O Etruskach i
Cheruskach
Niedawno ukazał się artykuł Adriana Leszczyńskiego pod tytułem „Sekret
Cherusków”
Autor artykułu o Cheruskach, czy też ogólnie o osadnictwie słowiańskim
nad Renem, krytykuje moją interpretację etymologi nazwy „Cheruskowie”, którą
przedstawiłem w artykule o pochodzeniu nazwy Germanie. W artykule tym
postawiłem tezę, że tak zwani antyczni Germanie to nic innego jak plemiona
słowiańskie, które w tamtych czasach zasiedlały tereny aż do Renu.
Od razu na wstępie przyznam, że jego krytyka nie jest bezpodstawna a moja
teza o pochodzeniu nazwy Cheruskowie od słowa Chrobry nie jest bynajmniej taka
oczywista i wymaga dalszego wyjaśnienia.
W trakcie pisania, wyżej wymienionego artykułu, sprawa nazewnictwa tego
plemienia czy pochodzenie imion jego wodzów była dla mnie drugoplanowa. Dlatego
ograniczyłem się do zwrócenia uwagi na słowiańskie zakończenia ich imion.
Oczywiście wyciąganie wniosku że nazwa Cheruskowie możne pochodzić od
określenia Chrobry jest trudna do obrony. Tak więc krytyka jest w tym przypadku
całkiem uzasadniona.
Żeby jednak nie pozostać dłużnym muszę stwierdzić, że i on wyciąga czasami
za daleko idące wnioski, tak jak w przypadku interpretacji imienia ostatniego
wodza Cherusków - Chariomera.
Oczywiscie co do końcówki, to nie ma się o co spierać. Jest nią
niewątpliwie typowa dla Słowian końcówka „mir”.
Początek tego imienia jest jednak bardzo interesujący. Oczywiście
interpretacja jako Jaro nie jest całkiem wykluczona, ale istnieje moim zdaniem
znacznie lepsza alternatywa.
Ale zacznijmy od początku.
Imię Arminiusa udało mi się wytłumaczyć i dalej jestem o tym przekonany, że
prawidłowo. Z całą pewnością jest ono typowo łacińskie, tak jak to już
przedstawiłem w moim artykule.
Ciekawe natomiast jest to, w jaki sposób Niemcy nadali mu imię Hermann. Wyprowadzenie tego imienia od Arminiusa jest niemożliwe, ale równie niemożliwe jest to, że było to dziełem przypadku.
Ciekawe natomiast jest to, w jaki sposób Niemcy nadali mu imię Hermann. Wyprowadzenie tego imienia od Arminiusa jest niemożliwe, ale równie niemożliwe jest to, że było to dziełem przypadku.
Wprawdzie Niemcy od czasów późnego średniowiecza całkiem skutecznie
fałszowali historie Europy, łącznie z jakoby antyczną literaturą, ale nie wymyślili
jej z niczego.
Swoje wymysły opierali na podaniach miejscowej, słowiańskiej ludności i
tylko nadawali tym podaniom saską otoczkę.
Tak więc imię Hermann musiało się w jakiś sposób ostać w podaniach
tubylców i w związku z tym, musiało być dla tego imienia jakieś logiczne
wytłumaczenie. Saksońscy najeźdźcy i ich kościelni pomagierzy niszczyli kulturę
słowiańską i słowiańską przeszłość nie tylko przez jej fizyczne unicestwienie, ale
o wiele skuteczniej poprzez jej „zgermanizowanie”.
Podania słowiańskie zostawały przez nich tak zmienione, aby zacierać w
nich słowiańską warstwę narracyjną, ale tylko w takim stopniu, aby Słowianie
nie dostrzegli tego fałszerstwa i przyjęli tę nową wersję jako własną. To samo
działo się też z językiem w którym cały zasób słowiańskiego słownictwa
stopniowo ulegał takim przemianom, aby dopasować go do do saskiego brzmienia
języka.
W ten sposób Słowianie zachodni, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, stali się Niemcami i zatracili nieodwołalnie swoje poczucie przynależności do wielkiej rodziny narodów słowiańskich.
W ten sposób Słowianie zachodni, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, stali się Niemcami i zatracili nieodwołalnie swoje poczucie przynależności do wielkiej rodziny narodów słowiańskich.
Również obecnie jesteśmy wszyscy pod tak wielkim wpływem
wielkogermańskiej propagandy, że nawet nie próbujemy jej się przeciwstawić i
przyjmujemy wiele rzeczy za pewniki, mimo ze takimi wcale nie są.
Do takich pewników należy również „germańskość” imienia Hermann. Również
i tu daliśmy się wywieźć w pole, bo tak naprawdę i to „czysto niemieckie” imię
zawdzięczają, nasi zachodni sąsiedzi, właśnie nam.
W językach słowiańskich występuje imię wprost bliźniaczo podobne o
brzmieniu Choroman. Składa się ono członów chor i -man. Przy czym
znaczenie pierwszego wyrazu należy wyprowadzić od słowiańskiego określenia
„góry” która u Słowian zachodnich wymawiana jest jako „Hora”, przy czym
pisownia „Chora” jest w tym przypadku identyczna w brzmieniu i była zamiennie
wykorzystywana.
Druga cześć wyrazu pochodzi od starosłowiańskiego „manje” czyli mniejszy
a więc imię to można by zinterpretować jako „Małagóra”
Z wyrazu „Hora”
wywodzą się takie określenia jak, Chorko, Chorotka, Chorusz, Chorzek itd. ale
też i szereg imion.
Imię Chariomer,
ostatniego władcy Cherusków, nawiązuje więc bezpośrednio zarówno do nazwy jego
plemienia jak i do określenia góra.
W tym momencie aż się
prosi aby wyciągnąć powiązania z naszymi Góralami, no ale jak na razie to
trochę za wcześnie.
Wykluczone to nie jest
i z zaciekawieniem czekam na analizy szczątków ludzkich, poległych w trakcie
bitwy w Lesie Teutoburskim.
Jeśli Niemcy nie
stchórzą przed zbadaniem genotypu tych szczątków, to uzyskamy nie tylko dowody
słowiańskości „Germanów”, ale co więcej, będzie można znaleźć ich potomków wśród
współczesnej ludności słowiańskiej i kto wie, czy najbliżsi ich krewni nie
mieszkają właśnie pod Wawelem.
Oczywiście nie jest to
koniec tych niesamowitych powiązań, bo aby zrozumieć to, co doprowadziło do
wybuchu powstania Słowian nad Renem i dlaczego wysoki oficer armii rzymskiej
zrezygnował z wyśmienitej kariery i stanął na czele powstania, to trzeba się
cofnąć do czasów znacznie i to znacznie wcześniejszych.
Arminius jako
podrostek stał się zakładnikiem Rzymian i został zmuszony do opuszczenia
rodzinnych stron.
Branie zakładników
przez Rzym spośród dzieci elit podbijanych narodów było prawie że rutyną.
Obecnie odbywa się to w formie wysyłania dzieci na studia do USA.
Była to sprawdzona
metoda na to, aby utrzymywać kontrolę nad podbijanymi terytoriami oraz na to, aby
oślepieni wspaniałościami stolicy świata barbarzyńcy (lub też zdeprawowani do
cna), porzucali własną kulturę na rzecz rzymskiej.
Oczywiście współczesna
analogia nie da się tu przeoczyć. Tylko że
tym razem "zakładnicy" opuszczają z własnej woli rodzinne strony.
Zastanawiające jest jednak to, że Arminius już w młodości uzyskał rzymskie obywatelstwo i jako Rzymianin w błyskawicznym tempie zrobił w armii rzymskiej karierę. Już w wieku 24 lat dowodził on oddziałami pomocniczymi legionów, złożonymi z zaciężnych wojowników słowiańskich.
Nawet jeśli przyjąć,
że Rzymianie byli otwarci na integrację nowo wcielanych do cesarstwa ludów, to
trzeba zauważyć, że kariera Arminiusa należała do rzeczywiście zawrotnych.
