Skąd ta powódź
Parę uwag o mechanizmach ewolucji
Parę uwag o mechanizmach ewolucji.
W mojej poprzedniej notce „Karłowata przyszłość“ podałem przykłady obserwacji karłowacenia w świecie zwierząt w ciągu ostatnich 20 lat oraz związek tego karłowacenia ze wzrostem częstotliwości postulowanego przeze mnie Tła Grawitacyjnego.
Wspomniałem również o tym, że wpływ TG decyduje o nasileniu i kierunku procesów ewolucyjnych.
W kolejnej notce pod tytułem „Tło Grawitacyjne a wzrost organizmów“ opisałem niektóre zasady funkcjonowania tego mechanizmu.
W obecnej notce chciałbym się skoncentrować na wpływie tego mechanizmu na procesy ewolucyjne i pokazać że procesy ewolucyjne wymagają nowego przemyślenia i że ewolucja funkcjonuje na innych zasadach niż te sformułowane przez Darwina.
Oczywiście jego przemyślenia nie tracą swojego znaczenia, ale ich wpływ na zrozumienie procesu ewolucji musi zostać przez ewolucjonistów przewartościowany.
To że ewolucja jest faktem, w to nie może wątpić tak naprawdę żaden myślący człowiek. To że nasza wiedza o ewolucji nie może być jeszcze wiedzą kompletną musi być dla wszystkich równie oczywiste.
Jednak akurat w tym punkcie naukowcy zajmujący się ewolucją obstają przy swoim i próbują teorię te przedstawić jako niepodlegającą krytyce.
Tymczasem każdemu, również nie obeznanemu w materii, musi być to jasne to, że jesteśmy jeszcze bardzo, bardzo odlegli od pełnego zrozumienia tych zasad, co gorsza nie jest wykluczone, że to co uznajemy za zasady może się okazać powierzchownymi efektami, bez większego znaczenia dla procesów ewolucyjnych.
Szczególnie że ciągle konfrontowani jesteśmy z obserwacjami, które wydaja się przeczyć tezom ewolucjonistów.
http://www.pnas.org/content/early/2009/07/17/0902080106.abstract?sid=9038ef5e-c3cc-42a1-a504-72079622d56f
Dlaczego zmienia się wielkość ciała organizmów morskich, pomimo że w ciągu ostatnich dziesięcioleci nie obserwujemy żadnych znaczących zmian temperatury mórz?
I co ma to wspólnego z obecnością ponad 60 objektów z technika jądrową we Francji?
Również w przypadku owiec wyjaśnienie naukowców nie jest przekonywujące.
http://www.telegraph.co.uk/earth/environment/climatechange/5722145/Climate-change-makes-sheep-shrink.html
Ponieważ owce te żyją na wyspach, nie są tam możliwe duże wahania klimatyczne.
Stała temperatura oceanu zapobiega skokom zarówno w górę jak i w dół skali temperatury.
Zmiany wagi jagniąt są jednak zbyt wyraźne aby przejść nad tym do porządku dziennego.
Niektórzy naukowcy próbują zmodyfikować pierwotną hipotezę, próbując te zmiany przypisać faktorom związanym z rozmnażaniem owiec.
http://www.scinexx.de/wissen-aktuell-7685-2008-01-21.html
Dlaczego jednak największe i kondycyjnie najżywotniejsze owce miałyby mieć mniejsze szanse w rozmnażaniu, od tych mniejszych i słabszych? Na to pytanie nie znajdujemy w tym artykule żadnej przekonywującej odpowiedzi.
Już jeśli chodzi o podstawowe pojecie z dziedziny ewolucji, jakim jest definicja gatunku, napotykamy problemy nie do przezwyciężenia. Gdzie kończy się granica lokalnej populacji, a zaczyna się odrębność gatunkowa u współczesnych gatunków zwierząt wydaje się być rzeczą najzupełniej dowolnej decyzji danego naukowca. Jak w takim razie poradzić sobie z tym zadaniem w stosunku do gatunków wymarłych, jeśli już w przypadku żyjących brakuje nam jasnych i zrozumiałych kryteriów.
Takie kryteria są nam jednak niezbędne, aby w ogóle odróżnić to co jest dopasowaniem się organizmu do warunków środowiskowych, od zmian ściśle ewolucyjnych.
W następnym linku znajdziemy opis przypadku w którym ta problematyka jest szczególnie dobrze widoczna.
http://www.steinkern.de/ablage/schnecken_miozaen.pdf
Autor artykułu stawia pytanie, gdzie przebiega linia podziału pomiędzy gatunkiem a odmianą na przykładzie zmian formy muszli ślimaka z gatunku Gyraulus w osadach jeziora istniejącego w okresie górnego miocenu w kraterze o nazwie „Steinheimer Becken“.
W osadach tych stwierdzono że występujący tam ślimak z gatunku Gyraulus zmienia kształt swojej muszli od wysokiej w starszych osadach do płaskiej i znowu do wysokiej formy w osadach najmłodszych.
Nasuwa się pytanie jakie są przyczyny tych zmian, czy mamy tu do czynienia ze zmianami środowiskowymi, czy też ze zmianami ewolucyjnymi, które tylko przypadkowo doprowadziły do wykształcenia powtórnie tej samej formy muszli?
