Pasuje jak pokrywka do garnka.



Pasuje jak pokrywka do garnka.

Ceres zadziwiła nas już wielokrotnie swoimi zagadkami ale to co udało się sfotografować ostatnio przeszło wyobrażenia naszych „naukowców” tak, że nawet patrząc na zdjęcia i mając przed oczyma wszystkie fakty jak na dłoni, nie są w stanie zobaczyć tego co przed ich nosem.

Sonda „Dawn” zbliża się coraz bardziej do powierzchni planetki i dzięki temu coraz więcej szczegółów na jej powierzchni staje się widoczne. Wprawdzie ten „szczegół” nie zalicza się do tej kategorii, ze względu na pokaźną wielkość, ale mimo to wytłumaczenie tego co obserwujemy jest niemożliwe jeśli nie pogodzimy się z faktem, że na niebie dzieją się rzeczy które się nawet filozofom nie śniły.
Przejdźmy więc do konkretów i spójrzmy na to zdjęcie.


Widzimy na nim zagadkową strukturę o piramido-podobnej formie. Jej wielkość jest całkiem pokaźna i oceniana jest na 12 km średnicy i 6 km wysokości. Ja szacuje ją jednak jako zdecydowanie niższą i moim zdaniem wysokość nie przekracza 2 kilometrów.

Ciekawe że ta góra rożni się cechami budujących ją skal od otoczenia i jest zdecydowanie jaśniejsza. Dodatkowo jej bardzo strome stoki zdają się być pocięte przez kaniony wyżłobione na jej zboczach, najprawdopodobniej przez lawiny z materii skalnej ale u jej podnóża nie widzimy żadnych usypisk z tej materii.

Warto zwrócić uwagę na krater w bezpośrednim sąsiedztwie tej góry, będący rezultatem zderzenia z innym ciałem niebieskim, przynajmniej tak twierdzą nasi „geniusze”.

Oczywiście „nasi naukowcy” patrzą na te zdjęcie jak sroka w gnat i „widzą ciemność”.

Tymczasem aby tę zagadkę rozwiązać trzeba się otrząsnąć z tego anachronizmu, że kratery na ciałach niebieskich powstają wskutek zderzeń z meteorytami i kometami i zaakceptować rzeczywistość, że są one wynikiem wulkanizmu eksplozywnego.

To samo zjawisko występuje również na Ziemi i o tym pisałem tutaj.



W przypadku Ceres doszło jednak do rzeczy niezwyklej.

Z racji minimalnej „siły ciężkości” na tej planetce wybuch taki, będący rezultatem koniunkcji ciał niebieskich i podgrzanie materii we wnętrzu Ceres w rezultacie wytworzenia się interferencji pomiędzy wieloma generacjami wakuoli, doprowadził do wyrwania z powierzchni planetki całego olbrzymiego bloku skalnego który spadł następnie obrócony, że tak powiem na plecy i przekręcony o ca. 90°, z powrotem na jej powierzchnię. Wprawdzie uległ on spękaniom które teraz są widoczne na jego stokach jako gigantyczne bruzdy ale generalnie odpowiada on dokładnie tej części powierzchni planety której brakuje w lezącym zaraz obok gigantycznym kraterze.

Oczywiście udowodnienie tego jest proste, ponieważ wystarczy tylko dokonać komputerowego złożenia tych dwóch części ze sobą i wtedy każdy będzie się mógł przekonać na własne oczy, że te dwie struktury powierzchniowe pasują do siebie jak pokrywka do garnka.

Starożytna historia Polaków. W drodze do Imperium




Strategia władców Wawelan i Polan polegała na odcięciu Rzymian od zasobów zarówno ludzkich jak i materiałowych poprzez podbój tych prowincji Cesarstwa które dla jego egzystencji miały pierwszoplanowe znaczenie. Podbicie i podporządkowanie Galii było tylko pierwszym krokiem w tym kierunku. Kolejnym była inwazja półwyspu iberyjskiego.
Rozpoczęła się ona dopiero po zabezpieczeniu pozycji w Galii.

Główne siły uderzyły na południe w roku 409 podbijając po drodze kolejne rzymskie miasta. Zdobycie prowincji Hispania nie dało jednak oczekiwanych skutków, szczególnie że Wizygoci dalej stali lojalnie przy cesarstwie i to mimo tego, że ich wojska w roku 410 jako pierwsze wojska słowiańskie splądrowały Rzym. Nie przeszkodziło to jednak im w porozumieniu z władzą centralną i po otrzymaniu nadań ziemskich i pieniężnych od cesarza, ich władcy zaczęli coraz silniej zwalczać innych Słowian.

Te wydarzenia pokazały jednak Wawelom gdzie leży tak naprawdę słaby punkt Cesarstwa Rzymskiego. Przyczyną rebelii Wizygotów był głód będący rezultatem wstrzymania dostaw zboża z północnej Afryki. Pokazało to jednoznacznie, że ten kto kontroluje tę prowincję, kontroluje faktycznie wszystkie inne tereny cesarstwa.

