Nazwy Polska i Polacy zapisane na reliefach Ramzesa III



Nazwy Polska i Polacy zapisane na reliefach Ramzesa III



Opanowanie cieśniny Hellespont (Dardanelskiej) było dla ludów Kultury Łużyckiej egzystencjalną koniecznością, ponieważ ich handel jantarem i cyną z krajami Bliskiego Wschodu zależał w całości zarówno od Traków jak i Trojan, którzy wykorzystywali to bezwzględnie dla czerpania horrendalnych zysków.

W pierwszym rzędzie wyprawa ta nie miała więc na celu inwazji Egiptu, co raczej jej celem była eliminacja pośredników zbijających na handlu jantarem i cyną kabzę kosztem rzeczywistych producentów tych wyrobów.

Homir w swojej Iliadzie wykorzystał historię zmagań północnych i południowych Słowian do propagandy na rzecz nowej, właśnie tworzącej się kultury, zwanej później kulturą grecką i manipulował je oczywiście w ten sposób, aby zakończyły się one pozytywnie dla ludów o których mniemał, że były one przodkami Greków.


W rzeczywistości ta konfrontacja skończyła się całkowitą klęską Trojan i ich mykeńskich sprzymierzeńców a zwycięskie plemiona „Łużyczan” spustoszyły doszczętnie siedziby zwyciężonych. Pod ich ciosami padły wszystkie państwa mykeńskie a takie mocarstwo jak Hetyci przestało egzystować, ponieważ jego mieszkańcy opuścili swoje siedziby w popłochu, w obawie przed Słowianami z północy i ślad po nich zaginął.

Rozmiar tego zwycięstwa jak i genialna strategia wojenna, nie mówiąc już o stopniu komplikacji logistyki w przygotowaniu takiej gigantycznej inwazji, wskazują na to, że w przypadku Kultury Łużyckiej nie mamy do czynienia tylko z luźnym związkiem plemiennym i wspólnotą kulturową, ale ze zorganizowaną władzą centralną, ze wszystkimi jej atrybutami, czyli według współczesnych kryteriów z państwem.
Można więc powiedzieć że tradycje państwowe na terenie obecnej Polski sięgają właśnie tak odległych czasów i jest więcej niż pewne to, że te tradycje nigdy nie zanikły. Możliwe że bywały okresy podziałów czy kryzysów dynastycznych, ale można przypuszczać, że po nich przychodziły znowu czasy w których plemiona żyjące na tym obszarze centralizowały się, tworząc jednolite państwo. Tak jak miało to miejsce w czasach istnienia Rzymu.


Wprawdzie tradycje demokratyczne i wolnościowe są u Słowian głęboko zakorzenione, co powoduje skłonności do podziałów i rozdrabniania władzy, ale równie głęboko zakorzeniona jest również świadomość tego, że w czasach wojny i kryzysu władza musi być skupiona w jednej ręce, bo tylko to gwarantuje przetrwanie.

Nieznany nam z imienia wódz z terenów obecnej Polski okazał się być godnym poprzednikiem Aleksandra Wielkiego


i podjął podboje które zmieniły losy Europy.

Genialna strategia połączona zapewne z doskonałym wyszkoleniem i wyposażeniem armii spowodowała to, że sukces tych podbojów przeszedł oczekiwania ich sprawców i nieznany nam wódz podążył dalej na południe by podbić Egipt.

Egipt był w tym czasie u szczytu potęgi i jego materialne i ludzkie zasoby wprost nieograniczone, o czym musieli się przekonać parę lat wcześniej Sorbowie.


I tym razem Egipt wytrzymał główne uderzenie, ale to tylko dzięki jego zasobom materialnym a nie sile militarnej. Wbrew temu co rozpowszechniała propaganda Ramzesa III, konfrontacja z Ludami Morza nie skończyła się dla Egiptu zwycięstwem. Nie tylko że nie udało mu się pokonać Ludy Morza co został on zmuszony do płacenia kontrybucji na rzecz tych ludów i musiał odstąpić im tereny obecnego Izraela, Libanu i Syrii, gdzie ludy te osiedliły się zakładając szereg miast-państw zwanych później państwami fenickimi jak i państw terytorialnych takich jak państwo Filistynów czy później Izrael. Część tych ludów osiedliła się w delcie Nilu i znalazła zajęcie jako najemnicy w armii egipskiej.

Przejdźmy więc teraz do wyjaśnienia nazw tych ludów.

Zacznijmy od Danuna (dnjn). W wyrazie tym widzimy szczególne podobieństwo do nazw rzek z rejonu Kultury Łużyckiej. Nazwa ta jest podobna zarówno do rzeki Dunaj jak i do polskiego Dunajca, Dniestru jaki i do starszego określenia rzeki Dniepr która znana była również pod nazwą Danu

Wszystkie te nazwy ograniczają geograficznie teren na którym pierwotnie mieszkała ludność plemienia Danuna (Dunajczan).
Losy murowanej twierdzy tego ludy


wskazują też, że twierdza ta powstała dla obrony terytorium ludu Dunajczan. Lud ten możemy utożsamiać z naszymi Góralami.


Centralną pozycję na obszarze zamieszkałym przez ten lud zajmują Karpaty i głównym zajęciem tej ludności było zapewne, tak samo jak obecnych Górali w tym rejonie, pasterstwo. Tereny tego plemienia weszły jednak z czasem w obręb Kultury Łużyckiej i zadania obronne tej twierdzy przestały istnieć, a sama twierdza została opuszczona przez jej mieszkańców.

Inną wskazówką jest to, jak Egipcjanie zapisali nazwę pierwotnej ojczyzny Filistynów, którzy wywodzili się z Ludów Morza.
Filistyni podawali jako swoją ojczyznę krainę o nazwie „Kaphtor” (kptr), którą to nazwę jednoznacznie można odczytać jako Karpaty.

Tjeker (Tkr) należy utożsamiać z Trakami. Po ich klęsce pod Troją, Trakowie dobrowolnie, albo pod przymusem, przyłączyli się do inwazji Egiptu i wzięli udział w wojnie z Ramzesem III. Po tej wojnie wrócili zapewne z łupami do swoich siedzib na tereny obecnej Bułgarii i północnej Grecji.

Waschasch (wšš)- prawdziwa nazwa tego ludu brzmiała zapewne Wićślanie. Nazwa pochodzi od naszej rzeki Wisły która w tamtych czasach nosiła jeszcze swoją pierwotną nazwę Wićśla.
Jeśli chodzi o Wisłę to już od dawna trwa spór o pochodzenie tej nazwy. Czegóż tam już nie wymyślono. W jednym jednak ci wszyscy pseudo-znawcy zgadzali się wyśmienicie, a mianowicie w tym, że nazwa ta nie może być słowiańska. Tymczasem jak widać jest ona typowo polska i dobrze uzasadniona funkcją tej rzeki. Jej źródła znajdują się w rejonie Bramy Morawskiej a więc najdogodniejszego połączenia pomiędzy północą i południem Europy. Prawie wszystkie ataki ludów z południa musiały iść przez Bramę Morawską i od szybkości mobilizacji własnych sił zależało przetrwanie mieszkańców dorzecza tej rzeki.
Tak jak w przypadku Ślęży


najprostszym sposobem ostrzegania był ogień. Tym razem Wiślanie zastosowali płynące z nurtem rzeki płonące tratewki. Od tego sposobu komunikacji  pochodzi zapewne tradycja topienia Marzanny i puszczania wianków wśród Słowian.
Sygnał ogniem już od prawieków zwie się u Słowian „wici”.
Wisła (Wić - śla) byłą więc rzeką którą wysyłano wici w celu mobilizacji armii Wiślan.
Taką interpretację potwierdza nawet łacińska wersja nazwy tej rzeki - Vistula. Rzymianie zapisywali słowo „wici” jako „wis”. To słowo znalazło później swoje zastosowanie w języku niemieckim w słowie wissen – wiedzieć.
Tula to po łacinie tuba a więc instrument którego dźwięk był słyszalny bardzo daleko. Słowo to jest pochodzenia etruskiego!!!. Zapewne sami Etruskowie wymawiali je jako „tuła” i oznaczało ono podobno źródło. Razem dawało to wyraz Vistula, czyli daleko wędrujące źródło wieści, który to znaczeniowo odpowiadał dokładnie wersji słowiańskiej.
W języku polskim słowo „tuła” przetrwało w określeniu tułaczka, tułacz (wędrowiec) i jak można się domyśleć pierwotnie oznaczało ono posłańca chodzącego od wsi do wsi i przekazującego najnowsze wieści w państwie Słowian.

W przypadku ludu Karkisa (krkš) jego znaczenie jest dla nas rozpoznawalne natychmiast. O znaczeniu słowa KRK dla Słowian z terenów polskich pisałem już wielokrotnie.