Autor wprawdzie wskazuje na zależność formy muszli ślimaków od np. szerokości geograficznej ich występowania, skłania się jednak do zdania większości badaczy, że mamy tu jednak do czynienia z przykładem zmian ewolucyjnych.
http://portalwiedzy.onet.pl/38314,,,,reguly_ekogeograficzne,haslo.html
Proponuje teraz przyjrzenie się następnemu przykładowi, i to takiemu który ma szczególne znaczenie dla teorii ewolucji, a mianowicie zmianom ewolucyjnym zięb Darwina występujących na wyspach Galapagos.
Zięby Darwina są koronnym przykładem procesów ewolucyjnych i jako takie podawane są jako namacalny dowód ich istnienia przy każdej dyskusji na ten temat.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zi%C4%99by_Darwina
Zięby te były także obiektem obserwacji państwa Grant, naukowców którzy poświecili się bardzo drobiazgowej analizie cech morfologicznych zięb Darwina na jednej z wysp archipelagu Galapagos, trwającej nieprzerwanie ponad 20 lat.
http://wps.prenhall.com/esm_freeman_evol_3/0,8018,849374-,00.html
http://www.bio-pro.de/magazin/thema/00145/index.html?lang=de&artikelid=/artikel/04099/index.html
Obserwacje te doprowadziły do wykrycia następującej zależności. W okresie suszy zięby mają do dyspozycji pokarm tylko w formie dużych i twardych nasion. W związku z tym już w okresie jednego pokolenia następuje zmiana kształtu dzioba na gruby i krótki. W czasie trwania anomalii pogodowej El-Niño, na Galapagos panuje wilgotny klimat i dostępność małych i miękkich nasion jest największa. W związku z tym dzioby zięb Darwina przyjmują kształt cienki i wydłużony, lepiej nadający się do wyszukiwania małych nasion.
Autorzy pracy postulują wiec wymieranie nieprzystosowanych zięb i zastępowanie ich w krótkim czasie (mowa jest o jednej generacji) przez egzemplarze o optymalnych cechach dzioba.
Tego typu argumentacja jest moim zdaniem nieprawidłowa, ponieważ odcinek czasu w którym zmieniają się parametry dzioba jest po prostu za krótki na to aby proces selekcji cech na drodze eliminacji genów był w stanie w pełni zadziałać.
Ten przypadek mógłby zafunkcjonować tylko wtedy, gdyby zjawisko to przybrało charakter ekologicznej katastrofy i na wyspie przeżyłyby tylko nieliczne egzemplarze zięb z właściwym zestawem genów. Trzeba nadmienić że w okresie poprzedzającym, cechy te musiały być z konieczności rzadkie, bo selekcja była nastawiona na dokładnie przeciwny zestaw cech.
Tego typu katastrofy nie są tam jednak obserwowane, a wiec niekorzystne cechy genetyczne muszą się utrzymywać przez wiele pokoleń zięb zanim nastąpi zmiana zestawu genów.
Inna obserwacja która musiałaby być tam dokonana to taka że przy pomiarach cech dzioba zięb powinniśmy widzieć słabo zaznaczoną krzywą Gaußa, tymczasem ta jest już po jednym pokoleniu mocno zaznaczona. To znaczy wymiana cech genetycznych musiałaby występować prawie że natychmiastowo w całej populacji.
Tego typu zmiany są niemożliwe, ponieważ największa śmiertelność zięb występuje w okresie kiedy są one pisklętami i kiedy cechy ich dzioba nie decydują o ich dalszym przeżyciu.
Dla odmiany zajmijmy się teraz zjawiskiem zmian wielkości ciała u ludzi.
W kolejnym linku są podane dane co do wysokości ludzi w przeszłości.
Przyjrzyjmy się temu jak zmieniała się wielkość ciała ludzi z upływem wieków.
http://de.wikipedia.org/wiki/K%C3%B6rpergr%C3%B6%C3%9Fe
Wprawdzie różnice te podane w tabeli nie są duże, ale wystarczające do wyciągnięcia interesujących wniosków.
W latach 5000 do 2000 p.n.e. widzimy, że ludzie w Europie mieli niski wzrost, który następnie wzrósł w latach 500–700 n.e., by zmniejszyć się z końcem średniowiecza ponownie.
Jako przyczynę podaje się różnice w wyżywieniu ludności oraz ogólny pozom życia w rożnych epokach dziejowych.
Tymczasem jeśli dokładnie się tym wytłumaczeniom przyjrzymy to musimy stwierdzić, że coś tu nie gra. W rzeczywistości poziom życia mieszkańców Europy zmieniał się dokładnie odwrotnie do zmian ich wzrostu.
Czasy pomiędzy latami 5000 do 2000 p.n.e. należały do najlepszych jeśli chodzi o poziom życia jej mieszkańców. Liczba ludności wzrosła drastycznie. Rolnictwo rozprzestrzeniło się w Europie Środkowej i Skandynawii. Pod koniec tego okresu gęstość zaludnienia na niektórych terenach Dolnej Saksonii była większa od współczesnej, jeśli odliczymy mieszkańców miast.
Ilość osad przewyższała swoją liczbą odpowiednią liczbę współczesnych osad wiejskich wielokrotnie.
Odwrotnie maja się sprawy w latach pomiędzy rokiem 500–700 n.e.
