Słowiański napis sprzed 2500 lat



Od lat czytam chętnie o historii antyku. Przed paroma miesiącami naszła mnie ponownie chęć spotkania się ze światem Iliady. Tym razem chciałem się jednak coś więcej dowiedzieć o głównych postaciach tego eposu, a więc zainteresowałem się na początek tym co wiemy o Priamie, i to co się dowiedziałem zmieniło moje widzenie starożytności na zawsze.

Dowiedziałem się mianowicie, że Priam posiadał jeszcze jedno imię, które używał w młodości. To imię brzmiało po grecku „Ποδάρκης”. Napisane po polsku to „Podarek” i jest znanym nam słowem używanym zamiennie ze słowem „prezent”. Moje zaskoczenie wzrosło jeszcze bardziej gdy poznałem więcej szczegółów z życia tego trojańskiego władcy.  Okazało się mianowicie, że w młodości został jeńcem Herkulesa kiedy ten brał udział w wyprawie Argonautów po „Złote Runo”. Herkules podarował mu wolność po tym jak siostra Priama zapłaciła za niego okup. Teraz stało się dla mnie jasne to, że jego imię „Podarek” nie zostało mu nadane przez przypadek. Jak to jest jednak możliwe aby Trojanie użyli polskiego, czy też ogólnie, słowiańskiego określenia jako imienia „Priama”, w czasach w ktorych podobnież żadnych Słowian nie było? 

W jaki sposób można powiązać ludy które dzieli licząca ponad 3000 lat czasowa luka?
Moje zdziwienia stało się jeszcze większe kiedy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że również melodia imienia „Priam” nie jest mi wcale obca. W języku np. bułgarskim albo rosyjskim występuje prawie że identyczne słowo „Прямой” „prjamoi” i oznacza „prawy, szczery, prostolinijny”, i takim właśnie opisał Priama Homer jako wysoce poważanego i mądrego władcę.
Tyle przypadków na raz jest jednak niemożliwością i za tym musi się ukrywać jakaś fascynująca tajemnica.

Czyż jest to możliwe aby Trojanie byli Słowianami? 

Co dziwne również sama nazwa „Troja” ma w sobie siłę dynamitu zdolnego rozsadzić nasze kultywowane od stuleci przesądy.

W panteonie bóstw słowiańskich występowało również takie o imieniu „Trojan”.

Czyżby Troja była więc państwem nad którym pieczę sprawował Bóg Trojan?

Na takie pytania nałożone jest przez elity rządzące polskim społeczeństwem absolutne tabu. Setki lat dominacji zachodnich wpływów wyparło z naszej świadomości wszelkie ślady o prawdziwej przeszłości Słowian. 
Takie pytania spotykają się z tego powodu z histeryczną reakcją tych sił które od lat dbaj o to aby utrzymać społeczeństwo polskie w nieświadomości własnej przeszłości.
Społeczeństwo polskie i nauka polska żyją w przekonaniu że historia Słowian liczy sobie coś koło 1500 lat i że nigdy nie odegrali oni żadnej roli we wczesniejszych zdarzeniach historycznych. To przeświadczenie jest oczywiście skwapliwie podtrzymywane przez naukę zachodnią, odmawiającą Słowianom tej roli jaka im się należy, czyli prawdziwych twórców Europy.

To zaślepienie jest do tego stopnia daleko posunięte, że wszelkie interpretacje przesuwające istnienie Słowian poza granice 1500 lat są tępione i dyskredytowane na wszelkie możliwe sposoby i to przez osoby mieniące się Polakami.

Wprawdzie istnieją silne poszlaki, że historia Słowian jest o wiele dłuższa i sięga daleko w zamierzchłe czasy, o czym pisałem już wielokrotnie, ale niestety nie udało mi się na to znaleźć dotychczas niepodważalnego dowodu.

Ale jak to w życiu często bywa, los niespodziewanie uśmiechnął się do mnie dając mi niepowtarzalną szansę.

W moje ręce trafiła książka o sztuce Traków, narodu o którym pisał już Homer jako o sprzymierzeńcach Trojan w trakcie „Wojny Trojańskiej”. Trakowie byli pradawnym narodem zamieszkującym w starożytności tereny od północnej Grecji po Mołdawię. Historycy przyjmują, że plemiona Traków pojawiły się na terenie obecnej Bułgarii przed około 3600 laty. O ich kulturze i obyczajach pozostawili nam swoje zapiski starożytni Grecy i Rzymianie. Do dzisiaj nie było jednak wiadomo gdzie należałoby szukać korzeni tego narodu.

W książce tej zobaczyłem ilustrację która w porównaniu ze wspaniałościami innych dzieł sztuki tam prezentowanych wyglądała naprawdę nieciekawie. Ot kawałek złota bez specjalnej wartości artystycznej. Ale ten kawałek metalu miał w sobie coś znacznie cenniejszego. Na pierścieniu w formie obracanej płytki znajdowała się inskrypcja napisana  literami greckiego alfabetu ale nie mająca w tym języku żadnego rozpoznawalnego sensu.



Ten tekst w języku Traków został na niej wyryty 500 lat przed naszą erą. Szczęśliwy przypadek który można spokojnie porównać do znaczenia kamienia z Rozetty (zdjęcie).
Oczywiście zadałem sobie natychmiast pytanie czy ten napis już odczytano. Okazało się, że jak na razie, próby jego odczytania nie wypadły zadowalająco a to co na ten temat napisano wyglądało mało prawdopodobnie.


Moje zainteresowanie wzrosło jeszcze bardziej kiedy zauważyłem w tekście polskie słowo „raz”. Tekst ten widzimy poniżej.

ΡΟΛΙΣΤΕΝΕΑΣΝ
ΕΡΕΝΕΑΤΙΛ
ΤΕΑΝΗΣΚΟΑ
PΑΖΕΑΔΟΜ
ΕΑΝΤΙΛΕΖΥ
ΠΤΑΜΙΗΕ
ΡΑΖ
na brzegu płytki słowo
HΛΤΑ

Czy jest to możliwe aby Trakowie mówili słowiańskim językiem?

Jeśli udałoby się to udowodnić to historia Słowian zostałaby za jednym zamachem przesunięta o dalsze 2500 lat w przeszłość i oznaczałoby to, że też inne ludy w tej części Europy w czasach „Wojny Trojańskiej” miałyby słowiańskie pochodzenie.

Moje pierwsze próby odczytania tekstu były bezowocne, do momentu kiedy przypomniałem sobie, że u zarania pisma poszczególne wyrazy były oddzielone od siebie nie przerwą, a specjalnie w tym celu używanym znakiem. Pierwsze teksty pisane były, że tak powiem, jednym ciurkiem.
Natychmiast napisałem wszystkie litery tej inskrypcji w jednym rzędzie szukając jednocześnie czegoś co mogłoby tę rolę spełnić.

ΡΟΛΙΣΤΕΝΕΑΣΝΕΡΕΝΕΑΤΙΛΤΕΑΝΗΣΚΟΑPΑΖΕΑΔΟΜΕΑΝΤΙΛΕΖΥΠΤΑΜΙΗΕΡΑΖ

I tu nie sposób było nie zauważyć, że w tekście wielokrotnie powtarza się kombinacja liter „ea”. Taka sama kombinacja występuje w pisowni języka greckiego, przeważnie na końcu rzeczowników. Czyżby to był poszukiwany przeze mnie znak oddzielający poszczególne słowa inskrypcji?
Bez zwłoki zastosowałem tę regułę i podzieliłem tekst zgodnie z nią na poszczególne słowa.

ΡΟΛΙΣ ΤΕΝ ΣΝΕΡΕΝ A ΤΙΛΤ ΝΗΣΚΟΑ PΑΖ Α ΔΟΜ ΝΤΙ ΛΕΖΥ ΠΤΑΜΙΗΕ ΡΑΖ

Następnie dla większej przejrzystości przepisałem jeszcze raz tekst ale tym razem stosując alfabet łaciński.

„rolis ten zneren a tilt niskoa raz a dom nti lezi ptamiie raz”

I natychmiast stało się dla mnie jasne, że udało mi się ten tekst odczytać i że z całą pewnością jest on napisany w języku słowiańskim. Co ciekawe nie miałem żadnych problemów z tym aby od razu zrozumieć intencje autora.
Żeby jednak jednoznacznie wyjaśnić jego znaczenie potrzebna jest dokładniejsza analiza i tę postaram się teraz przedstawić.

Jako pierwsze występuje w tekście słowo „rolis”. Słowo to ma ten sam rdzeń co występujące w języku polskim słowo „Rola”. Rola to część pola która obrobiono pługiem obracając, że tak powiem, wierzchnią warstwę gleby. Ten proces obracania znajduje swoje odbicie w słowie „rolować”. Tak więc podane słowo jest czasownikiem „obracać” zapisanym w drugiej osobie liczby pojedynczej lub mnogiej.


Kolej na słowo „ten” i tu nie ma co spekulować. Słowo to jest identyczne ze słowem „ten” w języku polskim.

Następne słowo w tekście to „zneren”. Intuicyjnie rozumiemy jego znaczenie bo kojarzy się nam ze słowami „znak”, „znaczyć” lub „napis”.

