Tajemnice Układu Słonecznego. Dlaczego planety i gwiazdy się obracają?



To pytanie należy do największych tajemnic wszechświata. Z pozoru prosta obserwacja okazuje się jedną z najbardziej skomplikowanych do wyjaśnienia. O ile wyjaśnienie poruszania się planet po „eliptycznej” orbicie wokół słońca daje się jeszcze opisać np. teorią grawitacji Newtona albo poprzez teorie zakrzywienia czasoprzestrzeni Einsteina, to już sam obrót planet wokół własnej osi przy pomocy tych teorii wyjaśnić się nie da. 

Okazuje się bowiem że grawitacja, tak jak ona jest pojmowana przez współczesna fizykę, w żadnym przypadku nie da się nagiąć do tego, aby uzyskać efekt rotacji planety. Szczególnie że cechy systemu Urana całe to  możliwe wnioskowanie stawiają do góry nogami.

Jedyny logiczny wniosek jaki możemy z tej obserwacji wyciągnąć jest taki, że najprawdopodobniej nasze rozumienie grawitacji jest fałszywe i że problem ruchu planet i generalnie problem tworzenia się struktur we wszechświecie musimy rozwiązać na całkiem innych zasadach odrzucając wszystkie te przesądy które w nauce nagromadziły się w ciągu ostatnich stuleci.

Taką próbę zrozumienia natury podjąłem przed laty publikując cały szereg notek i artykułów na ten temat. Proponuję więc czytelnikom zapoznanie się z moimi wcześniejszymi artykułami ponieważ przytaczanie ich po raz kolejny zmniejszyłoby przejrzystość niniejszego rozumowania.

Zgodnie z moją teorią przestrzeń składa się z podstawowych oscylujących jednostek nazwanych przeze mnie wakuolami. Charakter tych oscylacji w danym rejonie wszechświata, a więc w pierwszym rzędzie ich częstotliwość, określana jest przeze mnie terminem Tła Grawitacyjnego.

Podstawowe jednostki przestrzeni możemy jednak opisać również przy pomocy innych parametrów np. takich jak kierunek ich ekspansji czy też stałość orientacji takich jednostek względem innych w ich bezpośredniej bliskości.

Jeśli założymy że nagromadzenie materii w formie gwiazdy czy też planety może zmienić charakter oscylacji pojedynczych jednostek przestrzeni to na tej podstawie możemy wyjaśnić cały szereg fenomenów fizycznych w tym również to dlaczego planety poruszają się po orbitach „eliptycznych”.

Rozumowanie to przedstawia się następująco:

Materia zbudowana jest z przestrzeni a dokładniej mówiąc z nagromadzenia połączonych ze sobą wakuoli w formie atomów. Czym więcej takich wakuoli w jednym miejscu tym większe wzajemne oddziaływanie tych wakuoli na wakuole sąsiednie. Tak więc w takim zbiorowisku musi dochodzić do efektów interferencyjnych w trakcie których musi dochodzić też do osłabienia czy też wzmocnienia generacji przestrzeni przez poszczególną wakuolę w trakcie jej oscylacji. Ze zrozumiałych względów wakuole ekspandujące w kierunku centrum ciała materialnego maja mniejsza możliwość ekspansji niż w kierunku odwrotnym ponieważ natrafiają w tym kierunku szybciej na ekspandujące sąsiednie wakuole, schematycznie widzimy to na Rysunku 1


Czym dalej od ciała materialnego tym bardziej regularna jest więc też forma pojedynczej jednostki przestrzeni.  To co dotyczy wakuoli swobodnych w takim samym stopniu dotyczy również wakuoli ciała materialnego które znajdzie się w obszarze przestrzeni modulowanym przez słońce. Również w obrębie tego ciała muszą wystąpić deformacje budujących go wakuoli. Ponieważ prędkość poruszania się takiego ciała oraz jego kierunek zależne są od średniej wartości wektorów prędkości budujących go wakuoli to tym samym musi też ulegać zmianie kierunek w którym to ciało się porusza. W efekcie przy dużej różnicy mas jak w przypadku słońca oraz jego planet, planety zakreślają „eliptyczną” orbitę wokół tego słońca.

Pomiędzy słońcem i planetami istnieje więc zależność ale nie jest to jednak  zależność bezpośrednia i nie wynika ona z działania jakiejś siły ale jest wynikiem modulacji jednostek przestrzeni w bliskości słońca.

Co ciekawe ta koncepcja nie jest wcale aż tak bardzo odległa od koncepcji Einsteina wychodzi jednak z diametralnie rożnych założeń, mimo że też bazuje na istnieniu zaburzenia przestrzeni ale rozumianej jako przestrzeń nieciągła.

Przedstawiony logiczny wywód wyjaśnia nam przyczyny ruchu planet po orbitach bez uciekania się do koncepcji siły grawitacji, ale czy ta koncepcja może nam wyjaśnić również przyczyny rotacji planet wokół osi?

Również i w tym przypadku koncepcja ta prowadzi do prawidłowego rozwiązania.

Zauważmy bowiem że na skutek zmniejszania się częstotliwości oscylacji pojedynczych jednostek przestrzeni w miarę oddalania się od Słońca musi wystąpić różnica w tej częstotliwości również pomiędzy nocną i dzienną stroną planety (Rys. 2)


Innymi słowy częstotliwość oscylacji budujących materie wakuoli po stronie dziennej będzie większa niż tych po stronie nocnej. Jest to wprawdzie niewielka różnica ale wystarczająca do tego aby suma wektorów prędkości po stronie dziennej była rosnąca i osiągała swoją największą wartość na linii łączącej Ziemię i Słońce. 

Wprawdzie po stronie nocnej na tej linii wystąpi drugie maksimum ale to będzie niższe co do wartości sumy wektorów prędkości a to oznacza, że w zjawisku oddziaływania grawitacyjnego występuje składowa rotacyjna wprowadzająca planety w ruch obrotowy.

Wielkość tej składowej rotacyjnej zależna będzie od wielkości planety ale też od jej morfologii. Czym większe odstępstwa od kształtu kulistego tym szybsze obroty planety
Tak więc planety o zróżnicowanej morfologii i eliptycznej orbicie, tak jak Ziemia czy Mars, będą się obracały szybciej niż np: Wenus (w przypadku Wenus dochodzą jeszcze inne aspekty, ale o nich innym razem).

W przypadku planet gazowych wystarcza sam rozmiar tej planety aby wystąpiły różnice w przyspieszeniu pomiędzy rejonami znajdującymi się po stronie zwróconej w kierunku Słońca i po stronie przeciwnej. Tak że tu występuje prosta zależność częstotliwości obrotów planety od jej promienia.

Tak więc mamy już wszystkie elementy potrzebne nam do tego aby w następnej notce wyjaśnić fenomen systemu Urana.

Tajemnice Układu Słonecznego- „A jednak się kręci”



W poprzedniej notce czytelnicy mogli się przekonać o tym, że charakter systemu Urana i cechy jego orbity nie dają się wyjaśnić przy pomocy obecnie obowiązujących w fizyce paradygmatów. Oczywiście zagadka Urana nie należy do tych całkiem banalnych i aby wyjaśnić cechy jego systemu trzeba dokumentnie rozprawić się z naleciałościami ezoterycznego pojmowania rzeczywistości przez współczesną fizykę. Po prostu tego problemu na bazie tej fizyki wyjaśnić się nie da i to oznacza jednocześnie że ta fizyka jest fałszywa.

Nie ma co tego owijać w bawełnę i trzeba to po prostu jasno powiedzieć, że współczesna fizyka, a tym samym i w znacznej części nauki przyrodnicze, to jeden wielki bezsensowny bełkot.

A więc zapomnijmy o Newtonie i Einsteinie nie mówiąc o takich oszustach jak Born czy Heisenberg i zacznijmy od początku.

Na początku naszych rozważań znajduje się foton. O tym czym jest i jakie ma cechy pisałem np. tutaj:


O tym że fotony łączą się z podstawowymi jednostkami przestrzeni tworząc materię tutaj:


Z obu tych hipotez można wyciągnąć wniosek, że zdolność fotonu, do biernego przemieszczania się w przestrzeni, nie może zaniknąć po tym jak uległ on połączeniu z inną jednostką przestrzeni tworząc atom materii. Ta właściwość ujawnia się nam w formie masy takiego atomu, ale nie tylko. Każda cząstka materialna i każdy atom swobodny będą wykazywać się jakąś charakterystyczna dla nich prędkością poruszania się. Innymi słowy ruch jest immanentną cechą materii.

Nigdy ale to nigdy nie uda się nam znaleźć takiego miejsca we wszechświecie w którym materia znajdowałaby się w bezruchu.

Nawet w formie masywnych bloków skalnych budujące je kryształy nie pozostają nieruchome. Wprawdzie nie mają one jakiejś ukierunkowanej prędkości ale tylko w trakcie większych odcinków czasu. Jeśli byśmy znaleźli możliwość zrobienia filmu trwającego bardzo, bardzo krotko, rzędu femtosekundy a więc z jedynka na 15 miejscu po przecinku, to zauważylibyśmy, że każdy pojedynczy atom tego kryształu porusza się z prędkością zależna od jego masy w określonym kierunku. Przy dłuższym czasie trwania filmu zauważymy że atomy te zmieniają raptownie kierunek swego ruchu i cała sieć krystaliczna znajduje się w stanie ciągłych drgań.

