O czasach gdy Wielka Lechia sięgała od Renu aż za Wołgę. Cześć 8



O czasach gdy Wielka Lechia sięgała od Renu aż za Wołgę. Cześć 8


Próbując zrekonstruować wydarzenia wczesnego średniowiecza natrafiamy na zasadniczą trudność dotyczącą chronologii opisanych wydarzeń.

Z zachowanych świadectw pisanych żadne nie reprezentuje oryginalnego tekstu, ale jest odpisem, odpisu z któregoś tam z rzędu odpisu.
Na to nakładają się jeszcze fałszerstwa dokonane na żądanie rządzących w Europie rodów i interesów poszczególnych państw.

Do tego dochodzi również to, że zarówno w przeszłości, jak i obecnie, zabytki historyczne przyciągają całe rzesze oszustów i kryminalistów, którzy to na fałszowaniu „zabytków” dorabiają się całkiem niezłej fortuny.

Obroty na rynku falsyfikatów obiektów zabytkowych szacowane są na miliardy dolarów rocznie.

W archeologii mamy do czynienia z mafijnymi strukturami, w których to fałszerze, archeolodzy, tzw. eksperci oraz kuratorzy muzeów i domów aukcyjnych, ramię w ramię, trudnią się produkcją i dystrybucją tych falsyfikatów.

Jakby tego było jeszcze mało, nigdy nie brakuje również takich, którzy w pogoni za rumem i sławą, gotowi są do zrobienia najgorszych świństw, aby tylko zaspokoić swoje chorobliwe megalomaństwo.

W tych warunkach graniczyłoby to już z cudem, jeśliby jakieś świadectwo pisane odpowiadałoby rzeczywiście prawdzie. Tak naprawdę nie można mieć zaufania do żadnego z nich, a już szczególnie do takich, które znalezione zostały w ostatnich paru stuleciach, w tej czy innej klasztornej bibliotece.

Tak naprawdę powinniśmy odrzucić wszystkie kroniki i świadectwa pisane i przyjąć a priori, że są one oczywistymi fałszerstwami, albo traktować je, w najlepszym razie, jako poszlakę, a nie jako niezbity dowód.

Oczywiście wiele wiadomości, które w nich znajdziemy nie są wymysłem tylko tych fałszerzy, ale bazują na realnych zdarzeniach, tylko że ich czasowy kontekst jest absolutnie dowolny i musi być potwierdzony przy pomocy innych, niezależnych metod.

Jeśli chodzi o wszelkiego typu kodeksy i pisma, to do momentu sprawdzenia prawdziwości takiego dokumentu przy pomocy metod fizycznych i chemicznych, nie powinno się go uwzględniać w analizach historycznych.

Realia są jednak całkiem inne i tak oczywiste fałszerstwo jak Biblia Gocka jest do dzisiaj uważana za najcenniejsze źródło danych o języku Gotów, a Szwedzi pod pretekstem ochrony tego „zabytku” uniemożliwiają badania jego autentyczności.

Jak jednak w tym artykule poniżej jednoznacznie wykazałem, jest to oczywiste kłamstwo i wymysł jakiegoś oszusta, bo język Gotów to z całą pewnością język słowiański. Można by nawet powiedzieć że polski.


Tak naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, aby te wszystkie oszustwa zdemaskować i wykluczyć z badań nad przeszłością, problem jest w tym, że bez nich rozpada się całkowicie bajeczka o wyższości cywilizacyjnej zachodu, istnieniu niemieckojęzycznych Germanów, czy też wkładzie skandynawskich Wikingów w kształtowanie słowiańskiej państwowości.

Te kłamstwa są szczególnie intensywnie hołubione w krajach zachodnich i dla ich dalszego podtrzymywania nie brakuje też finansowych środków na korumpowanie środowiska historyków krajów słowiańskich, w tym nawet i rosyjskich, gdzie wydawało by się, istnieje jeszcze najsilniejsze poparcie społeczeństwa dla takiej interpretacji historii Słowian, która najbardziej odpowiada naszym interesom.

Polska i Bułgaria są już tak spacyfikowane antysłowiańską propagandą, że w tych krajach środowisko patriotyczne w praktyce nie istnieje, poza gołosłownymi deklaracjami największych zdrajców. Te kraje są na najlepszej drodze, aby być takimi nowymi Niemcami i zatracić wszystko ze swojej słowiańskiej kultury, łącznie z własnym językiem. Jeśli chodzi o słowiańskie obrzędy ludowe, to nagonka na tych co chcą je kultywować i ochraniać przeradza się powoli w polowanie na czarownice.

