O przyczynach anomalii Fly-by

Pogadanki                                                                        11.12.2011


O przyczynach anomalii Fly-by


Anomalia Fly-by należny do jednych z bardziej znanych zagadkowych obserwacji zjawisk fizycznych. Anomalia ta polega na tym, że w trakcie manewru mijania Ziemi przez sondy kosmiczne zaobserwowano większy wzrost ich prędkości niż to wynikało z obowiązujących teorii grawitacji. 

https://en.wikipedia.org/wiki/Flyby_anomaly

To jak dotychczas nie wyjaśnione zjawisko dowodzi, że grawitacja nie jest przez naukę w pełni zrozumiana co oczywiście prowadzi do tego, że fizycy robią wszystko żeby tylko nie przeprowadzić eksperymentów potwierdzających nieodwołalnie jej istnienie.

Była to też druga zagadka którą zająłem się zaraz po rozwiązaniu anomalii Pioneera.
Jeszcze pod wpływem tej metodologii, która okazała się poprzednio tak skuteczna, podjąłem cały szereg prób rozwiązania jej na bazie matematycznego dowodu. Bezskutecznie.
Co gorsza prowadziło to do tego, że więcej czasu traciłem na rachunki i rożnego typu numerologiczne szpagaty niż na zastanawianie się nad przyczyną tej anomalii. W efekcie mój zapał do fizyki zaczął gasnąć, w miarę tego jak szansa znalezienia rozwiązania malała. 

Całe szczęście nadszedł taki moment w którym zdałem sobie sprawę z bezsensowności takiego podejścia do tego problemu.
Jedną z metod pomagającą mi zrozumieć określone zjawisko jest jego redukcja do możliwie najprostszej postaci.

Jeśli przyjmiemy że materia jest zbudowana z oscylujących wakuol to możemy oscylacje np. dwóch z nich opisać oscylacją wspólnej wakuoli łączącej cechy obu składowych. To co zrobiliśmy dla dwóch możemy również zrobić dla 3, 10 ale też i dla wszystkich wakuol z których składa się sonda kosmiczna. Innymi słowy redukujemy nasza sondę do jednej oscylującej wakuoli i możemy teraz spróbować prześledzić sposób jej zachowania w trakcie manewru Flyby.

W trakcie manewru Fly-by następuje zakrzywienie toru satelity. Wielkość tego zakrzywienia jest uzależniona od odległości od Ziemi tak samo jak wielkość anomalnego przyrostu prędkości satelity.
Jeśli przedstawimy graficznie zależność wielkości Δv (w trakcie Fly-by zaobserwowany anomalny przyrost prędkości satelity) od kwadratu odległości sondy od Ziemi w momencie największego zbliżenia, to zauważymy, że otrzymana krzywa wykazuje taki sam przebieg jak wielkość potencjału grawitacyjnego.
Wskazywało by to na związek ze Stałą Grawitacji. Jednocześnie założyłem jednak, że anomalia Flyby i anomalia Pioneera mają to samo źródło. To z kolei skłoniło mnie do szukania zależności pomiędzy nimi. Ta zależność była bardzo prosta do znalezienia.

Stwierdziłem, że wartości Tła Grawitacyjnego Δa równa jest iloczynowi wartości Stałej Grawitacji pomnożonej przez 4Pi.

Dopiero gdy zrozumiałem że Tło Grawitacyjne nie jest tylko dodatkowym elementem grawitacji ale jej prawdziwym źródłem i że nie jakaś wyimaginowana siła powoduje grawitacyjne oddziaływanie tylko przyspieszenie Tła Grawitacyjnego działające jednak na każdą cząstkę elementarną z osobna, zrozumiałem też jak tę anomalię można wytłumaczyć.
Z punktu widzenia mojej Teorii Oddziaływań Grawitacyjnych manewr Fly-by ma następujący przebieg:

W trakcie przelotu w okół Ziemi trajektoria sondy na krótko przybiera formę ruchu po okręgu. Nasz zredukowany do pojedynczej oscylującej wakuoli satelita jest zmuszony do zmiany kierunku oscylacji i jej synchronizacji z kierunkiem do centrum Ziemi. Ta zmiana kierunku oznacza jednak że na wakuolę działa dodatkowe przyspieszenie w momencie synchronizacji w trakcie wejścia na orbitę kołową, oraz powtórnie w trakcie jej opuszczania. To przyspieszenie następuje w trzech wymiarach dla każdego wymiaru osobno, przy czym w trakcie wychodzenia z orbity kołowej co najmniej w jednym wymiarze będzie ono działać w przeciwnym kierunku do pierwotnego co musi zmniejszyć w tym wymiarze przyrost prędkości o połowę.
W ten sposób znalem już wszystkie elementy potrzebne mi do wyprowadzenia zależności.

Wartość anomalii możemy obliczyć z poniższego wzoru
Δv²xyz = 4Π / Δa m r² + 4Π / Δa m r² + 2Π / Δa m r²

po skróceniu otrzymujemy
Δv²xyz = 10Π / Δa m r²

jeśli zdecydujemy się użyć tak zwanej Stałej Grawitacji to otrzymujemy
Δv²xyz = 2,5 / G m r²

To równanie pozwala obliczyć wielkość przyszłych anomalii w trakcie manewrów Fly-by.
Δa - Przyspieszenie Tła Grawitacyjnego (8,3871E-10 m / s² )
Δv - [m/s] - anomalny przyrost prędkości
m - [kg] - masa sondy
r – [m] - odległość od Ziemi w momencie maksymalnego zbliżenia
G - "Stala Grawitacji"

Poniżej przedstawione są dane anomalnych manewrów Fly-by:


                   Near        Galileo            Rosetta


r² – (m²)    2,8354E+11     9,1404E+11         3,8193E+12


m – [kg]          730,4               2497,1             2895,2


Δv² – [m²/s²] 1,7638E-04    1,6004E-05          3,3034E-06


Δv – [m/s]     0,01328             0,00400              0,00182


zaobserwowano następujące Wartości anomalnego przyrostu prędkości
Δv – [mm/s]   13,46±0,13        3,92±0,08           1.82±0,05

widzimy że obliczone wartości są zgodne z obserwacja.

Na podstawie przebiegu zależności wartości anomalii Δv od kwadratu odległości sondy od Ziemi musimy stwierdzić, że jeśli trajektoria sondy przebiega w odległości większej niż ca. 3000 km od Ziemi w momencie największego zbliżenia to wartość anomalii maleje tak, że nie będzie ona rejestrowana przez dotychczasowe metody pomiarowe.

Jednak to nie wszystkie wnioski jakie można wyciągnąć z faktu istnienia anomalii Flyby i rozwiązania jakie proponuję.

Najważniejszym wnioskiem jest to, że w ujęciu fizyki klasycznej grawitacja jest przedstawiana fałszywie bo nie uwzględniane jest istnienie jej składowej rotacyjnej, tej która objawia się w momencie przejściowego wejścia satelity na orbitę kołową w trakcie manewru Flyby.

Pozwoliłem sobie na odpowiednie przekształcenie Prawa Grawitacji tak by ta składowa została uwzględniona.
F= 1 / 4π ρ0 δ0 x m1*m2/r^2

1/ δ0 = Δa
F – siła pomiędzy dwoma masami
m1 – masa pierwsza
m2 – masa druga
r – odległość miedzy masa 1 i 2
Δa - tło grawitacyjne Δa = 8,38695 x 10-10 m/s²
δ0 – przenikalność grawitacyjna [s²/m ]δ0 = 1.19233 x 10^9 s²/m
ρ0 – współczynnik masowy [kg/m² ]ρ0 = 0,5 w momencie wejścia i wyjścia z orbity kołowej oraz ~1,0 dla ruchu w pozostałych częściach orbity

Stala grawitacji została zastąpiona poprzez wyrażenie G = 1 / 4π ρ0δ0.

Oznacza to jednak, że ciała niebieskie nie poruszają się po orbitach eliptycznych, ale kształt tych orbit jest jajowaty tak jak to już przypuszczał Kepler.

Następny wniosek jest taki, że tak powszechna obecność rotacji, jako elementu ruchu ciał niebieskich we wszechświecie, nie jest przypadkiem, ale wynika z obecności rotacyjnej składowej oddziaływań grawitacyjnych.

Dla mnie osobiście zainteresowanie anomalią Flyby zmieniło moje podejście do matematyki w fizyce w sposób radykalny, bo pokazało mi jak bardzo ograniczone i jak fałszujące rzeczywistość jest jej użycie. Nie zdawałem sobie jeszcze wtedy z tego sprawy, że jej użycie jest w gruncie rzeczy bezsensowne.


PS. Niektórych zapewne zaciekawiło dlaczego przyjąłem takie radykalne podejście do matematyki, mimo że wyjaśnienie anomalii Fly-by powinno te wiarę raczej umocnić.
No tak całkiem koszerne to wyjaśnienie nie jest. Wprawdzie liczbowo równanie daje prawidłowe wyniki ale jednostki fizyczne się nie zgadzają. Lewa i prawa strona równania nie pasują do siebie.
Dla fizyka jest to powód żeby o takim wzorze jak najszybciej zapomnieć a bron Boże żeby się koledzy po fachu dowiedzieli. To było by równoznaczne z samobójstwem.

Cale szczęście nie jestem fizykiem i nie przeszedłem tresury jakiej oni doznali w trakcie studiów, przyjąłem to wiec bezstresowo.
Istnieją tylko dwie możliwości wyjścia z tego dylematu. Albo mój rachunek jest fałszywy i obliczone wartości to czysty przypadek, albo matematyka w fizyce jest o dupę rozbić.
Dlaczego wybrałem tę drugą alternatywę opowiedziałem w tym artykule.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/10/o-przyczynach-niestabilnosci-masy.html







O przyczynach anomalii Pioneera

Pogadanki                                                                                                              03.12.2011




Moja przygoda z fizyką zaczęła się przed 8 laty. Oczywiście nauki przyrodnicze, ale nie tylko, 
interesowały mnie już od dziecka, tak więc nie był to start od zera. Mogę powiedzieć, że było odwrotnie, ilość wiedzy którą zgromadziłem była na tyle duża, że zacząłem sobie zdawać sprawę z tego, jak niepewne są w gruncie rzeczy interpretacje obserwacji i eksperymentów w obrębie nauki, a w szczególności fizyki.

Z początku nie przykładałem do tego uwagi, akceptując bez sprzeciwu kolejne szpagaty intelektualne jakimi uraczali nas fizycy i konsumowałem biernie kolejne brednie o ciemnej materii i energii, przyspieszonej ekspansji wszechświata itd.
Do czasu aż natrafiłem po raz kolejny na artykuł o anomalii Pioneera i anomalii Flyby.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Anomalia_sond_Pioneer

https://en.wikipedia.org/wiki/Flyby_anomaly 

Tym razem jednak nie wystarczyły mi już pseudo-wyjaśnienia fizyków. Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z tego, że fizycy blefują. Musiało minąć jednak parę lat zanim się zorientowałem do jakiego stopnia.

To że fizyka jest kompletna mistyfikacją nie mogło mi się wtedy jeszcze pomieścić w głowie.
Tak jak większość ludzi dążyłem fizyków bezgranicznym zaufaniem połączonym z trwożnym podziwem dla ich wprost nadprzyrodzonych intelektualnych osiągnięć.

To przecenianie ich zdolności powodowało, że nie przyszło mi nawet do głowy zmierzyć się samemu z tym zdawałoby się herkulesowym zadanie zrozumienia natury.

Po przeczytaniu artykułu o anomaliach (o których wprawdzie wiedziałem od lat) zaczęły pojawiać się u mnie wątpliwości. W międzyczasie, dzięki wysiłkom inżynierów i techników, pojawiły się możliwości (w formie internetu) dostępu do materiałów źródłowych, co ułatwiło mi zdobycie potrzebnej mi wiedzy.

Nagle stało się dla mnie jasne, że fizyka nie jest w stanie odpowiedzieć mi na pytania jak funkcjonuje nasza rzeczywistość. Co gorsza musiałem przyjąć do wiadomości, że fizycy już od dawna zrezygnowali z ambicji rozwiązania tej zagadki. 

Dobrowolnie zrezygnowali z tego co stanowiło fundament ich racji bytu.

To odkrycie byli dla mnie wstrząsem. Po raz pierwszy w moim życiu zacząłem wątpić w możliwości nauki i zdolności intelektualne jej przedstawicieli.
Trwało jednak jeszcze długo zanim zrozumiałem że fizyka jest nie tylko pełna niedomówień i paradoksów ale jest po prostu jednym wielkim nieporozumieniem żeby nie powiedzieć kłamstwem.

Zacząłem wiec szukać celowo paradoksów fizycznych i oczywiście pierwsze co znalazłem to artykuły dotyczące przesunięcia ku podczerwieni i rotacji galaktyk.
To co znalazłem nie wyjaśniło moich wątpliwości, wprost przeciwnie czym bardziej wgłębiałem się w tę problematykę tym bardziej była ona zagmatwana.

W tej beznadziejnej sytuacji, nie znajdując żadnej odpowiedzi, która by mnie przekonała o swojej prawdziwości, zdecydowałem się spróbować samemu rozwiązać ten problem.
Oczywiście byłem przekonany o tym, że to jest niemożliwością to abym ja, normalny zjadacz chleba, mógł trafić na coś, co uszło uwadze takich geniuszy jak fizycy.

Ku mojemu totalnemu zdziwieniu rozwiązanie znalazłem w ciągu paru godzin, ale potrzebowałem jeszcze czegoś bardziej namacalnego. W tym czasie byłem przekonany, że tak naprawdę tylko wyprowadzenie wzoru matematycznego, tłumaczącego moje rozwiązanie problemów anomalnych zjawisk w fizyce, jest jedyną prawidłową drogą.

Wiedziałem już czego szukać i jak powinno wyglądać przeprowadzenie tego dowodu.
Moim koronnym dowodem miało być wytłumaczenie anomalii Pioneera.

Przeprowadzenie odpowiednich rachunków nie trwało długo ale gdy spojrzałem na wynik to osłupiałem. Sprawdzałem go jeszcze raz, i jeszcze raz, z nadzieją że się pomyliłem, ale za każdym razem wychodziło to samo. W mojej głowie kołatało się tylko jedno pytanie: czyżby to wszystko było tak beznadziejnie proste?

Tak to było beznadziejnie proste rozwiązanie. I wtedy wreszcie zrozumiałem że fizycy to zwykli szarlatani i oszuści.

Na czym ono polegało? Oto ono.

Wiedziałem o doświadczeniu Pouda i Rebki w którym udowodnili że częstotliwość promieniowania rośnie jeśli fotony poruszają się w polu grawitacyjnym Ziemi w kierunku jej centrum. Zrobili to w ten sposób, że rozwalili strop w piwnicy laboratorium w którym pracowali i na pietrze umieścili źródło promieniowania gamma o znanej częstotliwości a w piwnicy detektor do pomiaru częstotliwości promieniowania. Źródło i detektor znajdowały się w odległości 22,57 m od siebie. Pomimo tak niewielkiej odległości zmierzyli przyrost częstotliwości o wielkości

Δf / f = 2,5 x 10^-15

Δf – różnica częstotliwości źródła i detektora
 f - częstotliwość źródła

Czyli mamy tu do czynienia z tak zwanym Blueshift. Jeśli zamienimy źródło i detektor miejscami to wystąpi zjawisko zmniejszania częstotliwości czyli tak zwany Redshift.
Tę doświadczalnie stwierdzoną zmianę porównali następnie z wynikiem jaki można było obliczyć teoretycznie korzystając ze wzorów Einsteina

E = m x c^2

i Plancka na energie

E = h x f

E - energia
m - masa
x – znak mnożenia
^ - znak potęgowania
c – prędkość światła w próżni
h – stała Plancka

Zgodnie ze wzorem Einsteina możemy energię fotonu przedstawić jako odpowiednik masy

E = mph x c^2

mph – obliczeniowa masa fotonu

i porównać z energią fotonu wyrażoną wzorem Plancka

 → h x f = mph x c^2

teraz możemy teoretyczną masę fotonu przedstawić jako iloczyn stałej Planka i jego częstotliwości podzielonej przez prędkość światła do kwadratu

 → mph = h x f / c^2

/ - znak dzielenia

wskutek ruchu z góry ku dołowi następuje przyrost energii kwantowej fotonów

ΔE = h x Δf

A maleje ich energia potencjalna.

ΔE = mph x g x H

g- przyspieszenie ziemskie
H – wysokość

po porównaniu

h x Δf = mph x g x H

i wstawieniu wcześniej obliczonej masy fotonu otrzymujemy

h xΔf = h x f / c^2 x g x H

wzór ten przekształcamy względem przyrostu częstotliwości i otrzymujemy

Δf / f = g x H / c^2

Podstawiamy teraz dane z doświadczenia i znane nam stale

Δf / f = 9,81 x 22,57 m/s^2 x m / (3x10^8) ^2 (m/s)^2

i otrzymujemy wynik 2,5 x 10^-15

Załóżmy że przestrzeń nie jest jednorodna ale jest zbudowana z nieskończonej ilości podstawowych elementów, które podlegają ciągłym oscylacjom, to znaczy ulegają bardzo nieznacznemu kurczeniu i rozszerzaniu. Odległości pomiędzy maksimum i minimum są bardzo niewielkie, rzędu średnicy jadra atomowego. Temu polu złożonemu z oscylujących jednostek przestrzeni nadałem miano Tła Grawitacyjnego.

Wróćmy teraz do eksperymentu Rebki

Zamiast g wstawmy do wzoru Δa to jest wartość przyspieszenia jakie nadaje materii Tło Grawitacyjne objawiające się anomalią Pioneera. Zamiast H wstawiamy D ponieważ przyspieszenie to działa stale na całej długości drogi fotonu.Otrzymujemy

Δf / f = Δa x D / c2

To wyrażenie Δf / f jest nam znane także z innego zjawiska a mianowicie jako kosmologiczne przesuniecie ku podczerwieni zaobserwowane przez Hubbla

Δf / f = z → c x z = Ho x D → z = Ho x D / c

z - przesuniecie ku podczerwieni
Ho – stała Hubbla

jeśli te dwa wzory teraz ze sobą porównamy, a mam do tego prawo zgodnie z tym co założyłem, to otrzymamy

Δa x D / c2 = Ho x D / c

Δa x D x c = c2 x Ho x D

Δa = Ho x c

a ta wartość została doświadczalnie potwierdzona w trakcie obserwacji sygnału sondy Pioneer.
Co to oznacza było dla mnie natychmiast jasne.

1.        Ekspansja wszechświata w skali globalnej nie istnieje
2.        Odległości podawane na podstawie przesunięcia tu podczerwieni są wyssane z palca
3.        OTW jest fałszywa
4.        Mechanika kwantowa jest fałszywa
5.        Tło grawitacyjne jest odpowiedzialne za wszystkie rodzaje oddziaływań
           podstawowych
6.        Tło grawitacyjne jest odpowiedzialne za masę materii

I jasne było dla mnie również, że to początek mojej nowej przygody z fizyką.

O homoseksualizmie wśród Etrusków

O homoseksualizmie wśród Etrusków

W kulturach antycznych praktyki homoseksualne były dość rozpowszechnione. Po części miało to podłoże religijne, a po części również znaczenie praktyczne, ponieważ wzajemny stosunek płci nie był tak wyrównany jak obecnie i zdarzały się okresy o znacznej przewadze jednej płci u noworodków. Homoseksualizm był więc możliwością zmniejszenia napięć w społeczności i zapobieżenia konfliktom.

Nie jest to fenomen ograniczony tylko do Europy, o czym pisałem już w tym artykule:


Byłoby więc co najmniej dziwne to, gdybyśmy się z tym nie spotkali również wśród Etrusków.

Wprawdzie bezpośrednich dowodów brakuje, ale znalazłem na to dowód pośredni, próbując odczytać kolejny etruski napis.

Tym razem przyozdabiał on, razem ze scenką rodzajową, etruskie zwierciadło.

Początkowo nic nie zapowiadało niespodzianki.

Widzimy tam postać, w otoczeniu dwóch służących, najprawdopodobniej przy rozczesywaniu włosów.



Napis przy tej scence jest krotki i na pierwszy rzut oka nie powinno być z jego odczytaniem problemu.


Czytany z lewej na prawą składa się on w języku etruskim z następujących głosek:

MALASIŻK

Podział na wyrazy też nie nastręcza problemu, bo widzimy od razu, że pierwszym wyrazem jest słowo „MALA” co tłumaczymy jako „mała

Gorzej było z rozpoznaniem drugiego słowa.

Sižk”, bo tak powinno się je przetłumaczyć stosując alfabet etruski, nie dawało żadnego rozsądnego znaczenia pasującego do omawianej scenki.

Równorzędną możliwością jest to, że wymowa pierwszej litery odpowiada raczej alfabetowi łacińskiemu, a więc powinno się ten napis czytać jako ”.
MALA CIŻK

Wprawdzie niewiele to początkowo zmienia, ale podsunęło mi pomysł, że kombinacja liter „żk” tak czy owak jest trudna do wymowy i aż prosi się w tym miejscu o samogłoskę. Pytanie tylko jaką?

Po wstawieniu w to miejsce samogłoski „A” otrzymamy słowo „ciżak” a to już ma swoje odpowiedniki w językach południowosłowiańskich w znaczeniu „czeczota”.

Czeczota to rodzaj specjalnego drewna o bardzo splecionych włóknach, z którego wytwarza się szlachetny fornir.

W przeszłości tym samym określeniem nazywano ludzi o kędzierzawych włosach. W języku polskim ostało się to w formie popularnego nazwiska „Czeczot”. Jeszcze ciekawsze jest to, że takim imieniem nazywano również egipskiego faraona.


To określenie pasuje bardzo dobrze do naszego wizerunku, ponieważ centralna osoba na obrazku rzeczywiście przedstawiona jest z kręconymi włosami.

W ten sposób mamy już pierwsze tłumaczenie tego napisu.

Mała (kobietka) z kręconymi włosami”.

Ale moment. Ta osóbka wcale mi nie wygląda na małą. Z pośród wszystkich postaci tego rysunku jest osobą najbardziej rosłą. I w ogóle jeśli chodzi o urodę to nic specjalnego. Duża głowa z dużym nosem i do tego raczej niezbyt kobiece rysy.

W tym rysunku coś nie pasuje.

Rozwiązanie tego dylematu znajdziemy, jeśli w omawianym słowie wstawimy między „ż” i „k” samogłoskę „i”. Otrzymamy wtedy słowo „čižik”, a to jest jednoznacznie odpowiednikiem naszego „czyżyka”.

Oczywiście w pierwszym momencie można pomyśleć, że chodzi tu o tego kolorowego ptaszka o tak pięknym śpiewie, że w przeszłości był on bardzo chętnie chowany przez ludzi.

Ptaszek ci i owszem, i to całkiem niezły, jeśli uwzględnić to, że to słowo ma swoje podwójne dno.

Zachowało się ono w języku polskim jako określenie małego chłopca.


Obecnie nie ma w nim specjalnego podtekstu, ale zapewne w czasach etruskich tak nazywano młodych mężczyzn o skłonnościach homoseksualnych.

I teraz rozumiemy już dlaczego ta „kobieca” postać w centrum wizerunku ma tak męskie rysy.

Zresztą czytając ten napis w odwrotnym kierunku (z prawej na lewą) znajdziemy tego kolejne potwierdzenie.

Tym razem możemy wydzielić wyrazy:

KŻI CALAM

W tym przypadku jest to rebus typu „podmiana-zamiana” tak jak to już spotkaliśmy u Traków.


Podmianie powinny ulec litery „Ż” i „C” co prowadzi nas do rozwiązania w formie:

KCI ŻALAM

Słowo „KCI” to oczywiście południowosłowiańskie „KĆI” oznaczające „córkę”.

Słowo „ŻALAM” to oczywiście nasze „żałuje”.

Tak więc zdanie to oznacza.

Żałuje że nie jest córką

Te słowne zabawy Etrusków rzucają również trochę światła na pochodzenia obecnie istniejącego słownictwa.
Tak np. pozwalają na zrozumienie jak powstało słowo „kokota”, tak popularne w wielu krajach określenie na kurtyzanę.

Jest to zapewne zniemczona wersja wyżej już wymienionego słowa „czeczota”. Już zapewne u Etrusków „czeczotka” znaczyła nie tylko kobietkę o kręconych włosach ale również kobietkę o „pokręconej biografii”.

W ciągu wieków trudne w wymowie dla zachodnich europejczyków głoski „cz” zostały zastąpione przez głoskę „K” i w tej nowej formie słowo to przetrwało do dzisiaj jako „kokotte”.

Zresztą „czeczota” inspirowała również Anglików. Ci wprawdzie nie używają tego słowa bezpośrednio, ale za to zapożyczyli jego formę znaczeniową i tak słowo „burl” oznacza zarówno drewno „czeczotki”, jak i splatane włosy. We współczesnym włoskim „burla” to „kawał” albo „psikus”. A słowa „burleska” i „burdel” zna już każdy na świecie.

Reasumując, twórca tego zwierciadła pozwolił sobie na dość frywolny żart, sugerując nam całkiem coś innego, niż w rzeczywistości przedstawił nam na rysunku oraz zapisał w inskrypcji.

Ewolucja człowieka przyspiesza

Pogadanki                                                                        01.02.2012



Ewolucja człowieka przyspiesza


Podane przeze mnie poprzednio zasady przemian ewolucyjnych wskazują, że wbrew temu co myśli na ten temat religijna większość, ewolucja człowieka nie jest procesem zakończonym. Wprost przeciwnie, zmiany ewolucyjne nabrały od początków XX tempa i ludzkość przechodzi obecnie okres gwałtownych zmian morfologicznych. Zaznacza się to najlepiej w znacznym przyroście wzrostu ludzi w ostatnich dziesięcioleciach ale także w epidemicznym wzroście zachorowań na tak zwane choroby cywilizacyjne.

W przeciwieństwie do wcześniejszych okresów historii człowieka za zmiany te nie możemy obecnie obciążać tylko natury, ale tak naprawdę sami je wywołaliśmy naszą cywilizacją.

Ewolucja człowieka nie jest już tylko sterowana naturalnymi zmianami Tła Grawitacyjnego ale zmiany te wynikają z lokalnych jego modulacji wywołanych używaniem przez nasza cywilizację technologi opartych na elektryczności, promieniowaniu radiowym a przede wszystkim technice jądrowej.

