Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zjawiska geofizyczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zjawiska geofizyczne. Pokaż wszystkie posty

Czy będzie miało to wpływ na pogodę?

Oczywiście, że aktywność słoneczna ma wpływ na zjawiska atmosferyczne, z prostej przyczyny, bo Słońce jest tak jakby katalizatorem wszystkiego tego co się na Ziemi dzieje.

Weźmy choćby ostatni przykład wybuchu wulkanu na Islandii na półwyspie Reykjanes.

Tu odejdę trochę od tematu i zwrócę uwagę na to, że nazwa tego półwyspu jest oczywiście słowiańska i Słowianie kolonizując Islandię, gdzieś w VIII wieku naszej ery, nadali jemu nazwę Ręka Jana. I rzeczywiście do złudzenia przypomina on wystającą z masy lądu rękę.



Istnieją również inne przesłanki takiej interpretacji. Np. miejscowość gdzie nastąpił ten wybuch nazywa się Grindavik. Grind to w językach południowosłowiańskich „mielić“ a „vik“ to oczywiście przekręcone słowiańskie „wieś“ gdzie późniejsi kronikarze literę „s” zapisaną alfabetem starosłowiańskim „c“ zinterpretowali jako łacińskie „k“. Tak więc wieś ta przyjęła swoją nazwę od zajęcia jej mieszkańców którzy zajmowali się mieleniem zboża.

Inna miejscowość na mapie nazywa się Krusuvik co oczywiście pochodzi od słowiańskiego Krasna Wieś czyli inaczej Czerwona Wieś.


Ale przejdźmy do tematu. Ta szczelina wulkaniczna wytworzyła się dokładnie po tym, jak Ziemię osiągnął najsilniejszy od dawna koronalny wyrzut masy (CME) w dniu 17.12.2023.


https://www.spaceweather.com/archive.php?view=1&day=17&month=12&year=2023


Oczywiście zbiornik magmowy utworzył się znacznie wcześniej i był wynikiem dwóch zaćmień słonecznych na tym terenie. Pierwsze miało miejsce w dniu 03.10.1986,



a drugie w dniu 31 05 2003



To właśnie interferencje pomiędzy oscylacjami utworzonych w tym czasie minerałów i molekuł doprowadziły w ciągu ostatnich 20 lat do utworzenia się zbiorników magmy.


Tzw. Burza magnetyczna w dniu 17.12.2023 była tylko takim zapalnikiem tej erupcji i spowodowała taki wzrost oscylacji cząsteczek magmy, że jej objętość wzrosła gwałtownie i rozerwała skorupę ziemską.


Już za dwa dni szykuje się jednak ciekawe wydarzenie, które może pomóc zweryfikować przedstawiony przeze mnie mechanizm zjawisk wulkanicznych. Otóż an Słońcu wystąpił kolejny CME, który może osiągnąć Ziemię w dniu 27.12.2023



Aktualnie erupcja magmy zanikła i aktywność wulkaniczna jest minimalna. Jeśli CME rzeczywiście trafi Ziemie, to można oczekiwać ponownego wznowienia wypływu lawy w dniu 28.12.2023. Niestety ten CME jest dosyć słaby i może nie spowodować oczekiwanego przeze mnie wybuchu. Ale nic straconego, w najbliższej przyszłości na pewno pojawi się silniejszy CME.

Generalnie perspektywy nie są za różowe. Generacja magmy postępuje dalej i wybuchy lawy będą się intensyfikować. Jeśli będziemy mieć pecha, to oczekuje nas erupcja porównywalna z erupcją wulkanu Laki.


https://pl.wikipedia.org/wiki/Laki


Pożyjemy, zobaczymy.


12-02-2024

Tym razem prawdopodobieństwo trafienia CME bardzo duże. Od jutra zobaczymy jakie będą skutki.


15.02.2024

Prognoza się nie sprawdziła. CME się nie pojawił.  



Trzęsienie ziemi za pasem

 Pierwszy temat którym się zajmiemy, to oczekujące nas w dniu 14.10.2023 zaćmienie Słońca.




Temat zaćmień poruszałem już wielokrotnie, dlatego nie będę już wracał do opisu wpływu tego zjawiska na Ziemię, ani też na jego teoretyczny opis. Kto chce może sobie doczytać.

Przyczyną tego, dlaczego chcę go jeszcze raz podjąć jest to, że tym razem mamy do czynienia z zaćmieniem słonecznym o relatywnie nietypowym przebiegu, ponieważ cień Księżyca na powierzchni kuli ziemskiej będzie się przesuwał (w uproszczeniu) w kierunki z północy na południe.

Jest to relatywnie rzadki typ zaćmienia i występuje tylko kilkanaście razy na stulecie, często z kilkudziesięcioletnimi przerwami.

Warto więc przyjrzeć się temu, czy w przeszłości podobnego typu zaćmienia były przyczyną większych katastrof lub nietypowych zjawisk geofizycznych.

Ograniczę się tylko do kilku spektakularnych przykładów, ale sprawdziłem oczywiście więcej tego typu zaćmień i mogę z całą pewnością stwierdzić, że we wszystkich znanych mi przypadkach występuje jednoznacznie nasilenie ekstremalnie silnych trzęsień ziemi tuż po wystąpieniu tego typu zaćmienia. Czasowo występują one zaledwie kilka dni po zaćmieniu, niekiedy odstęp czasu jest jednak trochę większy. Charakterystyczne jest również to, że często trzęsienia ziemi występują na przedłużeniu strefy zaćmienia, zarówno po jego północnej jak i południowej stronie.

Przejdźmy więc szybko do przykładów.

W roku 2005 zaćmienie miało miejsce w dniu 3 października. 




Oczywiście i z tym zaćmieniem związane są bardzo silne trzęsienia ziemi np. to w dniu 08.10 w Kaszmirze

https://pl.wikipedia.org/wiki/Trz%C4%99sienie_ziemi_w_Kaszmirze_(2005)

Jednak znacznie bardziej interesująca jest historia huraganu na Atlantyku, który dopiero znacznie później został zidentyfikowany przez meteorologów i dlatego na liście huraganów z roku 2005 nie ma nawet swojej nazwy.

Huragan ten powstał z niczego z 03.10 na 04.10 i bardzo szybko stracił na sile zamieniając się w zwykły strom.

https://en.wikipedia.org/wiki/2005_Azores_subtropical_storm

Dopiero w dniu 08.10, czyli w dniu w którym wystąpiło trzęsienie ziemi w Kaszmirze jego siła wzrosła i przerodził się on w Huragan Vince

https://en.wikipedia.org/wiki/Hurricane_Vince

Ten zaskoczył wszystkich, bo zamiast udać się, jak wszystkie inne, w kierunku Ameryki, powędrował jak po sznurku w kierunku Hiszpanii. Był to dopiero drugi tego typu przypadek od stu sześćdziesięciu lat.

Inne przykłady to trzęsienie ziemi w dniu 18.11.1929,

https://en.wikipedia.org/wiki/1929_Grand_Banks_earthquake

które nastąpiło na północnym przedłużeniu zaćmienia słonecznego z dnia 01.11.1929.



To trzęsienie ziemi jest o tyle ważne, bo wystąpiło w miejscu które sejsmicznie należy do obszarów bardzo spokojnych i w którym trzęsienia ziemi należą do rzadkości. Tym bardziej podkreśla to związek tego trzęsienia z poprzedzającym go zaćmieniem słonecznym.

Kolejnym przykładem jest trzęsienie ziemi w Chinach w dniu 25.08.1933

https://en.wikipedia.org/wiki/1933_Diexi_earthquake

Wystąpiło ono zaledwie 4 dniu po obserwowanym w tym rejonie zaćmieniu słonecznym w dniu 21.08.1933. W tym przypadku reakcja była prawie że natychmiastowa.



Jakie wnioski musimy wyciągnąć jeśli chodzi o zbliżające się zaćmienie słoneczne?

Przede wszystkim wystąpi duże prawdopodobieństwo trzęsienia ziemi na Aleutach oraz w terminie późniejszym dużego wybuchu wulkanu w tym rejonie.

Kolejnym terenem o zwiększonym zagrożeniu jest Ameryka Środkowa gdzie można się spodziewać

krotko po zaćmieniu słonecznym potężnego trzęsienia ziemi.

Inną sprawą jest zagrożenie huraganami, gdzie wystąpi duże prawdopodobieństwo pojawienia się silnego huraganu w zatoce meksykańskiej.

Te niebezpieczeństwa będą się nasilać aż do dnia 28.10.2023 kiedy to wystąpi zaćmienie księżyca połączone ze specyficzną konfiguracją planet w układzie słonecznym.



W tym przypadku możemy się spodziewać kolejnego nasilenia zjawisk geofizycznych na Ziemi których jednak lokalizacja jest ze zrozumiałych względów znacznie utrudniona. Pozostaje więc tylko ich czasowe ograniczenie.

Uzupelnienie:

16.10.2023 Długo nie trzeba było czekać. Sądzę jednak, że to nie koniec.



09.11.2023

Pare ciekawostek. Oczywiście i zaćmienie Księżyca w dniu 28.10.2023 przyniosło ze sobą zwiększenie aktywności sejsmicznej na interesującym nas obszarze.


 

Szczególnie interesujące jest również to, że siła trzęsień ziemi wzrosła również na terenie Texasu w USA i to dokładnie w rejonie zaćmienia słonecznego. To trzęsienie ziemi jest np. drugim co do siły w historii Texasu.



Od 20.04.2023 będzie ciekawie

 Nie będę się za wiele rozpisywał, bo o wpływie koniunkcji planet na zjawiska fizyczne napisałem już wystarczająco, ale w przypadku tej daty nie można tego nie przypomnieć.

W dniu 27.04.2023 wystąpi niezwykle ciekawy układ planet ze względu na ich wzajemne położenie.




Jak widzimy planety wewnętrzne utworzą podwójną koniunkcję a na przedłużeniu tych linii znajdą się jeszcze Saturn i Uran.

Oczywiście ten układ nie jest perfekcyjny, ale wystarczająco symetryczny na to, aby doprowadzić do interferencji oscylacji przestrzeni modulowanych przez te planety i do ich znacznego wzmocnienia.


To zjawisko będzie o tyle ciekawe, bo poprzedzone zostanie zaćmieniem słonecznym w dniu 20.04.2023, co może przynieść spotęgowanie oczekujących nas zjawisk geofizycznych.

Radze obserwować rozkład i siłę trzęsień ziemi jak i zjawiska wulkaniczne czy też atmosferyczne. W tym okresie możemy się również spodziewać intensywnych wybuchów na Słońcu i generalnego wzmożenia aktywności słonecznej.

Miejmy nadzieję, że nie trafi nas wyrzut masy ze słońca (CME), bo przy odrobinie pecha może się to skończyć tak, jak po ostatnim wielkim wybuchu na Słońcu

https://spaceweather.com/archive.php?view=1&day=17&month=02&year=2023

gdzie wyrzucone ze Słońca materia w formie meteorytu trafiła bezpośrednio nasz Księżyc.

https://tech.wp.pl/meteoryt-wstrzasnal-ksiezycem-to-niepokojace-zjawisko,6875277878209344a

W oczekiwaniu na katastrofę

Czasami jest to rzeczywiście lepiej, jeśli się nie ma pojęcia o tym, jak funkcjonuje nasza rzeczywistość. Można żyć w błogim przekonaniu, że wszystkim rządzi przypadek i że nie ma się osobiście najmniejszego wpływu na to, co niesie nam nasza przyszłość.

Co niektórzy nie zadowalają się tą sytuacją i chcieliby mieć możliwość zobaczenia tego co nastąpi. Innym wystarczyłoby już gdyby mieli choć możliwość przewidzenia przebiegu procesów, które te wydarzenia determinują.

Spośród tej grupy ludzi możemy wydzielić tych, którzy zdają się na religię, mniej lub bardziej biernie składając swoją przyszłość w ręce boskiego miłosierdzia.

Inni szukają rozwiązania, wierząc w to, że siły nadprzyrodzone dają nam możliwość przewidzenia zdarzeń, jeśli tylko znajdziemy możliwość komunikowania się z nimi.

W tej grupie znajdziemy wszelkiego typu ezoteryków, wariatów oraz kryminalistów wykorzystujących rozpowszechnioną wśród ludzi wiarę w nadprzyrodzone siły do bogacenia się ich kosztem.

Kolejni to oczywiście naukowcy, którzy wprawdzie od ezoteryków niewiele się różnią, ale przynajmniej ograniczeni są w swoich przepowiedniach koniecznością matematycznego dokumentowania swoich wróżb.

Kiedy jednak matematyka została wyparta przez statystykę i rachunek prawdopodobieństwa, to i ta dziedzina ludzkiej kultury zeszła na dziady i jest niczym innym jak zmatematyzowaną ezoteryką.

Osobną grupę tworzą technicy i inżynierowie. Tych nie interesuje żadna filozoficzna otoczka ich działalności, ale konkretne zastosowania ich badań w praktyce i jedynym miernikiem tej skuteczności jest komercyjny sukces rezultatów ich pracy.

Technicy i inżynierowie są też jedynymi, którzy mniej lub bardziej rozumieją to, jak funkcjonuje nasza rzeczywistość. Niestety wśród decydentów wiara w cuda dominuje i dlatego naukowcy posiadają tak wielki wpływ na nasze społeczeństwo.

Ten wpływ możemy pomierzyć tysiącami istnień ludzkich, które corocznie oddają swoje życie na ołtarzu współczesnej nauki.

Zadufani w swoim przekonaniu o własnej racji, naukowcy bez zmrużenia powieki wysyłają codziennie ludzi na śmierć, bo zamiast patrzeć na to jak działa przyroda i jak wydrzeć jej wszystkie tajemnice, wola bardziej bawić się swoimi po ...nymi matematycznymi formułkami.

Oczywiście daleki jestem od tego, aby wierzyć w to, że jako jedyny byłem w stanie rozpoznać tajemnice natury. Niestety zdaję sobie z tego sprawę, że też poruszam się po omacku i we mgle własnej niemożności tylko w zarysach rozpoznaję cień naszej rzeczywistości.

Niemniej jestem o tym przekonany, że nawet to co udało mi się już rozpoznać daje nam wprawdzie minimalną, ale jednak realną szansę w zmaganiach z silami przyrody i zwiększa nasze możliwości na przeżycie.

Wielokrotnie już ostrzegałem przed grożącymi nam katastrofami i zbyt wiele z tych ostrzeżeń już się niestety spełniło, bo nikt nie chciał ich wziąć na poważnie.

To ignorowanie kosztowało już tysiące istnień ludzkich i będzie zapewne kosztować jeszcze miliony, zanim odpowiedzialni za ten stan rzeczy obudza się ze swoich snów o własnej genialności, i odważą się spojrzeć w odchłań demonów ich duszy.

Pomimo to, że jak dotychczas moje starania to przysłowiowe wołanie na puszczy, to czuję się w obowiązku dalej zwracać uwagę na to, że przyroda cięgle zastawia na nas pułapki i że przy odrobinie szczęścia i wiedzy jesteśmy w stanie je ominąć.

Kluczem do tego jest umiejętność rozpoznania przyczyn, miejsca i czasu zagrażających mieszkańcom Ziemi katastrof.

Pod tym względem nauka zawiodła na całej linii, ponieważ z ideologicznych względów nie brane są pod uwagę związki, pomiędzy elementami rzeczywistości, które nauka zakwalifikowała jako niemożliwe do zaistnienia. Arogancja „naukowców” jest tak bezgraniczna, że przypisują oni sobie absolutne prawo rozstrzygania o tym, jakie związki są w naszej rzeczywistości możliwe a jakie nie, tak jakby naprawdę cokolwiek o istocie natury wiedzieli.

O tym pisałem już wielokrotnie i wskazałem na to, że zjawiska geofizyczne, szczególnie te powiązane z katastrofalnymi wydarzeniami, korelują jednoznacznie z rozłożeniem przestrzennym planet w Układzie Słonecznym.

Oczywiście podałem też racjonalne wytłumaczenie przyczyn tej zależności oraz skonstruowałem model fizyczny który jest w stanie wyjaśnić nam ich przyczyny.

Model ten jest, ze zrozumiałych względów, absolutnie sprzeczny z obowiązującymi w nauce dogmatami i dlatego nie może być on w żadnej, nawet najbardziej uproszczonej formie, przez tę „naukę” zaakceptowany.

Jest to jednak drugorzędny problem, którym tu nie będziemy się zajmować. Najważniejsze jest to, że mój model jest obiektywnie skuteczny i jednoznacznie wskazuje, że układ planet determinuje wiele, a może i wszystkie zjawiska fizyczne jakie obserwujemy na Ziemi.

Wśród tych zjawisk jest wiele takich, które nie maja znacznego wpływu na nasze życie, ale są wśród nich również i te, przed którymi każdy, dysponujący choć odrobiną wyobraźni, zamiera w panicznym strachu.

Nie bez przyczyny. Średnio rocznie ginie w rezultacie przeróżnych katastrof 60000 ludzi, o materialnych stratach nie wspominając.

Wprawdzie jest to znikoma liczba w porównaniu z ogólną liczbą ludności na Ziemi, ale dla ofiar i ich najbliższych wygląda to już całkiem inaczej.

Niebezpieczne jest to, że podana wyżej liczba nie oddaje w najmniejszym nawet stopniu prawdziwego zagrożenia dla ludzkości.

W niektórych latach, jak np. 2010, liczba ta była 5-krotnie wyższa i byłoby naiwnością twierdzić, że jeszcze większa liczba ofiar jest niemożliwa. Tak naprawdę nie ma w tym przypadku prawie że żadnej górnej granicy, łącznie z możliwością sterylizacji życia na Ziemi.

Oczywiście prawdopodobieństwo takich katastrof jest minimalne, z tym że cywilizacja ludzka jest szczególnie silnie podatna na wszelkiego typu zaburzenia warunków środowiskowych.

Wbrew przekonaniu większości, do wywołania globalnej katastrofy naszej cywilizacji nie trzeba wiele.

Przyroda ma na nas całą masę rożnych plag i czym bardziej nasza cywilizacja staje się zależna od środków technicznych, tym bardziej podatna jest ona na zaburzenia w jej funkcjonowaniu.

Obiektywnie biorąc największym zagrożeniem są erupcje słoneczne. Powodują on zaburzenia oscylacji Tła Grawitacyjnego i jeśli te zaburzenia obejmą Ziemię, to inicjują one cały szereg zjawisk, z których większość może być dla nas niestety śmiertelnym zagrożeniem.

Dla ilustracji tego chciałbym opowiedzieć ciekawe i niestety tragiczne wydarzenie.

Kiedy przed laty wypracowałem mój model funkcjonowania zjawisk fizycznych, to oczywiście spróbowałem również znaleźć praktyczne aspekty jego funkcjonowania i to tam, gdzie współczesnej „nauce” nawet się nie śni, że mogą istnieć odpowiednie zależności.

Bardzo szybko zauważyłem też, że pojęcie Tła Grawitacyjnego wymusza jego modulacje poprzez geometryczne zależności pomiędzy poszczególnymi jego źródłami.

A takimi źródłami są oczywiście Słońce i planety. Ich wzajemne położenie inicjuje wystąpienie zaburzeń Tła Grawitacyjnego i w konsekwencji szereg procesów, których skutki widzimy na ich powierzchniach.

W przypadku Słońca inicjuje to powstanie erupcji słonecznych, a na Ziemi takich zjawisk jak trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów czy też spektakularne zjawiska atmosferyczne.

Pewną odmianą takich zaburzeń jest zjawisko modulacji TG na Ziemi pod wpływem wejścia Ziemi w strefę, w której porusza się materia wyrzucona w przestrzeń kosmiczną w rezultacie erupcji słonecznych. Strefa taka posiada swoje własne pole TG o znacznie wyższym poziomie częstotliwości oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni.

Również takie przejście może spowodować na Ziemi tak silne interferencyjne wzmocnienie TG, że powoduje to katastrofalne trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów w tym jej rejonie, który na te modulacje wystawiony jest najsilniej.

Tak zdarzyło się w marcu 2011, kiedy doszło do koniunkcji Saturna i Jowisza. 

 


W tym czasie zdawałem sobie już sprawę z tego, jakie konsekwencje mogą mieć erupcje słoneczne na zjawiska geofizyczne na Ziemi i kiedy 08.03.2011 doszło do wybuchu na Słońcu i wybuch ten okazał się wyjątkowym, bo materia wyrzucona ze Słońca osiągnęła ekstremalnie wysoką prędkość poruszania się, to śledziłem to zjawisko z zainteresowaniem graniczącym z niepokojem, kiedy okazało się, że Ziemia znajdzie się w strefie wpływu tej erupcji.

Kiedy jednak niecałe dwa dni później akurat w momencie w którym Ziemię objęła ta erupcyjna strefa, doszło do kolejnej, tym razem znacznie silniejszej erupcji na Słońcu, to moje zaniepokojenie przerodziło się w panikę .

https://www.spaceweather.com/archive.php?view=1&day=08&month=03&year=2011

Zdecydowałem się na opublikowanie ostrzeżenia o zbliżającym się wielkim trzęsieniu ziem, w mojej naiwności wierząc, że kogoś to zaniepokoi i zmusi do postawienia odpowiednich służb w stan alarmu.

Oczywiście skończyło się tak jak musiało się skończyć. Ta niemiecka gazeta, w której opublikowałem mój komentarz pod artykułem dotyczącym tej erupcji, bardzo szybko zablokowała możliwość jego czytania i cała zgraja „naukowych ujadaczy” rzuciła się na to co napisałem, zarzucając mi ezoteryzm i obrzucając mnie stekiem wyzwisk.

To bardzo znane czasopismo, (wtedy jeszcze o światowej renomie, teraz to tylko lewacki szmatławiec), zmanipulowało mój komentarz zmieniając zamieszczone tam linki na inne, które prowadziły do stron obrażających mnie jako człowieka i Polaka.

Jeszcze raz okazało się, że lewacy to tacy zakamuflowani faszyści.

Niecały dzień później doszło do tragedii.

W regionie Tōhoku doszło do gigantycznego trzęsienia ziemi połączonego z jeszcze bardziej gigantycznym tsunami, które o mały włos nie spowodowało największej katastrofy nuklearnej w historii, przy której Czernobyl byłby tylko zabawą w piaskownicy.

To zdarzenie uświadomiło mi dobitnie, że tzw. naukowcy i związane z nimi elity to nie żadni zagubieni geniusze ale banda krwiożerczych sk...nów których działalność jest największym zagrożeniem dla ludzkości, znacznie większym niż największy wybuch na Słońcu.

Uświadomiło mi to również, że nauka zbudowana jest na kłamstwie i że nie ma w niej ani jednej dziedziny w której kłamstwo nie stanowiłoby fundamentu jej działalności.

Ta trochę deprymująca anegdota jest dobrym wstępem do tego, aby zwrócić Waszą uwagę na to co aktualnie dzieje się z Tłem Grawitacyjnym.

