Miecz Czcibora i cesarskie klejnoty koronacyjne Bolesława Chrobrego

Miecz Czcibora i cesarskie klejnoty koronacyjne Bolesława Chrobrego

Odczytanie inskrypcji na mieczu „Ulfberht” jest kolejnym potwierdzeniem mojej tezy, że chrześcijaństwo stało się religią Słowian znacznie wcześniej niż wmawiają nam to historycy bo było, a trzeba to konsekwentnie stwierdzić, jedynie niewielką modyfikacją kultu herosów Lele i Polele. Inaczej nie można wytłumaczyć tego, dlaczego ten nawiązujący do Chrystusa napis stosowano na mieczach i to już od VIII wieku.


Te tezy uzyskują dodatkowo potwierdzenie dzięki analizie kolejnego napisu na mieczu znalezionym w miejscowości Schwedt nad Odrą.

Miejsce jest o tyle ciekawe, bo znajduje się jak kamieniem rzucił od miejscowości Cedynia, pod którą to doszło do bitwy Mieszka I z nacierającymi z zachodu Sasami. Bitwa ta była symbolicznym momentem w historii Polski, bo wykazała wyższość oręża polskiego nad Sasami i zapoczątkowała okres budowy Imperium Piastów.

Można być prawie pewnym tego, że miecz ten był świadkiem tych wydążeń, a analiza napisu wskazuje, że należał on do jednego z wojów Mieszka. Z racji wartości takiego miecza mógł go posiadać ktoś naprawdę znaczący, dlatego jestem prawie pewien tego, że mamy tu do czynienia z mieczem brata Mieszka I, Czcibora który zginał w tej bitwie.


Nie można nie zauważyć, a co skrzętnie pomijane jest przez historyków, że napis na tym mieczu wykazuje jednoznaczne powiązania z cyrylicą i to zdecydowanie większe niż w poprzednim przykładzie. Trzeba więc przyjąć, że powstał on przed czasem w którym zaznaczyły się wpływy Kościoła Katolickiego na obszarze jego produkcji.

O tym, że w Polsce Piastowskiej cyrylica i głagolica były bardzo rozpowszechnione i używane powszechnie przez ludzi wykształconych pisałem np. tu:


Wykorzystanie w tym napisie znaków cyrylicy oraz alfabetu starosłowiańskiego świadczy jednoznacznie o tym, że był to miecz słowiański i że musieli wyprodukować go nasi przodkowie.

Zacznijmy jednak od analizy napisu. 



Pierwsza litera to typowe „N” z cyrylicy. Następna to równie typowe „A” w formie identycznej zarówno z alfabetem łacińskim jak i cyrylicą czy też alfabetem starosłowiańskim.

Kolejna litera to „SZ” pisane tak jak w starosłowiańskim.

Wyraz czytamy tak jak poprzednio „NASZ

Następna litera jest bardzo ciekawa.



jest to oczywiście typowa litera „B” z cyrylicy ale jednocześnie jej górna cześć przekształca się w łacińskie „V” czytane jak nasze „W”. Jest to przykład litery tak jakby dwujęzycznej.

Zarówno w rosyjskim jak i w polskim występuje kompletne pomieszanie z poplątaniem przy wyrazach posiadających litery „W” lub „B”, również w tych dotyczących obrony lub walki.

Dla przykładu mówimy „bronić” z literą „B” na początku, ale określamy budowle obronne słowami „Warownia” lub „Obwar”.

Po polsku nazywany rycerzy „wojami” ale po rosyjsku to już „bojary”.

Najprawdopodobniej już w czasach Mieszka występował podobny problem i w tym przypadku literę „B” zapisano również tak by można ja było czytać równolegle jako „W”
Dalsze litery wyrazu są identyczne, poza ostatnią literą „Y” która odpowiada naszej „J” ale zapisana została w cyrylicy.

Cały wyraz czytamy więc jako „BERJ” lub „WERJ”

ostatni wyraz to już wyżej omówiony symbol Jezusa „Hrast”.

Tak więc napis czytamy jako:

NASZ WERJ HRAST

i tłumaczymy na współczesny polski jako:

NASZ OBROŃCA HRAST (CHRYSTUS, WYRWIDĄB)


Czyli mamy tu do czynienia z identycznym napisem jak na poprzednim przykładzie, mimo pewnych różnic stylistycznych i językowych.

Odczytanie tych dwóch inskrypcji pozwala nam na wyciągniecie daleko idących wniosków.

Po pierwsze napisy te są w języku słowiańskim, na pograniczu polskiego i rosyjskiego. Nie jest to nawet zaskakujące, ponieważ w tym czasie nie było żadnych istotnych różnic językowych pomiędzy Rosjanami i Polakami i dopiero późniejsze stosowanie odrębnych alfabetów oraz przynależność do rożnych sekt chrześcijańskich podzieliło nasz naród tak znacznie, że ukształtowały się odrębne języki i oddzielne narody.

Po drugie musimy stwierdzić, że miecze te musiały powstać na terenach słowiańskich.

Po trzecie miecze te wywodzą się z kultury związanej ściśle z chrześcijaństwem i były świadkiem przemian religijnych w Europie Środkowej.
W początkowym okresie dominował obrządek ariański, potwierdzony obecnością znaków literowych alfabetu starosłowiańskiego,


następnie zaznaczył się wpływ obrządku słowiańskiego, co spowodowało użycie również znaków znanych nam z cyrylicy,


by na koniec przejść do liter łacińskich związanych z przejęciem przez mieszkańców Polski obrządku łacińskiego.

Ponieważ udało się nam zawęzić obszar powstania tych mieczy do terenów słowiańskich, czas teraz na uściślenie miejsca ich produkcji.

W tym celu zajmijmy się dowodami uzyskanymi w wyniku badań metalurgicznych jak i związanych z tym analiz chemicznych.

W trakcie tych analiz stwierdzono między innymi, że stal tych najlepszych mieczy, pomimo że bardzo czysta, zawiera jednak domieszki takich metali jak mangan i chrom. Metale te polepszają dodatkowo własności takiej stali.

Jednak nie we wszystkich rudach żelaza występują takie domieszki manganu i chromu.
Wyjątek stanowią rudy darniowe które z racji swoich filtrujących własności są w stanie pochłaniać znaczne ilości rozpuszczonych w wodzie metali rzadkich.

Potwierdzeniem tego jest użycie drutu stalowego o wysokiej zawartości niklu z którego wykonane zostały napisy na mieczach. Taki stop stali nie jest łatwy do uzyskania, bo domieszki niklu w rudzie żelaza nie są powszechne.

Dlatego więc aby ograniczyć teren produkcji takiej stali musimy poszukać miejsca w Europie, która spełnia warunki występowania tych wszystkich metali na relatywnie niewielkim obszarze, tak aby istniało tam prawdopodobieństwo wytworzenia tak wysokiej jakości stali.

Wskazówkę co do tego dają nam sami Niemcy, a konkretnie wyprawa uzurpatora Henryka II na Polskę w roku 1017.

W trakcie tej wyprawy Henryk II nie zaatakował ani Poznania, oni Wrocławia, a więc te miasta w których znajdowały się struktury rządzenia państwem i których przejęcie zapewniłoby mu kontrolę nad całym krajem, ale znacznie mniejszą miejscowość Niemcza.

Co skłoniło jednak uzurpatora Henryka II, władcę Niemców, do zaatakowania z olbrzymią jak na tamte czasy, bo 12000 tys. armią, tego leżącego na uboczu niewielkiego grodu.

Jego armia szła z zachodu od Magdeburga. Zarówno do Poznania jak i do Wrocławia było znacznie bliżej i Niemcza nie znajdowała się wcale na trasie takiego przemarszu. „Polska Wikipedia” kłamie kiedy sugeruje czytelnikom, że zdobycie tego miasteczka było koniecznością aby zaatakować Wrocław.


