Uturuncu – tak nazywa się wulkan w Boliwii.
Dotychczas nie przyciągał on uwagi ani alpinistów ani „wulkanologów”, nie
mówiąc już o turystach. Po prostu nie wyróżniał się niczym specjalnym spośród
masy innych wulkanów w tym rejonie świata. Sytuacja zaczęła się zmieniać po tym
jak pomiary satelitarne pozwoliły zaobserwować wybrzuszanie się powierzchni
Ziemi w rejonie tego wulkanu. Regularne pomiary wykazały że w promieniu 70 km
od tego wulkanu powierzchnia Ziemi podnosi się w tempie od 1 do 2 cm rocznie.
Wydaje się to niewiele ale jeśli przyjmiemy
że spowodowane jest to dopływem magmy to w przeliczeniu na objętą tym procesem
powierzchnię da to już wartości które trzeba liczyć w kilometrach sześciennych,
Nie ma co się dziwić, że w ślad za tymi
pomiarami pojawiło się przypuszczenie, że wulkan Uturuncu wcale nie jest takim
przeciętniakiem, ale należy do klasy tzw. superwulkanów.
Co to są superwulkany można sobie doczytać
np. tutaj:
Ta pogadanka nie jest jednak im poświęcona,
przynajmniej nie bezpośrednio, ale zajmie się analizą przyczyn powstania tego
zjawiska.
W moich wcześniejszych notkach podałem już
przyczyny wybuchów wulkanicznych.
Wytłumaczenie jakie podałem jest nie do
obalenia bo potwierdzone wielokrotnie przez samą naturę. Oczywiście przebieg
zjawisk fizycznych które prowadzą do wybuchów wulkanów da się opisać jedynie
wtedy, kiedy oprzemy się na mojej teorii budowy i funkcjonowania wszechświata. Wytłumaczenie
wulkanizmu jest tylko marginalnym zastosowaniem mojej teorii ale o tyle ważnym,
bo w sposób niepodważalny udowadnia, że moja teoria jako jedyna ma słuszne
prawa do tego aby spełnić postulat prawdy w nauce i pokazuje jednocześnie, że
cala współczesna fizyka to tylko jeden wielki zbiór bzdur i bezczelnych
kłamstw.
Żeby nie być gołosłownym przypomnę tutaj
tylko przykład wybuchu wulkanu Mount St. Helens w dniu 18.05.1980.
Wybuch ten został zainicjowany zaćmieniem
słonecznym które zaszło nad tym terenem rok wcześniej.
W efekcie nastąpiło trwałe przestawienie się
kierunku oscylacji części wakuoli budujących materię pod wulkanem i rozpoczął
się proces wzrostu temperatury tej materii na skutek wzrostu chaotycznych
oscylacji w obrębie sieci krystalicznej minerałów.
Efektem ubocznym tego procesu jest
koordynacja oscylacji tych wakuoli objawiającą się w pojawieniu się
konstruktywnej interferencji pomiędzy oscylacjami rożnych generacji wakuoli i
pojawiających się w związku z tym przyrostów i spadków przyciągania ziemskiego
w danym rejonie. Takim ekstremalnym objawem tego zjawiska są trzęsienia ziemi.
Jeśli zostaniemy w tym samym rejonie Ameryki
to możemy podać przykład takiego rozwoju wypadków zakończonych trzęsieniem
ziemi.
Chodzi o ostatnie silne trzęsienie ziemi w
rejonie Los Angeles w dniu 17.01.1994 roku.
Trzęsienie to koreluje wprost idealnie z
zaćmieniem słonecznym które miało miejsce dokładnie 2 lata wcześniej w dniu
04.01.1992 roku.
Jeśli trzęsienia ziemi nie spowodują
przeorientowania się warstw skalnych w przestrzeni tak by kierunek maksymalnych
interferencji wskazywał na centrum Ziemi to po jakimś czasie temperatura materii
rośnie na tyle, że stosunkowo niewielkie zmiany wartości Tła Grawitacyjnego
mogą prowadzić do raptownego przejścia fazowego i związanego z tym utworzenia
się zbiornika magmy.
Tak jak to miało miejsce w przypadku
ostatniego wybuchu wulkanu
Takie zmiany wartości TG były tez
odpowiedzialne za wybuch wulkanu Mount St. Helens.
W roku 1980 Ziemia znajdowała się od
początku roku w rejonie Układu Słonecznego o wyjątkowo wysokich wartościach TG
spowodowanego ścisłym zgrupowaniem planet. Spowodowało to wzrost częstotliwości
oscylacji materii przy jednoczesnym zmniejszeniu wielkości atomów oraz
proporcji rozpuszczania się gazów w cieczach. Kiedy jednak Ziemia wyszła z tej
strefy w dniu 18.05.1980
to nagle spadła też gwałtownie
częstotliwość oscylacji przestrzeni. Spowodowało to że atomy zwiększyły
gwałtownie swoja wielkość a gazy w magmie przeszły w stan przesyceni i zbiornik
płynnych skal pod wulkanem okazał się być za mały aby pomieścić gwałtownie
zwiększającą się objętość magmy. W rezultacie doszło do katastrofalnej
eksplozji.
Z identyczna sytuacja mamy do czynienia w przypadku wulkanu Uturuncu.
Również pod tym wulkanem proces tworzenia się zbiornika magmowego rozpoczął się
od zaćmienia słonecznego. Zaćmienie to miało miejsce jednak już przed wieloma
laty (03.11.1994) i nie zakończyło się jego wybuchem. W ten sposób pod wulkanem
mógł się wykształcić o wiele większy zbiornik magmy niż w przypadku Mount St.
Helens, i zapewne z czasem zbiornik ten uległby zestaleniu gdyby nie fakt że
obszar ten znalazł się w zasięgu kolejnego zaćmienia słonecznego przed dwoma
laty.
O tym zaćmieniu pisałem w tej notce i
ostrzegałem przed trzęsieniami ziemi w rejonie pogranicza Chile i Boliwii oraz
w dalszej kolejności przed wybuchem wulkanów.
Trzęsienia ziemi tak jak przewidywałem już
mieliśmy w tym rejonie.
i to na przykład należało do jednych z
większych w historii. Cale szczecie nie spowodowało dużych ofiar.
Teraz kolej na wulkany i największe
niebezpieczeństwo grozi nam ze strony wulkanu Uturuncu.
W wyniku zaćmienia słonecznego w dniu
13.11.2012 nastąpiło utworzenie się kolejnej generacji wakuoli w podłożu
wulkanu tym razem o orientacji oscylacji prawie ze prostopadłej do kierunku
oddziaływania grawitacyjnego. Wywołane tym chaotyczne oscylacje w obrębie sieci
krystalicznej minerałów przyspieszyły
proces tworzenia się nowej magmy pod wulkanem.
Aby zainicjować jego wybuch musi dojść do
gwałtownego spadku wartości TG w rejonie w którym znajduje się Ziemia i taki
spadek wystąpi w najbliższym czasie dwukrotnie.
Pierwszym okresem jest zgrupowanie planet w
dniu 03.02.2015 po którym nastąpi silny spadek wartości TG.
Oraz pod koniec maja tego samego roku kiedy to Ziemia opuści zgrupowania planet między Jowiszem a
Saturnem.
Oba te okresy są krytyczne nie tylko ze
względu na wulkan Uturuncu ale generalnie towarzyszyć im będzie gwałtowny wzrost
aktywności geofizycznej we wszystkich rejonach Ziemi.