Jeszcze nie tak dawno
panowało w nauce powszechne przekonanie, że głębokość trzęsień ziemi jest
ograniczona znanymi prawami natury. Po prostu nie wydawało się możliwym to, aby
w warunkach skrajnie wysokich ciśnień i temperatury skały z których zbudowana
jest skorupa ziemska mogły wykazywać odporność na odkształcenia pod wpływem
działających na nie sił. Uważano że są one w tych warunkach zbyt plastyczne aby
móc się odkształcić nieplastycznie. Innymi słowy nie wyobrażano sobie tego, aby
skały mogły raptownie pęknąć i przemieścić się względem siebie na takich
głębokościach.
Oczywiście nasi
„naukofcy” nie byli by sobą gdyby nie wymyślili jakiś bzdur aby zamydlić oczy
nie podejrzewającym szwindla podatnikom.
Tym razem miało być
winne przejście fazowe oliwinu w spinel a tym samym raptowne zmniejszenie
objętości skal. Oczywiście to tłumaczenie jest fałszywe ponieważ takie
zmniejszenie nie może powodować za sobą reakcji łańcuchowej a wprost
przeciwnie, każde przejście fazowe takiego kryształu musi automatycznie
prowadzić do zmniejszenia ciśnienia w jego sąsiedztwie a tym samym musi
zapobiec przejściom fazowym wszystkich sąsiadujących z nim innych kryształów
oliwinu. Wprawdzie zjawisko to zapewne istnieje ale ma w 100% przebieg znacznie
łagodniejszy.
Oczywiście tak daleko
nie wnika nikt z normalnych podatników i ludzie łykają te łgarstwa „fizyków”
jak gęś kluski.
Tak więc po
początkowych oporach również sami „naukowcy” zaczęli w te bzdury wierzyć w
końcu wierzą też w jeszcze gorsze bzdury „naukowe”, takie jak np. Fizyka
Kwantowa albo Teoria Względności, więc jedna mniej czy więcej nie odgrywa już
dla nich żadnej praktycznej roli.
Tak więc jak
30.05.2015 doszło do ekstremalnie silnego trzęsienia ziemi, u wybrzeży Japonii,
o sile 8,5 i do tego na głębokości 700 km to wszyscy łyknęli tę informacje bez
oblizywania.
Nie mam zamiaru
omawiać tu „naukowych” wymysłów, jak ktoś chce to nie ma problemu aby się z
nimi zapoznać, ale od razu przejdę do omówienia prawidłowej interpretacji tego
zjawiska.
Tak zwane głębokie
trzęsienia ziemi nie istnieją.
Są tylko wymysłem
„fizyków” bo tak im to pasuje do ich teoryjek. W rzeczywistości trzęsienia te
są o wiele płytsze i tylko nieznacznie przewyższają swoja głębokością te
typowe.
Na rysunku 1
przedstawiłem sytuację w przypadku typowego płytkiego trzęsienia ziemi.
Widzimy, że hipozentrum znajduje się blisko powierzchni i stosunkowo szybko
wstrząsy osiągają teren nad nim położony czyli tak zwane epicentrum trzęsienia.
Te same wstrząsy potrzebują jednak o wiele więcej czasu (t1 i t2) aby dotrzeć
do innych stacji pomiarowych oddalonych o s1 i s2 od epicentrum.
Jeśli trzęsienie
ziemi jest głębokie to oczywiście różnica dojścia wstrząsów do poszczególnych
stacji pomiarowych i epicentrum będzie maleć (rysunek2).
Czym mniejsza ta różnica
tym głębiej musiało znajdować się hipozentrum trzęsienia ziemi aby wywołać
obserwowany efekt.
To rozumowanie jest
jednak tylko wtedy prawidłowe jeśli ognisko trzęsienia ziemi było punktowe.
Ten sam efekt
geometryczny uzyskamy jeśli przyjmiemy ze trzęsienie ziemi nie jest zjawiskiem
punktowym ale że może objąć ono na raz większy obszar wnętrza ziemi. (rysunek
3).
I tak należy
prawidłowo interpretować te obserwacje. Trzęsienia ziemi nie są wcale wywołane
jakimiś przesunięciami pakietów skał czy też implozjami w trakcie przejść
fazowych. Są one w olbrzymiej większości wynikiem raptownych zmian „siły
przyspieszenia ziemskiego” połączonego ze zmianami jej kierunku tak jak
opisałem np. tutaj.