A skoro już jesteśmy przy Rosjanach, to warto tu przytoczyć ich wkład do zafałszowania historii Bułgarii i wykreowaniu fikcyjnych dziejów tego kraju.

Kiedy Zachód zaczął zwalczać tezy o obecność Słowian w antycznej Europie na zachód od Prypeci i przywłaszczył sobie naszą historię, spotkało się to również z poparciem kręgów naukowych Rosji, jak i również rosyjskiej Cerkwi.

Szczególnie niepochlebnie zaznaczył się w tych wysiłkach Aleksander Popow. Znalazł on jakoby listę władców bułgarskich i co ciekawe to w Rosji.


Lista ta jest oczywistym fałszerstwem, ale bazuje na jeszcze starszych fałszerstwach dokonanych przez kościoły Wschodni i Katolicki, których celem było zatarcie śladów po egzystencji nie tylko słowiańskiego Imperium Wielkiej Lechii, co przede wszystkim o dominacji religii ariańskiej, jako pierwszego i przez całe wieki najważniejszego kościoła chrześcijańskiego.

Polowa 19 wieku to okres rywalizacji Anglii i Rosji o dominację w Europie.
Anglicy nie przebierali tutaj w środkach i wykorzystywali każdą możliwość do destabilizowania Rosji i tworzenia wokół niej „kordonu sanitarnego”.

Rosja oczywiście nie pozostawała dłużna i starała się rozerwać ten kordon, burząc zastałe struktury państwowe najsłabszego ogniwa, a tym było w tym czasie Imperium Osmańskie.

Celem Rosji była destabilizacja Turcji i najprostszym sposobem było ożywienie ducha narodowego, cierpiących pod jarzmem tureckim, Słowian Półwyspu Bałkańskiego.

Bułgaria stała się szczególnie łatwym celem, bo dzięki wspólnej religii, wspólnemu alfabetowi oraz dużemu podobieństwu językowemu, istniały szczególnie łatwe możliwości podburzenia Bułgarów do powstania przeciwko tureckiej niewoli.

Anglicy robili to samo z tym, że ich celem było podburzanie Polaków do rewolty, a kiedy już to nastąpiło, to odczekanie po prostu, aż się obie strony wykrwawią i wyniszczą, aby samemu upiec cieple bułeczki na tych zgliszczach.

Rosja wykorzystywała wszystkie metody do pobudzenia patriotyzmu wśród Bułgarów. 400 lat tureckiego panowania nie pozostało jednak bez wpływu i naród bułgarski zatracił już wiele z pamięci o swojej wspanialej przeszłości, kiedy to Bułgaria był centrum największego imperium Słowian.


Oczywiście takie przedstawienie historii nie leżało w interesie Rosji.

Przypomnienie o wielkości bułgarskich przodków to owszem, ale wykreowanie wizji słowiańskości Chanatu Bułgarskiego, to było trochę za dużo tego dobrego.

Tak więc zdecydowano się na dokonywanie fałszerstw świadectw historycznych przypominających istnienie Wielkiej Bułgarii oraz jej związku z terenami Rosji, ale jednocześnie podtrzymano fałszerstwa zachodu o azjatyckim pochodzeniu Bułgarów, aby nie podważać aspiracji Rosji do prawa reprezentowania wszystkich Słowian.
Jednym z elementów tej propagandy była również lista władców Bułgarii, którą sfałszował Popow.

Powtarzał on w większości te kłamstwa które wykreowali już wcześniej Niemcy, dodając od siebie do tego sfingowaną chronologię rządów poszczególnych władców bułgarskich.

W ten sposób przyczynił się do utrwalenia kłamstw o tym państwie.

Lista nie jest oczywiście tak całkowicie wyssana z palca i uwzględnia mniej lub bardziej przebieg rzeczywistych wydarzeń tamtych czasów.

Dwa pierwsze imiona legendarnych władców Bułgarskich to oczywiście odpowiedniki Kraka (Niestka) i Herakliusza. Przy tym drugim podobieństwo imion jest widoczne na pierwszy rzut oka.

Po nich powinna być wymieniona Wanda, ale jej egzystencja została ukryta, ponieważ wtedy byłoby to dla wszystkich jasne, że legendy założycielskie państwa bułgarskiego jak i legendy założycielskie innych krajów słowiańskich są ze sobą identyczne.

Trzecim imieniem jest imię Gostun. Imię to musimy umieścić w kontekście wydarzeń po bitwie pod Wawelem (Wogastiburgiem).

W bitwie tej poległ zapewne król Awarów Dagobert I, a i cała wyższa arystokracja Franków została wybita do nogi, pozostawiając po sobie pustkę polityczną i nieuregulowane sprawy następstwa tronu.

