Czy Słowianie są twórcami kultury hinduskiej?



Czy Słowianie są twórcami kultury hinduskiej?


Kultura etruska nie uzyskała jak na razie w kulturze europejskiej należnego jej miejsca i od wieków znajduje się w cieniu osiągnięć Rzymian i Greków. Wśród specjalistów i badaczy czasów antycznych obserwuje się stopniową zmianę priorytetów i wraz z tym Etruskowie i ich osiągnięcia kulturalne, stają się coraz częściej przedmiotem badań i dociekań.
Ta fascynacja Etruskami była dotychczas ograniczona przekonaniem o niemożności odczytania ich języka. Moje odkrycie sposobu tłumaczenia tekstów etruskich, bazujące na słowiańskim pochodzeniu tego języka, otwierają nam niespodziewanie drzwi do poznania również tych aspektów kultury etruskiej, które były dla nas dotychczas niedostępne.

Są to przede wszystkim ich przekonania religijne i moralne które stają się dla nas wreszcie zrozumiale, bo opisane przez samych twórców tej cywilizacji.

Zajmując się etruskimi inskrypcjami nie można się wprost pozbyć wrażenia, że niektóre przedstawiane w nich postacie i sceny wydają się nam bardzo znajome, tak jakby nie pasowały one do czasów Etrusków. Czasami jednak trafiamy na wizerunek który wydaje się nam nie tylko czasowo bliski, ale jednocześnie odległy zarówno kulturalnie jak i  stylowo.

Takie właśnie odniosłem wrażenie patrząc na ten wizerunek dziecka.



Zainteresowałem się nim ze względu na widoczny na obrazku tekst, ale już sama forma tego wizerunku była dla mnie niepokojąca i mimo że początkowo nie mogłem znaleźć sposobu na przetłumaczenie tego tekstu, to jednocześnie nie mogłem się uwolnić od myślenia o nim i ciągle wracałem do tego wizerunku szukając rozwiązania jego tajemnicy.

Oczywiście nie można zapomnieć o tym, że minęło już dobre 2500 lat a i ślady kultury etruskiej rozproszyły się i zamazały w wirach historii, jednak to co widzimy na tym wizerunku nie jest bynajmniej dla nas obce. Trwało to trochę zanim sobie uświadomiłem skąd znany jest mi ten motyw.

To skojarzenie nie ułatwiło jednak w żaden sposób sprawy, bo zamiast rozwiązania zagadki skomplikowało ją jeszcze bardziej.

Patrząc na ten wizerunek uświadomiłem sobie bowiem, że jest on wprawdzie doskonale znany, ale z terenów oddalonych o tysiące kilometrów od Europy.

Identyczne wizerunki przedstawiające dziecko w identycznej pozie, przyozdobione identycznymi ozdobami, znane mi były z wizerunków Kryszny, jednej z ważniejszych inkarnacji Wisznu, najważniejszego bóstwa panteonu religii hinduistycznej.
O tych związkach między Słowianami i Indiami pisałem już wielokrotnie np. tutaj:


Tym razem jednak trafiliśmy na podobieństwo o znacznie większym znaczeniu. Potwierdza ono identyczność pojęć moralnych, wierzeń religijnych i legend pomiędzy słowiańskimi Etruskami a mieszkańcami starożytnych Indii.

Potwierdza to również to, że główne elementy kultury hinduskiej są efektem wpływu jaki wywarł na nią napływ plemion słowiańskich, tak zwanych „Ludów Morza”, z terenów Europy Środkowej przed 3500 laty.

Oczywiście widząc identyczność tego etruskiego wizerunku z indyjskimi wizerunkami Boga Kryszny w wieku dziecięcym, 



nie sposób zainteresować się sama postacią tego Boga.


I tu napotykamy niesamowite podobieństwa do słowiańskich legend i mitów. Miedzy innymi do legendy o Edypie.


Tak wielkie podobieństwo tych dwóch mitów nie może być całkiem przypadkowe, ale wskazuje na identyczność źródeł tej legendy tym bardziej, że nie jest to jedyny wątek w życiorysie Kryszny który wykazuje podobieństwo do legend słowiańskich.