To nie uszło uwadze władców Słowian i kolejnym celem Wawelan i Polan, połączonych w międzyczasie unią personalną, stała się Afryka.

W roku 429 wojska Wawelan i Polan pod przywództwem ich króla Genzeryka przeprawiły się na afrykańska stronę i zaczęły stopniowo podbijać tereny tej rzymskiej prowincji. Słowianie podporządkowali sobie nie tylko te tereny ale dzięki posiadaniu silnej floty morskiej kontrolowali również cały handel morski w zachodniej części Morza Śródziemnego oraz zdobyli wyspy Sycylię, Korsykę i Sardynię oraz Baleary.
Na tych terenach Arianie wprowadzili swoją religię stopniowo eliminując oficjalny katolicyzm. Razem z wprowadzeniem tej religii zmieniły się też formy zarządzania krajem oraz charakter własności prywatnej. Do tej sprawy odniosę się w dalszej części tekstu, szczególnie że jest ona bardzo ważna dla zrozumienia przyczyn dramatycznych zmian ustrojowych w Europie i narodzin feudalizmu. Zmiany te odbiły się pozytywnie na funkcjonowaniu gospodarki tej prowincji i przyczyniły się do jej dalszego rozkwitu. Polityka Wawelan była polityką rozważną wobec tubylców i ich rządy spotkały się z poparciem tamtejszego społeczeństwa.
W stosunku do Rzymu Genzeryk prowadził politykę pragmatyczną oczekując na sprzyjające okoliczności do zadania ostatecznego ciosu. I te nadążyły się w roku 455, w którym to roku wdowa po cesarzu Walentynianie III zwróciła się do Wawelan o pomoc. 

Był to rok w którym ostatecznie padł Rzym. 

Słowianie zajęli to miasto (grafika) i przez następne 100 lat było ono rządzone przez słowiańskich władców. Początkowo przez Racymera a po jego śmierci przez władców z plemienia Getow wschodnich Odoakera (Od Daków) a następnie Teodoryka.

Przy postaci Racymera warto zatrzymać się trochę dłużej. W literaturze przedstawiany jest jako wódz rzymski o germańskim (niemieckim) pochodzeniu. Po złupieniu Rzymu przez Wandali miał jakoby przejąć praktycznie władzę w Cesarstwie Zachodnim i kontrolować je poprzez podstawionych przez siebie figurantów noszących oficjalnie tytuł Cesarza Rzymu.
Taka interpretacja jest wysoce nieprawdopodobna ponieważ po zdobyciu Rzymu przez Wawelan nie było żadnego powodu do tego, aby tę władzę oddać z powrotem członkom starego reżimu.

Kim był w takim razie Racymer?

Oczywiscie był Wawelem i jego imię tak naprawdę brzmiało Racimir. Jego niepodzielna i silna władza jaka sprawował przez prawie 20 lat w Rzymie nie mogła wynikać tylko z roli dowódcy wojsk ponieważ te nie były w stanie sprostać armii Wawelan. Trzeba więc przyjąć z konieczności, że jego związki z Wawelami były o wiele ściślejsze. Najlepiej funkcjonuje to jeśli obu terytoriami rządzi ten sam władca. Tylko że w tym przypadku władca Wawelan nazywał się Genzeryk a na pierwszy rzut oka Racymer brzmi całkiem inaczej.

Mimo to mamy tu do czynienia z tą samą osobą.

Możemy przyjąć że imiona „germańskich” władców już w starożytności zostały zafałszowane i masowo „zdeformowane” zgodnie z potrzebami kościoła oficjalnego i cesarzy wschodniorzymskich. Chodziło o propagandowy efekt pomniejszenia znaczenie przejęcia władzy przez Slowian w Cesarstwie Zachodnim. Te propagandowe chwyty dążyły do poniżenia Słowian i przedstawienia ich jako podludzi i Bizantyjczycy opanowali je do perfekcji.

Z samookreślenia Słowianie (Slaveni) a więc ludzie niosący Słowo Boże zrobili Sclaveni czyli niewolników.
 
Oczywiście i w stosunku do władców słowiańskich nie cofano się przed żadnym oszczerstwem i nagminnie deformowano i przeinaczano ich imiona w celu ich poniżenia. Te karykaturalne wygłupy stały się następnie dla historyków podstawą ich „naukowych badan”.
Nie ma się więc co dziwić temu, ze Cesarze Wschodni nie uznawali praw Wawelan do rządzenia Rzymem i zapewne świadomie manipulowali informacjami i sugerowali podwładnym jakoby na zachodzie władza cesarzy Rzymskich dalej trwała.
Ta maskarada była zapewne równie wygodna dla Wawelan oznaczała bowiem, ze obie strony mogły uniknąć ostatecznej konfrontacji militarnej i mimo to „zachować twarz”.
Cesarze wschodni mogli dalej twierdzić ze Cesarstwo jest zjednoczone a Wawelanie mogli mimo tego robić to co im się tylko podobało bez obawy że ewentualne porażki zostaną przypisane ich działaniom.
Ta sytuacja była dla Wawelan zdecydowanie korzystniejsza i ich pozycja ciągle się umacniała co nie zostało niezauważone na wschodzie. Kiedy cesarz Zenon objął ponownie po puczu tron, ta sytuacja stała się dla niego za bardzo ryzykowna, z uwagi na ciągłą możliwość rebelii przez uzurpatorów popieranych przez marionetki w Rzymie, a więc zakończył jego istnienie w sposób zaiste teatralny, nazywając ostatniego nieistniejącego cesarza imieniem Romulusa Augusta.

