Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historia Polski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historia Polski. Pokaż wszystkie posty

Wikingowie czy Słowianie

 

Wikingowie czy Słowianie

 


Na temat Wikingów narosło przez wieki wiele legend i mitów, które nie mają wiele wspólnego z rzeczywistą historią tego ludu.

Już w moich wcześniejszych artykułach wskazałem na fałszywość naszych wyobrażeń o historii Wikingów i podałem dowody na ich słowiańskie pochodzenie.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/01/skandynawia-sowianska.html


Ten temat zszedł trochę z głównego celu moich zainteresowań, ponieważ pojawiła się ważniejsza tematyka, której postanowiłem poświecić mój czas.


Jednak ostatnio trafiłem na doniesienie o wynikach bardzo obszernych badan genetycznych szczątków Wikingów w Europie, które to skłoniło mnie do ponownego zajęcia się historią skandynawskich Słowian, szczególnie że powiązania z moimi artykułami o historii rodu Piastów i istnieniem legendarnego Imperium Wielogorii są w tym przypadku więcej niż fascynujące.


Autorem tego artykułu opublikowanego w „Nature“ jest Eske Willerslev. Jego nazwisko jest o tyle symptomatyczne, bo słowo „Slev“ jest bardzo powszechne w nazwach miejscowości w Danii i oznacza po prostu „słowiański“. Mimo tych swoich słowiańskich korzeni ten Duńczyk z uporem godnym lepszej sprawy jeszcze raz próbuje nam wmówić, powtarzane już od wieków, kłamstwa o Wikingach i odżegnuje się od swojej słowiańskiej przeszłości, która w tym przypadku jest więcej niż oczywista.


W dalszej części tego artykułu wrócimy jeszcze do tego wątku, ale na początek warto zając się wynikami tej analizy.


https://www.nature.com/articles/s41586-020-2688-8


W badaniach tych stwierdzono, że groby zidentyfikowane jako należące do Wikingów zawierają szczątki ludzi, które genetycznie są bardzo różnorodne i w rzeczywistości w niczym nie odpowiadające stereotypowi wyglądu tych morskich piratów.


Wykazano, że pochodzenie tych ludzi jest w znacznej części genetycznie identyczne z ludnością obecnej Europy Środkowej, czyli nas Słowian, a także Bałkanów i terenów południowobałtyckich.


Autorzy próbują zrelatywizować znaczenie tych badań, wskazując na pokrewieństwo z ludem obecnych Saamow z północnej Skandynawii.

Jeśli się jednak o tym wie, że ten lud posiada najwyższy udział haplogrupy R1a wśród wszystkich niesłowiańskich ludów w Skandynawii, to łatwo rozpoznamy w tym tylko nieudolną próbę wyprowadzenia nas na manowce.


Po prostu badaczom skandynawskim ogromnie trudno przyznać się do tego, że ich przodkowie byli Słowianami i cała ich wczesna historia była kształtowana przez naszych słowiańskich praojców.


Nie mieści im się to po prostu w głowie, że pierwotna ludność, która zasiedliła Skandynawię, miała haplogrupę R1a i że inwazja ludności z rejonu Bałkanów o haplogrupie I doprowadziła do stopienia się tych dwóch elementów ludnościowych i powstania etosu który nazywamy obecnie, fałszywie, indoeuropejskim, a który jest po prostu etosem słowiańskim.


Tak więc to lansowanie powiązań z Saamami miało tylko za zadanie odwrócić naszą uwagę od jednoznacznych słowiańskich śladów.


Nie może jednak być już wątpliwości co do tego, że tak zwani germańscy Wikingowie to tylko propagandowy wymysł na potrzeby zafałszowania słowiańskiego wkładu w procesie kształtowania cywilizacji europejskiej.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2017/11/pare-uwag-o-napisie-na-kraterze-z-vix.html


Tak zwana Europa Zachodnia we wczesnym średniowieczu była tworem na wskroś słowiańskim i w wielu etapach jej historii zależnym od słowiańskich państw i kierowanym przez rządzące nią słowiańskie elity.


Tak jak już to wspomniałem, nie bez przyczyny nazwa Dania wywodzi się o naszego określenia „Danina“.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/01/szwecja-norwegia-i-dania-zapomniane.html


To państwo już na długo przed czasami Mieszka I należało do strefy politycznych wpływów dynastii DAGO, wywodzącej się od Dagoberta II (Dagowora II), która to obsadziła swoimi przedstawicielami wszystkie ważniejsze trony królewskie wśród Słowian, oraz na podbitych przez nich terenach, tak jak np. na Wyspach Brytyjskich.


Proces chrystianizacji Skandynawii nie był wynikiem przejęcia tej religii z Zachodu, ale wprowadzili ja na ten teren Słowianie. Początkowo w formie kościoła słowiańskiego, jako bezpośredniego następcy religii ariańskiej wśród Słowian, a następnie kościoła prawosławnego.


Ten wpływ rozszerzył się jeszcze bardziej w trakcie rządów Cesarza Bolesława Chrobrego, którego misjonarze doprowadzili do utworzenia gdzieś około roku 1015 pierwszego biskupstwa religii katolickiej w Szwecji, wypierając, tak na marginesie, działających tam już od stuleci misjonarzy kościoła słowiańskiego.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/04/wunderwaffe-cesarza-bolesawa-chrobrego.html


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/04/miecz-czcibora-i-cesarskie-klejnoty.html


Podporządkowanie kościoła skandynawskiego Piastom miało również olbrzymie polityczne znaczenie, bo przypieczętowało rolę Bolesława Chrobrego i rodu Piastów, jako zwierzchnika wszystkich skandynawskich władców, umacniając jego pozycję w zmaganiach o tytuł cesarza.


Ten fakt jest skrzętnie ukrywany na zachodzie i jeśli gdzieś pojawi się wzmianka o chrystianizacji Szwecji przez Polaków, to nie trwa to długo i odpowiednie pasaże znikają z tych tekstów błyskawicznie, jak za dotknięciem czarodziejskie różdżki i zastępowane są bajdurzeniem o prymacie Hamburga i misjonarzy Angolo-saskich.


Kto jednak zainteresuje się choć pobieżnie tym tematem, to nie może po prostu nie zauważyć tego, jak wielkie słowiańskie ślady zostawiła nasza kultura wśród Skandynawów.


Nawet sami Niemcy przyznają (niechętnie), że chrześcijaństwo na terenie obecnej Szwecji zostało wprowadzone przez Polan i jednocześnie aby osłabić historyczne znaczenie tego faktu natychmiast sugerują to, że nie chodzi tu o Polan piastowskich, ale o ich pobratyńców z terenów obecnej Ukrainy.


Jest to tym bardziej zakłamane, bo sam Bolesław Chrobry określa się jako władca Gotów, czyli Polaków, mając tu na myśli Słowian zamieszkujących w tym czasie nie tylko Polskę ale i znaczne części Skandynawii.


Te związki były tak silne, że nawet po tym jak piastowscy władzy utracili wpływy w skandynawskich państwach, to ich następcy, już bez wyraźnej słowiańskiej samoidentyfikacji, dalej twierdzili, że są władcami Gotów i Wandali, podkreślając nieświadomie słowiańskie dziedzictwo tych narodów.


Oczywiście mamy tu i inne poszlaki na prawidłowość naszego rozumowania.


Weźmy chociażby określenie na „kościół“ w językach skandynawskich. Po islandzku to „Kirkja“, po norwesku to „Kyrkje“, po duńsku „Kirke“ i po szwedzku „Kyrka“.


Niewątpliwie forma islandzka i norweska są najbardziej zbliżone do pierwotnego brzmienia tego określenia, chociażby ze względu na długowiekową izolacje tych terenów Europy.


Zwróćmy teraz uwagę na to, jak często dochodziło do podmiany znaczenia liter w trakcie przepisywania średniowiecznych tekstów i tego że znaczenie niektórych znaków literowych rożni się znacznie w występujących w Europie alfabetach.


Tak jest i w tym przypadku.


Tak wiec pierwotnie nazwę „kościół“ wymawiano również w Polsce jako „kyrkja“. Jednak wraz z rozpowszechnieniem katolicyzmu i rozpowszechnienia się alfabetów słowiańskich, łaciński znak na literę „K“ zaczął być czytany jako nasze „C“ i nazwa kościoła w krajach słowiańskich to rożnego typu modyfikacje słowa „Cyrkja“ jak np. w polskim „Cerkwia“.


Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczy aby zauważyć to, ze słowo KYRKA wywodzi się jednoznacznie od określenia „KRAK“


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2020/01/legenda-o-czechu-rusie-i-lechu-sladami.html


Tak jak to już przedstawiłem we wcześniejszych artykułach, musimy przyjąć, że władcy słowiańscy byli nie tylko przywódcami wojskowymi, najwyższymi sędziami i przywódcami politycznymi, ale pełnili też ważną rolę religijną i ich pozycja społeczna odpowiadała tej jaką mieli Cesarze Bizantyjscy.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2020/03/wojna-wielkiej-lechii-z-frankami.html


Nazwa władcy - „KRAK“, stała się z czasem synonimem reprezentatywnej budowli lub osady, tak jak np. w określeniu Kraków. W innych przypadkach posłużyła jako rdzeń określeń na przybytek religijny chrześcijan.


Krzyżowcy którzy zetknęli się na Bliskim Wschodzie ze słowiańskimi arianami i ich kościołem słowiańskim przejęli wiele z ich dorobku i nazwali swoją największą reprezentacyjną twierdzę określeniem „Krak des Chevaliera“.


https://en.wikipedia.org/wiki/Krak_des_Chevaliers


Inną ciekawostką jest np. to, że również określenie władców Rosji ma to samo źródło.


Kiedy Imperium „Wielogorii“, które znamy obecnie pod bardziej rozpowszechnioną nazwą,„Wielkiej Lechii“, opanowało również tereny Białorusi, Ukrainy i zachodniej Rosji, to również i na tych terenach powstały lokalne ośrodki władzy. Ci lokalni władcy spełniali też funkcję głowy kościoła chrześcijańskiego.


Na Białorusi do dzisiaj kościół określa się mianem „CARKVA“ w oryginale „царква“.


Widzimy tu wyraźnie, że określenie „CAR“ i „KRAK“ musimy potraktować jako synonimy.


Innym aspektem są niezaprzeczalne dowody na istnienie bardzo wczesnych budowli kościelnych w Skandynawii. Te najwcześniejsze budowle nie zachowały się do dzisiaj, bo pierwsze budowle chrześcijańskie były budynkami wykonanymi tylko i wyłącznie z drewna, tak zresztą jak i łodzie morskie Słowian.


Słowiańskie tradycje zabraniały budowania świętych przybytków z innego materiału jak czyste drewno. Ta tradycja spowodowała niestety to, że zarówno u Etrusków jak i wśród innych Słowian tak niewiele wiemy o ich budownictwie sakralnym.


W Skandynawii, całe szczęście, zachowało się parę tych zabytków i na ich podstawie można sobie wyobrazić jak wyglądały kościoły wśród skandynawskich Słowian.


Wprawdzie najwcześniejsze egzemplarze słowiańskich sakralnych budowli zostały zniszczone po podporządkowaniu się Skandynawii Niemcom, ale na przykładzie najstarszego kościoła norweskiego widzimy, że pierwotne kościoły w obrzędzie słowiańskim nie zostały zniszczone całkowicie i niektóre elementy tego kościoła zachowały się po jego przebudowie przez niemieckich misjonarzy w stanie pierwotnym. Zauważmy też, jak niesamowicie podoba jest ta budowla do podobnych budowli w Polsce


https://en.wikipedia.org/wiki/Urnes_Stave_Church


Te drewniane kościoły otrzymały też swoja charakterystyczną nazwę.


Nazywa się je określeniem Stavkyrka.


https://sv.wikipedia.org/wiki/Stavkyrka


Zwróćmy uwagę na to, że jest to kolejny przykład, typowego dla Skandynawów, zamazywania słowiańskich śladów własnej historii.


I tu powróćmy do autora omawianego wyżej artykułu.


Również i w określeniu na drewniany kościół pojawia się określenie „SLAV“, z tym że aby nie było to tak oczywiste, to już w średniowieczu zastąpiono tu literę „L“ przez literę „T“.


Można to było dokonać prawie że w sposób niezauważalny, ponieważ pozycja liter w tekstach pisanych była w tych czasach niezdefiniowana i każdy pisał tak jak mu się to podobało. Dlatego spotykamy bardzo często teksty, najczęściej na zachowanych monetach, w których pojedyncze litery obrócone są o 180°.


Jeśli to zrobimy z literą „L“, to przy odrobinie wyobraźni można się w tym dopatrzyć litery T i oto też chodziło katolickim mnichom pochodzącym z Niemiec, którzy w środkowym i późnym średniowieczu objęli kontrolę wśród katolickiej hierarchii kościołów skandynawskich, bo już bez narażania się o zarzut bezczelnego oszustwa mogli twierdzić, że nazwa kościół to nie „SLAV KYRKA“, a wiec Słowiański Kościół, ale „STAVKYRKA“.


