Przez ostatnie tygodnie i miesiące na Słońcu nie działo się nic szczególnego. Chociaż
może trochę przesadzam. Właśnie to że aktywność była tak niska jest
właśnie tym co czyni tę sytuację szczególną. Słońce osiągnęło, albo
lepiej powiedziawszy, powinno osiągnąć szczyt swojej aktywności w
obecnym cyklu. Tymczasem w ciągu ostatnich miesięcy nic się nie działo.
Wprawdzie liczba plam słonecznych lekko wzrosła ale za to częstotliwość
silnych wybuchów na słońcu była minimalna.
Spójrzmy jak to wyglądało w połowie grudnia.
Oraz porównajmy to z położeniem planet w Układzie Słonecznym.
Na
pierwszy rzut oka widać że układ ten nie sprzyjał powstaniu silnych
wybuchów na Słońcu. Nie mieliśmy bowiem do czynienia z żadnymi
koniunkcjami planet.
Sytuacja zaczęła się powoli zmieniać od 20.12.2013. Po jednej stronie Słońca mamy do czynienia ze zgrupowaniem Jowisza Wenus i Ziemi a po drugiej z Merkurym który po kolei wchodzi w koniunkcje z tymi trzema planetami.
Odpowiednio aktywność słoneczna wzrosła i doszło do szeregu dużych wybuchów na Słońcu.
Od
Nowego Roku sytuacja uległa dalszemu zaostrzeni w związku z koniunkcjami
pomiędzy Jowiszem i Ziemia, Jowiszem i Wenus oraz pomiędzy Ziemia i
Wenus.
W odpowiedzi siła wybuchów na Słońcu rośnie
I
osiągnie swoje maksimum w momencie dwóch ostatnich koniunkcji a to
znaczy że już najpóźniej za dwa dni oczekuje nas ciężka erupcja na
Słońcu, z tymi konsekwencjami dla Ziemi o ktorych już wielokrotnie
pisałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz