O
Heraklesie, Herosach, Cheruskach i Harnasiach
Młody
Arminius po przybyciu do Rzymu zastał tu, ku swojemu zdziwieniu, ludzi z
którymi mógł się porozumieć w swoim ojczystym języku. Ci mieszkańcy Rzymu nie
należeli do plebsu, wprost przeciwnie, stanowili jego przywódcze warstwy. Mimo
to zachowali oni odrębność i coś na wzór indyjski tworzyli osobną kastę, w
ramach rzymskiego systemu społecznego.
Jego
opiekunowie przekazali mu nie tylko tę wiedzę którą potrzebował aby zintegrować
się wśród elit Rzymu, ale również wiedzę o ich narodzie, ujarzmionym przed
wiekami przez Rzymian i mimo to pielęgnującym wiernie tradycje swoich przodków.
Ku
jego zdziwieniu okazało się, że te tradycje są takie jakie wyniósł z rodzinnego
domu, tylko że o wiele obszerniejsze i bardziej wyszukane.
Etruskowie
zachowali w swoim dziedzictwie elementy które u Słowian zachodnich już dawno
poszły w zapomnienie.
Ale
część z tych opowieści i podań była mu doskonale znana, jak chociażby podania o
bliźniakach Lelum i Polelum i ich historii zdobycia władzy i chwały.
W
etruskich domach pełno było przedmiotów na których te opowieści zostały
utrwalone przy pomocy malowideł i opisów.
Tak
jak naprzykrzy na tym etruskim lustrze
Na
tym rysunku widzimy legendarnych braci w trakcie ich zmagań w zapasach o czym
jednoznacznie świadczy istniejący tam napis.
Na
innych jednak widzimy w opisie imię LELE, a zamiast Polele pojawia się postać
Heraklesa.
Już
wtedy bowiem mity o Lelum i Polelum przeplotły się nieodwołalnie z mitami innej
pary słowiańskich bohaterów, a mianowicie z mitem o Waligórze i Wyrwidębie.
Opowieści
o tej drugiej parze herosów rozprzestrzenione były raczej wśród bałkańskich i
greckich Słowian. Również na terenie Polski egzystowały one w symbiozie z
mitami o Lelum Polelum.
Moim
zdaniem były jednak zdecydowanie młodsze.
Postać
Waligóry była niezwykle popularna i jego przygody opowiadane były w całej
Europie. Wszędzie tam gdzie dotarli Słowianie, wszędzie tam docierały też
opowieści o Waligórze i Wyrwidębie.
Oczywiście
nie wszędzie bohaterowie ci byli znani pod takimi właśnie imionami, ale każdy z
ludów Słowiańskich zachował znaczenie tych imion tłumacząc je na lokalną gwarę.
Słowianie
z terenów Kultury Łużyckiej, czyli przodkowie Polaków, preferowali imiona
Waligóra i Wyrwidąb. Równolegle jednak istniały takie formy imion, które upowszechniły się na terenie Bałkanów i nad Renem.
Tam
nazywano Waligórę „HORAKLEZ”. Było to dokładne przetłumaczenie imienia Waligóra z
języka polskiego.
U
zachodnich i południowych Słowian słowo „Góra” wymawiane jest jako „HORA”
natomiast słowo „Wyrwać” z polskiej nazwy zostało zastąpione przez słowo „KLEZAT”,
które do dzisiaj ostało się np. w czeskim, gdzie oznacza ono „przewrócić”,
„obalić”.
Z
czasem Grecy przerobili nasz mit o tym herosie na własny i z Horakleza zrobił
się Herakles.
Ten
mit dotarł następnie do Etrusków i wymieszał się u nich z podaniami o Lelum
Polelum.
Również
Etruskowie nadali Waligórze własne imię ale to wywodzili już od innej cechy
tego bohatera. A mianowicie od tego że został jako dziecko wykarmiony przez
wilczycę.
