Słowianie byli pierwsi


Teza jaka teraz postawię może się wydawać nieprawdopodobna, ale wiele wskazuje na to że pierwszymi mieszkańcami Ameryki byli ludzie wywodzący się z terenów obecnej Polski i co ciekawe z ludem tym jesteśmy bezpośrednio spokrewnieni.
Przesłanki na to że pierwszymi mieszkańcami Ameryki mogli być Europejczycy są dosyć mocne ale większość "naukowców", szczególnie amerykańskich, broni się przed taką interpretacją.
Wynika to z obowiązującego w Ameryce political correctness jeśli chodzi o tematykę pierwszeństwa ludności pochodzenia azjatyckiego w zasiedleniu kontynentu (ale i nie tylko).
Dlaczego obowiązują tego typu ograniczenia jest dla nas ciężkie do zrozumienia, ale niewątpliwie zasadniczą rolę odgrywa tu poczucie winy białej ludności USA za zbrodnie jakie wyrządzono ludności tubylczej w trakcie kolonizacji Ameryki.
Tak czy owak faktem jest że w Ameryce pojawia się pod koniec ostatniego zlodowacenia kultura ludzka wykazująca zadziwiające materialne zbieżności z kulturami późnego paleolitu ewentualnie mezolitu w Europie.


Zbieżność wytwarzanych w tej kulturze narzędzi z podobnymi wyrobami w Europie jest tak wielka że nie uszło to uwadze archeologów i doprowadziło do powstania hipotezy że członkowie solutreńskiej kultury z rejonów Francji przeniknęli, wzdłuż czoła sięgającego daleko na południe zalodzenia północnego Atlantyku, do Ameryki i zasiedlili ten kontynent. Ta hipoteza spotkała się z dużym oporem w środowisku amerykańskich archeologów, stojących pod naciskiem organizacji amerykańskich Indian, obawiających się utraty ich pierwszeństwa w zasiedleniu kontynentu.
Co więcej środowiska Indian Północnoamerykańskich przeciwstawiają się wszystkim próbom badan szczątków ludzi z okresu kultury Clovis pod pretekstem łamania ich praw religijnych żądając wydawania im szczątków tych pradawnych ludzi, i to mimo togo że już nawet pobieżna analiza tych szczątków wskazuje na brak podobieństwa do współczesnych Indian za to bardzo duże podobieństwo do współczesnych Europejczyków.


Powoli jednak zmowa milczenia na temat zasiedlenia Ameryki zanika i ostatnie badania rzucają coraz więcej światła na to zagadkowe historyczne zdarzenie.
Szczególnie genetyka przyczyniła się do postępu w wyjaśnieniu zasiedlania Ameryki choć z drugiej strony jej badania ujawniły kolejne zagadki ciężkie do rozwiązania na bazie obecnie obowiązujących teorii.
Proponuję nową interpretację wyników tych badan na bazie mojej teorii fizyki.
Zacznijmy jednak od mojej wzmianki w której wspomniałem o możliwości zasiedlenia Ameryki przez Słowian.


W istocie ilość faktów potwierdzających obecność ludności o haplogrupie R1a na dalekiej Syberii rośnie coraz bardziej, a wraz z nimi rośnie też pewność, że to właśnie ta grupa ludzka jako pierwsza osiągnęła amerykański kontynent.
W istocie w okresie maksymalnego rozprzestrzenienia się lodowca w Europie warunki życiowe ludności pogorszyły się tak bardzo, że cześć tych grup z terenów obecnej Polski zmuszona została do poszukiwania nowych terenów łowieckich. Dla tych ludzi obszary czoła lodowca były naturalnym środowiskiem ich bytu tak więc tylko nieliczni przenieśli się na południe. Większość tych grup przemieszczała się wzdłuż czoła lodowca na wschód w miarę trzebienia zwierzyny na zajętych terenach.
Ekspansja na wschód była bardzo szybka i już przed 24000 do 15000 lat temu zasiedlone zostały tereny na wschód od jeziora Bajkał aż po Ocean Spokojny. Przynajmniej z tego rejonu dotrwały do naszych czasów szczątki ludzi oraz ślady ich materialnej egzystencji.
Bardzo dokładny opis tych znalezisk znajdziemy tutaj.