Dlaczego więc Heinrich II decyduje się na zaatakowanie tego strategicznie, zdawałoby się, nieznaczącego gródka.

Oczywiście nie było to przypadkiem. Można się łatwo domyśleć, że celem Heinricha II było gospodarcze wyniszczenie imperium Piastów.

Na tym obszarze górnictwo i hutnictwo metali miało już w czasach Piastów tysiącletnią tradycję.

Rejon ten należy do nielicznych w Europie, gdzie na niewielkim obszarze występuje olbrzymia różnorodność rud metali, prawie że z całej tablicy Mendelejewa.

Już od czasów neolitu wydobywano tam najpierw nefryt, potem złoto, miedź, cynę, cynk itd. aby z nastaniem epoki żelaza podjąć produkcję i tego metalu. Na skutek wielowiekowych doświadczeń tutejszych hutników i wyjątkowego składu mineralnego użytych w produkcji rud żelaza,
udało się tutejszym hutnikom i kowalom wyprodukować stal o znakomitych własnościach.

Ten rewolucyjny wynalazek dokonał się gdzieś w początkach VIII wieku. W tym też czasie wzrosła konieczność obrony własnych terytoriów przez Słowian.

Nad Europą zawisło niebezpieczeństwo najazdów plemion węgierskich. Sprowadzeni przez cesarzy Bizantyjskich do Europy Węgrzy bardzo szybko wyzwolili się spod ich kurateli i swoimi najazdami szerzyli panikę w całej ówczesnej Europie.

Bardzo ciekawie wygląda mapka tych napadów.



Jak widzimy tereny obecnej Polski tylko w początkowym okresie bytności Węgrów w Europie stały się celem ich napaści.

Najprawdopodobniej lanie jakie sprawili im nasi przodkowie było dla nich nauczką na zawsze i po roku 901 na tereny Polskie nie zapuściły się już nigdy zagony Węgrów
.
Przyczyniła się do tego zapewne również przewaga technologiczna broni używanej przez Polaków.

Te napady wymusiły jednak konieczność obrony ludności przez niespodziewanymi rajdami Węgrów. Stało się to zaczynem budowy umocnionych grodów i te nagle zaczęły powstawać w Polsce od polowy VIII wieku jak grzyby po deszczu.

Jednocześnie zewnętrzne zagrożenie uświadomiło wszystkim plemionom konieczność stworzenia silnej władzy centralnej zdolnej do koordynacji obrony słowiańskiego terytorium i otworzyło drogę do władzy potomkom Merowingów.


Był to początek wzrostu znaczenia dynastii Piastowskiej.

Datowanie mieczy „ULFBERHT” zgadza się też z obserwacjami zmian społecznych w rejonie Niemczy. Produkcja tych mieczy zaczyna się w tym samym czasie co powstanie grodu.

Jednocześnie zaznaczają się zmiany w pochowku mieszkańców tego grodu i pochowki ciałopalne zostają wyparte przez pochowki szkieletowe. Świadczy to również o zmianach religijnych w tym czasie i rozprzestrzenieniu się na terenie Polski południowej Obrządku Słowiańskiego który wyparł wiarę ariańską.

Wraz ze zmianami religijnymi pojawia się charakterystyczne budownictwo sakralne w formie rotund wykonanych z nieregularnych i nieobrobionych skał miejscowego pochodzenia. Te rotundy należą do najstarszych budowli chrześcijańskich na naszych terenach, ale ponieważ przeczą dacie „Chrztu Polski”, to z premedytacją fałszowana jest data powstania tych budowli.

Wszystkie te fakty wskazują na to, że Mieszko I nie mógł ochrzcić Polski, bo ta już od wieków była ariańska. Jedyne co zrobił to wprowadził Polskę w obręb kultury bizantyjskiej, by następnie dokonać zwrotu w kierunku kultury łacińskiej, licząc na przejęcie schedy po Ottonach.

Wykonana z wyjątkowej stali broń pozwoliła Piastom na rozszerzenie ich władzy i zbudowanie imperium z którym Cesarstwo Niemieckie o mało nie poniosło klęski.

Potwierdzenie takiego właśnie przebiegu historii znajdziemy również w nazewnictwie topograficznym tego rejonu.

W bezpośredniej bliskości Niemczy występują aż dwie miejscowości w których nazwie występuje słowo Tyniec - Tyniec Śląski i Tyniec Mały.

Słowo Tyn lub TYNA jest zniekształconym odpowiednikiem naszego określenia „CYNA”.

Powstało ono na skutek tego, że w pierwszym okresie Epoki Brązu znane złoża cyny w Europie ograniczone były tylko i wyłącznie do obszaru Sudetów. Do tego rejonu przybywali więc handlarze z całego ówczesnego antycznego świata aby zaopatrzyć się w ten bezcenny metal.

Oczywiście jak wiele ludów nie potrafili oni wymówić typowych słowiańskich zgłosek i zniekształcili nazwę cyny do określenia TYN lub „TIN”

Z takim określeniem spotkaliśmy się już u Etrusków.


i od niego pochodzą też nazwy miejscowości w których prowadzono handel tym surowcem.

Oprócz tych wymienionych, występują jeszcze dziesiątki miejscowość ze składnikiem Tyn(iec) na obszarze Polski i Czech.

Jaki jest jednak źródłosłów tego określenia?

Słowianie jako pierwsi rozpoczęli produkcję brązu, bo jako jedyni mieli dostęp do cyny jako niezbędnego składnika tego stopu.

W swoim nazewnictwie, nieznanych wcześniej materiałów, musieli się oczywiście posłużyć już istniejącym w ich języku wzorcem.
Taki wzorzec znaleźli w procesie, który przebiega bardzo podobnie do produkcji metalu, ale był im już znany od tysiącleci i tym procesem było pieczenie chleba.

Aby uzyskać chleb konieczne jest użycie drożdży do wytworzenia ciasta. Już od najdawniejszych czasów przygotowywano te drożdże na drodze sporządzania specjalnej mikstury którą nazywano „ZACZYN”, a więc środek który czynił z mąki chleb.

Ten sam wyraz zastosowano więc na określenia cyny bo „czyniła” ona z małowartościowej miedzi najlepszy stop do produkcji uzbrojenia.

Wśród starożytnych Górali, którzy w tamtych czasach zajeli się gwarectwem i hutnictwem metali jako pierwsi, bo to na ich terenach można było je pozyskiwać, mamy tendencję do zastępowania zgłoski „CZ” przez „C” i ta tendencja ostała się do dziś. Tak więc tubylczy Górale nazywali ten cudowny metal cyna, i to określenie upowszechniło się następnie zastępując pierwotne „czyna” lub „czyn”.


Umiejętności metalurgiczne w rejonie Ślęży istniały więc już od tysiącleci i tutejsi hutnicy mieli najlepsze predyspozycje do tego, aby doprowadzić proces wytopu żelaza w dymarkach do perfekcji.

Z czasem wykształciły się na Dolnym Śląsku całe rejony, gdzie na skalę przemysłową prowadzono produkcję metali i wytwarzano z nich różnorakie wyroby, po które przybywali handlarze z całego świata. Tym można również wytłumaczyć tak liczne znaleziska obcych monet od Afganistanu do Hiszpanii.

Heinrichowi II chodziło więc nie tylko o zniszczenie tego ośrodka przemysłowego, co o przechwycenie technologi produkcji tego wyjątkowego metalu. To wiedzieli również i Polacy i dlatego o ten niewielki gródek toczyły się tak bezpardonowe walki.


Podaję tu link do angielskiej Wikipedii bo oczywiście w polskiej jest tylko propaganda i przemilczanie wszystkich istotnych faktów.

Niemcza jest centrum regionu gdzie w promieniu dnia marszu występują złoża wszystkich tych metali, które znaleziono w trakcie analizy chemicznej tych mieczy.
W rejonie Szklar występują rudy niklu. Rudy darniowe z tego rejonu zawierają więc z konieczności zwiększoną ilość niklu, bo ten tworzy w tym rejonie znaczne złoża.