Poziom życia ludzi był katastrofalny. Głód i epidemie zdziesiątkowały ludność Europy. Przy czym określenie „zdziesiątkowały“ nie oddaje nawet w przybliżeniu katastrofy demograficznej która wtedy miała miejsce. Dla przykładu można podać że ludność na terenach Półwyspu Apenińskiego w momencie upadku Cesarstwa Rzymskiego zmalało do około 100 tys. osób. Dla porównania już 500 lat wcześniej sam Rzym liczył sobie około miliona mieszkańców. To jest zaiste zadziwiające, że akurat w czasie głodu i niedoboru średni wzrost mieszkańców Europy wzrósł wyraźnie w stosunku do przeszłości.
Jeszcze ciekawsze jest to, że akurat przy końcu średniowiecza kiedy standard życia ludzi osiągnął znowu wysoki poziom i panował ogólny dostatek, a ludzkość znalazła się na progu wytworzenia współczesnej cywilizacji, wzrost ludzi uległ ponownej redukcji.
Jeśli weźmiemy pod uwagę szczątki ludzkie z wcześniejszych epok, to przy interpretacji zmian w budowie szkieletu napotykamy na takie same problemy. Przydzielenie określonych szczątków na podstawie cech ich wyglądu do odpowiedniego okresu czasu jest utrudnione, ponieważ brak jest jednolitej reguły zmian morfologicznych u form ludzkich wraz z upływem czasu.
http://docs6.chomikuj.pl/445964330,0,0,Ewolucja-istot-cz%C5%82owiekowatych.doc
Zmiany te są tak nieregularne, że na przykład niemożliwe jest przydzielenie niektórych znalezisk jednoznacznie do gatunku Homo sapiens czy też Homo neanderthalensis.
W następnym linku jest to szczególnie dobrze widoczne.
http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/287101,2010-upada-teoria-ewolucji-czlowieka
Pomimo tego że wiek znaleziska oszacowano na blisko 400000 lat, a wiec jest ono o ponad 200000 lat starsze niż dotychczasowe najstarsze znaleziska skamieniałych szczątków gatunku Homo sapiens, to cechy morfologiczne zębów wskazują na przynależność do gatunku człowieka współczesnego.
Również jeśli chodzi o młodsze znaleziska istnieją poważne problemy oddzielenia od siebie tych dwóch form człowieka.
Wydaje się, że pod koniec ostatniej epoki lodowcowej cechy morfologiczne Homo sapiens i Homo neanderthalensis znajdowały się na drodze ujednolicenia.
Podane przykłady pokazują nam, że morfologia organizmów i ich wielkość nie może być sterowana przez znane nauce procesy ewolucyjne.
Spróbujmy znaleźć więc wspólny mianownik tych obserwacji i zidentyfikować ten główny proces zmian ewolucyjnych.
Moja propozycja wygląda następująco:
O znaczeniu fałdowania łańcuchów białek na wielkość tworzących się komórek napisałem w poprzedniej mojej notce.
Dowiedzieliśmy się tam też, że podstawowa role w tym procesie spełniają chaperony.
http://de.wikipedia.org/wiki/Chaperon_%28Protein%29
Postawiłem tam też tezę, że budowa chaperonów zależna jest od wartości Tła Grawitacyjnego w momencie ich reprodukcji.
Przeanalizowane przez nas przypadki zmian morfologicznych organizmów wskazują, że te własności chaperonów są przez naturę wykorzystywane do przystosowania organizmów na zmiany TG, a tym samym na zmiany warunków środowiskowych, które to z kolei zależne są ściśle od zmian TG.
Chaperony które fałdują białka, wykorzystywana następnie do budowy dzioba zięb Darwina, cechują się dodatnią wrażliwością na jego zmiany.
W czasach o wysokich wartościach TG reagują one ciaśniejszym ułożeniem atomów w swoich cząstkach a tym samym powoduje to ciaśniejsze sfałdowanie protein. A tym samym w efekcie tworzone z nich dzioby są delikatniej zbudowane.
W czasach o niskich wartościach TG, chaperony rozluźniają swoja strukturę i sfałdowane białka tworzą większe objętościowo cząsteczki. W efekcie powstają masywniejsze dzioby u zięb Darwina.
To właśnie ta zdolność do reakcji chaperonów na zmiany TG podlega selekcji genetycznej a nie geny odpowiedzialne za budowę dzioba.
Tym samym organizmy uzyskały możliwość reakcji na zmiany TG a tym samym na zmiany warunków środowiskowych bez konieczności zmian genetycznych czy też mutacji.
Jak wynika to z podanego artykułu o ziębach Darwina, grube dzioby są typowe dla okresów suszy, cienkie natomiast dla okresów wilgotnych. Te ostatnie są jednak zawsze związane z wystąpieniem fenomenu pogodowego o nazwie El-Niño.
Już pobieżna analiza wskazuje, że wystąpienie tego zjawiska jest skorelowane z okresami wzmożonej aktywności Słońca. W tym celu wystarczy tylko porównać odpowiednia grafikę aktywności Słońca z czasem wystąpienia tego fenomenu. I widzimy że zależność ta jest jednoznacznie widoczna.
http://pl.wikipedia.org/wiki/El_Ni%C3%B1o
http://de.wikipedia.org/w/index.php?title=Datei:Sunspot_butterfly_with_graph.jpg&filetimestamp=20091108190055
W ten sposób ewolucja znalazła efektywną drogę do przystosowania organizmów do przyszłych warunków środowiskowych. Tak więc teza o udziale w tym procesie naturalnej selekcji nie ma żadnego pokrycia z rzeczywistością.