Historycy podają tutaj wcześniejszą datę jego śmierci, ale przyczyny są oczywiste. Chodziło o zaprzeczenie temu, że Frankowie zostali doszczętnie rozbici przez Słowian i znaczne tereny Europy Środkowej, aż po Ren, znalazły się w obrębie ich nowego państwa Wielogorii.

Chodziło też tu o zatarcie faktu zamachu stanu wśród Awarów i obalenia dynastii Merowingów przez Popielidów.

W każdym razie, tę sytuację totalnego chaosu w państwie i fizycznego braku jakichkolwiek przeciwników, wykorzystał syn majordomusa Dagowara I, Grimoald I zwany Starszym i przejął w praktyce władzę w państwie.

W obawie przed wpływem Konstantynopola na politykę w kraju, oraz z obawy o wpływy arianizmu i jego ścisłych powiązań z Merowingami i Wielką Lechią, Grimoald decyduje się na sojusz z irlandzko-angielską sektą chrześcijan i jest w ten sposób tak naprawdę założycielem Kościoła Katolickiego.

Jest on też inicjatorem ostatecznego oddzielenia się Słowian krajów Europy Zachodniej od ich pobratyńcow w Europie Środkowej i Wschodniej.

Te tendencje obejmowały również język i można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że aby ratować swój wizerunek w społeczeństwie, zdecydował się on na szukanie poparcia wśród mieszkańców miast i pospólstwa.

Te warstwy społeczne nie posługiwały się językiem słowiańskim (który był językiem arystokracji i rycerstwa), ale kształtującym się właśnie na takich samych zasadach, jak w przypadku greki,


nowym językiem zwanym Lingua Franca.


Był to język handlarzy i mieszczaństwa, przeważnie żydowskiego pochodzenia, bardzo rozpowszechniony w tym czasie wśród ludności miast leżących w zachodniej części Morza Śródziemnego oraz na terytorium Awarów.
Powstał on na drodze mieszania się słowiańskiego, semickiego i łacińskiego słownictwa i cechował się, jak wszystkie sztucznie powstałe języki Europy Zachodniej, uproszczoną gramatyką.

Od tego momentu zaprzestano używania nazwy Awarowie, jako zbyt słowiańskiej i zastąpiono stopniowo nazwą Frankowie.

Imię tego władcy było tak naprawdę przezwiskiem, ponieważ w języku Lingua Franca oznaczało ponuraka i takim był właśnie Grimoald I.

Polacy nazywali go Popiel lub Chościsko.

Przejecie nowej religii oznaczało również przejecie nowych obyczajów i te nakazywały noszenie krótkich włosów, co Polanie wykorzystali do drwin ze swego władcy, nazywając go miotłą lub szczotką, takie bowiem znaczenie ma słowo Chościsko.

Dla Słowian południowych literę „H” w wyrazie Chost zastąpiono bardziej politycznie poprawnym „G” bo w ten sposób powstał wyraz o znaczeniu Gospodarz, a jako końcówkę dołożono łacińskobrzmiące „un”, i stąd wśród nich przyjęło się imię Gostun.

Oznacza to również, że w legendach, przynajmniej formalnie, traktowano Grimoalda I jako prawowitego władcę wszystkich europejskich Słowian

Nie trwało to jednak długo i po licznych konfliktach wewnątrz Imperium i po powstaniach przeciw władzy Popielidów, kolejny wielki sejm Wielkiej Lechii zdecydował się na przyjecie nowego porozumienia i podkreślił to imieniem Dagowor II dla nowego władcy w państwie, na którego to wybrano wnuka Dagowara I.


Od tego momentu przestał on istnieć dla dziejopisarzy Europy zachodniej i wszyscy zgodzili się co do konieczności wymazania go z kart historii.
Rozpowszechniono więc pogłoskę, że został zamordowany nie pozostawiając po sobie żadnej spuścizny.

Jego pamięć jest na zachodzie Europy jednak do dzisiaj jeszcze żywa i żywe są jeszcze legendy o dobrym królu Dagobercie.

Oczywiście legendy te są interpretowane tak, że chodzi w nich jakoby o Dagoberta I. Jest to oczywiście kłamstwo, bo te informacje które zachowały się o czynach Dagowora I świadczą o tym, że był człowiekiem podstępnym, mściwym (historia wymordowania 9000 bizantyjskich uchodźców spotkała się z powszechnym potępieniem u współczesnych) i rządnym uciech tego świata, który los swoich poddanych miał po prostu w ….