Na południu, w rejonie Złotego Stoku występują rudy arsenopirytu które można było wykorzystać bezpośrednio do wytopu żelaza.

Z kolei w Czernicy w masywie Ślęży występują złoża chromitu których wietrzenie wzbogacało okoliczny teren w pierwiastek chrom.

Mangan w rudach darniowych występuje powszechnie w całej Polsce.

Tak więc ten teren Polski spełnia, pod względem surowcowym, wszystkie założenia na to, aby to właśnie tu wytworzyła się technologia do produkcji takich mieczy.

Jeszcze jedno świadczy również o tym, że to Słowianie doprowadzili sztukę produkcji takich mieczy do doskonałości.

Dowodem na to jest to, że z początkiem XI wieku, po roku 1030, produkcja tych mieczy raptownie się kończy. Wprawdzie pojawiają się również i później miecze z takim napisem, ale często już z błędami w inskrypcji, tak że możemy tu mówić tylko o nieudolnych podróbkach. Zresztą i ich jakość w niczym nie przypomina starszego pierwowzoru.

Dlaczego jednak umiejętność produkcji takich mieczy zanikła.

Było to wynikiem kryzysu władzy Piastów.

Po śmierci Ottona III nie udało się Bolesławowi Chrobremu przejęcie tronu cesarstwa. Matactwa Papieży i podłość Heinricha II spowodowały, że testament Ottona III nie został wykonany.

Bolesław Chrobry czekał do 1024 roku, do czasu śmierci Heinricha, na obiecany mu tytuł Cesarza i kiedy Heinrich II umarł i dynastia Ottonów ostatecznie wygasła, sam koronował się na Cesarza.

Nie uwzględnił jednak tego, że Kościół Katolicki miał już całkiem inne plany i z obawy o utratę władzy wolał poprzeć uległego sobie kandydata. Z rozkazu papieskiego Bolesław Chrobry został otruty przez mnichów katolickich na jego dworze.

Następca Heinricha II, Konrad II okazał się znacznie groźniejszym przeciwnikiem. W dążeniu do władzy nie przebierał w środkach.

Bolesław Chrobry został otruty zaraz po swojej koronacji a jego następcę Mieszka II udało się wplatać w konflikty ze swoimi braćmi.

Konrad II wiedział, że jego armia nie ma szans w bezpośredniej konfrontacji z armią Mieszka II, dlatego postawił na intrygi oraz zaczął tworzyć sojusze przeciwko Polsce.

Nie było to trudne. Bolesław Chrobry był wprawdzie genialnym wodzem i charyzmatycznym przywódcą, ale zabrakło mu instynktu politycznego aby oprzeć swoją władzę nie tylko na sile militarnej, ale związać swoich słowiańskich przeciwników sojuszami.

Niestety dążąc do przejęcia spuścizny po Merowingach i swoim przodku Dagowarze II, czyli do przejęcia władzy nie tylko nad Czechami i Rusią ale również nad Niemcami i Francją, próbował dokonać tego tylko przy użyciu militarnej siły.

Dopóki żył Bolesław strach paraliżował przeciwników.

Mieszko II po objęciu tronu próbował pójść w ślady swojego ojca, ale w osobie Konrada II znalazł niestety godnego przeciwnika. Ten wykorzystał waśnie wśród Słowian i zmontował koalicję Niemiecko-Czesko-Ruską, która dokonała straszliwego najazdu na ziemie polskie.

W wyniku tego ataku większość ludności Polski została wymordowana, a wraz z nią wymordowani zostali również ci, co posiadali tajemnicę produkcji tych zadziwiających mieczy. W tych latach niewiele brakowało aby nasz naród zniknął raz na zawsze z mapy Europy, tak straszliwe były zniszczenia dokonane przez wrogów.

W obliczu klęski i zdrady swoich braci Mieszko ucieka z kraju, a władzę przejmuje jego najstarszy brat. W zamian za prawo rządzenia Polską, z przyzwolenia Konrada, Bezprym wyrzeka się insygniów cesarskich i wysyła je do Niemiec. Za tę zdradę Polacy nazwali go Bezprym a więc ten co jest bez „priamy”, bez honoru.


To określenie priamoj ostało się w rosyjskim i oznacza kogoś szlachetnego, uczciwego, z zasadami.

O Bezprymie nie można było tego niestety powiedzieć. Jego władza trwała krótko, ale uczyniła wiele złego i w końcu dostał to na co zasłużył. Już po roku Bezpryma zabito a ścierwo rzucono na pożarcie psom.

To co wypisują tzw. „polscy naukowcy” na temat etymologii tego imienia to są kpiny w żywe oczy, przecież każdy widzi jego prawdziwe znaczenie.

Tylko bohaterstwu jakiegoś nieznanego nam z imienia rodaka zawdzięczamy to, że te insygnia cesarskie stały się dla Konrada bezużyteczne. W przypływie rozpaczy po zdradzie Bezpryma, nieznany nam z imienia bohater łamie ostrze Włóczni Świętego Maurycego na dwie części i w ten sposób pozbawia ją jej władzy duchowej nad ludźmi tamtych czasów.


Oczywiście opis w „polskiej Wikipedii” jest kłamliwy.

Jak ta włócznia naprawdę wygląda i w jakim jest stanie można przeczytać u Niemców.


Już nigdy żaden cesarz niemiecki nie mógł się powołać na tę włócznię jako symbol Boskiej Woli i oznakę władzy nad Chrześcijanami.

Był to też koniec prymatu cesarzy nad władzą papieską. Od tego momentu ta ostatnia zaczęła mieć coraz większy wpływ na przebieg zdarzeń politycznych w Europie.

W tym miejscu warto się zastanowić, co stało się z tymi koronnymi klejnotami zrabowanymi Piastom.

Dla Konrada straciły one znaczenie, gorzej jeszcze, bo złamany grot włóczni mógł być interpretowany jako znak Boski przeciwny objęciu przez niego władzy. Dlatego Konrad zrywa z tą tradycją i karze wykonać całkiem nowe insygnia koronacyjne.

Te prawdziwe insygnia cesarskie zniknęły w zamętach historii.

Wydaje mi się jednak, że nie wszystkie.

W katedrze w Essen znajduje się miecz o którym tylko tyle wiadomo, że pochodzi z IX wieku.

Polska Wikipedia wypisuje na ten temat tylko ogólniki i pomija najważniejsze fakty.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Miecz_ceremonialny_(Essen)

W niemieckiej jest znacznie ciekawiej.

https://de.wikipedia.org/wiki/Zeremonialschwert_(Essen)


Na pochwie widoczne są dwie postacie które interpretowane są jako święci Kosma i Damian.

W rzeczywistości są to postacie Ottona III i Bolesława Chrobrego a miecz ten był mieczem koronacyjnym Bolesława w trakcie Zjazdu Gnieźnieńskiego.



Jeszcze jedno potwierdza tę teorię jednoznacznie. Otóż na ostrzu miecza widoczna jest szczerba. Jest to tym bardziej zadziwiające, bo wykonany jest on ze stali damasceńskiej, która jednak jak widać nie dorównywała jakością słowiańskim mieczom. 

Ten reprezentacyjny miecz na pewno nie był używany w walce, ale symboliczne jego użycie przez Bolesława Chrobrego dobijającego się do bramy kijowskiej, zrobiło na współczesnych piorunujące wrażenie. Niestety skończyło się to jego wyszczerbieniem.


Tak więc wszystko wskazuje na to, że najcenniejszy klejnot koronny Polaków, poza włócznią Świętego Maurycego nie zaginał, ale przetrwał wśród Niemców wszystkie wiry historii.