Na ten proces nałożyły się dążenia średniowiecznych Niemiec aby uzasadnić własne aspiracje do tytułu Cesarza jako spadkobiercy starożytnego Rzymu. Bez ciągłości historycznej Niemców i bez „dowodów” na ich istnienie w czasach trwania imperium oraz bez „dowodów” na to że to niemieckojęzyczni Germanie doprowadzili do jego upadku i tym samym przejęli spadek po nim, niemieckie roszczenia do tego tytułu byłyby bezpodstawne.

Tym samym istniała olbrzymia, prawie że egzystencjalna, konieczność udowodnienia tego pochodzenia.

Zgodnie z powiedzeniem „okazja czyni złodzieja”, monopol informacyjny kościoła w połączeniu z absolutną władzą władców niemieckich i francuskich stworzyły wymarzone warunki dla podjęcia takich manipulacji. Te oszustwa są dalej skrupulatnie kryte przez rządy i elity tych państw bo stanowią one fundament na którym zbudowano ich narodową świadomość.

Dowody bezpośrednie tego oszustwa nie są łatwe do prezentacji ponieważ nie istnieją możliwości datowania zachowanych dokumentów (badania tych dokumentów są zabronione), oczywiście pod pretekstem ich bezcenności historycznej. W ten sposób te oczywiste oszustwa prezentowane są jako kodeksy, kroniki, nadania i biblie z początków średniowiecza mimo tego, że z całą pewnością zostały napisane w późnym średniowieczu i renesansie.
Oczywiście część dokumentów została sfałszowana już we wczesnym średniowieczu, tak jak np. kroniki królestwa Frankow „Annales regni Francorum” których obecny tekst wywodzi się zapewne z X lub XI wieku.

Możemy więc z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że również imiona dynastii wodzów Wawelan zostały w ten sposób zdeformowane. Zauważmy to, że w wielu przypadkach tzw. germańskich imion mamy do czynienia z zastąpieniem polskobrzmiących zgłosek, zbitką zgłosek o brzmieniu pseudogermańskim. Tak mamy do czynienia w przypadku wodza „Gotów” Teodoryka Wielkiego. Podaje się że jego młodzieńcze imię brzmiało Piuda-reiks, jego ojciec natomiast miał mieć na imię Thiudimir. Jak widzimy początek tych imion jest prawie że identyczny natomiast końcówka całkowicie rożna. W przypadku Teodoryka jest to dopasowanie brzmienia tego imienia do formy jaką przyjęto w średniowieczu aby wyglądała na czysto „germańską”. W przypadku jego ojca końcówka imienia jest jednoznacznie słowiańska „Mir”. Można przyjąć że jego słowiańska forma to Tworzymir.
W przypadku syna jest bardzo prawdopodobne, że jego imię było bardzo podobne lub identyczne z ojcowskim. W przypadku dzieci rozpowszechnione są u Słowian zdrobnienia, a więc Teodoryk w młodości nazywany był „Małym Tworzymirem” co po słowiańsku brzmi Tworzymirek i to imię przekręcili Grecy jak zwykle dokumentnie i wyszedł im Piuda-reiks.
Jako władca Teodoryk używał w rzeczywistości zapewne imię Teodomir jako zgreczoną wersję jego słowiańskiego imienia Tworzymir.
Stawiam tezę, że fałszowanie imion słowiańskich władców dokonywano systematycznie i systemowo i imiona kończące się na „mir” otrzymywały od niemieckich dziejopisarzy końcówkę „ryk” lub „rich” . W takim razie również Genzeryk musiał się nazywać inaczej a jeśli zamienimy dodatkowo G na R to otrzymamy imię Renzemir, a to już jest prawie identyczne z Racymer czli Ricimer a więc z tym władcą który rządził Rzymem w ostatnich latach istnienia Cesarstwa. Innymi słowy uzyskaliśmy silną poszlakę na identyczność tych dwóch postaci.

Oczywiście te rządy były związane również z arianizacją społeczeństw zachodnich prowincji oraz postępującego podziału kościołów chrześcijańskich. Jednym z ważniejszych skutków było przyjecie słowiańskiej formy odprawiania obrzędów religijnych. Zarówno użycie święconej wody jak i kadzidła nie mówiąc już o winie i opłatku jest pozostałością po ariańskim okresie w historii kościoła. Więcej tutaj:


Są to te cechy pierwotnej religii Słowian które dotarły do naszych czasów. Oczywiście tych pozostałości jest znacznie więcej, ale ich omówienie nie jest tematem tych artykułów.
Kiedy kościół katolicki, czyli starotestamentowy, odrodził się w VIII i IX w. i powoli wyparł arianizm, pamięć po jego pierwotnych obrządkach już dawno zanikła. Częściowo więc przejęto je z innych religii np. judaizmu ale z konieczności obrządek ariański musiał dalej pozostać niezmieniony, z braku alternatywy.