Dla samych Niemców to oszustwo było jeszcze niewystarczające i literę „W“, którą Skandynawowie w tamtych czasach zapisywali tak jak w cyrylicy znakiem „B“, przejęli w dosłownej formie do swego języka i powstało z tego określenie „STABKIRCHE“.


W typowy dla Niemców bezczelny sposób uzasadniono następnie to przeinaczenie tak, że pierwsze słowo „STAB“ odnosi się do określenia belka i że miało to jakoby odpowiadać zasadom konstrukcji tego typu budynków.


Oczywiście wszystko to jest zwykłym fałszowaniem historii i nazwa kościół w językach skandynawskich odnosi się bezpośrednio do nazwy ludności, która tę religię w tych krajach praktykowała, czyli do nas Słowian i dlatego budowla kościelna otrzymała u nich miano „Słowiańskiego Kościoła“ - „SLAV KYRKE”.


Wracając do Danii to i w jej wczesnej historii znajdziemy przebogate źródło zagadkowych informacji.


CDN

What do you want to do ?
New mail
What do you want to do ?
New mail

Inskrypcje starobułgarskie bez tajemnic. Buyla inscription

Inskrypcje starobułgarskie bez tajemnic. Buyla inscription

 
Tak zwana Buyla inscription jest jednym z ważniejszych przykładów zapisków z czasów istnienia pierwszego państwa „bułgarskiego”. Należy ona do typu posługującego się literami podobnymi do alfabetu greckiego.


Użycie liter alfabetu greckiego nie było jednak regułą i istnieje cały szereg innych inskrypcji przypisywanych „Bułgarom”, w których użyto inne, często bardzo fantazyjne znaki i które nie dają się włączyć do jakiegoś konkretnego alfabetu z tamtych czasów.


Było to również przyczyną tego, że w „nauce” upowszechniło się przekonanie o nieeuropejskim pochodzeniu języka tych napisów.

Pociągnęło to też za sobą powstanie szeregu coraz to bardziej absurdalnych teorii, co do pochodzenia tego języka.

Również w przypadku inskrypcji na paterze ze skarbu z Nagyszentmiklós, w obecnej Rumunii, powstały, od czasu jego odkrycia, liczne propozycje odczytania tego napisu.


Nie będziemy się przy tym temacie dłużej zatrzymywać, bo to czysta strata czasu i wartość poznawcza tych dociekań jest zerowa, ale dla tych, których to interesuje, podaję link do pracy omawiającej dotychczasowe rezultaty tych „naukowych konfabuł”.


Co jest charakterystyczne dla wszystkich tych przykładów to to, że tzw. „naukowcy” podchodzą wyjątkowo po luzacku do oryginalnego tekstu i manipulują nim tak, aby pasował do tej teorii, którą próbują nam właśnie wmówić.

Takie podejście nie ma nic wspólnego z prawem naukowców do swobody interpretacyjnej, ale jest po prostu zwykłym oszustwem.

W niektórych przypadkach, jak np. w tym poniżej, znikają z tekstu całe jego pasaże, tak że postronny czytelnik nawet się nie zorientuje, jakie manipulacyjne techniki są tu w użyciu.


Jeszcze inni idą po prostu na chama i zmieniają wygląd samych znaków literowych tak by pasowało to do ich obłędnych pomysłów.

Tak więc najważniejszym zadaniem, w tym gąszczu łgarstw i manipulacji, jest ustalenie tego, jak naprawdę wyglądał ten tekst.

Znalezienie takiego obiektywnego źródła nie jest proste, ponieważ publikowanie powszechnie dostępnych i nie zafałszowanych danych nie leży oczywiście w interesie tego naukowego badziewia.

Udało mi się jednak znaleźć rysunek tej patery, co do którego można przyjąć, że jego autor starał się przedstawić omawiany przedmiot w miarę realistycznie i obiektywnie.
Oczywiście i tu nie można wykluczyć jakichś przeinaczeń i zafałszowań, ale we współczesnej, zdegenerowanej nauce jest to po prostu normalka i z tym musimy się zawsze liczyć.

Tak czy owak, rysunek ten stał się podstawą mojej analizy.