W podanym przykładzie stwierdzono, ze populacja zięb z grubym dziobem była szczególnie liczna w roku 1977, a wiec w czasie o najmniejszej aktywności słonecznej i to jest czas w którym planety nie tworzyły ze sobą koniunkcji, których projekcja przecinałaby powierzchnie Słońca. A tym samym był to czas o niewielkiej liczbie plam słonecznych.
http://www.fourmilab.ch/cgi-bin/Solar
Minimum aktywności słonecznej odpowiada tez minimalnym wartościom TG.
W latach 1982 - 1983 planety Saturn i Jowisz znajdowały się blisko siebie co doprowadziło do wzrostu aktywności na Słońcu i wzrostu wartości TG.
Odpowiednio proteiny fałdowały się silniej i tworzyły małe i cienkie dzioby zięb, odwrotnie miały się sprawy w roku 1977.
Nie wszystkie zmiany wartości TG występują tak regularnie jak w przypadku cyklu słonecznego.
W większości przypadków jednak tylko takie regularne zmiany mogą doprowadzić do takiej selekcji wrażliwości chaperonów, aby organizmy żywe mogły optymalnie dostosować się do przyszłych zmian środowiskowych.
Natura wykorzystuje jednak również możliwość reakcji na zmiany długoterminowe, występujące w odstępach tysięcy lat, ponieważ spadek wartości TG związany jest generalnie z oziębieniem się klimatu a jego wzrost prowadzi do podwyższenia się temperatur na Ziemi.
Poprzez odpowiednia zmianę wrażliwości chaperonów możliwe jest dostosowanie się organizmu do tych zmian poprzez odpowiednie zmiany budowy morfologicznej. Warunkiem jest jednak to, aby zmiany te dokonywały się na tyle wolno, aby system wzajemnych zależności w organizmie mógł się do nich dostosować.
Zdarza się jednak, że zmiany te przychodzą tak niespodziewane i z tak dużym nasileniem, że system ten się załamuje.
W takich sytuacjach dochodzi do ekstremalnych zmian cech morfologicznych organizmów i to bez konieczności zmian ich zestawów genów czy też odpowiedniej ich mutacji.
W takich czasach zmiany morfologii są tak duże, że paleontolodzy stwierdzają powstanie nowego gatunku ślimaka Gyraulus oxystoma lub też wydaje im się, że szczątki neandertalczyka to Homo sapiens albo odwrotnie.
Oznacza to, że morfologia organizmu nie może być podstawą do wydzielenia nowych gatunków zwierząt, również wtedy gdy odpowiednie formy tych zwierząt dzieli duża różnica wieku.
Formy takie mogą przybrać inną formę wyglądu, ale w dalszym ciągu należą do tego samego gatunku i w przypadku powrotu pierwotnej wartości TG przybiorą znowu swój początkowy wygląd.
Czasami jednak drastyczne zmiany TG są również szansą dla życia na Ziemi. Nie wszystkie zmiany morfologiczne okazują się być niekorzystne. Niekiedy dochodzi do takich zmian, że dany organizm zmienia kształt jakiegoś organu tak, że musi on przejąć nową funkcję. Tak jak to miało miejsce z małpami człekokształtnymi, przodkami ludzi, gdzie zmiana TG doprowadziła do takiego wydłużenia kończyn dolnych tych małp, że były one zmuszone do porzucenia środowiska nadrzewnego i przyjęcia wyprostowanej postawy.
Znacznie częściej jednak te nagłe zmiany są niekorzystne i niektóre części organizmu przyjmują taka formę, że uniemożliwia to jego przeżycie albo też maleje zdolność do rozmnażania albo stosunek płci ulega takiemu zachwianiu, że gatunek ten musi wymrzeć.
Drastyczne zmiany formy chaperonów mogą też doprowadzić do tego, że organizmy przyjmują formę gigantyczna albo karłowatą, która nie daje im szans na przeżycie.
Jeśli wiec organizmy o zmienionej morfologi nie znajdą pasującej do nich niszy ekologicznej, to muszą one po prostu wymrzeć.
Jeśli jednak niezbędne do życia organy zachowają swoją funkcje lub też mogą przejąć inną, pożyteczną dla przeżycia organizmu, to organizmy przeżywają te fazy nagłych zmian TG i w procesie selekcji dochodzi do utrwalenia tak zapoczątkowanych zmian i naukowcy mogą z dumą nazwać tę nową formę swoim nazwiskiem.
Na zakończenie jestem winien jeszcze wytłumaczenie, dlaczego wspomniałem o ośrodkach nuklearnych we Francji.
Spójrzmy na rozkład tych ośrodków na mapie.
http://de.wikipedia.org/w/index.php?title=Datei:Nuclear_power_plants_map_France-de.png&filetimestamp=20080315010834
i teraz musi to być dla nas lepiej zrozumiale, fabryka przerobu zużytych elementów paliwowych w La Hague
http://de.wikipedia.org/wiki/Wiederaufarbeitungsanlage_La_Hague
i elektrownia atomowa w Blayais
http://de.wikipedia.org/wiki/Kernkraftwerk_Blayais
zatruwają bez ustanku środowisko tonami odpadów radioaktywnych, których promieniowanie leży wprawdzie poniżej przyjętych norm, (zasadność tych norm to już jednak osobny temat) które jednak bez ustanku zmieniają charakter oscylacji przestrzeni w bezpośredniej ich bliskości.