Również w tym przypadku rozpoznajemy to słowo jednoznacznie.
W związku z tym nie pozostaje nam nic innego jak utożsamienie go z naszymi Krakusami. Egipcjanie zapisali je jako Krakusz czyli nawet dość realistyczne. Plemię to miało być nieliczne i nie występowało często na egipskich reliefach. Można przypuszczać że Krakusami określano w tym czasie drużynę przyboczną władcy na Wawelu - KRAKA, a ta chroniła jego siedzibę oraz samego władcę w wirach bitewnych.

Można się domyśleć, że po zakończeniu inwazji Egiptu władca Słowian osiadł na południu, ustanawiając nową stolicę imperium. I wszystko wskazuje na to, że stolicą tą była Kartagina.
W nazwie tego miasta znajdujemy wszystkie komponenty związane z władzą u Słowian z terenów polskich. Pierwszy człon to oczywiście słowo Krk do którego ludy późniejsze wstawiły samogłoskę „a”. Drugim to inne określenie władcy u Słowian, jakim było słowo DAGO, to samo które tak wiele zamieszania wywołało w przypadku naszego władcy Mieszka I (Dagome iudex).


Miasto to nazywano więc Krkdago - Karthago (Władza Kraka).

Dopiero teraz staje się dla nas jasne to, dlaczego Wandale (Wawelanie) tak zdecydowanie dążyli do zajęcia Kartaginy i to mimo potężnego ryzyka porażki w trakcie przeprawy do Afryki.


Najprawdopodobniej dążyli oni do ponownego wejścia w posiadanie tego miejsca w którym znajdowała się przed tysiącem lat siedziba ich legendarnego władcy i które to miejsce miało dla nich równie wielkie religijne znaczenie jak nasz krakowski Wawel.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/09/starozytna-historia-polakow-tajemnica.html

Ostatnim z wymienionych plemion jest Peleset (plst). I to właśnie w tym przypadku mamy do czynienia z pierwszym historycznym zapisem imienia Polska i Polacy. Oczywiście Egipcjanie nie znali zasad odmiany rzeczowników w języku słowiańskim i odpowiednio do tego ich zapisy nazw słowiańskich plemion wykazują duże rozbieżności w zależności od przypadku w którym użyto dane słowo.

Oryginalny zapis Polacy widzimy poniżej.

 
Kolejna grafika przedstawia zapis słowa Polska.



Należy przypuszczać, że oba te słowa oznaczały w istocie wszystkich mieszkańców w obrębie kultury Łużyckiej i nie miały w związku z tym charakteru nazw plemiennych ale określały przynależność państwową, a więc wszystkich którzy należeli do „POLA” czyli do obszaru o jednolitej władzy. Tłumaczy to dlaczego nazwy te występują najczęściej na reliefach Ramzesa III, ponieważ wszystkie plemiona tego państwa utożsamiały się z nim, czyli z POLSKĄ.

Po osiedleniu się Polaków na terenach Izraela, Libanu i Syrii nazwy Polacy i Polska wyewoluowały następnie do określeń Fenicjanie i Filistyni.

Pochodzenie ludu Fenicjan jest równie zaciekle dyskutowane jak pochodzenie Etrusków i równie konsekwentnie unika się informacji o tym, że genetyczne są oni identyczni ze Słowianami.

Przykładem tego chorego podejścia do tematu może być artykuł o analizie genomu szczątków ludzkich znalezionych w Kartaginie a należących do ludu Fenicjan.


W gruncie rzeczy interpretacja tego znaleziska byłaby prosta gdyby autorzy  uwzględnili identyfikację za pomocą haplogrup męskich Y-DNA. Zamiast tego zajęli się badaniem m-DNA tego Fenicjanina.
To i tak im niewiele pomogło, bo okazało się że ród jego matki pochodzi od pierwotnych mieszkańców Europy żyjących tu od czasów zlodowacenia i nie miał nic wspólnego z Semitami i Bliskim Wschodem.

Co ciekawe podobne pochodzenie wykazują również próbki pobrane z terenów Polski i Niemiec.

Jest to kolejny z przykładów manipulowania wynikami badan genetycznych dla poparcia absurdalnych tez współczesnej „nauki” a dotyczących historii Europy i Europejczyków.

Innymi podobnie bezczelnymi oszustwami tych „naukowych” hochsztaplerów są na przykład, twierdzenia o bliskowschodnim pochodzeniu rolnictwa i  umiejętności posługiwania się pismem.