Przyczyn tego trzeba
szukać w tym, że w czasach końca republiki i w początkach cesarstwa, wśród
rzymskich elit dominowali Etruskowie. Najznakomitsze rody rzymskie wywodziły
się od Etrusków i zarówno ich język jak i kultura w tamtych czasach wcale nie
wykazywały jeszcze oznak zaniku. Wprost przeciwnie, to właśnie Rzymianie
tracili własne oblicze i przyjmowali we wszystkich dziedzinach życia etruskie
obyczaje.
Poza językiem.
Łacina Rzymian była produktem sztucznym, którego celem była integracja ludności Italii albo lepiej powiedziawszy elit tej ludności na bazie wspólnego języka.
Język ten
wykorzystywał wiele elementów etruskich, jak chociażby alfabet. Z czasem jednak
usamodzielnił się na tyle, że w czasach końca republiki język etruski był już
dla Rzymian niezrozumiały. Mimo to Etruskie elity dalej trwały przy tym języku
i dopiero tak naprawdę chrześcijaństwo doprowadziło do jego zaniku. Ale o tym
innym razem.
Tak czy owak, kiedy
młody Arminius przybył do Rzymu, to nie trzymano go w żadnym obozie dla
uchodźców, tylko postarano się o jego pełną integrację w jednej z rodzin
senatorskich. O którą tu się rozchodzi pozostanie tajemnicą, ale wiele wskazuje
na to, że jego przybrana rodzina była rodziną etruską i to taką w której język
etruski był jeszcze jej codzienną mową. Taki właśnie wybór był jak najbardziej
zrozumiały, aby nowo przybyły zakładnik mógł się tam, od samego początku,
swobodnie porozumieć w jego własnym słowiańskim języku.
Język etruski był
bardzo blisko spokrewniony z językami Słowian zachodnich i południowych, co
udało mi się bezsprzecznie udowodnić, odczytując cały szereg etruskich napisów.
Co więcej Etruskowie
rozpoznali w nim potomka rodu który miał niesamowity wprost wpływ na historię
Europy. Dopiero od nich dowiedział się o swoim pochodzeniu i zdał sobie sprawę
z ciężaru odpowiedzialności wobec własnych przodków i własnego ludu.
To pochodzenie ułatwiło
mu znalezienie się natychmiast na szczytach drabiny społecznej starożytnego
Rzymu, gdzie był traktowany na równi z potomkami najznakomitszych rodów
senatorskich.
Otóż w tych czasach
legendy i podania etruskie były jeszcze bardzo żywe i w tych podaniach
szczególnie ważną rolę odgrywali ich herosi, czyli bohaterowie którzy w
zamierzchłych czasach dokonali szczególnych wyczynów.
Pierwowzorem tych
bohaterów były postacie bliźniaków o imionach LELUM i POLELUM występujących
również jako Lele i Polele.
Wprawdzie obecne
pokolenie Polaków nic już o tym nie wie, ale nasi przodkowie darzyli tych
bohaterów równie wielką estymą i szczególnie przy biesiadach ich imiona były obowiązkowo wymienianie przy spełnianiu toastów. Oczywiscie szlachta polska nie zdawała
sobie z tego sprawy, że źródła tej tradycji sięgają czasów etruskich, gdzie również ten właśnie lud otaczał postacie tych bohaterów wielką czcią.
Zdawała sobie jednak
sprawę z bliskich powiązań ze starożytnym Rzymem i to jak się okazuje nie bez
przyczyny.
Poczynione w ostatnich
dziesięcioleciach odkrycia w trakcie wykopalisk etruskich pozostałości
pozwoliły znaleźć coraz więcej dowodów na takie właśnie powiązania.
Poniżej możemy
zobaczyć rysunek przedstawiający wygląd lustra etruskiego wraz z widocznym na
nim napisem.
Na lustrze tym zwraca nasza uwagę to, że postać młodego herosa
występuje tam pod łatwo odczytywanym imieniem Lele. Co ciekawe istniejące
jeszcze w języku polskim imię Lelek oznaczało pierwotnie młodego i szczególnie
sprawnego fizycznie mężczyznę.
Następne powiązania
będą jeszcze bardziej fascynujące i doprowadzą nas z powrotem do Arminiusa, ale
o tym następnym razem
Cdn.