Wprawdzie Niemcy podjęli produkcję podróbek mieczy z napisem „ULFBERHT”, które często można poznać po fałszywie zapisanej inskrypcji, ale te już nigdy nie dorównały słowiańskiemu pierwowzorowi.

Wraz ze śmiercią mistrzów kowalskich umarła też szansa na zbudowanie Imperiom Piastów od Atlantyku aż po Ural. Przez następne wieki Polska nie miała już technologicznej przewagi nad innymi, a zniszczenie rolnictwa przez Katolicki Kościół,



który z premedytacją przeforsował w Polsce fałszywą technologię gospodarki rolnej, wyludniło kraj do reszty i uczyniło go bezwolnym w rękach jego przeciwników.



PS. 05.05.2019

W katedrze w Essen znajduje się także najważniejszy dla nas Polaków symbol władzy Cesarskiej Bolesława Chrobrego. Jest to jego korona, albo lepiej powiedziawszy to co po niej pozostało.

Koroną tą przyozdabia się raz w roku figurę Marii z Dzieciątkiem. Również i ta figura jest najprawdopodobniej zrabowana Polakom i znajdowała się pierwotnie w Katedrze Gnieźnieńskiej.
Pochodzi ona z czasów kiedy władcy piastowscy przyjęli Obrządek Słowiański, co później zostało przekłamane jako „Chrzest Polski”.

O pochodzeniu tej korony, tak jak i o właścicielu miecza, nic nie wiadomo, przynajmniej tak twierdzą Niemcy.

Gdzieś w XI wieku wszystkie te zabytki trafiły do skarbca tej katedry i przez stulecia nikt się nimi nie interesował. Dopiero po stuleciach stały się one przedmiotem adoracji wiernych i przypisano im to znaczenie jakie mają do dzisiaj.

Już na pierwszy rzut oka widać jednak, że korona ta nie mogła być zrobiona w celu przyozdobienia figury maryjnej ponieważ proporcje lilii nie pasują do jej obwodu.


Oczywiście polska Wikipedia kłamie jak najęta pomijając całkowicie wszystkie wątpliwości dotyczące funkcji i pochodzenia tej korony. Już nawet niemiecka wersja jest pod tym względem o wiele bardziej obiektywna


Jako jedyne wytłumaczenie możemy przyjąć te, że została ona wycięta z pierwotnie większej korony królewskiej a następnie obwód został dopasowany do figury maryjnej. Potwierdzeniem tego przypuszczenia jest to, że aby utrzymać ją w tej formie użyto obręczy żelaznej, która przymocowana jest do tej korony od jej wewnętrznej strony.

Istnieją oczywiście proste metody jednoznacznego sprawdzenia pochodzenia zarówno korony jak i figury maryjnej.

W przypadku złota można dokładnie sprawdzić skład tego stopu z uwzględnieniem poszczególnych pierwiastków oraz ich izotopów. Można z dużą pewnością przyjąć, że złoto to będzie odpowiadało złożom z Sudetów.

Również w przypadku drewnianej figury maryjnej można dokładnie prześledzić układ przyrostów rocznych z uwzględnieniem specyfiki poszczególnych rejonów w Europie. Ponieważ pogoda w poszczególnych regionach Europy różni się czasami dość znacznie, to można na podstawie tych lokalnych różnic stwierdzić z dużą dokładnością z jakiego rejonu Europy pochodziło drewno tej figury, a tym samym stwierdzić czy był to produkt artystów z terenów państwa piastowskiego.

Oczywiście i tu analiza składu atomowego tego drewna mogłaby być dodatkowym elementem pomocnym w rozwiązania tej zagadki.

Możliwe, że istnieje również drugi fragment tej korony idealnie pasujący do korony z Essen. Z wiadomych względów ta ewentualność nie jest brana jednak pod uwagę. 

Zresztą kto miałby to zrobić skoro tzw. „polscy historycy” to tacy gamonie że aż przykro. Nie dość że debile, to jeszcze bez śladów honoru i poczucia przynależności narodowej.

Nawet jednak bez tych badań, tylko na podstawie logicznej analizy możemy być tego pewni, że korona ta jest fragmentem korony Cesarskiej Bolesława Chrobrego i tym samym należy do najważniejszych świadectw naszej państwowości.

Można powiedzieć, że w dużej części skarbiec katedralny w Essen


jest tak naprawdę skarbcem królewskim Piastów i składa się z dzieł sztuki zrabowanych Polakom przez Konrada II.

„Wunderwaffe“ Cesarza Bolesława Chrobrego, miecze „Ulfberht“

 „Wunderwaffe“ Cesarza Bolesława Chrobrego, miecze „Ulfberht“

Już od wieków Niemcy skutecznie wykorzystują swoją ekonomiczną siłę i polityczne wpływy do pozytywnego kształtowania (z ich punktu widzenia) interpretacji zdarzeń historycznych.

Pozwoliło to stworzyć im cały szereg mitów i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, które to propagują istnienie ciągłości „germańskiej“ kultury w Europie od najdawniejszych czasów.

Prawie każde znalezisko archeologiczne interpretowane jest tak, aby potwierdzało ten niemiecki prymat w Europie.

Nawet wtedy kiedy jest to jednoznaczne kłamstwo, udało się Niemcom tak urobić opinię publiczną, że ta nie próbuje nawet zdobyć się na ślad samodzielnego myślenia i łyka te wymysły jak gęś kluski.

Również w przypadku ekspansji państwa Piastów wysuwane są przez Niemców, jak też przez ich „polskich” sługusów z kręgu tzw. „polskich historyków”, po..rąbane teorie.

Oczywiście nie sposób pominąć tu roli Kościoła Katolickiego który już od wieków propaguje antypolską propagandę na temat historii powstania naszego narodu.

To właśnie z kręgów katolickich wywodzi się metoda dezawuowania Słowian poprzez przypisywanie nazwom własnym Słowian pejoratywnych znaczeń. Tak na przykład, określenie Słowianie w wielu zachodnich językach wymawiane jest jako Slave, a to zostało przez Kościół Katolicki z premedytacją wykorzystane jako synonim nazwy niewolnika.

Było to oczywiste, bezczelne, przekręcanie faktów, bo społeczności słowiańskie należały do jedynych wolnych społeczności w historii Europy. To właśnie Słowianom zawdzięcza świat idee demokracji i wolności. Przypisanie Słowianom niewolniczego statusu przez tych którzy sami propagowali niewolniczy system, było szczytem chamskiej propagandy.

Podobną metodę zastosowano do pognębienia Słowian Południowych i to tylko dlatego, że nie chcieli się poddać niewolniczemu systemowi Kościoła i przez całe wieki pozostawali wierni ariańskim ideom Bogomiłów.

Imię własne Bułgarów zhańbiono używając je jako synonim zoofilii.

Również w przypadku Słowian, a szczególnie w przypadku państwa Piastów przypisano wzrost jego potęgi handlowi niewolnikami.
Powypisywano całe tony bzdur o tym jak to Polacy wysyłali tysiącami swoich własnych braci na targi niewolników w Hiszpanii i Bagdadzie.


Po prostu Zachód sam handlował niewolnikami i wiedział, że na tym handlu można zbijać największe zyski i widząc potęgę gospodarczą imperium Piastów nie wyobrażano sobie żadnej innej alternatywy jej powstania.

Do dzisiaj sugeruje się społeczeństwom, że czasy pierwszych Piastów to prymitywne państwo o zacofanej gospodarce, bez żadnych śladów rozwiniętego rzemiosła, nie mówiąc już o przemyśle. Jednym słowem prymityw i zacofanie.

Jednocześnie zachodni archeolodzy zachodzą w głowę jak to jest możliwe, że w tym samym czasie cała Skandynawia jak i zachód Europy zalewane były najwyższej jakości ceramiką z terenów Polskich i tubylcy nie byli w stanie wyprodukować czegoś porównywalnego. Również słowiańskie grody między Renem a Wisłą otaczały gleby o najwyższej jakości porównywalne z najlepszym czarnoziemem, co świadczy o tym, że rolnictwo osiągnęło u Słowian szczytowy poziom.