Otóż już niedługo (10.06.2021) dojdzie do kolejnego zaćmienia słonecznego tym razem połączonego z potrójną koniunkcją Ziemi, Księżyca i Merkurego.

 


To zjawisko jest tym bardziej niepokojące, bo Ziemia znajduje się właśnie w strefie niskich wartości TG, co objawia się między innymi bardzo niskimi globalnymi temperaturami atmosfery, a więc różnice wartości TG (przed, w trakcie i po zaćmieniu) będą szczególnie duże.

Taka wielokrotna koniunkcja połączona z zaćmieniem słonecznym musi spowodować gwałtowny wzrost TG i odpowiednio cały szereg zjawisk geofizycznych.

Może też spowodować wzrost aktywności słonecznej i całkiem niespodziewaną erupcję słoneczną skierowaną prosto na naszą planetę. Jeśli tak się stanie, to kolejne wielkie trzęsienie ziemi jest nieuniknione.

Tym razem szczególnie zagrożone są rejony południowej Kalifornii, ale również Islandii, Kamczatki i Japonii

Na poniższym linku widzimy symulację przebiegu tego zaćmienia.

https://de.wikipedia.org/wiki/Datei:SE2021Jun10A.gif

Czego również nie unikniemy to wzrost aktywności wulkanicznej.

Jeśli przyjrzeć się dokładniej to zauważymy, że obszar zaćmienia słonecznego, w którym to wahania TG będą największe, zaczyna się już po nocnej stronie Ziemi i początkowo dotyka ją pod bardzo ostrym kątem w rejonie Kalifornii tak, że najbardziej wystawione na jego działanie będą przypowierzchniowe warstwy skorupy ziemskiej. Jest to właśnie miejsce tworzenia się trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów.

Po opuszczeni terenu Ameryki Północnej obszar wzrostu TG obejmie również Islandię i to jest tym groźniejsze bo obecnie na Islandii aktywne są co najmniej dwa zbiorniki magmy w tym ten w pobliżu Rejkiawiku i ten zareaguje natychmiastowym wzrostem ciśnienia w obrębie zbiornika, spowodowanego przejściami fazowymi występujących w nim cieczy i gazów i intensyfikacją wypływu lawy.

 


Drugi rejon znajduje się w obrębie masywu Grimsvotn.

 


Wulkan ten należy do najgroźniejszych na Islandii, ponieważ przykryty jest grubą czapą lodową i cechuje się więc wyjątkowo eksplozywnym charakterem.

Już od miesięcy obserwujemy tam dowody na wzrost aktywności zbiornika magmowego np. w formie ciągłego podwyższania się terenu i brakuje tylko inicjującego zjawiska, które spowoduje jego gwałtowny wybuch. 

 

To zjawisko nastąpi 10.06.2021 i albo spowoduje wygaszenie tej aktywności na skutek destruktywnych interferencji modulacji TG albo odwrotnie, relatywnie szybki ich wzrost i wybuch tego wulkanu.

Na załączonej poniżej grafice widzimy przebieg aktywności sejsmicznej w tym rejonie i już bez zaćmienia słonecznego był on powodem do niepokoju.

 

Po zaćmieniu słonecznym może być jeszcze gorzej.

Wybuch tego wulkanu może mieć tragiczne skutki klimatyczne. Już samo obniżenie TG w ostatnich miesiącach spowodowało katastrofalny spadek globalnej temperatury i anomalnie niskie temperatury w wielu rejonach kuli ziemskiej.

Jeśli dojdzie do wybuchu, to zbiory produktów rolnych na półkuli północnej będą poważnie zagrożone i jeśli przyjdzie głód to niech nas Bóg ma w opiece.

Podobnie ma się sprawa na Kamczatce, gdzie jednak bezpośredni wpływ na ludzi będzie minimalny. Co innego w Japonii, tam może nas oczekiwać kolejne wielkie trzęsienie ziemi.

Bezpośrednio nie będziemy tymi zjawiskami zagrożeni, ale jeśli przybiorą one ekstremalne rozmiary, to w tej czy innej formie również i my nie będziemy się mogli przed nimi uchronić.

A więc nie pozostaje nam nic innego jak biernie czekać na rozwój wydarzeń, skoro odpowiedzialne za to elity mają moje ostrzeżenia w dupie.

Życie na Wenus

Życie na Wenus


Nasi gamoniowaci naukowcy zostali znowu zaskoczeni przez życie - tym razem na Wenus.

Przez całe dziesięciolecia wmawiali nam bzdury o jakoby piekielnych warunkach fizycznych na tej planecie.

Co rusz to podwyższano temperaturę jej atmosfery, osiągając wartości przy których powoli skały na jej powierzani powinny się zacząć topić.

To durne gadanie spowodowało, że Wenus stała się niemodna, jeśli chodzi o cel nowych wypraw międzyplanetarnych i w zapomnienie poszło to, jakie niesamowite zdjęcia przesłały nam na Ziemię radzieckie sony serii Venera.

Na temat Wenus napisałem już parę artykułów, zwracając uwagę na katastrofalnie fałszywą interpretację obserwacji tej planety dokonanych przez astronomów.

https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2016/11/terraforming-na-marsie-i-wenus.html

 

 

https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2015/05/zagadki-wenus.html


Również loty sond międzyplanetarnych nie zmieniły tej sytuacji na lepsze.

Rosjanie, którzy przewodzili tym badaniom, dali się zrobić w konia przez zachodnich ignorantów, nazywających siebie „naukowcami” i przyjęli ich obłędnie fałszywą narrację.

Upłynęły dziesiątki lat, zanim pojawiły się głosy wzywające do nowego spojrzenia na interpretację dokonanych wtedy obserwacji.

Ja również pozwoliłem sobie na zwrócenie uwagi na to, że to co sfotografowały na Wenus sondy Venera, musi być całkiem inaczej zinterpretowane i że nie możemy się tu zdać na zachodnią pseudonaukową propagandę.

Artykuły te przytoczę tu w całości, bo pozwalają nam na szersze zrozumienie tych obserwacji jakie wstrząsnęły teraz właśnie „środowiskiem naukowym”.


Życie na Wenus



W mojej poprzedniej notce udowodniłem, że absolutny pomiar temperatury jest niemożliwy, i że nie można porównywać ze sobą dwóch pomiarów wykonanych w rożnym czasie.

https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2016/09/o-nieudolnosci-fizyki-w-pomiarze.html


W przypadku Ziemi prowadzi to oczywiście do wielu paradoksalnych pomiarów o których szeroka publiczność nie ma pojęcia, ponieważ ci zawodowi oszuści - fizycy odrzucają te pomiary jako błędne i udają, że one po prostu nie istnieją.


Jeśli spojrzymy na pomiary temperatury wykonane na innych ciałach niebieskich np. na Wenus, to możemy się przekonać, jak mało fizyka wie o rzeczywistości i jak katastrofalnie mało ją rozumie.


Fizycy od dawna twierdzą, że Wenus należny do miejsc najbardziej nieprzyjaznych życiu w Układzie Słonecznym.


Te twierdzenie jest najzupełniej fałszywe.

Wenus jest planetą tak samo pełną życia jak Ziemia.


Organizmy tam żyjące nie należą do żadnych egzotycznych stworów, w których substancje organiczne oparte są na krzemie lub czymś podobnym, ale jest to życie bazujące na węglu, tak samo jak nasze.


Fizycy podniosą zapewne w tym momencie tryumfująco palec do góry i powiedzą „on kłamie, bo na Wenus temperatura sięga prawie 500°C”.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wenus


Pomiary temperatury które tam dokonano, to jednak przykład kompletnego bezsensu pomiarów temperatury, tak jak na marginesie wszelkiego typu pomiarów dokonywanych przez fizyków.


Wenus jest przykładem tego, jak zmiany TG wpływają na wynik pomiarów parametrów fizycznych, w tym i temperatury.