W ten sposób dochodzi to powiększenia lokalnego TG a z nim do zmian sfałdowania protein w organizmach. Proteiny te zostają ciaśniej sfałdowane i w efekcie organizmy żywe karłowacieją.
Żeby nie opierać się tylko na tym przykładzie spójrzmy jakim zmianom uległy organizmy w rejonie Czernobylu.
http://www.faz.net/s/Rub80665A3C1FA14FB9967DBF46652868E9/Doc~E9827AA1ED2EB40F880FC1949AD14826E~ATpl~Ecommon~Scontent.html
Zmniejszenie się wielkości mózgu ptaków o 5% wydaje się wprawdzie niewielkie, ale z nim związane jest także ogólne zmniejszenie się organizmu.
http://www.plosone.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0016862
Również my ludzie nie możemy się tym zmianom przeciwstawić, ponieważ, odpowiedzialni za zgłębianie wiedzy o naturze, fizycy zajmują się numerologicznym bezsensem.
W ten sposób w ciągu kilku najbliższych pokoleń powstaną ludzie z mózgami o wielkości pomarańczy. Dla fizyków jest to bardzo optymistyczna perspektywa, w stosunku do rozpowszechnionego współcześnie w tej grupie zawodowej kompletnego bezmózgowia.
Ktoś tu kręci
Jest to wprawdzie z pozoru niezbyt interesująca informacja i dlatego nie spotkała się ona ze szczególnym zainteresowaniem mediów, ale tak naprawdę jest to jedna z najciekawszych obserwacji ostatnich lat.
Wynikało to może z tego, że chodzi tu tylko o mizerne 1,4602 ms.
Ale uwaga, te 1,4602 ms obalają całą współczesną fizykę.
https://geekweek.interia.pl/nauka/news-obrot-ziemi-zwolnil-czym-jest-to-spowodowane,nId,5606180
W skrócie chodzi tu o to, że w sposób absolutnie niespodziewany Ziemia zmieniła prędkość własnych obrotów i nie wiadomo dlaczego zaczęła się kręcić szybciej.
To, że obroty Ziemi muszą zwalniać, co do tego panował w nauce konsens. Wymyślono też dla tego procesu uzasadnienie, które na pierwszy rzut oka wyglądało nawet na logiczne.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_obrotowy_Ziemi#Zmienno%C5%9B%C4%87_ruchu
Tylko że te „teorie“ mają jedną zasadniczą słabość, one nie są w stanie wytłumaczyć nagłych spadków a szczególnie wzrostów prędkości obrotowej Ziemi.
Wprawdzie przez ostatnie dziesięciolecia spowolnienie tego ruchu zdawało się potwierdzać obowiązujące tzw. „teorie naukowe", ale w zeszłym roku zaobserwowano nagle i niespodziewanie wzrost szybkości obrotu naszej planety trwający przez okola 28 dni z największym przyrostem prędkości w dniu 19 lipca 2020, o już wyżej wspomniane 1,4602 ms.
Oczywiście jak przystało na prawdziwych „naukowców”, ta informacja została przez nich kompletnie zignorowana i to z jak najbardziej zrozumiałych względów.
Po prostu oni nie mają zielonego pojęcia o tym jak funkcjonują tzw. „prawa przyrody“, a jedyne, na czym się znają to na zaklinaniu deszczu przy pomocy mamrotania matematycznych formułek i na okradaniu podatników.
Całe szczęście dla nich, to przyspieszenie było krótkotrwałe i Ziemia ustabilizowała swoje obroty.
Niewiele jednak brakowało do tego, aby cała historia skończyła się kompletnym blamażem „nauki“.
Gdyby okres przyspieszania obrotów Ziemi trwał trochę dłużej, to zmieniłoby to na tyle długość trwania jednej doby na Ziemi oraz długość roku ziemskiego, że konieczną stałaby się odpowiednia korektura zegarów na Ziemi.
Korektura polegająca na dodaniu brakującej sekundy do czasu trwania roku ziemskiego jest praktykowana od dawna, bo tak zakładały to obowiązujące teorie. Odpowiednie mechanizmy zostały więc wbudowane do urządzeń czy też programów komputerowych, w których dokładny czas jest niezbędny do ich prawidłowego funkcjonowania.
Nie przewidziano jednak tego, że może też wystąpić zjawisko przeciwne i Ziemia zacznie się nagle kręcić szybciej.
I dlatego odpowiednie możliwości takiej korektory po prostu nie istnieją.
Teoretycznie już w tym roku wystąpi konieczność takiej korektory i to o wiele sekund, ale oczywiście nie zostanie ona wprowadzona, bo wszyscy mają pietra, że nagle przestanie funkcjonować cała ta elektronika i wszystkie inne zabawki.
Tak więc naukowcy dalej będą zaklinać deszcz i błagać Boga o spowolnienie obrotów Ziemi, aby ta nie kompromitowała dalej ich nieuctwa.
Przestańmy jednak znęcać się nad półgłówkami, w końcu nic nie mogą na to poradzić, że urodzili się debilami, a zastanówmy się, co mogło tak naprawdę spowodować to zjawisko.
Oczywiście wystarczy tylko spojrzeć na to, jaki był układ planet w czasie kiedy nastąpił przyrost obrotów Ziemi.