O niebezpieczeństwach energetyki atomowej nie trzeba w tych dniach nikogo przekonywać. Zbyt drastyczne są informacje z Fokushimy i zbyt jasne jest to, że mimo wszystkich technicznych szykan, tak naprawdę nie jesteśmy w stanie opanować w stu procentach techniki jądrowej.

Kolejny raz życie weryfikuje bezpodstawne obietnice nauki i pokazuje jaka przepaść dzieli ją jeszcze od obiektywnego spojrzenia na własne „osiągnięcia".
Nie można jednak powiedzieć, że ta sytuacja jest całkowitą niespodzianką. Już od dawna bowiem można było zauważyć, że pomiędzy zapewnieniami nauki o całkowitym bezpieczeństwie techniki jądrowej dla społeczeństwa, a realnie obserwowanymi skutkami jej użycia, występują poważne rozbieżności.

Nie da się bowiem ukryć, że oprócz znanych nauce niebezpieczeństw, w postaci radioaktywnego promieniowania, muszą jeszcze występować inne mechanizmy odpowiedzialne za cały szereg fenomenów obserwowalnych w bliskości ośrodków techniki jądrowej.

Ta niezdolność nauki do wyjaśnienia tych zbieżności doprowadziła do podziału wśród naukowców jeśli chodzi o podejście do tej problematyki.

Z jednej strony widzimy olbrzymią większość tych którzy doskonale dopasowali się do systemu, stanowiąc integralną cześć rządzących elit, oraz takich którzy z obawy o własne przywileje zaprzeczają istnieniu tych związków, twierdząc że należny tę problematykę pomniejszać i przemilczać.

Z drugiej, nieliczną mniejszość która wprawdzie nie potrafi wyjaśnić tych obserwacji, która jednak uważa, że nie można tych zjawisk tabuizować tylko dlatego,, że przyczyny tych korelacji wymykają się naszej wiedzy.

Okazuje się bowiem, że lista tych fenomenów nie jest zamknięta.

Oprócz znanych zjawisk, takich jak zaburzenia w proporcji płci noworodków w rejonach składowania odpadów radioaktywnych i lokalizacji elektrowni jądrowych, czy też niewyjaśnianego wzrostu ilości przypadków raka w tych rejonach, udało mi się stwierdzić, że obserwowana epidemia otyłości na świecie jest ściśle związana zarówno czasowo, jak i ilościowo z rozwojem techniki jądrowej w danych krajach.
Na te zależność udało mi się trafić po tym, jak rozważałem jakie konsekwencje dla naszego codziennego życia ma moja teoria zjawisk fizycznych. Moim celem było wiec wyjaśnienie zależności, a nie poszukiwanie korelacji.


Nie jest żadną tajemnicą to, że liczba ludzi z chorobliwą nadwagą rośnie nieprzerwanie od wielu lat. Ciekawe, że spośród krajów o procentualnie największej liczbie otyłych, na czołowych miejscach znajdują się kraje Polinezji.

W pierwszym momencie bylibyśmy skłonni przypisać to zjawisko cechom genetycznym jej mieszkańców. Z drugiej jednak strony trzeba stwierdzić że mieszkańcy Polinezji jeszcze przed 50 laty nie różnili się pod tym względem od ludności innych rejonów Ziemi.
Musimy się wiec zapytać, co było powodem tego, że budowa ciała Polinezyjczyków stała się taka, że łatwiej jest ich przeskoczyć jak obejść.
W pierwszym momencie jesteśmy skłonni przypuszczać że mamy tu do czynienia z fałszywym odżywianiem, z za dużą ilością spożywanego tłuszczu i z brakującym wysiłkiem fizycznym.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na inną możliwość tłumaczącą to zjawisko.

Podstawą mojego rozumowania jest eksperyment który już przedstawiłem w moim tekście pod tytułem „Karłowata przyszłość“

Eksperyment ten został przeprowadzony przez Chuan Kai Ho, Steven C. Penningsa i Thomasa H. Carefoota którym udało się stwierdzić, że ślimaki karmione pokarmem pochodzącym z rejonów o wyższej szerokości geograficznej osiągają większą wielkość od ślimaków karmionych pokarmem lokalnym.

Autorzy tej publikacji upatrują obserwowane skutki w jakoby większej wartości odżywczej pokarmu pochodzącego z rejonów podbiegunowych, w stosunku do tropikalnych.

Wniosek ten uważam za wysoce spekulatywny, żeby nie powiedzieć, za całkowicie fałszywy.

Przyczyn tego zjawiska musimy szukać w fałdowaniu się białek, przy czym kluczową rolę odgrywają tu tak zwane chaperony.

Wszystko wskazuje na to, że fałdowanie się białek jest szczególnie intensywne w rejonie równika i maleje w miarę zbliżania do biegunów. Szczególnie intensywnie fałdowane są białka organizmów żyjących na wyspach. Z tych względów mieszkańcy Polinezji są genetycznie przystosowani do białek o intensywnym pofałdowaniu.

W ostatnich dziesięcioleciach ludność Polinezji zaprzestała jednak samodzielnego produkowania żywności. Konkurencja z USA i innych krajów doprowadziła do tego, że mieszkańcy wysp spoczywają żywność produkowaną na terenach odległych o tysiące kilometrów od ich ojczyzny, a tym samym spożywają białka słabo pofałdowane.


Dla Polinezyjczyków skazanych przez naturę do spożywania silnie sfałdowanych białek oznaczało to katastrofę. Mimo że jako dzieci odżywiali się całkiem „normalnie“, ich ciała przybrały nienaturalną wielkość i formę.

Ten efekt spożywania słabo pofałdowanych białek powoduje nie tylko wzrost wagi ale oddziałuje też na cały szereg funkcji organizmu ludzkiego.



Przykładem może być stosunek płci u noworodków.

Wśród mieszkańców Polinezji występowała od dawna silna nadwyżka noworodków płci męskiej nad żeńską, co w efekcie było też przyczyną tak silnie rozpowszechnionej w tym rejonie Poliandrii.

Na podstawie danych statystycznych odzwierciedlających stosunek płci na świecie, widzimy że w takich państwach wyspiarskich jak Palau czy Montserrat liczba mężczyzn w stosunku do kobiet (w wieku pomiędzy 15 i 64 latami) jest bardzo wysoka. Ten stosunek nie potwierdza się jednak u noworodków ponieważ w międzyczasie uległo też zmianie źródło pożywienia mieszkańców tych wysp.
Na wyspie Nauru proces ten doprowadził do całkowitej zmiany trendu w podziale płci, w wyniku czego współcześnie rodzi się tam tylko 84 chłopców na 100 dziewcząt. U starszej generacji występował jeszcze stosunek odwrotny (patrz starsi niż 64 lata).