Jeśli urządzenie pomiarowe zostanie skalibrowane przy innej wartości TG niż to, jakie panuje w miejscu pomiarów, to temperatura tam pomierzona jest fałszywa.


Tylko takie urządzenie pomiarowe które zostało skalibrowane w miejscu pomiarów może nam pokazać prawidłową wysokość temperatury.


I ta jest na Wenus niższa niż 100°C, jeśli porównamy to z warunkami na Ziemi


Dlatego obserwacje rosyjskiego naukowca Dr. Leonida Ksanfomality są jak najbardziej realistyczne.

http://www.sci-news.com/space/article00156.html


Na Wenus panują sprzyjające życiu warunki, ponieważ TG jest tam tak wysokie, że skala temperatury jest przesunięta tak znacznie w górę, że panują tam takie same warunki,j ak na Ziemi w zaraniu jej egzystencji, kiedy rodziło się na niej życie.

To znaczy, na Wenus życie jest już całkiem mocno zaawansowane, jak wynika to z poczynionych obserwacji.

Opublikowano: 5 lutego 2012, 12:31

https://www.salon24.pl/u/pogadanki/388120,zycie-na-wenus



Życie na Wenus 2



Obserwacje kropli płynnej wody na powierzchni elementów stojaka sondy Phoenix

https://wiadomosci.onet.pl/nauka/tajemnicze-zdjecie-z-marsa-co-rosnie-na-ladowniku-nasa/05psg

można wyjaśnić w następujący sposób:


Wewnętrzna temperatura materii sondy, związana z częstotliwością oscylacji jej atomów, powoduje sublimację lodu w marsjańskim gruncie w bezpośredniej jej bliskości. Powoduje to lokalne zwiększenie wilgotności powietrza aż do jego przesycenia wodą.

 

Woda ta kondensuje następnie na elementach konstrukcyjnych sondy których temperatura znajduje się w punkcie zamarzania wody na Marsie, czyli ziemskich ca. -20°C,.

Obserwowane krople wody nie mogą jednak zamarznąć, ponieważ frekwencja oscylacji molekuł wody musi się przystosować do frekwencji oscylacji materii sondy.


Jeśli ten mechanizm jest prawidłowy to musi się on również objawić, ale że tak powiem w odwrotny sposób, w warunkach panujących na Wenus.


Częstotliwość oscylacji podstawowych elementów przestrzeni (wakuol), z których zbudowana jest materia na Wenus, musi być o wiele większa niż na Ziemi, nie mówiąc już o Marsie.


Sondy Venera były zbudowane z ziemskiej materii i odpowiednio oscylowały też
ich atomy w momencie wylądowania na Wenus.


W takim razie musimy zaobserwować po ich wylądowaniu to, że materia atmosfery Wenus będzie zmniejszać częstotliwość oscylacji w bezpośrednim kontakcie z powierzchnią sondy.


Zmniejszenie oscylacji jest równoznaczne z drastycznym spadkiem temperatury.


Jeśli założymy istnienie pary wodnej w atmosferze Wenus, to musi to oznaczać kondensację pary wodnej na powierzchni sondy.


Jest to jednak tylko wtedy możliwe, jeśli rzeczywista temperatura powierzchni Wenus jest o wiele niższa, niż ta pomierzona ziemskimi instrumentami.


Zobaczmy w takim razie parę zdjęć sond Venera, może a nuż rzuci się nam coś w oczy.

I rzeczywiście, od razu zauważymy, że pokrywa obiektywu kamery fotograficznej, odrzucona po wylądowaniu, wykazuje obecność białych nieregularnych plam.


Również podstawa lądownika jest usiana takimi plamami.


Nie zauważamy jednak obecności wody płynnej co oznacza,że różnica oscylacji materii sondy i atmosfery Wenus jest tak duża, że cząsteczki pary wodnej przechodzą natychmiast w stan stały i na elementach sondy osadził się szron i lód.

Na następnych zdjęciach widzimy nawet, że pokrycie lodem elementów sondy ulega z czasem zwiększeniu, i białe plamy pokryły już całą powierzchnię pokrywki kamery.

W ten sposób udało się nam udowodnić, że wyobrażenia fizyków dotyczące temperatury są całkowicie fałszywe, oraz że w atmosferze Wenus występuje w znacznej ilości para wodna oraz że temperatura na jej powierzchni nie wyklucza obecności życia.


Oczywiście nie trzeba nadmieniać, że także wyniki pomiarowe innych parametrów fizycznych zmierzone na Marsie i Wenus nie odpowiadają rzeczywistości.


Ciekawym aspektem jest na przykład to, że utrata kontaktu z lądownikami an Wenus, przez sondy macierzyste, nie wynikała z wyjścia tych sond z zasięgu nadajnika ani z przegrzania lądownika, ale była rezultatem zmiany częstotliwości fal radiowych nadajnika, na skutek stopniowego przejmowania częstotliwości oscylacji materii typowej dla Wenus, przez materie z której zbudowane były lądowniki.

Analogiczne zjawisko zostało zaobserwowane w trakcie wyprawy sondy Cassini-Huygens

 

https://de.wikipedia.org/wiki/Cassini-Huygens#Defekt_in_der_Kommunikationsanlage



Przed startem nadajnik sondy Huygens został dostrojony idealnie do odbiornika sondy Cassini.

Jednak poza orbitą Jowisza okazało się, że te obie sondy nie mogą się już więcej komunikować ze sobą. Wymyślono oczywiście różne brednie, żeby zatuszować bezradność fizyki w wytłumaczeniu tego fenomenu.

W istocie częstotliwość oscylacji podstawowych jednostek materii maleje wraz z odległością od Słońca co powoduje, że zmienia się też fczestotliwosc sygnału nadajnika w tym otoczeniu.

Idealne dostrojenie nadajnika i odbiornika spowodowało to, że przesuniecie czestotliwosci fal radiowych emitowanych przez nadajnik uniemożliwiło ich wzajemną komunikację.

Opublikowano: 19 lutego 2012, 14:50

https://www.salon24.pl/u/pogadanki/392354,zycie-na-wenus-2



Te argumenty nie trafiają oczywiście do tych pustych łbów tej naukowej hołoty.

Tak więc zakrawa prawie na cud to, że jednak znalazł się ktoś, kto poświęca się badaniu tej jakoby nieciekawej planety i przy okazji odkrywa to, że może być ona pierwszym miejscem we wszechświecie na którym uda się ludzkości odkryć istnienie pozaziemskiego życia.


W przeciwieństwie do bezpośrednich dowodów zarejestrowanych przez Venery, te mają charakter pośredni, ale tak znaczący, że „naukowcom” nie uda się ich tak łatwo zignorować, jak te uzyskane przez Rosjan.


Chociażby z tego powodu, że te pochodzą od Brytyjczyków, a „wiadomo”, że wszystko co wymyślą ci zachodni naukowi gamonie musi być prawdziwe.


https://www.nature.com/articles/s41550-020-1174-4


W każdym razie z tym odkryciem fosforowodoru naukowcy będą mieli jeszcze niezły kłopot.


Wprawdzie wmawiają nam teraz, że pewnie to jakiś nieznany jeszcze proces chemiczny jest odpowiedzialny za występowanie w atmosferze tego związku, lub też w ostateczności są gotowi zaakceptować to, że fosforowodór jest produktem metabolizmu organizmów żyjących w chmurach tej planety, ale jest to tylko kwestią czasu, aby przyłapać ich na ich kolejnym łgarstwie.


Oczywiście, tak jak i w tysiącach innych przypadków, nikt nie będzie się poczuwał do winy, za tę degenerację nauki i korupcję w ich środowisku.


Niestety dopuściliśmy jako społeczeństwo do tego, że nauka (i polityka) jest jedyną dziedziną życia społecznego w której bandyci i oszuści nie tylko nie ponoszą kary za swoje łgarstwa, ale wprost przeciwnie, są jeszcze po królewsku wynagradzani.

