Najwyraźniej
nie zna, bo by już dawno świat ożywiony dysponował zmysłami opartymi na
zjawiskach zaczynających się przedrostkiem „tele”. Byłaby to konsekwencją tego,
że fizyka kwantowa zakłada istnienie natychmiastowej komunikacji
pomiędzy cząstkami i to, nazwijmy to tak, w sposób „nadprzyrodzony“,
natychmiastowo, niezależnie od mechanicznych przeszkód, a także od odległości
pomiędzy cząstkami, co nie bez słuszności zarzucał jej już Einstein.
Niewątpliwie
przyroda jest najdoskonalszym fizykiem i potrafi dla swoich celów wykorzystać
każde zjawisko fizyczne. Dlaczego więc nie ma żadnego dowodu na tego typu
komunikację?
Jeśli
chcemy naprawdę zrozumieć to, jak funkcjonuje nasz wszechświat, to musimy uczyć
się od przyrody i podpatrywać jak ona to robi.
Niestety
z tym podpatrywaniem to coś nie za bardzo wychodzi. Specjalizacja w nauce
doprowadziła do tego, że poszczególne dziedziny nauki „rozwijają” się
samodzielnie i utraciły kontakt z innym specjalizacjami, czego skutkiem jest
utrata całościowego spojrzenia na naszą rzeczywistość.
Niektóre
dziedziny takie jak np. fizyka oderwały się od tej rzeczywistość już w sposób
absolutny i stworzyły w swoich laboratoriach rzeczywistość której nie ma, pełną
nieistniejących cząstek, pól i oddziaływań a będących tylko produktem chorej
wyobraźni jej twórców.
Połączone
jest to jeszcze z przekonaniem, że obserwacja realnych zjawisk przyrodniczych
jest bezcelowa, ponieważ w skali obserwacji dostępnych naszym zmysłom, wiemy
już o naturze wszystko.
Nic
bardziej mylnego.
Tak
naprawdę o realnym przebiegu zjawisk fizycznych nauka nie wie nic (lub prawie
nic). Po części zawdzięcza to również fizykom kwantowym którzy skierowali ją na
intelektualne manowce.
Było
to wynikiem odrzucenia przez teoretyków zajmowania się realną rzeczywistością,
tą widoczną za oknem ich laboratoriów.
I
to było właśnie przyczyną tego, że wszystkie obserwacje otaczającego nas
wszechświata były podporządkowane naczelnej ideologii, mającej swe podstawy w
religii.
To
właśnie z tego względu interpretuje się przesuniecie ku podczerwieni jako efekt
kreacji wszechświata przez boską moc.
Te
religijne fundamenty, na których bazuje fizyka, nie pozwoliły nam na to, aby
dostrzec to, że rzeczywistość jest, w przeciwieństwie do tego co sugeruje
Biblia, wysoce zmienna.
Najprostsze
obserwacje są interpretowane więc tak, aby były zgodne z ideologią, co prowadzi
do takich paradoksów, że nie potrafimy prawidłowo zobaczyć tego co przed
naszymi oczyma jest doskonale widoczne.
Chociażby
sprawa zależności barwy materii od charakterystyki „praw” fizycznych w momencie
tworzenia się jej aktualnego stanu skupienia.
W
przypadku Marsa jest to jednoznacznie widoczne,
ale
i w przypadku Ziemi wprost niemożliwe do przeoczenia.
Jednak
klapki na oczach fizyków zdają się funkcjonować lepiej niż przewidują to ich
„matematyczne prawa”.
W
innych dziedzinach nauki sytuacja nie jest ani o jotę lepsza, tak jak na
przykład w biologii. Tam wprawdzie biolodzy doskonale potrafią sklasyfikować i
opisać świat ożywiony, ale dla interpretacji tego co obserwują brakuje im
szerszego spojrzenia i podstaw z innych dziedzin wiedzy. Powiązania z chemią
funkcjonują jeszcze nie najgorzej, ale już szukanie podstaw fizycznych dla
obserwacji, szwankuje na całego. Stąd zdarza się często, że wiele rzeczy
przyjmowane jest jako „boska wola” lub w najlepszym wypadku jako „wybryk
natury” i nikomu nie chce się zadać sobie trudu dla zrozumienia przyczyn
takiego stanu rzeczy.
Przykładem
jest tu również zjawisko regulacji częstotliwości światła na drodze
mechanicznej, opisane przeze mnie w tym artykule:
Odpowiednio
dobrane stożkowe formy są w świecie mikroorganizmów obecne powszechnie.
Szczególnie spektakularnie widoczne jest to w grupie glonów o nazwie
Coccolithophyceae.
Są
to organizmy zależne od fotosyntezy a więc również od ekspozycji na
promieniowanie słoneczne. Tymczasem wbrew logice komórki tych prostych glonów
pokryte są szczelnie zewnętrznym szkieletem zbudowanym z węglanu wapnia.
Ta
oczywista sprzeczność powinna każdemu nasunąć pytanie co do celu tego zjawiska.
Tymczasem biolodzy ignorują całkowicie nie tyko rolę tego zewnętrznego
szkieletu, co również sposób jego wykształcenia.
To
ostatnie pytanie jest bowiem więcej niż zagadkowe. Te jednokomórkowe glony
tworzą bowiem wysoko zróżnicowane wapienne wyrostki na zewnątrz swoich komórek
i to bez możliwości tak naprawdę wpływu na kształt tych form. Ich wzrost
następuje bowiem nie wewnątrz komórki ale dzieje się to całkowicie poza jej
zasięgiem. Jak jednak można to wyjaśnić? Na to pytanie biolodzy nie znajdują
odpowiedzi zadowalając się takim wyjaśnieniem, że jest to po prostu „wybryk
natury”.
Oczywiście
wytwarzanie szkieletu wapiennego przez organizmy jednokomórkowe nie jest tak
proste do zrozumienia. Poza ograniczeniami w fotosyntezie należałoby oczekiwać
problemów w zachowaniu położenia tych organizmów w toni wodnej oraz wymiany
gazowej z otoczeniem.
Najważniejsze
jest jednak to, jak one to wszystko robią, skoro ich komórki tam już nie
sięgają.
Jeszcze
jeden aspekt tej historii powinien nas zastanowić a taki mianowicie, że glony
te należą do organizmów wyjątkowo zmiennych ewolucyjnie. Szkielety tych
organizmów należą do najważniejszych skamieniałości przewodnich w geologii,
ponieważ ulegały one częstym i do tego bardzo znacznym zmianom morfologicznym,
co interpretowane było jako efekt szybkiej ewolucji tych organizmów. Tymczasem
środowisko ich życia należy do najbardziej stabilnych na Ziemi. Zmiany w
warunkach panujących w oceanie są nieznaczne, o rzędy wielkości słabsze niż w
środowiskach lądowych. Mimo to w niewielkich odstępach czasu (w skali
geologicznej) organizmy te ulegały przemianom i to w skali globalnej.
Nikt
jednak nie potrafi tego wytłumaczyć dlaczego dochodzi do takich zmian, mimo że
mechanizm tzw. naturalnej selekcji nie może być w tym przypadku za to odpowiedzialny.
Spójrzmy
jednak najpierw jak te organizmy przykładowo wyglądają:
Oczywiście
ten kto przeczytał mój poprzedni artykuł tłumaczący teoretyczne podstawy
metodyki zmiany częstotliwości światła, nie może nie zauważyć identyczności
kształtu obu form. Design mojego modelu oraz kształt szkieletu kokolitów jest
identyczny. Ba można by nawet powiedzieć, że jest on w przypadku tych glonów
bardziej wyrafinowany i zapewne nieskończenie perfekcyjny.
I
to co dla biologów było już od początku zagadką, jest teraz dla nas łatwe do
zrozumienia.
Ta
grupa glonów była w stanie wypracować ewolucyjnie takie formy szkieletu
zewnętrznego, które modulowały niedostępną dla fotosyntezy część spektrum
światła, do tej jego długości, która najlepiej odpowiadała własnościom barwinka
asymilacyjnego. W przypadku Coccolithophyceae barwnikiem asymilującym jest
głównie chlorofil A a barwnikiem pomocniczym Fukoksantyna.
Fukoksantyna
asymiluje światło w relatywnie wąskim zakresie, z optimum przy ok. 440 nm długości światła. Przy tej
długości światła barwnik ten jest w stanie zaabsorbować 100% „energii” fotonów
i przekazać ją do chlorofilu A w celu fotosyntezy.
Wapienny
szkielet zewnętrzny umożliwia właśnie taką modyfikację długości fal świetlnych,
że dostosowane są one w sposób perfekcyjny do optimom absorpcji fukoksantyny.
To
dostosowanie miało dwie przyczyny. Po pierwsze umożliwiało fotosyntezę tym
organizmom, na głębokościach do których nie docierało już światło widzialne, co
znacznie poszerzało niszę ekologiczną tych organizmów. Drugim powodem było to,
że Coccolithophyceae często występują w
olbrzymim zagęszczeniu w oceanie, tworząc tak zwane zakwity. Ilość glonów w
jednostce objętości osiąga taką liczbę, że światło widzialne jest już po kilku
metrach całkowicie przesłonięte szkielecikami kokolitów. W tych warunkach
możliwość wykorzystania podczerwieni jest dla tych organizmów życiową
koniecznością.
Zgodnie
z moim modelem, modyfikacja długości fali świetlnej oznacza jednocześnie zmianę
częstotliwości oscylacji fotonów czyli tym samym najmniejszych jednostek
przestrzeni. Częstotliwość oscylacji przestrzeni jest jednak decydującym
kryterium dla warunków środowiskowych, w tym również dla zdolności
rozpuszczania się związków chemicznych w wodzie.
Jednym
z nich jest oczywiście węglan wapnia i jego rozpuszczalność ulega zmniejszeniu
jeśli fotony zostaną zmuszone przez stożkowate kokolity do zmiany
częstotliwości swoich oscylacji. Oznacza to natychmiastowe wytracenie z
roztworu nadmiaru węglanu wapnia i ten osadza się natychmiast na powierzchni
kokolitu powodując jego wzrost.
Oznacza
to, że zarówno kształt jak i wielkość poszczególnych kokolitów jest regulowana
poziomem Tła Grawitacyjnego panującego aktualnie na Ziemi. Jeśli warunki te
ulegną zmianie np. na skutek zmian orbit planet Układu Słonecznego to również
musi ulec zmianie kształt i wielkość wytwarzanych przez Coccolithophyceae
kokolitów. Wprawdzie ich początkowy kształt wytwarzany jest jeszcze wewnątrz
komórki glonu i determinuje w znacznym stopniu jego późniejszy wzrost ale to co
dzieje się później, poza komórka tego organizmu, jest już tylko zależne od
warunków fizycznych na granicy frakcji woda-kokolit.
To
właśnie takie zmiany warunków fizycznych są głównym motorem ewolucji a nie
jakiś enigmatyczny dobór naturalny. Tym samym zmiany kształtu kokolitów w
poprzednich okresach geologicznych były odzwierciedleniem tylko i wyłącznie
zmian warunków fizycznych na Ziemi i nie były tożsame ze zmianami genetycznymi.
Dotyczy
to oczywiście również nas i ewolucja w obrębie gatunku Homo Sapiens jest tylko
odzwierciedleniem tych zmian.
Coccolithophyceae
nie są jedyną grupą organizmów wykorzystujących możliwość mechanicznej zmiany
częstotliwości światła. Najbardziej spektakularne kształty szkieletów
znajdziemy wśród okrzemek i radiolarii.
Organizmy
te wykorzystują zjawisko modyfikacji światła stosując trochę odmienne
wzornictwo, często z wieloma poziomami otworów. Wynika to zapewne z odmiennych
własności krzemionki, z której zbudowane są szkielety tych organizmów.
Jeśli
ktoś jednak myśli że umiejętności wykorzystywania energii świetlnej posiadają
tylko jednokomórkowe organizmy roślinne, to jest w wielkim błędzie. Również tak
złożone organizmy jak np. niesporczaki wykształciły zdolności regulacji
długości fal promieniowania i wykorzystują to do generowania swobodnych
elektronów w celu wykorzystania ich w procesach metabolicznych.
Czego
możemy się domyśleć oglądając strukturę powierzchni ich naskórka.
To
właśnie tej umiejętności zawdzięczają te organizmy swoje niezwykłe zdolności do
przeżycia w najbardziej wrogich życiu środowiskach.
Oczywiście
istnieją z całą pewnością niezliczone dalsze przykłady wykorzystania przez
przyrodę tego zjawiska, ale były one dotychczas przez biologów interpretowane w
inny sposób.
Czas
więc na spojrzenia na organizmy żywe jako najdoskonalszy przykład wykorzystania
zjawisk fizycznych i wzór dla ludzkości w wykorzystaniu tych przystosowań dla
ogólnego dobra.