególnym
znakom graficznym w piśmie innego brzmienia, niż to które miały
pierwotnie.
Jest to
powszechne we wszystkich językach zachodnioeuropejskich i we
francuskim albo angielskim posunięte jest aż
do kompletnego absurdu.
Omawiany
przez nas tekst posługuje się literami zapożyczonymi z alfabetów
starosłowiańskiego (etruskiego), łacińskiego, wczesnej cyrylicy
oraz oczywiście greki, ale tej zbliżonej
już do formy współczesnej.
Oczywiście
obecność znaków literowych cyrylicy, w tym datowanym na przełom 7
i 8 wieku tekście, świadczy o tym, że
lansowana przez Kościoły Wschodni i Zachodni legenda o Cyrylu i
Metodym nie ma najprawdopodobniej nic wspólnego z rzeczywistością
i cyrylica powstała znacznie wcześniej, a obaj panowie nie mają z
jej powstaniem nic wspólnego.
Jeśli
ustawimy znaki literowe tych trzech alfabetów obok siebie, to od
razu zauważymy różnice w interpretacji
wymowy identycznych znaków graficznych.
I te właśnie
różnice wykorzystane zostały do zaszyfrowania omawianego tekstu.
Nawet jeśli
się wie, jaki jest system szyfracji, to do zrozumienia takiego
tekstu droga jest jeszcze daleka.
Jedynym
wyjściem jest zdanie się na instynkt i przeczucie tego, jakie może
być przesłanie danego tekstu.
Natychmiast
po tym, jak go po raz pierwszy zobaczyłem, nie mogłem się oprzeć
wrażeniu, że
gdzieś się już z podobnym tekstem spotkałem i że
jego melodyka jest mi dziwnie znajoma.
Gdzieś z
podświadomości ciągle wracało powiedzonko mojego św. pamięci
ojca.
Mój tato,
mimo że żyjący w znanych nam
uwarunkowaniach, zachował jeszcze wszystkie dobre i złe cechy
swoich przodków z kresowej szlachty.
Ucztowanie w
kręgu przyjaciół było dla niego solą życia
i źródłem zadowolenia i radości, dla którego gotów był
poświecić wszystko.
Całe
szczęście, jak przystało na potomka kresowej szlachty, głowę
miał twardą i nie przypominam sobie, aby udało się komuś upić
go pod stół.
Jako
dziecko, często chcąc nie chcąc, byłem świadkiem tych popijaw i
oczywiście po jakimś czasie znałem już wszystkie toasty,
powiedzonka i przyśpiewki mojego rodzica na pamięć.
Już
wtedy zastanawiało mnie, dlaczego w stanie powszechnego upojenia mój
ojciec podnosił kieliszek do góry i wykrzykiwał do leżących
pod stołem kompanów Lelum – Polelum.
Nigdy go o
to nie spytałem i musiały upłynąć lata, zanim uświadomiłem
sobie jak starodawne (starożytne)
tradycje ma ten toast.
Gdzieś w
jego podświadomości przetrwały te starodawne obyczaje, mimo komuny
i powszechnej indoktrynacji i mój ojciec był być może jednym z
ostatnich, u których autentyczne tradycje kresowej szlachty
przetrwały, choć może już w tej trochę zubożonej
postaci.
Kiedy
popijawa rozwinęła się w pełni, przychodził czas na powiedzonka
o coraz to bardziej frywolnej treści. Jednym z nich było np.
Ksiądz
lubi mięso, a organista kości, organista ogórki, a ksiądz jego
córki.
I to właśnie
powiedzonko przychodziło mi za każdym
razem do głowy, kiedy próbowałem odczytać ten tekst. Wymagało to
ode mnie dużego wysiłku, aby oderwać
się od tego wzorca i znaleźć inny klucz do rozwiązania tej
zagadki.
