Właśnie leci kabarecik




To co się dzieje z Nagroda Nobla sprawia, że jej fundator zapewne przekręcił się w grobie i to nie jeden raz .
Komitet Nagrody Nobla w którym zasiadają obecnie sami agenci i sklerotycy pozwolił sobie na kolejny kabaretowy numer. Po szamanach nagrodzonych w zeszłym roku za odkrycie nieistniejącej cząstki Higgs'a,


w tym roku nagrodę dostali inni oszuści za odkrycie nieistniejącej masy, nieistniejącej cząstki zwanej „Neutrino”. Jak przystało na dobry kabaret, cząstka ta zachowuje się jak kapelusz iluzjonisty i w zależności od tego jak nasi szamani sobie to życzą zmienia się raz w „króliczki” a raz w „gołąbki”

Idiotyzm połączony z korupcją i moralną degrengoladą doprowadził do kolejnego dna tej kabaretowej instytucji jaką się stal „Komitet Nagrody Nobla”.
Jest to tragedią naszych czasów, że intencje fundatora zostały tak zdeptane i sprofanowane przez bandę oszustów i kryminalistów określających siebie mianem naukowców.

Jak jest naprawdę z tym Neutrino pisałem już przed laty i w mojej ocenie nic od tego czasu się nie zmieniło poza tym, że „fizyka” zeszła już całkiem na dziady (mimo ze już wtenczas wydawało się mi że i tak jest na dnie) i stała się karykaturą nauki.

Dla uzupełnienia również parę linków które wyjaśniają jak naprawdę zbudowana jest materia i dlaczego neutrina nie są potrzebne aby wyjaśnić budowę atomów.





Tutaj mój tekst dla przypomnienia:

29.11.2011     I.C

Bajeczka o neutrino

Przed paru tygodniami światową prasę obiegła informacja o tym, że w trakcie eksperymentu OPERA zmierzono prędkość neutrin i ta okazała się być większą od prędkości światła.
Oczywiście zaraz zaczęto spekulować na temat konsekwencji tego pomiaru dla istniejących teorii fizycznych jednak pominięto najważniejsza z nich. Ten pomiar pokazuje nam namacalnie że fizyka jest tylko zbiorem mitów i nie ma nic wspolnego z rzeczywistością.
Neutrina są jednym z nich, są jedną z tysiąca i jednej baśni z których składa się współczesna fizyka.
Jeśli spojrzymy na początki mitu neutrina to przyczyny tego nieporozumienia należny szukać w obserwacji tak zwanego rozpadu beta.


Chociaż właściwie przyczyny leża jeszcze głębiej. Początki tej katastrofalnie fałszywej interpretacji natury leżą w niczym nie uzasadnionym założeniu fizyków (i generalnie naukowców), że naturę można opisać i zrozumieć przy pomocy matematycznie sformułowanych praw.

To założenie jest fałszywe.

Jednak gdy w roku 1911 Lise Meitner i Otto Hahn stwierdzili że energia emitowanych elektronów w rozpadzie beta


ma ciągłe spektrum, to założenie to było już tak utwierdzone w głowach fizyków, że nie próbowano nawet szukać alternatywnych rozwiązań.
Żeby utrzymać fikcje matematyczności fizyki nie znaleziono innego rozwiązania jak kreacja nowej bajeczki w fizyce o nazwie neutrino.
Raz wymyślona, cząstka ta zmieniła losy rozwoju nauki a w szczególności fizyki, zamieniając je w ezoteryczny bełkot.
Pech chciał że w przypadku szczególnych eksperymentów faktycznie zaobserwowano spontaniczne tworzenie się cząstek z „niczego“. Również i w tym przypadku nie próbowano szukać rozwiązań alternatywnych tylko przyjęto to, jako dowód istnienia neutrino.
W ten sposób z błędów i fałszywych interpretacji natury powstał nowy dział fizyki o nazwie „fizyka cząstek elementarnych“, z jej nieprzeliczoną liczbą cząstek i „dings-bums“ przenoszących oddziaływania, której jedynym osiągnięciem było uniemożliwienie nam zrozumienia rzeczywistości.
Spójrzmy wiec dokładniej na to jak to było w ogóle możliwe, że natura została tak fałszywie zinterpretowana.
Zostańmy przy przykładzie pomiaru prędkości nieistniejącego neutrino.
Żeby „otrzymać“ te „neutrina“ posłużono się grafitowym targetem na który skierowano wiązkę protonów, w wyniku czego powstały cząsteczki "rozpadające" się następnie na „neutrino mionowe“ i „miony“.


Urządzenie jest tak zorientowane aby „mionowe neutrina“ poruszały się w kierunku laboratorium w Gran-Sasso we Włoszech.
Pozostałe cząstki powstające w tym procesie są wychwytywane przez tarczę żelazno-grafitową przepuszczającą miony i neutrina mionowe bez przeszkód.
Po przejściu przez tarczę mierzona jest liczba mionów i na tej podstawie obliczona zostaje liczba postulowanych neutrin opuszczających tarczę. Miony ulegają następnie absorpcji w skalach a w laboratorium Gran-Sasso naukowcy oczekują z napięciem czy detektory zarejestrują zmiany wskazujące na obecność „wiązki neutrin“
Co ciekawe te zmiany w detektorze są obserwowane tylko nie w tym czasie który jest przewidywany teorią.Dwie rzeczy powinny nas w tej historii zastanowić.
Po pierwsze liczba mionów musi być w sposób ciągły mierzona. Wskazuje to na to, że wytwarzanie wiązki mionów o stałych parametrach nie jest możliwe.
Po drugie w detektorze obserwacja zjawisk przypisywanych neutrinom występuje również wtedy kiedy wiązka z Cern nie jest aktywna.
W rzeczywistości nie wykonuje się tutaj żadnego bezpośredniego pomiaru neutrin. Naukowcy porównują tylko krzywą liczby wytworzonych mionów z krzywą otrzymaną z pomiaru aktywności detektora i odpowiednie wychylenia tych krzywych są ze sobą porównywane jeśli odpowiadają wyliczonemu z teorii czasowi przyjścia neutrin do detektora. I to porównanie wskazuje że jeśli przyjąć tutaj istnienie kauzalnego związku to neutrina muszą się poruszać z prędkością ponad świetlną.
Zadziwiające jest tylko to, że nikogo nie interesuje to że liczba wytworzonych mionów w jednostce czasu nie jest stała mimo że energia wiązki protonowej jest łatwa do kontrolowania.
Fizycy pogodzili się z tą sytuacja traktując ją jako dopust boży.
Również jeśli chodzi o detekcję neutrin nie mogło ujść uwadze fizyków że liczba rejestrowanych zjawisk nie ma większego związku z eksperymentem OPERA w Cernie i musi mieć inne przyczyny.Szczególnie że już od dawna jest zanany tak zwany efekt Casimira


polegający na powstawaniu wirtualnych cząstek w próżni.
Co w takim razie łatwiejszego jak założenie, że to co możliwe jest w próżni, również w innym medium musi objawić się spontanicznym tworzeniem cząstek i fotonów z tą różnicą że ich istnienie nie jest w tym środowisku tylko wirtualne ale musi przybrać formę realną.
Ta możliwość została przez fizyków zignorowana na korzyść hipotezy neutrina i co za tym idzie doprowadziła do kompletnego zafałszowania rzeczywistości.
Jak widzimy, w tej historii występuje cały szereg nieścisłości które fizycy po prostu przemilczają i ignorują tylko po to żeby ich fałszywy obraz natury nie zobaczyć takim jaki on w swej istocie jest, a mianowicie lustrzanym labiryntem.
Jak w takim razie powinno się te niby obserwacje neutrin zinterpretować. Czy istnieje inna możliwość opisu rzeczywistości bez uciekania się do metafizycznych i ezoterycznych konstrukcji współczesnej fizyki?
Ta możliwość oczywiście istnieje i chcę ją w tym artykule krótko naszkicować.
W tym celu muszę postawić postulat że tak naprawdę to nie istnieje materia w tym znaczeniu w jakim występuje ona we współczesnej fizyce.

Wszystko ale to wszystko w naturze jest wynikiem obecności jednego tylko elementu.

Tym elementem jest podstawowa jednostka przestrzeni. Można ja sobie wyobrazić jako trójwymiarowo oscylującą komórkę, która zmienia swoją wielkość w jednym z wymiarów cyklicznie pomiędzy maksymalną i minimalną wartością.
Inspirowany tym przybliżeniem nadałem tej jednostce nazwę „Wakuoli“.
Z takich to jednostek jest zbudowane wszystko co możemy zarejestrować przy pomocy naszych zmysłów i urządzeń badawczych. Każdy rodzaj cząstek i każdy rodzaj oddziaływań pomiędzy nimi zawdzięczamy istnieniu wakuol.

Rzeczywistość nie jest skomplikowana, przeciwnie jest zadziwiająco prosta.

To że jej nie rozumiemy i wydaje nam się tak skomplikowana „zawdzięczamy“ ludziom którzy w swojej arogancji i zarozumiałości doprowadzili nas do tego stanu, a mianowicie fizykom.
Z postulatu tego, że przestrzeń składa się z miriadów podstawowych jednostek można wyciągnąć wnioski na jakich zasadach funkcjonuje nasz wszechświat. W tym celu wystarczy tylko przeanalizować jakie wzajemne oddziaływania mogą się pomiędzy tymi wakuolami wytworzyć i jakie formy ich egzystencji są możliwe.

Najprostszą forma przemiany jakiej może ulec wakuola jest jej zamiana w foton.

Tych których interesują konsekwencje tej zamiany odsyłam do mojego artykułu wyjaśniającego efekt EPR


Tak jak w tym artykule naszkicowałem, to co nazywamy atomami powstaje z przechwycenia przez wakuolę innych wakuol. Czym więcej wakuol znajduje się w tak powstałej wspólnej jednostce przestrzeni tym cięższy jest w ten sposób powstały atom.
Ten efekt masy wynika z przyspieszających efektów pojawiających się w trakcie ekspansji przechwyconych przez atom wakuol. To znaczy że tworzenie i rozpad atomów polega na przyłączeniu lub też odłączeniu kolejnych wakuol. W takim razie rozpad promieniotwórczy możemy z dużym przybliżeniem porównać do procesu „parowania“ wakuol ze wspólnej przestrzeni. Wraz ze wzrostem „temperatury“ atomu wzrasta tez prawdopodobieństwo że pojedyncze wakuole w wyniku otrzymania impulsu od innych wakuol zostaną z tej wspólnej przestrzeni wyrzucone i wyemitowane jako wysokoenergetyczny foton. „Temperatura“ atomu, inaczej mówiąc intensywność oscylacji wakuoli wewnątrz wspólnej przestrzeni zależna jest od oscylacji wakuoli swobodnych tworzących przestrzeń poza ciałem materialnym.

To pole oscylacji przestrzeni nazwałem „Tłem Grawitacyjnym“

Z założenia że materia powstaje z połączenia pojedynczych elementarnych jednostek przestrzeni możemy wyciągnąć wniosek, że wartość Tła Grawitacyjnego musi zależeć od wzajemnego położenia ciał materialnych, w formie planet i gwiazd, względem siebie.
Ciało materialne (na przykład planeta) jest w stanie zmienić charakterystykę TG w swoim otoczeniu ale jednocześnie podlega tak samo modulacjom oscylacji przestrzeni innych ciał materialnych. Na skutek tego powstaje skomplikowany wzór z obszarów w których te oscylacje podlegają albo konstruktywnej albo destruktywnej interferencji. W przybliżeniu odpowiada on przebiegom wzorów interferencyjnych przy rozchodzeniu się fal dźwiękowych. Odpowiedni przykład możemy zobaczyć np. W tym linku:


Ziemia porusza się w polu tych interferencji i podlega ciągłym zmianom wartości tła grawitacyjnego.
W wyniku relatywnie malej wielkości tych obszarów o mniej więcej stałej wartości TG oraz poruszania się Ziemi po orbicie z prędkością 30 km/sek. zmiany TG nie są normalnie przez nas zauważalne. Tylko przy pomiarach które przebiegają bardzo szybko zmiany te mogą być (muszą) przez fizyków zarejestrowane, najczęściej jednak są przez nich traktowane jako błąd pomiarowy i wyłączane ze statystyk czy tez wyliczeń. W ten sposób zgromadziliśmy już wszystkie elementy naszej mozaiki. Pozostaje nam tylko je odpowiednio razem złożyć aby udowodnić że fizyka jest największa mistyfikacja w historii nauki.
Aby złożyć nasza mozaikę do kupy zacznijmy od centralnego problemu, czyli od rozpadu beta.
Głównym twierdzeniem przyjętego w fizyce rozwiązania jest to, ze emitowane elektrony nie posiadają określonej energii kinetycznej ale ich energie tworzą ciągłą krzywą rozkładu.


Do roku 1930 rozpatrywano rozpad beta w ramach fizyki klasycznej jako problem dwóch ciał, ponieważ jako produkt rozpadu można było zaobserwować tylko emitowany elektron.
Jednak dokładne obserwacje kierunków poruszania się produktów rozpadu wskazywały na to, że to założenie musi być fałszywe, ponieważ inaczej prawo zachowania pędu było by nie spełnione. Wyjście z tego ślepego zaułka znalazł fizyk Wolfgang Pauli


proponując istnienie dodatkowej cząsteczki elementarnej. Cząstka ta, jako zmienny parametr, miała za zadanie przejąć taką wartość pędu i energii, aby prawa zachowania pędu i energii pozostały w mocy. W gruncie rzeczy było to oszustwo aby uratować obowiązujące teorie fizyczne. Metoda ta stała się od tego czasu szczególnie modna przyczyniając się do tego ze „Brzytwa Ockhama“ w fizyce to tylko kawałek zardzewiałego żelastwa. 

W ten to sposób z magicznego cylindra fizyki wyciągnięto królika o nazwie Neutrino.

Jednak gdy w roku 1956 fizykom ubzdurało się że udowodnili faktycznie istnienie neutrino, przestały się dla nich liczyć jakiekolwiek hamulce etyczne.
Prawie że co miesiąc meldowali odkrycie nowych cząstek elementarnych i nowych ich własności tak że wkrótce zabrakło im idei na wymyślanie nowych nazw tych cząstek i „dings-bums“ przenoszących oddziaływania. W rezultacie w tym gąszczu nazw i własności nie można już dostrzec jakiegokolwiek sensu. Nie ma to jednak żadnego znaczenia dopóki głupi plebs wierzy i płaci. Cala sprawa nie przybrała by jednak takiego obrotu gdyby odpowiedzialni za ten ambaras trochę dokładniej przyjrzeli się krzywej rozkładu energii elektronów.
Jeśli to zrobimy, to nie ujdzie naszej uwadze, że krzywa ta ma trochę dziwny wygląd. Nie da się ukryć że tak naprawdę to nie można mówić w tym przypadku o ciągłym rozkładzie widma elektronów.

Ten rozkład jest najwyraźniej asymetryczny.

Tak samo jak to obserwujemy w spektrum słońca


czy tez na wykresie promieniowania ciała doskonale czarnego


Oczywiście ta problematyka nie uszła uwadze fizyków na początku XX wieku i była intensywnie dyskutowana.Dyskusje nad tak zwana „katastrofą ultrafioletową“


były początkowo bardzo gorące ale wraz ze zwycięstwem bajkowych poglądów fizyków kwantowych zostały wyparte ze świadomości środowiska naukowego.
Dla każdego musi być jednak oczywiste że po jednej stronie odpowiedniej krzywej rozkładu energii elektronów występuje niedomiar elektronów z takimi wartościami energii, że uniemożliwia to przyjecie przez krzywą formy symetrycznej.
Nasuwa się wiec pytanie co stało się z tymi elektronami.
To pytanie powinien tak naprawdę stawiać sobie każdy fizyk. Ci wolą jednak pieprzyć o wszystkim innym i wymyślać jakieś bzdurne wzory, gdzie polowa parametrów można dowolnie manipulować, zamiast odważyć się wziąć byka za rogi i w końcu wymyślić coś sensownego. Przebieg tej krzywej możemy najprościej wyjaśnić jeśli przyjmiemy, że po jej lewej stronie brakuje po prostu elektronów niosących odpowiednia energie. Inną możliwością która wynika z mojego rozumienia fizyki jest przyjecie że te elektrony po prostu nie powstają.

I tu powróćmy do proponowanego przeze mnie modelu atomu.

Jak już wielokrotnie podkreślałem atomy składają się, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, z „niczego“ ponieważ tworzące je elementy są podstawowymi elementami przestrzeni.To znaczy że nasze wyobrażenia na temat materii są fałszywe i w trakcie poszukiwań najmniejszych cząstek z których zbudowana jest materia nie znajdziemy niczego innego jak tylko „nic“ czyli przestrzeń.

Odłączenie jednej wakuoli od atomu jest równoznaczne z emisja fotonu promieniowania gamma.

Na skutek wysokiej częstotliwości oscylacji tej przemieszczającej się wakuoli droga jej ekspansji lub kontrakcji jest krótsza niż odpowiednia wielkość dla normalnej wakuoli przestrzeni. Powoduje to że nasza wyemitowana wakuola czyli foton promieniowania gamma nie ma szans opuszczenia wakuoli przestrzeni zanim ta zmieni swój kierunek oscylacji. Foton ten zostaje pochwycony przez wakuolę przestrzeni i tworzy z nią razem najprostsza cząsteczkę elementarną czyli elektron.
W jakim kierunku będzie się ta nowo powstała cząstka poruszać i jaką „energią“ będzie ona dysponować nie jest wiec związane z zachowaniem atomu emitującego foton, tylko od kierunku i fazy ekspansji lub kontrakcji składowych wakuol. Wynik ten można wiec traktować jako efekt złożenia wektorów ruchu obu wakuol.

W takim razie wakuole które będą emitowane z dostatecznie wysoką frekwencja w każdym przypadku połączą się z wakuola przestrzeni tworząc elektrony. Na naszym wykresie tworzą one krzywą po prawej stronie maksimum.Los wszystkich pozostałych fotonów gamma zależny jest od fazy i kierunku ruchu wakuoli przestrzeni na które natrafiły. Jeśli odpowiednie wartości na to zezwalają tworzą się elektrony, jeśli nie, nasza wyemitowana wakuola pozostaje dalej fotonem i jest przez nas obserwowana jako foton promieniowania gamma.To samo dotyczy naturalnie wszystkich innych rodzajów promieniowania w których mamy do czynienia z podobnie asymetrycznym wykresem widma energii.

Tak wiec generalnie musimy stwierdzić że coś takiego jak promieniowanie beta w gruncie rzeczy nie istnieje, ponieważ nie występuje pierwotna emisja elektronów ale tylko emisja fotonów o wysokiej frekwencji oscylacji.

Tylko jeśli rozpatrzymy promieniowanie beta razem z współwystępującym promieniowaniem gamma i przedstawimy je na wspólnym wykresie otrzymamy pożądany przez nas normalny rozkład energii.

W tym momencie musi być właściwie dla każdego jasne, że tak zwane neutrina to kolejna fatamorgana w fizyce.One nie istnieją.
Neutrino jest produktem wiary fizyków że w naturze istnieją prawa które można by sformułować na drodze matematycznych równań.

Takie prawa po prostu nie istnieją i dla tego fizycy są zmuszeni do uciekania się do takich paranoicznych konstrukcji jak neutrina.
Ach, zanim zapomnę, to co fizycy w tym eksperymencie obserwują nie ma nic wspólnego z jakimiś cząstkami tylko z wahaniami wartości Tła Grawitacyjnego a tym samym z wahaniami efektywności wytwarzania „mionów“ i spontanicznego tworzenia się fotonów w detektorze.
Pomiędzy tymi zjawiskami nie występuję żaden bezpośredni kauzalny związek tylko słabo zaznaczona korelacja wynikająca z poruszania się kuli ziemskiej po jej orbicie.


Starożytna historia Polaków. Powrót Złego





Klęska Polan Galijskich i ich wodza Dagowara pod Wawelem zapoczątkowała okres głęboko idących zmian i to na wszystkich płaszczyznach cywilizacyjnych ludów Europy.

Polanie Galijscy stracili swoją wiodącą rolę wśród ariańskich Słowian a jednocześnie Wawelanie nie potrafili wykorzystać swojego sukcesu do stworzenia struktur państwowych jednoczących Słowian we wspólnej walce o przetrwanie.
Efekt tego był taki, że stare struktury przestały istnieć a nowe nie zdążyły się ukształtować i zaawansowany już proces tworzenia się zjednoczonego państwa słowiańskiego nie tylko uległ zahamowaniu, co obrócił się w swoje przeciwieństwo i żywioł słowiański coraz bardziej rozpadał się na zwalczające się nawzajem coraz mniejsze plemiona i klany. Królestwo Polan straciło kontrolę nad znacznymi połaciami swojego terytorium i uległo wewnętrznemu rozbiciu

Oczywiście nie możemy zapomnieć o tym, że okres drugiej polowy VII wieku to końcowy, najbardziej wyniszczający etap epidemii dżumy w Europie.

Ta niemożność stworzenia struktur państwowych przez Słowian wynikała w znacznej części z postępującego wyludnienia Europy. Niektóre rejony stały się po prostu bezludne tak jak np. centralna Hiszpania, znaczne połacie Włoch czy też Europa Środkowa, a szczególnie obszar pomiędzy Renem i Łabą.

Epidemia ta nie ominęła również obszarów bizantyjskich i problemy demograficzne tego cesarstwa stały się nierozwiązywalne. W parze z coraz bardziej malejącą populacją w granicach cesarstwa rosły jego militarne jak i ekonomiczne problemy przerastając możliwości ich opanowania przez ówczesnych władców. Doprowadziło to do totalnego chaosu w cesarstwie połączonego z całą serią zamachów stanu i uzurpacji władzy przez coraz to nowych faworytów armii.
Okres ten możemy z całą pewnością zaliczyć do najbardziej chaotycznej i niszczycielskiej fazy cywilizacji europejskiej.

Tej fazy chaosu nie przetrwało bez strat żadne ówczesne europejskie mocarstwo.
Oczywiście czym bardziej odległy od ognisk dżumy był dany obszar tym mniejsze straty występowały też wśród ludności. Paradoksalnie, te obszary które należały wcześniej do najmniej zaludnionych i najsłabiej rozwiniętych, nagle stawały się tymi o relatywnie największej liczbie ludności. W parze z tym wzrastało też polityczne i militarne znaczenie takich rejonów.

Szczególnie wyraźnie widoczne jest to na przykładzie Skandynawii i Wysp Brytyjskich.


Celtycko-romańska ludność Wysp Brytyjskich znalazła się, tak jak i inne rejony Europy w tym czasie, w zasięgu słowiańskiej ekspansji terytorialnej. Już w końcowym etapie władzy Cesarstwa Rzymskiego stacjonowały tam znaczne siły złożone ze słowiańskich najemników w tym oczywiście również z Polan i Wawelan. Po zdobyciu przez Słowian Galii i powstania tam Królestwa Polan ich wpływy na wyspach wprawdzie wzrosły ale nie zostały zwieńczone ich podbiciem. Ich małe znaczenie gospodarcze i militarne ochroniło Brytyjczyków przed inwazją i pozwoliło im zachować pewną ciągłość kulturową.
Wprawdzie napływowi Słowian z kontynentu nie udało się całkowicie zapobiec, ale był on na tyle mały, że nie doszło tam do radykalnych przemian społecznych. Szczególnie w dziedzinie religii Brytyjczycy zachowali swoje dawne tradycje i ich kościół oparł się ideom ariańskim i kontynuował tradycje starotestamentowego kościoła rzymskiego.
Uwidoczniło się to oczywiście również w dopasowanym do tej religii systemie ekonomicznym.

