Terraforming
na Marsie i Wenus
Wizja
zasiedlenia planet wewnętrznych Układu Słonecznego przez ludzi jest tematyką
niezliczonej wprost ilości powieści, filmów i opowiadań. Również wśród tak
zwanych „naukowców” tematyka ta zyskuje na znaczeniu, od kiedy amerykański
miliarder Musk zapowiedział kolonizację Marsa.
Popularność
tej idei wśród szerokich mas (młodszej części) społeczeństwa ma swoją przyczynę
w naturalnej skłonności ludzi, jaką jest ciekawość poznania. To właśnie ten
niezaspokojony pęd do sięgania poza horyzont znanego nam już świata, jest
podstawowym motorem rozwoju cywilizacyjnego.
Nie
ma się więc co dziwić, że fascynacja tym tematem jest duża i przykład Muska
dowodzi, że staje się on również popularny wśród ludzi z kasą, co nie pozostało
niezauważone przez tzw. „naukowców” którzy, jakże by było inaczej, ciągną do
tej tematyki jak muchy do gówna, licząc na to, że im się też coś skapnie.
Wbrew
pozorom zasiedlenie Marsa czy Wenus nie wiąże się tylko z rozwiązaniem
problemów technicznych takiego przedsięwzięcia. O wiele ważniejsze są aspekty
moralne i etyczne.
Zasadniczym
pytaniem, na które powinniśmy odpowiedzieć, jest takie, czy dany kolonista ma
prawo decydować o tym, w jakim środowisku wychowa się jego potomstwo. Nie jest
bowiem absolutnie pewno to, że to potomstwo zachowa cechy które klasyfikują je
jako ludzi, w pełnym znaczenia tego słowa.
Nie
jest bowiem wykluczone, że rozmnażanie się organizmów ziemskich w warunkach
fizycznych panujących na Marsie, może doprowadzić do uaktywnienia mechanizmów
ewolucyjnych, o których nie mamy obecnie pojęcia i których skutki mogą
doprowadzić do powstania form ludzkich, dla których określenie „potwor” będzie
tylko słabym przybliżeniem.
Przykładem
może być obserwacja, o której już pisałem, gdzie udało się wyhodować roślinę z
nasiona znajdującego się od 10 tys. lat w wiecznej zmarzlinie. Mimo że gatunek
ten jest znany do dziś, okazało się, że morfologiczna forma tej rośliny rożni
się od obecnej znacznie. Gdyby nie to, że jej pochodzenie jest znane, uznano by
ją za osobny gatunek.
Jest
to przykład tego jakie dramatyczne zmiany następują już przy słabych zmianach Tła
Grawitacyjnego, a co dopiero tu mówić o różnicach jakie występują między Marsem
a Ziemią.
Taka
debata nie będzie zapewne mniej kontrowersyjna, niż debata na temat aborcji czy
też eutanazji.
Inną
kwestią jest to, czy ludzkość ma moralne prawo zasiedlania innych planet bez
absolutnej pewności tego, czy na tych planetach nie egzystują lokalne formy
życia.
Nawet
dla chrześcijan sprawa nie jest bynajmniej prosta, bo w Biblii stoi jak byk, że
ludzie maja zasiedlać Ziemię, ale o Marsie i Wenus ani słowa. Z tego trzeba
wyciągnąć wniosek, że dla chrześcijan zasiedlanie innych planet jest z
religijnych względów zabronione.
Oczywiście
te aspekty terraformingu można jeszcze dalej zgłębiać i jest to praca na
dziesięciolecia. Zapewne każde następne pokolenie będzie musiało się z tym
tematem samo zmierzyć i każde będzie zmuszone do znalezienia odpowiedzi zgodnej
z jego sumieniem.
W
moich rozważaniach te wątpliwości nie będą odgrywały jednak żadnej roli,
ponieważ chcę przedstawić tu tylko techniczny aspekt takiej ewentualności.
Aby
jednak ten temat przybliżyć zacznijmy od artykułu prezentującego nową teorię „naukową”.