Dopiero
kiedy zauważyłem, że to podobieństwo
nie jest jednak bezpodstawne i że mamy tu
do czynienia z opisem przeciwstawnych zachowań, (z tym że
w napisie na paterze nie chodziło oczywiście o księdza i
organistę, ale o woja (rycerza) i jego żonę, która w tekście
nazywana jest „Panią”), to od tego momentu droga do znalezienia
szyfru stanęła otworem.
Żeby
się nie rozdrabniać przejdźmy do odczytania tego tekstu.
Kolejność
etapów prowadzących do rozwikłania tej zagadki była bardzo zawiła
i nie jestem w stanie odtworzyć teraz ich rzeczywistego przebiegu,
szczególnie że nie od razu wpadłem na
to, że pojedyncze znaki graficzne tego
tekstu trzeba zinterpretować osobno, przydzielając je do właściwego
im alfabetu.
Dodatkowa
trudność polegała na tym, że w miejsce
występujących w tekście kropek konieczne jest wstawienie
właściwego znaku literowego oraz odgadniecie tego, że
występujące w tekście znaki graficzne krzyża
i kotwicy ukrywają w sobie również znaczenie literowe.
Tak więc
przedstawię już końcowy etap tych moich dociekań. Po licznych
próbach udało mi się podzielić ten tekst na poszczególne wyrazy.
Po tym
podziale przybrał on następującą formę.
Cześć
wydzielonych wyrazów jest natychmiast zrozumiała, ale inne wymagają
dokładniejszej analizy, którą postaram się tu w skrócie podać.
Tekst
zaczyna się słowem:
Pierwsza
litera tego słowa to „B”, z tym że
trzeba ją zinterpretować jako zapisane cyrylicą, a więc znak ten
należy wymawiać jako „W”.
Druga litera
to „O” i przy tej literze nie ma żadnej
swobody interpretacyjnej.
Dalej jest
litera „Y” która po grecku najczęściej wymawiana jest
jak nasze „U” ale już w średniowieczu zaczęto ją wymawiać
jako nasze „J”. Ten sposób wymawiania tej litery przejęli
następnie np. Anglicy do swojego języka, kiedy to ich król Alfred
Wielki postanowił stworzyć nowy, sztuczny język, którym mieli się
posługiwać jego poddani i który znamy obecnie jako język
angielski.
Tak więc
słowo to czytamy je jako Woj. Oznacza ono naszego Woja, czyli
rycerza lub wojownika.
Drugie słowo
ma następującą postać.
W tym słowie
zauważamy kropkę, która ma takie samo
znaczenie, jakie poznaliśmy już w tekstach trackich czy też
etruskich.
Oznacza ona
po prostu to, że na jej miejsce musimy
znaleźć pasującą literę, aby otrzymać prawidłowy wyraz.
Z kontekstu
zdania wynika, że poszukiwaną literą
jest litera „D”.
Pierwsza
litera słowa to łacińskie „H”.
Dalej mamy
greckie „L” oraz uniwersalną literę „A”.
W połączeniu
z wymienioną już literą „D” daje to nam słowo „HLAD”
W języku
polskim nie znajdziemy rozwiązania tej zagadki. Co innego, jeśli
sięgniemy do języka czeskiego. Tam słowo „HLAD” oznacza
„łaknąć” w znaczeniu mieć apetyt na coś, mieć na coś chęć.
Kolejny
wyraz:
składa się
z litery „Z” i „O”. Z tym, że
pierwszą literę czytamy w znaczeniu naszego „Ż”,
tak jak to jest często również w inskrypcjach etruskich.
Odczytanym
słowem jest wyraz „ŻO”
Jego
odpowiednik znajdziemy w polskim słowie „żarcie”
lub „żo-łądek”
ale rownie dobrze pasuje tu rosyjskie „жир» oznaczające
tłuszcz lub tłustości.
Dalej mamy
„A” które nie trzeba wyjaśniać, bo to oczywiście spójnik tak
jak i w polskim.
Kolejne
słowo musimy uzupełnić o jedną literę.
Tutaj
utknąłem trochę w miejscu, zanim nie wpadłem na to, że
w tekście chodzi o przeciwstawienie zachowań wojownika „Woja”
i, no właśnie.
Tutaj zaczął
się problem, bo słowo „PAN”, tak bowiem możemy
je odczytać przyjmując, że pierwsza
litera zapisana jest tak jak w cyrylicy, starosłowiańskim
(etruskim) czy też w alfabecie greckim,
sugeruje nam jednoznacznie kierunek poszukiwań.
Jednak taka
interpretacja nie prowadziła do żadnego sensownego zdania.
Dopiero
uzupełnienie słowa, w miejsce kropki, literą „I” do znaczenia
„PANI”, dało w konsekwencji sensowne pierwsze zdanie.
Kolejne
słowo zmusza nas też do rozwiązania
paru małych zagadek.
Pierwsze
dwie litery nie stanowią problemu. Przy dwóch następnych musimy
najpierw zgadnąć to, że należy je
czytać tak jak po starosłowiańsku i w cyrylicy a więc jako nasze
„S” i „N”.
Ostatnia
litera w miejsce kropki to oczywiście „E”, co daje nam wyraz
„Tesne”
Rozpoznajemy
w nim od razu nasze „ciasne”.
Oczywiście
w czeskim lub słowackim znajdziemy słowo o identycznej pisowni
(tesné) i wymowie.
Ostatni
wyraz w zdaniu to:
Pierwsze
trzy litery interpretujemy tak jak w alfabecie łacińskim a dwie
następne jak w greckim. Kropką na końcu zajmiemy się w dalszej
części rozwiązywania tej zagadki.
Dla
pierwszego zdania oznacza ona w tym przypadku jego koniec.
Odczytane
słowo to „TOIGI”.
Jeśli
uwzględnimy to, że identyczne słowo
poznaliśmy już w etruskich tekstach, to nie mamy problemów z
identyfikacja tego wyrazu jako „Togi” znane nam jako
odzienie obywateli rzymskich.
Słowianie
używali je jednak w znaczeniu „Suknie”,
bo toga jako odzienie męskie u Słowian Europy Środkowej się nie
przyjęła.
Tym samym
odczytaliśmy pierwsze zdanie tekstu.
Drugie
zdanie zaczyna się tym samym wyrazem co pierwsze - „WOJ”.
Dalej mamy
wyraz:
Czytamy go
jak po polsku i ma on też takie samo
znaczenie.
Kolejny
wyraz to
Pierwsza
litera to „O”, dalej „W” zapisane jak po łacinie lub
etrusku, dalej „L” zapisane jak w grece.
Kolejnym
znakiem jest kropka, pod którą ukrywa się litera „I”, dalej
znane nam już „Ż”.
W przypadku
znaku kotwicy to i tu ukrywa się znak literowy. Widzimy to od razu,
jeśli zauważymy, że
jej prawa część jest wyraźnie słabiej zaznaczona niż lewa, co
sugeruje że właśnie w niej ukrywa się
jakaś litera i tę rozpoznajemy natychmiast jako nasze „U”.
Wyraz
czytamy jako „OWLIŻU” i znajdujemy
natychmiast podobieństwo do naszego „Oblizał”.
Dalej mamy
spójnik „A”
Po którym
przychodzi znowu słowo „PANI”
Kolejne
słowo jest niezwykle ciekawe i wymaga dłuższego omówienia.
Czytamy je
jako „TAG” i jego identyczność z niemieckim określeniem na
„Dzień” jest nie do przeoczenia.
Oczywiście
ciśnie się natychmiast an usta pytanie, dlaczego Słowianie użyli
w tym przypadku niemieckie słowo.
To pytanie
jest jednak fałszywie postawione, bo w omawianym czasie historycznym
język niemiecki jeszcze nie istniał.
