Prawdziwa historia Czecha, Rusa i Lecha

Prawdziwa historia Czecha, Rusa i Lecha



Historia Słowian, w tym i historia Polski, stała się od jakiegoś czasu tematem wysoce kontrowersyjnych dyskusji pomiędzy zwolennikami nowej oceny prawdziwości propagowanych w przeszłości tez historycznych, a zaciekłymi obrońcami wielkogermańskiej narracji, dominującej naszą historiografię już od stuleci.

Szczególnie te kręgi „polskich elit” identyfikujących się z chrześcijaństwem uważają, że to nowe podejście do historii Słowian równoznaczne jest z blasfemią.

Te działania są tym bardziej niezrozumiałe, bo wszystko wskazuje na to, że również religia katolicka jest produktem słowiańskiej kultury.

To podejście zadziwia, bo przecież odbiera przeciwnikom chrześcijaństwa ich główny argument, ten mianowicie, że religia te jest nam kulturowo obca.

To nowe spojrzenie na przeszłość Europy byłoby niemożliwe, gdyby nie postępy w dziedzinie badań genetycznych.

Wprawdzie i te cierpią straszliwie pod jarzmem wszechobecnej propagandy, ale zanim zaczęto na masową skalę fałszować wyniki badań genetycznych, ujawnione wcześniej dane pokazały nam całkiem inny obraz dziejów Europy i jednoznacznie podważyły ten przebieg historii, który próbowano nam wmówić.

Te odkrycia stawiają nas przed zasadniczym pytaniem czy to, co jest uczone na zajęciach z historii, czy to w szkołach czy też na uczelniach, ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością?

Nie da się ukryć tego, że zbliżamy się nieuchronnie do momentu w którym musimy podjąć decyzję o radykalnym zerwaniu z obowiązującą w historii narracją.

W miarę moich możliwości przyczyniam się do przybliżenia tego terminu ujawniając wołające o pomstę do nieba oszustwa w interpretacji zachowanych w Europie (i nie tylko) zabytków pisanych rożnych ludów.

W moich dociekaniach ujawniłem, że wszystkie kultury starożytne były mniej lub bardziej produktem ludów słowiańskich oraz to, że cywilizacja ludzka narodziła się w Europie, a konkretnie wśród naszych słowiańskich przodków.

To stwierdzenie nie ma nic wspólnego z jakimś megalomańskim szowinizmem czy też chorobliwym nacjonalizmem, ale jest po prostu stwierdzeniem faktu.

Stwierdzenie tego faktu nie stawia nas Słowian w jakiejś szczególnie uprzywilejowanej pozycji względem innych nacji. Niestety musimy zaakceptować również to, że nasi przodkowie nie byli aniołami i jesteśmy również bezpośrednimi spadkobiercami ich, często niewyobrażalnych wprost, wynaturzeń.

W sumie jest to obojętne kto, kiedy i gdzie dokonał takich czy innych czynów.
Zasadniczą sprawą jest to, abyśmy poznali całą prawdę, niezależnie od tego jaka ona jest. Co z tą prawdą uczynimy i jak się do niej ustosunkujemy, to już całkiem inna para kaloszy.

Wszystko jednak wskazuje na to, że nie tylko nie znamy tej prawdy, ale jesteśmy wprost otumanieni olbrzymią ilością fałszerstw i mitomańskich wymysłów tworzonych przez pozbawionych wszelkich moralnych norm psychopatów.

Cała obowiązująca obecnie narracja historyczna opiera się w większości na dokumentach spisanych przez zwykłych oszustów, dla których prawda historyczna nie miała najmniejszego znaczenia.

Wszelkiej maści „Tacyci” czy inne „Biblie Gockie” to mitomańskie farmazony albo w najlepszym przypadku fałszywki, dla wyciągnięcia pieniędzy z kieszeni bogatych idiotów lub spisane na zamówienie skurwysynów próbujących w ten sposób udokumentować swoje prawa do gnębienia podległej im ludności.

Trzeba to jednoznacznie stwierdzić, że w 90% te tak zwane dokumenty pisane, czy też innego typu artefakty, to nic innego jak tylko zwykłe falsyfikaty.

W rzeczywistości zachowały się tylko bardzo nieliczne dokumenty, czy też znaleziska archeologiczne, o których możemy w 100% być pewni tego, że pochodzą rzeczywiście z przypisywanej im epoki i nie są nowożytną podróbką.