Widzimy, że wystąpiło w tym czasie zgrupowanie planet wewnętrznych oraz Jowisza i Saturna połączone z szeregiem koniunkcji Ziemi z tymi planetami.
Doprowadziło to oczywiście do tego, że Tło Grawitacyjne wzrosło i poszczególne wakuole przestrzeni, z których składa się również nasza materia, zostały zmuszone do zwiększenia częstotliwości oscylacji własnych.
Takie zwiększenie częstotliwości oznacza jednak, że poszczególne wakuole generują w trakcie takiej oscylacji minimalnie mniejszą przestrzeń.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-pierwsza.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-druga-zacznijmy.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-trzecia-co-to.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/07/budowa-atomu.html
Ta różnica jest wprawdzie ekstremalnie mała, ale w tak olbrzymim nagromadzeniu tych wakuoli, jakim jest materia Ziemi, musi to prowadzić również do odpowiedniego zmniejszenia objętości przestrzeni, jaką zajmuje nasza planeta.
Innymi słowy, nasza Ziemia uległa minimalnemu zmniejszeniu, na tyle jednak znacznemu, aby odbiło się to na szybkości jej obrotów.
Mieliśmy więc to do czynienia z powszechnie znanym efektem piruetu baletnicy.
Po wyjściu Ziemi z obszaru koniunkcji z Jowiszem i Saturnem TG spadło i odpowiednio do tego wzrosła zajmowana przez Ziemię objętość.
No może nie całkiem.
Te wakuole, które po zmniejszeniu swojej wielkości zostały jednocześnie wbudowane w powstające w tym czasie nowe cząsteczki materii, zachowały oczywiście swoją częstotliwość oscylacji i odpowiednio mniejsze były też atomy, które je zawierały.
Te atomy i molekuły zachowują swoją zmniejszoną objętość do czasu przejścia przez nie zmian fazowych i reagują słabiej na wszelkie zmiany TG.
Oznacza to, że powrót Ziemi do jej pierwotnej objętości będzie trwał o wiele dłużej, a może się też zdążyć tak, że ta nowa prędkość rotacji stanie się jej nowym standardem, na jakich czas.
W skrajnych przypadkach takich zmian TG, może to prowadzić do drastycznych zmian wielkości Ziemi i do tego, że jej objętość może się zmniejszyć o połowę, a nawet więcej.
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2013/05/dlaczego-nasz-wszechswiat-jest-coraz.html
Takie zjawiska występowały już wielokrotnie w historii Ziemi i ostatnim minimum wielkości Ziemi był czas permu.
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2016/11/ekspansja-ziemi.html
W tym czasie Ziemia była tak mała, że skorupa oceaniczna prawie zanikła i poszczególne kontynenty przylegały do siebie, tworząc tzw. Pangeę.
Skokowe spadki wielkości TG w dalszych okresach historii Ziemi doprowadziły do tego, że Ziemia stopniowo zwiększała swoją objętość, a jej skorupa ulegała spękaniu.
Miejsca takich pęknięć obserwujemy współcześnie jako tak zwane grzbiety śródoceaniczne.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Grzbiet_%C5%9Br%C3%B3doceaniczny
To minimalne zmniejszenie się Ziemi w zeszłym roku nie pozostało bez skutków i spowodowało, że zjawiska wulkaniczne uległy intensyfikacji, zmuszając magmę do przemieszczanie się pod wpływem wzrostu ciśnienia w kierunku powierzchni Ziemi.
Tak czy owak, mieliśmy olbrzymie szczęście, że te zeszłoroczne koniunkcje były tak niesymetryczne.
Gdyby wszystkie planety ustawiłyby się rzeczywiście w jednej linii i to po tej samej stronie Słońca, to mielibyśmy apokalipsę jak w banku.
Nie tylko Ziemia przyspieszyłaby drastycznie swoje obroty, ale skład atmosfery i hydrosfery zmieniłby się katastrofalnie. Wszystko to połączone z uwolnieniem się miliardów ton CO2 i metanu z ziemskich oceanów.
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2013/09/kiedy-raj-zamieni-sie-w-pieko.html
Ludzkość musiałaby mieć naprawdę dużo szczęścia, aby choć paru ludzi przeżyło tę katastrofę.
Zanim jednak skończę, winien jestem wyjaśnienia, dlaczego akurat 19.07.2020 Ziemia przyspieszyła swoje obroty najbardziej.
Wynikało to po prostu z tego, że do koniunkcji z Jowiszem i Saturnem dołączył w tym czasie nasz Księżyc.
Dosłownie w następnym dniu miało dojść do pełni Księżyca, ale ponieważ ta koniunkcja nie była doskonała, to już o dzień wcześniej doszło do największych przyrostów TG w całym tym okresie opisanych wcześniej koniunkcji.
Widzimy więc, że w przypadku takich zjawisk, to właśnie Księżyc może być tą przysłowiową ostatnią kroplą, która zadecyduje o tym, czy dana koniunkcja zakończy się mniej lub bardziej niszczycielskim trzęsieniem ziemi, lub wybuchem wulkanicznym, czy też prawdziwą apokalipsą.
Ta ostatnia jest teoretycznie o wiele bliżej, niż to sobie wyobrażamy w naszych najczarniejszych przewidywaniach.
Niestety Google zablokował mi możliwość komentowania i to jest jedyny sposób, aby odpowiedzieć na komentarze.