Znaczy się, ci prymitywni Polacy siedzieli na drzewach, po tym jak wyszli z bagien Prypeci, a jednocześnie produkowali najlepsze garnki w Europie, najlepsze łodzie pełnomorskie którymi docierali aż do Islandii i zbierali najwyższe plony zbóż i to bez kurateli kościelnej i związanym z tym niewolniczym systemem społecznym.

Prawda jest jednak taka, że przyczyny wzrostu potęgi Piastów nie były wcale związane głównie z ich imperialnymi ambicjami tylko odwrotnie, to wzrost gospodarczy i wprowadzenie wielu technologicznych innowacji spowodował, że Piastowie mogli sobie finansowo pozwolić na to, aby utrzymywać stałą armie w formie drużyny książęcej jak i uzbroić własnych poddanych tak, aby byli w stanie stawić czoło każdemu agresorowi oraz upomnieć się o swoje dziedziczne prawa.



Zarówno Zachód jak i niestety również tak zwani „polscy historycy” nie chcą tego przyjąć do wiadomości, że państwo to było w stanie wyprzedzić gospodarczo wszystkich swoich konkurentów.

Ówcześni ludzie widzieli to jednak inaczej i nie bez przyczyny Otton III koronował Bolesława Chrobrego na króla, a jednocześnie wyznaczył go na swojego następcę przekazując mu włócznię Św. Maurycego.


Miało to nie tylko przyczyny dynastyczne, ale również było akceptacją faktu, że Państwo Piastowskie stało się gospodarczym i militarnym Imperium na skalę Europejską. I to imperium miało potencjał do tego aby pokazać innym drogę do własnego rozwoju.

Swoje znaczenie Imperium pierwszych Piastów nie zawdzięczało oczywiście produkcji garnków, ale temu że państwo to było w stanie wyposażyć swoją armię w broń lepszą niż jej potencjalni przeciwnicy.

Ludność słowiańska ucierpiała w trakcie epidemii dżumy Justyniana najbardziej i powtarzające się przez okres ponad dwustu lat ciągłe jej nowe fale zdziesiątkowały tę ludność i wyludniły kraj.


Państwo Piastów nie mogło pokonać swoich przeciwników zwykłą przewagą w liczebności własnej armii. Po prostu dla tego celu zaludnienie było w tym czasie za małe i uniemożliwiało wystawienie licznej armii.

Tę słabość Piastowie zniwelowali stawiając na technologiczną przewagę uzbrojenia nad swoimi przeciwnikami.

Oczywiście tę opinię oficjalna „nauka” uzna za obrazę majestatu. Ale nie ma co dyskutować z głupkami i spójrzmy po prostu na twarde fakty.

Jednym z najbardziej fascynujących zabytków archeologicznych z IX i X wieku są znaleziska zagadkowych mieczy wyprodukowanych ze stali o wyjątkowych właściwościach.

Najlepsze z tych mieczy mają na swoim brzeszczocie napis który niemieccy archeolodzy (i oczywiście nasze rodzime naukowe półgłówki) odczytują jako „ULFBERHT”.


Ten miecz fascynuje również zwykłych ludzi, bo wykonany jest w tak zaawansowanej technologii, że przewyższa nawet w swoich własnościach najlepsze miecze damasceńskie.


Jest nie tylko wyjątkowo ostry ale jednocześnie wspaniale elastyczny tak, że nie pęka nawet pod wpływem znacznych obciążeń. Porównanie takiego miecza z innymi mieczami tamtych czasów to tak jak porównywać sportowy samochód z rowerem.

Okazało się, że swoje własności miecz ten zawdzięcza temu, że kowale używali w jego produkcji rożnego typu stal, przemyślnie łącząc stal wysokowęglową twardą oraz miękką, tak aby uzyskać pożądane własności. Jednocześnie aby wkuć napis na brzeszczocie użyto stali którą można spokojnie porównać do współczesnej stali nierdzewnej, co spowodowało, że napis te zachowywał się często lepiej niż sam miecz.

Jednocześnie nie zachowały się żadne zapiski które by wskazywały miejsce jego produkcji.

Prowadzi to do dzikich spekulacji i co rusz pojawiają się teorie sugerujące, a to jego semickie, a to nawet indyjskie pochodzenie.

Badania metalurgiczne obaliły jednak te teorie ostatecznie i ku zdziwieniu wszystkich „fachowców” pochodzenie tego miecza jak i opracowanie tak postępowych technologii trzeba przypisać europejczykom.

Oczywiście Niemcy nie omieszkali natychmiast przywłaszczać sobie to osiągnięcie i zrobiono wszystko, aby napis na mieczu zinterpretować tak, aby sugerował on ich „germańską” dominację w Europie.

Ponieważ ta teoria jest bardzo naciągana, z prostej przyczyny, bo liczba znalezisk tych mieczy na terenach pierwotnie „niemieckich” jest zdecydowanie mniejsza niż w Europie wschodniej czy też Skandynawii, ostatecznie przyjęto opinię, że miecze te mogli też produkować mityczni „Wikingowie”.

Tak do końca Niemcy nie dali jednak za wygraną i ostatnio lansują pogląd, że miecze te produkowali mnisi klasztorni w dwóch klasztorach na południu Niemiec w Fulda lub Lorsch, powołując się przy tym na badania metalurgiczne

Oczywiście wyniki badań zinterpretowane zostały tak, aby pasowały do niemieckiej teorii.

Moim zdaniem ta interpretacja jest fałszywa, co udowodnię poniżej.

Najpierw zajmiemy się samym napisem, bo to jest przecież klucz do tego aby zrozumieć pochodzenie tych mieczy.

Niemcy odczytali ten napis jako „ULFBEHT” ale niestety nie wiedzą co on oznacza. Wprawdzie brzmi on z niemiecka i można go kojarzyć z niemieckim imieniem, no ale tak naprawdę to nikt nie ma co do tego pewności i wydaje się to z psychologicznego punktu widzenia mało prawdopodobne.

Skoro już średniowieczni rycerze płacili za taki miecz fortunę, to nie po to, żeby oglądać na nim imię jakiegoś kowala albo nie wiadomo kogo. Jeśli już, to kazaliby sobie wkuć w brzeszczot swoje własne imię albo imię króla któremu służyli. Tylko że nic na to nie wskazuje, bo istnieją wprawdzie odmiany tej nazwy, ale tak naprawdę pozostała ona przez 200 lat prawie że identyczna.

Co w takim razie oznacza ten napis i czy napisany on jest w rzeczywistości w języku niemieckim?

Odpowiedz na to pytanie jest oczywiście negatywna i to z prostego powodu, bo w IX i X wieku język niemiecki po prostu jeszcze nie istniał. Zaznaczyły się wprawdzie już tendencje do jego tworzenia poprzez regionalną selekcję wyrazów słowiańskich i różną częstością ich używania na poszczególnych terenach, ale tak naprawdę Europa kontynentalna mówiła jeszcze tylko po słowiańsku, może poza miejscami o lokalnym znaczeniu, o których to opowiem przy okazji.

Tak więc żeby odczytać ten napis konieczne jest użycie języka słowiańskiego i to z uwzględnieniem tego, że piszący stosowali alfabet starosłowiański, jako ten który była w powszechnym użyciu wśród Słowian.

Zapomnijmy więc na moment tę niemiecką propagandę i spójrzmy na ten napis tak jak byśmy go wiedzieli po raz pierwszy.

W tym celu zapoznamy się z oryginalnymi przykładami takich napisów na mieczach, ponieważ zamieszczane powszechnie rysunki tych napisów to w większości manipulacje nie odpowiadające prawdzie.

