Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania tło grawitacyjne, posortowane według daty. Sortuj według trafności Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania tło grawitacyjne, posortowane według daty. Sortuj według trafności Pokaż wszystkie posty

Ktoś tu kręci

Jest to wprawdzie z pozoru niezbyt interesująca informacja i dlatego nie spotkała się ona ze szczególnym zainteresowaniem mediów, ale tak naprawdę jest to jedna z najciekawszych obserwacji ostatnich lat.

Wynikało to może z tego, że chodzi tu tylko o mizerne 1,4602 ms.


Ale uwaga, te 1,4602 ms obalają całą współczesną fizykę.

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-obrot-ziemi-zwolnil-czym-jest-to-spowodowane,nId,5606180

W skrócie chodzi tu o to, że w sposób absolutnie niespodziewany Ziemia zmieniła prędkość własnych obrotów i nie wiadomo dlaczego zaczęła się kręcić szybciej.

To, że obroty Ziemi muszą zwalniać, co do tego panował w nauce konsens. Wymyślono też dla tego procesu uzasadnienie, które na pierwszy rzut oka wyglądało nawet na logiczne.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_obrotowy_Ziemi#Zmienno%C5%9B%C4%87_ruchu

Tylko że te „teorie“ mają jedną zasadniczą słabość, one nie są w stanie wytłumaczyć nagłych spadków a szczególnie wzrostów prędkości obrotowej Ziemi.

Wprawdzie przez ostatnie dziesięciolecia spowolnienie tego ruchu zdawało się potwierdzać obowiązujące tzw. teorie naukowe", ale w zeszłym roku zaobserwowano nagle i niespodziewanie wzrost szybkości obrotu naszej planety trwający przez okola 28 dni z największym przyrostem prędkości w dniu 19 lipca 2020, o już wyżej wspomniane 1,4602 ms.

Oczywiście jak przystało na prawdziwych „naukowców”, ta informacja została przez nich kompletnie zignorowana i to z jak najbardziej zrozumiałych względów.

Po prostu oni nie mają zielonego pojęcia o tym jak funkcjonują tzw. „prawa przyrody“, a jedyne, na czym się znają to na zaklinaniu deszczu przy pomocy mamrotania matematycznych formułek i na okradaniu podatników.

Całe szczęście dla nich, to przyspieszenie było krótkotrwałe i Ziemia ustabilizowała swoje obroty.

Niewiele jednak brakowało do tego, aby cała historia skończyła się kompletnym blamażem „nauki“.

Gdyby okres przyspieszania obrotów Ziemi trwał trochę dłużej, to zmieniłoby to na tyle długość trwania jednej doby na Ziemi oraz długość roku ziemskiego, że konieczną stałaby się odpowiednia korektura zegarów na Ziemi.

Korektura polegająca na dodaniu brakującej sekundy do czasu trwania roku ziemskiego jest praktykowana od dawna, bo tak zakładały to obowiązujące teorie. Odpowiednie mechanizmy zostały więc wbudowane do urządzeń czy też programów komputerowych, w których dokładny czas jest niezbędny do ich prawidłowego funkcjonowania.

Nie przewidziano jednak tego, że może też wystąpić zjawisko przeciwne i Ziemia zacznie się nagle kręcić szybciej.


I dlatego odpowiednie możliwości takiej korektory po prostu nie istnieją.


Teoretycznie już w tym roku wystąpi konieczność takiej korektory i to o wiele sekund, ale oczywiście nie zostanie ona wprowadzona, bo wszyscy mają pietra, że nagle przestanie funkcjonować cała ta elektronika i wszystkie inne zabawki.

Tak więc naukowcy dalej będą zaklinać deszcz i błagać Boga o spowolnienie obrotów Ziemi, aby ta nie kompromitowała dalej ich nieuctwa.


Przestańmy jednak znęcać się nad półgłówkami, w końcu nic nie mogą na to poradzić, że urodzili się debilami, a zastanówmy się, co mogło tak naprawdę spowodować to zjawisko.


Oczywiście wystarczy tylko spojrzeć na to, jaki był układ planet w czasie kiedy nastąpił przyrost obrotów Ziemi.




Widzimy, że wystąpiło w tym czasie zgrupowanie planet wewnętrznych oraz Jowisza i Saturna połączone z szeregiem koniunkcji Ziemi z tymi planetami.

Doprowadziło to oczywiście do tego, że Tło Grawitacyjne wzrosło i poszczególne wakuole przestrzeni, z których składa się również nasza materia, zostały zmuszone do zwiększenia częstotliwości oscylacji własnych.

Takie zwiększenie częstotliwości oznacza jednak, że poszczególne wakuole generują w trakcie takiej oscylacji minimalnie mniejszą przestrzeń.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-pierwsza.html

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-druga-zacznijmy.html

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-trzecia-co-to.html

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/07/budowa-atomu.html

Ta różnica jest wprawdzie ekstremalnie mała, ale w tak olbrzymim nagromadzeniu tych wakuoli, jakim jest materia Ziemi, musi to prowadzić również do odpowiedniego zmniejszenia objętości przestrzeni, jaką zajmuje nasza planeta.

Innymi słowy, nasza Ziemia uległa minimalnemu zmniejszeniu, na tyle jednak znacznemu, aby odbiło się to na szybkości jej obrotów.

Mieliśmy więc to do czynienia z powszechnie znanym efektem piruetu baletnicy.

Po wyjściu Ziemi z obszaru koniunkcji z Jowiszem i Saturnem TG spadło i odpowiednio do tego wzrosła zajmowana przez Ziemię objętość.


No może nie całkiem.


Te wakuole, które po zmniejszeniu swojej wielkości zostały jednocześnie wbudowane w powstające w tym czasie nowe cząsteczki materii, zachowały oczywiście swoją częstotliwość oscylacji i odpowiednio mniejsze były też atomy, które je zawierały.

Te atomy i molekuły zachowują swoją zmniejszoną objętość do czasu przejścia przez nie zmian fazowych i reagują słabiej na wszelkie zmiany TG.

Oznacza to, że powrót Ziemi do jej pierwotnej objętości będzie trwał o wiele dłużej, a może się też zdążyć tak, że ta nowa prędkość rotacji stanie się jej nowym standardem, na jakich czas.

W skrajnych przypadkach takich zmian TG, może to prowadzić do drastycznych zmian wielkości Ziemi i do tego, że jej objętość może się zmniejszyć o połowę, a nawet więcej.

https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2013/05/dlaczego-nasz-wszechswiat-jest-coraz.html

Takie zjawiska występowały już wielokrotnie w historii Ziemi i ostatnim minimum wielkości Ziemi był czas permu.

https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2016/11/ekspansja-ziemi.html

W tym czasie Ziemia była tak mała, że skorupa oceaniczna prawie zanikła i poszczególne kontynenty przylegały do siebie, tworząc tzw. Pangeę.

Skokowe spadki wielkości TG w dalszych okresach historii Ziemi doprowadziły do tego, że Ziemia stopniowo zwiększała swoją objętość, a jej skorupa ulegała spękaniu.

Miejsca takich pęknięć obserwujemy współcześnie jako tak zwane grzbiety śródoceaniczne.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Grzbiet_%C5%9Br%C3%B3doceaniczny

To minimalne zmniejszenie się Ziemi w zeszłym roku nie pozostało bez skutków i spowodowało, że zjawiska wulkaniczne uległy intensyfikacji, zmuszając magmę do przemieszczanie się pod wpływem wzrostu ciśnienia w kierunku powierzchni Ziemi.

