Nasza krew
Genetyka stała się w ostatnich latach
najbardziej perspektywicznym narzędziem umożliwiającym rozwiązanie
wielu tajemnic jakimi osnuta jest historia ludzkości.
Już pierwsze wyniki tych badań
postawiły pod znakiem zapytania tę wersję historii, która
lansowana jest na zachodzie i wskazały na całkiem inny jej
przebieg.
Niestety po pierwszych niespodziankach
nie trzeba było długo czekać na reakcję grup dążących do
utrzymania za wszelką cenę obowiązujących w nauce łgarstw.
Co ciekawe okazało się, że również
w państwach słowiańskich te wrogie nam siły mają decydujący
wpływ na kształtowanie opinii społecznej, jak również na
propagowanie antysłowiańskiej interpretacji naszej historii i to
zarówno w szkołach jak i na uczelniach, nie mówiąc już o
masowych mediach.
Doprowadziło to do tego, że główny
wysiłek naukowców skierowany jest na zatuszowanie istotnych
informacji (poprzez stosowanie obłąkańczej metodologi badań, a
kiedy to zawodzi również z pomocą zwykłego oszustwa), zamiast na
wyjaśnienie rzeczywistych powiązań i związków jakie można
odczytać w naszych genach.
Jednym z najważniejszych sposobów na
prześledzenie pokrewieństwa ludzi, a tym samym na prześledzenie
przemian ludnościowych, ekspansji i zaniku poszczególnych grup
ludzkich, jest badanie haplogrup męskich Y-DNA, ponieważ w sposób
jednoznaczny wskazują one na ciągłość reprodukcyjną (lub jej
brak) pomiędzy współczesną i zamierzchłą ludnością.
Kiedy się okazało, że te badania
wskazują na Słowian jako twórców cywilizacji, natychmiast
zaprzestano publikacji na ten temat i to na całym świecie. Również
„naukowcy” z krajów słowiańskich uczestniczą czynnie w tym
bojkocie.
Przez jakichś czas ograniczano się
więc tylko do badań żeńskich haplogrup, ale kiedy i te zaczęły
wskazywać na ten sam przebieg historii, to i te badania podlegają
coraz ściślejszej cenzurze.
Gdybyśmy mieli wśród naszych
genetyków i historyków osoby wychowane w narodowej tradycji, a nie
samych agentów, lewackich oszołomów i zaprzańców, to te
działania zachodu na nic by się nie zdały, bo bylibyśmy w stanie
bez problemów obalić te ich kłamstwa. Niestety agentura opanowała
„polskie uczelnie” całkowicie i największych wrogów naszego
narodu nie trzeba wcale szukać za granicą, oni usadowili się już
dawno na czele polskiego społeczeństwa i tworzą nasze tzw.
„polskie elity”.
Wbrew pozorom tematyka ta nie ma tylko
ściśle naukowego znaczenia, ale jest podstawowym elementem w
brutalnej walce jaka właśnie toczona jest o przywództwo nad
rządami dusz.
Od wyników tej walki zależy
również nasza osobista wolność i materialny dobrobyt.
Nam Słowianom przypisano w tej walce
rolę przegranych i wmówiono nam, że jako potomkowie niewolników
jesteśmy (pod)ludźmi niższej kategorii nadającymi się co
najwyżej do roboty na zmywaku.
Duma narodowa, poczucie
przynależności do ciągłości pokoleń oraz odpowiedzialność za
własne czyny, względem naszych przodków i poprzedników, jest
niesamowicie ważnym elementem w utrzymaniu etycznej i moralnej
postawy narodu.
To te właśnie cechy są
fundamentem na którym bazuje sukces kulturowy czy też ekonomiczny
każdej grupy ludnościowej
Ten który wie, że jego przodkowie
dokonali wspaniałych czynów i współkształtowali ludzką
cywilizację, ten będzie starał się dorównać swoim przodkom i
dołoży wszelkich wysiłków, aby w „ich oczach” zasłużyć na
miano godziwego Polaka i prawego potomka. W takim społeczeństwie
psychologiczny próg gotowości do dokonywania rzeczy niegodziwych
jest szczególnie wysoki, co z kolei jest podstawowym warunkiem dla
jego harmonijnego rozwoju i dostatniego i szczęśliwego życia jego
członków.
Duma z własnych przodków i z własnej
historii czyni takie społeczeństwo niewrażliwym na wszelkiego typu
czy to lewacką, czy to ciemnogrodzką indoktrynację i pozwala
zachować potrzebne dla jego przetrwania reguły i wartości.
Odrzucenie natomiast naszej przeszłości
i brak zainteresowania czynami i przemyśleniami naszych przodków
czyni nas bezbronnymi w konfrontacji z przebiegłą propagandą
nastawioną na odebranie nam naszej wolności.
Niestety świadomość tego jest w
naszym narodzie szczątkowa i mniej lub bardziej biernie tańczymy
nasz „chocholi taniec” dalej.
O tej słabości narodów słowiańskich
wiedzą też ich przeciwnicy i nie ustają w wysiłkach aby
wykorzenić w nas wszelkie narodowe tradycje i poczucie dumy z bycia
Polakami.
Ludowość i przywiązanie do tradycji
i obrzędów jest wyszydzana i dezawuowana, wszelkiego typu zboczenia
i perwersje przedstawiane są natomiast jako nowoczesne i godne
naśladownictwa.
W tej sytuacji olbrzymia
odpowiedzialność spoczywa na narodowych elitach, bo to one właśnie
powinny (jest to ich psi obowiązek) stać się zaporą przed
wszechobecną indoktrynacją naszych społeczeństw. Niestety naród
nasz nie ma w tych elitach żadnego oparcia, z tej prostej przyczyny,
bo te prostytuują się już od dawna w imię własnych
partykularnych korzyści i Polskę i Polaków mają po prostu w dupie,
a polskość traktują jako nienormalność.
W tej sytuacji tym większą
odpowiedzialność muszą wziąć na swoje barki zwykli obywatele.
Oczywiście rozumiem, że nikt nie ma
na to czasu ani ochoty użerać się z jakimiś skurwysynami
publikującymi w mediach wszelkiej maści antypolskie i
antysłowiańskie paszkwile, ale jest to tylko krótkowzroczne
myślenie. Wcześniej lub później nasza bierność musi się
obrócić przeciwko nam.
Jawna działalność zdrajców i
sprzedawczyków szkalujących naszą historię i szydzących z
naszych przodków, musi spotkać się z otwartym protestem większości
obywateli. Czas wreszcie otworzyć usta i aktywnie zwalczać te
kłamstwa i oszczerstwa.
Czas też wziąć się za te
pseudonaukowe „koryfeje” na uniwersytetach propagujące
antypolonizm pod płaszczykiem wolności nauki i wypieprzyć to
badziewie z polskich uczelni na zbity pysk. Swoje kłamstwa mogą
sobie dalej rozpowszechniać u swoich sponsorów na zachodzie.
Trzeba też radykalnie zacząć
zwalczać korupcję w środowiskach naukowych, jak i wśród
wpływowych przedstawicieli świata kultury, pod płaszczykiem
wręczania zagranicznych nagród i stypendiów dla tych, co wykazują
szczególnie antysłowiańską i antynarodową postawę.
Szanse na zachowanie naszej polskości
mamy duże, ponieważ wszystko wskazuje na to, że nasza historia
jest faktycznie ofiarą gigantycznego spisku międzynarodowych
korporacji.
Tu i tam ujawniane są coraz to
liczniejsze fakty o naszej przeszłości i te będą nieustannie
wzmacniać nasze poczucie wartości i wiarę w samych siebie. Ten
proces nie sposób zatrzymać i jak to mówi ludowe przysłowie,
prawda zawsze wypłynie na wierzch.
Również w genetyce nie da się prawdy
na dłuższą metę zataić, fałszując i manipulując wyniki badań,
szczególnie że nie tylko one wskazują nam na prawdziwy przebieg
naszej historii.
Prawda o naszym pochodzeniu zapisana
jest w naszej krwi i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.
O grupach krwi każdy coś już niecoś
słyszał, ale nie każdy zadał sobie zapewne pytanie, co nasza krew
może nam powiedzieć o naszym pochodzeniu.
Jeśli jednak głębiej się
zastanowić, to rozkład grup krwi musi zawierać też cały szereg
interesujących informacji dotyczących zarówno terenu powstania jak
i sposobu ich rozprzestrzenienia.
Zacznijmy od krótkiego omówienia tego
zagadnienia, ograniczając się do suchych faktów.
Na początek spójrzmy na rozkład
częstości występowania poszczególnych grup krwi na Ziemi.
Źródło tych map znajduje się pod
tym linkiem:
Co do grupy AB to nie znalazłem mapy z
rozkładem częstości jej występowania. Można się domyśleć, że
nie bez powodu.
Jednak już to co widzimy, pozwala nam
na wyciągniecie interesujących wniosków.
