O
wpływie koniunkcji ciał niebieskich na wulkanizm
O
wpływie tym pisałem już wielokrotnie i wskazałem na istotną
zależność pomiędzy faktem wystąpienia zaćmienia słonecznego a
erupcjami wulkanicznymi.
Moim
zdaniem, to właśnie zjawisko wystąpienia koniunkcji ciał
niebieskich (zaćmienie słoneczne jest najbardziej znaną formą
takich koniunkcji) decyduje o sile i częstości występowania
zjawisk geofizycznych na Ziemi, w tym również wybuchów
wulkanicznych.
Ta
zasada jest odrzucana przez współczesną naukę z przyczyn
dogmatycznych.
Po
prostu przyznanie się do istnienia tej zależności jest
równoznaczne z przyznaniem się do kompletnego fiaska wszystkich
teorii naukowych obowiązujących w fizyce od dziesiątków lat.
Z
wiadomych względów taka zmiana paradygmatu w nauce jest niemożliwa,
bo implikuje pytanie, za co płaciliśmy tej bandzie darmozjadów
przez ostatnie dziesięciolecia.
Jak
dotychczas naukowcom udaje się skutecznie wprowadzać w błąd
opinię publiczną i tylko nieliczni przeczuwają, że są robieni
przez nich w ciula.
W
trakcie prowadzenia mojego bloga przedstawiłem już dziesiątki
przykładów konieczności istnienia Tła Grawitacyjnego jako
zasadniczego elementu kształtującego naszą rzeczywistość, a i
niezależne badania wskazują coraz częściej na niezbędność jego
występowania.
Niestety
na skutek kryminalnego wprost bojkotu realiów przez naukę, jedyna
szansa zmiany tej sytuacji odbędzie się kosztem tysięcy ofiar
kolejnej straszliwej katastrofy, której jednoznaczne powiązanie z
koniunkcjami ciał niebieskich wstrząśnie opinią publiczną tak
bardzo, że ta zacznie się domagać głów winnych tej sytuacji. I
te głowy które się potoczą będą należeć (i to najzupełniej
słusznie) w pierwszej kolejności do naukowców.
Póki
co, mnożą się jednak informacje o słuszności mojej teorii i
natłok tych argumentów zbliża nas do momentu ostatecznego obalenia
obowiązujących w „nauce” kłamstw.
Również
w przypadku wulkanizmu pojawiło się kolejne takie doniesienie.
Pomimo,
że przedstawiłem już bardzo liczne przykłady powiązań wybuchów
wulkanów na Ziemi z zaćmieniami słonecznymi, moja argumentacja
przemówiła tylko do nielicznych. Wśród lewackich naukowców
panuje dalej samozadowolenie i błogi nastrój taplania się w
bogactwie wypracowanym przez niedoinformowany „motłoch”.
Ta
sytuacja jest tylko dlatego możliwa, ponieważ powiązania pomiędzy
wulkanizmem i koniunkcjami ciał niebieskich nie są trywialnej
natury i wymagają selektywnej analizy obserwowanych faktów. Do tego
dochodzi też rozciągłość tych dwóch zjawisk w czasie, co
powoduje, że ich wzajemna korelacja jest przez środowisko naukowców
ignorowana, lub też jest przez nie, z przyczyn ideologicznych,
całkowicie odrzucana.
Problem
ze znalezieniem tej korelacji wynika z tego, że obecność
olbrzymiego księżyca w układzie Ziemia – Księżyc powoduje też
wyjątkowo liczną częstotliwość zjawisk geofizycznych na Ziemi i
duże trudności w znalezieniu statystycznie niepodważalnej
zależności tych zjawisk (szczególnie jeśli tak postawione pytanie
jest z dogmatycznych względów odrzucane).
Całe
szczęście zjawisko wulkanizmu nie jest ograniczone tylko do Ziemi,
ale występuje powszechnie w Układzie Słonecznym i to czasami w
niewyobrażalnie wysokim nasileniu.
