Starożytna historia Polaków. Piastowie –
ostatni Merowingowie
Pippin
Starszy zachował się w pamięci ludu Polan pod przezwiskiem Popiela, czyli tego
który spalił i spopielił świadectwa historii własnego narodu. Dla jego następcy
i syna wymyślono inne przezwiska.
Przez
mieszkańców Galii nazywany był imieniem Grimoald co po przetłumaczeniu oznacza
mniej więcej „Starego Ponuraka”.
Wśród
Polan znany był jako Popiel II lub pod imieniem Chościsko.
To
ostatnie przezwisko oznaczało miotłę i odnosiło się jakoby do długich włosów
jakie miał nosić ten władca.
Oczywiście
jest to jednoznaczne kłamstwo katolickiej propagandy.
To
przezwisko otrzymał Popiel II z odwrotnych powodów. Z racji przynależności do
nowej religii kazał sobie obciąć włosy, czym odcinał się od ariańskiej
przeszłości. Wszyscy jego poprzednicy, Merowińscy władcy, nosili starodawnym
zwyczajem długie włosy splecione często w warkocz.
Grimoald
zerwał z tą tradycją i obciął włosy podkreślając w ten sposób swoją
przynależność do katolickiej wiary.
Ten
jego wygląd, z krótkimi włosami sterczącymi na głowie do góry, tak bardzo
kontrastował ze słowiańskimi przyzwyczajeniami, że otrzymał on od nich
przezwisko „miotła”.
Dla
innych, niesłowiańskich ludów w królestwie, ważniejsze były jego cechy
charakteru i dlatego nazwali go „ponurakiem”.
Nienawiść
wśród ludu do osoby Popiela II była tak silna, że katolikom nie udało się tego
zmienić nawet przez stulecia indoktrynacji, a więc zgodnie ze sprawdzoną
metodą, przerobili kota ogonem i z własnego zwolennika zrobili dzikusa.
Po
obaleniu Popiela II, Polanie galijscy jak i Polanie w ich ojczyźnie –
Wielkopolsce, pragnęli powrotu do starych zasad funkcjonowania państwa i te
mógł najlepiej zapewnić władca pochodzący z prawowitej gałęzi Merowingów, a tym
był Dagobert II zwany Piastem, przebywający na wygnaniu na Wyspach Brytyjskich.
Słowo
„piastun” można użyć w dwóch znaczeniach. W pierwszym jako osoby wychowującej
dziecko, oraz w drugim, jako osoby wychowywanej przez piastuna czyli „Piasta”.
I
właśnie z tym drugim znaczeniem mamy do czynienia w przypadku Dagoberta II.
Jest
to świadectwo tego że wychował się on bez rodziców i pod kontrolą opiekuna.
Przejecie
władzy przez Dagoberta II (Piasta) nie wszędzie zostało przyjęte z poparciem i
szczególnie na terenie Galii i obecnych Niemiec doszło do rozruchów i wojny
domowej trwającej około 20 lat. W jej wyniku dynastia Pippinidów w osobie
Pippna Średniego (Popiela III) odzyskała ponownie władzę nad terenami obecnej
Francji i części Niemiec, ale straciła ostatecznie kontrolę nad ojczyzną Polan
czyli Wielkopolską oraz terenami Słowian zachodnich czyli Obodrytami i
Wieletami (Czechami).
Jego
następca Karol (Młot) przyjął słowiański tytuł „Króla”, od którego wywodzi się
jego imię oraz imiona większości jego następców (Karolingów).
Ten
okres przejścia z arianizmu do katolicyzmu jest naprawdę wybitnie zagmatwany.