Obserwowane nieraz
spękania i uskoki w skorupie ziemskiej nie są przyczyna tych trzęsień ale ich
bezpośrednim wynikiem. To właśnie te olbrzymie przyspieszenia jakich doznają
pakiety skal powodują ich pęknięcia i przemieszczanie się względem siebie. Cala
geofizyka jest oparta na fałszywych założeniach, dokładnie odwrotnych od tych
które są rzeczywiste. Tak zresztą jak i w innych dziedzinach w których pojawia
się słowo „fizyka” albo „nauka” .
Tak jak to już
wielokrotnie pisałem trzęsienia ziemi jak i inne zjawiska geofizyczne są
wynikiem zmian wartości lokalnego Tła Grawitacyjnego pod wpływem zjawisk
kosmicznych, a szczególnie koniunkcji planet i innych ciał niebieskich.
Również w przypadku
trzęsień ziemi główną przyczyną są zaćmienia słoneczne. To one właśnie powodują
zmiany orientacji wakuoli w obrębie atomów oraz zamrażanie tych orientacji w
wyniku wywołanych tym zjawiskiem przejść fazowych minerałów.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-trzecia-co-to.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/07/budowa-atomu.html
Tak więc normalne trzęsienie ziemi nigdy nie wystąpi na obszarze na którym nie doszło wcześniej do zaćmienia słonecznego i czym częściej takie zaćmienia na danym obszarze występują tym większe jest zagrożenie tym zjawiskiem.
Konsekwencja tego
rozumowania jest to, że musi istnieć taka graniczna wielkość obszaru
hipocentrum w której do stacji sejsmologicznych fale trzęsienia ziemi z dwóch
przeciwległych końców tego hipocentrum zostaną zarejestrowane jako dwa osobne
płytkie trzęsienia ziemi. Oznacza to również ze muszą być nagminnie obserwowane
trzęsienia bliźniacze gdzie w tym samym momencie czasu dochodzi do trzęsień
ziemi w regionach oddalanych od siebie o dziesiątki czy nawet setki kilometrów.
Te oczywiście są traktowane jako niezależne od siebie mimo ze tak naprawdę
miały wspólne hipocentrum.
Również i w przypadku
omawianego trzęsienia ziemi nie było też inaczej.
Aby się o tym
przekonać spójrzmy dokładniej na obszar w którym ono wystąpiło (Grafika 4 i 5).
I co rzuca się nam w oczy to to, że na dnie oceanu widoczna jest absolutnie
prosta strefa w której dno oceaniczne jest zdeformowane. Co ciekawe strefa ta
nie zmienia swego wyglądu i to niezależnie od morfologi dna. Jest to absolutnie
niewytłumaczalne na bazie oficjalnej nauki, bo przecież nie możemy zakładać, że
na przestrzeni tysięcy kilometrów dno to pozostaje jednorodne. Nie może też
istnieć we wnętrzu ziemi żadne zjawisko które na jej powierzchni dałoby podobny
efekt. Ale oczywiście istnieją zjawiska poza Ziemią które ten efekt powodują i
to bez żadnych problemów. I takim zjawiskiem są koniunkcje ciał niebieskich a w
przypadku Ziemi koniunkcje z Księżycem, zwane zaćmieniami Słońca.
Zaćmienia słoneczne
maja dramatyczny wpływ na przyrodę na ziemi i to nie tylko ze względu na
trzęsienia ziemia ale na wszystkie jej aspekty. Żadne zjawisko na Ziemi nie da
się w pełni zrozumieć jeśli nie uwzględnimy koniunkcji ciał niebieskich.
W przypadku litosfery
te efekty są szczególnie dobrze zauważalne bo pociągają za sobą nieobliczalne
wprost katastrofy.
To głębokie
trzęsienie ziemi na południe od Wysp Japońskich pozwala nam jednak na jeszcze
dogłębniejsze zrozumienie zachodzących przy tym zjawisk.