Takim
ciałem niebieskim, na którym wulkanizm jest szczególnie
intensywny, jest wewnętrzny księżyc Jowisza o nazwie Io, należący
do grupy tzw. księżyców galileuszowych.
O
tym, że na tym księżycu występują wulkany i że ich wybuchy
przewyższają intensywnością wszystko to co obserwujemy na Ziemi,
o tym wiedziano już od dawna.
Jak
dotychczas nikomu nie chciało się przeprowadzić dokładniejszej
analizy wybuchów wulkanicznych na Io i dlatego nie zdawano sobie z
tego sprawy, że ta analiza może ujawnić naprawdę spektakularne
fakty.
Jednak
znaleźli się tacy, którzy postanowili sprawdzić jak to jest z
tymi wulkanami na Io dokładnie.
Grupa
naukowców skupiona wokół Katherine de Kleer z California Institute
of Technology przeprowadziła właśnie tego typu badania,
korzystając nie tylko z danych przesłanych na Ziemię w trakcie
przelotów sond Voyager, Cassini i Galileo, ale również zebranych w
trakcie długoletnich obserwacji teleskopami na podczerwień z
obserwatoriów Keck- i Gemini North na Hawajach.
Wyniki
tych obserwacji są absolutnie spektakularne.
Zauważono
między innymi fakty, których wytłumaczenie nie da się w żaden
sposób uzasadnić obowiązującymi w nauce teoriami.
Symptomatyczne
w tym wszystkim jest to, że pani Katherine de Kleer zajmuje się
niszową dziedziną badań, a mianowicie geologią planetarną i
tylko zapewne z tego względu nikt nie spodziewał się tego, że jej
badania mogą być tak przełomowe.
Gdyby
to wiedziano wcześniej, albo gdyby pani Katherine de Kleer wygadała
się przedwcześnie o wynikach tych obserwacji, to już dawno
cofnięto by jej finansowanie tych badań i zabroniono dostęp do
teleskopów.
Pod
tym względem rządząca nauką mafia degeneratów nie ma
najmniejszych skrupułów.
Dobrze
jednak, że cenzura tym razem zawiodła, bo wyniki jej badań
potwierdzają moją teorię Tła Grawitacyjnego w całej rozciągłości
i wiszą jak miecz Damoklesa nad głowami oszukańczej mafii fizyków,
astrofizyków i astronomów.
Można
być tego pewnym, że ta banda spróbuje najpierw zignorować te
fakty w nadziei, że sprawa przycichnie i że dalej będą mogli
kręcić te swoje przestępcze lody.
Przejdźmy
jednak do konkretów.
W
wyniku tych obserwacji zauważono dwie zadziwiające rzeczy związane
z wybuchami wulkanów na Io.
Po
pierwsze wybuchy te nie są rozłożone równomiernie w czasie, ale
wykazują zdecydowaną cykliczność i to taką, że nie sposób jest
jej zaprzeczyć, nie narażając się na śmieszność.
Jest
to oczywiście absolutna niespodzianka, bo zaprzecza temu, że
wulkanizm jest skutkiem „sił pływowych” inicjowanych
„grawitacją” Jowisza. Te mianowicie nie podlegają żadnej
cykliczności, przynajmniej nie w takim zakresie, bo nie może być
mowy o tym, aby „siła grawitacji” Jowisza podlegała jakimś
wahaniom.
Kolejna
niespodzianka jest jeszcze bardziej niesamowita. Okazuje się bowiem,
że siła wybuchów wulkanów też nie podlega przypadkowi.
Najbardziej
energetyczne wybuchy wulkanów występują na ciemnej, w stosunku do
Jowisza, stronie tego księżyca. Przypomnę tylko, że tak samo jak
nasz Księżyc w stosunku do Ziemi, Io zwrócona jest zawsze tą samą
stroną do Jowisza.
No
ale to już jest prawdziwa bomba, bo jeśli rzeczywiście grawitacja
Jowisza ma coś wspólnego z wulkanizmem, to dlaczego do czorta jest
on silniejszy tam, gdzie ta „siła” jest zdecydowanie mniejsza,
bo maleje ona przecież z kwadratem odległości.
