Legenda
o Czechu, Rusie i Lechu. Śladami Kraka
Aby
rozwiązać zagadkę legendy o Czechu, Rusie i Lechu i prawidłowo
umieścić ją w chronologii wydarzeń historycznych, musimy się po
pierwsze zastanowić nad celami strategicznymi głównych aktorów
politycznych zmagań o władzę, we wczesnym średniowieczu w
Europie.
Z
tego co się powszechnie przyjmuje, w VII i VIII w.n.e mieliśmy do
czynienia z trzema głównymi graczami na politycznej scenie w
Europie.
Najważniejszym
graczem było niewątpliwie Bizancjum, którego głównym rywalem był
biskup rzymski. Jednocześnie na terenach obecnej Francji zaczęło
rosnąć w siłę Imperium Merowingów.
Wspomina
się również o Chanatach Awarów i Bułgarów jako ważnych
aktorach wydarzeń politycznych tamtych czasów, ale ludy te wymykają
się tak naprawdę dokładniejszej analizie.
Wśród
„historyków” panuje zadziwiająca jednomyślność co do tego,
że ludy te były pochodzenia azjatyckiego i najczęściej są
zaliczane do ludów tureckich.
Tylko
że z dowodami już trochę gorzej.
Nie
ma na to tak naprawdę żadnych przesłanek. Ani nie zachowały się
żadne wiarygodne świadectwa pisane, ani też nie potwierdzają tego
znaleziska archeologiczne.
Badania
genetyczne udowodniły natomiast, że wśród ludności
zamieszkującej tereny Bułgarii nie wystąpiła żadna wymiana
ludności i w genotypie mieszkańców tych terenów z czasów
wczesnego średniowiecza nie występuje żaden azjatycki ślad.
Również
u ludności współczesnej ten teoretyczny element azjatycki po
prostu nie istnieje i to pomimo 400 letniej osmańskiej okupacji tego
kraju. Zarówno Awarowie jak i Turko-Bułgarzy nie pozostawili po
sobie żadnych istotnych śladów. Nawet w językach słowiańskich
te tureckie elementy z czasów średniowiecza po prostu nie istnieją.
Już samo to świadczy o tym, że mamy tu do czynienia z kłamstwami
szytymi grubymi nićmi.
Ta
niemożność określenia jednoznacznego zasięgu i czasu trwania
tych hipotetycznych tworów państwowych nie jest przypadkowa.
Już
w tamtych czasach przywódcy polityczni stosowali takie same metody
walki propagandowej ze swoimi politycznymi przeciwnikami jak
współcześnie i fałszowanie historii należało do standardowych
metod tej walki.
Co
gorsza to fałszowanie nie ograniczyło się do jednorazowego aktu,
ale każde kolejne pokolenie tych czy innych oszustów dopisywało,
do tych wcześniejszych, kolejne kłamstwa, doprowadzając historię
Europy do stanu zaawansowanej paranoi.
Zarówno
Bizantyjczykom jak i Katolikom, no a przede wszystkim władcom krajów
Zachodniej Europy zależało na tym aby rzucić złe światło na
swoich przeciwników i wybielić własne zbrodnie i potworności.
Jeśli
spojrzeć na zasięg terytorialny tych trzech sił w Europie to
zauważymy, że zajmowały one raczej obrzeża europejskiego
kontynentu, a jego główna masa zdawała się być pozbawiona
jakichś znaczniejszych organizmów państwowych.
Czy
było to jednak możliwe aby te agresywne polityczne twory zadowoliły
się rolą zaścianka Europy?
Czy
jest możliwe to, że Imperium Bizantyńskie i Imperium Merowingów
dobrowolnie zrezygnowały ze swoich ekspansjonistycznych celów?
Oczywiście
te pytania są czysto retoryczne i ta wstrzemięźliwość tych
państw wynikała po prostu z ich militarnej słabości i niemożności
podporządkowania sobie terytorium Słowian, bo to właśnie oni
zamieszkiwali olbrzymią większość europejskiego terytorium.