Drugim takim wątkiem jest podobieństwo do mitu o Waligórze i Wyrwidębie. Te dwie postacie znane były u Słowian (także wśród Polaków) również pod określeniem Lele i Polele.



Jak to już wykazałem to w artykule powyżej, legenda o Waligórze ma swoje źródło w życiorysie jednego z najważniejszych egipskich faraonów Horemheba.

Imię Horemheb jest dosłownym tłumaczeniem polskiego określenia Waligóra na język Słowian południowych „Horem heb” - „Góry Przesuwający”.

W legendzie Waligóra występuje zawsze w towarzystwie brata Wyrwidęba.

Jak udowodniłem to już poprzednio, Wyrwidąb był następcą Horemheba i występował w tradycji egipskiej pod imieniem Ramzesa.
Również Krysznie towarzyszy jego brat o imieniu Balarama.
Oczywiście rozpoznajemy od razu podobieństwo z egipską tradycją imienia Ramzes. Przedrostek Bala jest w tym wypadku identyczny z powszechnie używanym określeniem Boga w tradycji bliskowschodniej - „Bal”


Imię „Rama” ma więc identyczny źródłosłów jak wytłumaczone przeze mnie pochodzenie imienia Ramzes.

Jeśli tak, to nasuwa się oczywiście pytanie, jak możemy wytłumaczyć znaczenie imienia Kryszna i co może mieć ono wspólnego z określeniem Waligóra albo Horemheb czy też Herakles.

Oczywiście i w tym przypadku istnieje proste wytłumaczenie.
Imię Kryszna pochodzi od słowa „KRS” które to w sanskrycie oznacza „przyciągać, przesuwać”.
No ale co w takim razie z członem „HORA lub HOREM” oznaczającym górę?

To słowo zatraciło w religii hinduskiej swoje pierwotne znaczenie, ale zachowało się jako część wielkiej mantry „Hare Kryszna” gdzie to wyrażenie oznaczało pierwotnie „przesuwający góry” „Hore Krs”.

Oczywiscie te pokrewieństwa znajdziemy również na wizerunkach Kryszny przedstawiających go z maczugą. 


Skoro już jesteśmy przy sanskrycie warto zastanowić się nad rolą i znaczeniem tego języka.
Przypisuje się mu źródłowe znaczenie dla języków indoeuropejskich. To podejście nie jest jednak prawidłowe. W rzeczywistości sanskryt jest już poboczną wersją pierwotnego języka tych ludów.
W rzeczywistości źródłem języków indoeuropejskich jest język słowiański a więc język do którego najbardziej zbliżony jest obecny język polski.

Już sama nazwa sanskrytu odsłania przed nami jego słowiańskie pochodzenie.

Oczywiście oficjalne tłumaczenie tego słowa jako „wyrafinowana mowa” nie jest prawidłowe.

Wyraz ten możemy przetłumaczyć jako „san z kryt”, przy czym „san” odpowiada polskiemu „zna” czyli „znana”  a „z kryt” oznacza pierwotnie „z krtani” a więc mowę.
Widzimy więc tu ten sam sposób nazewnictwa jaki Słowianie używają do dzisiaj dla swojego samookreślenia, przyjmując wspólną mowę jako podstawowe kryterium.  

Wracając do naszej inskrypcji możemy teraz poprzez analogię przyjąć, że również Etruskowie czcili swojego herosa LELE w jego dziecięcej postaci i przypisywali mu te same cechy jakie przypisują Hindusi swojemu Bogowi Krysznie.

Możemy więc przyjąć, że omawiana inskrypcja ma również znaczenie religijne, lub co najmniej jest rodzajem moralnej wskazówki. Ale rozwiązanie tej zagadki znajdziemy w kolejnej części tego artykułu.