Nie sposób nie zauważyć, że z
grubsza możemy podzielić Europę na dwa obszary. W Europie
Zachodniej dominują grupy krwi 0 i A, natomiast grupa
krwi B jest relatywnie rzadka. W Europie Środkowej i
Wschodniej wzrasta częstość występowania grupy krwi B, a
maleje częstość występowania nosicieli grupy 0.
Zauważymy też lokalne maksyma grupy
krwi A w centralnej Rosji oraz minimum występowania grupy
krwi 0 na olbrzymim obszarze od Europy środkowej do
północnych Indii i Chin.
Ciekawe jest również to, że
mieszkańcy obu Ameryk byli w przeszłości w olbrzymiej większości
nosicielami grupy krwi 0, o czym świadczy jej absolutna
dominacja w Ameryce Południowej i Środkowej.
Ponieważ Ameryka została zasiedlona w
okresie wcześniejszym niż 20000 lat, to możemy z tego wnioskować,
że grupa krwi 0 była w tym czasie dominującą na świecie, a
może nawet jedyną grupą krwi u ludzi.
Z rozkładu częstości grup krwi A
i B możemy jednocześnie wywnioskować, że początkowo grupa
krwi A musiała się wykształcić w Europie i była
charakterystyczna dla pierwotnej jej ludności, zajmującej się
łowiectwem i pasterstwem. Potwierdzone jest to w tym przypadku tym,
że maksyma częstości grupy krwi A występują na obszarach
Skandynawii, wśród Basków oraz w Alpach i Karpatach, a więc na
tych obszarach na których gospodarka łowiecko-pasterska utrzymała
się najdłużej, i gdzie ludność tubylcza mogła skutecznie
odizolować się od reszty Europy.
Co było jednak przyczyną tego, że to
najpierw w Europie wykształciła się grupa krwi A i dlaczego
zdominowała ona przy końcu ostatniego zlodowacenia jej ludność.
Na ten temat brakowało logicznego
wytłumaczenia, szczególnie że wbrew oczywistym faktom ciągle
podawano (i czyni się to nadal) fałszywe informacje o drodze
rozprzestrzeniania się grup krwi po świecie.
Jednak w ostatnim czasie ukazało się
parę prac, które rzucają nowe światło na to zagadnienie i przy
okazji potwierdzają wiele tez, które przedstawiłem w moich
wcześniejszych artykułach.
Z taką właśnie pracą możemy się
zapoznać w poniższym linku.
W skrócie chodzi w niej o bardzo
interesującą statystykę zgonów pacjentów po wypadkach, w
zależności od tego, jaką posiadali grupę krwi.
Z tej statystyki wynika jednoznacznie,
że największe szanse przeżycia mają pacjenci o grupie krwi A,
B i AB.
Po dokładniejszych analizach
wyjaśniono też, dlaczego właśnie ta grupa pacjentów przeżywa
najczęściej. Okazało się mianowicie, że osoby z grupą krwi A,
B i AB wykazują zwiększoną krzepliwość krwi. Nawet w
wyniku ciężkich ran, połączonych z masową utratą krwi, ich
organizm jest w stanie zahamować ten upływ, zanim stanie się on
groźny dla jego przeżycia.
Oczywiście nasuwa się więc pytanie,
dlaczego ten aspekt był w Europie tak ważny, że doprowadziło to
do powstania tych właśnie grup krwi i to w tak wczesnym okresie
historii.
Wyjaśnienie jest bardzo proste i
podałem je już dawno w poniższych artykule:
Wskazałem w nim na specyficzny układ
lądolodu ostatniego zlodowacenia w stosunku do terenów górzystych
południa Europy oraz na to, że zmuszało to stada wędrującej
zwierzyny do przemieszczania się zgodnie z porami roku ze wschodu na
zachód Europy i odwrotnie, właśnie przez ten wolny od lodów
korytarz.
To przemieszczanie się było
praktycznie możliwe tylko w tym wąskim pasie terenu i o ten właśnie
obszar musiały się toczyć zacięte walki pomiędzy poszczególnymi
grupami łowców.
Z racji takich wędrówek stad, przez
ten stosunkowo wąski teren, ta grupa łowców która zdołała go po
ciężkich bojach opanować miała też największe szanse na
nieograniczony dostęp do pożywienia i na przeżycie w walce o byt.
Oznaczało to jednak również
konieczność obrony tego strategicznie ważnego obszaru i ciągłe
zagrożenie ze strony rywalizujących hord.
W tej rywalizacji ostateczny sukces
odnieśli nasi przodkowie z haplogrupą R1 oraz z grupą krwi A.
To właśnie ta specyficzna mutacja
dala im przewagę nad innymi łowcami, bo w trakcie ciągłych walk
to właśnie członkowie tej społeczności mieli największe szanse
na przeżycie, nawet po otrzymaniu najstraszniejszych ran.
Oczywiście, również i w tym
przypadku pojawiły się też minusy. Taka zwiększona krzepliwość
krwi oznaczała bowiem częstsze przypadki wylewów krwi go mózgu i
choroby układu krążenia. W tamtych czasach było to jednak bez
znaczenia, ponieważ średnia długość życia ludzi i tak była
krotka. Co innego teraz, przy obecnej długości życia choroby te
stanowią poważny problem zdrowotny.
W okresie największego zasięgu
lodowca ostatniego zlodowacenia i najniższego spadku temperatur,
kiedy życie w przesmyku pomiędzy Karpatami i czołem lodowca stało
się niemożliwe, morderczy klimat podzielił nosicieli R1 w
Europie na dwie podgrupy. Na zachodzie Europy wykształciła się
populacja R1b, na wschodzie zaś populacja R1a.
Cześć ludności zajmującej najdalsze
tereny wschodniego zasięgu populacji R1 zatraciła przy tym
kontakt z pozostałymi grupami Prasłowian i szukając terenów o
znośniejszym klimacie wywędrowała początkowo na Daleki Wschód a
następnie aż do Ameryki. Na ich miejsce napłynęła na terany
Syberii ludność azjatycka.
Populacja R1b nie była jednak
całkowicie odizolowana na swoich terenach, ponieważ wąska cieśnina
Gibraltarska pozwalała tej ludności stosunkowo łatwo przeniknąć
do północnej Afryki i odwrotnie. Również ludność afrykańska
miała możliwość przemieszczania się na teren kontynentu
europejskiego. Te kontakty zaznaczyły się z jednej strony szybką
ewolucją języka ale i nie pozostały bez wpływu na wygląd
zewnętrzny tych ludzi, na skutek domieszki genów Afrykańczyków,
tak że z czasem zaczęły dominować w tej populacji czarne włosy i
brązowe oczy.
Doszło też do powstania przystosowań
w populacji R1b do ubogich w zwierzynę łowną terenów.
Takim przystosowaniem było pojawienie się w populacji R1b
osób o czynniku Rh- we krwi.
Czy było to spowodowane domieszką
genów Afrykańczyków, czy też efektem spontanicznej mutacji, na to
nie ma jeszcze jednoznacznej odpowiedzi.
To przystosowanie spowodowało jednak
znaczne ograniczenie przyrostu naturalnego wśród społeczności o
znacznym odsetku osób z czynnikiem Rh- we krwi i ułatwiało
tym samym jej przeżycie w warunkach ograniczonego dostępu do
pożywienia.
Kiedy najzimniejsza faza zlodowacenia
dobiegła końca, tereny Niżu Polskiego stały się znowu obszarem
wędrówki stad zwierzyny łownej i na nowo rozpoczęła się
rywalizacja o władzę nad nimi.
Zdecydowanie liczniejsza ludność o
haplogrupie R1a rozpoczęła na powrót ekspansję
terytorialną, zarówno w kierunku zachodnim jak i wschodnim. Również
liczebność ludności R1b zaczęła wzrastać i w
poszukiwaniu terenów łowieckich rozpoczęła ona wędrówki na
wschód.
Wprawdzie tereny te były już zajęte
przez Prasłowian, ale cofające się czoło lodowca utrudniało
żyjącym tam plemionom kontrolę tych terenów i część takich
prób zakończyła się sukcesem.
Wielokrotnie mniejsze czy też większe
grupy R1b przedzierały się przez wąskie gardło Niziny
Polskiej i gubiły się na olbrzymich przestrzeniach euroazjatyckiego
stepu. Szczątki ludzi o haplogrupie R1b są więc znajdowane
również daleko na wschodzie, gdzie udało się im przetrwać jako
genetycznie wyizolowane grupy.
Również u współczesnej ludności
Rosji zaznacza się ich obecność. To właśnie potomkowie ludności
R1b tworzą wyspy zwiększonej liczebności osób o rudych
włosach na terenach obecnej Rosji.
Ekspansja ludności R1a na
wschód i do Azji napotkała niespodziewanie na przeciwności. I te
nie były związane z oporem żyjących tam tubylców, co bardziej z
genetyczną nieodpornością naszych przodków na choroby i infekcje.
Jako ludy północy R1a nigdy
nie byli konfrontowani z dużym zagrożeniem epidemiami chorób.
Klimat nie sprzyjał ich
rozprzestrzenieniu i zdrowy sposób życia i dostatek żywności
zabezpieczał ich przed infekcjami.
Do dzisiaj ludzie o grupie krwi A
wykazują zadziwiająco słabą odporność na szereg chorób takich
jak ospa, cholera czy też dżuma. W przeszłości ta cecha była
jeszcze bardziej rozpowszechniona niż obecnie. Ich system
immunologiczny słabo radzi sobie z zarazkami i nawet zwykle infekcje
żołądkowe stanowią dla tych osób śmiertelne zagrożenie.
Potwierdzenie tego znajdziemy w poniższej pracy, która jest
kolejnym ważnym elementem potwierdzającym moje tezy.
Tak więc ludzie R1a przeżyli
podobną sytuację jak Indianie w konfrontacji z europejskimi
konkwistadorami, tylko że odwrotnie.
Wędrując na wschód zarażali się od
tubylców występującymi tam chorobami i mimo zarówno fizycznej jak
i technologicznej przewagi nie udało się tym Prasłowianom wyprzeć
z tych terenów ludności tubylczej.
Musiały upłynąć kolejne setki lat,
zanim na wschodniej granicy R1a powstało przystosowanie
zwiększające ich odporność na choroby układu trawiennego i
dżumę.
Na zamieszczonej mapce widzimy to w
formie pasa największej częstości występowania grupy krwi B
od Oceanu Lodowatego aż po Indie.
To właśnie powstanie grupy krwi B
było decydującym aspektem umożliwiającym inwazję R1a w
kierunki Indii i Chin.
Przez następne tysiąclecia sytuacja
pozostawała stabilną. Zachód Europy zamieszkiwała ludność
przeważnie R1b o grupie krwi A i o znacznym procencie
Rh-. Środkową Europę i Bałkany zamieszkiwała ludność
R1a i I również z grupą krwi A, ale o
zdecydowanej przewadze Rh+, natomiast Europę wschodnią
zamieszkiwali R1a z przewagą grupy krwi B oraz Rh+.
Upadek Rzymu doprowadził jednak do
nowego przetasowania kart.
Ciągnące się wojny Bizantyjczyków z
Persami i wzmożony import towarów luksusowych z Indii, a więc
częstsze kontakty z ludami wschodu, pociągnęły za sobą również
pojawienie się w Europie chorób przedtem nieznanych.
Dżuma Justyniana, tak jak niewiele
innych epidemii w historii ludzkości, zmieniła losy świata i
zapoczątkowała proces upadku kultury słowiańskiej i znaczenia
tego ludu w Europie.
Zniszczyła ona nie tylko Imperium
Wandali, ale uciekające przed nią niedobitki zaniosły tę chorobę
również do swojej dawnej ojczyzny. Przez okres następnych 200 lat
przewalały się przez Europę kolejne fale epidemii, dziesiątkując
jej ludność.
Szczególne Słowianie z obecnych
terenów Polski ucierpieli od tej choroby najbardziej i to tak, że
nawet w znaleziskach archeologicznych zaznacza się wyraźny upadek
technologiczny wytwarzanych wyrobów jak i drastyczne zmniejszenia
gęstości zaludnienia.
Doprowadziło to co bardziej
zacietrzewionych turbogermanów do odgrzebania, już zdawałoby się
martwej hitlerowskiej propagandy o istnieniu tak zwanej pustki
osadniczej na tych terenach.
Jak widać faszystowska ideologia ma na
„polskich” uczelniach liczne grono zwolenników.
Oczywiście badania genetyczne
potwierdziły, że te tezy są wyssane z palca i że tereny obecnej
Polski zamieszkuje cały czas ta sama ludność.
Nie można jednak zaprzeczyć temu, że
doszło też do lokalnych ludnościowych przetasowań. Dotyczyły one
jednak w większości tylko elit rządzących i wyższych warstw
społecznych. Tak np. Słowianie Europy wschodniej wykorzystali okras
epidemii dżumy dla zasiedlenia opustoszałych terenów i plemiona
Wołgarów osiedliły się np. na terenach obecnej Bułgarii.
Generalnie też wzrosła częstość
występowania grupy krwi B w Europie, bo tylko ona zapewniała szanse
przeżycia w przypadku epidemii dżumy. Wraz z tym wzrostem doszło
też do powstania nowej grupy krwi AB.
Widzimy więc, że nie tylko genetyka i
badania haplogrup męskich dają nam szanse na odtworzenie naszej
historii, ale również tak zdawałoby się nieciekawa sprawa jak
rozkład grup krwi potwierdza w całej rozciągłości przedstawiony
przeze mnie obraz wydarzeń historycznych i dopełnia go o nowe,
wcześniej niezauważone aspekty.