Okazuje się bowiem ze
obserwowane efekty w formie deformacji dna oceanicznego nie pojawiają się przy
każdym pierwszym lepszym zaćmieniu Słońca. Musimy długo szukać aby znaleźć
zaćmienie słoneczne które w tym przypadku wywołało obserwowane na dnie
oceanicznym deformacje. I w naszym przypadku trzeba się cofnąć aż do roku 768
naszej ery. Wtedy to w dniu 23.03. 768 (Grafika 6)
miało miejsce zaćmienie
Słońca którego przebieg odpowiada prawie że idealnie obserwowanej strefie
deformacji dna oceanicznego. Drobne odstępstwa wynikają z tego że strefa
przemian fazowych minerałów znajduje się głęboko pod powierzchnią i obserwowane
deformacje są jej projekcją na powierzchnię ziemi, a więc są projekcją
przebiegu zaćmienia słonecznego na wyimaginowaną powierzchnię warstw skalnych
znajdujących się 10 do 20 kilometrów pod powierzchnią oceanu. Dodatkowo trzeba
uwzględnić to że grafika zaćmień słonecznych przedstawia przebieg strefy
zaćmienia na powierzchni oceanu ale właściwe dno oceaniczne znajduje się 5
kilometrów głębiej.
Dlaczego jednak to
zaćmienie wywołało takie skutki skoro inne zaćmienia słoneczne nie pozostawiają
po sobie żadnych większych śladów poza huraganami i zaburzeniami pogodowymi.
Odpowiedz jest bardzo
prosta. To wyjątkowe działanie tego zaćmienia związane było ze szczególną
konstelacja planet Układu Słonecznego w tym czasie. Jeśli spojrzymy na ten
układ to widzimy (Grafika 7)
że Ziemia znajdowała się w tym momencie w trakcie
koniunkcji z Merkurym a i inne planety były bardzo silnie zgrupowane.
Spowodowało to oczywiście ekstremalne wzrosty TG w trakcie zaćmienia i
odpowiednio wielkie zmiany we wnętrzu Ziemi.
Nasuwa się oczywiście
pytanie czy jeśli to zjawisko jest tak intensywne na Ziemi to czy na innych
ciałach niebieskich nie powinniśmy zauważyć tego samego?
Oczywiście na innych
ciałach niebieskich zjawisko to zaznacza się jeszcze intensywniej. Już pisałem
o tym w notkach an temat Mimasa
oraz w artykule o
zjawisku fikołkowania Ziemi
Oczywiście podobne strefy
deformacji zauważymy na wszystkich ciałach niebieskich o stałej powierzchni.
Wystarczy tylko spojrzeć na zdjęcia Phobosa
czy tez Westy
aby się zorientować,
że obserwowane na nich pasy deformacji są identyczne z tymi na dnie ziemskiego
oceanu.
Również ostatnie
zdjęcia Rosetty też nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do tego, że
powierzchnia ciał niebieskich nie jest kształtowana przez żadne wymyślone przez
półgłówków zderzenia z meteorytami ale jest wynikiem procesów wulkanicznych
(ewentualnie kriowulkanicznych) w ich wnętrzu.
Oczywiście i na Ziemi
występują identyczne zjawiska jak na kometach i to pod wpływem identycznych
przyczyn o czym pisałem tutaj.
Jak więc widzimy ignorancja
współczesnej nauki woła wprost o pomstę do nieba. Czyżby kryła się za tym kara
boska?
Ciała niebieskie to potężne reaktory reakcji chemicznych, których skutki uwidaczniają się w rzeźbie powierzchni. Te reakcje są szczególnie zależne od oddziaływań grawitacyjnych pomiędzy ciałami. Natomiast sama grawitacja jest nawet teoretycznie słabo opisana, nie mówiąc o tym, że mając 2 ciała niebieskie możemy najwyżej obliczyć ich trajektorie ruchu, jednak nie określimy jak dokładnie ich sąsiadowanie wpłynie na ich geologię. Kiedyś astronomowie twierdzili, że nasz Księżyc nie ma absolutnie żadnego wpływu na powierzchnię ziemi, ale jest już zbyt wiele obserwacji, które temu przeczą. Tak precyzyjnych formacji, jak te na dnie oceanu, nie da się wyjaśnić bez zrozumienia grawitacji.
OdpowiedzUsuńGrawitacja nie tłumaczy wszystkiego. Należałoby uzupełnić to oddziaływaniami elektromagnetycznymi np. pioruny bogów, elektryczny wszechświat. Patrz teoria Velikowskiego.
OdpowiedzUsuń