Ciekawe że podobne przemiany obserwowane są także w Europie - na przykład w Niemczech.
Tutaj w pobliżu elektrowni atomowych i składowisk materiałów radioaktywnych obserwuje się także drastyczną nadwyżkę urodzin noworodków płci męskiej co w skrajnych przypadkach prowadziło do stosunku 140 / 100.

Logicznie rzecz biorąc musimy więc oczekiwać wspólnego mechanizmu powodującego te zmiany i mechanizm ten, jak to w dalszym wywodzie zobaczymy, oznacza po części usprawiedliwienie dla grubasów.

Jeśli używanie przez człowieka urządzeń technicznych zmienia jego morfologię, to musi się to także zaznaczyć u zwierząt które dzielą z nim to samo środowisko i rzeczywiście nie tylko ludzkość dotknięta jest epidemią nadwagi ale również zwierzęta żyjące razem z nim.

Wygląda na to że wina nie leży po stronie ludzi z nadwagą ale przyczyny związane są z upowszechnieniem energetyki atomowej w ostatnich dziesięcioleciach co zmieniło stopień fałdowania się białek a w konsekwencji doprowadziło do nadwagi u ludzi.

Spójrzmy na statystykę występowania nadwagi w USA i porównajmy je z położeniem elektrowni atomowych w USA. 





Już na pierwszy rzut oka widać że występuje przerażająca zgodność pomiędzy położeniem i ilością elektrowni atomowych a obszarami o największym przyroście ludności z nadwaga.

Wygląda na to, że tak zwane choroby cywilizacyjne są wynikiem eksperymentu przeprowadzonego na ludzkości, który w nieodpowiedzialny sposób ingeruje w nasze mechanizmy genetyczne.

Z punktu widzenia mojej teorii mamy tu do czynienia z następującym związkiem przyczynowym:

Elementarnym prezesem regulującym nasza rzeczywistość jest oscylacja podstawowych jednostek przestrzeni które nazwałem wakuolami. Charakter tej oscylacji nie jest jednak jednolity ale tworzy zmienne pole któremu nadałem nazwę Tła Grawitacyjnego.

Zmienność Tła Grawitacyjnego wpływa bezpośrednio na przebieg wszystkich procesów czy to fizycznych czy też biologicznych.
Tło Grawitacyjne bardzo łatwo ulega zmianie w wyniku przeróżnych procesów. Jednym z nich jest modulacja Tła Grawitacyjnego poprzez obecność ciał materialnych i synchronizacji oscylacji pojedynczych wakuol będących składowymi cząstek elementarnych. To zjawisko jest znane powszechnie jako grawitacja.
Innym jest przemieszczanie się wyswobodzonych wakuol w wyniku zadziałania impulsu i przekazywania tego impulsu na wakuole Tła Grawitacyjnego.

Te swobodnie przemieszczające się wakuole znane nam są jako fotony albo inaczej promieniowanie elektromagnetyczne. Podobne efekty powoduje przemieszczanie się w przestrzeni cząstek materii.
Jeszcze innym efektem jest rozpad materii na elementarne jednostki przestrzeni tak jak w przypadku rozpadu radioaktywnego w reaktorach jądrowych.

Spróbujmy znaleźć teraz cechy wspólne dla przedstawionych zjawisk.

W przypadku mieszkańców wysp Polinezji występuje tam ciekawy mechanizm prowadzący do zwiększenia wartości Tła Grawitacyjnego. Przyczyna leży w intensywnym falowaniu oceanu.

W przypadku wysp charakterystyczne jest to, że fale oceaniczne, niezależnie od tego w którym miejscu brzegu tej wyspy się znajdujemy, zdają się zawsze zmierzać dokładnie do jej centrum. Wyspa staje się w tym przypadku centrum grawitacyjnym a bez ustanku przemieszczające się miliony ton wody przekazują oscylacje własne na oscylacje materii tej wyspy w wyniku czego wzrasta częstotliwość tych oscylacji a tym samym wartość lokalnego Tła Grawitacyjnego.

Eksperymentalnie możemy to stwierdzić przez pomiar Stałej Grawitacji na takiej wyspie jak na przykład Nauru.
Pośrednim dowodem jest powszechne występowanie na wyspach zjawiska karłowacenia zwierząt



a nawet ludzi.

Prowadząc pomiary stwierdzimy że Stala Grawitacji ma tam większą wartość niż na lądzie, co więcej jej wielkość jest zależna od wysokości fal oceanu przy brzegu wyspy w momencie pomiaru.

Podobne zjawisko będziemy obserwować w pobliżu elektrowni jądrowych czy też składowisk odpadów radioaktywnych.
Jeśli porównamy wyniki pomiarów grawimetrycznych przed i po budowie elektrowni, czy też składowiska odpadów radioaktywnych, to stwierdzimy, że wystąpiło tu zjawisko zwiększenia przyciągania ziemskiego, innymi słowy wytworzyła się anomalia grawitacyjna.

Wielkość tej amonali jest przy tym zależna od ilości materiałów radioaktywnych w danym składowisku.

Wytłumaczenie tego fenomenu jest takie, że w wyniku rozpadu promieniotwórczego następuje uwolnienie podstawowych jednostek przestrzeni w formie fotonów czy też cząstek elementarnych. Jednostki te konkurują z istniejącymi już wakuolami o miejsce w umownej objętości. Co oznacza że na naszą fikcyjną jednostkę przestrzeni przypada więcej wakuol. Prowadzi to do tego, że przykładowa wakuola w momencie ekspansji wcześniej trafi na wakuolę sąsiednią co oznacza że częstotliwość jej oscylacji musi wzrosnąć, a tym samym częstotliwość przyspieszeń w momencie ekspansji.

W efekcie następuje wzrost Tła Grawitacyjnego objawiający się dla nas wzrostem przyspieszenia ziemskiego.
Jak widzimy rożne przyczyny prowadzą do tego samego skutku.
Przyrost Tła Grawitacyjnego oznacza jednak, że rośnie też jego składowa rotacyjna.

Tak jak to już opisałem w moim tekście „O przyczynach anomalii Flyby” dodatkowe przyspieszenie składowej rotacyjnej jest odwrotnie proporcjonalne do masy. Innymi słowy czym mniejsza masa tym większe przyspieszenie.

W przypadku ludzkich komórek rozrodczych, te które mają męski zestaw chromosomów są lżejsze od tych z kobiecym zestawem, ponieważ męski chromosom X jest o wiele mniejszy niż żeński Y.
Tym samym przy wzroście Tła Grawitacyjnego plemniki z męskim zestawem chromosomów, jako lżejsze, będą bardziej przyspieszane przez składową rotacyjną Tła Grawitacyjnego a tym samym ich szansa osiągnięcia komórki jajowej jest większa, a tym samym wzrasta odpowiednio szansa na chłopaka.

Tym należny wiec tłumaczyć, dlaczego na wyspach jak i w pobliżu elektrowni atomowych mamy drastyczną przewagę urodzeń chłopców nad dziewczynkami.