Jeśli
tak, to można uznać za wysoce nieprawdopodobne i tak naprawdę za
niemożliwe, aby te słowiańskie plemiona w pojedynkę byłyby w
stanie powstrzymać tych agresorów, jeśli rzeczywiście byłyby tak
prymitywne i niecywilizowane, jak to już od setek lat próbują nam
to wmówić „nasi historycy”.
Ta
biała plama na mapach Europy jest rezultatem świadomego fałszowania
historii i zacierania faktów istnienia słowiańskiej państwowości
w tamtych czasach i to na tyle silnej, że władcy Konstantynopola
nie raz i nie dwa utrzymali się przy władzy tylko dlatego, bo
wykupywali się u słowiańskich królów tonami złota.
Ten
fakt jak i rozliczne klęski zadawane Merowingom i Bizancjum przez
Słowian spowodowały, że obie te siły były co do tego zgodne, że
pamięć o tych kompromitujących wydarzeniach musi być wymazana z
historii Europy, jak i pamięć o ludziach którzy tego dokonali.
Zasadniczym
powodem było jednak to, że to Słowianie jako pierwsi w Europie
przyjęli elementy chrześcijaństwa do swoich wierzeń, tworząc
jego odmianę, którą nazwano Arianizmem.
Dokonała
tego, poprzez swoją działalność misjonarską, Maria-Magdalena
zakładając centrum religijne w Hemmabergu na terenie Karantanii
(Koroszki) w obecnej Austrii.
Tereny
te zamieszkiwały już od pradawnych czasów plemiona słowiańskie,
ale w rezultacie wzmożonego importu żelaza i bursztynu przez Rzym,
obszar ten stał się również miejscem rywalizacji Wandali (Wendów)
Polan i Goplan z terenów obecnej Polski, usiłujących przejąć
kontrolę dróg handlowych z cesarstwem.
Najprawdopodobniej
żadne z tych plemion nie miało dostatecznych sił na zwycięstwo i
w rezultacie teren Panonii stał się ciekawym eksperymentem
politycznym i gospodarczym, bo każde ze słowiańskich plemion i
związków plemiennych utrzymywało na terenie Panonii swoje siły
zbrojne, dla zagwarantowania własnych interesów gospodarczych, na
zasadzie pokojowej koegzystencji.
Widzimy
to doskonale na mapie Panonii z uwzględnieniem zamieszkujących ją
plemion i ludów.
Goplanie
nazywani są na tej mapie Varcianami co nie sposób inaczej
zinterpretować jak Warcianie, a więc alternatywna nazwa dla Goplan.
Wandali
znajdziemy pod nazwa Cornacates. W tej nazwie słowiański ślad
został zatuszowany poprzez dodanie dwóch liter. Tak naprawdę
nazywano ich Cracates a więc Krakusi.
Polanie
występują pod nazwą Lachów którą zdeformowano do formy Iesi.
Wieleci
i plemiona Lutyckie reprezentowane były przez Latobitów. W tej
nazwie wystarczyło zamienić tylko „U” na „A” aby
wyprowadzić czytającego na manowce.
Ta
nazwa jest jeszcze z tego względu interesująca, bo pozwala nam
poznać etymologię nazwy Lutycy.
Pierwotnie
nie nazywano ich „Złymi”, czy też jak niektórzy twierdzą
„Wilkami”, ale odwrotnością tego znaczenia.
„Luto-bici”,
a więc ci co „Zło Bijący” lub „Zabójcy Wilków”, w
zależności od tego, co przyjmiemy za prawidłowe znaczenie słowa
LUTY.
W
dalszej części wrócimy jeszcze do tego słowa, bo jest ono
szalenie ważne dla rozszyfrowania jeszcze jednej, zasadniczej dla
naszego wywodu, zagadki znaczeniowej.
Plemię
które widzimy pod nazwą Boii to oczywiście odpowiednik naszego
oznaczenia na wojownika „Woj”.
Jak
widzimy, nazwy tych starożytnych plemion nie są całkowicie
zmyślone, ale na tyle zdeformowane, aby uniknąć jednoznacznych
skojarzeń ze Słowianami.
Była
to najprostsza metoda fałszowania słowiańskich nazw własnych.