W tej formie odczytanie tego tekstu jest prawie że niemożliwe i w pierwszym rzędzie należało litery tego tekstu ułożyć tak, aby był on zgodny z naszymi przyzwyczajeniami, co było zasadniczym warunkiem dla rozpoznania zarówno początku tekstu, jak i wydzielenia poszczególnych jego wyrazów.

W przedstawionym poniżej rozwinięciu tekstu, zapisany jest już on tak, jak układają się jego zdania składowe.
Znalezienie tego rozwiązania nie było trudne, bo występujący w tekście znak krzyża jednoznacznie wskazuje zarówno jego początek, jak i koniec.
Z kolei powtarzające się w tekście słowo „BOY” sugeruje podział na dwa osobne zdania.

W tak podzielonym tekście dalecy jesteśmy jednak od tego, by wydzielić w nim poszczególne wyrazy, tym bardziej, że aby osiągnąć w tym sukces musimy pożegnać się z irracjonalnym przekonaniem, że tekst ten zapisany jest w jakimś konkretnym alfabecie.

Genialność tego tekstu polega na tym, że czytający musi najpierw zgadnąć, w jakim alfabecie zapisany jest dany graficzny znak i jak trzeba zinterpretować jego wymowę.

Jest to dość skomplikowane zadanie, bo w obowiązujących w Europie alfabetach, często występują takie same znaki, które jednak wymawiane są całkiem inaczej.

Przyczyny tego stanu rzeczy sięgają właśnie początków średniowiecza, kiedy w sposób sztuczny poszczególne centra polityczne w Europie starały się również w sferze języka i alfabetu odseparować się od swoich konkurentów i w ten sposób utrwalić swoje wpływy na kontrolowanym przez siebie obszarze.

Oczywiście najprostszą metodą takiej manipulacji jest nadanie poszczególnym znakom graficznym w piśmie innego brzmienia, niż to które miały pierwotnie.

Jest to powszechne we wszystkich językach zachodnioeuropejskich i we francuskim albo angielskim posunięte jest aż do kompletnego absurdu.


Omawiany przez nas tekst posługuje się literami zapożyczonymi z alfabetów starosłowiańskiego (etruskiego), łacińskiego, wczesnej cyrylicy oraz oczywiście greki, ale tej zbliżonej już do formy współczesnej.

Oczywiście obecność znaków literowych cyrylicy, w tym datowanym na przełom 7 i 8 wieku tekście, świadczy o tym, że lansowana przez Kościoły Wschodni i Zachodni legenda o Cyrylu i Metodym nie ma najprawdopodobniej nic wspólnego z rzeczywistością i cyrylica powstała znacznie wcześniej, a obaj panowie nie mają z jej powstaniem nic wspólnego.

Jeśli ustawimy znaki literowe tych trzech alfabetów obok siebie, to od razu zauważymy różnice w interpretacji wymowy identycznych znaków graficznych.


I te właśnie różnice wykorzystane zostały do zaszyfrowania omawianego tekstu.

Nawet jeśli się wie, jaki jest system szyfracji, to do zrozumienia takiego tekstu droga jest jeszcze daleka.

Jedynym wyjściem jest zdanie się na instynkt i przeczucie tego, jakie może być przesłanie danego tekstu.

Natychmiast po tym, jak go po raz pierwszy zobaczyłem, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że gdzieś się już z podobnym tekstem spotkałem i że jego melodyka jest mi dziwnie znajoma.

Gdzieś z podświadomości ciągle wracało powiedzonko mojego św. pamięci ojca.

Mój tato, mimo że żyjący w znanych nam uwarunkowaniach, zachował jeszcze wszystkie dobre i złe cechy swoich przodków z kresowej szlachty.
Ucztowanie w kręgu przyjaciół było dla niego solą życia i źródłem zadowolenia i radości, dla którego gotów był poświecić wszystko.

Całe szczęście, jak przystało na potomka kresowej szlachty, głowę miał twardą i nie przypominam sobie, aby udało się komuś upić go pod stół.

Jako dziecko, często chcąc nie chcąc, byłem świadkiem tych popijaw i oczywiście po jakimś czasie znałem już wszystkie toasty, powiedzonka i przyśpiewki mojego rodzica na pamięć.

Już wtedy zastanawiało mnie, dlaczego w stanie powszechnego upojenia mój ojciec podnosił kieliszek do góry i wykrzykiwał do leżących pod stołem kompanów Lelum – Polelum.

Nigdy go o to nie spytałem i musiały upłynąć lata, zanim uświadomiłem sobie jak starodawne (starożytne) tradycje ma ten toast.



Gdzieś w jego podświadomości przetrwały te starodawne obyczaje, mimo komuny i powszechnej indoktrynacji i mój ojciec był być może jednym z ostatnich, u których autentyczne tradycje kresowej szlachty przetrwały, choć może już w tej trochę zubożonej postaci.

Kiedy popijawa rozwinęła się w pełni, przychodził czas na powiedzonka o coraz to bardziej frywolnej treści. Jednym z nich było np.

Ksiądz lubi mięso, a organista kości, organista ogórki, a ksiądz jego córki.

I to właśnie powiedzonko przychodziło mi za każdym razem do głowy, kiedy próbowałem odczytać ten tekst. Wymagało to ode mnie dużego wysiłku, aby oderwać się od tego wzorca i znaleźć inny klucz do rozwiązania tej zagadki.

Dopiero kiedy zauważyłem, że to podobieństwo nie jest jednak bezpodstawne i że mamy tu do czynienia z opisem przeciwstawnych zachowań, (z tym że w napisie na paterze nie chodziło oczywiście o księdza i organistę, ale o woja (rycerza) i jego żonę, która w tekście nazywana jest „Panią”), to od tego momentu droga do znalezienia szyfru stanęła otworem.

Żeby się nie rozdrabniać przejdźmy do odczytania tego tekstu.

Kolejność etapów prowadzących do rozwikłania tej zagadki była bardzo zawiła i nie jestem w stanie odtworzyć teraz ich rzeczywistego przebiegu, szczególnie że nie od razu wpadłem na to, że pojedyncze znaki graficzne tego tekstu trzeba zinterpretować osobno, przydzielając je do właściwego im alfabetu.

Dodatkowa trudność polegała na tym, że w miejsce występujących w tekście kropek konieczne jest wstawienie właściwego znaku literowego oraz odgadniecie tego, że występujące w tekście znaki graficzne krzyża i kotwicy ukrywają w sobie również znaczenie literowe.

Tak więc przedstawię już końcowy etap tych moich dociekań. Po licznych próbach udało mi się podzielić ten tekst na poszczególne wyrazy.

Po tym podziale przybrał on następującą formę.

Cześć wydzielonych wyrazów jest natychmiast zrozumiała, ale inne wymagają dokładniejszej analizy, którą postaram się tu w skrócie podać.

Tekst zaczyna się słowem:


Pierwsza litera tego słowa to „B”, z tym że trzeba ją zinterpretować jako zapisane cyrylicą, a więc znak ten należy wymawiać jako „W”.

Druga litera to „O” i przy tej literze nie ma żadnej swobody interpretacyjnej.

Dalej jest litera „Y” która po grecku najczęściej wymawiana jest jak nasze „U” ale już w średniowieczu zaczęto ją wymawiać jako nasze „J”. Ten sposób wymawiania tej litery przejęli następnie np. Anglicy do swojego języka, kiedy to ich król Alfred Wielki postanowił stworzyć nowy, sztuczny język, którym mieli się posługiwać jego poddani i który znamy obecnie jako język angielski.

Tak więc słowo to czytamy je jako Woj. Oznacza ono naszego Woja, czyli rycerza lub wojownika.

Drugie słowo ma następującą postać.

W tym słowie zauważamy kropkę, która ma takie samo znaczenie, jakie poznaliśmy już w tekstach trackich czy też etruskich.



Oznacza ona po prostu to, że na jej miejsce musimy znaleźć pasującą literę, aby otrzymać prawidłowy wyraz.

Z kontekstu zdania wynika, że poszukiwaną literą jest litera „D”.

Pierwsza litera słowa to łacińskie „H”.

Dalej mamy greckie „L” oraz uniwersalną literę „A”.

W połączeniu z wymienioną już literą „D” daje to nam słowo „HLAD”

W języku polskim nie znajdziemy rozwiązania tej zagadki. Co innego, jeśli sięgniemy do języka czeskiego. Tam słowo „HLAD” oznacza „łaknąć” w znaczeniu mieć apetyt na coś, mieć na coś chęć.

Kolejny wyraz:

składa się z litery „Z” i „O”. Z tym, że pierwszą literę czytamy w znaczeniu naszego „Ż”, tak jak to jest często również w inskrypcjach etruskich.