Odejście głównych sił słowiańskich na zachód zmniejszyło bardzo znacznie nacisk militarny na Konstantynopol i Cesarstwo Wschodnie odbudowało powoli swój status  głównej siły militarnej i gospodarczej ówczesnej Europy. Był to nieuchronny proces związany z przesunięciem się głównych ośrodków gospodarczych jak i zaludnienia na wschód. Zachodnia Europa została odcięta od głównych szlaków handlu pomiędzy Chinami, Indiami, Persją i Konstantynopolem i straciła swoją przodującą role na rzecz tych nowych ośrodków cywilizacji. Podobne zjawisko obserwujemy współcześnie.

Ekspansja Słowian zdawała się zamierać i ograniczać się do zarządzania uzyskanymi  zdobyczami. I zapewne ich odrębność uległaby szybkiemu zatarci i rozpłynęłaby się w masie tubylczej ludności gdyby nie restrykcyjne ograniczenia kontaktów między zdobywcami a podbitymi ludami. Między innymi obowiązywał zakaz małżeństw mieszanych. 

Władcy słowiańscy zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że liczebność Słowian była za mała aby na dłuższą metę utrzymać ich dominację na tak olbrzymim i gęsto zaludnionym obszarem Europy, dlatego w historii powtarza się wielokrotnie to, że podbojowi słowiańskiemu zawsze towarzyszyło wprowadzenie ścisłych podziałów w społeczeństwie. Słowianie z zamiłowaniem stosowali system kastowy i to już od tysiącleci. Ich podboje w Indiach doprowadziły do takiego samego systemu kastowego jak i podboje w Grecji (patrz system polityczny Sparty). Oczywiście i w przypadku podbojów Wawelan i Polan władcy sięgnęli do takich samych sprawdzonych rozwiązań. Podbity teren został podzielony na mniejsze jednostki administracyjne rządzone przez lokalnych słowiańskich władców którym podlegały poszczególne włości rycerstwa wywodzącego się ze zdobywców. Ludność tubylcza była podporządkowana tym nowym władcom, świadcząc daninę. Zdobywcy przyjęli na siebie za to obowiązek obrony terytorium państwa i dbania o ład i porządek.

Ta organizacja społeczeństw na terenach podbitych przez Słowian była właśnie bezpośrednią przyczyna wykształcenia się systemu feudalnego w Europie. Jego sukces wynikał właśnie z tego, że Słowianie podbili w trakcie wczesnego średniowiecza całą Europe i wszędzie wprowadzili właśnie taki system organizacji społeczeństwa. System ten był militarnie na tyle atrakcyjny i stabilny, że w efekcie przyjął się też w rejonach rdzennie słowiańskich, w tym i w Polsce. 

Można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że wśród starych rodów arystokratycznych Europy występuje zdecydowana przewaga słowiańskich haplogrup R1a1a oraz I2, ponieważ wywodzą się one od przodków którzy otrzymali swoje majątki w ramach kształtowania się nowej feudalnej struktury społeczeństw po podboju Europy przez Słowian.
Zapewne z czasem zostaną przeprowadzone odpowiednie badania genetyczne na szczątkach rycerstwa i arystokracji wczesnego średniowiecza i tam ten odsetek słowiańskich haplogrup będzie zapewne szczególnie duży.

Oczywiście te badania muszą być przeprowadzone przez Słowian, ponieważ ani Niemcy ani Francuzi, nie mówiąc już o Anglikach, nie zrobią w tym kierunku żadnego kroku, a jeśli nawet, to te wyniki nigdy nie ujrzą światła dziennego. Już obecnie manipuluje się na wielką skalę wynikami tych badań poprzez zmiany terminologii oraz podziału haplogrup na poszczególne typy, aby odebrać tej dziedzinie genetyki, możliwość wpływu na kształtowanie badań historycznych. Po prostu wyniki tych badań nie pasują do koncepcji zachodniej dominacji i muszą być w związku z tym zatajone i przemilczane. Oczywiście dzieje się to przy radosnej pomocy naszych „polskich historyków”.

Nie można też zapomnieć o tym, że nauki historyczne są w sferze szczególnego zainteresowania naszych zachodnich przyjaciół i już od dawna zadbano o to aby obstawić je swoimi ludźmi. Nowe odkrycia i zmiany paradygmatów historycznych możliwe będą dopiero wtedy kiedy do głosu w tej nauce dojdą ludzie nie wywodzący się z szeregów „piątej kolumny” i o rzeczywistym zainteresowaniu szukaniem prawdy o przeszłości.

Już obecnie pula genetyczna ludności słowiańskiej jest praktycznie wykluczana z wszystkich badań porównawczych robionych zarówno na zachodzie jak i w Polsce i ta praktyka będzie jeszcze bardziej rygorystyczna w miarę tego jak coraz większa liczba danych będzie potwierdzać to, że prawie wszystkie narody zachodniej Europy wywodzą się od Słowian a ich języki to tylko zniekształcony i zdeformowany, czasami bardzo nieudolnie, język starosłowiański.

Starożytna historia Polaków. Przekroczenie Renu



W noc sylwestrowa roku 406 rozpoczęła się wielka ofensywa Wawelan i Polan. Jej kierunek zaskoczył całkowicie dowódców rzymskich. W przeciwieństwie do oczekiwanego uderzenia na Rzym, Słowianie podjęli swoje działania na froncie galijskim i ich oddziały przekroczyły bez specjalnego oporu przeciwnika rzekę Ren. Zapewne szpiedzy rzymscy już dawno donieśli o przygotowaniach do wojny, ale Rzymianie spodziewali się podobnego przebiegu wydarzeń, jak to miało miejsce pół roku wcześniej, kiedy to wojska Getów Wschodnich spróbowały bezpośredniego uderzenia na Rzym. Ta próba skończyła się katastrofalną klęską. Po części wynikała ona z niejednomyślności wśród samych Słowian oraz zdrady sprawy słowiańskiej przez Wizygotów, a po części z reform wojskowych armii rzymskiej podjętych po bitwie pod Adrianopolem.
Armia rzymska zmieniła radykalnie styl walki upodabniając go całkowicie do strategii słowiańskiej, łącznie ze słowiańskim typem uzbrojenia. Te reformy okazały się skuteczne i w połączeniu z talentem wojennym ich wodza Flawiusza Stilicho, nota bene będącego po ojcu z pochodzenia Wawelem, umożliwiły rozgromienie sił Wschodnich Getów. Ich wódz Radogost zginął, a większość wojowników która przeżyła została wcielona do armii rzymskiej.
Przy osobie Radogosta warto zatrzymać się dłużej. Jest niewątpliwe zagadkowe to dlaczego podjął on ten atak bez porozumienia z innymi plemionami słowiańskimi i skierował go na Rzym tak jakby chciał wyprzedzić kogoś w przejęciu władzy.
Możliwe że wynikało to z chęci zemsty za doniesione wcześniej realne albo domniemane krzywdy oraz z obawy, że szykujący się do ataku Wawelanie i Polanie uniemożliwią mu już na zawsze powrót na arenę polityczną Rzymu.
Przejęcie po klęsce w poczet armii rzymskiej jego wojowników było wprawdzie w tych czasach normalnym zjawiskiem, ale wobec szykującej się konfrontacji ze Słowianami bardzo ryzykownym podejściem, ze względu na brak ich lojalności do cesarstwa. Chyba żeby przyjąć ze służba w armii rzymskiej nie była im obca i ich pojęcie lojalności ograniczało się do lojalności wobec wodza a nie wobec narodu czy państwa. I tu trzeba sobie przypomnieć o jeszcze jednej postaci historycznej wywodzącej się od Słowian a mającej 11 lat wcześniej dominującą pozycję w zachodniej części cesarstwa.

Postacią tą był Arbogast.


Ta zbieżność imion Radogost (Radagajs) i Arbogast nie może być przypadkowa. W gruncie rzeczy tylko dwie pierwsze litery są zamienione ze sobą. Arbogast nie zgiął w bitwie nad rzeka Frigidus w roku 394, tak jak to przyjmują historycy, ale uciekł wraz z częścią wiernych sobie oddziałów rzymskich do Getów wschodnich. Tam zapewne z racji jego pochodzenia jak i z racji doświadczenia militarnego udało mu się skłonić Getów do ataku na Rzym. Jego głównym celem było zapewne odzyskanie władzy nad tą częścią cesarstwa a przywrócenie praw Arian i Pogan było tylko pretekstem aby skłonić Getów do wojny.
Oczywiście dla historiografii kościelnej było bardzo niewygodne przyznanie tego, że w zachodniej części cesarstwa już tak wcześnie doszło do dominacji kościoła ariańskiego oraz faktycznego przejęcia władzy przez przywódców o pochodzeniu słowiańskim. Dlatego zapewne zmieniono imię Radogosta na Arbogast i przedstawiono go jako wodza germańskiego (niemieckiego) z plemienia Franków, które nota bene w tych czasach jeszcze wogóle nie istniało.

Wracając do tematu, Stilicho spodziewał się ponownego najazdu od północy i ściągał pospiesznie posiłki z frontu zachodniego pozostawiając mieszkańców tego rejonu cesarstwa samym sobie. Nauczeni doświadczeniem Radogosta, Wawelanie i Polanie nie podjęli jednak bezpośredniego ataku na Rzym, ale ich celem stała się bogata i gęsto zaludniona Galia. Ta decyzja była jak najbardziej zrozumiała i świadczyła o wybitnej przenikliwości i strategicznym myśleniu ich wodza Godzisława (Godigisela).

Uderzenie na Rzym było zbyt ryzykowne, a odcięcie Rzymu od swojej najbogatszej prowincji oznaczało o wiele większą stratę niż przegrana w jednej bitwie. W praktyce oznaczało to bowiem osłabienie Cesarstwa w sposób dla niego śmiertelny.

Przekroczenie Renu nie odbyło się bez problemów, ponieważ lokalnym władzom udało się zgromadzić armię złożoną w większości z zamieszkujących ujście Renu potomków Celtów zwanych później Frankami. W wielkiej bitwie jaka rozegrała się pomiędzy Galijczykami i Wawelami wygrana Słowian wisiała długi czas na włosku. W bitwie tej poległ wódz Wawelan i gdyby nie pomoc sprzymierzonych Polan, którzy na czas przyszli z odsieczą, ta ofensywa zakończyłaby się klęską. Zamiast tego jednak sytuacja rozwinęła się pomyślnie dla Słowian i oddziały Galijczyków zostały wycięte w pień, a cała Galia stanęła przed Słowianami otworem.
W tym miejscu zatrzymam się na krotko, aby podjąć wątek będący jednym z najbardziej fascynujących w historii Europy. Wątek ten związany jest po części z osobą wodza Wawelan Godzisława. Występuje on bowiem w źródłach historycznych pod imieniem Croco które to nie przypadkowo jest dla nas tak znajome. Oczywiście Godzisław jako władca Wawelan miał również prawo do tytułu jakim posługiwali się ci władcy od stuleci, czyli do tytułu Kraka.


Ten tytuł został zrozumiany przez Rzymian i Greków fałszywie i przyjęli oni, że chodzi tu o jeszcze jedno imię tego władcy, tymczasem tytułowany on był po prostu imieniem „Krak Godzisław”albo w skrócie „Krak”.
Nie inaczej miało się to w odniesieniu do wodza Polan Respindala. Również i w tym przypadku występuje on w literaturze pod dwoma imionami. Raz jako Respindal a innym razem jako Goar. Oczywiście to drugie imię jest tylko nieudolną próbą zapisania słowa  „Król”, bo takie właśnie określenie używali Polanie dla swoich władców.
Charakterystyczne jest to, że imię to powtarza się w źródłach do roku 450 i jest mało prawdopodobne aby chodziło tam o tego samego władcę Polan a bardziej prawdopodobne, że dotyczyło to następców Respindala.

W przeciwieństwie do Wawelan nie wszystkie wojska Polan udały się na podbój Hiszpanii i ich główne siły zostały w Galii podporządkowując sobie rodzimą celtycko-romańską ludność. Zapewne tak jak to wśród Polan powszechne, ich władcy przyjmowali często imiona kończące się na „Mir”czyli „Pokój”, zapewne dla podkreślenia ich pokojowych zamiarów względem tubylców. Ci z kolei nie byli w stanie wymówić tych imion w ich pełnej formie, ograniczając się do końcówki. W rezultacie bardzo często powtarzało się imię władcy wymawiane jako „Miro albo Mero” i ta nazwa stała się źródłem słowotwórczym dla nazewnictwa całej dynastii władców pochodzących od Polan i nazywanych Merowingami a wywodzącej swoje pochodzenie od legendarnego założyciela „Mero”.

Jest powszechnie znane to, że Merowingowie byli w swoich początkach Arianami a ta religia była rozpowszechniona głównie a może i wyłącznie wśród Słowian.
Arianin i Słowianin to było dla starożytnych to samo.
Z zachowanych opisów dotyczących królów z tej dynastii wiadomo, że zarówno wyglądem zewnętrznym jak i obyczajami różnili się oni dramatycznie od ludności miejscowej. Już sam ich wygląd budził zdziwienie u zromanizowanych Celtów. Wszyscy królowie z dynastii Merowingów nosili długie do ramion włosy oraz typowy dla Słowian sumiasty wąs. Uprawiane przez nich wielożeństwo było też absolutnie nietypowe dla kultury romańskiej. Przebieg uroczystości religijnych jak i koronacyjnych odbywał się w niesamowicie archaiczny sposób a królowie ci podążali do miejsc tych uroczystości na czterokołowych wozach zaprzęgniętych w woły. Tak jak to czynili już ich przodkowie od tysięcy lat.


Ten zwyczaj u Polan zachował się bardzo długo i nie inaczej wyobrażano sobie uroczystości koronacyjne pierwszego Piasta.


Również po ewentualnej zmianie dynastii i przejęcia władzy przez Karolingów nazwa „Król” stała się idiomem imienia tych władców. Przez wieki historycy wierzyli w to, że powtarzające się, na monetach bitych przez tych władców, imiona „Karolus” dotyczy rzeczywistego imienia władcy. W rzeczywistości było to tylko określenie jego funkcji i było tylko dalszym przystosowaniem słowa „Król” do mowy tubylców. Ta wymowa została zaakceptowana  przez władców tej dynastii i stała się oficjalną nazwą ich funkcji.
To właśnie z tego względu występują tak wielkie trudności w rozróżnieniu poszczególnych władców tej dynastii prowadzące do tego, że nawet osoba „Karola Wielkiego” jest poddawana w wątpliwość.

Dla części badaczy ten władca nigdy nie istniał i jest wymysłem kościoła katolickiego dla zakłamania historii wczesnego średniowiecza i tego że Europa ta przez 300 lat swojej historii była praktycznie w całości ariańska i słowiańska.

Oczywiście nie bez znaczenia były sfałszowane przez kler nadania ziemskie oraz inne teksty tego władcy, oczywiście na korzyść kościoła. Jego wyniesienie na ołtarze gwarantowało niepodważalność tych bezczelnych oszustw i sprawiło że przez stulecia ludność Europy nie potrafiła się uwolnić od wpływu tej organizacji.

Oczywiście samo następstwo władców z dynastii Merowingów i Karolingów jest generalnie bardzo niepewne i zostało sfabrykowane na potrzeby późniejszych władców Francji i Niemiec. W większości imiona te dotyczą nieistniejących postaci a jeśli już, to zostały tak zdeformowane aby zatrzeć ślady ich słowiańskiego rodowodu. Najważniejsze było jednak to aby zatrzeć ślady tego, że zarówno Francuzi jak i Niemcy czy Anglicy są produktami szeroko-zakrojonej akcji tworzenia sztucznych języków i sztucznych narodów dla zatarcia ich słowiańskich korzeni oraz wyplenienia pamięci o tym że przez wieki praktycznie  jedyną religią chrześcijan w Europie był słowiański Arianizm.

Starożytna historia Polaków. Przyczyny „Wędrówki ludów”




"KHM Wien VIIb 105 - Vandalic goldfoil jewelry, c. 300 AD"

Kościół chrześcijański w Cesarstwie Rzymskim zawdzięczał swój sukces w pierwszej mierze przymierzu z rządzącą władzą. Ta konformistyczna postawa względem silnych i bogatych została oczywiście wynagrodzona przez administrację rzymską, w formie niszczenia konkurencji ze strony innych sekt. Od soboru w Nicei rozpoczął się proces prześladowania wszystkich innych wyznań które stały w konkurencji do rozrastającego się coraz bardziej kościoła oficjalnego. Cesarze rzymscy docenili wcześnie to oddanie kapłanów chrześcijańskich, w propagowaniu „boskości” władców, jako podstawowy element stabilizacji wewnętrznej w cesarstwie.
Przywódcy kościoła chrześcijańskiego nie robili tego jednak za darmo. Za ślepe poparcie dla władzy cesarza domagali się dla siebie monopolistycznej władzy nad rządem dusz. Nie można się więc dziwić temu, że w miarę upływu czasu kolejni cesarze rzymscy stopniowo ograniczali zakres swobód obywatelskich i coraz to nowe represje uderzały w prawdziwych albo wyimaginowanych innowierców.
Wbrew pozorom, głównym przeciwnikiem kościoła nie byli wcale prawdziwi poganie, ale inne sekty chrześcijańskie interpretujące przesłanie Jezusa w różny od oficjalnego sposób.
Głównym przeciwnikiem oficjalnego kościoła jak i władzy cesarskiej stał się Arianizm w wydaniu słowiańskim i to nie ze względu na przesłanie religijne, co ze względu na poglądy polityczno-ekonomiczne jakie wyznawali zwolennicy tej religii.
Krytyczna postawa względem władzy centralnej oraz w stosunku do możnowładców i wszelkiego typu krezusów i lichwiarzy, motywowała szczególną nienawiść kościoła oficjalnego jak i cesarza.
Polityka dociskania śruby Arianom w formie szykan, deportacji, konfiskaty mienia a później nawet w formie masowych pogromów, uderzyła w pierwszym rzędzie Słowian żyjących w granicach cesarstwa. Szczególnie mocno odczuły to plemiona zwane w literaturze germanofilskiej „Gotami” a będący w rzeczywistości słowiańskimi Trakami zwanymi przez współczesnych im Greków Getami.


Plemiona Getow zostały pokonane w II w. przez Rzymian, których celem stało się wyplenienie języka i kultury słowiańskiej w tym narodzie. Te wysiłki okazały się tylko częściowo skuteczne i po dwóch wiekach zaborów Getom udało się wybić na niepodległość uzyskując autonomię na zamieszkałych przez nich terenach.
Pomocną okazała się ich wczesna chrystianizacja w wierze ariańskiej co dodatkowo pobudziło odrodzenie się ich narodowej dumy i poczucia przynależności do kultury słowiańskiej. Represje cesarza Walensa, podjudzane przez wrogich Arianom chrześcijan skupionych przy żłobie na dworze cesarskim, doprowadziły do wybuchu pierwszej wielkiej konfrontacji militarnej pomiędzy słowiańskimi arianami, skupionymi wokół plemiona Getow, a Cesarstwem Rzymskim. Ta konfrontacja skończyła się jedną z największych klęsk armii rzymskiej jakiej doznała ona w całej swojej historii.


W bitwie pod Adrianopolem Słowianie wycieli w pień całą armię rzymską w liczbie około 40000 żołnierzy łącznie z dowództwem oraz cesarzem Walensem na czele.
Zwycięstwo to nie zostało w pełni wykorzystane i Cesarstwo Rzymskie trwało dalej pod rządami Teodozjusza. Stabilizacja jego rządów polegała jednak głównie na dalszym szerzeniu nienawiści do Słowian i ich dalszej eksterminacji, za co zresztą otrzymał nadany mu przez późniejszych katolików tytuł „Wielki”.


W tym czasie dokonał się też podział Słowian południowych na wschodnich, żyjących poza jurysdykcją cesarstwa w rejonie naddunajskim, i zachodnich żyjących w obrębie cesarstwa w Moesii północnej czyli na terenach obecnej Chorwacji i Słowenii. Obie te grupy występują w germanofilskiej literaturze pod sfingowanymi nazwami Ostrogotów i Wizygotów.
Jednocześnie na plan pierwszy historii wkroczyły też inne plemiona słowiańskie żyjące na obecnych terenach Polski, Słowacji i Czech. Do tych plemion należeli Wandale i Alanie. Przynajmniej tak nazywani są oni w literaturze. Ich właściwe nazwy były inne, ale greccy i rzymscy dziejopisarze mieli jak zwykle problemy z zapisaniem tak obcego dla nich języka pełnego takich egzotycznych zgłosek jak „Ł”, „Ż” „Ę i Ą”, nie mówiąc już o „SZ” i „CZ”.
Dla nich mowa ta brzmiała kompletnie inaczej i nie ma co się dziwić, że rozumieli ją tak jak widzimy to w ich zapiskach.

O tym że Wandale byli Słowianami, o tym wiedziano już od wieków. Zarówno sami Polacy jak i Niemcy nie mieli co do tego żadnych wątpliwości, że Polacy wywodzą się od plemienia Wandali.


Tak na marginesie, używanie przez „polskich” historyków nazw „Wandalowie” i „Alanowie” jest przykładem prymitywnej manipulacji czytelników mającej na celu odciągniecie jego uwagi od skojarzeń ze znanymi mu nazwani słowiańskich plemion jak np. „Polanie” i sugerowania mu obcości (niemieckości) tych nazw. Jest to przykład subtelnej ale powszechnej indoktrynacji społeczeństwa polskiego w celu zabicia w nim poczucia przynależności do wspólnoty słowiańskiej.

Przekonanie o wandalskich korzeniach Polaków to tylko częściowa prawda, ponieważ naród polski powstał ze stopienia się dwóch głównych pierwiastków plemiennych którymi byli Wandale i Alanie. Ci ostatni zamieszkiwali tereny obecnej Wielkopolski i możemy utożsamiać ich w pełni z ich potomkami nazywającymi siebie Polanami. Oczywiście również Alanie używali  nazwy „Polanie” ale zapewne już w starożytności z greckiego „Π” zrobiono pomyłkowo albo z premedytacją „A” i ta zafałszowana nazwa straszy teraz w podręcznikach historii.

Wandale zawdzięczają swoje imię takiej samej podmianie. Ich pierwotna siedzibą była Małopolska ze stolicą na Wawelu. I od nazwy tej siedziby pochodziła też nazwa całego plemienia która nazywało siebie zapewne Wawele ewentualnie Wawelanie, z którą to nazwą Grecy mieli jeszcze większe problemy, ponieważ zgłoska „W” w ich alfabecie nie występowała i musieli ją zapisać w inny sposób, co prowadziło do takiej „tfurczosci literackiej” jak poniżej

Οανδαλοί, Βανδλοι, Βανδίλοι

Wandale i Alanie czyli Wawele i Polanie stosunkowo wcześnie przejęli arianizm (patrz zdjęcie powyżej) i prześladowania ich współwyznawców nie mogły przejść wśród nich niezauważone.

Szczególnie po edykcie Teodozjusza Wielkiego zakazującym używania w trakcie ceremonii religijnych wody święconej , kadzidła, i pokarmu, a wiec typowych ofiar składanych przez Słowian w trakcie ceremonii religijnych (a co udowodniłem w artykule tłumaczącym tekst macedońskich Słowian z III w. przed naszą erą, a który to obrządek w pełni przejęli Arianie i zaadoptowali dla potrzeb religii chrześcijańskiej)


to również oni poczuli się w obowiązku przystąpienia do sojusz sił słowiańskich.

Dlaczego mimo cesarskich zakazów ten słowiański obrządek zachował się we współczesnych kościołach chrześcijańskich do dziś, opowiem w dalszej części moich wywodów.

Ale już wcześniej, w trakcie bitwy pod Adrianopolem, udział wzięły również odziały Wandali i Alanów. Szczególnie ich ciężka jazda, porównywalna zarówno uzbrojeniem jak i sposobem walki do późniejszej husarii, przyczyniła się do tak druzgocącego zwycięstwa Słowian. Kiedy jednak Getowie nie wykorzystali tego sukcesu dla sprawy ogólnosłowiańskiej a zadowolili się odrębnym układem z cesarzem Teodozjuszem, Wandale i Alanie podjęli własne plany militarne.

Ich celem stał się Rzym.

Translate

Szukaj na tym blogu