Dlaczego nagle wzrasta zalodzenie oceanu



Dlaczego nagle wzrasta zalodzenie oceanu 

W zeszłym miesiącu nie można było się opędzić od informacji o klimatycznej katastrofie. A to na biegunie miało być tak gorąco jak nigdy w historii, albo też straszono nas topniejącym lodem na Oceanie Arktycznym, który miał jakoby znowu stopnieć do rekordowego poziomu. Ostatnio te meldunki ucichły i mamy wreszcie spokój od tej durnowatej propagandy.




Ale co za cholera ugryzła tych czcicieli „globcia”?

Oczywiście chodziło jak zwykle o kasę i o odpowiednie propagandowe przygotowanie szczytu klimatycznego w Marrakeszu w dniach 07 – 18.11.2016.

Tym razem nic nie zostawiono przypadkowi. To nie mogło się skończyć tak jak w trakcie konferencji w Kopenhadze w roku 2009, kiedy uczestnicy obradowali o ociepleniu klimatu dmuchając w dłonie i modląc się o to, żeby im dupa do stołków nie przymarzła.

Tym razem wybrano Marrakesz. Wszyscy uczestnicy mogli się więc przekonać, że jest ciepło i chronili się w klimatyzowanych namiotach i limuzynach, zużywając tyle energii na klimatyzację co 100000 miasto.

Oczywiście zadbano również o to, aby te kilka stancji metrologicznych które mierzą temperatury za kołem polarnym dawały alarmujące wyniki. Pewnie wszystkie termometry trzeba było zabrać do przeglądu do laboratorium, ale komuś się zapomniało wyłączyć dopływ wyników do bazy danych.

Nie inaczej było też z zalodzeniem Oceanu Arktycznego.

Odpowiednie algorytmy, czyli matematyczne formułki do liczenia (teoretycznego) zalodzenia Oceanu Arktycznego, uległy przypadkowo :) drobnej zmianie. Tu i tam zmieniły się jakieś parametry i czary mary, zalodzenie oceanu gwałtownie spadło.

Ta banda sq....ów ma to już opracowane do perfekcji.

Jak się konferencja skończyła to i nagle temperatury na biegunie spadły a i zalodzenie gwałtownie wraca do normy.



Tak to właśnie działa nasza „nauka”. Jedna wielka banda sqr....li.

Ekspansja Ziemi




Ekspansja Ziemi



Ostatnio ukazała się ciekawa praca, która jako jedna z nielicznych zasługuje na miano naukowej, i to mimo tego, że interpretacja danych prezentowana przez autorów daleka jest od prawdy. Jej wartość wynika tylko i wyłącznie z tego, że autorzy tej pracy przedstawili czytelnikom fakty takie jakie są, bez próby ich zafałszowania i dostosowania do obowiązujących w nauce przesądów.

Yen Joe Tan i współpracownicy zajęli się analizą przebiegu erupcji magmy w obrębie grzbietów oceanicznych.


I musieli stwierdzić, że obowiązujące teorie ich powstania muszą ulec radykalnym zmianom. Okazało się mianowicie, że wylewy magmy które tam występują nie są w procesie tworzenia się dna oceanicznego zjawiskiem pierwotnym ale wtórnym.

Najpierw dochodzi tam do powstania rys i spękań w obrębie grzbietu oceanicznego a dopiero po wystąpieniu tego zjawiska, w obręb takiego spękania napływa magma z wnętrza Ziemi. Dotychczas geolodzy twierdzili, że to to napływ magmy z wnętrza Ziemi prowadzi do rozerwania skorupy ziemskiej i tworzenia dna oceanicznego.

Ta, zdawałoby się niewielka zmiana ma jednak zasadnicze znaczenie dla weryfikacji obowiązujących w geologii teorii i przywraca do życia teorię ekspansji Ziemi, o której większość ludzi już zapomniała (jeśli w ogóle była im znana).

Teoria ekspansji Ziemi jest jedną z najelegantszych teorii naukowych i już chociażby z tego względu zasługuje na rozpowszechnienie. Niestety ma ona zasadniczą wadę. Jej prekursorem był Polak Jan Jarkowski, i już samo to stawia ją pod pręgierzem „środowiska naukowego”. 


Jak wiadomo tylko to co wymyślili tzw. zachodni naukowcy zasługuje na miano nauki.