Kolejne słowo „tilt” sprawiło mi już o wiele więcej trudności w jego zrozumieniu. Pomocą okazała się powtórna analiza napisu na oryginale. I tu zauważyłem szczegóły które poprzednio całkowicie uszły mojej uwadze (zdjęcie).
A mianowicie w tekście występuje przy niektórych literach dodatkowy znak w formie punktu, w tym również przy pierwszym „t” w słowie „t.ilt”. Ponieważ język Traków był językiem słowiańskim to występowały w nim zgłoski typowe dla tych języków jak „sz”, „cz” czy też np. „ń”. Przy zapisie musiało to być uwzględnione, ale alfabet grecki nie daje nam takich możliwości. Trakowie rozwiązali ten problem bardzo elegancko stawiając przy literach o wielokrotnym znaczeniu po prostu kropkę w odpowiednim miejscu.
Z racji zbliżonego brzmienia litera „T” musiała służyć jako zgłoska „sz” lub „cz”. Jeśli zapiszemy słowo „t.ilt” z uwzględnieniem tego podwójnego znaczenia to otrzymamy słowo „szilt” a to jest dla nas natychmiast rozpoznawalne jako polskie słowo „szyld” czyli słowo oznaczające tarczę z napisem. 

I tak właśnie wygląda blaszka na której wyryto napis, co potwierdza, że jesteśmy na właściwym tropie.

Następnym jest słowo „niskoa”. W języku rosyjskim występuje wyraz o bardzo podobnym brzmieniu „несколько”, „nieskolko” oznaczający „kilka”, „parę”, co oczywiście doskonale pasuje do następnego słowa „raz”. Po rosyjsku „Kilka razy” piszemy następująco: „Несколько раз

W ten sposób udało się nam odczytać pierwsze zdanie:

rolis ten zneren a szilt niskoa raz”

co w tlumaczeniu na polski oznacza

„Obróć ten szyld z napisem kilka razy”

następne zdanie zaczyna się słowem „dom”. Po krótkim zastanowieniu stwierdziłem, że rdzeń „dom” występuje w wielu polskich wyrazach takich jak np. „domyślać” czy „wiadomość” oraz trochę zmieniony w wyrazie „dumać” czyli „myśleć”. W łotewskim słowo „pomyśl” zachowało jeszcze prawie pierwotną formę „domat”.

Jako kolejne wystąpiło słowo „nti”. Rowniwż w tym przypadku widzimy przy literze „T”, że wystepuje tam towarzyszaca jej kropka (zdjęcie). Tym razem jednak w środku litery. Wszystko wskazuje na to, że mamy tu do czynienia z jeszcze jednym znaczeniem litery „T”, tym razem odpowiadajacemu polskiemu „czy”. Literka „n” wskazuje na zaprzeczenie, tak wiec całość odpowiada polskiemu „czy nie”. Przyczyny odwróconej formy wyrazu „nti” w stosunku do polskiego odpowiednika wyjaśnię w dalszej części artykułu. 

Kolejny wyraz to „lezy”. Tu nie można mieć wątpliwości że jest on identyczny z polskim czasownikiem „leży”.

Słowo „ptamiie” ma szczególne znaczenie dla wyjaśnienia zagadki tej słowiańskiej inskrypcji (zdjęcie). Już w wyglądzie zauważymy poważne różnice w stosunku do reszty tekstu.
Po pierwsze, pomiędzy literami „Π“ i „Τ“ oraz „Τ“ i „Α“ występują nieco większe odstępy, podkreślone jeszcze dobitniej występującymi tak kropkami w górnej części przerw. Po drugie, szczególnie dużą kropkę, wybijającą się od razu z całości tekstu, znajdziemy na środku pomiędzy literami „ΑM“. Wszystko wskazuje na to że autor napisu chciał nam przekazać jakąś ważną informację. Zarówno forma jak i układ znaków sugerują konieczność znalezienia dwóch liter dla wypełnienia luk zaznaczonych kropkami.

I to jest decydującym odkryciem dla zrozumienia funkcji tego pierścienia. Jest on zapewne jednym z najstarszych przykładów zagadki słownej, odpowiadającej współczesnemu rebusowi. Autor tekstu stawia nas przed koniecznością rozwiązania szeregu zagadek. W tym konkretnym przypadku musimy znaleźć brakujące litery.

To zadanie nie jest wcale takie trudne ponieważ niektóre zestawy liter są szczególnie częste i tym samym łatwe do odgadnięcia. Te poszukiwane przez nas litery litery to „O” i”Z”. 

Po wstawieniu w odpowiednie miejsca w wyrazie „ptamiie” otrzymujemy słowo  „potzamiie”. Na pierwszy rzut oka nie posunęło to nas ani o krok w kierunku zrozumienia jego znaczenia, ale to tylko pozory. To słowo jest w rzeczywistości zbitką dwóch słów „potmiie” i „zamiie” i oznacza po prostu nazwę tej zabawy używaną przez Traków. 
Użycie podwójnej litery „i” jest najprawdopodobniej inną formą zapisu słowianskiej zgłoski „ń”. 

Przetłumaczona na polski nazwa ta brzmi więc „Podmień – Zamień” albo „Podmiana – Zamiana”. Teraz też możemy zrozumieć dziwną kolejność słów „czy nie”. W tym przypadku autor zamienił je po prostu miejscami i dodatkowo utrudnił ich zrozumienie przez pominiecie litery „e”. W ten sposób z trackiego „Czi ne” powstało „nti”.

Ostatnie słowo w zdaniu to „raz” i to słowo znamy już ze zdania poprzedniego. Tym razem jego znaczenie jest inne i występuje tu jako liczebnik „jeden”

W ten sposób udało się nam przetłumaczyć drugą połowę tekstu. W swobodnym tłumaczeniu zdanie

„a dom czi ne lezy potmije-zamije raz”
 
znaczy po polsku 

„a pomyśl czy nie leży tu jeszcze jedna „podmiana – zamiana”.

Tym zdaniem autor zwraca naszą uwagę na to, że zapewne to nie koniec jego zagadek. Gdzie się ukrywa jego główne przesłanie znajdziemy stosunkowo łatwo jeśli przypomnimy sobie znaczenie pierwszego zdania  Obróć ten szyld z napisem kilka razy”. Jeśli to zrobimy to nie sposób nie zauważyć napisu znajdującego się z boku tarczy składającego się z liter „HΛΤΑ“, „ILTA”. To słowo wydaje się być jednak tylko fragmentem właściwego wyrazu. Gdzie w takim razie znajdziemy brakujące litery?

Tu trzeba sobie przypomnieć o szczególnie dobrze widocznej kropce nad literami „AM” w wyrazie „ΠΤΑΜΙΗΕ“. Te dwie litery pozwolą nam skompletować przesłanie autora. Jeśli wstawimy je w odpowiednie miejsce to otrzymamy poszukiwane przez nas hasło.

Kiedy to zrobiłem to poczułem głębokie wzruszenie tym przesłaniem miłości naszego słowiańskiego przodka sprzed 2500 tys. lat.

To zaszyfrowane przesłanie brzmi „MILATA” czyli „miłowana, kochana”.







Następną taką inskrypcję napisaną w języku Traków znaleziono w miejscowości Kyolmen w okręgu Presław w Bułgarii. Składa się ona z 56 liter alfabetu greckiego i pochodzi z 6 wieku przed naszą erą. Jest więc o co najmniej sto starsza od pierścienia z Ezerowa. Przypuszcza się że jest to rodzaj epitafium na kamieniu nagrobnym.

Napis ten podawany jest w następującej formie: 

ΕΒΑΡ. ΖΕΣΑΣΝ ΗΝΕΤΕΣΑ ΙΓΕΚ. Α / ΝΒΛΑΒΑΗΓΝ /NΥΑΣΝΛΕΤΕΔΝΥΕΔΝΕΙΝΔΑΚΑΤΡ. Σ

Co w łacińskim alfabecie można przetłumaczyć mniej więcej tak:


Ebar. zesasn ēnetesa igek. a / nblabaēgn / nuasnletednuedneindakatr. s

Niestety nie udało mi się znaleźć zdjecia oryginału, co w zasadniczy sposób utrudniło mi odczytanie tej inskrypcji. Mimo to udało mi się i w tym przypadku poczynić znaczne postępy. Doświadczenia z odczytania pierwszego napisu wskazywały na to, że Trakowie byli prawdziwymi fanatykami rozrywek umysłowych i prowadzili zapisy w sposób ukryty, przekazując swoje przesłanie w formie szyfru. Odbiorca musiał  najpierw rozpoznać sposób kodowania wiadomości aby zrozumieć jej sens.

Tak jak w napisie z pierścienia widzimy tam dość dziką zbieraninę liter w której nie sposób znaleźć jakikolwiek sens. Zacznijmy wiec od przerzedzenia tego gąszczu i wyłączmy z tego napisu literę najczęściej się powtarzającą, a tą jest litera „N”. Po tym zabiegu inskrypcja przybrała już całkiem rozsądną formę

ΕΒΑΡ. ΖΕΣΑΣΗΕΤΕΣΑΙΓΕΚ. Α /ΒΛΑΒΑΗΓ /ΥΑΣΛΕΤΕΔΥΕΔΕΙΔΑΚΑΤΡ. Σ

i dało się wydzielić w niej pierwsze sensowne wyrazy.

ΕΒΑΡ. ΖΕΣΑΣΗΕΤΕΣΑΙΓΕΚ. Α /ΒΛΑΒΑΗΓ /ΥΑ ΣΛΕΤΕΔ ΥΕ ΔΕΙΔΑ ΚΑ ΤΡ. Σ

Szczególnie druga cześć zdania była już całkiem zrozumiała

ΥΑ ΣΛΕΤΕΔ ΥΕ ΔΕΙΔΑ ΚΑ ΤΡ. Σ

Kropka przy P. wskazuje na konieczność uzupełnienia wyrazu na końcu i tą literą jest najwyraźniej „A”. Po zamianie liter na alfabet łaciński mamy następujące zdanie:

JA ZLETED JE DEIDA KA TRAZ

Co brzmi jak mieszanka polskiego z rosyjskim i jest dla nas bezproblemowo zrozumiała. Trzeba tylko uwzględnić ze Dedal po grecku czytamy jak Deídalos
W wolnym tłumaczeniu zdanie to wygląda następująco:

Ja wzlatuję jak Dedal na stracenie.

W pierwszej części Inskrypcji zadanie jest bardziej skomplikowane ponieważ autor poprzestawiał niektóre litery a inne zamienił swoimi miejscami. Litery zaznaczone kropkami są takimi które trzeba przestawić.
Poza tym litera Βmusi zostać wymieniona na Γ w słowie „ΒΛΑBΑΗΓ” a w słowie "ΕΒΑΡ." Β” zostaje zamienione przez zaznaczone kropką "K".

 Żeby już nie zanudzać podam od razu prawidłową formę.

ΕKΑΡ ΖΕΣΑ ΣΝΗΕΤΕ ΣΑΙΓΕR Α / ΒΛΑΓΑΗ

IKAR SEZA ZΝJIETE ZAIGER A BLAGAI 

W całości inskrypcja

IKAR SEZA ZΝJIETE ZAIGER A BLAGAI, JA ZLETED JE DEIDA KA TRAZ

po polsku będzie miała następujące znaczenie:

Ikar widział zniecające iskry i błagał, ja wzlatuję jak Dedal na stracenie. 

Jeśli użyjemy słownictwa polskiego odpowiadającego ściśle oryginałowi to zdanie to przyjmie formę bardziej zgodną z pierwowzorem. 

Ikar zezował (kątem oka) zniecające zarzewie i błagał, ja wzlatuję jak Dedal ku straceniu. 

W tym zdaniu pojawia się ciekawostka która jest symptomatyczna dla skali indoktrynacji społeczeństw słowiańskich przez ich sprzedajne elity.

W oryginale widzimy słowo „ZAIGER” które przetłumaczyłem jako zarzewie. W istocie bardziej zbliżone jest w języku polskim „GORE” co oznacza „palić się”. Przedrostek „za” występuje w takiej samej funkcji jak w polskim „zapalać”. 

Tym samym słowo „IGOR” znaczyło w dawnej mowie słowiańskiej „Gorejący” albo „Ognisty”. A teraz proszę zajrzeć, co na temat imienia „IGOR” znajdziecie w internecie.

Ze słowiańskiego „Gorejącego” albo „Ognistego” propagandziści wyższosci cywilizacyjnej zachodu nad barbarzyńskimi Słowianami zrobili germańskiego „Ingvara”. Tak właśnie działają nasze "elity".

To odkrycie ma dla nas Słowian naprawdę olbrzymie znaczenie, zwraca nam bowiem naszą zrabowaną nam dumną przeszłość. Wskazuje ono że Słowianie zamieszkiwali już od tysiącleci nie tylko Bałkany ale i całą Azję Mniejsza. Nie tylko Trakowie byli Słowianami ale także Macedończycy, Trojanie, Achajowie i wiele, wiele innych ludów.

No ale co w takim razie z Grekami?

Grecy to też Słowianie. Jedyna różnica polega na tym, że zapomnieli przed wiekami swój słowiański język. Przyczyny tego sięgają czasów kiedy słowiańscy Achajowie i Mykenczycy przejęli od Minojczyków z Krety kontrolę nad handlem na Morzu Śródziemnym  i rozpoczęli swoją ekspansywną politykę w tym rejonie. W efekcie powstało szereg miast które prowadziły handel nie tylko ze sobą nawzajem ale też z innymi krajami o odmiennej mowie. Handlarze zaczęli stopniowo używać języka który bazował na mającym coraz większe znaczenie piśmie. Pismo bowiem w zdecydowany sposób ułatwiało handel. 
Handlarze początkowo posługiwali się językiem słowiańskim, ale już bardzo szybko rozpoczął się proces jego błyskawicznej ewolucji, polegającej na asymilacji słownictwa i gramatycznych form z całego znanego wówczas świata.

Kiedy na przełomie Epok Brązu i Żelaza doszło do rewolucyjnych przemian społecznych zmieniły się też reguły w pisowni i pojedyncze wyrazy zaczęto pisać z przerwą. Z racji typowego dla ludzi przywiązania do znanego i niechęci do gwałtownych zmian znaki „ea” czy tez „os” używane poprzednio do oddzielania wyrazów zachowały się zostając na stale przy słowiańskim rdzeniu. 

Na skutek tego drobnego zabiegu oraz tego, że jednocześnie zapomniano o znaczeni kropek i podwójnych liter w wymowie słowiańskich zgłosek powstał język grecki uzyskując swoją niepowtarzalną melodię. W ten sposób pierwotna pisownia słowiańska zachowała się tylko na północ od państw greckich i w zmodyfikowanej formie przetrwała w alfabecie używanym w Rosji, Bułgarii czy też Serbii do dzisiaj.

Nowo powstały język grecki był początkowo używany przez handlarzy oraz inne elitarne warstwy społeczeństwa. Stopniowo jednak rozprzestrzenił się na całość ludności miast. Ludność terenów wiejskich pozostała jednak na długo wierna swoim pradawnym słowiańskim tradycjom i na niektórych terenach Grecji język słowiański ostał się do dziś.

Przykro mi bardzo „Bracia Grecy” ale historia Priama, Achillesa i innych nie jest już tylko „Waszą” przeszłością. Bohaterowie tego eposu byli Słowianami. I to Słowianie przez następne stulecia przekazywali tę opowieść z ust do ust i z pokolenia na pokolenie. Homerowi zawdzięczamy to, że 800 lat przed naszą erą przetłumaczył te słowiańskie pieśni na grecki i zachował w ten sposób tę wspólną już spuściznę przed zapomnieniem.

To co zasygnalizowałem w związku z tym odkryciem to tylko naprawdę kropla w morzu. W rzeczywistości zmusi ono naukę do rewizji wszystkich swoich dotychczasowych poglądów na temat historii Europy i rozpocznie proces pisania jej na nowo. W procesie tym odkryjemy świat którego wcześniej sobie nawet nie byliśmy w stanie wyobrazić i w tym świecie centralną rolę będą odgrywali nasi słowiańscy przodkowie.

Tajemnice Układu Słonecznego. Rozwiązanie zagadki Urana



W poprzednich notkach opisałem zasady jakim podlega ruch planet, i to właśnie te zasady są też kluczem do rozwiązania zagadki Urana. Zauważmy bowiem, że nie tylko sam Uran przyjął odmienną od innych planet orientację względem swojej orbity ale też i księżyce należące do jego systemu. To jednoznacznie świadczy o tym, że nie może to być przypadkiem, ale jest rezultatem konieczności wynikającej z zasad działania oddziaływań grawitacyjnych.

Dla przypomnienia jeszcze raz grafika ilustrująca przyczyny powstania komponentu rotacyjnego oddziaływań grawitacyjnych (Rys. 1).



Jak widzimy efekt ten wynika z malejącej częstotliwości Tła Grawitacyjnego wraz z oddalaniem się od Słońca oraz rożnego co do wartości przyśpieszenia materii po nocnej i dziennej stronie Ziemi.

Słońce nie jest jednak jedynym modulatorem Tła Grawitacyjnego. Na wartość TG maja też wpływ modulacje wszystkich innych obiektów materialnych w Układzie Słonecznym. Największym takim obiektem jest Jowisz i to właśnie płaszczyzna zbliżona do płaszczyzny jego orbity jest jednocześnie płaszczyzną w której występują największe interferencje oscylacji przestrzeni w naszym układzie planetarnym.

Pojęcie płaszczyzny jest jednak tylko pewną idealizacją właściwego rozkładu wartości TG. W rzeczywistości rozkład zmian częstotliwości oscylacji przestrzeni  przypomina bardziej swoim kształtem wygląd galaktyk, gdzie w centrum galaktyki obserwujemy tzw. Centralne Zgrubienie Galaktyczne w którym oddziaływania grawitacyjne są symetryczne co do wartości oraz rozległy obszar w formie dysku (cienkiego) w którym to występują szczególnie wysokie wartości TG (Rys. 2). 


Dysk ten ulega w kierunku obrzeża spłaszczeniu i takiemu samemu spłaszczeniu ulega też dysk wysokich wartości TG w Układzie Słonecznym.  Poza orbitą Jowisza spłaszczenie to postępuje bardzo szybko i w efekcie w rejonie Urana mamy do czynienia z dyskiem o grubości mniejszej niż średnica tej planety. Jednocześnie spadki wartości TG wraz z oddaleniem się od Słońca stają się coraz mniejsze i zbliżają się do wartości charakterystycznej dla naszego rejonu Drogi Mlecznej. Konsekwencje tych dwóch procesów są takie, że dla planety krążącej po orbicie takiej jak Uran dochodzi do takiej sytuacji, że spadek wartości TG w płaszczyźnie orbity planety jest o wiele mniejszy niż w płaszczyźnie prostopadłej do obrotu tej planety wokół Słońca (Rys 3). 


To samo dotyczy oczywiście księżyców tej planety i powoduje że wokół tej planety powstaje lokalny system grawitacyjny o innej orientacji niezależnej od systemu słonecznego.
I to jest właśnie przyczyna tego, że Uran przyjmuje takie nietypowe położenie.
Oczywiście nasuwa się pytanie dlaczego ten proces nie obserwujemy w przypadku kolejnej jeszcze bardziej odległej od Słońca planety jaką jest Neptun.

Przyczyny są bardzo proste. System Neptuna rożni się od systemu Urana tym, że w jego skład wchodzi księżyc Tryton, należący do jednych z największych księżyców w Układzie Słonecznym. Jego wielkość jest na tyle duża że reaguje on na zmiany TG w płaszczyźnie orbity Neptuna. Lokalne pole maksymalnych oddziaływań grawitacyjnych układu Neptun-Tryton pokrywa się tym samym z orbitą tych ciał niebieskich i stanowi też płaszczyznę orbity pozostałych mniejszych księżyców tej planety.
Dla obserwatora wygląda to tak jakby reguły klasycznej grawitacji w tym przypadku dalej funkcjonowały co jednak nie jest prawdą a wynika ze szczególnej wielkości Trytona.

Jeśli spojrzymy na parametry orbit obiektów jeszcze bardziej oddalonych od słońca to zobaczymy że dla nich sposób zachowania Urana staje się regułą.

Przykładem może być Pluton który wraz ze swoim księżycem Charonem tworzą układ podwójny (rys. 4). 


Widzimy że system Plutona odpowiada systemowi Urana a nie Neptuna, ponieważ wielkość Charona jest za mała aby reagował on na zmiany TG w płaszczyźnie orbity Plutona. Zamiast tego porusza się on w płaszczyźnie prostopadłej do orbity Plutona. Sam Pluton zaś obraca się wokół osi ustawionej prawie że w płaszczyźnie jego orbity. Kierunki obrotów jak i rotacji wynikają i w tych przypadkach z różnic w przyrostach częstotliwości wakuoli i są determinowane tym kierunkiem w którym następuje największy ich przyrost przed osiągnięciem wartości maksymalnych. Ta zasada obowiązuje w każdym przypadku.

Przedstawione zasady pokazują że sposób poruszania się planet i innych ciał niebieskich nie ma nic wspólnego z ich historią (no może poza Wenus) oraz imaginacjami o zderzeniach z hipotetycznymi planetami ale jest determinowany przez współczesny nam rozkład TG w Układzie Słonecznym i że planety w każdym przypadku będą dostosowywać parametry swoich orbit do zmian zewnętrznych jakie wynikają ze zmian wartości TG pod wpływem procesów wybiegających poza zakres lokalnego układu planetarnego.

Tajemnice Układu Słonecznego. Dlaczego planety i gwiazdy się obracają?



To pytanie należy do największych tajemnic wszechświata. Z pozoru prosta obserwacja okazuje się jedną z najbardziej skomplikowanych do wyjaśnienia. O ile wyjaśnienie poruszania się planet po „eliptycznej” orbicie wokół słońca daje się jeszcze opisać np. teorią grawitacji Newtona albo poprzez teorie zakrzywienia czasoprzestrzeni Einsteina, to już sam obrót planet wokół własnej osi przy pomocy tych teorii wyjaśnić się nie da. 

Okazuje się bowiem że grawitacja, tak jak ona jest pojmowana przez współczesna fizykę, w żadnym przypadku nie da się nagiąć do tego, aby uzyskać efekt rotacji planety. Szczególnie że cechy systemu Urana całe to  możliwe wnioskowanie stawiają do góry nogami.

Jedyny logiczny wniosek jaki możemy z tej obserwacji wyciągnąć jest taki, że najprawdopodobniej nasze rozumienie grawitacji jest fałszywe i że problem ruchu planet i generalnie problem tworzenia się struktur we wszechświecie musimy rozwiązać na całkiem innych zasadach odrzucając wszystkie te przesądy które w nauce nagromadziły się w ciągu ostatnich stuleci.

Taką próbę zrozumienia natury podjąłem przed laty publikując cały szereg notek i artykułów na ten temat. Proponuję więc czytelnikom zapoznanie się z moimi wcześniejszymi artykułami ponieważ przytaczanie ich po raz kolejny zmniejszyłoby przejrzystość niniejszego rozumowania.

Zgodnie z moją teorią przestrzeń składa się z podstawowych oscylujących jednostek nazwanych przeze mnie wakuolami. Charakter tych oscylacji w danym rejonie wszechświata, a więc w pierwszym rzędzie ich częstotliwość, określana jest przeze mnie terminem Tła Grawitacyjnego.

Podstawowe jednostki przestrzeni możemy jednak opisać również przy pomocy innych parametrów np. takich jak kierunek ich ekspansji czy też stałość orientacji takich jednostek względem innych w ich bezpośredniej bliskości.

Jeśli założymy że nagromadzenie materii w formie gwiazdy czy też planety może zmienić charakter oscylacji pojedynczych jednostek przestrzeni to na tej podstawie możemy wyjaśnić cały szereg fenomenów fizycznych w tym również to dlaczego planety poruszają się po orbitach „eliptycznych”.

Rozumowanie to przedstawia się następująco:

Materia zbudowana jest z przestrzeni a dokładniej mówiąc z nagromadzenia połączonych ze sobą wakuoli w formie atomów. Czym więcej takich wakuoli w jednym miejscu tym większe wzajemne oddziaływanie tych wakuoli na wakuole sąsiednie. Tak więc w takim zbiorowisku musi dochodzić do efektów interferencyjnych w trakcie których musi dochodzić też do osłabienia czy też wzmocnienia generacji przestrzeni przez poszczególną wakuolę w trakcie jej oscylacji. Ze zrozumiałych względów wakuole ekspandujące w kierunku centrum ciała materialnego maja mniejsza możliwość ekspansji niż w kierunku odwrotnym ponieważ natrafiają w tym kierunku szybciej na ekspandujące sąsiednie wakuole, schematycznie widzimy to na Rysunku 1


Czym dalej od ciała materialnego tym bardziej regularna jest więc też forma pojedynczej jednostki przestrzeni.  To co dotyczy wakuoli swobodnych w takim samym stopniu dotyczy również wakuoli ciała materialnego które znajdzie się w obszarze przestrzeni modulowanym przez słońce. Również w obrębie tego ciała muszą wystąpić deformacje budujących go wakuoli. Ponieważ prędkość poruszania się takiego ciała oraz jego kierunek zależne są od średniej wartości wektorów prędkości budujących go wakuoli to tym samym musi też ulegać zmianie kierunek w którym to ciało się porusza. W efekcie przy dużej różnicy mas jak w przypadku słońca oraz jego planet, planety zakreślają „eliptyczną” orbitę wokół tego słońca.

Pomiędzy słońcem i planetami istnieje więc zależność ale nie jest to jednak  zależność bezpośrednia i nie wynika ona z działania jakiejś siły ale jest wynikiem modulacji jednostek przestrzeni w bliskości słońca.

Co ciekawe ta koncepcja nie jest wcale aż tak bardzo odległa od koncepcji Einsteina wychodzi jednak z diametralnie rożnych założeń, mimo że też bazuje na istnieniu zaburzenia przestrzeni ale rozumianej jako przestrzeń nieciągła.

Przedstawiony logiczny wywód wyjaśnia nam przyczyny ruchu planet po orbitach bez uciekania się do koncepcji siły grawitacji, ale czy ta koncepcja może nam wyjaśnić również przyczyny rotacji planet wokół osi?

Również i w tym przypadku koncepcja ta prowadzi do prawidłowego rozwiązania.

Zauważmy bowiem że na skutek zmniejszania się częstotliwości oscylacji pojedynczych jednostek przestrzeni w miarę oddalania się od Słońca musi wystąpić różnica w tej częstotliwości również pomiędzy nocną i dzienną stroną planety (Rys. 2)


Innymi słowy częstotliwość oscylacji budujących materie wakuoli po stronie dziennej będzie większa niż tych po stronie nocnej. Jest to wprawdzie niewielka różnica ale wystarczająca do tego aby suma wektorów prędkości po stronie dziennej była rosnąca i osiągała swoją największą wartość na linii łączącej Ziemię i Słońce. 

Wprawdzie po stronie nocnej na tej linii wystąpi drugie maksimum ale to będzie niższe co do wartości sumy wektorów prędkości a to oznacza, że w zjawisku oddziaływania grawitacyjnego występuje składowa rotacyjna wprowadzająca planety w ruch obrotowy.

Wielkość tej składowej rotacyjnej zależna będzie od wielkości planety ale też od jej morfologii. Czym większe odstępstwa od kształtu kulistego tym szybsze obroty planety
Tak więc planety o zróżnicowanej morfologii i eliptycznej orbicie, tak jak Ziemia czy Mars, będą się obracały szybciej niż np: Wenus (w przypadku Wenus dochodzą jeszcze inne aspekty, ale o nich innym razem).

W przypadku planet gazowych wystarcza sam rozmiar tej planety aby wystąpiły różnice w przyspieszeniu pomiędzy rejonami znajdującymi się po stronie zwróconej w kierunku Słońca i po stronie przeciwnej. Tak że tu występuje prosta zależność częstotliwości obrotów planety od jej promienia.

Tak więc mamy już wszystkie elementy potrzebne nam do tego aby w następnej notce wyjaśnić fenomen systemu Urana.

Translate

Szukaj na tym blogu