Czytając dzieje tego okresu nie można się pozbyć wrażenia, że podawane tam daty
i postacie nie odpowiadają rzeczywistości i komuś bardzo zależało na tym aby
zachachmęcić prawdziwy przebieg dziejów. Każdy musi tak naprawdę zauważyć to,
że postacie Pippina Starszego jak i Pippina Średniego są tak naprawdę
identyczne i identyczny jest też los ich synów, którzy na dodatek noszą jeszcze
to samo imię. Wygląda więc to tak jakby komuś zależało na przedłożeniu czasu
trwania Dynastii Karolingów i poszczególni jej władcy zostali umieszczeni w
niej dwukrotnie. Ta sama historia powtarza się też i później co nasuwa
przypuszczenia że generalnie chronologia historii wczesnego średniowiecza jest
fałszywa i w gruncie rzeczy występują w niej 100 do 200 lat które w praktyce
nie istniały.
Potomkowie
Dagoberta II zrezygnowali przejściowo ze swoich prawowitych roszczeń do władzy
nad Galią i ograniczyli ją do terenów ściśle słowiańskich. W czasie wspomnianej
wojny domowej, tereny między Renem a Łabą zostały prawie że całkowicie
opanowane przez niemieckojęzycznych Sasów pochodzących ze Skandynawii, co w
naturalny sposób musiało doprowadzić do podziału królestwa galijskich Polan.
Mimo
to pamięć o prawach dynastii Piastów do władzy nad całym dziedzictwem
Merowingów nie zanikła i w momencie kiedy dynastia Ottonów wygasała, to jej
ostatni przedstawiciel Otto III osobiście zwrócił się do Bolesława Chrobrego,
jako bezpośredniego potomka ostatniego władcy Merowingów Dagoberta II, o
przejecie władzy nad odnowionym Cesarstwem Rzymskim.
Ta
decyzja jest potwierdzona całym szeregiem faktów jednoznacznie wskazujących na
wyznaczenie Bolesława jako następcy. Były nimi uroczysta Koronacja wraz z
przekazaniem Bolesławowi insygniów najwyższej władzy cesarskiej z których
najważniejszą była Włócznia Świętego
Maurycego, od czasów Konstantyna Wielkiego symbol najwyższej władzy
cesarskiej.
Również
opisany powrót cesarza Ottona III do Akwizgranu połączony z otwarciem grobu
Karola Wielkiego oraz przekazaniem Bolesławowi złotego tronu tego władcy, są
jednoznacznymi dowodami jego rangi jako oficjalnego następcy tronu
W
roku 1031 insygnia władzy cesarskiej przekazane Piastom zostały podstępnie
wykradzione i wywiezione do Niemiec. To zdarzenie ignorowane i marginalizowane
przez „polskich” historyków miało dla losów Europy i Polski centralną rolę
ponieważ już na zawsze utrwaliło i umocniło pozycję Sasów na terenach między Łabą
i Renem i pozwoliło im stopniowo zniemczyć żyjącą tam większość słowiańską. Na
początku XI wieku język niemiecki, czy też to co go poprzedzało, był językiem
mniejszościowym używanym przez relatywnie nieliczne skandynawskie plemię Sasów,
któremu, tak jak to miało miejsce poprzednio ze Słowianami w Galii, udało się
obsadzić centralne pozycje we władzy. Dopiero następne stulecia wytrwalej
polityki kolonizacyjnej z inspiracji starotestamentowego kościoła katolickiego,
doprowadziły do wykształcenia się narodu niemieckiego.
Gdyby
Pastom udało się zachować te insygnia cesarskiej władzy, to wcześniej czy
później władza znalazłaby się w ich rękach. Byłaby to po prostu konsekwencją
powszechności wiary w to, że władza pochodzi z woli Boga i posiadanie insygniów
cesarskich były świadectwem tej właśnie woli, której żaden śmiertelny nie odważyłby
się sprzeciwić. Jeśli tak, to wcale nie jest pewne to, czy Niemcy w ogóle by
powstały.
O
wiele bardziej prawdopodobna jest taka możliwość, że powstałoby słowiańskie
mocarstwo łączące wszystkie katolickie kraje Europy w jednym politycznym
organizmie pod przywództwem dynastii piastowskiej.