Możemy się przekonać jak wysoki poziom cywilizacyjny miała już ta kultura z przed 24000 lat. Zarówno wyroby sztuki jak i przedmioty praktycznego użytku wykazują taki poziom artyzmu jakby były wykonane 20000 lat później. 
Znaczenie tego stanowiska nabrało jednak całkiem nowego wymiaru kiedy przeprowadzono badania genetyczne szczątków chłopca pochowanego na terenie osiedla Mal'ta.
W wyniki tych badan opublikowanych w zeszłym roku rozgrzały od nowa dyskusje o zasiedleniu Ameryki.
Szczególnie interesujące było stwierdzenie występowania u tych ludzi całkiem nowego haplotypu którego cechy zbliżone były najbardziej do europejskiej haplogrupy R1. Z uwagi na wiek znaleziska czyli 24000 lat odpowiada to rzeczywiście okresowi przed podziałem tej haplogrupy na R1a i R1b (patrz moje poprzednie notki).
Naukowcom udało się zsekwencjonować cały genom chłopca co pozwoliło na porównanie go z genomem innych ludów na Ziemi.


Okazało się że genotyp chłopca z Mal'ty znajduje się gdzieś pośrodku pomiędzy tym charakterystycznym dla Europy a tym charakterystycznym dla ludności Ameryki, nie ma jednak odpowiednika u żadnego współczesnego przedstawiciela gatunku ludzkiego.


Przy tej obserwacji musimy się na krotko zatrzymać.
Nie jest to bowiem pierwszy przypadek tego że badanie kopalnego DNA prowadzi do rezultatów w którym badany genom nie znajduje współczesnego odpowiednika.
„Naukowcy“ ignorują to zjawisko pod pretekstem, że przecież to musi być normalne i że badane organizmy nie miały potomków, i ze przecież od tamtych czasów tak wiele się zmieniło.
Wszystko to są durne i bezczelne uniki.

Oczywiście to nie jest normalne i jest to jeden z większych skandali w nauce że ignoruje się tę oczywistą nielogiczność w badaniu kopalnego DNA.

Również w przypadku chłopca z Mal'ty mamy do czynienia z takim przekłamaniem.
W rzeczywistości w jego DNA poszczególne nukleotydy różnią się od wersji współczesnej bardzo znacznie a w trakcie sekwencjonowania badane są nie oryginalne sekwencje nukleotydów ale ich współczesne kopie otrzymane w rezultacie tak zwanej reakcji łańcuchowej polimerazy.


Problem polega na tym że współczesne nukleotydy nie maja tej samej wielkosci co te z materiału kopalnego i w związku z tym kopie te nie są identyczne z wzorcem, ale pojedyncze nukleotydy są zastępowane przez inne ale o tej samej wielkosci. Prowadzi to oczywiście do zakłamań i błędów w wyniku czego otrzymujemy tak naprawdę całkiem nowe DNA nie podobne do pierwowzoru.
Zjawisko to opisałem już w mojej notce dotyczącej wykształcenia się u Słowian zdolności trawienia surowego mleka.


To co robią obecnie "naukowcy" odpowiada dokładnie temu co się dzieje w zapisie DNA jeśli na Ziemi dochodzi do gwałtownych zmian Tła Grawitacyjnego. Przeprowadzona obecnie na tym kopalnym materiale reakcja jego powielania prowadzona jest rowniez w warunkach drastycznie zmienionych wielkosci fizycznych.
Jednak różnica miedzy wartością TG przed 24000 lat a obecnie jest mniejsza niż jego wzrost w okresie końca epoki lodowcowej. Wtedy wzrost ten był jeszcze gwałtowniejszy i doprowadził w Ameryce do bardzo dużych zmian w genomie tych ludzi. Tak dużych że wykształciły się całkiem nowe haplotypy nieznane w Starym Świecie. Jednak co najważniejsze bazę do tych zmian stanowiły haplotypy występujące w Europie a szczególnie te z jej północno-wschodniego obszaru czyli haplotypy charakterystyczne dla Słowian.

To właśnie ludzie haplotypu R1a stanowili większość mieszkańców Syberii w tamtych czasach i to oni jako pierwsi przekroczyli cieśninę Beringa. Ich kultura materialna odpowiadała temu co znamy w Europie ale została oczywiście dopasowana do nowych warunków w ktorych polowania na średniej wielkosci zwierzęta roślinożerne zastąpione zostało przez polowania na olbrzymie stada nieznających człowieka mamutów i mastodontów. Odpowiednio do wielkosci zwierzyny łownej musiała się zwiększyć też wielkość narzędzi łowieckich do tych polowań.