Spowodowało to to, że teoria ta spotkała się z niedowierzaniem i została uznana, przez tych co wszystko wiedzą najlepiej, za kompletnie fałszywą.

Tymczasem nawet dla laika teoria ekspansji Ziemi jest łatwa do zaakceptowania i w naturalny sposób zrozumiała.


Pech tylko w tym, że oprócz zachodniej mafii „naukowej”, spotkała się ona również ze sprzeciwem religijnych maniaków.
Tym z kolei wydaje się, że skoro w Biblii nic nie stoi o ekspansji Ziemi, to oczywiście czegoś takiego być nie może.

Aż dziw, że ta sprzeczna z religijnymi wyobrażeniami teoria ma wśród polskich geologów tak liczne grono zwolenników i to mimo tak powszechnego ciemnogrodu.

Zgodnie z moim widzeniem fizyki, teoria ekspansji Ziemi jest nie tylko estetycznie piękna, ale również absolutnie prawdziwa. W naszym wszechświecie nie istnieje coś takiego jak stałość jakichś parametrów i zmiany wielkości ciał niebieskich jak i wszystkich innych parametrów fizycznych są rzeczą jak najbardziej normalną.

W rzeczywistości nienormalną byłaby stałość jakichś wartości.

Nasz wszechświat jest w stanie ciągłych zmian które nigdy nie ulegną zanikowi. Również nasza Ziemia ulega takim zmianom i te prowadzą do drastycznych przeobrażeń jej geofizycznych własności.

Cała tragedia którą zgotowała nam „nauka” plaga na zaprzeczaniu możliwości takich zmian i na fanatycznym obstawaniu przy tym, że istnieją jakieś stałe fizyczne i niezmienne prawa natury.

Oczywiście to jest gówno prawda i szczególnie ludzie, którzy mają więcej do czynienia z realnymi pozostałościami historii naszej planety, są bardziej sceptyczni wobec takiego podejścia. Stąd wśród geologów znajdziemy najwięcej krytyków „globcia” a wśród fizyków najwięcej jego zwolenników. Ci ostatni nie maja oczywiście o niczym zielonego pojęcia i halucynują coś o prawach fizycznych do znudzenia.

Jeśli jednak fizycy konfrontowani są z realiami znalezisk paleontologicznych to nagle nabierają wody w usta.

Tak było na przykład w przypadku maksymalnej wielkości i masy organizmów które zdolne są do latania.
Całe lata obowiązywało przekonanie, że organizm cięższy niż 40 kg nie będzie w stanie wzbić się w powietrze o własnych siłach. Ta teza była powtarzana do znudzenia, do czasu kiedy znaleziono szczątki latających gadów o rozpiętości skrzydeł do 15 m i prawdopodobnej wadze 200 kg lub nawet większej.

Oczywiście próbowano ten fakt zbić argumentacją, że gady te były albo nielotne lub też tym, że wprawdzie lotne ale tylko pasywnie, czyli latające tak jak szybowce. Do wzbijania się w powietrze potrzebowały one jakoby urwiska oraz ciągle wiejące wiatry.
Przykładem takich latających gadów są pterozaury z gatunku:


I tu nasi „fizycy” zastawili na siebie samych pułapkę. Bo analiza środowiska życia tych gadów wykazała, że ich sposób żerowania przypominał bardzo ten, jaki widzimy u współczesnych marabutów czy też bocianów, a więc polowały one na małe gady czy też ssaki w terenie raczej stepowym i płaskim. To jednak oznaczało, że te latające gady musiały być zdolne do tego aby wzbić w powietrze masę 200 kg i to najprawdopodobniej z miejsca, inaczej stałyby się łatwą zdobyczą gadów drapieżnych.

Pomimo swojej przemądrzałości żaden z fizyków nawet nie próbuje znaleźć wytłumaczenia tej zagadki. Tak zwana „nauka” ignoruje fakty, bo nie pasują one do wymysłów którymi fizycy zatruwają umysły ludzkie już od dziesięcioleci.
Nie inaczej ma się sprawa z największymi organizmami lądowymi - Zauropodami.
Największe z tych gadów mierzyły około 40m długości i wyżyły zapewne powyżej 100 t.