Arianizm zwalczał oligarchiczne struktury i promował wolność i równość wszystkich obywateli w państwie. Wiązało się to oczywiście z zakazem posiadania niewolników oraz ograniczeniami w zatrudnianiu pracowników najemnych. W tych warunkach brakowało możliwości dla rozwoju gospodarki pieniężnej i lichwiarskiej bankowości oraz sprzecznego z prawem naturalnym gromadzenia fortun.
Taki sposób organizacji społeczeństwa powodował to, że ani władcy państw słowiańskich ani przedstawiciele władz religijnych nie mieli pieniędzy na to aby trwonić je na cele reprezentacyjne i rozwój budownictwa monumentalnego. Co więcej ograniczenie gospodarki pieniężnej nie sprzyjało rozwojowi miast i tym samym pozostałości materialne po istnieniu królestw ariańskich są niewielkie, a te które istniały zostały dokumentnie i z premedytacją zniszczone po restauracji katolicyzmu, tak jak to miało miejsce np. na Wawelu.

Nie oznacza to oczywiście, że ludność tych państw żyła w nędzy. Wprost przeciwnie. Poziom życia prostych obywateli był bardzo wysoki i jeśli byśmy mierzyli go poziomem zadowolenia z własnego życia to był on na pewno o niebo wyższy niż obecnie.
W parze z brakiem gospodarki kapitalistycznej szły również niskie obciążenia podatkami własnych obywateli. Brak kościołów i pałaców oznaczał też, że również poddani nie byli zmuszani do rezygnacji z części wypracowanych przez nich środków i sami mogli korzystać z ich konsumpcji.
Jednocześnie ta społeczna równość wymuszała też polityczną aktywność każdego z obywateli i stawiała go przed koniecznością angażowania się w obronie własnych swobód i wolności. Tym samym społeczeństwa takie były w stanie mobilizować bardzo duże armie w przypadku zagrożenia z zewnątrz i z łatwością odpierały próby inwazji innych mocarstw. Oznaczało to również, że nie musiały się one chować za murami zamków obronnych ponieważ ich murami były tarcze i miecze własnych wojowników. Widoczne tu paralele do okresu I Rzeczpospolitej nie są przypadkowe.


Ta wolność obywateli i niskie obciążenia podatkowe powodowały to, że ludność mogła przeznaczyć wolny od pracy czas na inne zajęcia, niekoniecznie związane z koniecznością wygospodarowania zysków. W takich warunkach kwitła sztuka i kultura we wszystkich możliwych formach. Do dziś sztuka ludowa Słowian zadziwia swoimi wyszukanymi formami a dzieła sztuki jubilerskiej Scytów, Getów i Wawelan zadziwiają wprost swoim wspaniałym i niepowtarzalnym stylem będąc szczytowym osiągnięciem ludzkich możliwości.

Jeśli porównać stroje ludowe Słowian i niektórych innych plemion na zachodzie Europy to od razu można rozpoznać te które miały słowiańskich przodków (stroje te są kolorowe, radosne i wyszukane w formie) od tych co były ciężko katolickie (te są siermiężne w odcieniach czerni i szarości, przygnębiające swoim wyglądem).

Jeśli przywołamy tu opisy terenów słowiańskich przez podróżujących przez ich tereny kupców i handlarzy to we wszystkich sprawozdaniach przebija się olbrzymie zdziwienie tych ludzi dobrobytem panującym wśród tych ludów. Dla tych podróżników wydawało się że Słowianie spędzają swój czas głownie radując się i ucztując a ich życie składało się jakby tylko z samych dni świątecznych. Oczywiście była to przesada, ale też nie tak do końca. Po prostu u ludów słowiańskich poszczególni członkowie plemienia musieli przeznaczyć relatywnie mało czasu na pracę na rzecz własnych władców i kleru i ich daniny ograniczały się do wkładu pracy w urzeczywistnieniu poszczególnych projektów, np. budowy siedzib, i stosunkowo niewielkich danin rzeczowych. Wolny czas mogli faktycznie przeznaczyć na hulanki i swawole albo na to żeby produkować swoje fantastycznie kolorowe stroje albo tworzyć wyszukane dzieła sztuki zdobniczej.


Co innego w systemach antycznych albo kontrolowanych przez starotestamentowych katolików. W takich systemach gospodarczych wolność jednostki nie istnieje i jest całkowicie podporządkowana albo władzy politycznej albo duchowej. Powoduje to materialne zubożenie ludzi a co gorsza również ich zubożenie duchowe, pozbawiając życiowych perspektyw. System taki skrajnie sprzyja ekscesywnemu gromadzeniu dóbr przez kościół i władzę cywilną oraz oligarchów i prowadzi też odpowiednio do ostentacyjnego korzystania z tych środków dla manifestowania swoich własnych, często chorobliwych celów. W konsekwencji państwa takie muszą wprowadzać gospodarkę lichwiarską i marnują swoje środki na okazaniu zniewolonej ludności „wielkości” swoich przywódców i ich religijnych pomagierów.