Jako pierwszy weźmiemy przykład miecza z napisem w starosłowiańskim alfabecie.



Już na pierwszy rzut oka widzimy, że występujące tam litery to mieszanka rożnych znaków literowych. Występują tam litery łacińskie, etruskie jak i podobne do cyrylicy. Ta ostatnia wydaje się tu odgrywać już znaczną rolę.

W pierwszym rzędzie wydzielimy pojedyncze znaki od siebie, szczególnie, że są one ze sobą niekiedy połączone tworząc ligatury.



Te znaki możemy połączyć w poszczególne grupy znaczeniowe.



Pierwsza grupa składa się z trzech liter. Pierwsza litera to ligatura znaku krzyża oraz litery „N” zapisanej cyrylicą.

Następna litera to litera „A” wprawdzie bez typowej poprzeczki u góry litery ale i tak daje się ona rozpoznać jako „A” szczególnie, że na innych mieczach jest to jednoznacznie widoczne.

Ostatnia litera jest powszechnie interpretowana jako łacińskie „F”. Jest to jednak tylko pozorne podobieństwo i mamy w tym wypadku do czynienia ze starosłowiańskim (etruskim) „SZ”

Tak więc pierwszy wyraz czytamy jako „NASZ”.

Kolejny wyraz zaczyna się literą wyglądającą jak „B”. I w tym przypadku nie jest to litera łacińska ale odpowiada ona literze „W” w cyrylicy.

Dalej mamy litery „E” i „R”

Daje nam to słowo „WER” oznaczakace „Obrońca”, tak jak to już odkryliśmy w trakcie poszukiwań tajemniczego grodu „Wogastiburg” przy imieniu „Dagowar”


Po tym wyrazie występuje znak łączący w sobie zarówno wygląd krzyża jak i literę „H” a po nim litera „T”.

Z kontekstu możemy się domyśleć, że jest to skrót imienia Jezusa „Hrast” czyli „Dąb”




W całości napis ten tłumaczymy jako:

Nasz obrońca Hrast (Chrystus)

CDN

Jak fałszowano historię Hiszpanii

Jak fałszowano historię Hiszpanii

Stawiając tezę o słowiańskiej przeszłości Hiszpanii, nie można zignorować tego, że tak zwana „nauka” wyklucza taką ewentualność całkowicie, powołując się przy tym na mniej lub bardziej twarde „dowody”.

Do tych „dowodów” należą świadectwa pisane oraz dane genetyczne.

Nie sposób przejść obojętnie obok tych twierdzeń i w tym tekście zajmiemy się podważeniem tych „naukowych argumentów”.

To co wiemy o historii Hiszpanii, zawdzięczamy tylko nielicznym źródłom.
Dwa z tych źródeł wywarły szczególnie silny wpływ na interpretację historii Europy.

Pierwszym z tych „źródeł” jest tzw. „Germania” „starożytnego” historyka Tacyta.
Tekst ten jest szalenie ważny, i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo kształtuje poglądy naukowców, szczególnie tych, którzy widzą siebie jako narzędzie niemieckiej nacjonalistycznej propagandy.

„Germania” jest przykładem fałszerstw podszywających się pod starożytnych autorów, jakie z końcem średniowiecza zalały całą ówczesną Europę.

Okres średniowiecza nie był wcale okresem niepodzielnego panowania religii katolickiej w Europie, ale odwrotnie, był okresem ciągłych walk z wybuchającymi co rusz schizmami i ruchami sekciarskimi.

Ta walka o rządy dusz wynikała z tego, że doktryna katolicka napotkała na opór licznej jeszcze w Europie Zachodniej ludności słowiańskiej, dla której niewolnicza, starotestamentowa etyka propagowana przez katolicyzm była nie do przyjęcia.

Spowodowało to potrzebę dodatkowego uzasadnienia przewag Kościoła Katolickiego.
Takim uzasadnieniem były też „antyczne” teksty potwierdzające praworządność istniejącego stanu rzeczy.

Do tego doszło również to, że narody Europy Zachodniej zaczęły szukać przyczyn swojej własnej odrębności oraz dowodów na swoją wyjątkowość i prawo do gnębienia i wykorzystywania swoich sąsiadów lub grup mniejszościowych w obrębie własnych struktur państwowych, a szczególnie Słowian.

Po czasach kulturalnego upadku, w okres środkowego średniowiecza nastąpił powrót do zainteresowań nauką i kulturą. Liczba ludzi wykształconych zaczęła dramatycznie rosnąc i umiejętność pisania i czytania przestała być czymś wyjątkowym, również dlatego, bo pismo stało się głównym narzędziem indoktrynowania europejskich Słowian, jak i przyczyniało się do szybkiego ewoluowania nowopowstałych języków.

Wraz z tym, coraz więcej osób zaczęło interesować się swoją przeszłością, jak i przeszłością własnego rodu, plemienia czy też narodu.

Proces dyferencjacji języków europejskich spowodowany koniecznością zatarcia słowiańskich korzeni Europy oraz konieczność zapobieżenia odrodzenia ich zamierzchłej wielkości, stymulował jednocześnie zapotrzebowanie na nowe formy samoidentyfikacji powstających właśnie narodów Europy Zachodniej.

Powoływanie się na swoją słowiańską przeszłość stało się dla wielu panujących rodów w Europie niewygodne, bo rodziło w konsekwencji pytanie co do prawowitości zajmowanych przez nie czołowych miejsc w hierarchii społecznej.

Presja ta była tak wielka, że w przeciwieństwie do np. rodów słowiańskich, u Niemców rody arystokratyczne nie mają prawie że żadnych wczesnośredniowiecznych założycieli.
Jeśli spojrzeć na listę niemieckich arystokratycznych rodów to zauważymy z niedowierzaniem, że 99% tych rodów wywodzi swoje pochodzenie od założycieli, którzy żyli dopiero w XIII lub XIV wieku. Znikoma ilość ma swoje korzenie w wieku XII i tylko rody królewskie mają starszą genealogię i mogą się porównywać z Piastami.

Kto nie wierzy, może sobie sam sprawdzić w tej oficjalnej liście niemieckich rodzin arystokratycznych.


Jak to jest jednak możliwe, że istniejące jakoby od VI wieku niemieckojęzyczne Imperium „Franków” nie pozostawiło po sobie żadnych śladów w formie rodów arystokratycznych o nieprzerwanej wielowiekowej tradycji.
Po władzy Karolingów nie pozostało nic materialnego z tradycji rodowych, które od pradawnych czasów rządziły na tych terenach.

Oczywiście jest to niemożliwe i świadczy jedynie o tym, że w XII i XIII wieku doszło do dramatycznego przełomu kulturalnego na terenie obecnych Niemiec i Austrii, w wyniku którego arystokracja słowiańska musiała wybrać pomiędzy prawdą o swoim słowiańskim pochodzeniu pod groźbą utraty swoich przywilejów, a pozostaniem u władzy, pod warunkiem przyjęcia nowej, tym razem już niemieckiej tożsamości. Dokonało się to w ten sposób, że przyjmując niemiecką tożsamość, arystokrata stawał się jednocześnie protoplastą, już teraz niemieckiego arystokratycznego rodu. Starsze dzieje po prostu wymazano z pamięci.

Spowodowało to jednak wśród tych nowych „Niemców” olbrzymie zapotrzebowanie na legendy o własnym „germańskim” pochodzeniu jak i konieczność fałszowania całej, poprzedzające te wydarzenia, historii Europy. Zarówno władcy Niemiec, jak i hierarchia kościelna starała się zachować przywódczą rolę w Europie i szukała historycznego uzasadnienia dla tych zamiarów.

Stworzyło to idealne warunki dla rynku produkcji fałszerstw antycznych i wczesnośredniowiecznych tekstów.

Rynek ten od samego początku borykał się z zasadniczym problemem braku autentyków.