@Rolnik „spytam to o wiele blizej niż sobie wyobrażamy to ??.“
Już o tym kilka raza nadmieniałem. Nasza cywilizacja zbliża się szybko do punktu, w którym tylko małe zaburzenie w przebiegu procesów gospodarczych wystarczy, aby cala konstrukcja cywilizacyjna załamała się kompletnie.
W przypadku przyczyn zewnętrznych, spowodowanych np. zmianami klimatu pod wpływem wybuchów wulkanów, może to doprowadzić do powszechnego głodu i wyniszczających wojen o resztki zasobów żywności.
Za największe zagrożenie uważam jednak wybuchy na Słońcu. Ostatni cykl słoneczny odbiegł znacznie od średniej w trakcie ostatnich setek lat. Jest to zapowiedz długotrwałych zmian klimatycznych, ale zanim to nastąpi, oczekują nas wprawdzie rzadsze, ale za to czasami ekstremalnie silne wybuchy na Słońcu. Jeśli przypadkowo taki wybuch trafi Ziemię, to nasze wszystkie elektroniczne zabawki zamienią się w złom. Co to oznacza, każdy może sobie wyobrazić.
@„Źródełka“ „Kiedy wpis o historii?”
Ostatnio brakuje mi idei. Jak na coś trafię, co mnie zainteresuje, to oczywiście napiszę.
Czeka jeszcze na zakończenie cykl artykułów o Piastach i Karolingach, ale na to potrzebuję trochę więcej czasu.
@”Anonimowy” „Czy te ruchy wakuoli można jakoś wykorzystać do generowania energii?”
Oczywiście i to w ilościach nieograniczonych. Metody opisałem w moich starszych notkach. Wystarczy poszukać.
Grafika do komentarza
Dlaczego umieramy?
Tam gdzie racjonalność i logika nie waży się stawić czoła temu wyzwaniu natury, tam otwiera się pole dla demonów ciemnogrodu i fanatyzmu religijnego.
Umysłowa tępota, ograniczoność poglądów, zaściankowość , moralny prymitywizm nie są więcej czymś wstydliwym. Wprost przeciwnie, tępota triumfuje. Czym bardziej chamski i prymitywny charakter delikwenta tym większe jego szanse że stanie się on idolem mas.
To, że na tak wiele pytań nie znajdujemy odpowiedzi, nie wynika z jakiejś szczególnej złośliwości natury, czy też z niezdolności naszego umysłu do ogarnięcia złożoności wszechświata, ale jest rezultatem świadomej manipulacji ze strony naukowców, broniących za wszelką cenę swoich partykularnych interesów.
Jeśli zastanowimy się nawet krótko nad obojętnym równaniem fizycznym opisującym dowolne „prawo natury“, to musimy zauważyć, że zawiera ono zawsze parametry które nie możemy obiektywnie zdefiniować, jako tak zwane stałe fizyczne. Co więcej wszystkie inne parametry takiego wzoru mają charakter wolnych parametrów, którymi możemy dowolnie manipulować, ograniczeni jedynie wynikiem ostatecznym, ewentualnie tym, jaki wynik chcemy otrzymać. Wartość poznawcza tych wzorów jest równa zeru i sprowadza się do zwykłej numerologii.
Jeśli już w obrębie swoich fundamentów fizyka wykazuje takie zasadnicze błędy, to w jaki sposób można od niej oczekiwać tego, że jest ona w stanie odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie dotyczące prawdziwej natury naszej rzeczywistości.
Co innego jeśli trzeba się wypowiedzieć na temat obserwacji zjawisk dla każdego dostępnych i weryfikowalnych. Przy takich tematach „fizycy“ nabierają wody w ustach wiedząc doskonale że ich brednie ukarzą się każdemu w pełnej okazałości swojej bezsensowności.
Opracowując moja teorię zastanawiałem się od początku nad granicami jej zastosowania i świadomie podejmowałem tematy na których fizycy połamali sobie zęby.
Stąd zapewne ten pomysł, aby zająć się też tematyką śmierci.
Jeśli odrzucimy brednie religijne i potraktujemy wszechświat jako byt podporządkowany ogólnie obowiązującym regułom, to musimy też przyjąć, że u podłoża śmierci organizmów muszą istnieć te same reguły, które obowiązują w innych zjawiskach przyrodniczych.
Nie ma po prostu podstaw do tego aby przyjąć jakąś szczególną rolę śmierci w naturze.
Dla istoty obdarzonej inteligencją jest to perspektywa nie do zniesienia. Nic nie motywuje ludzi tak bardzo jak perspektywa śmierci i nic nie jest dla nich tak przerażające jak świadomość ograniczoności własnej egzystencji.
Logicznym wydaje się więc przyjęcie założenia, że u podstaw śmierci organizmów musi się ukrywać zjawisko o bardzo podstawowym znaczeniu, tak podstawowym, że organizmy podlegają mu bez żadnych wyjątków.
Z przedstawionego przeze mnie opisu działania TG we wcześniejszych moich notkach wynika jednoznacznie, że zmiany wielkości TG muszą wpływać na wszystkie parametry materii, w tym na wielkość atomów i molekuł. Oznacza to jednak, że organizm w trakcie jego egzystencji jest konfrontowany ze zmianami w wielkości budujących go substancji.
