Sabat czarownic. Cześć trzecia.

W poprzedniej mojej notce podałem wytłumaczenie przyczyn wzrostu CO2 w atmosferze. Oczywiście jest to wytłumaczenie generalnego trendu. Istnieją jednak również krótkookresowe zmiany ilości CO2 w atmosferze których wytłumaczenie nie jest możliwe w ramach doktryny „Klimatycznego Ocieplenia“ w tym rownież wytłumaczenie tego, dlaczego wzrost ten jest tak jednostajny na Hawajach. Tylko bowiem tam mamy do czynienia z tak jednoznaczną tendencją widoczną w powszechnie znanej krzywej Keelinga.
Tak jak wszystko w fizyce krzywa ta nie jest odzwierciedleniem realnego stanu ale jest pewnym matematycznym przybliżeniem opartym na statystyce. Pomiary CO2 nie są bowiem proste w interpretacji i rozrzut wyników jest olbrzymi. Już jednak w XIX wieku zauważono że wahania CO2 cechują się bardzo dużą regularnością układając się w łatwo zauważalne cykle. Szukając rozwiązania przyczyn tych wahań stosunkowo wcześnie przyjęto ich zależność od roślinności na Ziemi.

Wahania dobowe uznano więc za reakcję składu przyziemnych warstw atmosfery ziemskiej na fotosyntezę roślin i nikogo nie zdziwiło to że w dzień zawarość CO2 w powietrzu maleje a w nocy rośnie.

Ten cykl został więc w pełni zaakceptowany przez naukowców. To samo stało się też z cyklem rocznym.

Także tutaj nikt nigdy nie miał watpliwości co do przyczyn jego istnienia. Po prostu było to zgodne z regułami tak zwanej metody naukowej polegających na naginaniu rzeczywistości do teorii i ignorowaniu zjawisk do niej nie pasujących. Każdy gamoń widzi te niezgodności ale nikt nie odważy się przyznać że nie zgadza się to z ogólnie panującą doktryną. Oczywiście w przypadku owych cykli uzasadnienie tych wahań fotosyntezą roślin jest fałszywe. Twierdzenie że większość mas lądowych znajduje się na półkuli północnej a tym samym też większość szaty roślinnej nie jest prawdziwym argumentem, ponieważ roślinność lądowa stanowi tylko ułamek roślinności pobierającej CO2 z powietrza. Głównymi producentami biomasy są bowiem glony i z racji rozmieszczenia oceanów na kuli ziemskiej minimum CO2 należałoby się spodziewać w styczniu kiedy na półkuli południowej mamy lato. Jest jednak odwrotnie i co gorsza wahania te są tak regularne jakby nie istniała na Ziemi zmienność klimatyczna. Niezależnie od wahań pogodowych i związaną z tym efektywnością fotosyntezy, cykle te w poszczególnych latach są prawie że identyczne.

Oprócz tych dwóch cykli, uznawanych przez naukę, istnieje jeszcze jeden cykl którego obecność w pomiarach jest ewidentna a o którym nikt nie waży się mówić jakby on w ogóle nie istniał. Co ciekawe obserwowane w nim wahania nie dadzą się w żaden sposób związać z procesami fotosyntezy roślin a tym samym wskazuje on na bezsensowność interpretacji cyklu dobowego i rocznego.

Dla każdego normalnego człowieka kojarzy się on jednoznacznie z cyklem Księżyca.  
W istocie obserwujemy jednoznaczną zależność pomiędzy ilością pomierzonego CO2 a fazami Księżyca. 
Możemy się o tym przekonać na poniższej grafice.
Zależność jest tak wyraźna że nie podlega ona żadnej dyskusji, co więcej jeśli wpływ Księżyca jest tak silny to znaczy to również, że nie istnieje żaden wpływ fotosyntezy na zawartość CO2 w powietrzu. To spostrzeżenie jest w naszym przypadku o niewyobrażanej wprost ważności.

Pokazuje ono bowiem w sposób niepodważalny że:

roślinność ziemska nie ma żadnego wpływu na zawartość CO2 w atmosferze.

Jeśli zatem ta obserwacja pokazuje brak tego wpływu, gdzie roślinność zużywa miliony ton CO2 dziennie i przerabiane przez rośliny ilości CO2 są 15 krotnie większe niż jego produkcja przez ludzkość

to musimy zaakceptować to, że wplyw naszej cywilizacji na poziom CO2 w powietrzu jest zerowy.

Analiza badan w skali całej kuli ziemskiej wskazuje na pewne absolutnie niewytłumaczalne zależności, z punktu widzenia współczesnej fizyki. Okazuje się bowiem, że zawartość CO2, wbrew temu co byśmy oczekiwali, jest ściśle zależna od szerokości geograficznej na której znajduje się stacja pomiarowa i to w taki sposób, że zawartość CO2 w atmosferze przyjmuje najniższe wartości na biegunie południowym i rośnie w jednostajny sposób w kierunku bieguna północnego.