To że znajdowane są podobieństwa pomiędzy genami zwierząt domowych z Europy i Bliskiego Wschodu wynika tylko z tego, że zwierzęta te przywędrowały razem z ich posiadaczami z terenów słowiańskich na Bliski Wschód i tam uległy dalszym genetycznym przemianom. To tylko ci oszuści naukowcy idą na bezczelnego, twierdząc, że było całkiem odwrotnie i odwracają kota ogonem.

Oczywiście z pismem nie było też inaczej. Prawie wszystkie rodzaje pisma (poza hieroglifami), posługują się alfabetami pochodzącymi od pisma kultury Vinča. Również te z Bliskiego Wschodu, jak hebrajski czy aramejski, są niczym innym jak uproszczoną odmianą alfabetu słowiańskiego.
Czas więc aby zająć się również i tym tematem, ale o tym w następnym odcinku.

Cdn.

Wojna o Helenę



Wojna o Helenę

Wypierane z dorzecza Łaby plemiona w większości wybierały drogę przez Alpy, tę która była im znana z handlu jantarem. Po przekroczeniu Alp przełęczą Brenner otwierały się przed nimi dwie możliwości. Jedna, prosto na południe do Italii i druga wzdłuż wybrzeża dalmatyńskiego do Grecji. Późniejsi Etruskowie wybrali drogę do Italii, inni członkowie tych plemion poszli na Bałkany i obecnie te plemiona Łabian znane są pod nazwą plemion doryckich, a proces zajmowania przez nie terytoriów greckich „Inwazją Dorów”.
Z tego co pisałem wcześniej wynika jednak jasno, że nazwa ta musiała pierwotnie brzmieć inaczej. Dorowie to przekręcone określenie Turowie a więc Łabianie którzy te zwierzęta uważali za święte, nazywając siebie samych „Synami Tura”.

Ta wiara w świętość turów ewoluowała w wiarę upływu czasu w przekonanie o świętości byków i krów, oraz w miarę tego jak przemieszczające się plemiona Łabian traciły kontakt z rzeczywistymi rejonami występowania tych zwierząt.

Tak na marginesie, tam gdzie spotykamy się z wiarą ludzi w świętość krów i byków, tam należy podejrzewać wpływ kultury Słowian. To właśnie u nich, wśród ludności o Haplogrupach I i R1a, powszechne było przekonanie o boskości tych zwierząt wynikające z tego, że zwierzęta te stanowiły podstawę ich egzystencji.

O dalszej historii Dorów (Turów) i ich losach na terenach greckich nie będę się tu rozpisywał. To zagadnienie przerasta ramy tego tematu, ale zachęcam do zapoznania się z moimi wcześniejszymi artykułami o Grecji i Trakach.



Inwazja Turów (Dorów) na Bałkany spowodowała jednak również i w tym rejonie „wędrówkę ludów” i pociągnęła za sobą migrację plemion żyjących dalej na północ, aż po tereny obecnej Polski.

Wieści o zdobyczach w krajach „mlekiem i miodem płynących” rozpaliły również w tych ludziach rządzę uczestnictwa w tych podbojach. Dodatkowym czynnikiem było to, że na skutek ciągłego wzrostu demograficznego, tereny Polski stawały się przeludnione. Wprawdzie Słowianie byli mistrzami w zwiększaniu żyzności gleb i hodowli coraz lepszych odmian zbóż jak i zwierząt gospodarczych, ale to tylko przyspieszyło problemy z utrzymaniem przy życiu tych rosnących mas ludzkich.


Tak zwane szacunki gęstości zaludnienia Europy środkowej przez tzw, „naukowców” są w żenujący sposób zaniżane. Ostatnie badania na terenie Niemiec właśnie w dorzeczu Łaby wykazały, że gęstość zaludnienia w epoce Brązu tych terenów była zdecydowanie większa niż obecna gęstość zaludnienia, po wyłączeniu mieszkańców miast.


Podobna sytuacja musiała również istnieć na terenach obecnej Polski. W Wielkopolsce, Małopolsce czy na Kujawach i Śląsku warunki naturalne nie były gorsze a w wielu przypadkach (szczególnie na glebach lessowych i czarnoziemach) znacznie lepsze.
Poza tym rolnictwo rozprzestrzeniło się po świecie właśnie z terenów polskich a więc i tu technika rolnicza stała najwyżej.


Tak więc te gadanie „naszych historyków” o zaludnieniu w liczbie paru osób na kilometr kwadratowy można miedzy bajki włożyć.

Liczebność tych plemion była tak znaczna, że na przestrzeni ostatnich 6-7 tys. lat bez problemów były one w stanie podbijać całe rejony świata od Hiszpanii po Chiny i Indie, rozprzestrzeniając swoją kulturę i język tworząc rodzinę ludów „indoeuropejskich”.

Kiedy więc Słowianie z terenów obecnej Polski ruszyli na południe, to tej inwazji żadne ówczesne państwo nie było w stanie się oprzeć. Jedne po drugim upadały mocarstwa Bliskiego Wschodu. Również Egipt stanął na krawędzi całkowitej zagłady.

Do głównej konfrontacji doszło za rządów faraona Ramzesa III. Relacjom z tych walk poświęcone są wspaniale reliefy na ścianach świątyni Medinet Habu i Karnaku



Są one przebogatym źródłem informacji o przebiegu drugiej (?) inwazji Ludów Morza na Egipt oraz podają wiele szczegółów dotyczących tych plemion.

Przede wszystkim daje się zauważyć to, że skład plemienny Ludów Morza, w porównaniu z inwazją w czasach rządów Merenptaha, uległ zdecydowanym zmianom. Takie plemiona jak Szekelesz-Meszwesz (Ślężanie) czy też Szardana-Turisa (Sorben) mają tylko marginalne znaczenie, a na scenę wkraczają inne o takich nazwach jak:

Peleset (plst)
Danuna (dnjn)
Waschasch (wšš)
Tjeker (Tjkr)
Karkisa (krkš)

Zachodni historycy widzą te ludy jako przedstawicieli ludności Anatolii. Ta argumentacja ma jednak słabą stronę, a mianowicie tę, że Egipcjanom byli oni nieznani, a trudno w to uwierzyć, aby między Egiptem i Anatolią (jak by nie patrzeć, bezpośredni sąsiedzi) nie było w tym czasie żadnych kontaktów politycznych czy gospodarczych. Oznacza to jednak, że takie pochodzenie tych plemion trzeba odrzucić, a wtedy w grę wchodzą tylko plemiona z terenów bardziej oddalonych od Egiptu, z którymi Egipcjanie nie utrzymywali przedtem bezpośrednich kontaktów. I tu wchodzą w grę w praktyce tylko tereny na północ od Dunaju.

Tzw. „naukowcy” uważają powszechnie, że tereny te były w tamtych czasach kulturalnie zacofane i wtórne względem cywilizacji bliskowschodnich. Wprawdzie ciężko jest ukryć to, że już przed 8 tys lat (a kto wie czy nie wcześniej) udomowiono na tych terenach tury i powszechna stała się hodowla krów na mleko oraz to, że zwierzęta te zaczęto też właśnie tu po raz pierwszy wykorzystywać jako zwierzęta pociągowe, co wiązało się z wynalezieniom na tych terenach zarówno koła jak i wozu,


ale te fakty nie znajdują wśród tzw. „polskich naukowców” żadnego oddźwięku. Tak jakby nie miały one żadnego znaczenia. Co więcej traktuje się te sprawy jako prawie że wstydliwe i ich cywilizacjotwórcze znaczenie zamiatane jest pod dywan.
Po tej eksplozji genialnych wynalazków na terenie Polski miała potem nastąpić jakoby całkowita dzicz i nic już tu się specjalnego nie działo, no oczywiście poza bytnością „Germanów” którzy na powrót przynieśli tu kaganek „germańskiej wiedzy i postępu”.


Oczywiście to wszystko jest kompletną bzdurą.

Do jakiego stopnia to środowisko „polskich elit” jest zdegenerowane świadczy chociażby to, jak reagują one na niespodziewane odkrycia archeologiczne przeczące ich propagandowym celom.


Tego typu odkrycia, jak opisane w linku powyżej, burzą kompletnie tę kłamliwą narrację „polskich historyków” i pokazują, że tak naprawdę zasadnicze elementy ewolucji europejskiej cywilizacji pochodzą od Słowian.
Można więc niestety przypuszczać, że takich odkryć w przeszłości było o wiele więcej, ale zostały one przed społeczeństwem zatajone, zafałszowane lub bezpowrotnie zniszczone.

Praktyka fałszowania naszej historii jest tak daleko posunięta, że nikt nie musi do tego specjalnie namawiać. System autocenzury funkcjonuje tak znakomicie, że tzw. „naukowcy”, jak psy Pawłowa, automatycznie fałszują wyniki swoich badań jeśli przeczą one obowiązującej wersji historii. Zresztą w innych działach nauki nie jest lepiej.

Takie wyjątki jak nasz, obdarzony wspaniałym umysłem i duchem, archeolog i wielki Naukowiec, Józef Kostrzewski, nie zmieniają w tej ocenie wiele.


W każdym razie, w okresie końca epoki brązu na terenie Polski i terenach sąsiednich wykształciła się tzw. Kultura Łużycka której poziom cywilizacyjny był zapewne znacznie wyższy niż wskazywałyby na to tylko jej materialne pozostałości.


I to właśnie w ramach tej kultury należy szukać ludów opisanych na reliefach w świątyni Medinet Habu

Kim jednak były te plemiona i gdzie należy umiejscowić ich pierwotnych siedzib?

Zacznijmy jednak od rozważenia tras jakimi mogła przebiegać ta wędrówka.

Bezpośrednia droga na południe nie była możliwa. Tam czekały już bitne plemiona Traków i Daków. Inwazja przez tereny kontrolowane przez te plemiona była ryzykowna, szczególnie że były one związane w sojuszu z władcami Mykeńczyków jak i Troi.

To że główna bitwa Ramzesa III z Ludami Morza rozegrała się na morzu, wskazuje nam na możliwość tego, w jaki sposób dotarły one do Egiptu. Wszystko wskazuje na to, że dokonały tego właśnie głównie drogą morską.

Jeśli teraz spojrzymy na zasięg Kultury Łużyckiej jeszcze raz, to zauważymy że na wschodzie otwierał się dla niej bezpośredni dostęp do morza Czarnego rzeką Dnieprem. A na tej rzece, tak jak 3000 lat później, powszechnie używanym statkiem były czajki.


To właśnie tam w dorzeczu Dniepru powstała flota która ruszyła następnie z wojownikami na południe, aby uderzyć w centrum władzy wrogiej koalicji czyli Troję.
Armada ta, aby dostać się na Morze Śródziemne, musiała pokonać Cieśninę Dardanelską gdzie czekała już na nią armia trojańska wraz z sojusznikami mykeńskimi i trackimi.

Tzw. Wojna Trojańska nie była więc, tak jak to opisał Homir, wojną między Mykeńczykami i Trojanami, ale wojną tych właśnie sprzymierzonych południowosłowiańskich ludów ze Słowianami Kultury Łużyckiej.

W jednym Homir przekazał nam jednak prawdę a mianowicie w tym, że wojnę te prowadzono o Helenę a dokładniej mówiąc o Hellespont.

Cdn.

Tajemnica pochodzenia Etrusków



Tajemnica pochodzenia Etrusków


Zacznijmy od początku, czyli do bitwy nad rzeką Dołężą w której to plemiona z terenów obecnej Polski pod przywództwem Ślężan pokonały plemię Sorbów znad Łaby.


Reperkusje tej bitwy były dla całego ówczesnego świata dramatyczne. Z początku nic tego nie zapowiadało, w końcu była to tylko wewnętrzna sprawa Słowian, ale już wkrótce zmieniło się to diametralnie, kiedy okazało się, że Ślężanie nie poprzestali tylko na podporządkowaniu sobie Sorbów ale aktywnie przystąpili do kolonizacji zasiedlanych przez nich terytoriów od gór Rudaw po centralne tereny obecnych Niemiec.
Widzimy to na przykładzie tzw. „Kultury Łużyckiej”, która właśnie w tym samym czasie poszerzyła swój zasięg na tereny dorzecza Łaby.


Spowodowało to wyparcie pierwotnej ludności w kierunku Skandynawii oraz na południe, w kierunku półwyspu Apenińskiego.

Uchodząca przed naciskiem Ślężan ludność, sama z kolei wypierała stojące na jej drodze plemiona lub zmuszała je do całkowitej asymilacji.
Sukcesy w podboju Italii spowodowały z kolei dodatkowy napływ osadników słowiańskich i to o różnorodnym pochodzeniu plemiennym. Nie dziwota też że część ludności z kręgu kulturowego Ślężan zamiast osiedlić się na podbitych terenach Sorbów podążyła za zwyciężonymi przyłączając się do ich podbojów w Italii.

Ślady tego są bardzo dobrze zachowane w wykopaliskach z obszaru Półwyspu Apenińskiego gdzie zaznacza się całkowita wymiana ludności i kultury materialnej od końca XIII wieku p.n.e.
To właśnie na te czasy przypada też okres formowania się kultury Etrusków, która w późniejszych wiekach wywarła tak zasadniczy wpływ na rozwój europejskiej cywilizacji.
Samo pochodzenie tego narodu już w starożytności było zagadką. Na ten temat powstała niezliczona liczba hipotez. Już jednak bardzo wcześnie powstały teorie łączące Etrusków ze słowiańskim etosem.

Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym aby zauważyć to, że nazwy własne miast etruskich jak i sama nazwa Etruria wywodzą się jednoznacznie z języka słowiańskiego. Na załączonej mapie widzimy właśnie te miasta.



I mamy natychmiast wrażenie, że rozpoznajemy w tych nazwach ich słowiańską melodykę. Jeśli coś na ten temat poszukamy w literaturze to, to wrażenie zamienia się natychmiast w całkowitą pewność.

Naród ten był nazywany różnymi nazwami. Rzymianie nazywali ich Etrusci lub  Tusci, natomiast Grecy Τυρσηνοί Tyrsenoi.

Nazwa grecka wydaje się być bardziej pierwotna i ujawnia główny człon tego słowa i tym jest słowo “TUR”. Etruskowie byli więc narodem tura i to pokazuje ich bezpośredni związek z historią ucieczki Sorbów po klęsce nad rzeką Dołężą.

Sami Etruskowie nazywali siebie Rasna, przynajmniej tak przekazali nam to Rzymianie. Oczywiście pokręcili wszystko jak zwykle. Etruskowie używali w tym przypadku określenia „Rożni”. czyli ludzie z rogami Turów na głowie.


Zapytani więc przez obcych kim są, odpowiadali „od tura” lub „rożni, rożenni” 

Od lat prowadzone są analizy genetyczne mające na celu ujawnienie pokrewieństwa tego ludu z innymi ludami Europy, i w każdym przypadku tak zwani naukowcy (czytaj agenci propagandy) porównują te geny z wszystkimi możliwymi ludźmi (pewnie nawet z Chińczykami) ale zdecydowanie sprzeciwiają się porównaniu ich z genami Słowian. Ci agenci wiedzą doskonale  jaki byłby tego rezultat.

Jak funkcjonują tego typu machloje i do czego zdolna jest ta mafia gangsterów przekonał się nasz wielki rodak i genialny badacz historii Słowian, Tadeusz Wolański.

Jego życiorys i to, w jaki sposób jego badania sabotowane są przez tych sq...now naukowców jest przykładem niesamowitego wprost q..twa jakie panuje w nauce narodów słowiańskich. To że naukowcy zachodni łżą jak psy to można jeszcze zrozumieć, w końcu są przekonani o własnej wyjątkowości i bronią przed demaskacją mity spajające te narody w całość. To że naukowcy polscy im wtórują, jest jednak prawdziwą hańbą.

Tadeusz Wolański już przed 200 laty udowodnił że język Etrusków był językiem słowiańskim. To odkrycie uzyskało pełne potwierdzenie w wyniku moich dociekań nad językiem Traków i Macedończyków, narodów blisko spokrewnionego z Etruskami.



Odczytanie przeze mnie szeregu inskrypcji trackich udowodniło, ponad wszelką wątpliwość, ich słowiańskie pochodzenie i zadało kłam tym wszystkim wymysłom które od setek lat fałszują naszą historię.

Wracając do Etrusków, również w nazwach ich miast znajdziemy reminiscencje ich pochodzenia znad rzeki Łaby i od ich praojców Sorbów.

Spójrzmy na parę przykładów.

Miasto Cortona zwane też Curtun w czasach rzymskich miało trochę inną nazwę. Rzymianie nazywali je Corito (Koryto!!!).

Clevsin nazywany był przez nich Clusium. W oryginalnym brzmieniu miasto to ma identyczną końcówkę wyrazu jak setki i tysiące polskich miejscowości „sin”.

Rdzeniem jest zapewne słowo „kleć” od którego pochodzą takie określenia jak „klatka” czy też „klecić” „pleść” i w dalszym znaczeniu słowo „chlew” którym to określano chatę lub prymitywny dom. Co ciekawe z okresu poprzedzającego założenie tego miasta, z tak zwanej kultury Villanowa w jego okolicach znaleziono urny w kształcie chaty ze ścianami z plecionki przykrytych trzcinowym dachem, co skłoniło wielu do zaprzeczenia ciągłości zasiedlenia tego rejonu, jakoby z braku tradycji budowy domów z kamienia. Moja analiza nazwy tego miasta wydaje się jednak tę ciągłość potwierdzać, ponieważ jego nazwa może mieć związek z tą szczególną formą urn popielnicowych w których mieszkańcy umieszczali spalone szczątki swoich zmarłych. Oczywiście nie trzeba nadmieniać że taki obrządek pogrzebowy jest również typowo słowiański.