Oprócz
tego przekręcano znaczenie imion, fałszowano pochodzenie osób i
ludów, przekręcano tok zdarzeń, odwracając całkowicie ich realny
przebieg itd itp. Wszystko po to aby unicestwić pamięć o
ariańskich Słowianach i o tym, że to właśnie oni dominowali
Europę przez całe stulecia i traktowali Rzym, Bizancjum i Franków
jako swoich wasali.
Jako
ciekawostkę znajdziemy również na tej mapce plemię o nazwie
Catari, od której to nazwy pochodzi określenie sekty religijnej
Katarów, w której najdłużej przetrwały idee religii ariańskiej
i która zdobyła olbrzymie znaczenie w okresie późnego
średniowiecza na terenach Europy Zachodniej zamieszkiwanych przez
Słowian i ich potomków.
Artykuł
w polskiej Wikipedii służy tylko ogłupianiu gawiedzi i nie
zasługuje nawet na to, aby go tu przytoczyć, ale już w angielskiej
można się dowiedzieć paru ciekawych rzeczy. Szczególnie polecam
akapit dotyczący roli kobiet w tej wspólnocie religijnej.
Panonia
była więc tak jakby tyglem, w którym pierwsi Chrześcijanie na
terenie Europy zetknęli się z ludami słowiańskimi i gdzie na
drodze wymiany i wzajemnego przenikania się idei i tradycji
wytworzyły się podstawy wszystkich ważnych odłamów
chrześcijaństwa w Europie i gdzie obrzędy religijne Chrześcijan
przybrały swoją ostateczną formę.
Tu
też zaczęły się formować zaczątki feudalnych struktur społecznych
oraz wąskie grupy i klany rodzinne, które stopniowo rozszerzyły
swoje wpływy na cały ówczesny słowiański świat.
Typowym
przykładem był ród Merowingów, który to ze swoich pierwotnych
siedzib w Panonii rozprzestrzenił swoją władzę na tereny Europy
Zachodniej. Przedstawiciele tego rodu pochodzili z plemienia Lesi
należącego do olbrzymiego związku plemiennego nazywającego siebie
Polanami i którego przedstawiciele zasiedlali tereny od obecnej
Bułgarii poprzez Panonię, obecną Bawarię i Polskę, aż po Ruś.
Warstwy
przywódcze Polan a szczególnie przedstawiciele elitarnych jednostek
zbrojnych nazywano mianem Lechitów.
Nazwa
Lesi stała się następnie pierwowzorem takich określeń jak
Polesie, Polachy aby następnie stać się nazwą naszego narodu -
Polacy.
W
początkach ariańskiego Chrześcijaństwa zdecydowanie najważniejszą
rolę odgrywała dynastia rządząca plemieniem Krakusów, określanego też
nazwą Wandale lub Wendowie, lub jak przypuszczam nazwą Wawelanie.
Ich
władca nazywany był KRAKIEM i to określenie stało się następnie
wzorem dla innych nazw określających władców, jak KRAL, KARL,
KRÓL.
Po
najeździe na Rzym dynastia ta przeniosła się do Afryki Północnej,
do Kar(l)taginy (miasto targowe Króla), ale dalej miała olbrzymi
wpływ na plemiona słowiańskie Europy Środkowej będąc dalej
władzą zwierzchnią wśród ariańskich Słowian, aż do ich
ostatecznego upadku.
Po
upadku Imperium Wandali a szczególnie po kompromitacji dynastii
rzadziej, sytuację wykorzystał ród Merowingów z plemienia Polan,
zgłaszając swoje aspiracje do przewodzenia wszystkim Słowianom.
Merowingowie
byli zapewne również potomkami Marii Magdaleny i ich aspiracje były
jak najbardziej uzasadnione.
Oczywiście
samo pochodzenie nie wystarczało i jak to zwykle bywa, dla
osiągnięcia tego celu potrzebowali pieniędzy, dużo pieniędzy.
Obszar
ich władzy był jednak wyniszczony i wyludniony po epidemiach dżumy
i tak naprawdę to straszliwie biedny. Skłoniło to Merowingów do
szukania kasy poza granicami ich państwa i napady rabunkowe w
granicach Cesarstwa Bizantyjskiego stały się głównym źródłem
ich finansowania.