Dla ciała materialnego znajdującego się w przestrzeni (np. dla planety) z dala od wpływu innych ciał materialnych oznacza to, że będzie ono miało jakąś określoną dla niego prędkość składową, będącą średnią z wektorów prędkości budujących je atomów. Co więcej jesteśmy w stanie stwierdzić że prędkość tego ciała zależna jest wprost proporcjonalnie od panującej w tym rejonie częstotliwości oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni a odwrotnie proporcjonalna do jego masy, lub dokładniej powiedziawszy od ilości budujących go wakuoli związanych w materii.

I tu dotknęliśmy jednej z największych tajemnic wszechświata którą jest powszechność w wszechobecność ruchu w tym wszechświecie. W przeciwieństwie do tego co twierdzą fizycy, doświadczenie i obserwacja rzeczywistości zmuszają nas do konstatacji że ruch w przyrodzie nie jest czymś wtórnym i zależnym od działania rożnego typu sil, ale jest czymś pierwotnym typowym dla materii i jest jakby reakcją że fotony budujące tę materię muszą się poruszać z prędkością światła.

Jeśli tak, to zagadka powszechności ruchu we wszechświecie staje się dla nas bardziej zrozumiała.
Jednak do pełnego zrozumienia tej problematyki brakuje nam jeszcze wyjaśnienie innego powszechnie obserwowanego we wszechświecie zjawiska, a mianowicie powszechności rotacji.

To że planety poruszają się po orbitach wokół słońc, do tego się przyzwyczailiśmy i nie budzi to w nas żadnego zdziwienia tak samo jeśli chodzi o to że planety te jednocześnie obracają się wokół własnej osi.
Jednak tylko dlatego, bowiem fizycy z premedytacja ukrywają przed nami fakt tego, że ruchu obrotowego we wszechświecie na bazie współczesnej fizyki wytłumaczyć się nie da.
Nie podołał temu problemowi również Einstein i dlatego w chwili słabości był gotowy przyjąć że eter istnieje. Nie mogą tego problemu wyjaśnić również fizycy naszej doby, propagujący podobnego typu rozwiązania ale pod innym nazwami. Jakby na to nie patrzeć, ruch obrotowy planet jest z punktu widzenia obecnej fizyki niemożliwy.

Aby jednak rozwiązać naszą zagadkę Urana musimy najpierw zrozumieć dlaczego planety się obracają i na ten temat pogadamy sobie następnym razem.

Tajemnice Układu Słonecznego, zagadka Urana



Nasz Układ Słoneczny tylko z pozoru wydaje się być zrozumiałym. Naukowcy oczywiście chętnie próbują wmówić społeczeństwu, że podstawy jego budowy są im znane. Tymczasem jeśli zajmiemy się szczegółami, to wszędzie natrafiamy na tajemnicze zjawiska.
Parę z nich postaram się omówić i proponuję zacząć na początek od szczególnie zagadkowego.
A takim jest bez wątpienia orbita Urana i jego księżyców. Planeta ta, mimo że trzecia co do wielkości w naszym układzie planetarnym, stosunkowo niedawno ujawniła swoje tajemnice. Tak naprawdę dopiero w 1986 roku po przesłaniu pierwszego zdjęcie tej planety, zrobionego przez sondę Voyager-2, jej zagadkowość stała się dla nas w pełni jasna.


Z pozoru nie ma w niej nic specjalnego gdyby nie ułożenie jej osi obrotu. W przeciwieństwie do wszystkich innych planet, oś obrotu Urana leży prawie że w płaszczyźnie orbity tej planety i ta wydaje się jakby toczyć po swojej orbicie. Co więcej jej księżyce obiegają ją w płaszczyźnie równikowej planety a więc prostopadle do orbity prawie że wszystkich innych ciał niebieskich Układu Słonecznego (Rys 1). 


Takie zachowanie jest tak nietypowe, że naukowcy mają poważne problemy żeby znaleźć dla niego rozsądne wytłumaczenie. Jedyne co im przyszło do głowy to idea że planeta ta uległa kolizji z innym ciałem niebieskim o wielkości Ziemi i w ten sposób zmuszona do zmiany kierunku osi rotacji. Wszystko wydawałoby się proste gdyby nie ten wstydliwy fakt, że orbity księżyców Urana musiałyby ulec też takiemu kopnięciu aby zmienić je o 90°, a na to nie ma żadnych przesłanek i nawet największy naukowy oszust nie próbuje nam wmówić, że coś takiego jest w ogóle możliwe. A więc sprawa Urana, tak jak i niezliczona ilość innych niezrozumiałych zjawisk w naturze, znalazła się na indeksie i tak zwana „nauka” próbuje te problemy zbyć milczeniem.