Dodatkowego
smaczku nadaje tej zagadce to, że te różnice dotyczą tylko siły
wybuchów wulkanów na obu półkolach Io.
Jeśli
chodzi o absolutną ilość wulkanów, to jest ona dla obu półkul
identyczna.
Trzeba
podkreślić że Pani Katherine de Kleer uczciwie przyznaje się do
tego, że nie jest w stanie wyjaśnić tych zagadek, i nie ma pojęcia
jak wytłumaczyć ich występowanie na Io.
Gdyby
to byli fizycy, to dawno by wymyślili jakieś porąbane matematyczne
formułki i próbowaliby zrobić z nas durni wmawiając nam ich
rzekomą prawdziwość.
Oczywiście
wytłumaczenie tych zagadek na bazie obowiązujących teorii w fizyce
to zwykła strata czasu. Takiego wytłumaczenia po prostu nie ma.
Spójrzmy
jednak na to, co mówi na ten temat moja „Teoria Wszystkiego”.
Zacznijmy
od cykliczności wybuchów wulkanów. W tym celu skorzystajmy z
grafiki przedstawianej w pracy Pani Katherine de Kleer oraz jej
współpracowników.
Zauważymy,
że okresy wzmożonej aktywności wulkanicznej występują co mniej
więcej półtorej roku, ale przebieg tej aktywności nie jest
identyczny.
Zgodnie
z moją teorią możemy oczekiwać, że wybuchy wulkaniczne muszą
występować w trakcie koniunkcji Io z pozostałymi księżycami
glileuszowymi.
Taka
możliwość nie pasuje jednak do cyklu wybuchów wulkanów na Io,
ponieważ ten cykl jest zdecydowanie za długi.
Gdzie
w takim razie szukać rozwiązania?
Oczywiście
najlepiej zacząć od sprawdzenia tego, jak wyglądał Układ
Słoneczny w trakcie maksimum aktywności wulkanicznej na Io.
Na
przedstawionej powyżej grafice możemy wydzielić te okresy
wzmożonej aktywności wulkanicznej i porównać z układem planet w
US.
Jeszcze
lepiej jest to widoczne jeśli porównamy największe wybuchy
wulkaniczne z ułożeniem planet w Układzie Słonecznym.
W
tym celu posłużmy się tabelą takich wybuchów przedstawioną w
tej pracy:
W
roku 2013 takim wielkim wybuchem była eksplozja Rarog Petera w dniu
15.08.2013. A teraz zobaczmy jak wyglądał tego dnia Układ
Słoneczny.
Kolejny
większy wybuch to Kurdalegon 04.05.2015 oraz pasujący do niego
układ planet:
następny
to UP 254W z dnia 10.05.2018
Wszystkie
te wybuchy mają jedną wspólną cechę, a mianowicie tę, że
wystąpiły one w krótkim przedziale czasu trwania koniunkcji
Jowisza z planetami wewnętrznymi tzn. z Ziemią, Marsem, Venus i
Merkurym, lub też z wieloma planetami jednocześnie. Szczególnie te
podwójne koniunkcje generowały wyjątkowo intensywne wybuchy
wulkanów.
Mamy
tu więc do czynienia z jednoznacznym dowodem wpływu Tła
Grawitacyjnego na zjawisko wulkanizmu. Możemy jednak przyjąć, że
efekt ten dotyczy wszystkich zjawisk geofizycznych, czy to na Ziemi,
czy też na innych planetach Układu Słonecznego.
Możemy też wnioskować z obserwowanego przebiegu wybuchów, że czym bardziej precyzyjny układ planet w trakcie koniunkcji, oraz czym większa liczba uczestniczących w koniunkcji komponentów, tym gwałtowniejszy przebieg będą miały zjawiska wulkaniczne.
Oczywiście
ta obserwacja tłumaczy również dwie pozostałe zagadki wulkanizmu
na Io.
To,
że największe wybuchy następują po ciemnej w stosunku do Jowisza
stronie Io jest jak najbardziej zrozumiale, ponieważ ta właśnie
strona Księżyca zwrócona jest w stronę planet wewnętrznych US
uczestniczących w koniunkcji.
Rożnica
siły wybuchów na obu półkolach wynika z tego, że ta półkola
która jest bliżej źródła modulacji TG czyli Marsa, Ziemi i Venus
doznaje największych wahań jego wartości i generuje w trakcie tego
najwięcej „energii”.
To
samo zjawisko obserwujemy na Słońcu w trakcie generowania plam
słonecznych i ich wybuchów, o czym pisałem tutaj
Oczywiście
sama materia nie stanowi znacznej przeszkody dla rozprzestrzeniania
się modulacji TG i dokładnie na przedłużeniu linii łączącej
uczestników takiej koniunkcji, ale już na półkuli bliższej
Jowiszowi, dochodzi do takich samych wybuchów wulkanicznych, tylko
że zdecydowanie słabszych. Ponieważ punkty przecięcia linii
koniunkcji planetarnych obejmują ciągle te same obszary księżyca,
to powstają tam wulkany o powtarzających się okresach aktywności.
Takie
same punkty znajdują się również na Ziemi i tworzą obszary
nazywane przez geologów „Hotspots”.
Oczywiście
przyczyny występowania takich obszarów są przez nich kompletnie
fałszywie interpretowane, ponieważ nie maja zielonego pojęcia jak
naprawdę funkcjonuje nasz wszechświat.
Skąd
zresztą mieliby mieć takie pojęcie, skoro fizycy wmawiają nam
kompletnie idiotyczny obraz rzeczywistości.
W
rzeczywistości „Hotspoty” są punktami przecięcia linii
koniunkcji Ziemi, z planetami wewnętrznymi oraz Księżycem, z
powierzchnią Ziemi. Z racji regularnej powtarzalności tych zjawisk,
związanej z mechaniką Układu Słonecznego, punkty przecięcia
linii koniunkcji znajdują się zawsze na tych samych obszarach jej
powierzchni.
Wypada
jeszcze wyjaśnić najciekawszą zależność zaobserwowaną na Io.
Otóż wulkan Loki Patera wybucha regularnie jak w zegarku co 465
dni.
Taki
sam regularny cykl występuje w trakcie koniunkcji Jowisza z Ziemią
oraz Marsem. Co 465 dni występuje naprzemiennie koniunkcja Jowisza
albo z Marsem albo z Ziemią.
Na
ten regularny cykl nakładają się jeszcze dodatkowo koniunkcje
księżyców galileuszowych i do największych wybuchów wulkanów na
Io dochodzi wtedy, kiedy ustawiają się one na jednej
linii z trwającą właśnie koniunkcją z jedną lub wieloma
planetami wewnętrznymi US.
Ponieważ
okres wzrostów i spadków Tła Grawitacyjnego związany z koniunkcją
planet jest stosunkowo długi, to w tym czasie dochodzi do
wielokrotnych koniunkcji księżyców galileuszowych skoordynowanych
z koniunkcją główną i każdy taki okres powoduje gwałtowne
wzmożenie wulkanizmu na Io.
Na
zakończenie wypada wyciągnąć parę wniosków jeśli chodzi o
znaczenie tego zjawiska dla naszej planety.
Najważniejszy
i dla mnie szczególnie odkrywczy wniosek to taki, że nie tylko
zaćmienia słoneczne mają wpływ na zjawiska geofizyczne na Ziemi,
ale przede wszystkim takie zaćmienia które występują w trakcie
koniunkcji z innymi planetami Układu Słonecznego.
Trzeba
też przyjąć, że wpływ Jowisza jest mniejszy niż to
przypuszczałem i główny nacisk należy zwrócić na najbliższe
nam planety.
Oczywiście
układy koniunkcji planet u udziałem Jowisza i Saturna są również
inicjatorami zjawisk geofizycznych na Ziemi, ale w tym przypadku
raczej w momencie równoczesnego zaćmienia Księżyca lub co
najmniej jego pełni.
Te
wnioski pozwalają nam też na przedstawienie prognozy wybuchów
wulkanów, trzęsień ziemi czy też katastrofalnych zjawisk
atmosferycznych.
