„Polacy”
prawdziwymi założycielami Rzymu
Dotychczas
zajmowaliśmy się tylko jednym zdaniem inskrypcji „Duenos”.
Tylko
to jedno zdanie okazało się być aż tak wysoce skomplikowanym, że
zajęło nam masę czasu rozszyfrowanie wszystkich (?)
jego znaczeń. Daje nam to przedsmak tego, jak wyrafinowanymi były
zagadki starożytnych Słowian, którymi urozmaicali oni sobie swoje
życie.
W
przeciwieństwie do nas, ich możliwości „zabicia” wolnego czasu
nie były szczególnie duże i pomijając hulanki i swawole ich życie
przebiegało zapewne dość monotonnie.
W
tej sytuacji każda możliwość zabawy była chętnie przez nich
podejmowana.
W przeciwieństwie jednak do współczesnych ludzi ich
zabawy nie były prymitywne. Jak mogliśmy się już przekonać, na
niezliczonych przykładach, wśród starożytnych Słowian
rozpowszechniony był zwyczaj wymyślania i rozwiązywania zagadek o
wysokim stopniu komplikacji, stanowiących nawet dzisiaj poważne
intelektualne wyzwanie.
Do
jakiego stopnia wyrafinowane były te zagadki świadczy w sposób
spektakularny to, że ich zagadkowe napisy do dzisiaj wyprowadzają
„uczonych” na manowce.
Z
odczytanych dotychczas przeze mnie tekstów jasno wynika, że również
poruszana tam tematyka, w większości przypadków, nie jest
trywialną, ale zajmuje się pytaniami o zasadniczym znaczeniu dla
zrozumienia miejsca człowieka w naturze i jego stosunku do
otaczającej go rzeczywistości.
To
wszystko każe nam spojrzeć całkiem inaczej na intelektualny poziom
naszych przodków i wystawia współczesnym „elitom” niezbyt
pochlebne świadectwo.
Zanim
przejdziemy do odczytania kolejnych zdań chciałbym zauważyć, że
również i w przypadku następnych zdań podejrzewam podwójne lub
nawet potrójne „dno”. Jednak ze względu na czekające jeszcze
na nas liczne tematy, związane z historią starożytnych Słowian,
brakuje mi czasu na to, aby ten temat zgłębić i poprzestałem na
wyjaśnieniu znaczeń, które jako pierwsze rzuciły mi się w oczy.
Jeśli
chodzi o poszukiwanie dalszych znaczeń to liczę na spostrzegawczość
i wytrwałość czytelników.
Przejdźmy
więc do konkretów.
Tak
jak i w poprzednim, odczytanym już zdaniu, ich sens został
zaszyfrowany poprzez utworzenie ligatur które najpierw trzeba
rozłożyć na czynniki składowe, czyli poszczególne litery, zanim
przejdziemy do wyjaśnienia znaczenia tych zdań.
To
zadanie nie jest bynajmniej proste ponieważ ligatury te służą do
powiększenia możliwości interpretacyjnych i tym samym do
utrudnienia znalezienie takich wyrazów, które pasują do właściwego
przesłania tych zdań.
Wiele
zależy tu od szczęścia i od tego czy uda się rozpoznać pierwszy
wyraz przesłania, czy też nie. Tak więc zasadniczą rolę w
osiągnięciu sukcesu odgrywa to, czy ten pierwszy wyraz jest łatwy
do rozpoznania.
Całe
szczęście w przypadku inskrypcji „Duenos” nie było to aż tak
trudne, i wiązało się, w pierwszym rzędzie, z przezwyciężeniem
sugestii tzw. „historyków”, dotyczących zarówno znaczenia
wyrazów jak i poszczególnych liter.
W
tym przypadku okazało się, że moje podejście do tematu i
rozpoczęcie tłumaczeń od najprostszych inskrypcji i stopniowego
wyjaśniania znaczenia poszczególnych znaków literowych, było
najlepszą metodą do rozpoznania błędów lub świadomych
zafałszowań dokonywanych przez tzw. „znafcuw tematu”.
Już
sama nazwa tej inskrypcji jest najlepszym przykładem tego typu
fałszerstw.
Znamy
ją pod nazwą „DUENOS”.
Tymczasem
w tekście, który ma być jakoby przykładem najwcześniejszej
łaciny, znak „V” jest dziwnym trafem interpretowany jako litera
„U” i to mimo tego, że w łacinie czytamy ten znak tak naprawdę
jako nasze „W”.
Problem
w tym, że jeśli podstawimy do tego znaku prawdziwe jego znaczenie,
to wychodzi nam jak byk wyraz „DWENO”, a ten jednoznacznie jest
pochodzenia słowiańskiego i łatwo daje się rozpoznać jako
„DWOJE” lub „W DWÓJKĘ”.
Po bułgarsku widzimy jeszcze lepsze podobieństwo w wyrazie „двама”
Wyraz
ten jest więc przykładem liczebnika, co daje nam również pierwszą
wskazówkę jak mieszkańcy półwyspu Apenińskiego nazywali po
swojemu cyfry.
Tu
otwiera się kolejny fascynujący temat pokazujący zastraszający
rozmiar przekłamań i fałszerstw które z etruskologii zrobiły
karykaturę nauki.
Otóż
to co wypisują „naukowcy”, na temat brzmienia wyrazów
określających cyfry w języku etruskim, to jest po prostu stek
bzdur.
Tutaj
można sobie doczytać, ale nie polecam bo to zwykły bełkot.