Nasze muzea pełne są eksponatów, które nie zasługują nawet na to, aby wylądować w koszu na śmieci.

Szczególnie w średniowieczu i w epoce renesansu na masową skalę fałszowano antyczne teksty, monety i dzieła sztuki. Do tego dochodziło jeszcze to, że tworzono legendy na temat przebiegu historii dostosowane do potrzeb ówczesnych władców.
Te tendencje zachowały się do dziś i do dziś podtrzymywana jest kłamliwa narracja historyczna, której oszukańcze początki sięgają czasów kształtowania się narodów Europy Zachodniej.

W tej dżungli kłamstw i oszustw osaczeni jesteśmy również my Słowianie. Nasza pozycja jest tym gorsza, bo również nasze, pożal się Boże, „elity” podtrzymują z zapałem tę antysłowiańską i antypolską wersję historii Europy.


Z uporem godnym lepszej sprawy „polscy historycy” od pokoleń powtarzają wielkogermańskie brednie i przyczyniają się do utrzymywania narodu w nieświadomości własnych dziejów.

Trzeba przyznać, że nasi przodkowie oddali nam niedźwiedzią przysługę szyfrując swoje zapiski oraz paląc swoich zmarłych. W ten sposób zniszczone zostały dowody ich obecności w Europie i ciągłości zasiedlenia tych terenów przez Słowian.

Oczywiście sprawa nie jest beznadziejna i możliwe jest odczytanie starożytnych inskrypcji, co już wielokrotnie udowodniłem, jak i znalezienie nadających się do badan szczątków naszych przodków, szczególnie jeśli natrafimy na szkielety wojowników poległych w trakcie wojennych działań, czy też na ofiary nieszczęśliwych wypadków.

Niestety takie znaleziska nie są liczne i jeśli już przypadkowo, tak jak np. w przypadku bitwy pod Dołeżą, dojdzie do takiego odkrycia,


to wszechobecna cenzura kładzie swoją łapę na wynikach takich badań genetycznych i opinia publiczna otrzymuje tylko nic nie mówiące popłuczyny zakamuflowane jeszcze nowomową naukowych oszustów.

W rezultacie nie pozostaje nam nic innego, jak zdanie się na odczytywanie opublikowanych wcześniej oryginalnych antycznych inskrypcji. Obecne pokolenie historyków boi się zająć tym tematem, bo po pierwsze nie jest do tego intelektualnie zdolne, a jeśli już znajdzie się jakiś trochę bardziej rozgarnięty, to tchórzy przed bandą kierujących nauką kryminalistów.

Inną możliwością jest nowa interpretacja znanych już od stuleci legend i podań, oraz taki ich dobór, aby te fragmentaryczne informacje jakie zawierają, uporządkować w spójny i konsystentny obraz przebiegu dziejów Europy.

Obecny obraz jest kompletnym chaosem w którym poszczególne wątki historyczne nie pasują do siebie ani trochę. Zarówno chronologia zdarzeń jak i występujących w przeszłości postaci historycznych czy też tworów politycznych to kompletne pomieszanie z poplątaniem.

Również i polska tradycja nie jest pozbawiona tych problemów. Co gorsza zachowane fragmentarycznie ludowe podania są poddawane przez tzw. „polskie elity” w wątpliwość. Tej pasuje tu bardziej niemiecka narracja, bo jest też oczywiście bardziej dochodowa.

W niniejszym tekście postaram się przedstawić w miarę uporządkowaną wersję naszych dziejów z okresu przed „Chrztem Polski”.

Dwie najważniejsze legendy tego okresu to legenda o Kraku i Wandzie oraz legenda o Czechu ,Rusie i Lechu.

O tej pierwszej legendzie już pisałem


Czas zająć się teraz legendą o trzech braciach.

Legenda ta przetrwała do naszych czasów w takiej formie, w jakiej chętnie widziano by początki Słowian.
Jej obecny kształt jest podyktowany turbogermańską ideologią, którą z zapałem podchwyciły nasze sprzedajne „elity”.

Do niemieckiej ideologii pasowało wyśmienicie to, że jakoby założyciele słowiańskich dynastii Europy Środkowej przywędrowali gdzieś ze wschodu i osiedlili się na terenach kompletnie wyludnionych. Taka wersja wpisywała się idealnie do lansowanej przez Niemców tezy, że plemiona protoniemieckie wywędrowały z Europy Środkowej w trakcie „Wędrówki Ludów” i pozostawiły je puste napływającemu z bagien Prypeci słowiańskiemu żywiołowi.

W związku z tym tę legendę, prawie że automatycznie, umieszczamy u zarania dziejów Słowian na terenach Europy Środkowej.

Takie podejście jest oczywiście na wskroś fałszywe bo zasiedlenie Europy Środkowej przez bezpośrednich przodków Słowian nastąpiło już w trakcie ostatniego zlodowacenia lub jeszcze wcześniej i omawiana legenda musi dotyczyć całkiem innej epoki historycznej.


Jeśli zignorujemy te propagandowe brednie, to możemy zredukować tę legendę do paru najistotniejszych faktów.

Pierwszym faktem jest to, że legenda ta potwierdza jedność Słowian Europy Środkowej, wywodząc ich od wspólnej dynastii rządzącej.

Drugim faktem jest to, że obszar władzy tej dynastii uległ rozbiciu na trzy dzielnice z których z czasem wyodrębniły się narody Rosjan, Czechow i Polaków.

Co ciekawe również badania genetyczne potwierdzają to, że nasze narody są ze sobą bardzo blisko spokrewnione i wywodzą się od wspólnych przodków. Również wybitnie bliska jedność językowa jest dowodem na to, że dyferencjacja tych narodów nie może być czasowo odległa i nastąpiła stosunkowo niedawno.

Trzecim elementem jest to, że ten podział wiązał się z założeniem nowych ośrodków władzy, które, w mniej lub bardziej pierwotnym założeniu, przetrwały do dziś.

Aby prawidłowo umieścić chronologie tej legendy, trzeba jeszcze raz powrócić do rozwoju sytuacji politycznej i powstawania nowych ośrodków władzy w Europie Środkowej po upadku Rzymu, a nawet jeszcze wcześniej, do początków ekspansji chrześcijaństwa w Europie.

Po ukrzyżowaniu Jezusa Chrasta (Dęba) jego zwolennicy i uczniowie rozpierzchli się po całym świecie, w obawie o własne życie.



Część z nich, szczególnie ci pochodzący z plemion mówiących słowiańskim dialektem, jak Galilejczycy czy też Nabatejczycy, szukali pomocy u swoich rodaków w Europie Środkowej.



Również ciężarna Maria-Magdalena szukała schronienia w Europie i w tym celu udała się do sanktuarium najwyższego Boga Słowian (i Żydów) Joveia (Jawy) w miejscowości która obecnie nazywa się Hemmaberg.


Tam na terenach słowiańskich nie groziło już jej żadne niebezpieczeństwo.

Wśród Słowian, tak zresztą jak też wśród Żydów, panowało przekonanie, że w czasach zagrożenia nadciągającymi katastrofami Duch Święty wciela się w nowo narodzonego człowieka i obdarza go szczególnymi cechami, aby wybawił wiernych od niebezpieczeństw.

Była to istota religii słowiańskiej w której Bóg miał funkcję obrońcy. To przekonanie było tak silne, że nawet nasze określenie „Wiara” to nic innego jak lekko zmienione słowo oznaczające obronę „Wara”. Do dzisiaj zachowało się ono np. w wyrazie „warować”, „warownia” lub „wartownik”.


Z tej tradycji wywodzą się postacie Lelum i Polelum, Wyrwidęba i Waligóry czy też Heraklesa.


Również i Jezusa uważano za nowe wcielenie Wyrwidęba i odpowiednio do tego nadano mu przydomek Chrast czyli po słowiańsku Dąb.

Zgodnie ze starotestamentową tradycją „Duch Święty” przechodzi również na potomków „Syna Bożego”, tak interpretowano to w stosunku do potomków Króla Dawida.



Nie inaczej było też w przypadku Marii Magdaleny i jej dziecka. Jej działalność misjonarska była na tyle skuteczna, że doprowadziła do powstania modyfikacji religii Słowian i odmiany chrześcijaństwa której po wiekach nadano miano „Arianizm”.

Sama Maria Magdalena uzyskała status świętej i pozycję kultową porównywalną z kultem Jezusa Chrasta. Miejsce jej schronienia w dawnym sanktuarium Jawy, stało się ośrodkiem kultu Marii z dzieciątkiem.
Zgodnie ze słowiańską tradycją potomkowie Chrasta-Jezusa stali się głównymi pretendentami do funkcji wodzów wśród licznych słowiańskich plemion.


Obszary obecnej południowej Austrii, gdzie znalazła schronienie Maria Magdalena, znajdowały się w tamtych czasach pod kontrola pochodzących z terenów obecnej Polski plemion Goplan, Polan i Wawelan(Wandalow) kontrolujących handel bursztynem między Bałtykiem a Rzymem.



To właśnie wśród tych plemion potomkowie Jezusa przejęli władzę. Początkowo największe znaczenie uzyskała dynastia z plemienia Wawelan(Wandalów) i kiedy w IV w p.n.e. konflikty religijne w Cesarstwie przybrały na sile, to właśnie Wawelanie stanęli w obronie uciskanych Arian i rzucili Rzym na kolana.




Ich dominacja nie trwała długo i po upadku afrykańskiego Imperium Wandali(Wawelan), w Europie rozpoczęła się rywalizacja pomiędzy pomniejszymi gałęziami potomków Jezusa. Na zachodzie Europy rosła w silę inna dynastia potomków Chrasta, dynastia Merowingów, zarządca koalicją plemion pod przywództwom Polan.

Z pomocą Bizancjum Wawelanie odbudowali swoją dominującą pozycje w Europie Środkowej. Początkowo rządziła rada złożona z władców plemiennych, a ten twór polityczny nazwano Samostojna. Pierwsze litery stały się następnie imieniem mitycznego przywódcy Słowian Samo.
Po pokonaniu Merowingów władzę przejęła dynastia założona przez Kraka.
Krak rozszerzył swoje panowanie aż po granice z Bizancjum zakładając cały szereg twierdz na południu kraju. Krak dążył też do przejęcia terenów na północy i wschodzie imperium, co doprowadziło do konfliktu z Polanami.


Śmierć Wandy, ostatniej władczyni z rodu Kraka, powtórnie otworzyła drogę Merowingom do rozszerzenia swojej władzy w Europie Środkowej.
Tym razem nastąpiło to pokojowo, bo w międzyczasie na Zachodzie Europy doszło do zamachu stanu i władzę przejęła dynastia Karolingów, którą Polacy nazywają Popielidami .

Można wywnioskować na podstawie legendy o Popielu, że jej przedstawiciele należeli do innego związku plemiennego, do Goplan.

To plemię było już od stuleci głównym rywalem Polan i Wawelan i to właśnie skłoniło Polan i Wawelan do odnowienia starego sojuszu i powołania do władzy potomka dynastii Merowingów Dagowara II (Dagoberta II) zwanego u nas Piastem.

Wbrew legendzie siedzibą Piasta nie były tereny Wielkopolski, ale najprawdopodobniej obszar obecnej południowej Austrii zwany Karantanią.
Na terenach tych zachowało się podanie o tzw. kamieniu książęcym na którym miała się dokonywać koronacja nowo mianowanych władców Słowian.


Obecnie podawany za ten książęcy kamień kawałek antycznej kolumny to oczywiście bzdura. W nazwie tej chodzi o tron kamienny podobny do tronu Karola Wielkiego.
Można być nawet tego pewnym, że tzw. tron Karola Wielkiego jest właśnie tym oryginalnym tronem władców Słowian i że został on zrabowany w czasie kiedy Karantania została podbita przez Franków, albo prawidłowo przez Popielidów, i wywieziony do Katedry w Akwizgranie.


Na tronie tym miał zasiąść Bolesław Chrobry kiedy Otton III zdecydował się na przekazanie władzy nad cesarstwem dynastii Piastów. Był to symboliczny akt powrotu do władzy prawowitej dynastii władców Słowian.


Następcy Dagowara II okazali się być zdolnymi władcami i w przeciągu następnych dziesięcioleci coraz to nowe plemiona słowiańskie przyłączały się do ich Imperium, tak że z czasem ich władza rozciągała się od Bałkanów na południu, Łabę na zachodzie, Skandynawię na północy i europejskie tereny obecnej Rosji na wschodzie.

CDN.

Tajemnicze napisy na etruskich tabliczkach z Pyrgi odczytane

Tajemnicze napisy na etruskich tabliczkach z Pyrgi odczytane

Wokół Etrusków narosło wiele legend i opowieści. W większości nie są one podparte dowodami, ale za to naszpikowane propagandą ich ówczesnych przeciwników politycznych Rzymian.

Wprawdzie Etruskowie pozostawili nam również świadectwa pisane, ale jak dotychczas historykom nie udało się zmusić je do mówienia, aby opowiedziały nam prawdziwe dzieje tego ludu.

Podjęto już wprawdzie niezliczone próby rozszyfrowania etruskich tekstów, ale te próby w większości są podyktowane propagandowymi celami państw uczestniczących w rozgrywkach o dominację polityczną na świecie, stąd dochodzenie prawdy jest tylko marginalnym celem historyków.

Spośród tych postaci które poświeciły swoje życie próbom zgłębienia tajemnic tego narodu nie zabrakło również Polaków. Nasz wielki rodak Tadeusz Wolański jako pierwszy znalazł prawdziwy słowiański trop, ale niestety jego odkrycia nie pasowały do celów propagandowych historyków państw zachodnim jak i naszych skundlonych elit i szybko poszły w zapomnienie.

Spowodowało to jednak, że zasłona przeinaczeń i fałszerstw, w odniesieniu do Etrusków, stała się jeszcze bardziej nieprzenikliwa.

W międzyczasie panuje w kręgach historyków (niestety również wśród tych mieniących się Polakami), rodzaj niepisanej umowy, aby przedstawiać ten naród jako samoistny kręg kulturowy, który pojawił się nie wiadomo skąd i zanikł nie pozostawiając po sobie niczego, poza paroma ruinami i wkładem do dorobku kulturalnego Rzymian.

W całym szeregu artykułów przedstawiłem już rozliczne przykłady sposobu prawidłowego odczytania etruskich inskrypcji, tak jak i innych słowiańskich tekstów czasów antycznych.


Nie są one zapisane w bezpośredni sposób, ale zgodnie z panującym w tamtych czasach zwyczajem, teksty te zostały zaszyfrowane i dla ich prawidłowej interpretacji konieczne jest złamanie użytego przez autora szyfru.

To odkrycie jest wskazówką co do sposobu zapisywania tekstów przez inne antyczne kultury. 

Najprawdopodobniej zarówno teksty egipskie jak i hetyckie czy też babilońskie były szyfrowane w podobny sposób i przyjęta powszechnie zasada, że te ludy nie używały w zapisie samogłosek może być katastrofalnym uproszczeniem i teksty te są przez historyków zarówno fałszywie odczytywane jak i fałszywie interpretowane.
Teza ta wymaga jednak osobnej weryfikacji, ponieważ może zmienić nasze widzenie starożytnych kultur diametralnie.

Poczynając od najłatwiejszych i najkrótszych, powoli zmierzaliśmy do coraz dłuższych i bardziej skomplikowanych tekstów, po drodze rozszyfrowując znaczenie poszczególnych znaków literowych etruskiego alfabetu.




itd.

Pozwoliło mit to w końcu podjąć wyzwanie najcięższego kalibru, jakim jest niewątpliwie inskrypcja na złotych tabliczkach z Pyrgi.



Całe szczęście szyfr użyty przez Etrusków nie jest specjalnie skomplikowany i mógł go złamać prawie że każdy niezależnie myślący człowiek.

Zasadnicza trudność polega na tym, że trzeba najpierw było odkryć to, czego dotyczy tematyka tego tekstu, jak i przyjąć prawidłowe założenie co do języka w jakim został on napisany.

Dotychczasowe próby odczytania etruskich tekstów spaliły na panewce, bo ci którzy podejmowali ten trud, wykluczali z góry języki słowiańskie z tej analizy.

Oczywiście fanatyczne próby znalezienia jakichś powiązań, czy to z językami semickimi, czy też z grupą języków antycznej Europy, nie przyniosły żadnych rezultatów.

Wprawdzie półki bibliotek uginają się pod ciężarem prac, podających mniej lub bardziej prawdopodobne tłumaczenia, ale wszystkie one nie wykraczają poza granicę zwykłych bredni.

Jeśli natomiast posłużymy się językiem słowiańskim, to prawie że bez wysiłku jesteśmy w stanie te teksty odcyfrować i zrozumieć ich przykaz.

Po rozpoznaniu początku tekstu, do czego przyczyniła się wyryta na tabliczce strzałka, oraz po stwierdzeniu, że występujące w tekście punkty trzeba zastąpić pasującymi w to miejsce literami, mogłem odczytać pierwsze jego zdanie.


Po uzupełnieniu brakujących liter przyjęło ono następującą formę:


Po zamianie etruskich liter na litery polskiego alfabetu otrzymaliśmy następujące zdanie:

       DA(SZ)        KMU              LUGA                A        SAINE(SZ)        LI(SZ)AIE(SZ)

Zdanie to możemy przetłumaczyć jako:

    Dasz       jemu(choremu)     ługu                      a    zanikniesz(zlikwidujesz)    liszaje.

Odczytanie tego pierwszego zdania ułatwiło niesamowicie deszyfrację kolejnych zdań, bo było wskazówką co do tematyki poruszanej w tym tekście.

W przypadku tabliczek z Pyrgi okazało się, że tekst ten miał znaczenie praktyczne i był rodzajem podręcznika dla lekarzy lub osób trudniących się leczeniem chorych.

Jest to zbiór recept i przepisów na sporządzanie leków i terapii w przypadku leczenia powszechnie występujących wśród ludzi dolegliwości.

Kolejne zdanie potwierdziło to przypuszczenie w pełni:




Po zmianie kierunku zapisu na współczesny zdanie to wygląda następująco:

 

W zdaniu tym oprócz prostej zamiany punktów na litery zauważymy jeszcze jeden sposób kodowania tekstu, a mianowicie taki, że jeśli litera „S” zapisana jest w kanciastej formie, to dwie litery poprzedzające trzeba zamienić miejscami.


Po uwzględnieniu tych reguł zdanie to wygląda następująco:

Teraz możemy podstawić litery polskiego alfabetu i otrzymujemy następujący tekst:

        MA            DEH           ZMINATI                   UŻ        DESZ      Z            NASA

      PALA               TLELE             ŹELA

Ten tekst rozumiemy bez najmniejszych problemów i możemy przetłumaczyć na zdanie:

     Ma           oddech          zmieniony                  i     cieknie mu (deszcz)    z       nosa
      pal                  tlące                   zioła”

Kolejne zdanie jest kontynuacją poprzedniej terapii


Poniżej widzimy ten tekst z wydzielonymi już poszczególnymi wyrazami i zapisany z lewej na prawą.


Tekst ten musimy uzupełnić o brakujące litery i zamienić odpowiednie litery zgodnie z odkrytą przez nas zasadą.




      ZALIT                  KŻEN                   A                DATIS                           ANEŻA
       ZLATSZE                               Z(S)ALIVE                        LATIE”

Zdanie to nie wymaga wprawdzie tłumaczenia na polski, ale dla zasady podaję je poniżej:

      zalej                      chrzan                   i                   dodaj                       anyżu,
        zlaną                                     zalewę                        wypij

Kolejne zdanie jest przepisem leczenia infekcji układu oddechowego o symptomach zapalenia gardła.




Po wydzieleniu poszczególnych słów i zapisaniu zdania z lewej na prawą otrzymujemy następującą formę zdania:


teraz musimy wstawić prawidłowe litery w miejsce kropek oraz przestawić te litery miejscami które zostały zapisana przed literą w formie ostrego „S”


Stosując polski alfabet brzmi ono następująco:
  
         MA         IZE          TUDA            ŻDUK        I         LISZAIE,             SESAN
         JEŻ            A                DELU        TEŻ               ZALIT            A          SŻEDE

Również i w tym przypadku znaczenie tekstu jest zrozumiale. Dla porządku tłumaczenie po polsku.

       Ma      jeszcze       do tego     (oddech świszczący)      i     liszaje,             sezam
        jedz             a        część (jego)       też             zalej(wodą)              i           zjedz”

W kolejnym zdaniu oczekiwałem kontynuacji leczenia chorób układu oddechowego, a tymczasem zdanie to dotyczy czegoś całkiem innego.




Po wydzieleniu poszczególnych wyrazów przyjęło ono formę:


Natomiast po rozszyfrowaniu wyglądało to już tak:


Również i w tym przypadku tekst jest prawie że natychmiast zrozumiały, poza paroma wyrazami które nie występują już w polskiej mowie.

         MA        TŻASZU             OBŻAT               ŹINU,              MIES            UDUT
          A         ZAINE            SZLUS,          LAŹI               ŻANA              I          LESZI
        IEI           DA               BEO

Mimo to daje się łatwo przetłumaczyć.

      Ma          czaszka               obrzęk                 siny,                 mięso               utłucz
        aż          zaniknie           śluz,               włosy      ogol(na głowie)         i              leż 
    je(mięso)    tam gdzie      boli

Na tym przerwałem tłumaczenie tej strony, bo w deszyfracji pojawiły się nieoczekiwane trudności.



Jak widzimy górna część tabliczki jest silnie zgnieciona i część liter jest nierozpoznawalna.

Aby dokonać prawidłowego tłumaczenia trzeba by poddać tę część tabliczki drobiazgowym badaniom przy użyciu najnowocześniejszych metod, aby rozpoznać kształt liter. Niestety możemy polegać tylko na mniej lub bardziej prawidłowych obserwacjach i rysunkach dostępnych w internecie, a te zostały dobrane tak, aby pasowało to do propagowanej przez danych autorów wersji tłumaczenia.

Postaram się mimo to przedstawić prawidłową formę tego tekstu.

Najpierw podzielmy go na wyrazy i napiszmy tak jak do tego jesteśmy przyzwyczajeni.


Oczywiście w zniszczonym miejscu nie jesteśmy w stanie odcyfrować wygląd liter



Dlatego ta część tekstu nie da się precyzyjnie odczytać. Z kontekstu możemy jednak się domyśleć które litery pasują najlepiej i wstawić je w odpowiednie miejsca.



W pierwszym wyrazie wstawiamy „M” i otrzymujemy czasownik „MA

Kolejnym jest przysłówek „TU”.

Dalej natrafiamy na słowo którego znaczenie wprawdzie łatwo odgadnąć, i gdzie łatwo domyśleć się, że chodzi o literę odpowiadającą polskiemu „CZ”, ale jak zapisywali ją Etruskowie, tego dotychczas nie odkryliśmy.

Całe szczęście w zdaniu poprzedzającym mieliśmy już wskazówkę, jak taka litera powinna wyglądać, ale ta wskazówka umknęła jakoś naszej uwadze.

Wyraz „TŻASZU” odpowiada polskiemu „czaszka”, a więc Etruskowie używali, tak samo jak my, zbitki liter do zapisu zgłoski „CZ”, ale z użyciem liter „T” i „Ż

Po wstawieniu zamiast kropki otrzymujemy słowo „OTŻKE” (OCZKE) odpowiadające naszemu „OCZY” lub bardziej zbliżonemu zdrobnieniu „OCZKA”.

W następnym wyrazie w miejsce brakującej litery najbardziej pasuje „I” co daje nam w rezultacie słowo „MIAŻA”.

Wyjaśnienie znaczenia tego słowa jest trudne, bo współczesne odpowiedniki zmieniły trochę swoją formę. Całe szczęście natrafiłem na informacje, które pozwolą nam odgadnąć jego znaczenie.

Słowo to ma ten sam źródłosłów co nasze słowo miazga np. w określeniu „zbić kogoś na miazgę”.
We współczesnym serbskim „mezga” lub „mezgati” oznacza sok wypływający z drzew na wiosnę.

Natomiast w słowniku Żebrowskiego z roku 1637 „mieżdżyć się” oznacza „ślinić się”.

Pozwala nam to przyjąć, że etruskie „MIAŻA” oznaczało po prostu wypływającą ciecz. Oczywiście nie mogły to być łzy, ale musiało dotyczyć to stanu chorobowego oczu.

Tak więc jedynym prawidłowym rozwiązaniem jest określenie „zaropiałe oczy”.

W kolejnym słowie „IME

łatwo rozpoznamy podobieństwo do rosyjskiego „имать” „mieć”, co pozwala nam na przetłumaczenie jako polskie „weź”.

Następny wyraz jest bardzo ciekawy, bo potwierdza nasze wcześniejsze spostrzeżenia dotyczące formy głoski „CZ”.

Zauważymy tu duży odstęp pomiędzy literami „O” i „Ż”, ale co ciekawe nie występuje tam kropka. Możemy się domyśleć, że twórca tabliczek chciał tu nam zasugerować konieczność wstawienia brakującej litery, a jednocześnie wskazywał na to, że ta litera nie ma takiej samej rangi jak inne zaznaczone kropami i że musi być ona czytana w połączeniu z literą sąsiednią.

To pozwalało czytającemu szybko znaleźć pasujący odpowiednik, bo w grę wchodziły tylko te głoski, które zapisywano przy użyciu dwóch liter, a więc w naszym przypadku „T” i „Ż”.

Jeśli to zrobimy, to słowo to odczytujemy jako „OTŻED” czyli po polsku „oczed”.

Znaczenie tego wyrazu może być dwojakie.

Albo oznacza on „OCET”, co zresztą pasuje znakomicie do terapii zaropienia oczu i jest do dzisiaj praktykowane przez medycynę ludową, albo jest to nazwa zioła które używano w leczeniu chorób oczu. Najlepiej pasuje tu oczywiście zioło nazywane potocznie po polsku świetlikiem.

Oczywiście aby to rozstrzygnąć należałoby wyjaśnić czy w przeszłości, albo we współczesnych gwarach słowiańskich, to zioło występuje pod nazwą „oczed” lub „oczet”.

Kolejne słowo to „TŻA

Wprawdzie i tutaj występują razem obie litery „T” i „Ż” ale tym razem trzeba czytać je osobno, co daje nam słowo „TRZYJ”.

Dalej mamy słowo „LAIN”.

Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym aby dostrzec tu odpowiednik naszego słowa „LEN”. W językach południowosłowiańskich słowo to występuje jako „LAN”.

W niemieckim len to Lein, ale w wymowie brzmi to jak „LAIN”.

Dalej mamy pojedynczą literę „U”, występującą w takim samym znaczeniu jak w języku polskim czyli „przy” lub „wokół”.

Kolejne słowo czytamy jako „EKE

Odpowiada ono polskiemu „OKU

Koleje jest identyczne z polskim spójnikiem „I”,

a dalej słowo, którego litery zostały prawie że całkowicie zniszczone.

Z kontekstu zdania wynika, że obowiązująca interpretacja tych liter jest fałszywa i zamiast wyrazu „TA(SZ)A” powinny być to litery T, A, K, (SZ) i E.

Słowo TAK(SZ)E jest odpowiednikiem polskiego „TAKŻE” lub rosyjskiego „также

Ostatnim słowem w tym zdaniu jest slowo „(SZ)ZA” odpowiadające trybowi rozkazującemu czasownika żreć – (żryj). Współcześnie jego znaczenie jest pejoratywne i normalnie powiedzielibyśmy „zjedz

Na tym kończy się pierwsze zdanie, które w oryginale powinno przyjąć taka formę,
a które odczytamy jako:

      MA             TU             OCZKE               MIAZA         IME           OCZED

           TŻA              LAIN            U         EKE        I      TASZE          SZZA

i tłumaczymy jako:

MA               TU         OCZY                 ROPIEJĄCE           WEŹ                 OCET,
     TRZYJ               LEN               U               OKA        I         TAKŻE             ZJEDZ

Reszta tego napisu należy już do kolejnego zdania zapisanego tylko częściowo.

Pierwszym słowem jest „MA

Następne czytamy jako „DECH”. Zresztą omawialiśmy już ten wyraz przy okazji tłumaczenia drugiego zdania w tym tekście.

Kolejny wyraz ma kropkę na początku, a więc musimy ją zastąpić odpowiednią literą. Dźwiękowo najlepiej pasuje „K” lub „T”. Jeśli wstawimy „K” to otrzymamy słowo „KSASI” odpowiadające naszemu „KASZLACY” „lub „KSZTUSZACY”.

Jeśli „T” to możemy szukać odpowiednika w łacińskim „TUSSI” oznaczającym też kaszel.

To podobieństwo podkreśla jeszcze raz to, że łacina wywodzi się z języka słowiańskiego






W kolejnym wyrazie musimy wstawić literę „D” otrzymując słowa „DA” oznaczające to samo co w polskim.

Dalej mamy słowo „IM” oznaczające „JEMU”.

W ostatnim wstawiamy literę „L” w miejsce kropki otrzymując słowo „TLATI”, od razu zrozumiale jako „TLACY”.

Teraz możemy przedstawić tę część zdania w prawidłowej postaci.



       MA               DECH                KSASI              DA               IM                   TLATI

oraz podać prawidłowe tłumaczenie:

       MA             ODDECH     KASZLĄCY            DAJ          JEMU           TLĄCY....


Na tym zakończyliśmy tłumaczenie pierwszej tabliczki z Pyrgi.
CDN.

Translate

Szukaj na tym blogu