Najbliższym
takim terminem to tranzyt Merkurego w dniu 11.11.2019.
Całe
szczęście Księżyc będzie się znajdował w pełni, w związku z
czym po przeciwnej stronie Ziemi w momencie koniunkcji i nie
spowoduje znacznego wzmocnienia modulacji TG. Przy odwrotnym
układzie, wystąpienie katastrofalnych zjawisk geofizycznych byłoby
jak w banku.
11.08.1999
roku nie mieliśmy takiego szczęścia i również Wenus znalazła
się pomiędzy Ziemią Księżycem i Słońcem.
To zaćmienie
spowodowało w ciągu następnych miesięcy i lat katastrofalne
zniszczenia, poczynając od trzęsienia ziemi w Turcji 17.08.1999, a
na trzęsieniu ziemi na Sumatrze w dniu 26.12.2004 kończąc. To
ostatnie nie miałoby tak katastrofalnych skutków, gdyby obszar ten
nie był wcześniej wystawiony na oscylacje TG związane z tranzytem
Wenus w dniu 06.06.2004.
Podobnych
zjawisk możemy się niestety spodziewać i to już wkrótce.
W
przyszłym roku wystąpi szczególne nasilenie niekorzystnych, z
naszego punktu widzenia, koniunkcji planet połączonych z
zaćmieniami Księżyca i Słońca.
Już
zaćmienie księżyca w dniu 05.06.2020 będzie problematyczne, bo
wystąpi jednocześnie z koniunkcją Wenus.
Niebezpieczne
jest również to, że uczestniczące w koniunkcji ciała niebieskie
znajdować się będą w płaszczyźnie ekliptyki.
Kolejne
zaćmienie Słońca w dniu 21.06.2020 może być jeszcze groźniejsze,
bo połączone jest z potężnym zgrupowaniem prawie wszystkich
planet Układu Słonecznego.
To
samo dotyczy kolejnego zaćmienia Księżyca z dnia 05.07.2020.
Przy
odrobinie pecha każde z tych kolejnych koniunkcji będzie działać
wzmacniająco na oscylacje TG na Ziemi i inicjować katastrofalny
przebieg zjawisk geofizycznych.
Katastrofalnie
dla Ziemi zapowiada się też termin 10.06.2021.
W tym dniu wystąpią
jednocześnie zaćmienie słoneczne jak i koniunkcja Merkurego i
Ziemi. Najbardziej prawdopodobne jest wystąpienie wybuchów wulkanów
na Kamczatce jak i trzęsienia ziemi w tym rejonie.
Źle
zapowiada się też zaćmienie Słońca w dniu 29.03.2025, kiedy to
równocześnie dojdzie, do tak ciasnego położenia Ziemi, Venus i
Merkurego, że możemy mówić prawie o ich koniunkcji.
W
przyszłości radzę sprawdzać dokładnie położenia planet US w
momencie zaćmień czy to Słońca czy to Księżyca. Pomoże to nam
przewidzieć szczególnie katastrofalne zjawiska geofizyczne na Ziemi
i pozwoli nam na odpowiednie przygotowania dla złagodzenia ich
wpływu.
Jak
katastrofalne rezultaty mają koniunkcje ciał niebieskich dla Ziemi,
przedstawiłem już w całym szeregu artykułów na ten temat.
Dla
przypomnienia parę szczególnie spektakularnych wybuchów
wulkanicznych.
Oczywiście
nie sposób pominąć największego wybuchu wulkanu w czasach
nowożytnych czyli wybuchu wulkanu Tambora.
Zainicjowało
go zaćmienie słoneczne w dniu 04.04.1810.
Generacja magmy została
jeszcze bardziej wzmocniona przez zaćmienie słoneczne w dniu
07.08.1812 ponieważ przypadło ono jednocześnie z koniunkcją
pomiędzy Ziemią a Wenus oraz nastąpiło w momencie w którym
wulkan Tambora wystawiony był bezpośrednio na ten wpływ.
Koniunkcja
ta doprowadziła do pierwszych wybuchów tego wulkanu które jednak
nie przerwały generacji lawy w komorze wulkanicznej aż do momentu
jej całkowitego opróżnienia. Główny wybuch natomiast zainicjował
prozaiczny nów Księżyca w dniu 09.04.1815.
Kolejny
wybuch wulkanu, o którym nie możemy zapomnieć, to wybuch Krakatau
w dniu 27.08.1883. Bezpośrednią przyczyną był gwałtowny wzrost
TG na Ziemi spowodowany symetrycznym ustawieniem planet wewnętrznych
w formie krzyża.
Oczywiście
aby doszło do takiego wybuchu potrzebne jest wcześniejsze
inicjujące zjawisko kosmiczne, które spowoduje generację magmy we
wnętrzu Ziemi.
To
zjawisko łatwo jest ustalić. Było nim zaćmienie Słońca w dniu
12.12.1871.
Zdecydowane
przyspieszenie generacji magmy nastąpiło jednak w wyniku tranzytu
Wenus w dniu 06.12.1882.
Pól roku później ilość magmy w
zbiorniku wzrosła tak bardzo, że pierwsze silniejsze zaburzenie TG
na Ziemi, w tym przypadku wspomniany powyżej układ planet,
doprowadziło do wybuchu.
Jeśli
sięgniemy dalej wstecz to trafimy na przykład na wybuch Wezuwiusza
w w dniu 16.12.1631.
Zainicjowal
go wczesniejszy tranzyt Merkurego w dniu 07.11.1631, który odegrał
tu szczególnie ważną role, ponieważ wystąpił on jednocześnie z
zaćmieniem Księżyca oraz koniunkcją z udziałem Saturna.
Takie
nagromadzenie ciał niebieskich w jednej linii musiało spowodować
gwałtowne zmiany TG, w tym i wzmożoną generację magmy we wnętrzu
Wezuwiusza.
Sam
zaś wybuch był wynikiem tranzytu Wenus w dniu 07.12.1631
Skoro
jesteśmy przy Wezuwiuszu to nie sposób pominąć najbardziej
znanego wybuchu z dnia 24.08.79.
Początków
trzeba szukać w wystąpieniu zaćmienia słonecznego w dniu 05.01.75
a może jeszcze wcześniej w tranzycie Wenus z dnia 23.05.60 który
przebiegał szczególnie spektakularnie, bo połączony był z
jednoczesną koniunkcją Ziemi i Marsa oraz Księżyca, który
znajdował się właśnie w pełni.
Koniunkcja
ta spowodowała gwałtowną generację magmy w komorze magmowej
Wezuwiusza, a następnie jego wybuch, w momencie kolejnej zmiany
wartości TG w trakcie zgrupowania się większości planet US w
jednej linii.
Ostatni
przykład który zamierzam przedstawić to wybuch wulkanu St. Helens
w USA w dniu 18.05.1980.
Generację
magmy w wulkanie zapoczątkowało zaćmienie słoneczne z dnia
26.02.1979 które objęło dokładnie teren przyszłego wybuchu.
Tragedią
było to, że zaćmienie to odbyło się w trakcie szczególnie
symetrycznego rozłożenia planet w US.
To
spowodowało, że generacja magmy w wulkanie była szczególnie
intensywna i już po roku doprowadziła do jego wybuchu. Sam wybuch
był tym razem zainicjowany wyjściem Ziemi ze zgrupowania planet
co
pociągnęło za sobą gwałtowny spadek TG oraz uwolnienie się z
lawy w komorze magmowej setek tysięcy ton fluidów i reakcję jak
przy otwarciu butelki szampana.
W
krótkim czasie został wyrzucony z wulkanu ponad kilometr sześcienny
materiału skalnego.
Oczywiście
te przykłady można by mnożyć w nieskończoność, ale dalsze ich
przytaczanie nie zmieni niczego w tym, że udało się nam, tym
razem jednoznacznie, udowodnić przyczynę tak ważnego zjawiska
przyrodniczego jakim są wybuchy wulkanów.