W
poprzedniej mojej notce podałem wytłumaczenie przyczyn wzrostu CO2 w
atmosferze. Oczywiście jest to wytłumaczenie generalnego trendu.
Istnieją jednak również krótkookresowe zmiany ilości CO2 w atmosferze
których wytłumaczenie nie jest możliwe w ramach doktryny „Klimatycznego
Ocieplenia“ w tym rownież wytłumaczenie tego, dlaczego wzrost ten jest
tak jednostajny na Hawajach. Tylko bowiem tam mamy do czynienia z tak
jednoznaczną tendencją widoczną w powszechnie znanej krzywej Keelinga.
Tak
jak wszystko w fizyce krzywa ta nie jest odzwierciedleniem realnego
stanu ale jest pewnym matematycznym przybliżeniem opartym na statystyce.
Pomiary CO2 nie są bowiem proste w interpretacji i rozrzut wyników jest
olbrzymi. Już jednak w XIX wieku zauważono że wahania CO2 cechują się
bardzo dużą regularnością układając się w łatwo zauważalne cykle.
Szukając rozwiązania przyczyn tych wahań stosunkowo wcześnie przyjęto
ich zależność od roślinności na Ziemi.
Wahania dobowe uznano więc za reakcję składu
przyziemnych warstw atmosfery ziemskiej na fotosyntezę roślin i nikogo
nie zdziwiło to że w dzień zawarość CO2 w powietrzu maleje a w nocy
rośnie.
Ten cykl został więc w pełni zaakceptowany przez naukowców. To samo stało się też z cyklem rocznym.
Także
tutaj nikt nigdy nie miał watpliwości co do przyczyn jego istnienia. Po
prostu było to zgodne z regułami tak zwanej metody naukowej
polegających na naginaniu rzeczywistości do teorii i ignorowaniu zjawisk
do niej nie pasujących. Każdy gamoń widzi te niezgodności ale nikt nie
odważy się przyznać że nie zgadza się to z ogólnie panującą doktryną.
Oczywiście w przypadku owych cykli uzasadnienie tych wahań fotosyntezą
roślin jest fałszywe. Twierdzenie że większość mas lądowych znajduje się
na półkuli północnej a tym samym też większość szaty roślinnej nie jest
prawdziwym argumentem, ponieważ roślinność lądowa stanowi tylko ułamek
roślinności pobierającej CO2 z powietrza. Głównymi producentami biomasy
są bowiem glony i z racji rozmieszczenia oceanów na kuli ziemskiej
minimum CO2 należałoby się spodziewać w styczniu kiedy na półkuli
południowej mamy lato. Jest jednak odwrotnie i co gorsza wahania te są
tak regularne jakby nie istniała na Ziemi zmienność klimatyczna.
Niezależnie od wahań pogodowych i związaną z tym efektywnością
fotosyntezy, cykle te w poszczególnych latach są prawie że identyczne.
Oprócz
tych dwóch cykli, uznawanych przez naukę, istnieje jeszcze jeden cykl
którego obecność w pomiarach jest ewidentna a o którym nikt nie waży się
mówić jakby on w ogóle nie istniał. Co ciekawe obserwowane w nim wahania nie
dadzą się w żaden sposób związać z procesami fotosyntezy roślin a tym
samym wskazuje on na bezsensowność interpretacji cyklu dobowego i
rocznego.
Dla
każdego normalnego człowieka kojarzy się on jednoznacznie z cyklem
Księżyca.
W istocie obserwujemy jednoznaczną zależność pomiędzy ilością
pomierzonego CO2 a fazami Księżyca.
Możemy się o tym przekonać na
poniższej grafice.
Zależność
jest tak wyraźna że nie podlega ona żadnej dyskusji, co więcej jeśli
wpływ Księżyca jest tak silny to znaczy to również, że nie istnieje
żaden wpływ fotosyntezy na zawartość CO2 w powietrzu. To spostrzeżenie
jest w naszym przypadku o niewyobrażanej wprost ważności.
Pokazuje ono bowiem w sposób niepodważalny że:
roślinność ziemska nie ma żadnego wpływu na zawartość CO2 w atmosferze.
Jeśli
zatem ta obserwacja pokazuje brak tego wpływu, gdzie roślinność zużywa
miliony ton CO2 dziennie i przerabiane przez rośliny ilości CO2 są 15
krotnie większe niż jego produkcja przez ludzkość
to musimy zaakceptować to, że wplyw naszej cywilizacji na poziom CO2 w powietrzu jest zerowy.
Analiza
badan w skali całej kuli ziemskiej wskazuje na pewne absolutnie
niewytłumaczalne zależności, z punktu widzenia współczesnej fizyki.
Okazuje się bowiem, że zawartość CO2, wbrew temu co byśmy oczekiwali,
jest ściśle zależna od szerokości geograficznej na której znajduje się
stacja pomiarowa i to w taki sposób, że zawartość CO2 w atmosferze
przyjmuje najniższe wartości na biegunie południowym i rośnie w jednostajny sposób w kierunku bieguna północnego.
Wbrew naszemu instynktowi który karze się nam spodziewać sinusoidalnego rozkładu CO2, ten ma rozkład jednoznacznie liniowy
Ta obserwacja przywołuje oczywiście natychmiast w pamięci inną, taką mianowicie, że już od XIX wieku
zauważono anomalny rozkład temperatur na kuli ziemskiej. Wbrew zdrowemu
rozsądkowi, średnia temperatura półkuli południowej jest o ca. 2°C
niższa niż półkuli północnej i to mimo tego, że znajduje się ona w
okresie lata o wiele bliżej słońca i odpowiednio otrzymuje od niego o
wiele więcej energii. Co więcej z racji powierzchniowej dominacji
oceanów istnieją tam o wiele lepsze możliwości magazynowania tej energii
a tym samym powinniśmy obserwować tam jednoznacznie wyższe temperatury
niż na półkuli północnej.
Oczywiście oba te zjawiska są ze sobą powiązane i zależą od wartości Tła Grawitacyjnego.
Wytłumaczeniem
są różnice w wartościach TG na półkuli północnej i południowej
wynikające z położenia Ziemi na jej orbicie oraz intensywności przejść
fazowych materii ziemskiej.
Fotosynteza
jest głównym źródłem takich przejść fazowych dla CO2 i jest szczególnie
intensywna w pełni okresu wegetacyjnego. Oczywiście sezon wegetacyjny
dla półkuli południowej osiąga swoj maksimum w trakcie kiedy Ziemia
jest w peryhelium a więc znajduje się najbliżej Słońca. Powoduje to
wysokie wartości TG a więc w przypadku przejść fazowych powstają
mniejsze objętościowo molekuły CO2 posiadające też odpowiednio mniejszą
masę. Molekuły te z racji swojej mniejszej wielkosci są też mniej
wrażliwe na oscylacje przestrzeni Tła Grawitacyjnego i wykazują tym
samym niższą temperaturę. Szczególnie w okresie zimowym zaznacza się to
bardzo mocno i temperatury w zimie dla
półkuli południowej spadają niżej niż w trakcie zimy na
półkuli północnej.
Tak
więc widzimy że te dwie obserwacje, CO2 jak i temperatury, potwierdzają
w pełni wyłączność TG jako źródła zmian parametrów fizycznych na Ziemi.
Tak
na marginesie, zmiany dobowe CO2 nie są więc związane z fotosyntezą
roślin ale wynikają z obrotu kuli ziemskiej w polu TG. W dzień
powierzchnia Ziemi znajduje się minimalnie bliżej
Słońca a tym samym wartość TG jest również minimalnie większa.
Produkowane molekuły CO2 są więc zarówno mniejsze jak i lżejsze, co
obserwujemy w spadku ilości CO2 w atmosferze. W nocy następuje
przemieszanie warstw atmosferycznych i mierzone są molekuły które nie
przeszły przejścia fazowego a więc molekuły z większą masą.
Wróćmy
jeszcze raz do wahań CO2 związanych z cyklem księżycowym i spójrzmy
jeszcze raz dokładniej na wyniki pomiarów CO2 dokonane w Taborze w
Czechach w latach 1874-1875 i porównajmy je z cyklem faz Księżyca.
W
większości przypadków mamy tu zgodność maksymalnych wartości CO2 cyklu
miesięcznego z pełnią Księżyca ale oczywiście zauważymy też odstępstwa
od tej zasady. Odstępstwa te nie podważają tej reguły ale
wskazują jedynie na to, że istnieją w kosmosie procesy przewyższające swoją siłą, wplyw
Księżyca na Ziemię.
Odstępstwo takie obserwujemy np. 20.04.1875 roku. Sprawdźmy więc jak wyglądała sytuacja w rozmieszczeniu planet w tym okresie.
Zauważymy że doszło do ścisłego
zgrupowania się planet (biorąc Słońce za punkt odniesienia). Ziemia
znalazła się w koniunkcji z Jowiszem o dodatkowo prawie wszystkie
planety zgrupowały się po jednej stronie Słońca. Taki układ planet
powoduje częste koniunkcje z udziałem Ziemi oraz generalną podwyżkę
średniej wartości TG w tym czasie. Ten wzrost nakłada się na cykle wahań
związanych z koniunkcjami Ziemi i Księżyca prowadząc do jego odwrócenia
. Oznacza to że taki układ planet przewyższa wpływ Księżyca na Ziemię w
zdecydowany sposób i prowadzi do dramatycznego zaburzenia w wysokości
pomiarów CO2 w powietrzu.
Podobną sytuację mamy w dniu 18.06.1875 z tym że Ziemia znajduje się w koniunkcji z Marsem
Ciekawym przypadkiem niezgodności jest ta w trakcie pełni księżyca w dniu 17.08.1875.
W
tym przypadku układ planet wzmocnił tendencję wzrostu zawartości CO2 w
powietrzu. Wynikało to z opuszczenia strefy zgrupowania planet i wejścia
Ziemi do obszaru o znacznej przewadze destruktywnych interferencji
oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni. Oznaczało to spadek TG
oraz przyrost generacji przestrzeni przez atomy materii a tym samym ich
masy.
Oznacza
to jednak że wzajemne położenie planet w Układzie Słonecznym jest
dominującym czynnikiem regulującym skład atmosfery ziemskiej.
Podsumowując dotychczasowe obserwacje musimy stwierdzić że
ilość CO2 w atmosferze nie ma bezpośrednio nic wspólnego ze zużyciem
tego gazu przez roślinność ani z jego produkcją przez człowieka a jest
jedynie regulowana wymianą gazową z oceanem oraz zmianą fizycznych
własności molekuł pod wpływem zmiany wielkosci TG.
Ponieważ rozpisałem się trochę za bardzo, o Hawajach pogadamy sobie w następnej notce.