What do you want to do ?
New mail

O wpływie koniunkcji ciał niebieskich na wulkanizm


O wpływie koniunkcji ciał niebieskich na wulkanizm

O wpływie tym pisałem już wielokrotnie i wskazałem na istotną zależność pomiędzy faktem wystąpienia zaćmienia słonecznego a erupcjami wulkanicznymi.




Moim zdaniem, to właśnie zjawisko wystąpienia koniunkcji ciał niebieskich (zaćmienie słoneczne jest najbardziej znaną formą takich koniunkcji) decyduje o sile i częstości występowania zjawisk geofizycznych na Ziemi, w tym również wybuchów wulkanicznych.

Ta zasada jest odrzucana przez współczesną naukę z przyczyn dogmatycznych.

Po prostu przyznanie się do istnienia tej zależności jest równoznaczne z przyznaniem się do kompletnego fiaska wszystkich teorii naukowych obowiązujących w fizyce od dziesiątków lat.

Z wiadomych względów taka zmiana paradygmatu w nauce jest niemożliwa, bo implikuje pytanie, za co płaciliśmy tej bandzie darmozjadów przez ostatnie dziesięciolecia.

Jak dotychczas naukowcom udaje się skutecznie wprowadzać w błąd opinię publiczną i tylko nieliczni przeczuwają, że są robieni przez nich w ciula.

W trakcie prowadzenia mojego bloga przedstawiłem już dziesiątki przykładów konieczności istnienia Tła Grawitacyjnego jako zasadniczego elementu kształtującego naszą rzeczywistość, a i niezależne badania wskazują coraz częściej na niezbędność jego występowania.

Niestety na skutek kryminalnego wprost bojkotu realiów przez naukę, jedyna szansa zmiany tej sytuacji odbędzie się kosztem tysięcy ofiar kolejnej straszliwej katastrofy, której jednoznaczne powiązanie z koniunkcjami ciał niebieskich wstrząśnie opinią publiczną tak bardzo, że ta zacznie się domagać głów winnych tej sytuacji. I te głowy które się potoczą będą należeć (i to najzupełniej słusznie) w pierwszej kolejności do naukowców.

Póki co, mnożą się jednak informacje o słuszności mojej teorii i natłok tych argumentów zbliża nas do momentu ostatecznego obalenia obowiązujących w „nauce” kłamstw.

Również w przypadku wulkanizmu pojawiło się kolejne takie doniesienie.

Pomimo, że przedstawiłem już bardzo liczne przykłady powiązań wybuchów wulkanów na Ziemi z zaćmieniami słonecznymi, moja argumentacja przemówiła tylko do nielicznych. Wśród lewackich naukowców panuje dalej samozadowolenie i błogi nastrój taplania się w bogactwie wypracowanym przez niedoinformowany „motłoch”.

Ta sytuacja jest tylko dlatego możliwa, ponieważ powiązania pomiędzy wulkanizmem i koniunkcjami ciał niebieskich nie są trywialnej natury i wymagają selektywnej analizy obserwowanych faktów. Do tego dochodzi też rozciągłość tych dwóch zjawisk w czasie, co powoduje, że ich wzajemna korelacja jest przez środowisko naukowców ignorowana, lub też jest przez nie, z przyczyn ideologicznych, całkowicie odrzucana.

Problem ze znalezieniem tej korelacji wynika z tego, że obecność olbrzymiego księżyca w układzie Ziemia – Księżyc powoduje też wyjątkowo liczną częstotliwość zjawisk geofizycznych na Ziemi i duże trudności w znalezieniu statystycznie niepodważalnej zależności tych zjawisk (szczególnie jeśli tak postawione pytanie jest z dogmatycznych względów odrzucane).

Całe szczęście zjawisko wulkanizmu nie jest ograniczone tylko do Ziemi, ale występuje powszechnie w Układzie Słonecznym i to czasami w niewyobrażalnie wysokim nasileniu.


Takim ciałem niebieskim, na którym wulkanizm jest szczególnie intensywny, jest wewnętrzny księżyc Jowisza o nazwie Io, należący do grupy tzw. księżyców galileuszowych.

O tym, że na tym księżycu występują wulkany i że ich wybuchy przewyższają intensywnością wszystko to co obserwujemy na Ziemi, o tym wiedziano już od dawna.

Jak dotychczas nikomu nie chciało się przeprowadzić dokładniejszej analizy wybuchów wulkanicznych na Io i dlatego nie zdawano sobie z tego sprawy, że ta analiza może ujawnić naprawdę spektakularne fakty.

Jednak znaleźli się tacy, którzy postanowili sprawdzić jak to jest z tymi wulkanami na Io dokładnie.

Grupa naukowców skupiona wokół Katherine de Kleer z California Institute of Technology przeprowadziła właśnie tego typu badania, korzystając nie tylko z danych przesłanych na Ziemię w trakcie przelotów sond Voyager, Cassini i Galileo, ale również zebranych w trakcie długoletnich obserwacji teleskopami na podczerwień z obserwatoriów Keck- i Gemini North na Hawajach.


Wyniki tych obserwacji są absolutnie spektakularne.

Zauważono między innymi fakty, których wytłumaczenie nie da się w żaden sposób uzasadnić obowiązującymi w nauce teoriami.

Symptomatyczne w tym wszystkim jest to, że pani Katherine de Kleer zajmuje się niszową dziedziną badań, a mianowicie geologią planetarną i tylko zapewne z tego względu nikt nie spodziewał się tego, że jej badania mogą być tak przełomowe.

Gdyby to wiedziano wcześniej, albo gdyby pani Katherine de Kleer wygadała się przedwcześnie o wynikach tych obserwacji, to już dawno cofnięto by jej finansowanie tych badań i zabroniono dostęp do teleskopów.
Pod tym względem rządząca nauką mafia degeneratów nie ma najmniejszych skrupułów.

Dobrze jednak, że cenzura tym razem zawiodła, bo wyniki jej badań potwierdzają moją teorię Tła Grawitacyjnego w całej rozciągłości i wiszą jak miecz Damoklesa nad głowami oszukańczej mafii fizyków, astrofizyków i astronomów.

Można być tego pewnym, że ta banda spróbuje najpierw zignorować te fakty w nadziei, że sprawa przycichnie i że dalej będą mogli kręcić te swoje przestępcze lody.

Przejdźmy jednak do konkretów.

W wyniku tych obserwacji zauważono dwie zadziwiające rzeczy związane z wybuchami wulkanów na Io.

Po pierwsze wybuchy te nie są rozłożone równomiernie w czasie, ale wykazują zdecydowaną cykliczność i to taką, że nie sposób jest jej zaprzeczyć, nie narażając się na śmieszność.

Jest to oczywiście absolutna niespodzianka, bo zaprzecza temu, że wulkanizm jest skutkiem „sił pływowych” inicjowanych „grawitacją” Jowisza. Te mianowicie nie podlegają żadnej cykliczności, przynajmniej nie w takim zakresie, bo nie może być mowy o tym, aby „siła grawitacji” Jowisza podlegała jakimś wahaniom.

Kolejna niespodzianka jest jeszcze bardziej niesamowita. Okazuje się bowiem, że siła wybuchów wulkanów też nie podlega przypadkowi.

Najbardziej energetyczne wybuchy wulkanów występują na ciemnej, w stosunku do Jowisza, stronie tego księżyca. Przypomnę tylko, że tak samo jak nasz Księżyc w stosunku do Ziemi, Io zwrócona jest zawsze tą samą stroną do Jowisza.


No ale to już jest prawdziwa bomba, bo jeśli rzeczywiście grawitacja Jowisza ma coś wspólnego z wulkanizmem, to dlaczego do czorta jest on silniejszy tam, gdzie ta „siła” jest zdecydowanie mniejsza, bo maleje ona przecież z kwadratem odległości.