Wbrew naszemu instynktowi który karze się nam spodziewać sinusoidalnego rozkładu CO2, ten ma rozkład jednoznacznie liniowy

Ta obserwacja przywołuje oczywiście natychmiast w pamięci inną, taką mianowicie, że już od XIX wieku zauważono anomalny rozkład temperatur na kuli ziemskiej. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, średnia temperatura półkuli południowej jest o ca. 2°C niższa niż półkuli północnej i to mimo tego, że znajduje się ona w okresie lata o wiele bliżej słońca i odpowiednio otrzymuje od niego o wiele więcej energii. Co więcej z racji powierzchniowej dominacji oceanów istnieją tam o wiele lepsze możliwości magazynowania tej energii a tym samym powinniśmy obserwować tam jednoznacznie wyższe temperatury niż na półkuli północnej.

Oczywiście oba te zjawiska są ze sobą powiązane i zależą od wartości Tła Grawitacyjnego.

Wytłumaczeniem są różnice w wartościach TG na półkuli północnej i południowej wynikające z położenia Ziemi na jej orbicie oraz intensywności przejść fazowych materii ziemskiej.
Fotosynteza jest głównym źródłem takich przejść fazowych dla CO2 i jest szczególnie intensywna w pełni okresu wegetacyjnego. Oczywiście sezon wegetacyjny dla półkuli południowej osiąga swoj maksimum w trakcie kiedy Ziemia jest w peryhelium a więc znajduje się najbliżej Słońca. Powoduje to wysokie wartości TG a więc w przypadku przejść fazowych powstają mniejsze objętościowo molekuły CO2 posiadające też odpowiednio mniejszą masę. Molekuły te z racji swojej mniejszej wielkosci są też mniej wrażliwe na oscylacje przestrzeni Tła Grawitacyjnego i wykazują tym samym niższą temperaturę. Szczególnie w okresie zimowym zaznacza się to bardzo mocno i temperatury w zimie dla półkuli południowej spadają niżej niż w trakcie zimy na półkuli północnej.

Tak więc widzimy że te dwie obserwacje, CO2 jak i temperatury, potwierdzają w pełni wyłączność TG jako źródła zmian parametrów fizycznych na Ziemi.

Tak na marginesie, zmiany dobowe CO2 nie są więc związane z fotosyntezą roślin ale wynikają z obrotu kuli ziemskiej w polu TG. W dzień powierzchnia Ziemi znajduje się minimalnie bliżej Słońca a tym samym wartość TG jest również minimalnie większa. Produkowane molekuły CO2 są więc zarówno mniejsze jak i lżejsze, co obserwujemy w spadku ilości CO2 w atmosferze. W nocy następuje przemieszanie warstw atmosferycznych i mierzone są molekuły które nie przeszły przejścia fazowego a więc molekuły z większą masą.
Wróćmy jeszcze raz do wahań CO2 związanych z cyklem księżycowym i spójrzmy jeszcze raz dokładniej na wyniki pomiarów CO2 dokonane w Taborze w Czechach w latach 1874-1875 i porównajmy je z cyklem faz Księżyca.

W większości przypadków mamy tu zgodność maksymalnych wartości CO2 cyklu miesięcznego z pełnią Księżyca ale oczywiście zauważymy też odstępstwa od tej zasady. Odstępstwa te nie podważają tej reguły ale wskazują jedynie na to, że istnieją w kosmosie procesy przewyższające swoją siłą, wplyw Księżyca na Ziemię.

Odstępstwo takie obserwujemy np. 20.04.1875 roku. Sprawdźmy więc jak wyglądała sytuacja w rozmieszczeniu planet w tym okresie.

Zauważymy że doszło do ścisłego zgrupowania się planet (biorąc Słońce za punkt odniesienia). Ziemia znalazła się w koniunkcji z Jowiszem o dodatkowo prawie wszystkie planety zgrupowały się po jednej stronie Słońca. Taki układ planet powoduje częste koniunkcje z udziałem Ziemi oraz generalną podwyżkę średniej wartości TG w tym czasie. Ten wzrost nakłada się na cykle wahań związanych z koniunkcjami Ziemi i Księżyca prowadząc do jego odwrócenia . Oznacza to że taki układ planet przewyższa wpływ Księżyca na Ziemię w zdecydowany sposób i prowadzi do dramatycznego zaburzenia w wysokości pomiarów CO2 w powietrzu.

Podobną sytuację mamy w dniu 18.06.1875 z tym że Ziemia znajduje się w koniunkcji z Marsem

Ciekawym przypadkiem niezgodności jest ta w trakcie pełni księżyca w dniu 17.08.1875.



W tym przypadku układ planet wzmocnił tendencję wzrostu zawartości CO2 w powietrzu. Wynikało to z opuszczenia strefy zgrupowania planet i wejścia Ziemi do obszaru o znacznej przewadze destruktywnych interferencji oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni. Oznaczało to spadek TG oraz przyrost generacji przestrzeni przez atomy materii a tym samym ich masy.

Oznacza to jednak że wzajemne położenie planet w Układzie Słonecznym jest dominującym czynnikiem regulującym skład atmosfery ziemskiej.

Podsumowując dotychczasowe obserwacje musimy stwierdzić że ilość CO2 w atmosferze nie ma bezpośrednio nic wspólnego ze zużyciem tego gazu przez roślinność ani z jego produkcją przez człowieka a jest jedynie regulowana wymianą gazową z oceanem oraz zmianą fizycznych własności molekuł pod wpływem zmiany wielkosci TG.

Ponieważ rozpisałem się trochę za bardzo, o Hawajach pogadamy sobie w następnej notce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Szukaj na tym blogu