Kiedy przebiegunowania Ziemi albo lepiej powiedziawszy obroty Ziemi o 180°, zainicjowane przez nagły wzrost TG, zapoczątkowały drastyczne zmiany klimatyczne, większość dużych roślinożerców wymarła a wraz z nimi rowniez zdziesiątkowana została ludność Syberii i Ameryki. To co nie zamarzło na miejscu po spadkach temperatury w ciągu jednej doby o 100°C, wyginęło kiedy tereny równinne zostały spustoszone przez gigantyczne tsunami.Reszty dokonał głód spowodowany brakiem zwierzyny łownej.


Zarówno w Ameryce jak i na Syberii liczebność ludności pochodzenia Słowiańskiego nie zdążyła odrodzić się po tej katastrofie. Gwałtowne ocieplenie spowodowało napływ ludności o cechach azjatyckich ze środkowej Azji i rozproszenia jej w tym nowym żywiole. Świadectwa jej obecności jednak przetrwały i cala kultura i zdobycze techniczne zostały przez Azjatów przejęte i zachowały się u ludów północy do dziś.
Zmiany DNA objęły jednak nie tylko mieszkańców dawnej Ameryki ale rownież mieszkańców Syberii i w ten sposób zatarły się europejskie ślady genetyczne w genomie jej mieszkańców.
O tym że pomiędzy kultura Clovis a tą z terenów Mal'ty występuje bliskie pokrewieństwo, żeby nie powiedzieć identyczność, mogliśmy się przekonać po ostatnich doniesieniach na temat badan genomu jej przedstawiciela w Ameryce


również i w tym przypadku mamy do czynienia z podobnymi albo lepiej powiedziawszy identycznymi przekłamaniami. Dlatego też genom ten nie pasuje dokładnie do żadnego współczesnego. Ponieważ pomiędzy chłopcem z Mal'ty i chłopcem z Montany istnieje przerwa ponad 10000 lat również i w tym przypadku nie jest możliwa pełna identyczność wyników. Ale jak wskazują sami autorzy pracy podobieństwo to jest najwieksze z wszystkich możliwych.
Problem przekłamań genomu kopalnego jest problemem zasadniczym dla wiarygodności genetyki jako nowej dziedziny nauki. Dotychczasowe wyniki nie mogą być traktowane jako ścisłe dowody. 

Dopiero zmiana metod badawczych i bezpośrednia identyfikacja nukleotydów w pierwotnym materiale kopalnym bez konieczności replikacji otworzy nam drogę do rzeczywistego poznania ścieżek rozwojowych współczesnych ludzi, ale już teraz można powiedzieć że rezultat tych badan zmieni diametralnie nasze widzenie i pokaże nam to że to właśnie Słowianie dali poczatek naszej cywilizacji i zrewolucjonizowali całą kulturę materialną na długo przed jakimikolwiek krokami w tym kierunku w innych rejonach kuli ziemskiej.

Wały Śląskie - najstarsza monumentalna budowla na Ziemi



Wały Śląskie - najstarsza monumentalna budowla na Ziemi

Wszyscy słyszeliśmy o Murze Chińskim ale zapewne niewielu słyszało o tym że w Polsce też znajduje się coś podobnego. Na terenie zachodniej Polski występują, ciągnące się przez dziesiątki kilometrów, nasypy ziemne. Składają się one najczęściej z trzech równolegle do siebie przebiegających wałów oddzielonych rowami o całkowitej szerokości do 18 m i wysokości do 2.5 m. Budowa ich jest bardzo prosta i jest to zwykły nasyp z materiału znajdującego się na miejscu jego budowy, najczęściej więc z piasku.


Wały te nie były tak naprawdę nigdy w centrum zainteresowania archeologów mimo że znane są od kilkuset lat.
W literaturze brak jest wzmianek o ich twórcach tak ze stało się to podstawą do snucia mniej lub bardziej fantastycznych przypuszczeń o ich pochodzeniu. Na przykład przypisywano ich powstanie mitycznym plemionom słowiańskim np. Ślężanom lub też nawet Bolesławowi Chrobremu wiążąc je z celem obrony terytorium. Stad wywodzi się ich inna nazwa „Wały Chrobrego“.