Otto
III jako najwyższy przedstawiciel władzy świeckiej i duchowej miał oczywiście
dostęp do wszystkich dokumentów poświadczających prawdziwą historię Franków i
wiedział doskonale kto ma po nim największe prawa do tronu. Jako ostatni z rodu
nie miał też żadnych oporów aby przekazać tę władzę Bolesławowi Chrobremu.
Oczywiście
popełnił błąd nie żądając od podległego mu rycerstwa przysięgi wierności dla
następcy tronu jeszcze za swego życia. W momencie jego śmierci arystokracja
Saska a przede wszystkim oligarchia kościelna sprzeciwiły się przywróceniu do
władzy Merowingów i władzę oddały w ręce Henryka II.
Od
tego momentu zaczął się też okres masowych niemiecko-katolickich fałszerstw
dokumentów i świadectw historycznych dotyczących dziejów Franków, Polski i
Niemiec, z kulminacją w postaci kradzieży cesarskich insygniów.
To
bezprawne przejecie władzy niezgodne z wolą i testamentem Ottona III było
przyczyną rozpoczęcia przez Henryka II wojen z Polską w celu fizycznej eliminacji
rodu Piastów.
Jego
działania spotkały się z entuzjastycznym poparciem kościoła katolickiego który
miał jeszcze świeżo w pamięci to, że Polanie i ich władcy w swojej naturze
dalej byli Arianami i że w momencie przejęcia władzy przez Bolesława całemu
cesarstwu „groził” powrót do pierwotnej wiary i eliminacja starotestamentowych
katolickich elit.
Te
dążenia do fizycznej likwidacji Piastów, przez kościół katolicki i władców
Niemiec, nigdy nie ustawały i pociągnęły za sobą skrytobójcze morderstwa licznych
przedstawicieli tej dynastii, szczególnie tych, którzy mieli szansę na odbudowę
jej politycznego znaczenia.
Nie
ma więc co się dziwić, że Henryk II za te swoje „zasługi”, czyli za mordowanie
naszych przodków, został katolickim świętym.
Prawdziwy
przebieg historii tych wydarzeń został oczywiście przez kościół katolicki
bezczelnie zafałszowany i tylko ślady prawdziwych wydążeń zachowały się do
naszych czasów.
Opisany
przeze mnie przebieg historii pozwala nam też na nową interpretację początków
katolicyzacji wielkopolskich Polan.
W
rzeczywistości nie możemy mówić o przyjęciu chrztu przez Polan, ponieważ ci już
od stuleci byli chrześcijanami (tylko w, że tak powiem, wersji light), a
jedynie o zmianie przynależności wyznaniowej.
Samo
dążenie Mieszka I do przyjęcia starotestamentowej wersji tej religii trzeba
rozpatrywać w aspekcie polityki dynastycznej Piastów.
Z
końcem IX wieku zaczęły stopniowo wymierać poszczególne gałęzie rodów
Pippinidów (Karolingów) i Merowingów. W ciągu następnych ca. 50 lat zarówno
Francja jak i Niemcy stanęły przed koniecznością wyboru nowych dynastii
władców. Nagle i niespodziewanie ostatni przedstawiciele głównej, męskiej linii
Merowingów, czyli Piastowie, znaleźli się w centrum tej batalii o przejecie
władzy.
Już
Mieszko I włączył się do tej rywalizacji z wielką energią, szukając zwolenników
we wschodniej i zachodniej części mocarstwa Franków.
Te
wysiłki zdały się nie na wiele, ale spowodowały niepokój u innych pretendentów
do tronu i Polanie stali się celem ataków ich przeciwników, szczególnie Sasów.
W
walkach tych Mieszko korzystał z poparcia swoich zwolenników wśród arystokracji
Franków, którzy stanowili trzon jego książęcej drużyny, i wspomagali go w walce
z Sasami o przejecie kontroli nad ziemiami między Odrą a Renem.
Ostatecznie
jednak o pominięciu Piastów w sukcesji zadecydowała ich ariańska religia.
To
właśnie aspiracje dynastyczne Mieszka I skłoniły go do przejścia na katolicyzm
jako religii dominującej tereny ówczesnych Franków.
Ta
decyzja była podyktowana chęcią uzyskania poparcia dla jego politycznych dążeń
również ze strony kościelnej hierarchii i tym właśnie można wytłumaczyć
zagadkowe pismo Mieszka I, nie mające odpowiednika w ówczesnej Europie, w
którym zwraca się on do Papieża w Rzymie oddając swoje włości pod jego opiekę.
Użyte
tam określenie Dagome iudex jest bezpośrednim nawiązaniem do jego
merowińskiego pochodzenia.
Dago
było określeniem księcia stosowanym wśród większości słowiańskich plemion w tym
oczywiście przez Merowingów oraz tytułem nawiązującym do wcześniejszych władców
tej dynastii a szczególnie do założyciela linii piastowskiej Dagoberta
II.
Określenie
Iudex, mimo że łacińskie, ma również słowiańskie tradycje. Ten tytuł należał do
najwyższych w hierarchii społecznej, co wiemy z zapisków dotyczących struktury
państwa Langobardów, u których najwyższe tytuły w państwie, w tym tytuł
książęcy, były określane terminem „iudices”
Termin
ten oznaczał osobę upoważnioną do egzekwowania obowiązującego prawa.
Wyrażenie
jakie użył skryba w liście Mieszka I do Papieża „Dagome iudex” zostało
przekazane potomności nieprawidłowo. W rzeczywistości chodziło o zwrot
piszącego w którym oznajmiał on w czyim imieniu jest to pismo napisane.
„Dago
meus et iudex” - „Książę mój i Pan”
W
piśmie tym Mieszko jednoznacznie domaga się od Papieża poparcia oraz
przyzwolenia dla swoich planów objęcia tronu władcy Franków, w zamian za
akceptację nadrzędności władzy kościelnej. Było to więc rodzajem zapewnienia,
że powrót Merowingów na tron nie spowoduje przywrócenia dawnej ariańskiej
religii, ale będzie oznaczał powiększenie władzy katolickiego kościoła o nowe,
słowiańskie terytoria.
Wśród tych terytoriów, które Mieszko uważał za swoje i które wymienione zostały w
tekście, zadziwia nazwa „Alemure”co do której „historycy” nie maja odwagi podać
jej prawdziwego znaczenia.
Oczywiście
nazwa ta odnosi się do określenia „Alemania” a więc do obecnych terenów Niemiec
na północ od rzeki Men.
Jest
to więc jednoznaczny dowód tego, że Mieszko miał świadomość przynależności do
rodu Merowingów i wykazywał aspiracje do przejęcia ich dziedzictwa.
Jak
wiemy, nie na wiele się to zdało i zamiast dobrowolnego przyłączenia, kościół
starotestamentowy wybrał wariant krucjaty i nawracania Słowian ogniem i
mieczem.
Centralną
rolę odegrały tu działania Niemiec a w szczególności następców dynastii
Ottonów, jako najbardziej zainteresowanych w zakłamaniu historii i mających
największe obawy co do tego, aby na opanowanych przez Sasów terenach nie
odrodziła się słowiańska świadomość i tradycja.
Pozostałości
tych wydarzeń zaciążyły jednak na historii tych dwóch narodów bardzo znacznie i
przybrały formę wzajemnej, głęboko zakorzenionej podejrzliwości i niechęci i to
mimo tego, że tak naprawdę jesteśmy zarówno historycznie jak i genetycznie jedną
rodziną, a dzielą nas tylko nasze języki i nasze uprzedzenia.