Jak horrendalne są to wielkości możemy się przekonać patrząc na to zdjęcie.



Zgodnie z obowiązującymi w fizyce teoriami, tak wielki organizm powinien zginać natychmiast przytłoczony własnym ciężarem. Tymczasem, jak widać, żyło im się świetnie i były w stanie wypełniać te same funkcje co organizmy współczesne. W jaki sposób, na ten temat nikt z fizyków nie chce się wypowiedzieć, poza standardowym pleceniem bzdur, bo wie dobrze, że takie organizmy są niemożliwe i zaprzeczają prawom ich „fizyki”.

Oczywiście nie są to jedyne niezrozumiałe przykłady gigantyzmu wśród organizmów żywych. O innym takim przykładzie pisałem tutaj:


Dobrze więc. że takie dowody istnieją i raz za razem przypominają tzw. „naukowcom” o tym, że ich teorie są do dupy.

Oczywiście wytłumaczenie tego zjawiska jest związane z faktem zmiany wielkości Ziemi, czego dowodem jest zarys kontynentów.
Oczywiście tak jak to jest prezentowane w zalinkowanym przeze mnie filmiku. to nie było i Ziemia nie podlega jednostajnej ekspansji swojej wielkości. W istocie Ziemia regularnie zmienia swoją wielkość oraz masę a co za tym również wszystkie inne parametry włącznie z wartością przyspieszenia ziemskiego.

W swojej przeszłości Ziemia podlegała wielokrotnie takim zmianom, w efekcie których kurczyła się ona do wielkości takiej, że oceany zajmowały o wiele mniejszą powierzchnię niż kontynenty, a jej średnica zmniejszała się zapewne do 2/3 lub nawet polowy jej obecnej wielkości.

Odpowiednio do tego zmniejszała się również jej masa jak i wielkość budujących ją atomów.


Taki proces wymaga jednak czasu na dostosowanie się wszystkich parametrów fizycznych do obowiązującej wielkości Tła Grawitacyjnego.


I w takich właśnie okresach przejściowych występowały sytuacje w których przyspieszenie ziemskie było znacznie mniejsze niż wynikałoby to z ówczesnej wartości TG w Układzie Słonecznym. W takich właśnie okresach dochodziło do wykształcenia się gigantyzmu wśród zwierząt.

Ponieważ molekuły substancji organicznych odnawiają się nieprzerwanie i w przypadku drastycznego spadku TG wielkość ich drastyczne rośnie, rośnie też odpowiednio wielkość organizmów.

Przy okazji okresy o niskiej wartości przyspieszenia ziemskiego sprzyjają tworzeniu się gigantycznych organizmów latających a odpowiednio gęsta atmosfera umożliwia też latanie organizmom wielokrotnie cięższym niż to jest możliwe współcześnie.

Świat ożywiony jest w stanie dostosować się bardzo szybko do zmieniających się wartości TG, natomiast molekuły materii nieożywionej dostosowują się do tego bardzo powoli i zachowują jeszcze tysiące i miliony lat swoja zaniżoną masę. Prowadzi to do dysproporcji między tymi wielkościami i do tego, że 200 kg organizmy są w stanie latać bez problemów i 100 tonowe Zauropody poruszać się po ziemi bez najmniejszych problemów.

Te wszystkie zmiany muszą również występować w odwrotnym kierunku i to powoduje, że znamy również w historii Ziemi takie okresy w których występują tylko organizmy karłowate lub o niewielkich rozmiarach.
Oczywiście również człowiek podlega takim zmianom i one to wywarły decydujący wpływ na wykształcenie się naszego gatunku.


Te wszystkie fakty które podałem są już od dawna znane i od dawna powinny one zmusić naukę do zarzucenia obowiązujących fałszywych teorii. Niestety ta banda fanatyków wie dobrze jak bronic koryta wysługując się rządzącym na zasadzie „ręka, rękę myje”

Translate

Szukaj na tym blogu