Miejscowość Velch lub Velc jest o tyle interesująca, że i w tym przypadku jesteśmy skonfrontowani z określeniem „tur”, tym razem pod nazwą bogini tego miasta o nazwie Turan.

Kolejna miejscowość to Tarquinia która Etruskowie nazywali Tarchuna (najprawdopodobniej jednak Turchuna) by w wiekach późniejszych przyjąć nazwę Corneto, a to pochodzi od łacińskiego słowa cornus oznaczającego rogi. A więc i tu natrafiamy na symbol turzych rogów.

Miasto Aritim pasuje o tyle do naszych wywodów, bo na jego terenie znajduje się wzgórze o nazwie San Cornelio, w więc „wzgórze świętych rogów”

Vetluna to kolejne miasto etruskie na terenie którego znaleziono grobowce w kształcie kopców (kurhanów), bogato wyposażone w dary, w tym w figurę człowieka z rogami na głowie. 



W innych tego typu grobowcach znaleziono urny w kształcie domów tak jak na tym zdjęciu



jak i brązową figurę statku ze zwierzętami na pokładzie.



Do ty znalezisk wrócimy jeszcze w dalszej części naszej pogadanki.

No i żeby tę historię z rogami zakończyć, przejdźmy do etruskiego miasta Perusna w którego nazwie rozpoznamy natychmiast określenie dla słowiańskiego boga Peruna. Tak na marginesie należy tego boga kojarzyć z plemionami z rejonu centralnej Polski co potwierdza złożoność pochodzenia Etrusków i kształtowania się tego narodu jako rezultat stopienia się wielu słowiańskich (i nie tylko) nacji.

Kolejnym miastem jest Velzna jedno z najważniejszych centrów religijnych w którym czczono słowiańskiego Welesa.

Velathri powstało z połączenia się kilku wcześniejszych miejscowości etruskich. Jak łatwo się domyśleć było ich trzy i powstałe w ten sposób miasto przyjęło nazwę „Wielka trójka”

Pupluna była jedynym miastem Etruskim położonym bezpośrednio na wybrzeżu i najważniejszym ich portem. Nazwa pochodzi oczywiście od słowa „popłyna” oznaczającego właśnie port.

Miasto Caisra to współczesne Cerveteri. Inne zapiski wskazują na nazwę Cheri lub Cisra. Jego współczesna nazwa prowadzi nas jednak do tej wymowy jakiej naprawdę używali Etruskowie.
Cerveteri przypomina nam bardzo nasze słowo czerwona. Rdzeń „czer” odnosi się do tego koloru i od niego właśnie pochodziła nazwa tego miasta. Dodatkowym elementem potwierdzającym to rozumowanie jest to, że miasto Cheri było centrum handlu rudą żelaza w czasach starożytnych a ta, jak wiadomo, ma przeważnie kolor czerwony i jest używana powszechnie jako barwnik. Zapewne mieszkańcy tego miasta wykorzystywali ten barwnik do malowania domów i miasto to było w dosłownym znaczeniu tego słowa czerwone.

Weji z kolei są miejscem w którym znaleziono etruską statuę nazywaną „Apollem z Wieji” Postać ta ma włosy splecione w warkocze



tak jak na wizerunkach ludów morza lub jak to już znamy z wizerunków góralskich harnasi.




Wracając do tematu, z zapisków egipskich wiemy, że ta pierwsza fala inwazorów nie zatrzymała się w Italii ale rozlała się dalej w kierunku południowym, sięgając aż do Afryki.
Część Sorbów zasiedliła również wyspy na morzu Śródziemnym i od nich zapewne pochodzi nazwa wyspy Sardynia. Osadnicy osiągnęli Afrykę w rejonie obecnej Tunezji i założyli tam swoją kolonię ze stolicą w Kartaginie (Karthago).

Z tą nazwą wiążą się ciekawe skojarzenia ale o tym następnym razem.

Karthago stało się bazą wypadową dla wypraw Sorbów i ich sojuszników do Egiptu o czym świadczy Stela Merenptaha.
Wyprawy te zakończyły się klęską Sorbów i położyły kres ich dalszym planom inwazyjnym. W dalszych latach Sorbowie tylko sporadycznie przyłączali się do inwazji innych ludów słowiańskich.
Ich rolę przejęły plemiona z terenów polskich. Ale o tym w następnym odcinku.

Cdn.

Translate

Szukaj na tym blogu