Jak się dalej czytelnicy będą mieli okazję przekonać, przypuszczenia te i teorie bledną w porównaniu do rzeczywistych okoliczności ich powstania.

W ostatnich latach rozpowszechniany jest pogląd że wały te powstały w późnym Średniowieczu i miały za celu oznaczanie granic Księstwa Głogowskiego.
Nie będę się w to wgłębiał dokładniej bo teoria ta jest nierealna. Pomijając to że znalezienie trzech kawałków ceramiki w jednym miejscu, i to nie w trakcie regularnych wykopalisk, i to jeszcze przez twórcę hipotezy, nie może być uznawane jako dowód. Szczególnie że budowa takich wałów również w Średniowieczu musiałaby pochłonąć krocie i proporcjonalnie równałaby się przedsięwzięciu budowy sieci autostrad w Polsce. Ile to kosztuje i jaki jest tego jest rezultat każdy widzi i nie inaczej byłoby rowniez w Średniowieczu. Taka inwestycja przekraczała możliwości finansowe i logistyczne Księstwa Głogowskiego o rzędy wielkosci. Szczególnie że wały te przebiegały w znacznej części przez nieprzebyte knieje Borów Dolnośląskich. Budowa wałów w tym rejonie nie miała po prostu najmniejszego sensu. Ich zgodność przebiegu z granicami księstwa wynikała tylko z tego że ludzie w średniowieczu nie byli w ciemię bici i wiedzieli bardzo dobrze że do ustalania granicy najlepiej nadają się charakterystyczne i niepowtarzalne formy topograficzne i do takich należały Wały Śląskie. A wiec wykorzystano je prowadząc granicę wzdłuż wałów, które w tamtych czasach były pewnie jeszcze lepiej widoczne niż obecnie. Rozpowszechnianie tej hipotezy musi mieć wiec inne przyczyny jak prawda historyczna.

Wracając wiec do meritum musimy sobie postawić pytanie kto i w jaki techniczny sposób mógł zbudować te olbrzymie wały ciągnące się przez środek największych obszarów leśnych w Europie.

Odpowiedz na to pytanie jest zaskakująca i stawia te wały na szczycie osiągnięć ludzkości w całej jej historii.

Wały Śląskie maja genezę starszą o 10000 lat niż to się najodważniejszym fantastom przyśniło.

W moich ostatnich trzech notkach zajmowałem się zagadnieniem pochodzenia Słowian. W trakcie pisania nadmieniałem czasami o szczególnych okolicznościach ich historii nie wgłębiając się bardziej w temat aby nie odwodzić czytelnika od głównego przesłania w tym tekście.


Miedzy innymi wspomniałem o tym ze Słowianie, w okresie końca zlodowacenia, jako pierwsi podjęli próby hodowli zwierząt. W początkowym okresie tylko w celu zapewnienia sobie świeżego mięsa na okres pomiędzy jesienną i wiosenną wędrówką mamutów.

Z racji wielkosci oraz otwartości terenu pomiędzy lądolodem a Sudetami i Karpatami łowcy nie mieli większych problemów z wypatrzeniem stad mamutów i wiedzieli dokładnie którymi szlakami mogą się takie stada przemieszczać.

Sytuacja zmieniła się gwałtownie kiedy mamuty wymarły i osiadła ludność słowiańska zmuszona była do przestawiania się na inne zwierzęta łowne. Należały do nich dzikie konie, renifery i tury. Te jednak były o wiele bardziej mobilne i szybsze. Ich przemarsz w kierunku Ukrainy na letni wypas trwał kilkakrotnie krócej a możliwości ich wytropienia znacznie zmalały, ponieważ po wymarciu mamutów zabrakło zwierząt które regularnie otrzymywałyby te tereny w formie stepu poprzez wyjadanie młodych drzew.

Już w ciągu kilkudziesięciu lat tereny te zamieniły się w stepo-las porośnięty brzozą i wierzbą a w tych warunkach stada zwierząt z łatwością przenikały przez zastawiane przez łowców zasadzki.