Problem ten nie jest poważny, jeśli organizm znajduje się w fazie wzrostu. W fazie tej następuje ciągły proces tworzenia nowych komórek i organizm jest w stanie dostosować wielkość budujących go substancji do aktualnej wielkości TG. W każdym procesie podziału komórki dochodzi do przebudowy budujących ją substancji i do procesu dostosowania.
Co innego kiedy organizm osiągnie swoją optymalną wielkość. Od tego momentu konieczność podziału komórek stopniowo zanika. Oczywiście proces wymiany komórek nie ustaje całkowicie, ale w porównaniu z okresem wzrostu jest on zdecydowanie powolniejszy. Jednocześnie jednak TG nie pozostaje na stałym poziomie, ale zmienia się w dalszym ciągu. Substancje które organizm otrzymuje w procesie odżywiania lub które syntetyzuje samodzielnie, zmieniają jednak swoją wielkość wraz ze zmianami TG. Zmiany te są bardzo drastyczne.
Jeśli porównamy to z zamkiem i kluczem to zamek wprawdzie istnieje, ale klucz który mógłby go otworzyć urósł w międzyczasie tak znacznie, że już do niego nie pasuje.
Czym organizm starszy, tym częściej znajdujemy w organizmie zamki do których nie pasuje już żaden klucz. Zjawisko to nie pozostaje bez wpływu na inne procesy w organizmie. Organizm z racji swojej złożoności jest zależny w swoim bycie od prawidłowości zachodzących w nim procesów. Czym więcej znajduje się w nim zamków do których nie pasuje żaden klucz, tym bardziej zaburzone są procesy od tego zamka zależne.
Po osiągnięciu tej granicy organizm jest skazany na zagładę. Jedna po drugiej zanikają w nim potrzebne dla jego egzystencji funkcje i organizm umiera.
Nasze życie zawsze pozostanie ograniczone, ale nie znaczy to, że musi być ono takie krótkie jak teraz.
Moja teoria otwiera również w tym wypadku drogę do znacznego przedłożenia życia ludzi.
Dobrym miejscem byłby statek międzygwiezdny. Na nim życie ludzi mogłoby trwać tysiące lat.
Po pierwsze są to góry. Jeśli ktoś mieszka w górach i często zmuszony jest do pokonywania dużych różnic wysokości to jednocześnie jest wystawiony na znaczne zmiany wielkości TG, to bowiem zmienia swoja wielkość w zależności od odległości od centrum Ziemi. Nie jest wiec przypadkiem ze mieszkańcy gór należą do ludzi szczególnie długowiecznych. Warunkiem jest jednak to, że zmieniają oni często miejsce swojego pobytu z dolnych do wysokich partii gór. U ludzi tych organizm syntetyzuje substancje o rożnej wielkości, tak że prawie zawsze istnieje szansa ich użyteczności dla zadanych im procesów.
Zarówno w wyniku konstruktywnej jak i destruktywnej interferencji dochodzi tam do dużych wahań wielkości TG, a tym samym do dużych zmian wielkości syntetyzowanych tam molekuł. W efekcie organizmy ludzi żyjących na wyspach mają duże szanse na zaspokojenie swoich potrzeb na substancje o wymaganej właśnie dla nich wielkości. Nie oznacza to jednak, że nie ma tam dużego ryzyka, wystarczy bowiem dłuższy okres spokojnego morza a zmienność ta zanika i starsze organizmy, z racji małej elastyczności, w szybkim tempie wpadają w spirale prowadzącą bezpośrednio do ich śmierci. Oczywiście nie muszę chyba dodawać że wyspy są szczególnie wyróżnionym rejonem w którym spotykamy się ze znaczna ilością ludzi długowiecznych.
Aby "żyć wiecznie" organizm ludzki nie może przejść w stadium stagnacji. Tylko jeśli uda się nam utrzymać go w fazie ciągłego wzrostu, tylko wtedy jest on w stanie dostosować się do zmian TG.
Oczywiście nie oznacza to, że ludzie maja pozostać w stanie embrionalnym.
Organizm ludzki posiada wysokie zdolności regeneracji budujących go organów. W każdej sekundzie życia umierają w nim tysiące komórek i w ich miejsce powstają tysiące nowych. Tylko kiedy ta wymiana ustaje, następuje proces prowadzący do jego śmierci.
Oznacza to, że najprostszą metodą przedłużenia życia u ludzi będzie systematyczne zmuszanie budujących go komórek do włączania programu samounicestwienia. Dodatkową zaletą tego będzie drastyczne zmniejszenie się częstości chorób organizmu, w wyniku jego niewydolności oraz zmniejszenie przypadków raka, którego źródłem są starsze komórki z zaburzonymi procesami metabolizmu.
Aby znaleźć efektywne metody na ich przeprowadzenie konieczne jest sprawdzenie mojej tezy w warunkach laboratoryjnych. Metoda ta jest zbyt ryzykowna, bez znajomości niebezpieczeństw z nią związanych, ale przy właściwym użyciu dostępna dla każdego.
Tak więc religijni maniacy muszą się trochę przestawić. "Życie wieczne" po śmierci nie będzie już tak atrakcyjne w perspektywie życia prawie że wiecznego na Ziemi. Ta perspektywa nie jest wcale tak bardzo odległa, oczywiście jeśli uda się przełamać opory w środowisku lekarzy i biologów którzy na śmierci, to znaczy na obietnicy walki z nią, zarabiają miliony.