Czym bardzie skrajnie zniewolone jest dane społeczeństwo tym wspanialsze są budowle reprezentacyjne i tym większy procent środków przeznaczanych jest na prezentowanie przez rządzącą elitę ich bogactwa. Dodatkowo wymusza to prowadzenie przez władców wojen ponieważ ich ciągły brak środków powoduje ucieczkę w kierunku polityki ekspansji i podboju oraz rabunku pokojowo nastawionych sąsiadów.

Oczywiście prowadzi to do podziałów społecznych oraz oddala rządzących od reszty społeczeństwa. W skrajnym przypadku nie czuje ono żadnego związku z jego elitami i traktuje je jako najeźdźców i element obcy który należy zwalczać albo bojkotować. Również i w tym przypadku paralele do obecnej sytuacji w Polsce nie są przypadkowe.

Dopóki możliwości ekonomiczne na to pozwalają władza taka jest w stanie zachować swoje istnienie, przeznaczając coraz większy procent zrabowanych dochodów na cele militarne oraz opłacając oprawców za terroryzowanie własnej ludności i podbój i rabunek ludów sąsiednich oraz obronę przed innymi squ..mi. którzy chętnie przejęli by jej rolę.

Oczywiście taki system nie może istnieć długo i dlatego Słowianie mogli przez tysiąclecia zachować swoja kulturę i swój język oraz dokonać takich wspaniałych przełomowych odkryć cywilizacyjnych zmieniających życie człowieka, a z wielkich cywilizacji, którymi zachłystuje się ta grupa półgłówków i zdrajców nazywająca siebie „historykami”, nie pozostało nic poza ruinami ich pałaców i świątyń i szkieletami zamordowanych na polach bitewnych.

Dla fanatyków te gruzowiska mogą być nawet fascynujące ale wypierają oni ze swojej świadomości to, że za nimi ukrywa się los tysięcy ludzi którzy stracili przez to swoje życie albo spędzili je w nędzy i rozpaczy.

Kiedy dżuma wyniszczyła demograficznie słowiańskie państwa ten ariański system społeczny natrafił na bariery którym nie mógł sprostać. Coraz mniejsza część populacji była zdolna do służby wojskowej i armie słowiańskie topniały w oczach. Tak było np. w przypadku Wizygotów których królowie nie byli w stanie wystawić armii dla obrony przed Arabami, bo zwyczajnie nie było komu walczyć i Arabowie zajęli prawie że całą Hiszpanię przy pomocy armii której liczebność była śmiesznie niska.
Podobnie zdarzyło się też w Europie Środkowej gdzie po klęsce Polan tereny między Renem i Łabą opustoszały i stały się łatwym łupem napawających ze Skandynawii ludów określanych później terminem Sasi. Ta ekspansja ludów skandynawskich objęła również wyspy Brytyjskie gdzie stopniowo zaczęły się formować królestwa Anglo-saskie.
Tym zmianom sprzyjało to, że katolicka religia wymuszała niewolniczy system ekonomiczny i sam kler był głównym elementem w propagowaniu handlu niewolnikami a biskupi katoliccy należeli do największych posiadaczy niewolników. Co niektórzy osiągnęli w tej dziedzinie szczyt barbarzyństwa i  bestialstwa torturując i znęcając się nad tymi ludźmi w sposób naprawdę demoniczny.


W tym decydującym dla losów Europy momencie pojawia się postać władcy o którym możemy z pewnością powiedzieć że był on największym wizjonerem swojej epoki i któremu Słowianie „zawdzięczają” swój ostateczny upadek.

Był nim Pippin Starszy.

Po klęsce Dagowara pod Wawelem wyrósł on na najsilniejszego pretendenta do przejęcia władzy w królestwie Polan. Sam zapewne też wywodził się z Merowingów ale z jej pobocznej linii i piastował funkcje lokalnego księcia „Dago”. To jemu udało się właśnie opanować rozpad królestwa Polan i zapoczątkować okres przemian i reform politycznych zakończony utworzeniem się nowego narodu oraz państwa zwanego przez „historyków” Królestwem Franków. Pippin zrozumiał, że istniejące struktury, w obliczu słabości demograficznej w obrębie jego włości, nie pozwolą na dalsze utrzymanie się u władzy. Zarówno armia jak i gospodarka cierpiały straszliwie na brak rąk i ciągle trwające fale epidemii dżumy nie dawały szansy na poprawę sytuacji.

Pippin zorientował się, że nie uda się mu tego zmienić w ramach obowiązującego systemu ekonomicznego oraz bez zwiększenia znaczenia władzy centralnej. Stalo to w sprzeczności z dominującą wśród Słowian religią ariańską i możliwe było tylko w tych warunkach w których system religijny dopuszczałby większą kontrolę nad życiem jego poddanych.

Wzór takiego systemu miał pod nosem. Po przeciwnym brzegu kanału La Manche trwała właśnie prosperita królestw brytyjskich. Było to możliwe przede wszystkim poprzez akceptację przez kościół katolicki niewolnictwa i niewolniczych struktur w obrębie społeczeństwa. Handel niewolnikami oraz ich ciągły napływ na wyspy Brytyjskie, przeważnie ze Skandynawii, spowodował, że w oczach zmieniała się tam struktura społeczna ale jednocześnie wysokie zaludnienie prowadziło do wzrostu bogactwa i znaczenia militarnego.

Dla Pippina było obojętne to, jakiego wyznania są jego poddani oraz do jakiej należą społeczności czy też narodu, najważniejsze aby spełniali jego wolę i zasilili wojownikami jego armię oraz bogacili jego samego i otaczające go elity.

Pippin podjął więc daleko-idące reformy religijne wprowadzając katolicyzm na swoich terenach oraz gospodarkę niewolniczą. W tym celu zwrócił się do brytyjskiego i irlandzkiego duchowieństwa aby przejęli religijne sprawy w swoje ręce. W zamian oczekiwał od nich absolutnego poparcia swojej polityki.

Ciekawe że nikt jakoś nie podejmuje tego tematu dlaczego proces katolicyzacji nie został przeprowadzony przez władzę papieską w Rzymie. Ta sprawa jest dla katolików wysoce kompromitująca ponieważ w tym czasie Stolica Apostolska sama znajdowała się w rękach Arian i katolicyzm na południu Europy został zmarginalizowany.

W ślad za tymi zmianami rozpoczęła się inwazja niemieckojęzycznych uchodźców ze Skandynawii zachęconych namowami Pippina gwarantującymi im tereny do zasiedlenia opustoszałe po epidemii dżumy. To samo dotyczyło też Brytyjczyków którzy wielkimi falami opuszczali wyspy uciekając przed niewolą do Polan na tereny obecnej Francji ale też do Wizygotów w Hiszpanii gdzie przynajmniej przejściowo mogli cieszyć się większą wolnością osobistą.

Te fale imigracyjne przerosły jednak wyobrażenia samego Pippina i jego słowiańskich elit a napływ osadników przybrał formę niekontrolowanej inwazji. W ciągu niewielu generacji tereny te zatraciły swój słowiański charakter i na skutek przemieszania ludnościowego zaczęły się formować nowe języki. Na terenach między Renem i Łabą doszło do wymieszania słowiańskiego i skandynawskiego czego rezultatem było powstanie języka niemieckiego. Na terenach obecnej Francji wymieszały się elementy słowiańskie, galijskie i brytyjskie czego efektem końcowym było powstanie języka francuskiego.

Również same elity Polan uległy wchłonięciu przez te nowe elementy kulturalne i w szybkim tempie zatraciły świadomość swojego słowiańskiego pochodzenia.

Oczywiście proces tan nie osiągnąłby takiego nasilenia gdyby nie świadoma polityka katolickich bonzów obawiających się ponownego odrodzenia arianizmu. W ich chorych umysłach pojawiła się obsesja tożsamości Arianizmu ze Słowianami, tak więc walka ze słowiańskością stała się w ich oczach równoważna z walka z religią ariańską i dla osiągnięcia tego celu wszystkie środki były dozwolone. Najbardziej efektywnym było wynarodowienie Słowian i pozbawieni ich własnego języka. Ten cel był przez następne stulecia motorem całego szeregu działań łącznie z masową eksterminacją i barbarzyńskim mordowaniem ludności słowiańskiej w obrębie wpływów katolicyzmu. Trzeba jednak dodać że jeśli o to chodzi to ortodoksi byli w tym punkcie z katolikami tego samego zdania i prowadzili podobna politykę czego efektem było wynarodowienie Słowian na terenach Grecji.

Oczywiście proces ten nie był jednostajny i przebiegał w wielu fazach w zależności od tego jakie tendencje religijne dominowały w danym społeczeństwie. Nie możemy zapominać tego, że idee arianizmu nie zaginęły całkowicie i trwały w formie coraz to nowo powstających sekt jak i coraz to nowych tendencji w obrębie kościoła katolickiego.

Przykładem na to może być ruch Katarów we Francji i Hiszpanii oraz ruch Bogumiłów na Bałkanach.


Ruchy te akceptowały Nowy a odrzucały Stary Testament. Były one kontynuatorami idei ariańskich aż do czasów późnego średniowiecza. Podobne trendy nie ominęły również naszego kraju gdzie czasom rozkwitu Rzeczpospolitej towarzyszyła działalność Braci Polskich.

Można nawet powiedzieć, że największe sukcesy i swobody w Polsce występowały zawsze wtedy, kiedy w hierarchii kościelnej dominowały elementy ariańskie, a nasze klęski i upadki są zawsze związane z dominacja wśród duchownych i w społeczeństwie katolicyzmu starotestamentowego.


Translate

Szukaj na tym blogu