Co istniało,
to cała mnogość dialektów słowiańskich z ich nieprzebranym
bogactwem słownictwa. Również słowo „Tag” było w tym czasie
słowem słowiańskim, najprawdopodobniej używanym w którymś z
dialektów panońskich.
Z czasem
Niemcy zagarnęli to słowo tylko dla siebie, a zdecydowana niechęć
Słowian do Niemców, spowodowana ich ekspansjonistyczną
polityką, spowodowała to, że Słowianie
dobrowolnie zrezygnowali z części swojego pradawnego słownictwa,
aby tylko odróżnić się od Niemców.
Tak więc
twierdzenia „językoznawców”, że w naszym języku istnieje
olbrzymia ilość zapożyczeń z języka niemieckiego, to nic innego
jak chamska propaganda.
Jest
dokładnie odwrotnie i to język niemiecki jest jednym wielkim
zapożyczeniem z języka słowiańskiego.
W czasach
powstania tego tekstu tendencji do separowania się od Niemców
jeszcze nie było i ludność obecnych niemieckich terenów mówiła
jeszcze czystym językiem słowiańskim.
Autor tego
tekstu nie miał więc żadnych oporów w tym, aby użyć to gwarowe
określenie na dzień, dla zaszyfrowania tekstu.
Dalej
mamy wyraz
składający
się z liter „P”, „O”, „G” „N” jak w cyrylicy, kropki
i jeszcze raz „N”.
Litery „T”
i „Z” czytamy razem i są one sposobem na zapisanie słowiańskiej
spółgłoski „Ć”.
Odczytanym
wyrazem jest słowo „POGNINĆ”, które identyfikujemy z polskim
„pognić”
Kolejny
wyraz to sprytnie zapisana ligatura.
Od razu
zauważamy, że poszczególne litery są tu ze sobą ściśle
połączone i że nie koniecznie te litery, które wydają się jej
częściami składowymi, rzeczywiście w tej ligaturze występują.
Tak na
pierwszy rzut oka widzimy w tej ligaturze litery „I” „G” i
„N” lub „I”, w zależności od tego jaki alfabet uwzględnimy.
Zastanawiające
jednak jest to, dlaczego nie występuje między nimi żadna przerwa.
Wprost przeciwnie, wszystkie łączą się ze sobą, i to połączenie
nie wydaje się być przypadkowe.
Już przy
pierwszych dwóch literach widoczne jest to jednoznacznie i litera
„I” z literą „G” zostały tu
połączone u podstawy.
Tak samo
litera „G” i „N” zostały ze sobą połączone, tym razem u
szczytu.
Możemy
wykluczyć tu błąd, bo pozostałe litery są wycyzelowane na dnie
naczynia w sposób wysoce precyzyjny i ten genialny rzemieślnik z
całą pewnością nie pozwoliłby sobie na tego typu niedoróbkę
tym bardziej, że jakość wykonania tego naczynia jest perfekcyjna.
Wszystko
wskazuje więc na to, że ta ligatura składa się z całkiem innych
liter, niż to się na pierwszy rzut oka wydaje.
Jeśli
jednak przyjrzymy się jej jeszcze raz dokładniej, to zauważymy tam
całkiem inne litery
Musimy je
tylko uzupełnić (zamiast kropki) litera „E” i otrzymujemy słowo
„UMIE” o takim samym znaczeniu jak w języku polskim.
Dalej mamy
słowo składające się z liter „T” i „A”,
czytanych
jak „Ta” i których znaczenie odpowiada naszemu „ONA”.
Dalej
spójnik „I”
I jako
ostatnie słowo:
Jest ono o
tyle ciekawe, że i tu trzeba znak graficzny krzyża zinterpretować
jako ukrytą literę. Oczywiście nie
trudno w nim rozpoznać nasze „T”
Pierwsza
litera to etruskie „S” które w takiej samej formie występuje
też w cyrylicy.
Kolejna to
„I” interpretowane jak w alfabecie greckim.