W rzeczywistości Dagobert II mógł się jeszcze długo cieszyć dobrym zdrowiem i jego państwo rozszerzało w szybkim tempie swój terytorialny zasięg.

Dagowor II odpowiada na liście władców bułgarskich temu o imieniu Kubrat.

Aby zrozumieć dlaczego nadano mu takie a nie inne imię, to trzeba się cofnąć do jego młodości.

W momencie przejęcia władzy przez Grimoalda I, Dagowor II był jeszcze dzieckiem. Aby wyeliminować go jako pretendenta do tronu Grimoald umieścił go w irlandzkim klasztorze. Jako młodzieniec trafił jednak na dwór królewski w Anglii.

Możliwe, że był nim dwór legendarnego króla Ari Tura czyli Szlachetnego Tura (Artura) i tam zapewne poznał osobiście rycerzy Okrągłego Stołu w tym i Tristana. Jego imię jest oczywiście słowiańskie i oznacza trzy razy stanie ze zmarłych. Legenda o Tristanie opowiada o tym, że trzykrotnie był on bliski śmierci.


Oczywiście poznał tam i Izoldę, wielką miłość Tristana.
Imię IZ ZLOTA tak nazywała się bowiem jego kochanka, czyli Ze Złota, bo jej włosy miały taki kolor jak złoto.

Oczywiście i w jej imieniu nie obeszło się bez machlojek, bo tylko poprzez zdawałoby się niewinną zamianę miejscami liter „O” i „L” oraz podmiany „T” przez „D” co jest już wynikiem nieodróżniania tych zgłosek przez mówiących, ze Złotej zrobiła się Izolda.

Polska wikipedia nazywa ją na wszelki wypadek jasnowłosa, aby czytelnicy nie dostrzegli słowiańskiego brzmienia tego imienia. Na zachodzie, z racji nieznajomości języków słowiańskich, określenie „die goldharrige Isolde” (Izolda Złotowłosa) jest powszechnie używane w literaturze.


Tak więc już tysięczny raz potwierdza się to, że Wikipedia jest narzędziem prymitywnej antysłowiańskiej propagandy i ogłupiania naszego narodu.

Na dworze króla Ari Tura, Dogowor II otrzymał przydomek Piasta, a więc dziecka pod opieką dorosłego opiekuna (Piastuna), a jednocześnie pasowało to do określenia na młodego niedźwiedzia lub wilka.

Czyli oznaczało, że tak powiem, pretendenta do objęcia tronu.


W staroangielskim taki dwuletni wilk lub młody niedźwiedź nazywany jest wyrazem CUB (KUB). Takim samym określeniem nazywany jest też żądny sławy i splendorów zawadiacki podrostek.


Polacy przyjęli dla niego imię będące bezpośrednim tłumaczeniem tego przezwiska, i Piast przeszedł do naszej historii jako legendarny założyciel rodu Piastów.

Bułgarzy i inne ludy słowiańskie zaadaptowały oryginalne przezwisko staroangielskie i nazywali go KUBR.

Ponieważ w zapiskach starobułgarskich, jak i innych w tych czasach, obok imienia władcy wstawiany był w tekst znak krzyża, to czytający takie pisma skrybowie bizantyjscy interpretowali ten krzyż jako literę „t” i stad zapisywali to imię u siebie jako KUBRAT.

Wśród potomków Dogowora II to imię powtarza się jeszcze raz i przybiera formę KUBER.

Można więc wnioskować, że etymologia imienia „Kuba” nie ma nic wspólnego z biblijnym Jakubem, ale imię to ma bezpośredni związek z imieniem Kubrata czyli naszego Piasta.

Dogowor II był władcą wyjątkowym, dzięki wykształceniu, swoim zdolnościom dyplomatycznym oraz moralnej integralności, doprowadził swój kraj do apogeum świetności i do największej terytorialnej wielkości.

Kiedy Dogowor II zmarł, gdzieś pod koniec 7 wieku, lub też na początku 8 wieku, pozostawił po sobie nie tylko największe terytorialnie imperium w historii Europy, ale również polityczną pustkę, której nie był w stanie wypełnić żaden z jego pięciu synów.

Synowie zdecydowali się po jego śmierci na podział imperium ustanawiając zasadę, że najstarszy z rodu ma sprawować władzę zwierzchnią.

O dalszych losach Wielkiej Lechii opowiem w dalszych odcinkach. Teraz chciałbym jeszcze coś wspomnieć o „grobie Kubrata” jak i o cechach pisma starobułgarskiego.

CDN.
What do you want to do ?
New mail

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Szukaj na tym blogu