Dzięki konszachtom z polityką i mediami udaje się to całkiem skutecznie i niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę (szczególnie że większość ma to i tak głęboko w dupie, oczywiście bez żadnych seksualnych podtekstów) że orbita Urana jest zaprzeczeniem wszystkiego co współczesna nauka propaguje, a szczególnie oczywiście teorii grawitacji i to niezależnie od tego czy chodzi tu o fizykę klasyczną czy relatywistyczną. W obu teoriach takie zachowanie się układu Urana nie można w żaden sposób wytłumaczyć.

Aby znaleźć racjonalne rozwiązanie, nie odwołujące się do ingerencji Boskiej, trzeba oczywiście zerwać z wszystkimi obowiązującymi paradygmatami i zbudować naszą wizję wszechświata od nowa, opierając ją na całkiem innych zasadach jego działania. I taką wizję proponuję (wszystkim o otwartym umyśle) w formie mojej teorii Tła Grawitacyjnego.

Zgodnie z moją teorią, coś takiego jak oddziaływania podstawowe w naturze nie istnieją. To co obserwujemy to tylko artefakty zjawiska oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni oraz ich zdolności do wzajemnego łączenia się, co powoduje generację materii. Oczywiście oznacza to również, że grawitacja w rozumieniu współczesnej fizyki nie istnieje i nie istnieje z tego względu również izotropowość oddziaływań grawitacyjnych w przestrzeni.

Oddziaływania te są największe na linii łączącej dwa ciała materialne i zanikają stosunkowo szybko wraz z oddalaniem się od tej linii. Również na jej przedłużeniu następuje bardzo szybki zanik oddziaływań grawitacyjnych i zbliżenie się poziomu oscylacji przestrzeni do tego jaki panuje w danej części wszechświata.

Na przykładzie Układu Słonecznego można zauważyć że spadek wielkości Tła Grawitacyjnego już w obrębie orbity Urana jest tak znaczny, że ta planeta jest już prawie że niezależna od Słońca, w każdym razie na tyle aby przyjąć odrębną orientację swojego systemu w stosunku do innych planet.

Pytanie jakie musimy sobie więc postawić jest następujące: czy wybór tej orientacji był przypadkowy czy też wymuszony opisaną powyżej charakterystyką rozkładu TG.
I o tym pogadamy sobie w następnej notce.

Kryształowy Wszechświat



Jednym z postulatów standardowego modelu budowy wszechświata jest jego jednorodność i izotropowość. Teza ta nie jest wynikiem przyjętego modelu, tylko rezultuje z obserwacji astronomicznych w trakcie których izotropowość wszechświata wydaje się być niezaprzeczalna. Z czego ta izotropowość wynika było jednak w przeszłości tematem zaciekłych kontrowersji. 

W rezultacie wykształcenia się wśród fizyków przekonania o posiadaniu przez nich monopolu na prawdę, również w debatach o budowie wszechświata nastąpiło katastrofalne spłaszczenie poziomu dyskusji i ograniczenie jej do koncepcji Wielkiego Wybuchu ewentualnie w formie wariantu „Wieloświatów”.

Przyjecie tych koncepcji już dawno spotykało się z ograniczeniami wynikającymi z ciągle nowych   obserwacji wszechświata i danymi które po pierwsze, zaprzeczały zasadzie izotropowości, z drugiej strony zaś podważały tezy o jego jednorodności, jako wyniku chaotyczności w rozkładzie materii. Zauważmy bowiem, że niezależnie od skali naszych obserwacji, materia nie wydaje się być wcale skłonna do poddania się wymogom entropii i każda jej obserwowalna forma zaprzecza tezie jakoby we wszechświecie dominował chaos.

Wprost przeciwnie, niezależnie od skali obserwacji obserwujemy skłonność materii do przyjmowania wysoce zorganizowanych form jej bytu. Jak wielkie możliwości tkwią w tej samoorganizacji o tym świadczy najlepiej nasza własna egzystencja, będącą jej szczytową formą.

Jeśli chodzi o struktury w wielkiej skali to samoorganizacja materii nie jest już tam taka oczywista, tym bardziej, że poza grawitacją nie była dotychczas znana żadna koncepcja pozwalająca na powstanie takich zorganizowanych form.
Mimo to astronomom nie uszło uwadze to, że również w tej skali rozkład materii nie jest przypadkowy i materia ta przenika cały obserwowalny wszechświat w formie sieci filamentów.