Dodatkowego smaczku nadaje tej zagadce to, że te różnice dotyczą tylko siły wybuchów wulkanów na obu półkolach Io.

Jeśli chodzi o absolutną ilość wulkanów, to jest ona dla obu półkul identyczna.

Trzeba podkreślić że Pani Katherine de Kleer uczciwie przyznaje się do tego, że nie jest w stanie wyjaśnić tych zagadek, i nie ma pojęcia jak wytłumaczyć ich występowanie na Io.

Gdyby to byli fizycy, to dawno by wymyślili jakieś porąbane matematyczne formułki i próbowaliby zrobić z nas durni wmawiając nam ich rzekomą prawdziwość.

Oczywiście wytłumaczenie tych zagadek na bazie obowiązujących teorii w fizyce to zwykła strata czasu. Takiego wytłumaczenia po prostu nie ma.

Spójrzmy jednak na to, co mówi na ten temat moja „Teoria Wszystkiego”.

Zacznijmy od cykliczności wybuchów wulkanów. W tym celu skorzystajmy z grafiki przedstawianej w pracy Pani Katherine de Kleer oraz jej współpracowników.


Zauważymy, że okresy wzmożonej aktywności wulkanicznej występują co mniej więcej półtorej roku, ale przebieg tej aktywności nie jest identyczny.
Zgodnie z moją teorią możemy oczekiwać, że wybuchy wulkaniczne muszą występować w trakcie koniunkcji Io z pozostałymi księżycami glileuszowymi.

Taka możliwość nie pasuje jednak do cyklu wybuchów wulkanów na Io, ponieważ ten cykl jest zdecydowanie za długi.

Gdzie w takim razie szukać rozwiązania?

Oczywiście najlepiej zacząć od sprawdzenia tego, jak wyglądał Układ Słoneczny w trakcie maksimum aktywności wulkanicznej na Io.

Na przedstawionej powyżej grafice możemy wydzielić te okresy wzmożonej aktywności wulkanicznej i porównać z układem planet w US.
Jeszcze lepiej jest to widoczne jeśli porównamy największe wybuchy wulkaniczne z ułożeniem planet w Układzie Słonecznym.

W tym celu posłużmy się tabelą takich wybuchów przedstawioną w tej pracy:



W roku 2013 takim wielkim wybuchem była eksplozja Rarog Petera w dniu 15.08.2013. A teraz zobaczmy jak wyglądał tego dnia Układ Słoneczny.


Kolejny większy wybuch to Kurdalegon 04.05.2015 oraz pasujący do niego układ planet:



następny to UP 254W z dnia 10.05.2018



Wszystkie te wybuchy mają jedną wspólną cechę, a mianowicie tę, że wystąpiły one w krótkim przedziale czasu trwania koniunkcji Jowisza z planetami wewnętrznymi tzn. z Ziemią, Marsem, Venus i Merkurym, lub też z wieloma planetami jednocześnie. Szczególnie te podwójne koniunkcje generowały wyjątkowo intensywne wybuchy wulkanów.

Mamy tu więc do czynienia z jednoznacznym dowodem wpływu Tła Grawitacyjnego na zjawisko wulkanizmu. Możemy jednak przyjąć, że efekt ten dotyczy wszystkich zjawisk geofizycznych, czy to na Ziemi, czy też na innych planetach Układu Słonecznego.



Możemy też wnioskować z obserwowanego przebiegu wybuchów, że czym bardziej precyzyjny układ planet w trakcie koniunkcji, oraz czym większa liczba uczestniczących w koniunkcji komponentów, tym gwałtowniejszy przebieg będą miały zjawiska wulkaniczne.


Oczywiście ta obserwacja tłumaczy również dwie pozostałe zagadki wulkanizmu na Io.

To, że największe wybuchy następują po ciemnej w stosunku do Jowisza stronie Io jest jak najbardziej zrozumiale, ponieważ ta właśnie strona Księżyca zwrócona jest w stronę planet wewnętrznych US uczestniczących w koniunkcji.

Rożnica siły wybuchów na obu półkolach wynika z tego, że ta półkola która jest bliżej źródła modulacji TG czyli Marsa, Ziemi i Venus doznaje największych wahań jego wartości i generuje w trakcie tego najwięcej „energii”.

To samo zjawisko obserwujemy na Słońcu w trakcie generowania plam słonecznych i ich wybuchów, o czym pisałem tutaj


Oczywiście sama materia nie stanowi znacznej przeszkody dla rozprzestrzeniania się modulacji TG i dokładnie na przedłużeniu linii łączącej uczestników takiej koniunkcji, ale już na półkuli bliższej Jowiszowi, dochodzi do takich samych wybuchów wulkanicznych, tylko że zdecydowanie słabszych. Ponieważ punkty przecięcia linii koniunkcji planetarnych obejmują ciągle te same obszary księżyca, to powstają tam wulkany o powtarzających się okresach aktywności.

Takie same punkty znajdują się również na Ziemi i tworzą obszary nazywane przez geologów „Hotspots”.


Oczywiście przyczyny występowania takich obszarów są przez nich kompletnie fałszywie interpretowane, ponieważ nie maja zielonego pojęcia jak naprawdę funkcjonuje nasz wszechświat.


Skąd zresztą mieliby mieć takie pojęcie, skoro fizycy wmawiają nam kompletnie idiotyczny obraz rzeczywistości.

W rzeczywistości „Hotspoty” są punktami przecięcia linii koniunkcji Ziemi, z planetami wewnętrznymi oraz Księżycem, z powierzchnią Ziemi. Z racji regularnej powtarzalności tych zjawisk, związanej z mechaniką Układu Słonecznego, punkty przecięcia linii koniunkcji znajdują się zawsze na tych samych obszarach jej powierzchni.

Wypada jeszcze wyjaśnić najciekawszą zależność zaobserwowaną na Io. Otóż wulkan Loki Patera wybucha regularnie jak w zegarku co 465 dni.

Taki sam regularny cykl występuje w trakcie koniunkcji Jowisza z Ziemią oraz Marsem. Co 465 dni występuje naprzemiennie koniunkcja Jowisza albo z Marsem albo z Ziemią.








Na ten regularny cykl nakładają się jeszcze dodatkowo koniunkcje księżyców galileuszowych i do największych wybuchów wulkanów na Io dochodzi wtedy, kiedy ustawiają się one na jednej linii z trwającą właśnie koniunkcją z jedną lub wieloma planetami wewnętrznymi US.


Ponieważ okres wzrostów i spadków Tła Grawitacyjnego związany z koniunkcją planet jest stosunkowo długi, to w tym czasie dochodzi do wielokrotnych koniunkcji księżyców galileuszowych skoordynowanych z koniunkcją główną i każdy taki okres powoduje gwałtowne wzmożenie wulkanizmu na Io.

Na zakończenie wypada wyciągnąć parę wniosków jeśli chodzi o znaczenie tego zjawiska dla naszej planety.

Najważniejszy i dla mnie szczególnie odkrywczy wniosek to taki, że nie tylko zaćmienia słoneczne mają wpływ na zjawiska geofizyczne na Ziemi, ale przede wszystkim takie zaćmienia które występują w trakcie koniunkcji z innymi planetami Układu Słonecznego.

Trzeba też przyjąć, że wpływ Jowisza jest mniejszy niż to przypuszczałem i główny nacisk należy zwrócić na najbliższe nam planety.

Oczywiście układy koniunkcji planet u udziałem Jowisza i Saturna są również inicjatorami zjawisk geofizycznych na Ziemi, ale w tym przypadku raczej w momencie równoczesnego zaćmienia Księżyca lub co najmniej jego pełni.