Jak już nadmieniłem, ludność ta była już w tym czasie zorganizowana w struktury plemienne posiadające rowniez kasty przywódcze i wojownicze. Pozwoliło to na podjecie działań polepszających sukcesy łowieckie tych plemion i jednym z głównych takich działań była idea budowy pierwszych budowli wykonanych przez człowieka na Ziemi. I takimi właśnie były Wały Śląskie. W tamtych czasach tereny te były jeszcze łatwo dostępne i nie porośnięte dużymi lasami tak wiec dobrze zorganizowane parotysięczne plemiona poświęcały cały swój czas pomiędzy wędrówkami zwierząt na budowę zapór prowadzących te zwierzęta do miejsc przy ktorych czekali już na nie łowcy. Najczęściej bagien utrudniających ich ucieczkę. Pozwoliło to na zwiększenie sukcesów w polowaniach w sposób dramatyczny i plemiona te żyły znowu w dostatku.
W miarę zmian tras wędrówek zwierząt łownych powstawały coraz to nowe odcinki takich walów i ich położenie przesuwało się coraz bardziej na północ. Oczywiście większość tych wałów nie zachowała się i została zniszczona, po tym jak na tych terenach rozpowszechniło się rolnictwo.

Oczywiście łowcy zorientowali się bardzo szybko że natychmiastowe zabijanie zwierzyny prowadzi do olbrzymich strat, a wtedy nie znano jeszcze innych metod przechowywania żywności poza suszeniem mięsa na słońcu. Było to wiec jak najbardziej logiczne że zaczęto wykorzystywać te wały do skierowania tych zwierząt do ogrodzonych z wszystkich stron zagród w ktorych mogły żyć jeszcze długie miesiące czekając na upolowanie.

Zdarzało się rowniez i tak, że w niektórych latach, ze szczególną obfitością żywności, nie wszystkie zwierzęta trafiały pod nóż myśliwych i cześć z nich rozmnażała się w niewoli. Nie trzeba być geniuszem aby się zorientować, że jest to o wiele prostsza metoda pozyskiwania mięsa niż uganianie się za dzikimi zwierzętami.

W trakcie tych polowań przy użyciu wałów-pułapek łapane były rowniez dzikie tury i to właśnie one dały początek udomowieniu bydła. To samo dotyczy zresztą koni ktorych udomowione przez Słowian umożliwiło bezprzykładne sukcesy w podbojach nowych ziem przez kastę wojowników znaną nam pod osobnym określeniem „Scytów“.

Podsumowując Wały Śląskie są zabytkiem nie mającym odpowiednika nigdzie na świecie i zasługują na to aby przeprowadzić ich pełną dokumentacje i postawić je na najwyższym stopniu ochrony zabytków. Jest to prawdziwy 8 cud świata.
Są one przykładem niesamowitej inwencji i genialności naszych przodków i zasługują na to aby stać na czele symboli identyfikacyjnych Polaków.

Jeszcze jeden dowód na klimatyczne oszustwo

Ta informacja sama w sobie nie wygląda na spektakularną,

http://phys.org/news/2014-02-fish-biomass-ocean-ten-higher.html#ms

jednak po bliższej analizie nagle odsłania się jej kolosalne znaczenia dla zrozumienia obiegu CO2 w przyrodzie i wpływu na modele klimatyczne.

I wnioski jakie musimy z niej wyciągnąć są dla klimatycznych apokaliptyków miażdżące.

Zwiększenie biomasy ryb mezopelagicznych w oceanie 10-krotnie  oznacza,  że 10-krotnie zwiększa się też ilość CO2 który jest transportowany ze strefy eufotycznej do głębokich warstw oceanu.

Oznacza to również że obieg CO2 w przyrodzie jest o wiele szybszy  i że tylko same ryby pelagiczne pomagają odciągnąć z atmosfery takie ilości CO2 przy których produkcja przez człowieka to nic nie znaczące poboczne zjawisko.

Tego typu odkrycia udowadniają że cała ta klimatyczna afera jest tylko jednym wielkim oszustwem amerykańskiej oligarchii i jej naukowych koprofagów.

Życie na Marsie. Wreszcie dowód




Przed paroma dniami media rozpisywały się nad zagadkowymi zdjęciami z Marsa.
Zostały one wykonane w rożnym czasie przez łazika Opportunity.