Dla
Bizantyjczyków ci agresorzy kojarzyli się z tym co znali już z
własnej przeszłości i dla nich ludy z terenów lezących na północ
od Alp nad brzegami Morza Północnego to był kraj Abaroi
Tak
więc tych agresorów nazwali Awarami i to niezależnie od tego z
jakiego plemienia, czy też tworu państwowego, pochodzili. Jak już
to wielokrotnie podkreślałem w przeszłości występował
powszechny chaos w zastępowaniu litery „W” przez literę „B”
i odwrotnie, co do dzisiaj prowadzi do nieporozumień i fałszywej
interpretacji przeszłości.
Termin
Awarzy nie dotyczył więc jakiegoś mitycznego azjatyckiego
plemienia, które opanowało jakoby centrum Europy, ale był
zamiennie używany jako ogólne określenie barbarzyńców
napadających Cesarstwo od północy.
Dla
późniejszych zachodnich historyków było to bardzo wygodne, bo
pozwalało ukryć niezbyt pochlebną przeszłość ich panujących
dynastii.
To
ciągłe zagrożenie napaściami ze strony zachodnich Polan, do
których przyłączały się również inne plemiona słowiańskie,
skłoniło Cesarza Herakliusza (zresztą potomka Wandali) do szukania
wśród swoich rodaków Krakusów pomocy dla osłabienia władzy
Merowingów wśród Słowian.
Początkowo
doszło do powołania wspólnej rady połączonych sojuszem plemion i
ten twór polityczny otrzymał nazwę Samostojnej a więc
niezależnego od Merowingów państwa.
Ten
sojusz okazał się być bardzo skuteczny i Samostojnej udało się
pokonać Merowingów i przegnać ich z terenów Bałkanów i Europy
Środkowej, osłaniając w ten sposób Bizancjum przed napaściami.
Autorytet
plemienia Krakusów wzrósł przez to na tyle, że uczestnicy sojuszu
zdecydowali się na przekazanie władzy w ręce Kraka, przywódcy
Krakusów. Było to zresztą koniecznością bo zagrożenie ze strony
Merowingów nie uległo zmniejszeniu a wprost przeciwnie zanosiło
się na walkę na śmierć i życie i zgodnie ze słowiańskim
zwyczajem, w czasach wojny, cala władza przechodziła w ręce jednego
wodza.
Również
Bizancjum nie żałowało zaszczytów i Krak obsypany został
najwyższymi możliwymi nagrodami i tytułami.
Ten
czas jedności Słowiańsko-bizantyjskiej nie trwał jednak długo i
następcy Herakliusza poczuli się zagrożeni rosnącą siłą
Imperium Słowian i w typowy dla Bizantyjczyków sposób rozpoczęli
knowania i spiski, wspólnie ze swoimi niedawnymi wrogami.
Co
do prawdziwego imienia Kraka, (imię to dotyczyło bowiem tylko jego
funkcji Króla), to nic o nim nie wiadomo, ale w dalszej części
tekstu spróbujemy wyjaśnić również i tę tajemnicę.
Powstanie
tego państwa wiązało się również z rozbudową jego obronności.
Krak zainicjował budowę szeregu twierdz. Niektórym nadano nazwę
od jego imienia. W ten sposób powstał nie tylko nasz polski Kraków
ale również Kraków na terenach Wieletów i Lutyków na zachodzie
jak i twierdza Krakra na terenach Bułgarii, na południu Imperium.
Tą ostatnią Niemcy w literaturze nazywają identycznie jak nasz
Kraków, czyli Krakau.
Z
twierdzą Krakra znajdującą się na obrzeżach miasta Pernik wiąże
się też bardzo ciekawe znalezisko wczesnośredniowiecznego miecza z
napisem na klindze.
Próby
rozszyfrowania znaczenia tego napisu są ciekawym przykładem tego,
jak państwa słowiańskie są już zinfiltrowane przez zachodnią
agenturę i jak pod płaszczykiem wolności badań naukowych
rozpowszechnia się w nich wielkogermańską propagandę.
Na
te cele idą miliony i wśród „słowiańskich historyków” nie
ma prawie takiego, którego nie skusiłyby te srebrniki.
Szczególnie
Bułgaria stała się ofiarą tej oszukańczej kampanii i zarówno
Niemcy jak i Szwecja nie żałują środków dla opłacania
odpowiednich ośrodków propagandowych.
Wystarczy
zajrzeć np. na tę stronę internetową oby zorientować się jakie
rozmiary przybrała ta kampania.
W
sprawie rozszyfrowaniu (w cudzysłowiu) tego napisu „zasłużyła”
się szczególnie pani Emilia Dentschewa pracująca na sofijskim
uniwersytecie.
Pani
Dentschewej udało się jakimś cudem dopatrzeć w tym tekście
napisu w języku niemieckojęzycznych Longobardów.
Jak
to z tymi Longobardami było naprawdę pisałem już tutaj:
Tak
więc przypisywanie im języka niemieckiego jest absolutną bzdurą.
Takie
szerzenie bzdur jest jednak w Bułgarii na porządku dziennym i
Bułgarzy mają nieszczęście posiadać chyba najbardziej
skorumpowane i najbardziej antynarodowe elity ze wszystkich
słowiańskich narodów.
Ten
kraj, w którym na każdym kroku spotykamy ślady słowiańskiej
starożytnej przeszłości i który był centrum słowiańskiej
kultury, promieniującej na całą Europę, stał się niestety
najzagorzalszym zwolennikiem turbogermańskiej propagandy i utrzymuje
nawet za pieniądze podatników specjalny instytut do propagowania
tego taniego falsyfikatu jakim jest tzw. „Biblia Gocka” - Wulfila
House.
Zajmijmy się jednak konkretnie tym napisem na mieczu z grodu Kraka.
Istnieje
tylko niestety jedna fotografia napisu i do tego fatalnej jakości.
Przyczyny
tego stanu rzeczy możemy się domyśleć. Chodzi oczywiście o
zatarcie jego prawdziwego znaczenia oraz jego słowiańskiego a nawet
lechickiego pochodzenia.
Można
z dużą pewnością przyjąć, że napis ten jest na pewno starszy
niż podaje to np. angielska wikipedia bo występujący tam alfabet
jest generalnie alfabetem łacińskim z elementami starosłowiańskiego
i nie ma nic wspólnego z cyrylicą. A więc musiał powstać przed
upowszechnieniem cyrylicy w Bułgarii.
Sam
napis składa się z następujących liter
+IHININIhVILPIDHINIhVILPN+
Obramowany
jest z obu stron krzyżami które nie niosą w sobie żadnej wartości
informacyjnej a wskazują jedynie, że należał on do
chrześcijanina.
Kolejną
rzeczą jaką zauważymy to powtarzająca się litera „N” w
napisie.
To
prowadzi nas do mojego pierwszego odszyfrowanego tekstu słowiańskiego
z czasów starożytnych, w którym też spotkaliśmy przypadek szyfru
używającego pustych znaczeniowo liter, dla zaszyfrowania
rzeczywistego przesłania inskrypcji.
Co
ciekawe tekst ten też pochodził z Bułgarii, tak więc musimy z
zaskoczeniem stwierdzić, że od czasów Traków aż do Średniowiecza
tradycje i sposoby szyfrowania takich tekstów pozostały niezmienne.
Jeśli
tak, to wystarczy przyjąć, że litera N oddziela, w większości
przypadków, poszczególne wyrazy od siebie i możemy je w ten sposób
z tego tekstu wydzielić.
Pozostaje
nam tylko znaleźć prawidłowy kierunek zapisu i sprawdzić czy mamy
tu do czynienia z językiem słowiańskim.
+IHI
I IhVILP IDHI IhVILP+
Bez
problemu zauważymy, że napis musimy czytać z prawej na lewą i że
jest on z całą pewnością napisem słowiańskim.
Tym
pierwszym wyrazem jest słowo PLIVhI.
Zauważymy
też od razu, że występuje ono jeszcze raz w środkowej części
zdania. Oczywiście świadczy to o tym, że chodzi tu o grę słowną
i że oba wyrazy nie mogą być identyczne znaczeniowo, mimo ich
graficznego podobieństwa.
Jeśli
przyjrzymy się im jeszcze raz dokładniej to zauważymy, że litera
„V” jest w obu wyrazach napisana trochę inaczej.
Łatwo
więc jest się domyślić, że w jednej formie musi ona oznaczać
„U” a w drugiej nasze „W”.
Jeśli
wstawimy te litery prawidłowo i zapiszemy je zgodnie z przyjętym
współcześnie kierunkiem, to zdanie to przyjmuje następującą
formę.
+PLIUhI
IHDI PLIWhI I IHI+
Już
w tej formie możemy się stosunkowo łatwo domyśleć jego
znaczenia, tylko słowo IHDI zdaje się do niego nie pasować i w
istocie jeśli spojrzymy na oryginał, to te cztery litery zostały
odczytane nieprawidłowo i w rzeczywistości znajdowały się tam
litery MELI.
Uważam
też, że tworzą one dwa osobne wyrazy „ME” i „LI”
Teraz
możemy przedstawić już ostateczną formę tego zdania
+PLIUhI
ME LI PLIWhI I IHI+
oraz przystąpić do wyjaśnienia jego znaczenia.
Pierwszy wyraz „PLIUHI” odpowiada najlepiej
czeskiemu lub słowackiemu słowu PLUCHY oznaczającemu kogoś
bojaźliwego lub lękliwego. Oczywiście nasz „Płochliwy”
wywodzi się też od tego wyrazu.
„ME” to oczywiście forma czasu przyszłego
czasownika „mieć”.
Szczególnie interesujący i tak naprawdę
rewelacyjny w swoim znaczeniu jest wyraz „Li”.
Występuje on do dzisiaj jako archaiczna pozostałość
językowa w naszej mowie.
W przeszłości partykuła ta występowała bardzo
powszechnie, szczególnie jeśli ktoś chciał się wysłowić w
szczególnie wyszukany sposób, oraz w literaturze i poezji.
Możemy przyjąć, że partykuła li nie była częścią
trywialnego języka, ale odróżniała pospólstwo od elit Polaków.
Zapewne jej geneza sięga czasów Lechitów i Sarmatów.
Użycie tej partykuły w napisie na mieczu świadczy o
tym, że zarówno Bułgaria jak i Polska znajdowały się w
przeszłości w zasięgu tego samego obszaru kulturowego i tej samej
państwowości.
Znaczeniowo „li” odpowiada naszemu „tylko”
Kolejny wyraz „PLIWHI” oznacza Plwocinę i podobną
formę znajdziemy np. w czeskim „splivanec” lub rosyjskim
„плевок”
Dalej mamy spójnik „I”
I jako ostatnie słowo „IHI”.
Występuje ono jeszcze w języku polskim, ale już tylko
w języku potocznym np. w wyrażeniu „śmichy- chichy”. Słowo
„IHI” oznaczało więc drwiący śmiech.
W całości to zdanie oznacza po przetłumaczeniu.
Płochliwego (tchórzliwego) oczekują tylko plwociny
i śmiech.
lub
Płochliwego (tchórzliwego) czeka tylko oplucie i śmiech.
lub
Płochliwego (tchórzliwego) czeka tylko oplucie i śmiech.
Napis ten był więc rodzajem ciągłego memento dla
posiadacza miecza i ostrzegał go, że tchórzostwo na polu bitwy
będzie dla niego w konsekwencji gorsze niż śmierć.
Napis ten wskazuje nam także na olbrzymi wpływ Słowian
zachodnich i północnych na historię Bułgarii wczesnego
średniowiecza i zaprzecza jednoznacznie zarówno obecności jakichś
niemieckojęzycznych plemion i tym bardziej jakichś azjatyckich
najeźdźców.
Wprost przeciwnie wskazuje na to, że Bułgaria była
integralną częścią środkowoeuropejskiej Słowiańszczyzny i że
panujący na tych terenach język był jeszcze bardziej zbliżony do
naszego, niż ma to miejsce współcześnie.
CDN.