Oczywiście
przedstawiona przeze mnie w tym cyklu artykułów, który właśnie dobiegł końca,
wersja historii Europy i Polski jest wysoce kontrowersyjna. Ta interpretacja
oparta jest jednak na twardych faktach i w przeciwieństwie do innych wersji
historycznych wydarzeń daje się łatwo zweryfikować. Podany przeze mnie przebieg
wydarzeń zakłada pewną genetyczną ciągłość pomiędzy wymienionymi ludami i
postaciami.
Teoretycznie
nic nie stoi na przeszkodzie aby sprawdzić prawidłowość tych przypuszczeń
poprzez analizy genetyczne DNA szczątków arystokracji z początków średniowiecza
i prześledzenia ich wzajemnych pokrewieństw.
Jeśli
moje przypuszczenia są słuszne to Merowingowie, Karolingowie i Piastowie są ze
sobą bardzo blisko spokrewnieni i tworzy tak naprawdę jedną rodzinę.
Także
w przypadku całych ludów znajdziemy bliskie pokrewieństwo między Wandalami z
Kartaginy a mieszkańcami Małopolski oraz między średniowiecznymi Wielkopolanami
a wczesnośredniowieczną arystokracją we Francji i Niemczech.
Nie
jest też wykluczone, że taka genetyczna analiza pozwoli na znalezienie
bezpośrednich, żyjących obecnie w Polsce, potomków tych dawnych rodów.
To
porównanie jest już obecnie możliwe, ponieważ istnieją ku temu zarówno
praktyczne jak i teoretyczne możliwości.
Oczywiście
najbardziej spektakularnym dowodem byłoby znalezienie miejsca pochowku rycerzy
którzy zginęli w wielkiej bitwie pod Wogastisburgiem czyli pod naszym Wawelem.
Ten
dowód musiałby przekonać największych niedowiarków i uciszyć raz na zawsze
starotestamentową katolicką propagandę.
A
przede wszystkich skłonić w końcu, żyjących w letargu i ogłupiałych tą
propagandą Polaków, do myślenia.
Jak
łatwo można się domyśleć, tego typu badania nigdy nie zostaną przeprowadzone,
przynajmniej do czasu kiedy na polskich uniwersytetach i wśród politycznych
elit prym wiodą agenci i idioci kasujący forsę za pierdzenie w stołki i
powtarzający, jak katarynka, dawno zdyskredytowane „półprawdy” podsuwane im przez
wrogie Polakom siły, dążące do ostatecznego wyniszczenia naszego narodu i jego
historycznej świadomości.
Na
zakończenie uwaga co do historycznej roli kościoła katolickiego.
Jego
postawa nie jest tak jednoznaczna jak by to sugerowały moje artykuły.
Po
prostu omawiały one te momenty historyczne w których Kościół Katolicki odegrał
w przypadku Polski negatywną rolę.
Jego
ocena zmienia się jednak dramatycznie w zależności od tendencji jakie dominują
w poszczególnych okresach historycznych.
Kościół
katolicki z racji swojej ambiwalentnej natury rozdarty jest między skrajnie
odmiennymi prądami wyrosłymi z olbrzymich przeciwieństw moralnych, etycznych i
filozoficznych pomiędzy Starym i Nowym Testamentem.
Słowianie
bardzo łatwo przejęli posłanie Nowego Testamentu które odpowiadało ich zasadom
społecznym i moralnym ale nie akceptowali zasad Starego Testamentu, co musiało
prowadzić do konfliktu z jego wyznawcami.
Kościół
katolicki wielokrotnie w swojej historii przechodził z jednej skrajności w
drugą, pogłębione to było jeszcze tym że liturgia kościelna jest pozostałością po
okresie dominacji Arian wśród Chrześcijan i jest na wskroś słowiańska.
To
prawdziwe rozdwojenie jaźni, połączone z nielicznymi okresami refleksji nad
istotą Przesłania Jezusowego, pozwoliły na przetrwanie naszego narodu w jego
mniej lub bardziej ciągłej tradycji historycznej.