Na fotografii wykonanej w dniu 3528 pobytu Opportunity na Marsie widać fragment powierzchni planety. Ten sam fragment sfotografowany w dniu 3540 pobytu pokazuje obecność dodatkowego pierścieniowatego elementu.


„Uczeni” przedstawili dwa rozwiązania zagadki. Albo jest to fragment meteorytu który spadł właśnie w tym miejscu na powierzchnie planety, albo odłamek ten został przesunięty w to miejsce przez samego łazika.

Oczywiście obie wersje są wyssane z palca.

Nawet ślepy musi zauważyć, że ta struktura jest już bardzo dobrze widoczna na pierwszym zdjęciu ale tak jakby zagłębiona w otaczającej skale. 


Na drugim zwiększyła ona swoja wielkość i utworzyła rodzaj grzyba.
Czy istnieje związek pomiędzy pojawieniem się tego organizmu a obecnością łazika?
Jak najbardziej. Już w mojej dawnej notce o życiu na Marsie. 


zwróciłem uwagę na to że wysoka częstotliwość oscylacji materii ziemskiej z której zbudowane są marsjańskie sondy sprzyja wychwytywaniu molekuł wody z marsjańskiej atmosfery. Na elementach sond skrapla się woda tworząc rosnące krople. W trakcie poruszania się łazika opadają one na powierzchnie planety i wsiąkają w grunt budząc do życia marsjańskie organizmy żywe. Łazik Opportunity spełnia wiec role tak jakby urządzenia nawadniającego.

Obserwacja ta jest jednoznacznym dowodem na obecność organizmów żywych na Marsie.

Prognoza pogody dla Słońca. Ciąg dalszy




W mojej poprzedniej notce dotyczącej weryfikacji mojej prognozy aktywności słonecznej udowodniłem jak perfekcyjnie korelują wybuchy na Słońcu z koniunkcjami planet. W moich starszych notkach opisałem też mechanizmy fizyczne które są odpowiedzialne za te erupcje. Oczywiście moja metoda prognozowania aktywności słonecznej dotyczyła raczej bardziej gwałtownych jej przejawów.

 Z obserwacji wiemy jednak że aktywność ta nie jest ograniczona, tylko i wyłącznie, do okresów koniunkcji planet, ale zaznacza się, wprawdzie na niskim poziomie,  także w okresach pomiędzy tymi koniunkcjami. Oczywiście jeśli przedstawiony przeze mnie mechanizm jest prawidłowy to musi się on objawiać we wszystkich formach aktywności słonecznej.  Jeśli tak, to również aktywność słoneczna pomiędzy koniunkcjami musi mieć swoje źródło w tym samym mechanizmie
.
Obecna struktura planet w Układzie Słonecznym dała nam możliwość  znalezienia rozwiązania tej zagadki. Układ planet jest bowiem tak specyficzny że te o największym wpływie na Słońce grupują się w stosunkowo wąskim przedziale przestrzeni. Miało to tę zaletę że zaburzenia przez nie wywołane dają się doskonale zidentyfikować  szczególnie że na Słońcu w tym samym czasie występowała tylko jedna poważna grupa  plam słonecznych która mogla reagować na zmiany poziomu Tła Grawitacyjnego na powierzchni Słońca. Grupie tej nadano numer 1944.

Spójrzmy więc na to co działo się na Słońcu po zakończeniu ostatniej serii koniunkcji.


Widzimy że aktywność słoneczna spadła początkowo do wartości minimalnych, ale w dniu 11.01.2014 doszło do jej nieznacznego podniesienia, na tyle że można to bez problemów zaobserwować.
Co było przyczyną tego wzrostu?
Dla rozwiązania tej zagadki musimy spojrzeć najpierw na położenie planet w tym dniu.


A następnie na obraz Słońca, z rozłożeniem plam słonecznych na jego powierzchni, widziany z Ziemi.


Zauważymy że w dniu 11.01.2014 plama słoneczna o numerze 1944 zwrócona była dokładnie w kierunku Marsa. Ponieważ Słońce obraca się stosunkowo szybko wokół własnej osi, to takie położenie plamy względem Marsa trwało zaledwie kilkanaście godzin i po zakończeniu tej mini koniunkcji aktywność słoneczna wróciła do poziomu zerowego.
Podobną sytuację obserwowaliśmy w dniu 14.01.2014 w którym to doszło do nagłego wzrostu aktywności słonecznej.