Po prostu liczba manuskryptów ze średniowiecznymi i starożytnymi tekstami niewiele różniła się od zera. Tej presji poddali się też najznamienitsi humaniści tamtych czasów i zarówno z ideologicznych, jak i z ekonomicznych powodów podjęli masowe ich fałszowanie. Dla wielu stało się to ich życiową pasją, jak i źródłem fantastycznie wysokich dochodów.

Dla przykładu materialna wartość manuskryptów w posiadaniu Niccola Niccoliniego przewyższała w momencie jego śmierci kilkakrotnie budżet rady miejskiej jego rodzinnego miasta. Mimo to władca Florencji Medici, jako prawny spadkobierca, musiał najpierw wykupić te książki z rąk wierzycieli, bo nasz bohater zastawił je wcześniej u żydów, a pożyczone pieniądze przełajdaczył.

Tak na marginesie nazwisko Medici nie wywodzi się od określenia Medyk, tak jak to sugeruje zachodnia propaganda, ale od określenia „Med” - „Miód” i oznaczało po prostu Miodnik (Bartnik), a więc przodkowie tego rodu byli etruskimi pszczelarzami. Trzeba jeszcze raz podkreślić, że Włochy zamieszkiwane były w większości przez Słowian i język słowiański był językiem ludności wiejskiej. Do dziś ostały się jeszcze na terenie Włoch enklawy, w których dalej mówi się po słowiańsku. To tylko zachodnia propaganda próbuje tę prawdę przemilczeć i rozsiewa co rusz kłamstwa o „germańskiej” przeszłości Europy.


Jeśli prześledzimy los odkrycia takich tekstów, jak np. „Germania Tacyta” to zauważymy, że do jego spopularyzowania przyczyniły się osoby skupione wokół Eneasza Sylwiusza Piccolominiego, późniejszego papieża Piusa II


oraz Gianfrancesco Poggio Braccioliniego


Do grupy tej należeli również Niccola Niccolini, Leonardo Bruni oraz Lorenzo Valla.


Wszystkich ich cechowało ponadprzeciętne humanistyczne wykształcenie, błyskotliwa inteligencja, jak i wybitny brak skrupułów oraz notoryczny brak gotówki.

Niccolini i Bracciolini byli do tego genialnie utalentowanymi kaligrafami i w olbrzymim stopniu przyczynili się do opracowania nowych form liter alfabetu łacińskiego.

Obaj opanowali do perfekcji sztukę ręcznego pisania manuskryptów i byli w stanie dokonać mistrzowskich podróbek antycznych tekstów. Pozostali z tej grupy a szczególnie Piccolomini wnieśli swoją wiedzę i erudycję a szczególnie dostęp do najwyższych arystokratycznych i kościelnych kręgów, aby zmonetaryzować te fałszerstwa antycznych tekstów na nie spotykaną w przeszłości skalę.

Korzystając ze ścisłych kontaktów z klasztorami na terenie Niemiec i Italii grupa ta podjęła akcję wprowadzenia na rynek fałszerstw antycznych tekstów, wymyślając w nich zarówno osoby autorów, jak i opisywane tam zdarzenia historyczne.

Oszuści ci posługiwali się wyjątkowo perfidną metodą wzajemnego koordynowania wymyślanych przez siebie „zdarzeń historycznych”.
Poszczególne teksty były wysyłane do każdego z uczestników tej zmowy, aby ten potwierdzał te zdarzenia w swoich własnych fałszerstwach.

Tak więc jedno fałszerstwo pociągało za sobą cały szereg następnych w „niezależnych” od niego źródłach.

Ponieważ nie wszystkie teksty udało się perfekcyjnie sfałszować, stosowano jeszcze jedną wyrafinowaną metodę, polegającą na wysyłaniu ich do innego uczestnika zmowy w celu „redagowania” go i przetłumaczenia na język nowożytny, aby następnie sfingować jego spalenie, kradzież lub w inny sposób niszcząc dowody „zbrodni”.

Kopie takich tekstów udawało się spieniężyć równie łatwo jak teksty „oryginalne”.

Piccolomini był 23 lata na służbie cesarza Rzeszy Niemieckiej Fryderyka III, prawdziwego twórcy potęgi rodu Habsburgów w Europie. Władca ten w sposób wybitnie przemyślany i konsekwentny rozszerzał swoją władzę kosztem swoich słowiańskich sąsiadów. Prowadził też konsekwentną politykę germanizacji Słowian i to mimo tego, że był synem księżniczki piastowskiej Czcibory.



Dlaczego „polska” wikipedia łże jak najęta, nazywając ją Cymbarka, wydaje się być niezrozumiałe. Przecież jest to oczywiste, że imię Cymbarka jest tylko nieudolnym importem tego, jak tę władczynię przezywało niemieckojęzyczne pospólstwo.

Łatwiej to zrozumiemy jeśli zastanowimy się nad tym, co w tym imieniu jest tak niewygodne dla hierarchii kościelnej.

Dlatego warto zatrzymać się trochę przy tej postaci i jej imieniu, jak i przy pochodzeniu rodu Habsburgów.

CDN

Historia Hiszpanii. Uwagi ogólne

Historia Hiszpanii. Uwagi ogólne

Obowiązujący paradygmat historii Hiszpanii niezmiernie rzadko poddawany jest krytycznej analizie. Opracowany na zachodzie Europy zestaw bajek i legend jest skwapliwie podtrzymywany przez tamtejsze elity. Tylko ci którzy poświecą trochę więcej czasu na własne dociekania muszą zauważyć, że ten konsens bazuje na fałszywych (sfałszowanych) przesłankach.

Omówiony w poprzednim artykule źródłosłów ważniejszych nazw geograficznych jest właśnie przykładem takich przekłamań, ale nie wyczerpuje jeszcze wszystkich możliwości.

Generalnie można jednak stwierdzić, że zasadniczym problemem jest zawłaszczenie przez Niemców praw do reprezentowania spadku po antycznych Germanach w tym i po zdobywcach Hiszpanii Wizygotach i Wandalach,


jak i dążeniem Kościoła Katolickiego do zwalczania wszystkich wątpliwości co do ciągłości jego trwania, jak i praw reprezentowania jedynej prawdziwej interpretacji nauk Jezusa Chrystusa.


W tych dążeniach obie frakcje nie wahały się sięgać do podłych kłamstw i na bazie tych kłamstw wyrosła też legenda o inwazji Muzułmanów na Hiszpanię, jak i o niemieckojęzyczności plemion germańskich.

Aby zrozumieć przyczyny tej mistyfikacji trzeba się tylko zastanowić komu to oszustwo przyniosło największe korzyści.

Już od średniowiecza fałszowanie historii stało się popularną metodą zabezpieczania własnej władzy jak i rabowania cudzej własności. Było też bronią propagandową w walce z politycznymi przeciwnikami. Najbardziej znanym przykładem jest tak zwana „Donacja Konstantyna”


czy też podobny dokument dotyczący Polski



Ten ostatni mimo fałszerstwa ma o tyle ważne historyczne znaczenie, ponieważ jest wiarygodnym źródłem podającym zasięg terytorialny ówczesnego państwa Piastów.

Również Hiszpania stała się terenem na którym te metody znalazły zastosowanie i gdzie wypróbowano je najwcześniej i gdzie odniosły też największy sukces.

Trzeba zacząć od tego, że wbrew temu co twierdzi tak zwany Kościół Katolicki jego dominacja wśród chrześcijan Europy Zachodniej zaczęła się dopiero od środkowego średniowiecza.
Praktycznie od momentu wyeliminowania głównej linii Piastów z walki o sukcesję do korony cesarskiej.


Wcześniej w Europie dominowały różnorodne prądy religijne które obecnie uogólniamy pod nazwą Arianizm.

Wydaje się jednak, że arianizm nie był jednorodny i ten termin obejmuje kierunki religijne o których niewiele wiemy, bo działalność inkwizycji zniszczyła ich całą spuściznę.