Chodzi
tu o zagadkowe struktury obserwowane na wielu ciałach niebieskich w Układzie
Słonecznym, ale szczególnie dobrze widoczne na księżycu Marsa Fobosie
Są
to linie i ciągi „kraterów” ułożonych jak pod sznurek i przecinających ten
księżyc siecią równoległych do siebie ciągów tak, że księżyc ten wygląda jak
pocięty na plasterki.
tym
razem te naukowe przy... geniusze wymyśliły sobie, że te struktury są
rezultatem zderzeń z innymi ciałami niebieskimi w rezultacie czego, spadające
na Fobosa szczątki utworzą tego typu struktury. Trzeba być równie inteligentnym
jak nasi „naukowcy” aby uwierzy w to bzdurne wytłumaczenie. Jego bezsens
widzimy już chociażby po tym, że taka seria „kraterów” tworząca jedną linię nie
mogłaby się składać z elementów o tej samej wielkości i co ważniejsze musiałyby
one częściej nakładać się jedne na drugie. Tymczasem jest jak jest, co każdy
może sobie to sam na zdjęciach zobaczyć.
Wytłumaczenie
tych struktur jest oczywiście, tak jak to już podałem, związane z koniunkcjami
Marsa Jowisza i Słońca, ewentualnie przy dodatkowym udziale Deimosa, w efekcie
czego w pasie zaćmienia wytwarzają się w głębi gruntu ośrodki w których
dochodzi do postępowego rozgrzania materii na skutek interferencji pomiędzy
rożnymi generacjami wakuoli, z których z kolei składają się atomy naszej
materii.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-pierwsza.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-druga-zacznijmy.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-trzecia-co-to.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/07/budowa-atomu.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-druga-zacznijmy.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-trzecia-co-to.html
http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/07/budowa-atomu.html
Prowadzi
to do wybuchów powstałej na tej drodze pary wodnej i do tworzenia serii
eksplozywnych wulkanów.
Mechanizm
ten jest powszechny i występuje również na Ziemi o czym pisałem tutaj
Pozwala
on nam na przedstawienie prawidłowych technicznych aspektów terraformingu. W
przeciwieństwie do tych, opisywanych w dotychczasowych publikacjach na ten
temat, a bazujących na fałszywym i niezgodnym z obowiązującymi we wszechświecie
mechanizmami, założeniach.
W
moich publikacjach na temat fizyki i mechanizmów kosmosu przedstawiłem
prawidłową interpretacje dostępnych nam obserwacji.
Zgodnie
z moim modelem wszechświata i zasadami jego funkcjonowania, o zjawiskach na
Ziemi czy też jakimkolwiek innym ciele niebieskim decyduje charakterystyka
oscylacji przestrzeni w której się ono porusza.
Te
oscylacje przestrzeni zależne są z kolei od zjawisk interferencyjnych między
modulatorami częstotliwości tych oscylacji. I takim modulatorami są
nagromadzenia materii w każdej dowolnej formie. Oczywiście czym większe takie
nagromadzenie materii, tym większy jej wpływ na charakterystykę zmian częstotliwości
oscylacji przestrzeni.
Logicznym
wnioskiem jest to, że koniunkcje ciał niebieskich z udziałem Ziemi muszą mieć
podstawowy wpływ na przebieg procesów geofizycznych.
I
faktycznie udało mi się udowodnić, że to właśnie to zjawisko odpowiedzialne jest
za większość zachodzących na Ziemi procesów, od pogody począwszy a na
trzęsieniach ziemi i wybuchach wulkanów skończywszy.
Globalne
zmiany wartości oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni, zwane przeze mnie
Tłem Grawitacyjnym, są przyczyna wielkoskalowych procesów prowadzących do
wyodrębnienia epok geologicznych.
Zmiany
TG są również odpowiedzialne za to, że Ziemia jako jedyne miejsce w Układzie
Słonecznym, była zdolna do wykształcenia wysoce skomplikowanych organizmów
żywych, z człowiekiem na czele.
Wynika
to z tego, że posiada ona, proporcjonalnie do swojej wielkości, największy
księżyc wśród wszystkich planet. Regularne koniunkcje z Księżycem powodują, że
Ziemia ma najintensywniejszy przebieg procesów geofizycznych z wszystkich
planet, i to ten właśnie intensywny proces tworzenia trzęsień ziemi, wybuchów
wulkanów, ruchów izostatycznych, procesów pogodowych itd. stabilizuje własności
środowiskowe naszej planety, dostosowując je do aktualnie panujących wartości
TG.
W
przypadku kiedy zmiany TG powodują, że np. proces zamarzania wody (według
obowiązującej aktualnie skali) zachodziłby już przy 10°C to odpowiednio szybko
przebiegające zmiany własności ziemskiej materii, stymulowane koniunkcjami z
Księżycem, stabilizują nasze środowisko tak, że wszystkie inne parametry tego
środowiska dostosowują się do tych nowych warunków i na pierwszy rzut oka na
Ziemi pozostaje wszystko prawie że bez zmian.
Ten
mechanizm nie występuje niestety na naszych dwóch sąsiednich planetach i
globalne zmiany TG w Układzie Słonecznym powodują na nich olbrzymie i do tego
trwale zmiany ich parametrów środowiskowych, a tym samym uniemożliwiło to
powstanie na tych planetach wyższych form organizmów żywych.
Czy
zapobiegło to rozwojowi życia w ogóle, to pokaże dopiero przyszłość:
O
tych zjawiskach pisałem już wielokrotnie i zainteresowani mogą się tu zapoznać
z obszerniejszymi opisami:
Tak
więc proces dostosowania warunków środowiskowych na Marsie i Venus do potrzeb
życia organicznego okazuje się być relatywnie prosty. Obie te planety
potrzebują dla stabilizacji parametrów środowiskowych odpowiednio duże
księżyce. Już sama ich zwykła obecność wystarczy do tego, aby zamienić Mars i
Wenus w planety optymalnie przystosowane dla organizmów żywych.
W
przypadku Marsa oznacza to konieczność wprowadzenia na jego orbitę asteroidów,
które i tak znajdują się już w zasięgu jego wpływu (planetoidy przecinające
orbitę Marsa oraz planetoidy trojańskie) i połączenia ich z księżycami tej
planety Deimosem i Fobosem, zwiększając ich masę. Dodatkowo konieczna jest taka
zmiana parametrów orbit tych księżyców, aby możliwie często dochodziło do
Koniunkcji pomiędzy nimi a Marsem i Słońcem.
Spowoduje
to, że intensywność procesów geologicznych Marsa gwałtownie wzrośnie. Wzrośnie
szczególnie aktywność wulkaniczna i ta przyczyni się do tego, że materia Marsa
na jego powierzchni przyjmie takie parametry, które będą dostosowane do
aktualnych wartości TG w otaczającej go przestrzeni.
Takie
dostosowanie spowoduje, że również panująca na Marsie wieczna zmarzlina
przejdzie w stan płynny i oceany marsjańskie ulegną odnowieniu. W dalszej
perspektywie doprowadzi to oczywiście do ekspansji (wzrostu wielkości) tej
planety oraz do wzrostu jej masy ponieważ nowe związki atomów będą miały o
wiele większą wielkość w porównaniu z obecnie istniejącymi.
Zaczątki
tego procesu obserwujemy już w postaci Dolin Marinera, największego systemu
kanionów w Układzie Słonecznym, powstałym na skutek pękania skorupy Marsa pod
wpływem przyrostu objętości materii w jego wnętrzu. Proces ten ulegnie jednak
dramatycznemu przyspieszeniu i doprowadzi to do powstania tektoniki
porównywalnej z tą na Ziemi oraz do utworzenia kontynentów i oceanów, jeśli uda
się zwiększyć masę księżyców Marsa.
Zarówno
Mars jak Wenus i Ziemia, przeszły przed około 250 mln laty okres dramatycznego
wzrostu globalnych wartości TG w Układzie Słonecznym. Było to związane z
obrotem US wokół centrum naszej galaktyki oraz z tym, że znalazła się ona
wówczas najbliżej tego centrum będąc jednocześnie dokładnie w płaszczyźnie
rotacji naszej Drogi Mlecznej. Odpowiadało to tym zjawiskom jakie zachodzą w
obrębie US ale oczywiście w nieporównywalnie większej skali.
Skutki
tego procesu były dramatyczne i spowodowały (żeby się nie rozdrabniać) również
gwałtowne zmiany parametrów orbit planet US jak i również zmiany własności
budującej je materii.
Generalnie
doprowadziło to do gwałtownego zmniejszenia się wielkości atomów i zbudowanych
z nich molekuł i cząstek oraz do tego, że zarówno Ziemia jak i Mars i Wenus
zmniejszyły gwałtownie swoją wielkość.
Najprawdopodobniej
w okresie końca Permu Ziemia była o jedną trzecią mniejsza niż obecnie, a
warunki środowiskowe były absolutnie nieporównywalne do obecnych i dla życia
nie do zniesienia. Tylko dzięki obecności Księżyca nie doszło do totalnej
katastrofy i kompletnego zaniku złożonych organizmów żywych. Dzięki tworzeniu
się nowych skal wulkanicznych o dostosowanych do TG właściwościami, lokalnie
warunki środowiskowe sprzyjające życiu zostały zachowane i życie przetrwało, a
Ziemia po milionach lat stopniowo powróciła do swojej pierwotnej wielkości.
Inaczej
miało się to z Marsem gdzie jego materia dalej jest zastygła w takiej formie, w
jakiej utworzyła się przed 250 mln lat.
Tylko
tam gdzie ciągłe koniunkcje z księżycami napędzają procesy fizyczne tej planety
np. w rejonie Dolin Marinera, tylko tam mogło dojść do odnowienia się materii i
do jej dostosowania się do nowych wartości TG. Co doprowadziło do rozerwania
skorupy Marsa na skutek wzrostu objętości materii w jego wnętrzu. Powoduje to
też, że w tym rejonie występuje największe prawdopodobieństwo na znalezienie
śladów organizmów żywych.
Na
pozostałych obszarach pod cienką warstewką zwietrzeliny egzystują skały których
własności oscylacyjne budujących je atomów pozostały niezmienne,
uniemożliwiając na tych obszarach uwolnienie atmosfery i wody w fazie płynnej i
gazowej.
Tylko
przyspieszenie tych zmian poprzez budowę odpowiednio wielkiego księżyca lub
księżyców daje szanse na takie zmiany na Marsie, które zrobią z niego planetę
zdolną utrzymać na swojej powierzchni zarówno atmosferę jak i hydrosferę.
Nie
inaczej ma się sprawa również i z Wenus, o czym pisałem np. tutaj.
http://pogadanki.salon24.pl/392354,zycie-na-wenus-2
Również
Wenus jest planetą która potencjalnie jest w stanie stać się dla człowieka
zamieszkała. Niestety wskutek braku księżyca, planeta ta zachowała na swojej
powierzchni te warunki środowiskowe jakie panowały na niej przed 250 mln lat. I
te są dla człowieka zabójcze, ponieważ własności budującej ją materii są
nieporównywalne z tym co znamy.
W
przypadku Wenus jedynym realnym sposobem zmiany jej środowiska jest
wprowadzenie na jej orbitę odpowiednio wielkiego księżyca. Najlepiej nadawała
by się do tego pierwsza planeta US, Merkury.
Niestety
nie istnieją po temu obecnie żadne techniczne przesłanki, tak więc realnym
sposobem było by wyłapywanie komet i meteorów przecinających orbitę Wenus i
stopniowe budowanie jej nowego księżyca.
Ta
metoda jest jednak tak skomplikowana i długotrwała że nie rokuję jej żadnych
szans na szybkie urzeczywistnienie.
Wygląda
na to, że Wenus nie da się nam tak łatwo podbić.
Cóż
kobieta.