Tym razem plama 1944 znalazła się prawie że poza zakresem obserwowanym z Ziemi znikając poza krawędź tarczy słonecznej.


Nie przeszkadza na to jednak w obserwacji że dokładnie w tym momencie plama ta zwrócona była dokładnie w kierunku Saturna i że to właśnie przyrost TG związany z tym położeniem spowodował ten przejściowy wzrost jej aktywności.



Podsumowując. Obecny rozkład planet pozwolił nam na obserwacje tego, że za aktywność słoneczną na poziomie podstawowym odpowiedzialne są zmiany TG wynikłe z ustawienia się plam słonecznych dokładnie w linii łączącej je z poszczególnymi planetami.  Wzdłuż tej linii występują zmiany we właściwościach oscylacji przestrzeni a konkretnie, występuje wzrost częstotliwości tych oscylacji, co w momencie wejścia takiej plamy w tę strefę prowadzi do momentalnego wzrostu częstotliwości oscylacji materii plamy słonecznej a tym samym do spodku masy tej materii. Powoduje to natychmiastowe ruchy izostatyczne i przemieszczenie się tej materii w kierunku powierzchni Słońca. Musi to oczywiście prowadzić do, mniej lub bardziej wykształconych, wybuchów „wulkanicznych” na Słońcu a tym samym do krótkotrwałego wzrostu aktywności.  

Aktualna prognoza pogody na Słońcu

Przez ostatnie tygodnie i miesiące na Słońcu nie działo się nic szczególnego. Chociaż może trochę przesadzam. Właśnie to że aktywność była tak niska jest właśnie tym co czyni tę sytuację szczególną. Słońce osiągnęło, albo lepiej powiedziawszy, powinno osiągnąć szczyt swojej aktywności w obecnym cyklu. Tymczasem w ciągu ostatnich miesięcy nic się nie działo. Wprawdzie liczba plam słonecznych lekko wzrosła ale za to częstotliwość silnych wybuchów na słońcu była minimalna.


Spójrzmy jak to wyglądało w połowie grudnia.


Oraz porównajmy to z położeniem planet w Układzie Słonecznym.
Na pierwszy rzut oka widać że układ ten nie sprzyjał powstaniu silnych wybuchów na Słońcu. Nie mieliśmy bowiem do czynienia z żadnymi koniunkcjami planet.


Sytuacja zaczęła się powoli zmieniać od 20.12.2013. Po jednej stronie Słońca mamy do czynienia ze zgrupowaniem Jowisza Wenus i Ziemi a po drugiej z Merkurym który po kolei wchodzi w koniunkcje z tymi trzema planetami.


Odpowiednio aktywność słoneczna wzrosła i doszło do szeregu dużych wybuchów na Słońcu.


Od Nowego Roku sytuacja uległa dalszemu zaostrzeni w związku z koniunkcjami pomiędzy Jowiszem i Ziemia, Jowiszem i Wenus oraz pomiędzy Ziemia i Wenus.


W odpowiedzi siła wybuchów na Słońcu rośnie



I osiągnie swoje maksimum w momencie dwóch ostatnich koniunkcji a to znaczy że już najpóźniej za dwa dni oczekuje nas ciężka erupcja na Słońcu, z tymi konsekwencjami dla Ziemi o ktorych już wielokrotnie pisałem.

Moja prognoza pogody potwierdzona

Zbliża się koniec roku a więc jest okazja zrobienia częściowego bilansu mojej prognozy pogody na rok 2013 jaką przedstawiłem w tej notce.


Zasadniczym elementy tej prognozy było przewidywanie dodatniej anomalii temperaturowej w początkach listopada.
Oczywiście tak jak przewidywałem prognoza ta sprawdziła się w pełni i temperatury w listopadzie w Polsce należały do rekordowych.


Nawet w odniesieniu do całej kuli ziemskiej prognoza ta okazała się być prawidłowa.


Oczywiście każdy możne się przekonać sam, że moja prognoza na Boże Narodzenie też była strzałem w dziesiątkę.
Jeśli dalszy jej przebieg się sprawdzi to radze już teraz ciepło się ubrać. Od polowy stycznia skończą się jaja a zaczną schody.
A więc szczęśliwego Bożego Narodzenia i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.

Translate

Szukaj na tym blogu