Tak czy owak, mieliśmy olbrzymie szczęście, że te zeszłoroczne koniunkcje były tak niesymetryczne.

Gdyby wszystkie planety ustawiłyby się rzeczywiście w jednej linii i to po tej samej stronie Słońca, to mielibyśmy apokalipsę jak w banku.

Nie tylko Ziemia przyspieszyłaby drastycznie swoje obroty, ale skład atmosfery i hydrosfery zmieniłby się katastrofalnie. Wszystko to połączone z uwolnieniem się miliardów ton CO2 i metanu z ziemskich oceanów.

https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2013/09/kiedy-raj-zamieni-sie-w-pieko.html

 

Ludzkość musiałaby mieć naprawdę dużo szczęścia, aby choć paru ludzi przeżyło tę katastrofę.


Zanim jednak skończę, winien jestem wyjaśnienia, dlaczego akurat 19.07.2020 Ziemia przyspieszyła swoje obroty najbardziej.


Wynikało to po prostu z tego, że do koniunkcji z Jowiszem i Saturnem dołączył w tym czasie nasz Księżyc.




Dosłownie w następnym dniu miało dojść do pełni Księżyca, ale ponieważ ta koniunkcja nie była doskonała, to już o dzień wcześniej doszło do największych przyrostów TG w całym tym okresie opisanych wcześniej koniunkcji.

Widzimy więc, że w przypadku takich zjawisk, to właśnie Księżyc może być tą przysłowiową ostatnią kroplą, która zadecyduje o tym, czy dana koniunkcja zakończy się mniej lub bardziej niszczycielskim trzęsieniem ziemi, lub wybuchem wulkanicznym, czy też prawdziwą apokalipsą.


Ta ostatnia jest teoretycznie o wiele bliżej, niż to sobie wyobrażamy w naszych najczarniejszych przewidywaniach.

 

Niestety Google zablokował mi możliwość komentowania i to jest jedyny sposób, aby odpowiedzieć na komentarze.

@Rolnik „spytam to o wiele blizej niż sobie wyobrażamy to ??.“

Już o tym kilka raza nadmieniałem. Nasza cywilizacja zbliża się szybko do punktu, w którym tylko małe zaburzenie w przebiegu procesów gospodarczych wystarczy, aby cala konstrukcja cywilizacyjna załamała się kompletnie.

W przypadku przyczyn zewnętrznych, spowodowanych np. zmianami klimatu pod wpływem wybuchów wulkanów, może to doprowadzić do powszechnego głodu i wyniszczających wojen o resztki zasobów żywności.

Za największe zagrożenie uważam jednak wybuchy na Słońcu. Ostatni cykl słoneczny odbiegł znacznie od średniej w trakcie ostatnich setek lat. Jest to zapowiedz długotrwałych zmian klimatycznych, ale zanim to nastąpi, oczekują nas wprawdzie rzadsze, ale za to czasami ekstremalnie silne wybuchy na Słońcu. Jeśli przypadkowo taki wybuch trafi Ziemię, to nasze wszystkie elektroniczne zabawki zamienią się w złom. Co to oznacza, każdy może sobie wyobrazić.

@„Źródełka“ „Kiedy wpis o historii?”

Ostatnio brakuje mi idei. Jak na coś trafię, co mnie zainteresuje, to oczywiście napiszę.

Czeka jeszcze na zakończenie cykl artykułów o Piastach i Karolingach, ale na to potrzebuję trochę więcej czasu.

@”Anonimowy” „Czy te ruchy wakuoli można jakoś wykorzystać do generowania energii?”

Oczywiście i to w ilościach nieograniczonych. Metody opisałem w moich starszych notkach. Wystarczy poszukać.


Grafika do komentarza







Darmowa energia. Czwarta odsłona



Darmowa energia. Czwarta odsłona


W moich poprzednich artykułach na temat możliwości pozyskiwania tak zwanej „darmowej energii” przedstawiłem rożne sposoby realizacji tego celu.




Ta lista nie wyczerpuje wszystkich możliwości i brakuje w niej tej, opartej na najprostszej zasadzie a jednocześnie tej, którą najłatwiej jest wcielić w życie i o największym praktycznym znaczeniu.

Propozycję tę przedstawiłem po raz pierwszy przed około 10 laty i ze względów, o których wspomnę poniżej, nie doczekała się ona jeszcze realizacji.

W międzyczasie dokonano jednak nowych obserwacji które jeszcze wyraźniej wskazują na prawidłowość mojego modelu budowy wszechświata, jak i potwierdzają niesamowite praktyczne perspektywy jego wykorzystania.

Mój model budowy i ewolucji wszechświata nie ogranicza się tylko do wyjaśnienia makroskopowych jego elementów, ale jest też tak samo użyteczny w mikroskali.

Zasady budowy materii i związanych i nimi cech zjawisk fizycznych wyjaśniłem tutaj:


Z przedstawionego modelu wynika, że wszystkie zjawiska fizyczne są niczym innym jak obserwacją wzajemnych oddziaływań i powiązań najmniejszych oscylujących elementów przestrzeni, które nazwałem „Wakuolami”

Wynika z tego, że oscylacje i wzajemne ich interferencje są eminentną cechą wszechświata i opanowanie i kontrola tego zjawiska jest kluczem do wszystkich technicznych zastosowań.

Jeśli tak to aby wykorzystać pole oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni musimy dysponować urządzeniem do lokalnego zwiększania intensywności tego pola, tak aby pojawiła się możliwość wykorzystania generowanej tam „energii”.

Takim najprostszym sposobem jest wykorzystanie interferencji oscylacji atomów pomiędzy sobą i takiego ich wzmocnienia na drodze rezonansu, aby ujawniło się to we wzroście „energii” takiego systemu.

Zjawiska rezonansu zachodzą w danym systemie tym łatwiej, czym bardziej regularne są cech jego budowy.

W przyrodzie obserwujemy wiele tego typu struktur, ale najdoskonalsze tworzą tzw monokryształy.

Monokryształy znalazły w technice duże zastosowanie i technologia ich produkcji, szczególnie monokryształów krzemu, jest już od lat chlebem powszednim.

Moja propozycja opiera się właśnie na wykorzystaniu monokryształów krzemu z racji dostępności tego produktu. Według aktualnych cen, kilogram monokrystalicznego krzemu kosztuje już poniżej 20 dolarów, tak więc koszty materiałowe naszego urządzenia będą na tyle niskie, że stanie się ono powszechnie dostępne, również dla najbiedniejszych krajów.

Idea sprowadza się do tego, aby zgrupować bloki monokrystalicznego krzemu do formy odpowiednio wielkiej piramidy lub innej regularnej formy geometrycznej. Wskazane byłoby powtórzenie w makroskali formy sieci krystalicznej jaka tworzą atomy krzemu w walcach monokryształu.




Aby zaszły tam oczekiwane przez nas efekty, poszczególne walce muszą mieć identyczną orientacje sieci krystalicznej. W efekcie musi tam wystąpić zjawisko rezonansu oscylacji wakuol budujących atomy krzemu i tym samym musi też dojść do lokalnego wzrostu Tła Grawitacyjnego w obrębie tej konstrukcji.



Dla obserwatora objawi się to lokalnym wzrostem temperatury, który to wzrost w skrajnym przypadku może doprowadzić do stopienia całości lub części tej konstrukcji.

Temu zjawisku można zapobiec poprzez chłodzenie tego urządzenia przy pomocy wymiennika ciepła czyli najlepiej generatora pary wodnej.

Para ta może następnie napędzać klasyczne turbiny i generatory do produkcji energii elektrycznej.

 Oczywiście nie jest wykluczone również to, że odprowadzenie „energii” z tego systemu może się też dokonać poprzez bezpośrednią produkcje prądu elektrycznego generowanego w uzwojeniach odpowiednio skonstruowanych cewek umieszczonej w wnętrzu piramidy, ale ten pomysł można sprawdzić tylko poprzez praktyczne eksperymenty.

Przedstawiony schemat odpowiada generalnie budowie reaktora jądrowego, który notabene działa na tej samej zasadzie, tylko że wzrost oscylacji wakuol jest tam tak silny, że prowadzi to do ich emisji z poszczególnych atomów w formie promieniowania.

W przypadku naszego urządzenia taka emisja nie występuje, bo wakuole w atomach krzemu są ze sobą znacznie silniej związane niż w atomach uranu i występuje jedynie czysta produkcja energii cieplnej.

Oczywiście natura już dawno dokonała tego odkrycia i zbudowała już takie w pełni sprawnie działające urządzenie.

Znajduje się ono w jaskini z największymi na Ziemi kryształami selenitu.


Ta notka w Wikipedii pełna jest oczywiście kłamstw i fałszywych interpretacji, ale parę najważniejszych faktów i tak nie udało się przed czytelnikami zataić.

Szczególnie dwie rzeczy powinny czytających wprawić w osłupienie.

Pierwszą informacją jest ta, że we wnętrzu tej jaskini panuje temperatura 65,5°C.

Wprawdzie Wikipedia bredzi coś tam o jakiejś komorze magmowej na głębokości 3 kilometrów, ale to po prostu zwykle kłamstwo. Faktem jest to, że poza tą jaskinią temperatura gruntu jest normalna, typowa dla lokalnych warunków geologicznych. Obserwowany wzrost temperatury występuje tylko i wyłącznie w obrębie jaskini, co jednoznacznie zaprzecza możliwości dostarczania potrzebnej do tego energii z zewnątrz.

Kolejnym faktem jest to, że aparaty fotograficzne psują się tam w tajemniczy sposób, mimo że są dostosowane do ekstremalnych warunków środowiskowych. Nie wynika to oczywiście z tego, że w jaskini jest gorąco i wilgotno, bo w wielu zakątkach świata na powierzchni Ziemi panują podobne temperatury i jakoś nic się nie dzieje, ale wynika z tego, że Tło Grawitacyjne we wnętrzu jaskini ma tak wysokie wartości, że materia dostarczona do jej wnętrza zostaje pobudzona do silniejszych oscylacji i wszystkie procesy fizyczne w elektronicznych urządzeniach przebiegają inaczej, niż tego wymaga ich konstrukcja.

Dopiero długie wystawienie ich na działanie podwyższonego pola TG w jaskini powoduje, że materia kamery filmowej dostosowuje się do tych nowych warunków i procesy te mogą znowu przebiegać w normalny sposób.

O tym zjawisku już pisałem w odniesieniu do tajemniczego przerwania łączności z sondami planetarnymi np. na Wenus czy też Saturnie.



Również w przypadku jaskini możemy to zjawisko zaobserwować.

Jeśli weźmiemy nadajnik o wąskim pasmie emisji sygnału oraz zestrojony z nim odbiornik o dokładnie tym samym pasmie odbioru, to zauważymy, że nie uda się nam przekazać żadnego sygnału z nadajnika znajdującego się w jaskini do odbiornika poza nią i to mimo tego, że dosłownie przed chwilą, na powierzchni Ziemi, funkcjonowały one bez zarzutu

Kolejną ciekawostką jest to, że w warunkach panujących w jaskini dochodzi do bezpośredniego skraplania się pary wodnej w płucach odwiedzających ją osób, co grozi ich uduszeniem i zmusza do stosowania specjalnych środków zabezpieczających.

Jest to przykład tego, do czego może dojść na Ziemi, jeśli TG ulegnie gwałtownemu zwiększeniu lub spadkowi.

W pierwszym przypadku zwierzęta masowo padają na skutek uduszenia wodą w płucach, a w drugim przypadku na skutek zapadnięcia się płuc wskutek spadku ciśnienia w ich wnętrzu i niewydolności układu oddechowego.

Te zjawiska są powszechnie na Ziemi obserwowane, ale jeszcze powszechniej po prostu ignorowane.

Możliwe, że jest to wynikiem tunelowego widzenia rzeczywistości na skutek atawistycznego strachu przed konsekwencjami takiego zjawiska w masowej skali.

W historii geologicznej Ziemi było to jednak zjawisko powszechne i wszystkie masowe wymierania organizmów żywych nie były skutkiem jakiś wyimaginowanych uderzeń meteorytów, ale efektem dramatycznych zmian TG na Ziemi.

Już zwykle ustawienie się wszystkich planet Układu Słonecznego w jednej linii spowoduje taki wzrost TG, że na naszej planecie dojdzie do kolejnego masowego wymierania zwierząt, tak jak to miało też miejsce w przypadku wymarcia dinozaurów.

Tak czy owak opisana jaskinia jest najlepszym przykładem tego, że takie zjawisko występuje i że metoda grupowania monokryształów ma przed sobą olbrzymią technologiczną przyszłość.

Oczywiście to urządzenie nie powstanie za darmo. Już sama ilość użytego monokryształu krzemu, którą szacuję na 10 do 100 ton, w zależności od temperatury jaką chcemy uzyskać, jest poważnym wydatkiem finansowym.

Jednak jest to wydatek jednorazowy i w praktyce zaniedbywalny. Również to, że nie ma potrzeby stosowania zabezpieczeń przed promieniowaniem musi potanić produkcję energii elektrycznej tak, że stanie się ona w praktyce dostępna dla wszystkich i to w „nieograniczonych” ilościach.

Realizacja tego projektu pozwoliłaby na znaczne uniezależnienie się ludzkości od konieczności użycia paliw kopalnych.

Oczywiście w obecnym systemie gospodarczym, nastawionym na rabowaniu przez cwaniaków słabszych jego członków, nie istnieje żadna motywacja do tego aby ten projekt wcielić w życie.

Po prostu w momencie udostępnienia „darmowej energii” cały ten niewolniczy system gospodarczy ległby w gruzach, i cała ta banda pasożytów i darmozjadów, nazwana też „elitą społeczną”, musiała by się w końcu wziąć do uczciwej pracy.

Dlatego również wtedy, kiedy „naukowcy” konfrontowani są z jednoznacznymi wskazówkami fałszywości ich teorii i natura pokazuje jednoznacznie na jakich zasadach przebiegają procesy fizyczne, to mimo to ich interpretacja sprowadza się do intelektualnego bicia piany.

Pytanie dlaczego, jest łatwe do odpowiedzenia. Tzw. „naukowcy” są nieodzowną częścią tego niewolniczego systemu i spełniają podstawową rolę w mieszaniu ludziom w głowach i trenowania ich do roli bezwolnych niewolników.

Tzw. nauka jest nieodzownym elementem sprawowania władzy przez obecne „elity”.

W tym naszym zdegenerowanym systemie społecznym, kierowanym przez psychopatów i idiotów, prawda nie ma żadnej szansy na to, aby dotrzeć do świadomości większości.

Mimo to, czasami pojawiają się krótkie wzmianki o zjawiskach, które wykraczają daleko poza ten zdegenerowany obraz natury, propagowany przez naukę, i które pokazują jednoznacznie, że mój model fizyki rzeczywiście odpowiada prawdzie.

Tak było też z tą informacją podana w tym linku:


W artykule opisana jest obserwacja zjawiska, które stawia fizyków przed kolejną nierozwiązywalną zagadką.

Obserwację tę zawdzięczamy przypadkowi. Grupa naukowców ze Szwecji zamierzała sprawdzić jak zachowują się miniaturowe igły wykonane ze złota pod wpływem pola elektrycznego.

Najprawdopodobniej chodziło tu o sprawdzenie takich igieł, które używane są w skaningowych mikroskopach tunelowych. Od jakości tych igieł zależy jakość uzyskiwanego w tych mikroskopach obrazu. I pewnie już od dawna obserwowano zaburzenia ich działania, nie zdając sobie nawet sprawy z ich przyczyn.

W każdym razie autorzy pracy wpadli na pomysł, aby sprawdzić jak te igły, których ostrza składają się z niewielu tylko atomów złota, zachowują się pod wpływem działania pola elektrycznego rożnych mocy.

To co zaobserwowali było kompletną niespodzianką.

Ostrza tych igieł pod wpływem pola elektrycznego po prostu się upłynniły, czyli doszło tam do przejścia fazowego, mimo że temperatura otoczenia była zdecydowanie za niska.


W artykule podane są próby wytłumaczenia tego zjawiska, ale jak zwykle sprowadzają się one do nowomowy i „naukowego” bełkotu.

Zjawisko które zaobserwowano jest identyczne z tym, które opisałem w moim wyżej wymienionym artykule. W tym przypadku, z racji mikroskopowej wielkości tych złotych ostrz oraz ich kształtu w formie piramidy, konieczne było oddziaływanie oscylującego zewnętrznego pola elektrycznego, aby zainicjować samoorganizację i rezonans oscylacji atomów złota w ostrzu.

W przypadku proponowanej przeze mnie piramidy z bloków monokrystalicznego krzemu, do inicjacji zjawiska spontanicznego wzrostu oscylacji atomów krzemu, prowadzącego do samonagrzewania się tej konstrukcji, nie są potrzebne żadne zewnętrzne źródła energii, ale wystarczy już energia oscylacji przestrzeni, przepełniająca cały nasz wszechświat.

Ta konstrukcja pozwala na czerpanie dowolnych ilości energii w dowolnie długim czasie, bo jej źródłem jest cały nasz wszechświat.

Ciekaw jestem jak długo ta mafia, jaka tworzą obecne elity, będzie w stanie zataić prawdę przed społeczeństwem. Mimo ich wysiłków, co rusz przeciekają do wiadomości ogółu informacje, które powoli, nawet wśród najgłupszych, muszą wywołać wątpliwości co do pobudek jakimi kierują się naukowcy i sponsorujące ich elity. Najwyższy czas aby te brednie, produkowane przez współczesną „naukę”, wylądowały na śmietniku historii.

Parę uwag o mechanizmach ewolucji

 Artykuł ten opublikowałem po raz pierwszy 21.01.2012 roku.

Parę uwag o mechanizmach ewolucji.

W mojej poprzedniej notce „Karłowata przyszłość“ podałem przykłady obserwacji karłowacenia w świecie zwierząt w ciągu ostatnich 20 lat oraz związek tego karłowacenia ze wzrostem częstotliwości postulowanego przeze mnie Tła Grawitacyjnego.

Wspomniałem również o tym, że wpływ TG decyduje o nasileniu i kierunku procesów ewolucyjnych.

W kolejnej notce pod tytułem „Tło Grawitacyjne a wzrost organizmów“ opisałem niektóre zasady funkcjonowania tego mechanizmu.

W obecnej notce chciałbym się skoncentrować na wpływie tego mechanizmu na procesy ewolucyjne i pokazać że procesy ewolucyjne wymagają nowego przemyślenia i że ewolucja funkcjonuje na innych zasadach niż te sformułowane przez Darwina.

Oczywiście jego przemyślenia nie tracą swojego znaczenia, ale ich wpływ na zrozumienie procesu ewolucji musi zostać przez ewolucjonistów przewartościowany.
To że ewolucja jest faktem, w to nie może wątpić tak naprawdę żaden myślący człowiek. To że nasza wiedza o ewolucji nie może być jeszcze wiedzą kompletną musi być dla wszystkich równie oczywiste.

Jednak akurat w tym punkcie naukowcy zajmujący się ewolucją obstają przy swoim i próbują teorię te przedstawić jako niepodlegającą krytyce.
Tymczasem każdemu, również nie obeznanemu w materii, musi być to jasne to, że jesteśmy jeszcze bardzo, bardzo odlegli od pełnego zrozumienia tych zasad, co gorsza nie jest wykluczone, że to co uznajemy za zasady może się okazać powierzchownymi efektami, bez większego znaczenia dla procesów ewolucyjnych.
Szczególnie że ciągle konfrontowani jesteśmy z obserwacjami, które wydaja się przeczyć tezom ewolucjonistów.

http://www.pnas.org/content/early/2009/07/17/0902080106.abstract?sid=9038ef5e-c3cc-42a1-a504-72079622d56f

Dlaczego zmienia się wielkość ciała organizmów morskich, pomimo że w ciągu ostatnich dziesięcioleci nie obserwujemy żadnych znaczących zmian temperatury mórz?

I co ma to wspólnego z obecnością ponad 60 objektów z technika jądrową we Francji?

Również w przypadku owiec wyjaśnienie naukowców nie jest przekonywujące.

http://www.telegraph.co.uk/earth/environment/climatechange/5722145/Climate-change-makes-sheep-shrink.html

Ponieważ owce te żyją na wyspach, nie są tam możliwe duże wahania klimatyczne.
Stała temperatura oceanu zapobiega skokom zarówno w górę jak i w dół skali temperatury.
Zmiany wagi jagniąt są jednak zbyt wyraźne aby przejść nad tym do porządku dziennego.

Niektórzy naukowcy próbują zmodyfikować pierwotną hipotezę, próbując te zmiany przypisać faktorom związanym z rozmnażaniem owiec.

http://www.scinexx.de/wissen-aktuell-7685-2008-01-21.html

Dlaczego jednak największe i kondycyjnie najżywotniejsze owce miałyby mieć mniejsze szanse w rozmnażaniu, od tych mniejszych i słabszych? Na to pytanie nie znajdujemy w tym artykule żadnej przekonywującej odpowiedzi.

J jeśli chodzi o podstawowe pojecie z dziedziny ewolucji, jakim jest definicja gatunku, napotykamy problemy nie do przezwyciężenia. Gdzie kończy się granica lokalnej populacji, a zaczyna się odrębność gatunkowa u współczesnych gatunków zwierząt wydaje się być rzeczą najzupełniej dowolnej decyzji danego naukowca. Jak w takim razie poradzić sobie z tym zadaniem w stosunku do gatunków wymarłych, jeśli już w przypadku żyjących brakuje nam jasnych i zrozumiałych kryteriów.

Takie kryteria są nam jednak niezbędne, aby w ogóle odróżnić to co jest dopasowaniem się organizmu do warunków środowiskowych, od zmian ściśle ewolucyjnych.

W następnym linku znajdziemy opis przypadku w którym ta problematyka jest szczególnie dobrze widoczna.

http://www.steinkern.de/ablage/schnecken_miozaen.pdf

Autor artykułu stawia pytanie, gdzie przebiega linia podziału pomiędzy gatunkiem a odmianą na przykładzie zmian formy muszli ślimaka z gatunku Gyraulus w osadach jeziora istniejącego w okresie górnego miocenu w kraterze o nazwie „Steinheimer Becken“.

W osadach tych stwierdzono że występujący tam ślimak z gatunku Gyraulus zmienia kształt swojej muszli od wysokiej w starszych osadach do płaskiej i znowu do wysokiej formy w osadach najmłodszych.

Nasuwa się pytanie jakie są przyczyny tych zmian, czy mamy tu do czynienia ze zmianami środowiskowymi, czy też ze zmianami ewolucyjnymi, które tylko przypadkowo doprowadziły do wykształcenia powtórnie tej samej formy muszli?

Autor wprawdzie wskazuje na zależność formy muszli ślimaków od np. szerokości geograficznej ich występowania, skłania się jednak do zdania większości badaczy, że mamy tu jednak do czynienia z przykładem zmian ewolucyjnych.

http://portalwiedzy.onet.pl/38314,,,,reguly_ekogeograficzne,haslo.html

Proponuje teraz przyjrzenie się następnemu przykładowi, i to takiemu który ma szczególne znaczenie dla teorii ewolucji, a mianowicie zmianom ewolucyjnym zięb Darwina występujących na wyspach Galapagos.
Zięby Darwina są koronnym przykładem procesów ewolucyjnych i jako takie podawane są jako namacalny dowód ich istnienia przy każdej dyskusji na ten temat.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zi%C4%99by_Darwina

Zięby te były także obiektem obserwacji państwa Grant, naukowców którzy poświecili się bardzo drobiazgowej analizie cech morfologicznych zięb Darwina na jednej z wysp archipelagu Galapagos, trwającej nieprzerwanie ponad 20 lat.

http://wps.prenhall.com/esm_freeman_evol_3/0,8018,849374-,00.html

http://www.bio-pro.de/magazin/thema/00145/index.html?lang=de&artikelid=/artikel/04099/index.html

Obserwacje te doprowadziły do wykrycia następującej zależności. W okresie suszy zięby mają do dyspozycji pokarm tylko w formie dużych i twardych nasion. W związku z tym już w okresie jednego pokolenia następuje zmiana kształtu dzioba na gruby i krótki. W czasie trwania anomalii pogodowej El-Niño, na Galapagos panuje wilgotny klimat i dostępność małych i miękkich nasion jest największa. W związku z tym dzioby zięb Darwina przyjmują kształt cienki i wydłużony, lepiej nadający się do wyszukiwania małych nasion.

Autorzy pracy postulują wiec wymieranie nieprzystosowanych zięb i zastępowanie ich w krótkim czasie (mowa jest o jednej generacji) przez egzemplarze o optymalnych cechach dzioba.

Tego typu argumentacja jest moim zdaniem nieprawidłowa, ponieważ odcinek czasu w którym zmieniają się parametry dzioba jest po prostu za krótki na to aby proces selekcji cech na drodze eliminacji genów był w stanie w pełni zadziałać.

Ten przypadek mógłby zafunkcjonować tylko wtedy, gdyby zjawisko to przybrało charakter ekologicznej katastrofy i na wyspie przeżyłyby tylko nieliczne egzemplarze zięb z właściwym zestawem genów. Trzeba nadmienić że w okresie poprzedzającym, cechy te musiały być z konieczności rzadkie, bo selekcja była nastawiona na dokładnie przeciwny zestaw cech.
Tego typu katastrofy nie są tam jednak obserwowane, a wiec niekorzystne cechy genetyczne muszą się utrzymywać przez wiele pokoleń zięb zanim nastąpi zmiana zestawu genów.

Inna obserwacja która musiałaby być tam dokonana to taka że przy pomiarach cech dzioba zięb powinniśmy widzieć słabo zaznaczoną krzywą Gaußa, tymczasem ta jest już po jednym pokoleniu mocno zaznaczona. To znaczy wymiana cech genetycznych musiałaby występować prawie że natychmiastowo w całej populacji.

Tego typu zmiany są niemożliwe, ponieważ największa śmiertelność zięb występuje w okresie kiedy są one pisklętami i kiedy cechy ich dzioba nie decydują o ich dalszym przeżyciu.

Dla odmiany zajmijmy się teraz zjawiskiem zmian wielkości ciała u ludzi.
W kolejnym linku są podane dane co do wysokości ludzi w przeszłości.
Przyjrzyjmy się temu jak zmieniała się wielkość ciała ludzi z upływem wieków.

http://de.wikipedia.org/wiki/K%C3%B6rpergr%C3%B6%C3%9Fe

Wprawdzie różnice te podane w tabeli nie są duże, ale wystarczające do wyciągnięcia interesujących wniosków.

W latach 5000 do 2000 p.n.e. widzimy, że ludzie w Europie mieli niski wzrost, który następnie wzrósł w latach 500–700 n.e., by zmniejszyć się z końcem średniowiecza ponownie.

Jako przyczynę podaje się różnice w wyżywieniu ludności oraz ogólny pozom życia w rożnych epokach dziejowych.

Tymczasem jeśli dokładnie się tym wytłumaczeniom przyjrzymy to musimy stwierdzić, że coś tu nie gra. W rzeczywistości poziom życia mieszkańców Europy zmieniał się dokładnie odwrotnie do zmian ich wzrostu.

Czasy pomiędzy  latami 5000 do 2000 p.n.e. należały do najlepszych jeśli chodzi o poziom życia jej mieszkańców. Liczba ludności wzrosła drastycznie. Rolnictwo rozprzestrzeniło się w Europie Środkowej i Skandynawii. Pod koniec tego okresu gęstość zaludnienia na niektórych terenach Dolnej Saksonii była większa od współczesnej, jeśli odliczymy mieszkańców miast.
Ilość osad przewyższała swoją liczbą odpowiednią liczbę współczesnych osad wiejskich wielokrotnie.

Odwrotnie maja się sprawy w latach pomiędzy rokiem 500–700 n.e.

Poziom życia ludzi był katastrofalny. Głód i epidemie zdziesiątkowały ludność Europy. Przy czym określenie „zdziesiątkowały“ nie oddaje nawet w przybliżeniu katastrofy demograficznej która wtedy miała miejsce. Dla przykładu można podać że ludność na terenach Półwyspu Apenińskiego w momencie upadku Cesarstwa Rzymskiego zmalało do około 100 tys. osób. Dla porównania już 500 lat wcześniej sam Rzym liczył sobie około miliona mieszkańców. To jest zaiste zadziwiające, że akurat w czasie głodu i niedoboru średni wzrost mieszkańców Europy wzrósł wyraźnie w stosunku do przeszłości.

Jeszcze ciekawsze jest to, że akurat przy końcu średniowiecza kiedy standard życia ludzi osiągnął znowu wysoki poziom i panował ogólny dostatek, a ludzkość znalazła się na progu wytworzenia współczesnej cywilizacji, wzrost ludzi uległ ponownej redukcji.

Jeśli weźmiemy pod uwagę szczątki ludzkie z wcześniejszych epok, to przy interpretacji zmian w budowie szkieletu napotykamy na takie same problemy. Przydzielenie określonych szczątków na podstawie cech ich wyglądu do odpowiedniego okresu czasu jest utrudnione, ponieważ brak jest jednolitej reguły zmian morfologicznych u form ludzkich wraz z upływem czasu.

http://docs6.chomikuj.pl/445964330,0,0,Ewolucja-istot-cz%C5%82owiekowatych.doc

Zmiany te są tak nieregularne, że na przykład niemożliwe jest przydzielenie niektórych znalezisk jednoznacznie do gatunku Homo sapiens czy też Homo neanderthalensis.

W następnym linku jest to szczególnie dobrze widoczne.

http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/287101,2010-upada-teoria-ewolucji-czlowieka

Pomimo tego że wiek znaleziska oszacowano na blisko 400000 lat, a wiec jest ono o ponad 200000 lat starsze niż dotychczasowe najstarsze znaleziska skamieniałych szczątków gatunku Homo sapiens, to cechy morfologiczne zębów wskazują na przynależność do gatunku człowieka współczesnego.

Również jeśli chodzi o młodsze znaleziska istnieją poważne problemy oddzielenia od siebie tych dwóch form człowieka.
Wydaje się, że pod koniec ostatniej epoki lodowcowej cechy morfologiczne Homo sapiens i Homo neanderthalensis znajdowały się na drodze ujednolicenia.

Podane przykłady pokazują nam, że morfologia organizmów i ich wielkość nie może być sterowana przez znane nauce procesy ewolucyjne.

Spróbujmy znaleźć więc wspólny mianownik tych obserwacji i zidentyfikować ten główny proces zmian ewolucyjnych.

Moja propozycja wygląda następująco:

O znaczeniu fałdowania łańcuchów białek na wielkość tworzących się komórek napisałem w poprzedniej mojej notce.
Dowiedzieliśmy się tam też, że podstawowa role w tym procesie spełniają chaperony.

http://de.wikipedia.org/wiki/Chaperon_%28Protein%29

Postawiłem tam też tezę, że budowa chaperonów zależna jest od wartości Tła Grawitacyjnego w momencie ich reprodukcji.

Przeanalizowane przez nas przypadki zmian morfologicznych organizmów wskazują, że te własności chaperonów są przez naturę wykorzystywane do przystosowania organizmów na zmiany TG, a tym samym na zmiany warunków środowiskowych, które to z kolei zależne są ściśle od zmian TG.

Chaperony które fałdują białka, wykorzystywana następnie do budowy dzioba zięb Darwina, cechują się dodatnią wrażliwością na jego zmiany.
W czasach o wysokich wartościach TG reagują one ciaśniejszym ułożeniem atomów w swoich cząstkach a tym samym powoduje to ciaśniejsze sfałdowanie protein. A tym samym w efekcie tworzone z nich dzioby są delikatniej zbudowane.
W czasach o niskich wartościach TG, chaperony rozluźniają swoja strukturę i sfałdowane białka tworzą większe objętościowo cząsteczki. W efekcie powstają masywniejsze dzioby u zięb Darwina.

To właśnie ta zdolność do reakcji chaperonów na zmiany TG podlega selekcji genetycznej a nie geny odpowiedzialne za budowę dzioba.
Tym samym organizmy uzyskały możliwość reakcji na zmiany TG a tym samym na zmiany warunków środowiskowych bez konieczności zmian genetycznych czy też mutacji.

Jak wynika to z podanego artykułu o ziębach Darwina, grube dzioby są typowe dla okresów suszy, cienkie natomiast dla okresów wilgotnych. Te ostatnie są jednak zawsze związane z wystąpieniem fenomenu pogodowego o nazwie El-Niño.

Już pobieżna analiza wskazuje, że wystąpienie tego zjawiska jest skorelowane z okresami wzmożonej aktywności Słońca. W tym celu wystarczy tylko porównać odpowiednia grafikę aktywności Słońca z czasem wystąpienia tego fenomenu. I widzimy że zależność ta jest jednoznacznie widoczna.

http://pl.wikipedia.org/wiki/El_Ni%C3%B1o

http://de.wikipedia.org/w/index.php?title=Datei:Sunspot_butterfly_with_graph.jpg&filetimestamp=20091108190055

W ten sposób ewolucja znalazła efektywną drogę do przystosowania organizmów do przyszłych warunków środowiskowych. Tak więc teza o udziale w tym procesie naturalnej selekcji nie ma żadnego pokrycia z rzeczywistością.

W podanym przykładzie stwierdzono, ze populacja zięb z grubym dziobem była szczególnie liczna w roku 1977, a wiec w czasie o najmniejszej aktywności słonecznej  i to jest czas w którym planety nie tworzyły ze sobą koniunkcji, których projekcja przecinałaby powierzchnie Słońca. A tym samym był to czas o niewielkiej liczbie plam słonecznych.

http://www.fourmilab.ch/cgi-bin/Solar

Minimum aktywności słonecznej odpowiada tez minimalnym wartościom TG.

W latach 1982 - 1983 planety Saturn i Jowisz znajdowały się blisko siebie co doprowadziło do wzrostu aktywności na Słońcu i wzrostu wartości TG.

Odpowiednio proteiny fałdowały się silniej i tworzyły małe i cienkie dzioby zięb, odwrotnie miały się sprawy w roku 1977.

Nie wszystkie zmiany wartości TG występują tak regularnie jak w przypadku cyklu słonecznego.
W większości przypadków jednak tylko takie regularne zmiany mogą doprowadzić do takiej selekcji wrażliwości chaperonów, aby organizmy żywe mogły optymalnie dostosować się do przyszłych zmian środowiskowych.

Natura wykorzystuje jednak również możliwość reakcji na zmiany długoterminowe, występujące w odstępach tysięcy lat, ponieważ spadek wartości TG związany jest generalnie z oziębieniem się klimatu a jego wzrost prowadzi do podwyższenia się temperatur na Ziemi.
Poprzez odpowiednia zmianę wrażliwości chaperonów możliwe jest dostosowanie się organizmu do tych zmian poprzez odpowiednie zmiany budowy morfologicznej. Warunkiem jest jednak to, aby zmiany te dokonywały się na tyle wolno, aby system wzajemnych zależności w organizmie mógł się do nich dostosować.

Zdarza się jednak, że zmiany te przychodzą tak niespodziewane i z tak dużym nasileniem, że system ten się załamuje.

W takich sytuacjach dochodzi do ekstremalnych zmian cech morfologicznych organizmów i to bez konieczności zmian ich zestawów genów czy też odpowiedniej ich mutacji.

W takich czasach zmiany morfologii są tak duże, że paleontolodzy stwierdzają powstanie nowego gatunku ślimaka Gyraulus oxystoma lub też wydaje im się, że szczątki neandertalczyka to Homo sapiens albo odwrotnie.

Oznacza to, że morfologia organizmu nie może być podstawą do wydzielenia nowych gatunków zwierząt, również wtedy gdy odpowiednie formy tych zwierząt dzieli duża różnica wieku.

Formy takie mogą przybrać inną formę wyglądu, ale w dalszym ciągu należą do tego samego gatunku i w przypadku powrotu pierwotnej wartości TG przybiorą znowu swój początkowy wygląd.

Czasami jednak drastyczne zmiany TG są również szansą dla życia na Ziemi. Nie wszystkie zmiany morfologiczne okazują się być niekorzystne. Niekiedy dochodzi do takich zmian, że dany organizm zmienia kształt jakiegoś organu tak, że musi on przejąć nową funkcję. Tak jak to miało miejsce z małpami człekokształtnymi, przodkami ludzi, gdzie zmiana TG doprowadziła do takiego wydłużenia kończyn dolnych tych małp, że były one zmuszone do porzucenia środowiska nadrzewnego i przyjęcia wyprostowanej postawy.

Znacznie częściej jednak te nagłe zmiany są niekorzystne i niektóre części organizmu przyjmują taka formę, że uniemożliwia to jego przeżycie albo też maleje zdolność do rozmnażania albo stosunek płci ulega takiemu zachwianiu, że gatunek ten musi wymrzeć.

Drastyczne zmiany formy chaperonów mogą też doprowadzić do tego, że organizmy przyjmują formę gigantyczna albo karłowatą, która nie daje im szans na przeżycie.

Jeśli wiec organizmy o zmienionej morfologi nie znajdą pasującej do nich niszy ekologicznej, to muszą one po prostu wymrzeć.

Jeśli jednak niezbędne do życia organy zachowają swoją funkcje lub też mogą przejąć inną, pożyteczną dla przeżycia organizmu, to organizmy przeżywają te fazy nagłych zmian TG i w procesie selekcji dochodzi do utrwalenia tak zapoczątkowanych zmian i naukowcy mogą z dumą nazwać tę nową formę swoim nazwiskiem.

Na zakończenie jestem winien jeszcze wytłumaczenie, dlaczego wspomniałem o ośrodkach nuklearnych we Francji.

Spójrzmy na rozkład tych ośrodków na mapie.

http://de.wikipedia.org/w/index.php?title=Datei:Nuclear_power_plants_map_France-de.png&filetimestamp=20080315010834

i teraz musi to być dla nas lepiej zrozumiale, fabryka przerobu zużytych elementów paliwowych w La Hague

http://de.wikipedia.org/wiki/Wiederaufarbeitungsanlage_La_Hague

i elektrownia atomowa w Blayais

http://de.wikipedia.org/wiki/Kernkraftwerk_Blayais

zatruwają bez ustanku środowisko tonami odpadów radioaktywnych, których promieniowanie leży wprawdzie poniżej przyjętych norm, (zasadność tych norm to już jednak osobny temat) które jednak bez ustanku zmieniają charakter oscylacji przestrzeni w bezpośredniej ich bliskości.

W ten sposób dochodzi to powiększenia lokalnego TG a z nim do zmian sfałdowania protein w organizmach. Proteiny te zostają ciaśniej sfałdowane i w efekcie organizmy żywe karłowacieją.

Żeby nie opierać się tylko na tym przykładzie spójrzmy jakim zmianom uległy organizmy w rejonie Czernobylu.

http://www.faz.net/s/Rub80665A3C1FA14FB9967DBF46652868E9/Doc~E9827AA1ED2EB40F880FC1949AD14826E~ATpl~Ecommon~Scontent.html

Zmniejszenie się wielkości mózgu ptaków o 5% wydaje się wprawdzie niewielkie, ale z nim związane jest także ogólne zmniejszenie się organizmu.

http://www.plosone.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0016862

Również my ludzie nie możemy się tym zmianom przeciwstawić, ponieważ, odpowiedzialni za zgłębianie wiedzy o naturze, fizycy zajmują się numerologicznym bezsensem.

W ten sposób w ciągu kilku najbliższych pokoleń powstaną ludzie z mózgami o wielkości pomarańczy. Dla fizyków jest to bardzo optymistyczna perspektywa, w stosunku do rozpowszechnionego współcześnie w tej grupie zawodowej kompletnego bezmózgowia.

Tło Grawitacyjne a wzrost organizmów

 Tekst ten opublikowałem po raz pierwszy 05.01.2012 roku.

Tło Grawitacyjne a wzrost organizmów

Teoria ewolucji polaryzuje nie od dziś. Jedni bronią jej do opadłego, inni czynią trzy razy znak krzyża jak tylko usłyszą to słowo.

Jest to bardzo niekorzystna sytuacja w którą dali się wpędzić zwolennicy ewolucji, ponieważ maniacy religijni zmusili ich do tego, żeby bronić jej jako całości, bez względu na prawdziwość lub ważność poszczególnych jej elementów.

W efekcie od czasu Darwina postępy w tej dziedzinie nie są takie na jakie pozwalają tak naprawdę nowe metody genetyczne i analityczne.

Naukowcy zajmujący się ewolucją wydają się przyjmować takie same dogmatyczne pozycje, jak ich religijni adwersarze, co w efekcie skierowało badania na ślepy tor.

Poniższy przykład bardzo ciekawego doświadczenia w sposób przykładowy ilustruje ten problem.


Jednocześnie otwiera ono drzwi do lepszego zrozumienia mechanizmów ewolucji, przez które jednak żaden z naukowców nie odważna się przestąpić.

Kluczowym elementem jest w tym przypadku zagadkowy przyrost wielkości bakterii w pierwszych dwóch latach eksperymentu. W następnych latach wzrost ten zostaje zahamowany, by od czwartego roku przejść w tendencję spadkową.


Twórcy tego eksperymentu próbowali to wyjaśnić ewolucyjnym przystosowaniem się bakterii do warunków laboratoryjnych. Jednocześnie trzeba podkreślić że pożywka na której hodowane są bakterie ma minimalną ilość substancji odżywczych. Tak więc przyczyna wzrostu nie może leżeć w polepszeniu warunków środowiskowych, bo te w porównaniu do stanu z przed eksperymentu uległy niewątpliwie pogorszeniu.

Jeśli więc początkowy wzrost wielkości bakterii był spowodowany lepszym ich przystosowaniem, to jak wytłumaczyć ich późniejsze zmniejszenie?

Przecież ewolucja powinna dalej działać w tym samym kierunku i jednostki lepiej przystosowane powinny wypierać z hodowli te o gorszym zestawie genów. Tymczasem na oko wygląda dokładnie na odwrót.

Oczywiście nie uszło to uwadze przeciwników ewolucji i doświadczenie to znalazło się w centrum kampanii wymierzonej przeciwko tym naukowcom, którzy sprzeciwiają się mieszaniu się religii do nauki. Sytuacja jest o tyle skomplikowana bo faktyczny podział między religią a nauką nigdy nie został do końca przeprowadzony i nauką często zajmują się osobnicy z rozdwojeniem jaźni. 
Szczególnie mocno jest to widoczne w fizyce, gdzie ton nadają religijni maniacy, w efekcie czego powstają tam takie poronione twory chorej wyobraźni jak teoria względności czy też mechanika kwantowa.

Zamiast jednak szukać rozwiązania problemu, ewolucjoniści uciekają się do przemilczania kontrowersji, a w dyskusji, rzeczowe argumenty zastępują retorycznymi trikami.

Takie podejście jest absolutnie fałszywe i nie sprzyja poparciu przez tak zwane szerokie społeczeństwo, tym bardziej że to ostatnie już i tak jest w większości pod kontrolą religijnych demagogów.

Otwarte przyznanie się do istnienia problemów ze zrozumieniem ewolucji, nie jest przecież równoznaczne z przyznaniem racji stronie przeciwnej, ale jest niezbędne aby przemyśleć te problemy od początku i znaleźć odpowiednie rozwiązanie.

Przedstawiona przeze mnie w poprzednich notkach teoria Tła Grawitacyjnego również i w przypadku doświadczenia Lenskiego otwiera możliwości rozwiązania tego problemu.

Kluczem do tego rozwiązania jest fakt, że szczepy bakterii wybrane do doświadczenia były poprzednio przez wiele lat przechowywane w stanie głębokiego zamrożenia.
Ten fakt został przez twórców eksperymentu kompletnie zignorowany, a przecież nie mogły ujść ich uwagi doniesienia, że z zarodków ludzkich przechowywanych w stanie zamrożenia rodzą się większe noworodki.


Wnioski nasuwają się same.

Przyczyna wzrostu wielkości komórek musi leżeć w fakcie ich wcześniejszego zamrożenia.

Żeby zrozumieć mechanizm który do tego doprowadził musimy trochę odbiec od tematu i zająć się sposobem syntezy białek w organizmie. Nie mam zamiaru przedstawić tego szczegółowo wychodząc z założenia, że każdy kogo to interesuje może sobie to sam doczytać w internecie.

Bardzo skrótowo mechanizm ten wygląda następująco. Budowa chemiczna białek które są syntetyzowane przez organizm jest zakodowana w DNA, oczywiście nie wyczerpuje to wszystkich możliwości, ale dokładna ich znajomość nie jest nam do zrozumienia tego problemu potrzebna.

W procesie biosyntezy białka, informacja zapisana w sekwencji DNA jest w procesie transkrypcji przepisywana na cząsteczki RNA, a powstałe w ten sposób cząsteczki RNA są następnie wykorzystywane przez rybosomy do syntezy białka w procesie translacji.

Na tym jednak historia się nie kończy. Wytworzone białko, aby wypełnić swoją funkcję w organizmie, musi przyjąć przedtem odpowiednią formę przestrzenną. Białka te są w większości bardzo dużymi cząsteczkami i mogą składać się z tysięcy aminokwasów.
Bardzo rzadko przyjmują one formę prostego łańcucha ale najczęściej są w sposób finezyjny splątane


Proces tego splątania natura nie zostawiła samemu sobie, ponieważ od niego zależy to czy białko spełni przewidzianą dla niego funkcję.

W przypadku wielu chorób, w tym nowotworowej, właśnie niewłaściwemu sfałdowaniu białek przypisuje się kluczową rolę.

O tym jak te białka zostaną sfałdowane decydują specjalne cząstki zwane chaperonami


Można je sobie wyobrazić jako matrycę do której zostaje przyłączone białko by po odciśnięciu przyjąć już na zawsze prawidłową formę.

Chaperony są wiec odpowiedzialne za to, jaką wielkość przyjmuje cząsteczka białka, a tym samym pośrednio, jaką wielkość końcową będzie miał dany organizm.

I tutaj wkracza na scenę moja teoria Tła Grawitacyjnego. Tak jak już to w moich wcześniejszych notkach udowodniłem, TG decyduje o wielkości poszczególnych atomów i ich masie, a co za tym idzie również o wielkości cząsteczek związków chemicznych i organicznych.

Że ten proces jest tak dominujący o tym naukowcy nie chcą nic wiedzieć. 

Zabarykadowani w swoich bunkrach z wzorów matematycznych i rzekomych stałych fizycznych już od dawna nie odważają się wyściubić z niech nosa i zobaczyć, że rzeczywistość jest o wiele bardziej rozległa i urozmaicona, a ich prawa fizyczne to tylko ledwo rozpoznawalne ścieżki w tym nieskończonym krajobrazie natury.

Natura wie o TG już od dawna i organizmy żywe wykształciły już od samego początku życia na Ziemi mechanizmy stabilizujące syntezę białek a tym samym wielkość organizmu.

Jeśli częstotliwość oscylacji TG ulega powiększeniu, to zmniejsza tym samym objętość wakuoli w trakcie ich ekspansji. Ponieważ atomy pierwiastków chemicznych składają się z powiązanych ze sobą wakuol to zmniejsza się tym samy wielkość cząstek związków chemicznych i organicznych w trakcie ich tworzenia lub zmian fazowych.

W dłuższym okresie czasu doprowadziłoby to do drastycznego zmniejszenia się wielkości żywych organizmów.

Temu procesowi przeciwdziała typowa dla organizmów żywych własność replikacji białek. Już na poziomie DNA widzimy stabilizujący charakter tego mechanizmu. W przypadku podziału komórkowego nowo tworzone DNA musi się dostosować do struktury istniejącego już łańcucha DNA, co zapobiega zbyt gwałtownym zmianom jego wielkości.

Podobnie musi się dziać także przy replikacji chaperonow, gdzie nowa cząsteczka jest powielana na chaperonie już istniejącym.

Mechanizm ten nie jest jednak doskonały i kompensuje tylko częściowo te zmiany. 

W normalnych warunkach przy niewielkich zmianach TG, takich jakie występują np. w cyklu rocznym, wydaje się to być wystarczające. Inaczej mają się sprawy jeśli zmiany to przybierają gwałtowny charakter. Takie gwałtowne zmiany nie są wcale rzadkością i powtarzają się na Ziemi z dużą regularnością. Niekiedy przybierają one charakter katastrofalny i doprowadzają do drastycznych zmian klimatycznych, czy też masowego wymierania organizmów.

Również i w tym przypadku natura nie pozostaje bezbronna i wypracowała mechanizmy zapewniające, przynajmniej częściowo, stabilizację wielkości organizmów żywych.

Główną rolę w tym mechanizmie spełniają chaperony.

Jeśli TG gwałtownie rośnie to molekuły chaperony reagują dokładnie odwrotnie niż inne związki chemiczne czy też organiczne. Chaperony są w stanie w tej sytuacji rozluźnić swoja strukturę atomowa, a tym samym wielkość matrycy na której są fałdowane białka zmienia się tylko w niewielkim stopniu.

Co się dzieje jeśli ten mechanizm zawiedzie opowiem innym razem.

Oczywiście te dwa wymienione mechanizmy są ze sobą ściśle związane i nie zawsze działają w tym samym kierunku. W przypadku gwałtownych zmian TG mechanizm powielania chaperonów działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego i zapobiega zbyt gwałtownym zmianom wielkości chaperonów i stabilizuje wielkość molekuł białek w trakcie procesów syntezy. Mechanizm ten nie jest jednak w stanie tych zmian zatrzymać czy tez odwrócić, jest jednak w stanie opóźnić je czasowo tak, że ich pełne wykształcenie następuje dopiero po dłuższym okresie czasu.

W wyżej wymienionym eksperymencie, zamrożenie szczepów bakterii na wiele lat spowodowało, że ciągłe procesy przystosowawcze i kompensacyjne związane ze zmianami TG uległy przerwaniu.

Ponowne rozmrożenie organizmu było wiec równoznaczne z gwałtowną zmiana TG.

W przeciągu tych paru lat w których bakterie były zamrożone zmiany TG zsumowały się do takiej wielkości, że chaperony zareagowały rozluźnieniem swojej struktury. Mechanizm powielania chaperonów na istniejącym pierwowzorze zapobiegł wprawdzie gwałtownym skokom, nie mógł jednak zapobiec temu aby w przeciągu następnych dwóch lat następował ciągły wzrost wielkości cząsteczek białek a tym samym wielkości bakterii. Zjawisku temu sprzyjał też fakt, że pomiędzy 1988 i 1990 wystąpił naturalny wzrost wartości TG.


Wraz z odwróceniem tendencji wzrostowej TG po roku 1991 doszło do wstrzymania, a następnie załamania wzrostu wielkości komórek bakterii i odwrócenia tego trendu.

Tak więc doświadczenie Lenskiego nie tylko że nie zaprzecza temu co napisałem w mojej notce „Karłowata przyszłość“ ale odwrotnie, jest doskonałym dowodem prawdziwości przedstawionego przeze mnie mechanizmu.

Znaczenie opisanego mechanizmu wykracza jednak znacznie poza opisany przypadek zmian wielkości komórek i umożliwia nam zrozumienie mechanizmów ewolucyjnych funkcjonujących poza poziomem zmian genetycznych.

Ewolucja to coś znacznie bardziej rozległego niż kumulacja mutacji genów. W rzeczywistości ewolucja to ciągły proces walki o zachowanie niezmienności funkcji i morfologii danego organizmu. Jej przeciwnikiem są wahania wartości TG które wymuszają na organizmach daleko idące zmiany nie tylko ich wielkości ale i budowy.

A co ze środowiskiem naturalnym?

To, jak się wydaje, wbrew temu co twierdzą ewolucjoniści, wpływa na ewolucję tylko w marginalny sposób.

Translate

Szukaj na tym blogu