Zgodnie z przyjętym w fizyce modelem, filamenty te kształtowały się w wyniku działania grawitacji połączonego z ekspansją przestrzeni wszechświata.
Oznacza to jednak, że obserwowane formy tej materii są od siebie niezależne i niemożliwe jest to aby organizacja materii w jednym filamencie mogła wpływać na jej organizacje w innym, od niego bardzo odległym.
Czy tak naprawdę jest, na to pytanie nie potrafiono długo odpowiedzieć, do czasu aż grupa astrofizyków wokół Damiena Hutsemékers'a z uniwersytetu w Lüttich zajęła się badaniem polaryzacji światła kwazarów.
Co to są kwazary o tym napisałem tutaj:
już dawno zauważono że światło odległych kwazarów wydaje się mieć podoba orientację, tak jakby istniała jakaś zależność pomiędzy nimi. Oczywiście przyjęto że zależność ta nie mogła dotyczyć bezpośrednio samych kwazarów, bo i jak. A więc w grę wchodziły tylko zmiany tej polaryzacji na drodze do obserwatora na skutek np. przenikania światła przez obłoki gazowo-pyłowe.
Aby sprawdzić tę tezę naukowcy z Lüttich postanowili wyznaczyć polaryzacje światła grupy kwazarów która rozciągała się na przestrzeni miliardów lat świetlnych. Do tego celu użyto instrumentu FOS2 zamontowanego w teleskopie Very Large Telescope (VLT) Europejskiego Południowego Obserwatorium w Paranal Chile.
To co zaobserwowali burzy dotychczasowe wyobrażenia o budowie wszechświata dokumentnie.

Okazalo się mianowicie że osie „rotacji” tych kwazarów są ze sobą skoordynowane tak że światło z nich emitowane było skierowane w tym samym kierunku i to pomimo gigantycznych odleglosci pomiedzy nimi.


Kiedy auorzy pracy porównali następnie polożenie kwazarow wzgledem skupisk materii we wszechswiecie to okazalo się że orientacja tych kwazarow odpowiara orientacji tych wielkich struktur i osie ich „rotacji” układają się równolegle do rozciągłości filamentów.
Prawdopodobieństwo przypadkowego ułożenia tych osi jest bardzo niewielka tym bardziej, że zaznacza się ona w odległościach większych niż  500 megaparseków.
Dlaczego tak się dzieje, na to pytanie autorzy artykułu nie znaleźli żadnego logicznego wytłumaczenia.
Oczywiście w ramach obowiązujących w fizyce paradygmatów ta odpowiedz nie jest też możliwa do znalezienia, bo fizyka opisuje wszechświat który jest wprawdzie matematycznie poprawny ale nieistniejący w naturze.
Inaczej jeśli przyjmiemy mój model ewolucji wszechświata. Ten wskazuje nam na to, że mechanizmy, według których zachodzą zjawiska we wszechświecie, podlegają tym samym regułom. I to co prowadzi na poziomie atomowym do budowy molekuł i łączenia się ich w formy krystaliczne, na poziomie całości wszechświata musi prowadzić do przybrania przez skupiska materii podobnie doskonalej krystalicznej formy.


Na skutek postępującego procesu generacji materii we wszechświecie, kosztem zmniejszania się jego wielkości, dochodzi do coraz większej generacji materii w istniejących już rejonach o jej największej gęstości. Tak więc tworzenie się filamentów nie jest procesem jakby rozrzedzania się materii w ciągle rosnącej objętości wszechświata, ale procesem dokładnie odwrotnym, czyli wzbogacania się w materie rejonów w których ta materia już się znajduje. Oczywiście oznacza to również, że generacja nowej materii powstaje w rejonach w których różnica częstotliwości oscylacji wysokoenergetycznych fotonów oraz oscylacji elementarnych jednostek przestrzeni jest największa. A te generowane są szczególnie często wzdłuż osi emitujących je kwazarów. Innymi słowy materia w formie „metali” tworzy się w kierunku prostopadłym do ich „obrotu” a w formie wodoru i helu w kierunku równoległym łącząc poszczególne galaktyki obłokiem gazowym w formie filamentu.

Ten prezes nie ogranicza się do skali galaktyk i ich związków ale daje się zauważyć również w systemach planetarnych. W tej skali jest to może nawet bardziej zrozumiałe i dlatego porozmawiamy sobie o tym w następnej notce.

Translate

Szukaj na tym blogu