Waria(n)ty



Dzisiaj pogadamy sobie o kolejnym ciekawym eksperymencie przeprowadzonym przez fizyków przy pomocy akceleratora LHC. Eksperyment ten jest o tyle interesujący bo po raz kolejny pokazuje jak po...wierzchow...ne jest myślenie fizyków. Dodatkowego smaczku nadaje temu wydarzeniu publikacja w której ogłoszono wyniki tego eksperymentu. Nie ze względu na jej merytoryczną zawartość, co raczej na proporcje pomiędzy objętością tej publikacji a listą osób związanych z tym eksperymentem a więc w pewnym sensie współautorów badan. Opis wyników zmieścił się na trzech stronach tekstu, lista autorów liczy stron 12. Myślę ze nie ma potrzeby tego komentować.

Przejdźmy więc do artykułu.


Jego zawartość sprowadza się w skrócie do następującego stwierdzenia. W wyniku zderzenia dwóch wiązek atomów ołowiu w akceleratorze tworzy się tak zwana plazma gluonowo-kwarkowa. Pojedyncze zderzenia generują jednak naprzeciwlegle dżety promieniowania w których powstają  cząstki elementarne o rożnej masie. Jeśli takie dżety powstaną na obrzeżu obłoku plazmy gluonowej to może się zdarzyć, że jeden z nich musi pokonać ten obłok na swojej drodze.
Autorzy zmierzyli ile czasu potrzebują cząstki na przebycie takiego obłoku w zależności od ich masy i stwierdzili, że czas ten jest dla wszystkich cząstek prawie taki sam. Ta obserwacja nie zgadza się jednak z dominującymi w fizyce teoriami według których musi występować ścisła zależność pomiędzy masą czystek a prędkością pokonania takiego obłoku plazmy gluonowej.

Czyli jak zwykle wyniki wylądują w koszu bo nie pasują do obowiązujących przesądów. I tak trzeba się dziwić temu, że w ogóle doszło do publikacji tej pracy. Widocznie cenzorzy nie zdali sobie sprawy z doniosłości tego odkrycia obnażającego bezsens obowiązujących paradygmatów.

Rozwiązanie tej zagadki jest jednak bardzo proste. Po pierwsze istnienie jakiejś tam plazmy gluonowo-kwarkowa do wymysł. Kwarki i gluony to tylko takie matematyczne artefakty we wzorkach fizyków które nie maja żadnego odpowiednika w przyrodzie. To co powstaje w wyniku zderzenia wiązek atomów ołowiu to uwolnienie wakuoli z których te atomy są zbudowane. Taki gwałtowny przyrost ich liczby w jednostce objętości musi prowadzić do gwałtownego wzrostu częstotliwości ich oscylacji, i w miarę wzrostu objętości zajmowanej przez ten obłok wakuoli, następuje też spadek ich częstotliwości oscylacji własnych. W warunkach tych dochodzi do spontanicznego łączenia się tych wakuoli ze sobą lub z wakuolami otaczającej przestrzeni i generowania nowej materii w formie różnorodnych cząstek.


Szczególnie dogodne warunki do ich tworzenia panują na obrzeżu tego obłoku gdzie wakuole z jego wnętrza kontaktują się z wakuolami otaczającej go przestrzeni.

Zgodnie z moją teorią poszczególne, tak zwane cząstki elementarne, tworzą się przy stałym stosunku oscylacji łączących się wakuoli, czyli w przypadku tego doświadczenia będą się one tworzyły na obrzeżach powierzchni opisanej wakuolami o ściśle określonej częstotliwości oscylacji w stosunku do otoczenia. Tak jak to przedstawiłem na rysunku. 


Oczywiście dla każdego musi być zrozumiałe to, że prędkość poruszania się dżeta we wnętrzu obłoku jest niezależna od masy cząstek tworzących się na obrzeżu tej powierzchni. Tak więc wytłumaczenie tego fenomenu na bazie mojej teorii jest dziecinnie proste i absolutnie logiczne, czego nie można powiedzieć o autorach tego eksperymentu. Tak rożne mogą być warianty opisu tej samej prostej obserwacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Szukaj na tym blogu