Jednocześnie jeśli mieszkańcy tych terenów odżywiają się pokarmem produkowanym na terenach o niższej wartości Tła Grawitacyjnego, to znaczy leżących na wyższej szerokości geograficznej, czy też poza zasięgiem zmian wywołanych rozpadem jądrowym, to proteiny które przyswajają nie są dostosowane do ich metabolizmu.

Proteiny bowiem oprócz swojego składu chemicznego muszą przyjąć też odpowiednia formę przestrzenną, innymi słowy muszą zostać prawidłowo sfałdowane. Nieprawidłowo sfałdowane proteiny nie mogą być przez organizm wykorzystane a jeśli już, to są tylko odkładane przyczyniając się do jego nadmiernego wzrostu, zarówno wzdłuż jak i w poprzek, czyli do chorobliwej nadwagi.

Co więcej proteiny te nie mogą przejąc też funkcji regulujących w organizmie, co prowadzi do wzrostu występowanie tak zwanych chorób cywilizacyjnych takich jak cukrzyca, zawały serca, nadciśnienie i oczywiście przeróżne formy raka.

Jak widzimy energetyka jądrowa poza niebezpieczeństwami związanymi z awariami reaktorów niesie jeszcze o wiele poważniejsze ryzyko, a mianowicie ryzyko wyniszczenia i degeneracji społeczeństw, które w swojej ślepocie i pazerności, dopuściły do powstania elektrowni jądrowych na swoim terytorium.

Polska jest w tej szczęśliwej sytuacji, że ta degeneracja dopiero co się zaczęła i mamy jeszcze szansę przed nią się ochronić, jeśli sprzeciwimy się budowie elektrowni atomowych.

Innym ważnym zadaniem jest kontrola importu żywności. Najlepiej jedzmy tylko to, co jest produkowane lokalnie. Tylko w ten sposób zagwarantujemy naszym organizmom taką żywność która jest dla nich najlepsza.

Import żywności z zagranicy, z terenów o mniejszym przyśpieszeniu ziemskim niż w Polsce, musi być zabroniony.

Te proste reguły doprowadzą do szybszego polepszenia zdrowotności społeczeństwa i zmniejszenia chorób cywilizacyjnych, niż najlepsza służba zdrowia i przemysł farmaceutyczny.

Jaki jest przekaz tekstu etruskiego Kryszny?

Jaki jest przekaz tekstu etruskiego Kryszny?


Opisując powiązania kultury etruskiej z kulturą hinduską podałem przykład brązowej figurki dziecka która, gdyby znaleziono ją w Indiach, bez żadnych wątpliwości zostałaby przypisana hinduskiemu Krysznie.


Całe szczęście jej identyfikacja jest prosta, bo widzimy na niej napis w języku etruskim.


Napis ten jest napisany ciurkiem co stawia nas przed zadaniem wydzielenia w nim poszczególnych wyrazów. Dodatkowo zaczyna się on znakiem, którego jeszcze nie znamy, a który poszerzy naszą znajomość etruskiego abecadła, oczywiście pod warunkiem, że uda się nam go prawidłowo zidentyfikować.


Ze względu na kształt, oraz na to, że wszystkie europejskie alfabety wywodzą się od pierwowzoru z kręgu kultury Vinča, możemy przyjąć, że główne formy takich liter oraz ich wymowa zachowały się w przeciągu wieków w znacznym stopniu niezmienione.

Z tego względu pierwszą literę tego napisu musimy kojarzyć z wyglądem naszego „B”. Ale tu pojawia się niestety znak zapytania. W językach starosłowiańskich, do jakich zaliczał się też Etruski, litera ta mogła też odpowiadać naszemu obecnemu „W”. Byłaby więc tak czytana jak „B” w cyrylicy.

Trafiamy tu na ten problem który już poruszałem wielokrotnie a który w przeszłości doprowadził do totalnego zamieszania w nazewnictwie czasów antycznych.
Wielokrotnie, litera „B” była fałszywie rozumiana jako „W” i na odwrót, co prowadziło do przeinaczeń i powstania i zanikania całych społeczności których nazwy zostały fałszywie zapisane.

Przykładem mogą być Bułgarzy którzy tak naprawdę nazywali siebie Wołgarami ale poprzez zafałszowanie pierwszej litery, kronikarze bizantyjscy zrobili ze Słowian z rejonu nadwołżańskiego, azjatyckich koczowników ze stepów Azji centralnej.


Jest to jeden z przykładów trudności na jakie natrafiamy interpretując napisy czy też teksty czasów starożytnych.

My sami jesteśmy przyzwyczajeni, poprzez scentralizowany system szkolnictwa, do przestrzegania ścisłych (przynajmniej w teorii) reguł pisowni. Nie możemy tego jednak projektować na czasy antyczne. Nasi przodkowie żyli w społeczeństwach wolnych i pozbawianych tych wszystkich ograniczeń jakie są współcześnie niestety naszym udziałem.
Dla piszącego po Etrusku nie istniała konieczność trzymania się ścisłych reguł, ponieważ takie nie istniały.

Tak więc każdy pisał tak jak uważał za stosowne, bez oglądania się na jakieś sztuczne ograniczenia. Jak już zdążyliśmy się przekonać, na wielokrotnych przykładach, Etruskowie nie uważali nawet za stosowne trzymać się jednego alfabetu i bez oporów mieszali swój własny z greckim lub łacińskim.

Również współcześnie nie istnieją ostre granice wymowy poszczególnych głosek i wyrazów i często zapisujemy je tylko dlatego, w ten czy inny sposób, ponieważ wiemy, że tego wymaga od nas ortografia. W rzeczywistości słyszymy je jednak całkiem inaczej i pozostawieni sami sobie zapisalibyśmy je zapewne całkiem inaczej.

Jako przykład może nam posłużyć niezapomniany cytat ze skeczu Kobuszewskiego i Gołasa: "Chamstwu w życiu, należy się przeciwstawiać siłom, i godnościom osobistom".

W poszczególnych językach pochodzenia słowiańskiego, sytuację pogarsza również to, że nie istnieje, w wielu przypadkach, wyraźna różnica w wymowie głosek. Tak np. w greckim czy hiszpańskim nie odróżnia się „B” od „V”.
Katastrofalnie sytuacja wygląda wtedy, kiedy poszczególne litery wymawia się całkiem inaczej jeśli tworzą one wzajemne kombinacje jak np. w polskim „SZ” lub „CZ”, albo w hiszpańskim gdzie „GU” wymawia się jak nasze „G” ale „GE” już jako nasze „H”.

W cytowanym powyżej napisie mamy do czynienia z tą właśnie sytuacją.