Te wnioski pozwalają nam też na przedstawienie prognozy wybuchów wulkanów, trzęsień ziemi czy też katastrofalnych zjawisk atmosferycznych.

Najbliższym takim terminem to tranzyt Merkurego w dniu 11.11.2019.



Całe szczęście Księżyc będzie się znajdował w pełni, w związku z czym po przeciwnej stronie Ziemi w momencie koniunkcji i nie spowoduje znacznego wzmocnienia modulacji TG. Przy odwrotnym układzie, wystąpienie katastrofalnych zjawisk geofizycznych byłoby jak w banku.

11.08.1999 roku nie mieliśmy takiego szczęścia i również Wenus znalazła się pomiędzy Ziemią Księżycem i Słońcem. 



To zaćmienie spowodowało w ciągu następnych miesięcy i lat katastrofalne zniszczenia, poczynając od trzęsienia ziemi w Turcji 17.08.1999, a na trzęsieniu ziemi na Sumatrze w dniu 26.12.2004 kończąc. To ostatnie nie miałoby tak katastrofalnych skutków, gdyby obszar ten nie był wcześniej wystawiony na oscylacje TG związane z tranzytem Wenus w dniu 06.06.2004.



Podobnych zjawisk możemy się niestety spodziewać i to już wkrótce.

W przyszłym roku wystąpi szczególne nasilenie niekorzystnych, z naszego punktu widzenia, koniunkcji planet połączonych z zaćmieniami Księżyca i Słońca.

Już zaćmienie księżyca w dniu 05.06.2020 będzie problematyczne, bo wystąpi jednocześnie z koniunkcją Wenus.
Niebezpieczne jest również to, że uczestniczące w koniunkcji ciała niebieskie znajdować się będą w płaszczyźnie ekliptyki.



Kolejne zaćmienie Słońca w dniu 21.06.2020 może być jeszcze groźniejsze, bo połączone jest z potężnym zgrupowaniem prawie wszystkich planet Układu Słonecznego.



To samo dotyczy kolejnego zaćmienia Księżyca z dnia 05.07.2020.



Przy odrobinie pecha każde z tych kolejnych koniunkcji będzie działać wzmacniająco na oscylacje TG na Ziemi i inicjować katastrofalny przebieg zjawisk geofizycznych.

Katastrofalnie dla Ziemi zapowiada się też termin 10.06.2021. 



W tym dniu wystąpią jednocześnie zaćmienie słoneczne jak i koniunkcja Merkurego i Ziemi. Najbardziej prawdopodobne jest wystąpienie wybuchów wulkanów na Kamczatce jak i trzęsienia ziemi w tym rejonie.

Źle zapowiada się też zaćmienie Słońca w dniu 29.03.2025, kiedy to równocześnie dojdzie, do tak ciasnego położenia Ziemi, Venus i Merkurego, że możemy mówić prawie o ich koniunkcji.



W przyszłości radzę sprawdzać dokładnie położenia planet US w momencie zaćmień czy to Słońca czy to Księżyca. Pomoże to nam przewidzieć szczególnie katastrofalne zjawiska geofizyczne na Ziemi i pozwoli nam na odpowiednie przygotowania dla złagodzenia ich wpływu.

Jak katastrofalne rezultaty mają koniunkcje ciał niebieskich dla Ziemi, przedstawiłem już w całym szeregu artykułów na ten temat.

Dla przypomnienia parę szczególnie spektakularnych wybuchów wulkanicznych.

Oczywiście nie sposób pominąć największego wybuchu wulkanu w czasach nowożytnych czyli wybuchu wulkanu Tambora.

Zainicjowało go zaćmienie słoneczne w dniu 04.04.1810. 



Generacja magmy została jeszcze bardziej wzmocniona przez zaćmienie słoneczne w dniu 07.08.1812 ponieważ przypadło ono jednocześnie z koniunkcją pomiędzy Ziemią a Wenus oraz nastąpiło w momencie w którym wulkan Tambora wystawiony był bezpośrednio na ten wpływ.










Koniunkcja ta doprowadziła do pierwszych wybuchów tego wulkanu które jednak nie przerwały generacji lawy w komorze wulkanicznej aż do momentu jej całkowitego opróżnienia. Główny wybuch natomiast zainicjował prozaiczny nów Księżyca w dniu 09.04.1815.

Kolejny wybuch wulkanu, o którym nie możemy zapomnieć, to wybuch Krakatau w dniu 27.08.1883. Bezpośrednią przyczyną był gwałtowny wzrost TG na Ziemi spowodowany symetrycznym ustawieniem planet wewnętrznych w formie krzyża.



Oczywiście aby doszło do takiego wybuchu potrzebne jest wcześniejsze inicjujące zjawisko kosmiczne, które spowoduje generację magmy we wnętrzu Ziemi.

To zjawisko łatwo jest ustalić. Było nim zaćmienie Słońca w dniu 12.12.1871.



Zdecydowane przyspieszenie generacji magmy nastąpiło jednak w wyniku tranzytu Wenus w dniu 06.12.1882. 

Pól roku później ilość magmy w zbiorniku wzrosła tak bardzo, że pierwsze silniejsze zaburzenie TG na Ziemi, w tym przypadku wspomniany powyżej układ planet, doprowadziło do wybuchu.

Jeśli sięgniemy dalej wstecz to trafimy na przykład na wybuch Wezuwiusza w w dniu 16.12.1631.

Zainicjowal go wczesniejszy tranzyt Merkurego w dniu 07.11.1631, który odegrał tu szczególnie ważną role, ponieważ wystąpił on jednocześnie z zaćmieniem Księżyca oraz koniunkcją z udziałem Saturna.



Takie nagromadzenie ciał niebieskich w jednej linii musiało spowodować gwałtowne zmiany TG, w tym i wzmożoną generację magmy we wnętrzu Wezuwiusza.

Sam zaś wybuch był wynikiem tranzytu Wenus w dniu 07.12.1631

Skoro jesteśmy przy Wezuwiuszu to nie sposób pominąć najbardziej znanego wybuchu z dnia 24.08.79.


Początków trzeba szukać w wystąpieniu zaćmienia słonecznego w dniu 05.01.75 




a może jeszcze wcześniej w tranzycie Wenus z dnia 23.05.60 który przebiegał szczególnie spektakularnie, bo połączony był z jednoczesną koniunkcją Ziemi i Marsa oraz Księżyca, który znajdował się właśnie w pełni.



Koniunkcja ta spowodowała gwałtowną generację magmy w komorze magmowej Wezuwiusza, a następnie jego wybuch, w momencie kolejnej zmiany wartości TG w trakcie zgrupowania się większości planet US w jednej linii.

Ostatni przykład który zamierzam przedstawić to wybuch wulkanu St. Helens w USA w dniu 18.05.1980.

Generację magmy w wulkanie zapoczątkowało zaćmienie słoneczne z dnia 26.02.1979 które objęło dokładnie teren przyszłego wybuchu. 

 

Tragedią było to, że zaćmienie to odbyło się w trakcie szczególnie symetrycznego rozłożenia planet w US.



To spowodowało, że generacja magmy w wulkanie była szczególnie intensywna i już po roku doprowadziła do jego wybuchu. Sam wybuch był tym razem zainicjowany wyjściem Ziemi ze zgrupowania planet



co pociągnęło za sobą gwałtowny spadek TG oraz uwolnienie się z lawy w komorze magmowej setek tysięcy ton fluidów i reakcję jak przy otwarciu butelki szampana.


W krótkim czasie został wyrzucony z wulkanu ponad kilometr sześcienny materiału skalnego.

Oczywiście te przykłady można by mnożyć w nieskończoność, ale dalsze ich przytaczanie nie zmieni niczego w tym, że udało się nam, tym razem jednoznacznie, udowodnić przyczynę tak ważnego zjawiska przyrodniczego jakim są wybuchy wulkanów.

Translate

Szukaj na tym blogu