W
ten sposób ich imię Waligóry brzmiało już inaczej i jeśli przyjąć że prawidłowo
rozumiemy zasady wymowy etruskich głosek to musi ono brzmieć tak jak to widzimy
na przyklad na tym rysunku
czyli
Hedsle, gdzie „Hed” oznaczało wilczycę albo sukę a „sle” pochodziło od słowa
wykarmiony albo „ssący”. W tym słowie widzimy również bliskie powiązania z językiem niemieckim w którym „pies” nazywany jest określeniem „Hund”
Z
czasem zaczęła jednak dominować Grecka wersja imienia i na następnym rysunku
widzimy Waligórę podpisanego imieniem Hersele.
Waligóra
nie był zapewne postacią mityczną ale za tym imieniem ukrywał się człowiek z
krwi i kości. Musiała to być jednostka rzeczywiście wybitna i jego osiągnięcia
wydawały się ludziom tamtych czasów tak wspaniałe, że uznali go za postać
boską. Kogoś kto stal się przykładem dla dziesiątków następnych generacji w
walce o run i sławę.
Ten
podziw i szacunek otrzymali w spadku po nim również jego potomkowie którzy
uznani zostali przez większość Słowian jako jedyni godni miana królewskiego. Ci
potomkowie Waligóry i Wyrwidęba otrzymali miano HEROSÓW (noszących góry) a ich
poddani przyjęli od tego miana nazwę Cherosków, czyli poddanych Herosów z rodu
Waligóry.
Herosami
nazywano również tych którzy w rytualnych zmaganiach w trakcie corocznych świąt
rywalizowali w rzucani olbrzymimi głazami albo w próbach ruszenia z miejsca głazów czy skał, udowadniali swoją nieludzką wprost silę. Tego typu zawody zachowały się jeszcze u niektórych ludów o słowiańskich korzeniach np. u Szkotów.
Na
terenie Polski tylko Górale są tymi, u których te tradycje są jeszcze żywe. Do
dzisiaj opowieści o Janosiku i Harnasiach pobudzają wyobraźnie ludzi. Teraz dopiero
rozumiemy to, dlaczego w Europie istnieje nieprzerwana ciągłość kulturalna,
podtrzymywana przez Słowian, objawiająca się np. w tej ciągłości egzystencji i użycia określeń od Waligóry przez Heraklesa do Harnasia.
To
ostatnie imię składa się przecież jednoznacznie ze słów Har (Hor) i słowa „nosi”,
co razem oznacza „Noszący Górę”.
Podawana
w „polskiej” Wikipedii etymologia słowa Harnaś jest kolejnym przykładem tego w
jak chamski i bezczelny sposób fałszuje się historie Polaków i języka
polskiego.
Na
ale gdzie tu miejsce na imię Chrobry?
Jak
się okazuje nie tak daleko, bo jego bliźniak Wyrwidąb stał się też wzorcem dla
potomnych. Jego osiągnięcia nie były mniejsze niż jego brata i jego imię stało
się synonimem odwagi i męstwa.
W
językach południowosłowiańskich dąb nazywany jest słowem „CHRAST” a ze słowem
obrócić czy też przewrócić spotkaliśmy się już w poprzednim artykule -
„ZARVTI”.
We
współczesnym macedońskim słowo przewrócić wymawiamy jako „преврти”. Z
połączenia tych dwóch słów mamy dokładne tłumaczenie imienia Wyrwidęba na południowosłowiański
i otrzymujemy słowo Chrawrti, które dalej uległo skróceniu i dostosowaniu do
mowy Słowian północnych. Uległo ono też typowej przy tym podmianie litery „W”
na „B”, aby przyjąć w efekcie brzmienie „CHROBRY”, czyli osoby z odwagą i męstwem
Wyrwidęba.
Charakterystyczne
jest to, że plemię Cherusków występuje dokładnie do moment do którego jeszcze
żyli bezpośredni potomkowie Waligóry. W momencie kiedy zmarł ich ostatni król
Chariomer lud ten znikną z kart historii nieodwołalnie. Nie znaczy to, że
zniknęli również wszyscy członkowie tego plemienia. Po prostu związek plemienny
który nazywany był Cheruskami rozpadł się nieodwołalnie a jego przedstawiciele
odzyskali swoją polityczną niezależność i egzystowali dalej, ale już pod
własną, lokalna nazwą.
Kim
jednak byli tak naprawdę Waligóra i Wyrwidąb? Gdzie należy szukać pierwowzorów
dla tych postaci?
Byłem
zaskoczony tym, jak łatwo jest je wyśledzić w odmętach historycznych podań.
Trzeba tylko spróbować tam, gdzie nikt inny nie odważył się dotychczas szukać.
Postacie
te nie mogły żyć w czasach bliskich Arminiusowi. Nie mogły też istnieć wtedy
kiedy Etruskowie wykształcili już swoja kulturę i swoje pismo, ponieważ oni
sami wiedzieliby również o nich znacznie więcej.
Ten
czas gdzie takie postacie mogły dokonać tych niesamowitych wyczynów
przypisywanych Lele, Polele, Waligórze i Wyrwidębowi czy też Hedsle
(Heraklesowi) musiał przypadać na okres największych przemianach społecznych i
rewolucyjnych zmian form życia społeczeństw ludzkich. I takim okresem była niewątpliwie
epoka brązu oraz przejścia do epoki żelaza.
Był
to czas wielkich rewolucji oraz powstania pierwszych naprawdę wielkich
organizmów państwowych. Czas w którym, jak grzyby po deszczu, powstawały i
ginęły wspaniałe cywilizacje.
Najważniejszą
była oczywiście cywilizacja egipska. Również państwo faraonów przeżywało w tym
okresie serię rewolucyjnych przemian. To był czas życia i panowania Faraona
Ehnatona. Dynastia do której on należał wydała największych wodzów ale i
największych reformatorów w historii Egiptu.
Dzisiaj
już wiemy, dzięki badaniom genetycznych, że ci władcy nie mieli wiele wspólnego
z ludnością tubylczą i należeli do najeźdźców przybyłych z terenów obecnej
Hiszpanii. Ludy o haplogrupie R1b zamieszkujące tereny Hiszpanii znalazły się wraz
z rozprzestrzenieniem technik metalurgicznych w szczęśliwym położeni. Z jednej
strony Hiszpania słynęła z zasobów miedzi, z drugiej strony leżała dokładnie na
szlaku handlowym, który łączył wschodnie wybrzeża Morza Śródziemnego z
Kornwalią, głównym ośrodkiem wydobycia cyny w tym okresie. Pozwoliło to tym
ludom na szczególnie szybki postęp w technikach militarnych i na ekspansję
wzdłuż wybrzeża Afryki aż do Egiptu i Azji centralnej. Kierunek ekspansji
haplogrupy R1b był więc dokładnie odwrotny do tego co próbuje nam wmówić nauka.
Reformy
Ehnatona wywarły wielki wpływ na Egipt, niestety w negatywnym znaczeniu. Jego
chorzy i nieudolni następcy nie potrafili zapobiec dalszemu osłabieniu Państwa.
Nie dziw więc, że elity Egiptu szukały na gwałt osoby zdolnej zapobiec
katastrofie. I w tym to momencie pojawiają się dwie wybitne jednostki o których
wcześniejszym życiu niewiele wiadomo (dokładnie mówiąc, to nic nie wiadomo).
Tymi
postaciami są Horemheb i Ramzes I.
O
Horemhebie wiemy tylko to, że wyznaczony został przez ostatniego faraona XVIII
dynastii na swojego następcę. Wiadomo też, że był on dowódcą armii egipskiej i
walecznym żołnierzem.
Wszystko
wskazuje jednak na to, że nie był on Egipcjaninem. Nic nie wiemy o jego
rodzicach ani o miejscu skąd pochodził, poza wzmianka, że urodził się w Abaris.
W
swoim życiu nie stosował się też ściśle do egipskich zwyczajów i nie używał tytułów przysługujących władcy ale do końca swego życia pozostał przy swoim
imieniu. Wszystko wskazuje na to, że po śmierci został pochowany według obcego
egipskiej tradycji rytu, a jego ciało nie zostało zmumifikowane. Mimo to jego
zasługi w przywróceniu starych egipskich tradycji po okresie anarchii u schyłku
XVIII dynastii są ogromne. To jemu Egipt zawdzięczał to, że władcy następnej dynastii
poprowadzili to państwo do ostatniego wielkiego okresu jego świetności.
Kim
jednak był Horemheb?
Jak
łatwo się domyśleć był to pierwowzór słowiańskiego herosa Waligóry. To właśnie
Horemheb i jego brat Ramzes I byli postaciami z legendy którzy ze zwykłych
rozrabiaków i ryzykantów doszli do władzy nad królestwem i poślubili córki
władcy a następnie odziedziczyli jego włości.
Już
dawno imię Horemheb powinno zastanowić wszystkich historyków. Tymczasem ci
przez generacje udawali chińskie trzy małpy. Ta banda oszustów i agitatorów
zachodniej przewagi cywilizacyjnej nie miała nawet krzty odwagi aby zwrócić
uwagę na to, że to imię jest słowiańskie.
Szczególne zarzuty postawić tu trzeba
archeologom polskim.
Ci już od dziesiątków lat zajmują się intensywnie tym
okresem historii Egiptu i Polska finansowała olbrzymim kosztem wykopaliska na
terenie Egiptu i przyczyniła się do restauracji świątyni królowej Hatszepsut.
Już
samo to, że królowa to mogła dojść do władzy świadczy o tym, że jej rozumienie
roli kobiecej było całkiem inne niż to, do którego przyzwyczajeni byli
Egipcjanie.
Tylko
w cywilizacji słowiańskiej kobiety były na tyle samodzielne i wyemancypowane (o
czym musiał się przekonać obecny rząd) żeby uważać za normalne to, że maja
takie same prawa do władzy jak mężczyźni. Jest więcej niż pewne to, że miała
ona słowiańskie pochodzenie, co pozwoliło jej na przejęcie władzy w państwie,
bo uważała to za coś najzupełniej normalnego.
Już
w tym momencie archeolodzy polscy w Egipcie powinni zwrócić uwagę na niezwykłość
zjawiska istnienia królowej Hatszepsut. Ale dalej było jeszcze gorzej.
Przejecie władzy przez Horemheba, i jego niejasne pochodzenie powinno
natychmiast spowodować w nich właściwe skojarzenia. Ale o myśleniu wśród tych
ludzi możemy zapomnieć. Są to marionetki ich zachodnich sponsorów i do
samodzielnego myślenia ani nie zdolne, ani też chętne. Klepanie na pamięć
podsyłanych im prawd jest oczywiście o wiele wygodniejsze i daje się do tego
namacalnie odczuć jako niezła kupka srebrników.
Nawet
największy ciamajda musi tak naprawdę widzieć to, że Horemheb to nic innego jak
imię Waligóra.
O
górze w językach południowosłowiańskich, ale również w czeskim, już mówiłem.
Również określenie „HEB” pochodzi z czeskiego i oznacza „przewrócić”, „ruszyć”
np w słowie „POHYB”.
Również
jego brat Ramzes ma słowiańskie imię. Wprawdzie nie jest to na pierwszy rzut
oka widoczne, ale od historyków można wymagać trochę więcej jak tylko klepania
zdrowasiek.
Ramzes
to było jego oficjalne imię, ale przedtem jako zwykły żołnierz, a następnie
władca jego polowy królestwa, używał on imienia „PARAMESSU”.
Z
określeniem Messu „Misza” spotkaliśmy się już wielokrotnie. Jest to nazwa dla
niedźwiedzia w języku starodawnych Słowian.
Słowo
„PR” (samogłosek w egipskim nie zapisywano) jest zapewne przekręconym i
zniekształconym określenie dla słowa „wykarmiony” które w językach
południowosłowiańskich brzmi „hrani”.
Przetłumaczone
na polski imię Paramessu musiało więc znaczyć tyle co „Wykarmimy przez
niedźwiedzicę”, i taka była według legendy historia życia Wyrwidęba. On został
wykarmiony przez niedźwiedzicę a jego brat Horemheb przez wilczycę, kiedy ich
rodziciele zginęli pozostawiając dzieci na pastwę los.
Tak
więc kiedy Horemheb umarł bezpotomnie, to został pochowany po słowiańsku, tak
jak jego przodkowie, a władzę po nim przejął jego brat Ramses I. Tak jak jego
poprzednik zwalczał on zatęchłe zwyczaje na dworze królewskim i sprzeciwiał się
zdecydowanie obowiązującej etykiecie. Jego rządy były krótkie ale założona
przez niego dynastia wydala największych (w dosłownym znaczeniu tego słowa)
faraonów w historii.
Jeśli spojrzeć na wizerunki mumii ciał jego następców to zauważymy, że geny Waligóry i Wyrwidęba nie dają się przeoczyć. Już syn Ramzesa I, Seti I wygląda jak
kulturysta i przy swoim wzroście (około 175 cm) przewyższał
swoich poddanych o głowę. Wnuk Ramzesa I , Ramzes II był już prawdziwym
olbrzymem. Przy jego wzroście powyżej 182 cm przewyższał swoich żołnierzy o 30
cm zachowując przy tym proporcje ciała i sprawność fizyczną prawdziwego atlety.
Wiadomość
o sukcesie tych bliźniaków w Egipcie rozeszła się aż do ich ojczyzny. Ich
potomkowie, których zapewne tam spłodzili przed wyprawą do Egiptu, zostali
uznani za potomków bogów. To właśnie ta legenda była fundamentem na której opierała
się władza władców tej dynastii i dopóki ona istniała, dopóty istniało też
plemię Cherusków, czyli poddanych tych wodzów.
Opisana
tu historia tłumaczy też dlaczego Mojżesz i jego towarzysze napotkali na
słowiańskie pozostałości wkraczając na półwysep Synaj.
Od
czasów Horemheba Egipt był celem emigracji całych mas najemników i emigrantów z
terenów słowiańskich i ci osiedlali się tam gdzie było jeszcze wolne miejsce i
gdzie mogli żyć według takich zasad, jakie znali w swojej ojczyźnie. Górzyste
tereny Synaju czy też Libanu i obecnego Izraela nadawały się klimatyczne dla
nich najbardziej i tam powstały nowe państwa słowiańskie Filistynów i Fenicjan.
Ale o tym w którymś z następnych artykułów.
Nasz
późniejszy pogromca Rzymian musiał te historie słuchać z wypiekami na twarzy,
szczególnie że jego opiekunowie obstawali przy tym, że jest on bezpośrednim
potomkiem Waligóry i w jego żyłach płynie krew herosów którzy 1300 lat
wcześniej podbili świat.
Był
to też powód nazwania go imieniem Arminius. Dla opinii publicznej Rzymu istniało oficjalnie wytłumaczenie tego imienia, w ten sposób jak już to podałem.
Ale
imię to niesie w sobie jeszcze ukrytą przed niewtajemniczonymi warstwę
znaczeniową. Otóż jest ono prawie że identyczne z imieniem które używali Grecy
w stosunku do faraona Horemheba. Przez Grekow był on bowiem nazywany imieniem „Armesis” a Rzymianie przerobili to imię na Armenius.
Tak więc nazywając naszego bohatera imieniem „Armenius” Etruskowie postawili go
przed moralnym wyborem: życia jako jeden z licznych rzymskich generałów, lub też podjęcia wyzwania dorównania w chwale i wielkości swojemu przodkowi Horemhebowi.
Można
sobie wyobrazić jaki szok musiał ten młody człowiek przeżyć, kiedy okazało się,
że Cezar August nie zamierza poprzestać na dotychczasowych zdobyczach i jego militarna
maszyneria przystąpiła do zmiażdżenia Słowian na wschodnim brzegu Renu. Właśnie
wtedy ten młody człowiek podjął swoją brzemienną w skutkach decyzję.
Decyzję która zmieniła losy świata.
Postanowił
rzucić Rzym na kolana i w tym pomogło mu jego szczęście, jego mądrość i odwaga.
I
kto wie, może tak naprawdę swoje powodzenie „zawdzięczał” swoim wychowawcom
Etruskom. Nie jest wykluczone że jego osoba była tylko pionkiem w wielkim
planie przejęcia przez Etruskie senatorskie rody władzy w Rzymie. Zamach na
Cesarza Tyberiusza mógł być jednym z elementów tego planu. Śmierć Arminiusa i przegrana spiskowców odwlokło na parę stuleci ostateczną klęskę Rzymu, ale miejsce
Cherusków zajęli Wawelanie (Wandale)
i
to oni dopełnili zemsty na Rzymie za cierpienia które zadał on ich braciom
Słowianom.
Cdn.