W noc sylwestrowa roku 406 rozpoczęła się
wielka ofensywa Wawelan i Polan. Jej kierunek zaskoczył całkowicie dowódców
rzymskich. W przeciwieństwie do oczekiwanego uderzenia na Rzym, Słowianie
podjęli swoje działania na froncie galijskim i ich oddziały przekroczyły bez
specjalnego oporu przeciwnika rzekę Ren. Zapewne szpiedzy rzymscy już dawno
donieśli o przygotowaniach do wojny, ale Rzymianie spodziewali się podobnego
przebiegu wydarzeń, jak to miało miejsce pół roku wcześniej, kiedy to wojska
Getów Wschodnich spróbowały bezpośredniego uderzenia na Rzym. Ta próba
skończyła się katastrofalną klęską. Po części wynikała ona z niejednomyślności
wśród samych Słowian oraz zdrady sprawy słowiańskiej przez Wizygotów, a po
części z reform wojskowych armii rzymskiej podjętych po bitwie pod
Adrianopolem.
Armia rzymska zmieniła radykalnie styl
walki upodabniając go całkowicie do strategii słowiańskiej, łącznie ze
słowiańskim typem uzbrojenia. Te reformy okazały się skuteczne i w połączeniu z
talentem wojennym ich wodza Flawiusza Stilicho, nota bene będącego po ojcu z
pochodzenia Wawelem, umożliwiły rozgromienie sił Wschodnich Getów. Ich wódz
Radogost zginął, a większość wojowników która przeżyła została wcielona do
armii rzymskiej.
Przy osobie Radogosta warto zatrzymać się
dłużej. Jest niewątpliwe zagadkowe to dlaczego podjął on ten atak bez
porozumienia z innymi plemionami słowiańskimi i skierował go na Rzym tak jakby
chciał wyprzedzić kogoś w przejęciu władzy.
Możliwe że wynikało to z chęci zemsty za
doniesione wcześniej realne albo domniemane krzywdy oraz z obawy, że szykujący
się do ataku Wawelanie i Polanie uniemożliwią mu już na zawsze powrót na arenę
polityczną Rzymu.
Przejęcie po klęsce w poczet armii
rzymskiej jego wojowników było wprawdzie w tych czasach normalnym zjawiskiem,
ale wobec szykującej się konfrontacji ze Słowianami bardzo ryzykownym
podejściem, ze względu na brak ich lojalności do cesarstwa. Chyba żeby przyjąć
ze służba w armii rzymskiej nie była im obca i ich pojęcie lojalności
ograniczało się do lojalności wobec wodza a nie wobec narodu czy państwa. I tu
trzeba sobie przypomnieć o jeszcze jednej postaci historycznej wywodzącej się
od Słowian a mającej 11 lat wcześniej dominującą pozycję w zachodniej części
cesarstwa.
Postacią tą był Arbogast.
Ta zbieżność imion Radogost (Radagajs) i
Arbogast nie może być przypadkowa. W gruncie rzeczy tylko dwie pierwsze litery
są zamienione ze sobą. Arbogast nie zgiął w bitwie nad rzeka Frigidus w roku
394, tak jak to przyjmują historycy, ale uciekł wraz z częścią wiernych sobie
oddziałów rzymskich do Getów wschodnich. Tam zapewne z racji jego pochodzenia
jak i z racji doświadczenia militarnego udało mu się skłonić Getów do ataku na
Rzym. Jego głównym celem było zapewne odzyskanie władzy nad tą częścią
cesarstwa a przywrócenie praw Arian i Pogan było tylko pretekstem aby skłonić
Getów do wojny.
Oczywiście dla historiografii kościelnej
było bardzo niewygodne przyznanie tego, że w zachodniej części cesarstwa już
tak wcześnie doszło do dominacji kościoła ariańskiego oraz faktycznego
przejęcia władzy przez przywódców o pochodzeniu słowiańskim. Dlatego zapewne
zmieniono imię Radogosta na Arbogast i przedstawiono go jako wodza germańskiego
(niemieckiego) z plemienia Franków, które nota bene w tych czasach jeszcze
wogóle nie istniało.
Wracając do tematu, Stilicho spodziewał się
ponownego najazdu od północy i ściągał pospiesznie posiłki z frontu zachodniego
pozostawiając mieszkańców tego rejonu cesarstwa samym sobie. Nauczeni
doświadczeniem Radogosta, Wawelanie i Polanie nie podjęli jednak bezpośredniego
ataku na Rzym, ale ich celem stała się bogata i gęsto zaludniona Galia. Ta
decyzja była jak najbardziej zrozumiała i świadczyła o wybitnej przenikliwości
i strategicznym myśleniu ich wodza Godzisława (Godigisela).
Uderzenie na Rzym było zbyt ryzykowne, a
odcięcie Rzymu od swojej najbogatszej prowincji oznaczało o wiele większą
stratę niż przegrana w jednej bitwie. W praktyce oznaczało to bowiem osłabienie
Cesarstwa w sposób dla niego śmiertelny.
Przekroczenie Renu nie odbyło się bez
problemów, ponieważ lokalnym władzom udało się zgromadzić armię złożoną w
większości z zamieszkujących ujście Renu potomków Celtów zwanych później
Frankami. W wielkiej bitwie jaka rozegrała się pomiędzy Galijczykami i Wawelami
wygrana Słowian wisiała długi czas na włosku. W bitwie tej poległ wódz Wawelan
i gdyby nie pomoc sprzymierzonych Polan, którzy na czas przyszli z odsieczą, ta
ofensywa zakończyłaby się klęską. Zamiast tego jednak sytuacja rozwinęła się
pomyślnie dla Słowian i oddziały Galijczyków zostały wycięte w pień, a cała
Galia stanęła przed Słowianami otworem.
W tym miejscu zatrzymam się na krotko, aby
podjąć wątek będący jednym z najbardziej fascynujących w historii Europy. Wątek
ten związany jest po części z osobą wodza Wawelan Godzisława. Występuje on
bowiem w źródłach historycznych pod imieniem Croco które to nie przypadkowo
jest dla nas tak znajome. Oczywiście Godzisław jako władca Wawelan miał również
prawo do tytułu jakim posługiwali się ci władcy od stuleci, czyli do tytułu
Kraka.
Ten tytuł został zrozumiany przez Rzymian i
Greków fałszywie i przyjęli oni, że chodzi tu o jeszcze jedno imię tego władcy,
tymczasem tytułowany on był po prostu imieniem „Krak Godzisław”albo w skrócie
„Krak”.
Nie inaczej miało się to w odniesieniu do
wodza Polan Respindala. Również i w tym przypadku występuje on w literaturze
pod dwoma imionami. Raz jako Respindal a innym razem jako Goar. Oczywiście to
drugie imię jest tylko nieudolną próbą zapisania słowa „Król”, bo takie właśnie określenie używali
Polanie dla swoich władców.
Charakterystyczne jest to, że imię to
powtarza się w źródłach do roku 450 i jest mało prawdopodobne aby chodziło tam
o tego samego władcę Polan a bardziej prawdopodobne, że dotyczyło to następców
Respindala.
W przeciwieństwie do Wawelan nie wszystkie
wojska Polan udały się na podbój Hiszpanii i ich główne siły zostały w Galii
podporządkowując sobie rodzimą celtycko-romańską ludność. Zapewne tak jak to
wśród Polan powszechne, ich władcy przyjmowali często imiona kończące się na
„Mir”czyli „Pokój”, zapewne dla podkreślenia ich pokojowych zamiarów względem
tubylców. Ci z kolei nie byli w stanie wymówić tych imion w ich pełnej formie,
ograniczając się do końcówki. W rezultacie bardzo często powtarzało się imię
władcy wymawiane jako „Miro albo Mero” i ta nazwa stała się źródłem
słowotwórczym dla nazewnictwa całej dynastii władców pochodzących od Polan i
nazywanych Merowingami a wywodzącej swoje pochodzenie od legendarnego
założyciela „Mero”.
Jest powszechnie znane to, że Merowingowie
byli w swoich początkach Arianami a ta religia była rozpowszechniona głównie a
może i wyłącznie wśród Słowian.
Arianin i Słowianin to było dla
starożytnych to samo.
Z zachowanych opisów dotyczących królów z
tej dynastii wiadomo, że zarówno wyglądem zewnętrznym jak i obyczajami różnili
się oni dramatycznie od ludności miejscowej. Już sam ich wygląd budził
zdziwienie u zromanizowanych Celtów. Wszyscy królowie z dynastii Merowingów
nosili długie do ramion włosy oraz typowy dla Słowian sumiasty wąs. Uprawiane
przez nich wielożeństwo było też absolutnie nietypowe dla kultury romańskiej.
Przebieg uroczystości religijnych jak i koronacyjnych odbywał się w
niesamowicie archaiczny sposób a królowie ci podążali do miejsc tych
uroczystości na czterokołowych wozach zaprzęgniętych w woły. Tak jak to czynili
już ich przodkowie od tysięcy lat.
Ten zwyczaj u Polan zachował się bardzo
długo i nie inaczej wyobrażano sobie uroczystości koronacyjne pierwszego
Piasta.
Również po ewentualnej zmianie dynastii i
przejęcia władzy przez Karolingów nazwa „Król” stała się idiomem imienia tych
władców. Przez wieki historycy wierzyli w to, że powtarzające się, na monetach
bitych przez tych władców, imiona „Karolus” dotyczy rzeczywistego imienia
władcy. W rzeczywistości było to tylko określenie jego funkcji i było tylko
dalszym przystosowaniem słowa „Król” do mowy tubylców. Ta wymowa została
zaakceptowana przez władców tej dynastii
i stała się oficjalną nazwą ich funkcji.
To właśnie z tego względu występują tak
wielkie trudności w rozróżnieniu poszczególnych władców tej dynastii prowadzące
do tego, że nawet osoba „Karola Wielkiego” jest poddawana w wątpliwość.
Dla części badaczy ten władca nigdy nie
istniał i jest wymysłem kościoła katolickiego dla zakłamania historii wczesnego
średniowiecza i tego że Europa ta przez 300 lat swojej historii była
praktycznie w całości ariańska i słowiańska.
Oczywiście nie bez znaczenia były
sfałszowane przez kler nadania ziemskie oraz inne teksty tego władcy,
oczywiście na korzyść kościoła. Jego wyniesienie na ołtarze gwarantowało
niepodważalność tych bezczelnych oszustw i sprawiło że przez stulecia ludność
Europy nie potrafiła się uwolnić od wpływu tej organizacji.
Oczywiście samo następstwo władców z
dynastii Merowingów i Karolingów jest generalnie bardzo niepewne i zostało
sfabrykowane na potrzeby późniejszych władców Francji i Niemiec. W większości
imiona te dotyczą nieistniejących postaci a jeśli już, to zostały tak
zdeformowane aby zatrzeć ślady ich słowiańskiego rodowodu. Najważniejsze było
jednak to aby zatrzeć ślady tego, że zarówno Francuzi jak i Niemcy czy Anglicy
są produktami szeroko-zakrojonej akcji tworzenia sztucznych języków i
sztucznych narodów dla zatarcia ich słowiańskich korzeni oraz wyplenienia
pamięci o tym że przez wieki praktycznie
jedyną religią chrześcijan w Europie był słowiański Arianizm.