Razem daje
to nam słowo „SIT” i jak nietrudno się domyśleć oznaczające
nasze słowo „syty, syta” czyli najedzona.
Teraz możemy
już przedstawić ostateczne rozwiązanie.
Omawianą
inskrypcję czytamy jako:
WOJ
HLAD ŻO, A PANI TESNE DUGIE TOIGI
WOJ
TA OWLIŻU, A PANI TAG POGNINĆ
UMIE TA I SIT
I już bez
problemu możemy przetłumaczyć jako:
WOJ
ŁAKNIE TŁUSTE ŻARCIE, A PANI CIASNE DŁUGIE SUKNIE
WOJ
TĘ (MISKĘ) OBLIZAŁ, A PANI (CAŁY) DZIEŃ PRZEGNIĆ UMIE TO (ONA
I) SYTA.
Nad innymi
możliwościami interpretacyjnymi jak i nad sensem wykonania tego
napisu, na dnie patery z zestawu biesiadnego, zastanowimy się w
kolejnym odcinku.
CDN
"W języku polskim nie znajdziemy rozwiązania tej zagadki. Co innego, jeśli sięgniemy do języka czeskiego. Tam słowo „HLAD” oznacza „łaknąć” w znaczeniu mieć apetyt na coś, mieć na coś chęć." Po Polsku blisko fonetycznie jest "chlać". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHLAD to GLAD, glod, głod, głód.
OdpowiedzUsuńhttps://bigenc.ru/linguistics/text/1887942
OdpowiedzUsuńTutaj bardzo dobre zdjęcie
Myśle ze Pana prace wymagają szerszej popularyzacji , pozdrawiem
Dzięki za link. Zdjęcie pokazuje kilka szczegółów, które na rysunku wykładają trochę inaczej. Ciekawe dlaczego. Muszę to jeszcze przemyśleć.
UsuńCzy nie uważa Pan że trzecie słowo drugiego zdania nie będzie miało brzmienia podobnego do „oblige” co miało by sens obowiązku i nadało by to trochę innego znaczenie całemu zdaniu?
OdpowiedzUsuńJest to raczej wykluczone, bo niezgodne z napisem. Wprawdzie mamy tu swobodę interpretacji, ale jest ona ograniczona wyglądem i znaczeniem poszczególnych znaków graficznych.
UsuńPrzemyślałem to jeszcze raz. Moja odpowiedź była zbyt pochopna.
UsuńPańska interpretacja tego słowa jest oczywiście dopuszczalna. Pytanie tylko co z sensem zdania?
Woj pragnie żąć, a pani ciasne długie suknie. Woj tę obliże, a pani suknie pogiąć umie i siąść.
OdpowiedzUsuńDość frywolny tekst, to i kropkami maskowany.
Rżnąć w sensie jebati. Micha weselna podarek od przyjaciół parze młodej.
UsuńCiepło
Usuń...pogiąć tę (czyli długą I ciasną) umie ...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się do czego mogła służyć taka kosztowna rzecz Widać wyraźnie ze dno jest pokryte kompozycja która raczej wyklucza użycie go jako talerza Mogła być to patera na owoce lub w co jest mi najłatwiej uwierzyć miseczka do mycia rak po posiłku podawana przez służącego Znak V w drugim zdaniu jest inny niż pierwszym i jego interpretacja fonetyczna jako W lub F wydaje się sensowna Mam przeczucie ze napis jest najbliższy językowi Serbów Jak dotąd wykonał Pan potężna prace nadając właściwy kierunek w interpretacji wielu napisów Widziałem ten hełm na żywo w British M jest tam fotografia innego hełmu znajdującego się w innym muzeum z niemal identycznym napisem Bzdury które są pod tym zdjęciem jako komentarz wołają o pomstę do nieba
OdpowiedzUsuńCzy czytał to Pan juz? https://bialczynski.pl/wp-content/uploads/2020/10/rosetta.pdf
OdpowiedzUsuńCzytałem. Interesujące.
Usuń