W zależności od kontekstu można pierwszą literę napisu interpretować jako nasze „B” lub „W”. W tym konkretnym przypadku jest to jednak jednoznacznie „W”, przynajmniej w kierunku czytania z prawej na lewą, i to stwierdzenie pozwala nam już na odczytanie początku zdania.


Brzmi ono „W LEPE”

Słowo „LEPO” lub „LEPA” jest powszechnie znane u Słowian południowych i oznacza „ładny lub dobry”. Zachowało się ono również wśród potomków Słowian we Włoszech jako imię męskie „LAPO”. W którymś z kolejnych odcinków dotyczących tłumaczenia tekstów etruskich przedstawię przykłady na to, że imię to występowało w tej samej formie już 2500 lat temu.

Dalej trafiamy na kolejny znak którego znaczenie jest bardzo zagadkowe.

Po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że nie jest to nowa litera, ale skreślone „I”. Jest to sygnał, że również ten napis jest zagadką i jego przesłanie zostało zaszyfrowane. Niektóre litery zostały tak przez autora umiejscowione, że ich wygląd sugeruje nam inne ich znaczenie, niż widzimy to na pierwszy rzut oka.

Nie jest to jednak przeszkoda dla wydzielenia poszczególnych wyrazów.

I jak widzimy kolejny wyraz jest łatwy do zrozumienia jeśli uwzględnimy, że w tym kierunku czytania to zwykłe „I”

Wyraz ten czytamy jako „MIJS” co odpowiada polskiemu „masz” lub bośniackiemu „imaš”.

W kolejnym wyrazie czeka na nas dalsza zagadka.

Tym razem autor sugeruje nam istnienie litery w formie etruskiego lub odwróconego łacińskiego „N” co jednak uniemożliwia nam odczytanie tego wyrazu. Dopiero jak zauważymy ze jest to złożenie dwóch etruskich liter „L” i „I”,

dopiero wtedy wyraz ten staje się dla nas zrozumiały.

Czytamy go jako „Żalim” i oznacza po polsku „żałuj”. W słoweńskim znajdziemy podobne słowo w formie „obžalujemo” czyli „żałować”.

Kolejny wyraz odczytamy dopiero wtedy kiedy zauważymy że etruska litera „S”nie bez przyczyny została tak blisko umieszczona przy etruskiej literze „SZ“.
Oczywiście miało to na celu ułatwienie nam zrozumienia tego, że nie mamy tu do czynienia z litera „S” ale okrąg jest w tym przypadku pełny i jest to litera „O”. I w tym przypadku natychmiast zmienia się znaczenie tego słowa i czytamy je jako „LOSZE”

To słowo w językach południowosłowiańskich oznacza „zło”

Teraz już możemy przeczytać całe zdanie prawidłowo

W lepe mijs žalim loše

co po polsku oznacza

W dobru znajdziesz, żałuj za zło

Ostatnia litera tego zdania nie należy tak naprawdę do niego, ale jest pierwszą literą zdania czytanego od lewej do prawej.

Żeby nie przedłużać przejdźmy od razu do podziału na poszczególne wyrazy.

Pierwszy wyraz to „Resz”

ma on dużo wspólnego z serbskim „riješiti" czyli rozwiązuj lub z rosyjskim „решить» o tym samym znaczeniu. W tym przypadku chodzi jednak o dosłowne jego rozumienie czyli „przerwać coś” „rozdzielić”

Następnie mamy spójnik „c” który wymawiamy jako „s” i tłumaczymy jako nasze „Z”.

Dalej słowo „Lež” przy czym litera „ž” jest tu wzięta ze najstarszej wersji alfabetu słowiańskiego czyli z „Rezów“ - znaków wycinanych w drewnie i z tego względu litery przybierały taką kanciastą formę.

Natomiast literę „E” uzyskujemy przekręcając literę „M” o 90°.

Słowo „Lež” w językach południowosłowiańskich oznacza „kłamstwo”

Dalej mamy spójnik „a” o takim samym znaczeniu jak w polskim.

Kolejne słowo to „žsi” które jest odpowiednikiem polskiego „żniwo” które obecnie zastępowane jest słowem „zbierać” lub „otrzymać”. 

Podobne słowa znajdziemy w czeskim „žněoznaczajace to samo co w polskim, czy tez „žeti w serbskim, oznaczajace żąć”.

Dalej mamy tę literę którą już omówiliśmy, a która w tym kierunku czytania jest skreślona i nie ma być uwzględniona w tym zdaniu.

Kolejnym słowem jest „mere” 

gdzie tym razem znak

ma być czytany jako etruskie „R”.

Słowo to znajdziemy w rosyjskim jako „Умножить” czyli „mnożyć” lub w bośniackim jako „Pomnožite” jako “mnożyć”.
Co ciekawe również w niemieckim to słowiańskie słowo zachowało się prawie że nie zmienione, pomijając oczywiście ten kamuflaż w formie niemego „H” - „mehren”

Ostatnie słowo składa się z dwóch liter
Pierwszą czytamy oczywiście jako znane już nam etruskie „L”. Drugą literę już omawialiśmy ale tym razem występuje ona w również w znaczeniu „B”.
Oczywiście łatwo rozpoznać, że autor nie napisał tego słowa w całości, ale zostawił nam możliwość jego interpretacji. Jeśli przyjmiemy, że ostatnią literą jest „W” to możemy uzyskać rozpoznawalne słowo poprzez wstawienie w środek wyrazu samogłoski „I” co daje nam słowo „LIV”. To zachowało się u Słowian skandynawskich i weszło do języka szwedzkiego jako „LIV” - „życie”.

Jeśli ostatnią literę odczytamy jako „B” i uzupełnimy wyraz samogłoską „U” to otrzymamy słowo „LUB”, co po naszemu oznacza „Miłość” lub „Dobro”.

Tak więc zdanie

Reš s lež a žsi mere lub (Liv)

możemy teraz przetłumaczyć jako

zerwij z kłamstwem, a plonem Twoim będzie więcej dobra

lub też

zerwij z kłamstwem, a plonem Twoim będą dalsze życia

To ostatnie tłumaczenie jest bardzo ciekawe, bo nawiązuje bezpośrednio do hinduskiego widzenia nieśmiertelności duszy i reinkarnacji jej w kolejnym życiu.

Jak widzimy mamy tu kolejny przykład tekstu religijnego, który wzbogaca nasze rozumienie religijności Etrusków. Jednocześnie wskazuje on na silne powiązania wiary Słowian z religią buddyjską jak i z chrześcijaństwem. Nie powinno nas to dziwić, bo jak to już wielokrotnie podkreślałem, wszystkie religie monoteistyczne na świecie zostały stworzone, albo bezpośrednio przez Słowian, albo były zapożyczeniem ich idei i ich filozofii.

Jest to może największy wkład Słowian w nasze wspólne dziedzictwo cywilizacyjne.

Translate

Szukaj na tym blogu