Na
dniach, aktualnie najambitniejszy europejski projekt satelitarny, zbliży się do
punktu kulminacyjnego. Po starcie w dniu 02.03.2004 i pokonaniu 6 miliardów
kilometrów sonda „Rosetta“, z lądownikiem „Philae“ na pokładzie, osiągnęła swój
cel, kometę o nazwie Czuriumow-Gierasimienko. Najważniejsze jednak dopiero
przed nami.
11.11.2014
planowane jest lądowanie aparatu „Philae” na powierzchni komety. Lądownik ma za
zadanie pobrać próbki gruntu w celu ich przeanalizowania.
O sukcesie albo
porażce programu może zadecydować już wybór miejsca lądowania sondy. Miejsce to
musi spełniać szereg podstawowych kryteriów do których należą przede wszystkim
nasłonecznienie, własności gruntu, obecność szczelin lub stromych uskoków w
podłożu oraz wielkość i ilość leżących na powierzchni okruchów skalnych. Ważną
rolę odgrywa też utrzymanie w miarę ciągłej komunikacji z sondą macierzystą.
Odpowiednie miejsca
lądowania zostały wybrane (patrz zdjęcie) i ostatecznie wybór padł na wariant
„J”.
Miejsce to jest
stosunkowo płaskie i pozbawione na powierzchni większych głazów. Zapewnia
również dostateczne naświetlenie Słońcem, tak więc pozostaje nam tylko czekać
na pomyślne lądowanie.
Najważniejsze
odkrycie jednak zostało przez tę misję kosmiczną już dokonane i to mimo tego że
o tym odkryciu tak naprawdę niewiele się mówi. Kometa Czuriumow-Gierasimienko
okazała się być jednym z najczarniejszych obiektów kosmicznych znanych nam w
układzie słonecznym. Kometa ta jest ciemniejsza niż najciemniejszy odcień
czerni. Tylko dzięki minimalnemu odbiciu promieni słonecznych od jej
powierzchni w ogóle możliwe są jej zdjęcia. Zdjęcia te jednak pokazują kometę
tylko i wyłącznie w zakresie odcieni czerni i szarości. Te zadziwiające
własności tego ciała niebieskiego zdają się nie robić na fizykach żadnego
wrażenia. Przynajmniej oficjalnie każdy trzyma mordę w kubeł.
Jest to piękny
przykład tego jakie zasady moralne panują w tym środowisku. Zakłamanie i
bezgraniczna arogancja w propagowaniu kłamstw jest tam przyjmowana jako
największa zaleta charakteru „prawdziwego naukowca”.
Tymczasem ta
obserwacja jest sprzeczna ze wszystkim co znane jest we współczesnej nauce.
Zgodnie z panującą doktryną takie właściwości powierzchni tej komety nie da się
wytłumaczyć przy pomocy żadnych obowiązujących w tej „nauce” praw.
Cóż więc powoduje
to zjawisko? Dlaczego jej powierzchnia wydaje się być geologicznie tak młoda i
dlaczego mimo widocznego gołym okiem jej zróżnicowania instrumenty tej
ziemskiej sondy rejestrują jej powierzchnię jako jednolitą mozaikę rożnych
odcieni czerni.?
Ażeby na to pytanie
odpowiedzieć proponuję zapoznanie się z moimi notkami o podobnych zjawiskach
obserwowanych na Marsie ale też i na Ziemi.
Rożnica polega
tylko na tym, że opisane w notkach zjawisko przybiera na tej komecie
ekstremalną formę. Ostatnie przejścia fazowe materii tej komety odbywały się w
tak odmiennych od ziemskich warunkach fizycznych, że atomy jej materii
reemitują światło w zakresie podczerwieni. Na jej powierzchni ziemskie
instrumenty pomiarowe nastawione na obserwacje w zakresie światła widzialnego
nie zaobserwują nic, bo materia ta nie emituje go w zakresie tych
częstotliwości. Oczywiście nie znaczy to, że kometa ta nie posiada różnorodnych
barw. Wprost przeciwnie, powierzchnia tej komety jest najprawdopodobniej
pstrokato-kolorowa. Jednak żeby to zaobserwować trzeba by czułość kamery sondy
Rosetta ustawić na całkiem inne zakresy częstotliwości.
Na zakończenie
chciałbym jednak jeszcze zwrócić uwagę na sprawę która może się okazać
śmiertelnym zagrożeniem dla tej misji.
Materia osadzona na
powierzchni komety powstała z dala od Słońca w warunkach bardzo niskich
wartości Tła Grawitacyjnego. Jej własności fizyczne są nieporównywalne do
ziemskich, w tym oczywiście również temperatura przejść fazowych poszczególnych
budujących ją substancji. Przejścia te odbywają się w całkiem innym zakresie
temperatur i zapewne np. woda na tej komecie przechodzi w stan gazowy przy
temperaturach w których na Ziemi azot występuje w fazie ciekłej a więc grubo
poniżej zera. W zakresie temperatur panujących na Ziemi materia tej komety
uległaby zapewne całkowitemu eksplozywnemu stopieniu. Oznacza to jednak że
kiedy dochodzi do zbliżenia się do siebie materii o rożnych warunkach jej
powstania, musi dochodzić też do zmian lokalnego TG.
Konkretnie oznacza
to że materia komety w rejonie lądowania próbnika „Philae” będzie konfrontowana
z materią o znacznie podwyższonej częstotliwości oscylacji własnych. Oznacza to
dramatyczne zmiany własności materii komety ale i również próbnika. W skrajnym
przypadku może to doprowadzić do błyskawicznych przejść fazowych i eksplozywnej
emisji materii komety a tym samym do destrukcji próbnika. Nawet jeśli tego się
uniknie to już po krótkim czasie również materia próbnika ulegnie przemianom i
częstotliwość jej oscylacji spadnie dramatycznie. W efekcie zmieni się też
emisja nadajnika sondy i zakres jego emisji przesunie się poza zakres odbioru
odbiornika stacji bazowej.
Tak więc życząc
sukcesu tej misji kosmicznej widzę jej powodzenie w czarnych barwach. No może
nie całkiem. Kamery sondy „Rosetta” zarejestrują ku zdumieniu zbaraniałych
fizyków, że okolice lądowania próbnika rozbłysną nagle wszystkimi kolorami
tęczy i na całkowicie czarnej powierzchni komety powstanie błyszczący klejnot
odsłaniając przed naszymi oczyma drugą, ukrytą barwę czerni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz