Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ewolucja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ewolucja. Pokaż wszystkie posty

Karłowata przyszłość

Ten artykuł opublikowałem po raz pierwszy 28.12.2011roku.

Jak to już to wielokrotnie wspominałem, wbrew temu co próbują nam wmówić tak zwani „naukowcy“, nie istnieje coś takiego jak niezmienność jednostek fizycznych, nie mówiąc o takich rzeczach jak stałe fizyczne.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2015/10/o-przyczynach-niestabilnosci-masy.html 

Na przykładzie wzorca kilograma mogliśmy się przekonać, że ta niezmienność wynika tylko ze zmowy fizyków obstających chorobliwie przy tym założeniu, ponieważ w przeciwnym razie ich system złożony ze stałych fizycznych i matematycznego opisu natury ległby w gruzach.

Gdyby to samooszukiwanie się fizyków dotyczyło tylko ich samych moglibyśmy to ignorować, tak jak każdy może spokojnie ignorować astrologów czy innego typu maniaków religijnych. Niestety tej bandzie głupków wydaje się, że zjedli wszystkie rozumy świata i tylko to co pasuje do ich paranoicznych wyobrażeń ma prawo zaistnienia w świadomości społeczeństwa.

Dlatego nikogo nie powinno dziwić zacięte zwalczanie przez tych szamanów każdej próby wyrwania się z tych kazamatów ciemnogrodu w jakich sterczy współczesna fizyka.

Podane przeze mnie wytłumaczenie zmian masy kilograma implikuje oczywiście nie tylko to że odważniki z rożnych krajów różnią się swoja masą. To jest jeszcze najmniejszy problem. 

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2015/10/amerykanie-blefuja-niemcy-sprawdzaja.html


Ta sytuacja implikuje przede wszystkim to, że w każdym wzorze fizycznym, w którym występuje jednostka masy, z konieczności pojawia się błąd wynikający z jej zmienności. Już na przykładzie Słońca błąd ten może przyjąć wielkość masy Ziemi, jeśli uwzględnimy tylko różnicę wynikającą z wagi polskiego wzorca.

Nieudane próby wyznaczenia dokładnej wielkości stałej grawitacji wskazują jednak na to, że błąd ten musi być jeszcze około 1000 razy większy.
Oczywiście istnieje pośredni sposób wyznaczenia tej zmienności.
Jeśli przyjmiemy, że masa kilograma zależna jest od wzajemnej odległości atomów w sieci krystalicznej, a ta z kolei zależna jest od wartości TG w momencie odlewu, to możemy porównać te odległości w kilku klonach kilograma odlanych w rożnym czasie i opisać te zależność w formie funkcji.

Na tej podstawie zauważymy, że czym gęściej upakowane są atomy, tym mniejsze przyrosty wagi wykazuje dany klon.

Ta zdawałoby się nieznaczna zmienność okazuje się, przy głębszym zastanowieniu, przyczyną całego szeregu zmian, z którymi jesteśmy codziennie konfrontowani,, a które fizyka kompletnie ignoruje, ponieważ nie pasują one do jej paranoicznego obrazu natury.

Jednak już krótkie zastanowienie powinno nam wskazać że taki sposób funkcjonowania natury będzie musiał zmienić nasze widzenie rzeczywistości w sposób zaiste dramatyczny.

Natura jest o wiele bardziej zmienna i to we wszystkich skalach jej egzystencji. Od poziomu atomu, do poziomu wszechświata, wszystko wykazuje zmienność i dynamizm, który wprawi nas w osłupienie, jeśli tylko zdecydujemy się zaakceptować prawdziwe mechanizmy jej funkcjonowania.

Wszystkie nasze wyobrażenia do jakich przyzwyczaiły nas nauki przyrodnicze możemy spokojnie wyrzucić do kosza. Nic ale najzupełniej nic nie funkcjonuje tak jak by to chcieli naukowcy.

Dotyczy to nie tylko fizyki, ale dotyka wszystkie dziedziny nauk przyrodniczych.
W ostatnich latach zadałem sobie trud analizy wpływu mojej teorii na funkcjonowanie wszechświata w rożnych aspektach jego bytu i stwierdziłem, że moja teoria pozwala nam wreszcie połączyć w rozsądny sposób obserwacje z rożnych dziedzin nauki w jeden spójny obraz.

Żeby odbiec trochę od fizyki proponuję mały wypad w kierunku biologii.
Również w tej dziedzinie nauki, stare i skamieniałe sposoby myślenia wymagają drastycznej odnowy.

Weźmy przykładowo tak zwaną zmienność osobniczą. Zmienność tę przypisujemy immanentnym cechom systemu biologicznego. Tymczasem cecha ta nie jest w pierwszym rzędzie zależna od wewnętrznego systemu biologicznego danego organizmu, ale jest przejawem zewnętrznej zmienności naszej rzeczywistości.

Organizmy żywe nie zachowują się pod tym względem inaczej, niż może się zachować wzorzec masy z ta różnicą, że organizmy żywe z racji ich osobniczej przemijalności produkują tak jakby ciągle swoje własne klony. W każdej kolejnej generacji klonów, atomy związane w molekułach tworzących te organizmy, wiążą się ze sobą stosownie do zewnętrznych warunków TG

A to, tak jak to już stwierdziliśmy przy okazji analizy zmienności klonów wzorca masy, wykazuje od około 150 lat tendencję wzrostu częstotliwości oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni.

Oznacza to także, że jeśli materia przechodzi zmiany fazowe, a z taką zmianą fazową mamy do czynienia w trakcie rozwoju organizmu żywego, to tworzące ją atomy muszą zostać ze sobą ściślej związane. W uproszczeniu można by powiedzieć, że poszczególne związki organiczne zwiększają upakowanie atomów w jednostce objętości. Temu zwiększeniu upakowania atomów w nowo tworzonym związku nie towarzyszy jednak zwiększenie ich ciężaru, ponieważ to zjawisko związane jest ze zmniejszeniem stopnia swobody oscylacji atomów w sieci krystalicznej, a tym samym ze zmniejszeniem relatywnej masy tych molekuł.

Oznacza to, że na podstawie ciężaru właściwego danej substancji nie jesteśmy w stanie zauważyć tej zmiany.

Jeśli organizm żywy potraktujemy jako geometryczną konstrukcję zbudowaną z białkowych cegiełek , to zauważymy jednak, że poszczególne cegiełki w kolejnych generacjach organizmów stają się mniejsze.

Większe upakowanie atomów powoduje, że poszczególne molekuły białek wytwarzanych w kolejnych generacjach organizmów wykazują malejącą objętość.
Jeśli nasza hipoteza jest prawdziwa, to zmniejszaniu się objętości białek musi też towarzyszyć zmniejszanie się wielkości organizmów żywych.

To zjawisko było przez całe dziesięciolecia przez naukę ignorowane ale w ostatnich latach fakty były tak jednoznaczne, że informacje o zmniejszaniu się wielkości organizmów żywych trafiły również do prasy światowej.
Przykładem może być ten artykuł o zmniejszaniu się wielkości owiec:
czy tez ten o zmniejszaniu się wielkości ryb w rzekach Francji:

albo notatka w prasie niemieckiej

We wszystkich przypadkach autorzy dopatrują się, w efekcie karłowacenia organizmów, wpływu ocieplenia klimatu. Przy czym obserwowana tendencja zaznacza się nie tylko na tych przykładach, ale wydaje się obejmować wszystkie organizmy żywe nawet te w środowiskach nie zmienionych wpływami cywilizacji.

Ta interpretacja wydawałaby się do przyjęcia, gdyby nie ciekawy eksperyment który przeprowadzili Chuan Kai Ho, Steven C. Pennings, i Thomas H. Carefoot
Oryginalny artykuł można znaleźć pod tym linkiem

a streszczenie tutaj:

Nasuwa się pytanie czy proponowana bezpośrednia zależność pomiędzy wielkością organizmów, a zmianami klimatycznymi, daje się w aspekcie wyników pracy Chuan Kai Ho uzasadniona.

Moim zdaniem zmiany wielkości organizmów w ostatnich dziesięcioleciach są rezultatem wzrostu częstotliwości oscylacji TG.

W czasach w których TG rośnie, w trakcie przejść fazowych, ale także w trakcie reakcji chemicznych, atomy uczestniczące w tych reakcjach zostają ze sobą mocniej związane, inaczej mówiąc, ich wzajemna odległość jest mniejsza. To dotyczy w takim samym stopniu procesu syntezy białek czy też innych związków organicznych, a w związku z tym także RNA.

Łańcuchy cząsteczek kwasów nukleinowych, zwanych nukleotydami, zostają w takich warunkach ściślej związane i powstała cząsteczka jest odpowiednio mniejsza. Zadaniem RNA jest w pierwszym rzędzie synteza białek w organizmie, a w związku z tym wytwarzane białka będą objętościowo odpowiednio mniejsze, szczególnie że po ich syntezie ulegają one jeszcze dodatkowej przestrzennej modyfikacji. Ponieważ białka stanowią podstawowy budulec komórek organizmów, zmniejszenie wielkości cząstek białek musi spowodować odpowiednio zmniejszenie wielkości samych organizmów.

W czasach o mniejszej wartości TG tak jak np. w trakcie zlodowaceń plejstoceńskich organizmy żywe były większe, niezależnie od tego w jakiej strefie klimatycznej żyły, na co mamy odpowiednie dowody paleontologiczne.

To tłumaczy też , dlaczego wielkość organizmów tego samego gatunku rośnie wraz z szerokością geograficzna regionu w którym on żyją. I tutaj dopiero pojawia się wpływ temperatury. Temperatura jest w tym przypadku elementem wskazującym wielkość oscylacji atomów molekuł substancji organicznych a tym samym Tła Grawitacyjnego. Czym niższe TG tym niższa temperatura a tym samym tym słabsze oscylacje atomów wchodzących w skład tych cząsteczek.

To oznacza że będą one w trakcie syntezy substancji organicznych, a w szczególności białek, luźniej ze sobą związane, a co za tym idzie objętość cząsteczek substancji organicznych będzie odpowiednio większa.

Jeśli teraz użyjemy pokarmu roślinnego z polarnych rejonów kuli ziemskiej do karmienia zwierząt doświadczalnych, to odpowiednio większe cząsteczki białek z tego pożywienia będą przyswajane i wbudowane w komórki tego organizmu w trakcie jego wzrostu z takim skutkiem, że ten organizm osiągnie odpowiednio większą wielkość.

Konsekwencje tego mechanizmu są jednak o wiele większe i wykraczają daleko poza wytłumaczenie zmienności osobniczej gatunków. Naszym wytłumaczeniem wkraczamy daleko w teren teorii ewolucji, w tym też ewolucji człowieka.
Tematykę tę podejmę w którejś z moich następnych notek.

Nowe aspekty wymierania pszczół

Nowe aspekty wymierania pszczół

Już dawno zwróciłem uwagę na to, że wszelkiego typu zjawiska przyrodnicze na Ziemi nie zależą tylko od wewnętrznych procesów związanych z naszą planetą, ale są kontrolowane przez zjawiska które przebiegają bardzo daleko od niej.

W rzeczywistości to co się na Ziemi dzieje, jest spowodowane tym, jakie położenie zajmują planety w naszym Układzie Słonecznym.

To właśnie wzajemne położenie planet decyduje o przebiegu aktywności słonecznej




jak i o przebiegu procesów geofizycznych na Ziemi.




Ta teza jeszcze niedawno było ośmieszana przez półgłówków którym się ubzdurało że są naukowcami. W rzeczywistości nauka już dawno straciła kontakt z rzeczywistością i jest organizacją upowszechniającą zabobony i ezoteryczny bełkot.

Mamy obecnie do czynienia z tak absurdalną sytuacją, że oczywiste zależności, które widać gołym okiem, są przez „naukowców” ignorowane i zakłamywane, w imię ratowania fałszywych założeń na których zbudowali oni swoje kariery.

Oczywiście nie wszyscy z nich dali się skorumpować i część z nich (wprawdzie znikomo mała) prowadzi swoje badania w sposób obiektywny i niezależny.

Ceną jaką muszą za to zapłacić jest marginalizacja ich wysiłków przez tzw. „środowisko naukowe”, oraz konieczność finansowania tych badań na własną rękę.

Bardzo dobrym przykładem tego typu naukowca jest Prof. Jürgen Tautz.


Zajmuje się on wprawdzie trochę niemodną dziedziną wiedzy, jaką jest etologia pszczół, ale dokonał w niej rzeczy niebywałych.

Między innym zrewolucjonizował on sposób widzenia zasad komunikowania się pszczół, pokazując w jaki sposób pszczoły przekazują sobie informacje o źródłach pokarmu.

Te przełomowe badania umożliwiły mu publikację własnych prac na łamach najbardziej renomowanych czasopism naukowych.

Do czasu kiedy doprowadziły go one do takich wniosków, które stały w sprzeczności z obowiązującymi paradygmatami w nauce.

Mimo niewątpliwego autorytetu jakim cieszy się on w środowisku pszczelarzy, drzwi do publikacji w największych czasopismach zostały mu zatrzaśnięte przed nosem.

Kością niezgody stały się jego dociekania nad temat przyczyn utraty robotnic przez rodziny pszczele.

Jego idea była w zasadzie bardzo prosta.

Skonstruował on bramkę laserową przy wylotku, która rejestrowała zarówno wylot jak i przylot pszczół do ula.

Po porównania tych dwóch wielkości okazało się, że nie są one nigdy równe, co zresztą jest jak najzupełniej logiczne, bo przecież część pszczół ginie niestety w trakcie zbierania nektaru, a inne nie trafiają w drodze powrotnej, z najróżniejszych względów, do rodzinnego ula i wpraszają się do innych uli, napotkanych po drodze.

W każdym razie Prof. Tautz stwierdził, że różnice pomiędzy ilością pszczół opuszczających ul, a ilością do niego powracających, wahają się w niesamowicie szerokich granicach i czasami przybierają tak kolosalne nasilenie, że sama egzystencja rodziny pszczelej zostaje zagrożona i ule tracą prawie wszystkie swoje zbieraczki.
 
Te różnice nie mogły wynikać tylko ze zmian warunków pogodowych ani też z innych potencjalnych przyczyn.

W poszukiwaniu rozwiązania tej zagadki zwrócił on uwagę na jeszcze jedną możliwość, taką mianowicie, że pszczoły posiadają wyjątkowe wprost zdolności do rejestrowania rożnego typu sygnałów jakie występują w naturze. Miedzy innymi są one zdolne do rejestrowania polaryzacji światła jak i posiadają „zmysł magnetyczny”. Kierunek pola magnetycznego jest im pomocny do orientacji w trakcie lotu po pożytek.
Jeszcze ważniejszy jest oczywiście kierunek polaryzacji światła słonecznego.

Pole magnetyczne Ziemi nie jest jednak stałe i podlega rożnego typu wahaniom, z których najważniejsze wywołane są przejściem przez orbitę Ziemi materii słonecznej, wyrzucanej przez erupcje słoneczne. Prowadzi to do tzw. burz magnetycznych. I właśnie te burze magnetyczne stały się tematem zainteresowania Prof. Tautza.

Okazało się, że występuje jednoznaczna korelacja pomiędzy wzrostem aktywności słonecznej wyrażonej tak zwanym indeksem K


a stratami pszczół przez ul.


Takie przedstawienie faktów nie miało szansy na publikację w periodykach uważanych za czołowe, a i w prasie codziennej przeszło to bez echa, mimo tego że znaczenie tego odkrycia trudno jest przecenić.

Oczywiście teza autora jest tylko częściowo prawdziwa i mimo tego, że korelacja istnieje, prawdziwe jej przyczyny są jednak trochę inne.

Jeśli spojrzymy na układ planet na początku kwietnia roku 2012, to zauważymy że jest to okres tworzenia się specyficznej konstelacji planet, zgrupowanej w rejonie oddziaływania Saturna.


Układ ten był jeszcze z tego względu wyjątkowy, ponieważ związany był on ze wspólnym położeniem Ziemi i Wenus w jednej płaszczyźnie obrotu wokół Słońca. To położenie doprowadziło 2 miesiące później do tzw. tranzytu Wenus, które to zjawisko zachodzi raz na około 130 lat.

Musiało to doprowadzić do wyraźnych wahań wielkości Tła Grawitacyjnego a tym samym do zmiany warunków przebiegu procesów fizycznych na Ziemi.

Szczególnie w trakcie pełni i nowiu Księżyca (kiedy Księżyc ustawiony jest na linii łączącej Ziemię ze Słońcem) te zmiany były szczególnie odczuwalne i właśnie w tych okresach, a więc w pobliżu dnia 06.04.2012 i 21.04.2012 wystąpiły największe straty pszczół lotnych.

Ten ostatni termin był do tego rozciągnięty w czasie bo nałożył się na niego wpływ gigantycznej erupcji słonecznej spowodowanej koniunkcją Ziemi i Saturna w dniu 16.04.2012 roku.

 


Tak więc obserwowane straty pszczół w ulach były spowodowane nie tylko zmianami pola magnetycznego Ziemi, ale generalnymi zmianami warunków przebiegu procesów fizycznych w tych okresach. Musiało się to odbić na sposobie polaryzacji światła słonecznego i innych parametrach (np. intensywności promieniowania UV) co z kolei spowodowało drastyczne zaburzenie zmysłu orientacji u pszczół.

Oczywiście nie tylko zjawiska kosmiczne są odpowiedzialne za wymieranie pszczół.

Bardzo ważnym elementem który świadomie ignorowany jest przez „naukowców”, trzęsących portkami przed koncernami telekomunikacyjnymi, jest wpływ stacji nadawczych telefonów komórkowych na organizmy pszczół.

Trzeba sobie zdać z tego sprawę, że pszczoły dysponują sensorami rejestracji parametrów środowiskowych których czułość nie ustępuje najlepszym urządzeniom technicznym człowieka. Miedzy innym są one w stanie rejestrować zmiany temperatury z dokładnością 0,1°C.
Jest to wielkość ekstremalnie niska i każda jej zmiana skłania pszczoły do podejmowania określonych prac u ulu dla zabezpieczenia przeżycia rodziny pszczelej.

Szczególnie w zimie każda zmiana temperatury w gnieździe jest odbierana przez pszczoły jako wskaźnik szczególnego zagrożenia.

Zmiany temperatury są rejestrowane przez pszczoły za pomocą oscylacji włosków znajdujących się na ich ciele


Występują rożne typy tych włosków o rożnej czułości względem zewnętrznego „promieniowania elektromagnetycznego”.



Oscylacje tych włosków są zależne nie tylko od temperatury otoczenia, ale również od aktualnych wartości Tła Grawitacyjnego i stanowią główne źródło informacji dla organizmów żywych, o aktualnym przebiegu pór roku. Po prostu wartości TG są najwyższe w dniu 03.01. każdego roku, kiedy to Ziemia znajduje się najbliżej Słońca. Spadek tych wartości do określonego poziomu jest sygnałem dla pszczół o podjęciu przez nie przygotowań do wiosny oraz podjęcia wychowu nowego pokolenia pszczół.

Promieniowanie mikrofalowe, stosowane w komunikacji telefonicznej, wywołuje również tzw. efekt termiczny. Efekt ten może zaobserwować każdy kto dłużej prowadzi rozmowę przez komórkę, trzymając ją ciągle przy tym samym uchu. Ta strona głowy ulga tak znacznemu podgrzaniu, że jest to dla nas wyraźnie odczuwalne.

Tym większy jest tego efekt, jeśli promieniowanie to wysyłane jest przez nadajniki. Wprawdzie w terenach zabudowanych moc takich nadajników jest ograniczona, ale przepisy te nie obowiązują poza takimi terenami, właśnie tam gdzie najczęściej znajdują się nasze pszczoły. Szczególnie w zimie kiedy to często dochodzi do zaburzeń w funkcjonowaniu sieci, koncerny telekomunikacyjne dopuszczają do dramatycznego przekroczenia mocy nadawczej poszczególnych nadajników.

Jeśli w pobliżu znajdą się ule z pszczołami to ich wyjątkowo wrażliwe na oscylowanie włoski pokrywy ciała zarejestrują wzmożone oscylacje, co z kolei ich układ nerwowy zinterpretuje jako dramatyczny przyrost temperatury i wartości TG. Na poziomie komórkowym prowadzi to do wzrostu częstotliwości oscylacji molekuł a tym samym do spadku generowanej przez poszczególne atomy przestrzeni. Jeśli dochodzi w tym momencie do tworzenia się nowych związków pomiędzy atomami (syntezy związków chemicznych) to ich wielkość jak i częstotliwość ich oscylacji zostaje w tym momencie zamrożona. Jeśli po jakimś czasie sytuacja awaryjna się skończy i nadajnik wróci do pierwotnej mocy, to nowo powstałe cząstki i molekuły wykazują zmniejszoną czułość na oscylacje TG i odpowiednie mechanizmy sterowania układem nerwowym interpretują to jako początek wiosny co skłania matkę pszczelą do intensywnego czerwienia.

Tymczasem na zewnątrz panuje sroga zima, co jednak nie powstrzymuje robotnic przed wylotem z ula, aby szukać pożytku i wody dla głodującego czerwiu. Ten instynkt u pszczół jest tak silny, że robotnice wylatują z ula nawet przy minusowych temperaturach, aby ratować czerw. I oczywiście kończy się to ich śmiercią.
Niestety rodzina pszczela reaguje na tę sytuację jeszcze większym stresem i kolejne partie pszczół wylatują na stracenie.

Wystarczy kilka dni działalności takiej stacji nadawczej w warunkach awaryjnych, aby doprowadzić do wymarcia wszystkich pszczół w okolicy.

Oczywiście prawdziwych winowajców, odpowiedzialnych za tę sytuację, nigdy nie poznamy, o to już zadbają nasze skorumpowane „elity”. Dla uspokojenia opinii publicznej gazety pobredzą coś o chorobach pszczół albo warozie i wszystko pozostaje po staremu, do następnej fali wymierania.

Jeśli się komuś wydaje, że jego to nie dotyczy, to myli się dokumentnie, a jak już coś mu zaświta w jego pustej głowie, to dopiero wtedy kiedy ma już na pewno raka. Niestety zanim uda mu się coś zdziałać, to już wącha kwiatki od korzonków. Pozostali udają, że to nie ich sprawa, a koncerny telekomunikacyjne zbijają kabzę kosztem śmierci dziesiątków tysięcy ludzi.

Najważniejsze że nasze elity mieszkają tam gdzie takich awaryjnych przekroczeń mocy nadajników nie ma. Ci są za „ważni” aby narażać ich na niebezpieczeństwo. To tylko motłoch zasługuje na to, aby trafić do ziemi, zanim koszty jego utrzymania będą większe, niż zyski z jego niewolniczej pracy.

Ser a sprawa polska




Moja kolejna notka nie jest poświęcona bezpośrednio fizyce ale jak się dalej przekonamy nie sposób analizować jakieś zjawisko w przyrodzie bez odwołania się do jego fizycznej natury. Również w tak zdawałoby się odległym od fizyki przypadku jak znalezisko archeologiczne.

Temat jest jeszcze z innego względu interesujący bo dotyczy znaleziska z terenów Polski.


Co więcej znalezisko to rzuca całkiem nowe światło na rozwój kultury europejskiej, w tym również naszych korzeni jako Polaków.
W środowiskach naukowych ale również w środkach masowego przekazu obserwujemy nie od dzisiaj tendencję do zaprzeczania zdolnościom naszych przodków do wytworzenia samodzielnie własnej odrębnej kultury.
Modne stało się szerzenie nie popartych żadnymi dowodami ani nawet poszlakami bredni że państwowość polska jest tworem obcym. Mimo oczywistości że pierwsi władcy piastowscy bez wątpienia wywodzili się z lokalnego plemienia Polan, próbuje się im przypisywać albo wielkomorawskie albo skandynawskie pochodzenie.
Oczywiście nie jest to jednostkowy przypadek.
Również w odniesieni do innych okresów naszej historii tendencja do „odbrązawiania“ naszej tożsamości narodowej jest obecna na każdym kroku.
Oczywiście działania te nie są przypadkowe. Ci tak zwani „odbrązawiacze“ robią to nie bez przyczyny, wiedzą bowiem dobrze że każda bzdura pomniejszająca naszą narodową dumę spotka się z entuzjastycznym przyjęciem wrogich nam mocarstw i szanse na lukratywne kontrakty z Hollywood albo dochodowe odczyty od Moskwy przez Berlin do Washingtonu D.C. rośną dramatycznie. Niestety polskie elity cierpią na ciężki przypadek judaszowskiej mentalności i są gotowe za parę srebrników poświecić wszystkie swoje zasady i zdradzać interes narodowy dla własnych korzyści.
Niestety nauka nie jest w tym przypadku wyjątkiem. Wprost przeciwnie, już od dawna gra ona centralną rolę w dążeniach wrogich nam sił do pozbawienia Polaków własnej tradycji historycznej i wzmacniania w społeczeństwie polskim kompleksów niższości.
Tak naprawdę jednak nie mamy się czego wstydzić. Nasza historia nie jest może przykładem szczególnie wybitnych osiągnięć cywilizacyjnych ale jest niewątpliwie autonomicznym dziełem naszych przodków, w wielu przypadkach wyprzedzającym czas danej epoki.
Nie dotyczy to jedynie początków polskiej państwowości ale być może korzenie nasze sięgają tysiące lat dalej w głąb historii i możliwe że do naszych bezpośrednich przodków należą ludzie którzy jako jedni z pierwszych zaczęli tę cywilizację aktywnie tworzyć.
Znalezienie ceramicznych sit do produkcji sera na terenie Kujaw świadczy o tym że ludność tubylcza wyprzedziła w tej dziedzinie inne regiony świata o tysiąclecia.
Świadczy to jednocześnie o tym że tak usilnie propagowana teza jakoby na terenach Polski nie powstały żadne rodzime kultury ale że ciągle istniał napływ z tak zwanych „ośrodków cywilizacyjnych “ a szczególnie że zarówno rolnictwo jak i hodowla zwierząt przybyły z Bliskiego Wschodu nie może być dalej utrzymane w pierwotnej postaci.
W czasach gdy na Kujawach ludność prowadziła zaawansowany technologicznie przerób mleka, na Bliskim Wschodzie hodowla ograniczała się do pasienia stad na wpół zdziczałych kóz.
Ze zrozumiałych względów propaguje się jednak od dziesięcioleci bajeczkę jakoby wszystkie osiągnięcia cywilizacyjne pochodziły z Bliskiego Wschodu. Nie można zapominać o tym że propaganda ta ma podłoże polityczne i istnieją określone wpływowe koła zainteresowane w rozprzestrzenianiu tej bzdury.
Jako główny „dowód“ semickiego pochodzenia korzeni kultury europejskiej podaje się przykład rozprzestrzeniania się w świecie zdolności spożywania mleka przez dorosłych ludzi. Zdolność ta miała się pojawić na Bliskim Wschodzie i rozprzestrzeniła się następnie na całą Europę.
Zdolność ta nie jest w świecie powszechna i najprawdopodobniej pojawiła się przed około 7 tys. lat a wiec w czasie egzystencji w Polsce kultury ceramiki wstęgowej rytej. Już ta zbieżność czasowa połączona z udowodnieniem produkcji sera na Kujawach każe nam powątpiewać w zapewnienia naukowców o pierwszeństwie Bliskiego Wschodu w procesie udomawiania zwierząt jak i konsumpcji mleka. Powszechność znalezisk tych sit świadczy o tym że konsumpcja mleka i produktów mlecznych była podstawą wyżywienia ludności tej kultury.
Jest po prostu kompletnie nieprawdopodobne to żeby tolerancja na mleko w tak szybkim tempie rozprzestrzeniła się na tak dużym obszarze na zasadzie doboru naturalnego czyli przekazania potomkom przypadkowej mutacji.
I tu niestety muszę się znowu odwołać do fizyki aby wytłumaczyć na jakich zasadach nastąpiło rozprzestrzenienia się tej zdolności do tolerancji laktozy.
Zacznijmy od wideo które wprowadzi nas w temat, oczywiście z punktu widzenia obowiązującej w świecie „nauki“ doktryny.


Wystąpienie tolerancji w trawieniu laktozy jest spowodowane mutacjami na zewnątrz genu laktazy wpływających na jego ekspresję.


konkretnie chodzi o niewielką zmianę w wyniku której następuje zamiana cytozyny


w obrębie DNA odpowiedzialnym za ekspresję genu laktazy na nukleotyd tyminę


Zmiana jest wprawdzie niewielka ale powoduje że osoby posiadające w tym miejscu DNA parę nukleotydów CC inaczej regulują aktywność genu LCT a tym samym nie posiadają zdolności trawienia mleka krowiego zawierającego laktozę.
W przypadku zestawu TT lub TC zjawisko intolerancji nie występuje.





„Naukowcy“ twierdzą że taka mutacja wystąpiła przed 7000 lat u jednej osoby gdzieś na Bliskim Wschodzie, gdzie według nich zapoczątkowano hodowlę zwierząt, a następnie rozprzestrzeniła się wśród ludności dając większe szanse przeżycia i płodzenia potomków osobom posiadającym tę mutację. Oczywiście to twierdzenie jest absurdalne ponieważ oznacza że mutacja ta decydowała o przeżyciu i śmierci delikwentów. Tymczasem mleko nigdy nie było wyłącznym produktem odżywczym i jak wiemy z doświadczenia albo z relacji o głodzie w Afryce, plemiona pasterskie, zależne od hodowli, są znacznie bardziej narażone na śmierć głodową w przypadku klęsk suszy niż rolnicy. Poza tym nie można zapominać o tym że prawdopodobieństwo śmierci takiego nosiciela mutacji było o wiele większe niż jego przeżycie. Jak by nie było wśród noworodków przeżywał gdzieś co trzeci a w pierwszych latach życia ta mutacja nie miała kompletnie żadnego znaczenia.
Trzeba być po prostu stukniętym aby wierzyć w te naukowe bajki. Takie rozprzestrzenienie mutacji w tak krótkim czasie jest fizycznie niemożliwe.
Dlaczego wiec doszło do jej rozprzestrzenienia.
Aby to zrozumieć muszę czytelnikom polecić moje starsze notki o przyczynach zmian morfologicznych organizmów




Już w moich poprzednich pracach zwróciłem na to uwagę że zmiany morfologiczne organizmów nie są spowodowane pojedynczymi mutacjami i ich rozprzestrzenianiem w wyniku procesów selekcji organizmów, czyli tak jak to przedstawiają ewolucjoniści, ale występuje w obrębie całej populacji jednocześnie.
Przemyślenia które tam przedstawiłem wskazują jednoznacznie na to, że przeobrażenie się archaicznych form człowieka w formy współczesne nastąpiło na całym świecie jednocześnie. Zgodnie z moją teorią ludność europejska nie wywodzi się z elementu napływowego z Afryki ale jest w przeważającej części potomkami neandertalczyków. Przed około 30000 laty zmiany Tła Grawitacyjnego były tak poważne że doprowadziło to do raptownych zmian morfologicznych w populacji neandertalczyków owocujących w takiej zmianie ich morfologii że doprowadziło to do wykształcenia się cech współczesnego europejczyka. Te same zmiany wystąpiły też w innych rejonach na Ziemi i to z takim samym skutkiem tak więc różnorodne populacje Homo Sapiens objawiły przeistoczenia idące w tym samym kierunku.
Istnieją liczne dowody potwierdzające tę tezę. Niektóre z nich dotyczą rozwoju technologicznego.
Coraz więcej znalezisk świadczy o tym że wiele odkryć technologicznych i kulturowych przypisywanych pierwotnie ludziom współczesnym dokonane zostały przez neandertalczyków np. tutaj


Technologia używana przez neandertalczyków była następnie bez zmian przejęta przez człowieka współczesnego. Podobnie miało się to z dziegciem produkowanym z kory brzozowej.
Technologia produkcji tego pierwszego w dziejach produktu chemicznej destylacji jest bardzo skomplikowana i wymaga opanowania szeregu skomplikowanych kroków technologicznych.
Udowodniono ponad wszelką wątpliwość że odkrycia tej technologii dokonali neandertalczycy i była ona bez istotnych zmian stosowana prawie że do współczesności.

Tak więc w Europie nie nastąpiła żadna wymiana ludności tylko stopniowe przejście ich morfologii od neandertalczyków poprzez człowieka Cro-Magnon do człowieka współczesnego i wraz z tym przejściem nastąpiło płynne przekazanie zdobyczy technologicznych.

Wróćmy teraz jeszcze raz do przykładu zdolności trawienia mleka w populacji dorosłych europejczyków.

Zdolność ta pojawiła się w wyniku zmian Tła Grawitacyjnego w początkowym okresie tak zwanego „optimum klimatycznego“.

Zmiana ta nie mogla pozostać bez wpływu na własności fizyczne materii i odbiła się też na wielkości molekuł substancji chemicznych. Oczywiście również nukleotydy DNA nie uniknęły wpływu tej zmiany.
Proponuję następującą kolejność wydążeń:
W okresie przed okolu 8000 lat doszło da przejściowego i gwałtownego zwiększenia wartości TG związanego z innym wzajemnym układem planet w systemie słonecznym niż obecnie. Doprowadziło to wprawdzie do przejściowego ochłodzenia klimatu ale jednocześnie zwiększyło częstotliwość oscylacji materii ziemskiej w trwały sposób, co zaowocowało następnie długim okresem cieplejszego klimatem po spadku TG. Spowodowało to też zmianę wielkości nukleotydów.

Cystyna i Tymina różnią się w zasadzie swoją wielkością ale w okresach szybkich zmian wartości TG może się zdarzyć że jednocześnie istnieją dwie formy o rożnej wielkości w zależności od tego czy są chemicznie związane czy też nie.





W okresie o stałej wartości TG oba te nukleotydy różnią się więc znacznie wielkością. W okresie przejścia do wysokiej wartości TG stosunek ich wielkości ulega zmianie tak że może on przyjąć taką wartość że wielkość molekuły tyminy przyjmie taka wielkość jaką miała wcześniej cytozyna.

Nukleotydy DNA w jądrach komórkowych są w normalnym przypadku związane i nie mogą tak łatwo zmienić swojej wielkości. Inaczej ma się to w przypadku jeśli dany odcinek DNA jest odczytywany w celu replikacji czy też syntezy RNA. Do tego służy specjalny rodzaj substancji inicjujących aktywizację tego genu. Wydzielanie tych substancji jest zależne od zapotrzebowania organizmu.

Tak więc oznacza to że w trakcie zmian TG nie wszystkie nukleotydy mają szansę dopasować swoją fizyczną wielkość do nowej wartości TG. Tylko te nukleotydy które są aktywnie odczytywane albo ulegają replikacji mogą tę wielkość zmienić. Oczywiście zmiana taka jest ograniczona mechanicznie wielkością cząstki DNA co oznacza że w trakcie replikacji DNA na miejsce w nowym łańcuchu DNA będą pasować tylko takie molekuły które wielkością odpowiadają lukom w tym łańcuchu. Oznacza to że w miejsce cytozyny zostanie wbudowana tymina która w międzyczasie przyjęła tę samą wielkość jaką miała wcześniej cytozyna.

W ten oto sposób może dojść do zmian w genotypie populacji niezależnie od mechanizmów rozrodczych i osobniki całej populacji wykażą tendencję do tych samych zmian genetycznych.
Przedstawiony mechanizm zmian genomu jest głównym mechanizmem ewolucyjnym i wyjaśnia dlaczego ewolucja nie jest procesem przypadkowym ale aktywnie sterującym zmianami w organizmach.
Te elementy które w klasycznej formie przedstawiane są jako motor napędzający ewolucję a więc przypadkowe mutacje i dobór naturalny nie mają takiego znaczenia jakie im się przypisuje. Co więcej interpretacja tego działania w przypadku doboru naturalnego przez ewolucjonistów jest całkowicie fałszywa. Dobór naturalny nie ma na celu rozprzestrzeniania zmian w organizmie zwiększających jego dostosowanie do środowiska, ale wprost przeciwnie. Dobór naturalny chroni organizmy przed takimi zmianami i powoduje że organizmy te są w stanie zachować ich typową formę.
W przypadku tolerancji na laktozę ludność Kujaw wyspecjalizowała się w produkcji mleka i produkcji serów. Jednocześnie z racji dostępności tego produktu był on powszechnie spożywany przez młode niedojrzałe osobniki u których ciągłe spożycie krowiego mleka utrzymywało na wysokim poziomie produkcje laktazy. Powodowało to ciągłą aktywność odpowiednich odcinków DNA aż do czasów dojrzałości płciowej

Zmiana TG i zamiana cytozyny na tyminę nastąpiła u bardzo wielu osobników w okresie rozrodczym u ktorych występowała jeszcze aktywność odpowiednich genów. Zmiana ta została w ten sposób na trwale wprowadzona do genomu tych ludzi i przekazana została na następne pokolenia.
Oczywiście Kujawy nie były jedynym miejscem w którym w tym czasie wystąpiła ta mutacja w genomie. Wszędzie tam gdzie ludzie znali hodowlę i używali mleka zaistniały podstawy do tych zmian.

Moje podejście do ewolucji pokazuje nam że sama idee ewolucji została wprawdzie przez naukę właściwie rozpoznana ale jej mechanizmy i molekularne podstawy zostały fałszywie zinterpretowane.
Oznacza to również że dla wyjaśnienia postępu cywilizacyjnego w Europie Środkowej nie potrzebujemy żadnej migracji z krajów Bliskiego Wschodu. Wprost przeciwnie, musimy sobie zadać pytanie czy cywilizacja która wydała takie wspaniałości jak malowidła jaskiniowe i budowle megalityczne nie była właśnie tym zalążkiem cywilizacyjnym dla innych rejonów świata i czy tak naprawdę początki współczesnej cywilizacji nie narodziły się na Kujawach.

W mojej notce


zwróciłem również na to uwagę że postulat migracji ludności w Europie Środkowej jest często uzasadniany znaleziskami szkieletów o zmienionej morfologii. Zgodnie z moją teorią to uzasadnienie jest fałszywe i wynika z naturalnej i powszechnej zmiany morfologi człowieka przy zmianach wartości TG.
Oznacza to również że istnieje duże prawdopodobieństwo że Polacy są bezpośrednimi potomkami ludności kultury ceramiki wstęgowej rytej a tym samym należą do bezpośrednich potomków twórców naszej cywilizacji.

Translate

Szukaj na tym blogu