W poniższym artykule zwróciłem uwagę na znalezisko które pozwala spojrzeć całkiem inaczej na początki chrześcijaństwa w Europie.


Okazuje się najwyraźniej, że najważniejszą rolę w rozpowszechnieniu chrześcijaństwa odegrała kobieta, którą możemy utożsamić z postacią Marii-Magdaleny.
Na jej dominującą rolę istnieje cały szereg poszlak i dowodów. Istnieje również legenda tłumacząca przyczyny jej znaczenia.

Ta legenda wiąże się z inną, opisującą tajemniczy Gral, czyli czarę do której zebrano krew Jezusa Chrystusa (Krasta, Polela, Wyrwidęba) po jego ukrzyżowaniu.



Istnieje wiele interpretacji tej legendy, ale najbardziej przemawia do mnie ta, że Gral symbolizuje kobiece narządy rozrodcze.
Była to zawoalowana forma przekazania informacji o tym, że Jezus nie umarł bezpotomnie i że w momencie jego śmierci Maria-Magdalena była w ciąży.

Uciekając przed represjami znalazła schronienie u swoich pobratyńców na Bałkanach, gdzie też rozpowszechniła nauki Jezusa wśród tamtejszych Słowian i stanęła na czele tej nowej religii.

W naszych rozważaniach nie jest istotne to, czy była to prawdziwa Maria-Magdalena, czy też osoba ta podawała się jedynie za towarzyszkę Jezusa i matkę jego dziecka.
Przekonanie o jej autentyczności było wśród Słowian tak silne, że powstał z tego kult którego objawem były ikony z wizerunkiem Marii-Magdaleny z dzieckiem. Ten kult został następnie zintegrowany w ramach Kościoła Katolickiego, ale już jako kult maryjny. Tradycje tego kultu są tak silne, że czasami ma się wątpliwości kto w Kościele Katolickim jest tak naprawdę czczony.

Ważne jest również to, że jej potomkowie, do których należy zapewne dynastia Merowingów, uzyskali szczególną pozycje wśród słowiańskich plemion i przejęli funkcje przywódcze zarówno w życiu cywilnym jak i religijnym.

Jeśli spojrzymy jeszcze raz na płożenie geograficzne sanktuarium w którym czczono szczątki Marii-Magdaleny oraz porównamy to z rozmieszczeniem żyjących tam w tym czasie ludów, to zauważymy tam bardzo ciekawe powiązania z których możemy wyciągnąć daleko idące wnioski.



Pierwsze co zauważymy to to, że na tym terenie występuje plemię o nazwie Varciani. Te nazwę jednoznacznie musimy skojarzyć ze słowem Warcianie oraz naszą rzeką Wartą, bo łacińska transkrypcja jest w tym przypadku bardzo precyzyjna, a tym samym z naszymi Goplanami (Goplidami) oraz z rzymskim odpowiednikiem tego imienia Gepidami.



W związku z tym Goplidzi musieli już bardzo wcześnie zetknąć się z religią chrześcijańską i należeli do najwcześniejszej generacji chrześcijan w Europie. Z naszej historii wiemy, że z Goplanami kojarzona jest dynastia władców określana mianem Popielidów.

Ta nazwa przewija się w historii również innych państw europejskich. We Francji ta nazwa określano zwolenników religii ariańskiej Poppelicani


Również inne nazwy występujących tam plemion są zaiste fascynujące.

Należy do nich np. plemię Latobitów. Można z dużą pewnością założyć, że chodzi tu o zdeformowane określenie „Ladowici” które możemy przetłumaczyć jako „Łady Wieść” lub „Wieszczacy Ładę”. Chodziło więc o plemię w którym rozpowszechniony był kult Łady.


Od tego określenia pochodzi też popularne imię Lodovico (po polsku Ludwig) które w przeszłości było bardzo popularne wśród władców europejskich.
Ta popularność wiąże się z tym, że założyciel dynastia Merowingów, Miro, wywodził się najprawdopodobniej albo z tego plemienia albo z sąsiadującego z nim plemienia Iasi, pod którą to nazwą ukrywa się określenie Lachy.

U wszystkich tych plemion które przejęły chrześcijaństwo, kult Łady został zastąpiony kultem Marii-Magdaleny i jej potomstwa.

Przykładem może być (Ch)lodwig którego biskup Remigiusz w trakcie jego chrztu określa mianem „Sicamber” a które to odpowiada określeniu mieszkańca miasta Siscia w Pannoni a więc na terenach przylegających bezpośrednio do siedzib „Latobitów”.



Jeszcze bardziej fascynujące jest to, że nazwa kolejnego plemienia Katari (Catari) wiąże się już bezpośrednio z historią Hiszpanii.

Kiedy w 5 i 6 wieku naszej ery plemiona z rejonu środkowych Bałkanów, a głownie z terenów zajmowanych przez poprzednio omówione plemiona, podjęły wędrówkę na zachód, to również plemię Katarów znalazło się wśród nich. Plemię to wyznawało szczególnie radykalny typ religii ariańskiej i w Hiszpanii Katarzy stali się synonimem Arian, natomiast inne, mniej radykale formy, zostały następnie wchłonięte przez Kościół Katolicki.

Do dzisiaj tak zwani historycy muszą posługiwać się wyszukaną werbalną ekwilibrystyką aby wyjaśnić silne wpływy a nawet jedność hiszpańskich Katarów i ariańskiej sekty Bogomiłów z terenów Bałkanów.

Oczywiście nie ma w tym nic tajemniczego, bo plemiona które podbiły Półwysep Iberyjski po upadku Rzymu były plemionami słowiańskimi i utrzymywały dalej ścisły kontakt ze swoimi pobratyńcami w ojczyźnie.

Ten wpływ nie odgraniczył się tylko do Bałkanów, ale z czasem religia ta zaczęła zdobywać coraz większą popularność wśród pozostałych mieszkańców Europy.

Szczególnie tam gdzie tradycje słowiańskie były jeszcze bardzo żywe coraz więcej naszych rodaków porzucało oficjalną wiarę ówczesnych elit na rzecz religii która lepiej odpowiadała mentalności słowiańskiej i słowiańskim zasadom moralnym.

W szczycie popularności olbrzymie tereny współczesnej Francji Niemiec, krajów Beneluxu, Skandynawii i oczywiście krajów słowiańskich znalazły się praktycznie we władaniu religii ariańskiej. Europa była na najlepszej drodze do tego aby zerwać z narzuconą jej ideologią wykorzystywania człowieka przez człowieka jak i do odrodzenia słowiańskich tradycji i słowiańskiego języka.

W tym właśnie momencie dziejowym dynastia Piastów zgłosiła swoje aspiracje do korony cesarskiej i do władzy nad chrześcijanami w Europie co zmobilizowało elity anglosaskie i Kościół Rzymski do zawiązania sojuszu i podjęcia krucjaty przeciwko Słowianom.

Ówczesne elity zarówno polityczne jak i religijne musiały zastosować najcięższe represje aby zdławić ten rewolucyjny ruch. Powołana w tym celu Inkwizycja obrała sobie za cel likwidowanie wszystkiego co słowiańskie w krajach Europy Zachodniej. Kto przyznawał się do swojego słowiańskiego pochodzenia ten kończył na stosie.


Dla ówczesnego Kościoła fizyczna likwidacja Słowian jak i niszczenie ich dorobku kulturalnego i odbieranie im pamięci o własnej przeszłości stało się najważniejszym celem, jeszcze przed celami doktryny religijnej.

Symptomatyczne jest to, że ostatnia ofiara która spłonęła na stosie na terenie ówczesnych państw Rzeszy Niemieckiej była Polką.

Po tym holokauscie naszych przodków


przyszła kolej na wymazywanie ich dziedzictwa i fałszowanie historii Europy.

CDN

Translate

Szukaj na tym blogu