Odczytanym słowem jest wyraz „ŻO”

Jego odpowiednik znajdziemy w polskim słowie „żarcie” lub „żo-łądek” ale rownie dobrze pasuje tu rosyjskie „жир» oznaczające tłuszcz lub tłustości.

Dalej mamy „A” które nie trzeba wyjaśniać, bo to oczywiście spójnik tak jak i w polskim.


Kolejne słowo musimy uzupełnić o jedną literę.

Tutaj utknąłem trochę w miejscu, zanim nie wpadłem na to, że w tekście chodzi o przeciwstawienie zachowań wojownika „Woja” i, no właśnie.

Tutaj zaczął się problem, bo słowo „PAN”, tak bowiem możemy je odczytać przyjmując, że pierwsza litera zapisana jest tak jak w cyrylicy, starosłowiańskim (etruskim) czy też w alfabecie greckim, sugeruje nam jednoznacznie kierunek poszukiwań.
Jednak taka interpretacja nie prowadziła do żadnego sensownego zdania.

Dopiero uzupełnienie słowa, w miejsce kropki, literą „I” do znaczenia „PANI”, dało w konsekwencji sensowne pierwsze zdanie.

Kolejne słowo zmusza nas też do rozwiązania paru małych zagadek.

Pierwsze dwie litery nie stanowią problemu. Przy dwóch następnych musimy najpierw zgadnąć to, że należy je czytać tak jak po starosłowiańsku i w cyrylicy a więc jako nasze „S” i „N”.

Ostatnia litera w miejsce kropki to oczywiście „E”, co daje nam wyraz „Tesne”
Rozpoznajemy w nim od razu nasze „ciasne”.

Oczywiście w czeskim lub słowackim znajdziemy słowo o identycznej pisowni (tesné) i wymowie.

Ostatni wyraz w zdaniu to:

Pierwsze trzy litery interpretujemy tak jak w alfabecie łacińskim a dwie następne jak w greckim. Kropką na końcu zajmiemy się w dalszej części rozwiązywania tej zagadki.
Dla pierwszego zdania oznacza ona w tym przypadku jego koniec.

Odczytane słowo to „TOIGI”.

Jeśli uwzględnimy to, że identyczne słowo poznaliśmy już w etruskich tekstach, to nie mamy problemów z identyfikacja tego wyrazu jako „Togi” znane nam jako odzienie obywateli rzymskich.

Słowianie używali je jednak w znaczeniu „Suknie”, bo toga jako odzienie męskie u Słowian Europy Środkowej się nie przyjęła.

Tym samym odczytaliśmy pierwsze zdanie tekstu.

Drugie zdanie zaczyna się tym samym wyrazem co pierwsze - „WOJ”.
Dalej mamy wyraz:

Czytamy go jak po polsku i ma on też takie samo znaczenie.

Kolejny wyraz to

Pierwsza litera to „O”, dalej „W” zapisane jak po łacinie lub etrusku, dalej „L” zapisane jak w grece.
Kolejnym znakiem jest kropka, pod którą ukrywa się litera „I”, dalej znane nam już „Ż”.

W przypadku znaku kotwicy to i tu ukrywa się znak literowy. Widzimy to od razu, jeśli zauważymy, że jej prawa część jest wyraźnie słabiej zaznaczona niż lewa, co sugeruje że właśnie w niej ukrywa się jakaś litera i tę rozpoznajemy natychmiast jako nasze „U”.
Wyraz czytamy jako „OWLIŻU” i znajdujemy natychmiast podobieństwo do naszego „Oblizał”.

Dalej mamy spójnik „A”
Po którym przychodzi znowu słowo „PANI”
Kolejne słowo jest niezwykle ciekawe i wymaga dłuższego omówienia.
Czytamy je jako „TAG” i jego identyczność z niemieckim określeniem na „Dzień” jest nie do przeoczenia.

Oczywiście ciśnie się natychmiast an usta pytanie, dlaczego Słowianie użyli w tym przypadku niemieckie słowo.

To pytanie jest jednak fałszywie postawione, bo w omawianym czasie historycznym język niemiecki jeszcze nie istniał.

Co istniało, to cała mnogość dialektów słowiańskich z ich nieprzebranym bogactwem słownictwa. Również słowo „Tag” było w tym czasie słowem słowiańskim, najprawdopodobniej używanym w którymś z dialektów panońskich.

Z czasem Niemcy zagarnęli to słowo tylko dla siebie, a zdecydowana niechęć Słowian do Niemców, spowodowana ich ekspansjonistyczną polityką, spowodowała to, że Słowianie dobrowolnie zrezygnowali z części swojego pradawnego słownictwa, aby tylko odróżnić się od Niemców.

Tak więc twierdzenia „językoznawców”, że w naszym języku istnieje olbrzymia ilość zapożyczeń z języka niemieckiego, to nic innego jak chamska propaganda.

Jest dokładnie odwrotnie i to język niemiecki jest jednym wielkim zapożyczeniem z języka słowiańskiego.

W czasach powstania tego tekstu tendencji do separowania się od Niemców jeszcze nie było i ludność obecnych niemieckich terenów mówiła jeszcze czystym językiem słowiańskim.
Autor tego tekstu nie miał więc żadnych oporów w tym, aby użyć to gwarowe określenie na dzień, dla zaszyfrowania tekstu.

Dalej mamy wyraz

składający się z liter „P”, „O”, „G” „N” jak w cyrylicy, kropki i jeszcze raz „N”.

Litery „T” i „Z” czytamy razem i są one sposobem na zapisanie słowiańskiej spółgłoski „Ć”.

Odczytanym wyrazem jest słowo „POGNINĆ”, które identyfikujemy z polskim „pognić”

Kolejny wyraz to sprytnie zapisana ligatura.
Od razu zauważamy, że poszczególne litery są tu ze sobą ściśle połączone i że nie koniecznie te litery, które wydają się jej częściami składowymi, rzeczywiście w tej ligaturze występują.

Tak na pierwszy rzut oka widzimy w tej ligaturze litery „I” „G” i „N” lub „I”, w zależności od tego jaki alfabet uwzględnimy.

Zastanawiające jednak jest to, dlaczego nie występuje między nimi żadna przerwa. Wprost przeciwnie, wszystkie łączą się ze sobą, i to połączenie nie wydaje się być przypadkowe.

Już przy pierwszych dwóch literach widoczne jest to jednoznacznie i litera „I” z literą „G” zostały tu połączone u podstawy.

Tak samo litera „G” i „N” zostały ze sobą połączone, tym razem u szczytu.

Możemy wykluczyć tu błąd, bo pozostałe litery są wycyzelowane na dnie naczynia w sposób wysoce precyzyjny i ten genialny rzemieślnik z całą pewnością nie pozwoliłby sobie na tego typu niedoróbkę tym bardziej, że jakość wykonania tego naczynia jest perfekcyjna.

Wszystko wskazuje więc na to, że ta ligatura składa się z całkiem innych liter, niż to się na pierwszy rzut oka wydaje.

Jeśli jednak przyjrzymy się jej jeszcze raz dokładniej, to zauważymy tam całkiem inne litery

Musimy je tylko uzupełnić (zamiast kropki) litera „E” i otrzymujemy słowo „UMIE” o takim samym znaczeniu jak w języku polskim.

Dalej mamy słowo składające się z liter „T” i „A”,
czytanych jak „Ta” i których znaczenie odpowiada naszemu „ONA”.

Dalej spójnik „I”

I jako ostatnie słowo:
Jest ono o tyle ciekawe, że i tu trzeba znak graficzny krzyża zinterpretować jako ukrytą literę. Oczywiście nie trudno w nim rozpoznać nasze „T”

Pierwsza litera to etruskie „S” które w takiej samej formie występuje też w cyrylicy.
Kolejna to „I” interpretowane jak w alfabecie greckim.

Razem daje to nam słowo „SIT” i jak nietrudno się domyśleć oznaczające nasze słowo „syty, syta” czyli najedzona.

Teraz możemy już przedstawić ostateczne rozwiązanie.

Omawianą inskrypcję czytamy jako:

WOJ HLAD ŻO, A PANI TESNE DUGIE TOIGI
WOJ TA OWLIŻU, A PANI TAG POGNINĆ UMIE TA I SIT

I już bez problemu możemy przetłumaczyć jako:

WOJ ŁAKNIE TŁUSTE ŻARCIE, A PANI CIASNE DŁUGIE SUKNIE
WOJ TĘ (MISKĘ) OBLIZAŁ, A PANI (CAŁY) DZIEŃ PRZEGNIĆ UMIE TO (ONA I) SYTA.

Nad innymi możliwościami interpretacyjnymi jak i nad sensem wykonania tego napisu, na dnie patery z zestawu biesiadnego, zastanowimy się w kolejnym odcinku.

CDN

Translate

Szukaj na tym blogu