Podstawą
do rozpowszechniania tych łgarstw były znaleziska kostek do gry z
wygrawerowanych na nich znakach. Na każdej z powierzchni kości
widzimy znaki składające się z 2 lub trzech liter. Według
„naukowców” maja one być zapisem słownym cyfr od 1 do 6.
Jakoś
nikt nie zwraca uwagi na to, że „dziwnym trafem” mamy tu do
czynienia z 2 lub 3 literowymi wyrazami, co nie ma odpowiednika w
żadnym europejskim języku.
Takie
jednak krótkie fragmenty doskonale odpowiadają sylabom. Tak więc
mamy tu do czynienia nie z nazwami liczebników, ale z przykładem
zabawy, w której grający musieli podać wyraz zawierający taką
samą sylabę, jak ta ukazująca się po rzuceniu kością.
Wyciąganie
wniosków co do brzmienia cyfr na podstawie tak jednoznacznie
fałszywej interpretacji takich artefaktów, to w najlepszym
przypadku naukowa niechlujność.
Odczytanie
pierwszego wyrazu determinuje dalsze poszukiwania znaczenia zdań i
ułatwia zdecydowanie selekcję właściwych rozwiązań.
Tak
było i w tym przypadku, co pozwoliło mi na szybkie wyróżnienie
poszczególnych wyrazów w zdaniu.
Na
początek spójrzmy na jego wygląd w pierwotnej formie
Odczytanie
słowa „DWENO” wskazuje nam też kierunek zapisu wyrazów z
prawej na lewą.
Po
przekształceniu zdania do formy i kierunku, do których jesteśmy
przyzwyczajeni, otrzymujemy następujący wygląd.
Po
odwróceniu liter tak aby pasowały do kierunku czytania z lewej na
prawą mamy następujący wygląd.
Po
uwzględnieniu ligatur i podziale na poszczególne wyrazy, zdanie to
wygląda tak:
Pierwsze
słowo to już omówione „DWENO”
następne
to „ŻIV”,
które
czytamy jako nasze „żiw” i tłumaczymy jako „żyją”
Następne
słowo
to
słowo „LEDSZE”. Najbardziej przypomina ono nasze „lepsze” i
odpowiada naszemu wyrazowi „lepiej”
Następne
słowo to kolejny przykład liczebnika w języku etruskim
Czytamy
je jako „JEDEN” i tak samo musimy je przetłumaczyć.
Kolejne
to „MALIO”
odpowiadające
naszemu „mało”
Kolejne
„ME”
to
nasze „ma”
Dalej
„INO”
i
to oczywiście odpowiada naszemu określeniu „ino” które przez
agentów i samozwańczych „znafcuw” gramatyki polskiej wyrugowane
zostało z języka polskiego na rzecz określenia „tylko”.
Dalej
mamy słowo „NUDE”.
I
również to jest identyczne z polskim odpowiednikiem „nudę”.
Następnie
mamy słowo „NO”
również
i tu interpretujemy je jako nasze „no”
Kolejne
to „ILIE”
odpowiadajace
naszemu „ile”
Dalej
mamy „MED”,
odpowiadające
w większości języków słowiańskich określeniu na „miód”.
Dalej
„MA”
które
jest identyczne z polskim „ma”
Kolejne
to „LIOŻ”
To
słowo występuje w dialektach bałkańskich w identycznej formie.
W
języku polskim znamy to znaczenie w trochę zmienionej postaci w
formie wyrazu „łże”
I
na końcu słowo „TA”
identyczne
z takim samym polskim określeniem.
W
rezultacie zdanie to możemy przetłumaczyć, a właściwie odczytać,
jako:
„DVENO
ŻIV LEDSZE JEDEN MALO ME INO
NUDE NO ILIE MED MA LIOŻ TA”
„W
dwójkę żyć łatwiej. Jeden mało ma tylko nudę. No ile miodu
jest w tym kłamstwie”
lub trochę bardziej współcześnie jako:
„W
dwójkę żyć łatwiej. Jednemu jest nudno. No ile słodyczy jest w
tym kłamstwie”
Oczywiście
sens tego zdania jest jasny. Autor stawia tu pod znakiem zapytania
ogólnie przyjęte przekonanie o przewadze małżeństwa nad życiem
człowieka samotnego, uważając ten obraz za przesłodzony i w
gruncie rzeczy niekoniecznie prawdziwy.
W
zdaniu tym po raz pierwszy zauważymy też olbrzymie podobieństwo, a
tak naprawdę identyczność, pierwotnego języka mieszkańców
Lacjum, czyli okolic Rzymu, do współczesnych dialektów lechickich,
a w szczególności do języka polskiego.
Potwierdza
to też, że już w starożytności istniał wyraźny podział na
trzy główne grupy dialektów języka słowiańskiego i że na
terenie obecnych Włoch dialekty te mogły występować jednocześnie,
zajmując naprzemiennie relatywnie małe obszary.
Zresztą
niewielkie grupy tej pierwotnej ludności słowiańskiej na półwyspie
Apenińskim zachowały się do dzisiaj, co już podkreślałem
wielokrotnie.
Widzimy
też jednoznacznie, że przodkowie Rzymian przywędrowali na te
tereny z obszarów obecnej Polski i że przekonanie polskiej szlachty
o ich pokrewieństwie z Rzymianami nie jest żadną legendą, ale
potwierdzone jest w całej rozciągłości widoczną dla każdego
wspólnotą językową.
W
następnym odcinku dowiemy się, czy ostatnie zdanie z tej inskrypcji
potwierdzi te rewelacyjne wnioski.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz