Już przed laty zwróciłem na to uwagę, że fizycy nie są w
stanie pomierzyć obiektywnie temperatury. Również taki obiektywny pomiar
temperatury atmosfery nie jest możliwy i to z fundamentalnych powodów. Co
gorsza do tych problemów natury systemowej dochodzą również problemy wynikające
z degeneracyjnych tendencji w środowisku naukowym infiltrowanym coraz bardziej
przez służby specjalne, szczególnie amerykańskie oraz korupcji przez mafie
finansowe z Waalstreet.
W przypadku opisanym w mojej notce z przed lat można
jeszcze przyjąć, że błędy urzędu meteorologicznego Szwajcarii miały swoje
podstawy w niezrozumieniu realiów fizycznych.
Inaczej ma się sprawa w przypadku afery którą udało się
właśnie zdemaskować.
Tym razem sprawa ma jednoznacznie kryminalną wymowę i
świadczy o tym, że środowisko klimatologów to zbiorowisko skorumpowanych przez
koncerny naftowe sqr...now.
Autorzy artykułu podanego poniżej
zajęli się analiza danych dotyczących wahań zasięgi lodu
oceanicznego w rejonie Antarktydy. Już od dawna dane te wzbudzały niepokój tej
bandy oszustów, ponieważ nie pasowały w żaden sposób do propagowanego wzrostu
temperatury na świecie. Zamiast się kurczyć, zasięg lodu na Antarktydzie rósł z
roku na rok osiągając ostatnio rekordowe wielkości. Nikt nie miał podejrzeń w
tej sprawie ponieważ każdy zainteresowany widział na własne oczy że lodu
przybywa. Jednak ten dynamiczny wzrost psuł cała legendę o klimatycznym
ociepleniu a więc nie dziwota, że znaleźli się tacy którzy postanowili szukać
błędów systemowych aby ratować tę legendę.
Autorom tej pracy udało się to bez specjalnych problemów,
wystarczyło tylko spojrzeć na wykres różnicy zasięgu lodu na Antarktydzie
liczoną za pomocą starego i nowego algorytmu przeliczającego dane uzyskane
przez rożnego typu instrumenty pomiarowe z satelitów okołoziemskich.
Tak jak w przypadku wymiany termometrów w Szwajcarii,
każda wymiana instrumentów pomiarowych prowadzi do odstępstw w wynikach
pomiarów. Odstępstwa te są wynikiem zmieniających się warunków fizycznych w
Układzie Słonecznym, czego naukowcy nie chcą zaakceptować, wierząc w durny
sposób, że wszystko co sobie wymyślą jest stałe i niezmienne.
Aby te wyniku porównać ze sobą stosuje się specjalny
algorytm w celu ich przeliczenia. Agentom CIA pracującym dla NASA udało się
wmówić tym gamoniom klimatologom, że te algorytmy są absolutnie pewne. I
znalazły one powszechne użycie w tego typu przeliczaniach danych a następnie wyniki
trafiły oczywiście do innych organizacji jak np. IPCC aby zostać wykorzystane
do szerzenia paniki w kolejnych sprawozdaniach dotyczących zmian klimatycznych.
Zasięg lodu morskiego na biegunach mierzony jest przy
pomocy satelitów już od końca lat 70-tych. Od tego czasu dochodziło do
wielokrotnej wymiany satelitów i każdy nowy satelita wyposażany był w coraz to
„doskonalsze“ instrumenty pokładowe. Pech tylko że każdy z nich pokazywał co
innego. Aby je jednak zaktualizować postanowiono przeliczać starsze dane według
specjalnego algorytmu zwanego Bootstrap.
Od roku 2007 zdecydowano się na aktualizacje tego
algorytmu w wyniku czego otrzymano nowe wyniki pomiarów przyrostu lodu. Tak
zwani „naukowcy“ przyjęli za CIA że tak przeliczone dane są prawidłowe. Tymczasem
Eisenmanowi i jego kolegom udało się wykazać (dziwne że jeszcze żyje ale pewnie
niedługo straci prace), że jeśli przeliczyć wszystkie dane według starego i
nowego algorytmu i następnie porównać je ze sobą to zauważymy, że zasięg lodu
morskiego do roku 1991 jest zaniżany, natomiast młodsze dane są zawyżone. Rok
1991 nie jest przypadkowy, ponieważ w tym roku właśnie wprowadzono nową
generację instrumentów pomiarowych, które dają kompletnie fałszywe pomiary.
Tym którzy wyskoczą zaraz z tym gównem jaka to nauka cacy
i jak się sama koryguje chciałbym powiedzieć że autor tego artykułu to
skończony gnojek. Oczywiscie sprawdził on ten algorytm również dla obszaru
Arktyki i otrzymał wyniki odwrotne od tych dla Antarktydy a więc algorytm ten
zaniża powierzchnie lodu morskiego na półkoli północnej. Ponieważ jest to
sprzeczne z poleceniami CIA i gangsterów z Waalstreet to ta cześć wyników
została utajniona co sugeruje czytelnikom że sytuacja w Arktyce jest gorsza niż
najbardziej pesymistyczne prognozy. A więc zwykle propagandowe świństwo.
Tymczasem w rzeczywistości algorytm ten zaniża powierzchnie lodu dramatycznie i
dlatego w ciągu ostatnich 10 lat występują rekordowo niskie zalodzenia.
Dlaczego jednak się tak dzieje?
Odpowiedz jest w gruncie rzeczy banalna. Wyniki uzyskiwane
z instrumentów pomiarowych są ze sobą nieporównywalne. One zmieniają się w
ciągu roku tak jak zmienia się wartość Tła Grawitacyjnego, w miarę zmian
pozycji Ziemi na jej orbicie. Ziemia znajduje się w peryhelium kiedy na półkoli
północnej jest zima a więc wtedy kiedy wartość TG jest największa. Odpowiednio
w aphelium to na półkoli południowej trwa zima czyli wtedy kiedy wartości TG są
najniższe. Powoduje to różnice w odczytach instrumentów pomiarowych i to
wszystkich ich typów. To jest właśnie przyczyna tego, że pomiary temperatury
wykazują olbrzymie różnice pomiędzy obiema półkulami. Średnia temperatura na
obu półkolach różni się o gigantyczne 2°C. Tylko z tego względu bo instrumenty
mają inną skalę temperatur w zimie niż ma to miejsce w lecie. Innymi słowy całe
te pomiary tych sqr....now klimatologów to jedno gigantyczne gówno.
Jakie wnioski musimy wyciągnąć z tej afery?
Oczywiście takie, że wszystkimi tymi danymi pomiarowymi
klimaterroryści mogą sobie podetrzeć dupę. Ani zasięg lodu na Antarktydzie ani
w Arktyce ani tym bardziej żadne pomiary średniej temperatury na Ziemi nie są
warte funta kłaków. To tylko jeden wielki fake przy pomocy którego Amerykanie
chcą wyciągnąć pieniądze z kieszeni ocipiałej przez te agenturę opinii
światowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz