Czy Polacy są przodkami Żydów. Pustynne ślady



Czy Polacy są przodkami Żydów. Pustynne ślady

Wymordowanie przez Mojżesza zbuntowanych Sorbów nie było końcem problemów integracyjnych wśród uchodźców, co raczej początkiem fazy walk o przyszły kształt formującego się właśnie narodu i państwa.

Również Mirjam (Pokojem Jestem) „siostra” Mojżesza (Miszy) włączyła się czynnie do tych działań próbując wpłynąć na kształt nowej struktury społeczeństwa i władzy. Jej bunt jest w Biblii opisany bardzo ogólnikowo ale można przyjąć, że ma bezpośredni związek z powstaniem Koracha.
Korach należał do elity Lewitów (Lachów) i w Biblii wymieniony został jako przywódca powstania przeciwko Mojżeszowi.
Wprawdzie Biblia wymienia jego imię jako imię pojedynczej osoby, ale dużo wskazuje na to, że jest ono synonimem całej grupy plemiennej.

Jeśli spojrzymy do angielskiej wiki to ku naszemu zdziwieniu od razu zauważymy różnice w pisowni tego imienia w stosunku do wersji polskiej.

Tam stoi jak byk, że nazywany był imieniem Korak.
Trzeba jednak uwzględnić to, że w czasach spisywania Biblii nie używano samogłosek, tak więc to imię zapisane było jako KRK, co dokładnie odpowiada określeniu władcy panującego na Wawelu czyli Kraka.


Nie jest więc wykluczone, że to Mirjam posiadała w tym czasie tytuł Kraka i była faktyczną przywódczynią powstania.


Ta teza ma poparcie w tym, że również nazwa Krakusy występuje jako określenie jednego z Ludów Morza w trakcie inwazji w okresie panowania Ramzesa III.


Nie inaczej jest też jeśli chodzi o imiona pozostałych przywódców powstania. Ich imiona zdają się odpowiadać nazwom głównych plemion wśród uchodźców.

Datana możemy utożsamić z nazwą plemienia Danune czyli Dunajczan, bezpośrednich sąsiadów Krakusów i członków związku kultury łużyckiej.

Abiram natomiast wydaje się należeć do północnego odłamu plemienia Łabian, temu które z późniejszych czasów znamy pod nazwą Obodrytów (Abaris).


Onem (o)nem może mieć coś wspólnego z określeniem niemiec, a więc z plemieniem spoza etosu słowiańskiego, nie wykluczone więc że pochodzenia celtyckiego.

Tym razem koalicja przeciwników Mojżesza (Miszy) była zbyt silna i Mojżesz został zmuszony do korektury swoich poczynań.
Wprawdzie Biblia podaje, że powstanie zakończyło się wyniszczeniem przez Boga buntowników, ale fakty mówią całkiem co innego.
Mojżesz zmuszony został do przyjęcia bardzo wielu elementów starodawnej religii Słowian i jego reformy zredukowane zostały do naśladownictwa rytuałów i wierzeń związanych z kultem Peruna.

Również w stosunku do Łabian musiał on pójść na ustępstwa i włączyć do swojej religii elementy kultu tura. To jest zapewne jedyną przyczyną tego, że przedstawiany on jest powszechnie z rogami tura na głowie.


Opis śmierci Koracha (Kraka), gdzie on i jego współtowarzysze giną wchłonięci przez szczelinę w ziemi a reszta buntowników ginie od ognia z nieba, jest bardzo silną wskazówką na to, jakiego bóstwa byli oni zwolennikami. Tym bóstwem był Baal Peor czyli według Biblii władca szczelin.
Oczywiście mamy tu do czynienia ze zniekształconym, (zgodnie z obowiązującymi Żydów i Słowian zasadami niewymawiania prawdziwego imienia Boga), określeniem słowiańskiego Boga Peruna.
Moją ciekawość wzbudziło to, że występuje w tej nazwie określenie Baal jako synonim określenia „Bóg”.
W języku polskim i w wielu językach słowiańskich zapisywane jest ono jako Baal. W innych językach nie jest to już takie powszechne i określenie to występuje też w prostej formie „Bal”.

Ta uproszczona wersja jest jednak w Polsce dość niebezpieczna bo może skłonić co niektórych do podejrzeń, że mamy tu do czynienia z polskim określeniem „bal” jako kłoda, pień.
I to podejrzenie nie jest bezpodstawne. To właśnie od tego polskiego określenia kłody drzewa (bal) pochodzi nazwa boga w wielu językach świata.

Jak wiemy już bardzo wcześnie ludzie zaczęli tworzyć wizerunki swoich bóstw. Wśród Słowian przyjął się zwyczaj rzeźbienia ich z bali drewnianych.


I z czasem czasem określenie „Bal” stało się identyczne z określeniem „Bóg”.
Słowo to dotarło następnie na południe, w trakcie podbijania przez Słowian terenów od Afryki po Chiny i Indie, i upowszechniło się u wszystkich ludów na Bliskim Wschodzie.

Znaczyłoby to jednak, że uchodźcy z Egiptu nie byli pierwszymi Słowianami na tych terenach, ponieważ określenie na Boga „Baal” było już tam znane.
Ciśnie się więc wprost pytanie czy tereny Synaju były już zamieszkałe przez potomków Słowian zanim trafili tam uchodźcy?

Jeśli tak, to powinniśmy też znaleźć inne określenia na tamtych terenach o słowiańskim rodowodzie.

Przynajmniej po części jest to możliwe. Jak pamiętamy inwazja Polaków z kręgu kultury łużyckiej nie była pierwszą inwazją Egiptu przez Słowian i już kilka pokoleń wcześniej dochodziło do napadów ze strony uchodzących znad Łaby Sorbów.


Wprawdzie historycy twierdzą, że nie udało się im podbić Egiptu ale tak całkiem nie jest to pewne i szczególnie na peryferiach państwa faraonów było to możliwe. Półwysep Synaj należy właśnie do tego typu terenów i jako potencjalny obszar osadnictwa był dość atrakcyjny.

Szczególnie że klimat na tych terenach przed 3 tys. lat był znacznie wilgotniejszy i tereny te pocięte były siecią rzek i strumyków.


Głównym ciekiem wodnym jest wysychająca rzeka (wadi) Arish.
W przeszłości jednak zapewne prowadząca przez cały rok wodę.

Nie dziw więc, że nosi ona słowiańską nazwę „Ari iz”czyli „święta rzeka”.
Przypomnę tylko to co pisałem już o genezie nazw rzek polskich w tym Izery.


Poza tym już sama nazwa Synaj musi się nam wydać podejrzana.
Jak się dobrze zastanowić to słyszymy w tej nazwie przyimek „za” oraz słowo „naj”. Według mnie może to oznaczać określenie „za Nilem” tak jak to widzieli Sorbowie wędrując do Egiptu od strony Libii. Dla nich Egipcjanie z ich kultem zmarłych oraz wijącą się jak waż rzeką Nil musieli się im kojarzyć natychmiast ze słowiańskim bogiem podziemi Nija.


Również inne określenia na terenie półwyspu Synaj muszą nas wprawić w zdumienie i zmusić do zastanowienia skąd tam mogły się znaleźć wyrazy które najwyraźniej są zapożyczeniem z języka słowiańskiego.

Pierwszym i może najbardziej spektakularnym jest określenie jeziora lub raczej laguny na drodze z Egiptu do Syrii - Bardawil.


na pierwszy rzut oka nie ma w tej nazwie nic słowiańskiego dopóki nie sprawdzimy tego, pod jakim określeniem ta laguna występuje w innych językach.


I tu nie sposób wprost wyjść ze zdziwienia. Po pierwsze, dlaczego ukrywa się przed Polakami i innymi Słowianami prawdziwą nazwę tego jeziora a po drugie, co do czorta może mieć wspólnego jezioro na Synaju z Serbami.

Najgorsze jest to, że to określenie użyte zostało po raz pierwszy przez Herodota w 5 wieku przed naszą era, co jest tym bardziej szokujące, bo Serbów w tym czasie podobnież jeszcze nie było, a co dopiero w Egipcie.

Oczywiście ze współczesnymi Serbami „Jezioro Serbów” ma też dużo wspólnego ale o wiele więcej z Sorbami z terenów nad Łabą, którzy w XII w.p.n.e. podjęli próby podboju Egiptu. Te próby skończyły się niepowodzeniem, ale Sorbowie pozostawili po sobie cały szereg toponimów na terenie Synaju w których ich nazwa plemienna ostała się do dziś.
Sprawa staje się tym bardziej podejrzana jeśli przyjrzymy się temu jak to jezioro współcześnie wygląda i jakie historie wiążą się z jego przeszłością.
Otóż znane jest ono ze swoich gigantycznych zarośli trzcinowych oraz z tego, że jego tereny należą do najbardziej niebezpiecznych i zdradliwych, o czym wiedziano już w starożytności. W trakcie wypraw wojennych na Egipt całe armie ginęły w bagnach, tylko lekko przysypanych piaskiem pustyni.

Tak naprawdę opis tej laguny odpowiada bardzo dokładnie opisowi terenów gdzie morze rozstąpiło się aby przepościć Żydów w trakcie ucieczki przed wojskami faraona. Co więcej wyjaśnienie cudu pochłonięcia przez morze wojsk faraona jest w tym przypadku łatwe. Galopujące konie rydwanów faraona bardzo łatwo mogły doprowadzić, poprzez rytmiczne wibracje wywołane stukiem kopyt końskich, do upłynnienia nasiąkniętego wodą drobnego, nawianego z pustyni piasku i do zjawiska zwanego kurzawką. Zapiski sugerują że zjawisko to było częstą przyczyną zaginięcia karawan i całych armii na tych terenach.

Dlaczego sugeruje się jednak Polakom to, że przeprawa przez morze dotyczyła Morza Czerwonego? Oczywiście głównym powodem jest to, że musiano by przy tym podjąć problematykę nazwy Jeziora Serbów, co niewątpliwie zrodziło by pytania co do roli Słowian w historii żydowskiej jak i generalnie w historii świata.

A wiec przeniesiono akcje na inną stronę Synaju, z dala od terenów gdzie pokutują jeszcze nazwy przy których Słowianie mogą mieć głupie skojarzenia.

Zresztą nie tylko w tym przypadku postąpiono w ten sposób.

Identycznie ma się sprawa z górą na którą wstąpił Mojżesz aby zawrzeć przymierze z Bogiem i otrzymać od niego obowiązujące wszystkich „Żydów” prawa. Wmawia się nam, że chodzi tu o górę Synaj,


tymczasem nawet w polskiej Wikipedii wspomina się mimochodem, że prawdziwą Górą Przymierza mogła być inna góra o nazwie „Sirbal”, zapomina się tylko dodać, że tylko po polsku ma ona taką nazwę.

Tak naprawdę góra ta określana jest nazwą „Bóg Serbów” - „Serbal”.


I to tam właśnie podążyli Sorbowie razem z Mojżeszem aby prosić o pomoc ich boga „Tura”, nie wiedząc o tym, że to podstęp.
Mojżesz wykorzystał ten moment aby z poparciem Lachów wyeliminować Łabian jako konkurentów do władzy. Wydaje się to nawet logiczne ponieważ na terenach półwyspu Synaj mieszkali jeszcze ich rodacy i lojalność Sorbów wobec Lachów i Mojżesza była wątpliwa.

We wczesnym średniowieczu wiedziano jeszcze dobrze o roli tej góry, ale wtedy obowiązującą wykładnią religii chrześcijańskiej był słowiański arianizm. Po tym jak arianizm został wytępiony w cesarstwie rzymskim a Słowianie zaczęli podlegać masowej eksterminacji i indoktrynacji, zarówno ze strony katolików jak i prawosławnych, zniknęły też miejsca kultu w okolicach tej góry a pojawiły się przy górze Synaj.


Do dziś zmowa milczenia wokół miejsc w „Ziemi Obiecanej”, noszących w swojej nazwie rdzeń „Serb” czy inny o jednoznacznym słowiańskim pochodzeniu, obowiązuje i niepisany zakaz zajmowania się tym tematem jest nadal przestrzegany. Po prostu katolicy uwielbiają żyć w samozakłamaniu, a szczególnie katolicy polscy.

Zatrzymajmy się krótko przy określeniu „Serb”. Pochodzi ono od nazwy sierp która w językach południowosłowiańskich wymawiana jest jako „srp” lub „serp”. Sierp stal się też symbolem narodu słowiańskich rolników żyjących w pasie od Bałkanów do Morza Północnego.
Do dziś ten symbol jest dla bałkańskich Serbów bardzo ważny. Co ciekawe równie ważny jest on dla Arabów których półksiężyc jest w rzeczywistości zaadaptowanym od Słowian symbolem sierpa.
Bardzo pięknym przykładem znaczenia sierpa dla kultury słowiańskiej jest dysk z Nebry.


Na dysku widoczny jest symbol który niemieccy historycy interpretują jako barkę słoneczną. W rzeczywistości jest to bardzo wierne (wprost fotograficzne) przedstawienie używanych w epoce brązu sierpów.


Uznanie tego symbolu za sierp oznaczałoby jednak, że trzeba by również dysk z Nebry uznać za słowiański.

Oczywiście to jeszcze nie koniec tych niespodzianek, szczególnie że te, jeszcze bardziej niesamowite, ciągle przed nami.

Cdn.

Związek pomiędzy EmDrive i efektem Dżenibekowa a grawitacją.



Związek pomiędzy EmDrive i efektem Dżenibekowa a grawitacją.


Żyjemy w czasach w których niewiedza i ezoteryka uzyskały status nauki. Oczywiście ma to rożne nasilenie w zależności od dziedziny wiedzy, ale generalnie trąd kłamstwa i oszustwa zaraził już wszystkie jej dziedziny.

Czy za tę sytuację odpowiadają sami naukowcy jest trudne do sprawdzenia, jak by nie było, cała społeczność ludzka przesiąknięta jest dominacją zła nad dobrem i kłamstwa nad prawdą.

Co do polityki to już dawno straciliśmy złudzenia, ale co gorsza również w nauce sytuacja nie jest ani o jotę lepsza.
Również w niej od dziesięcioleci propaguje się ezoteryczne tezy i zwalcza próby przywrócenia prawdy jako kryterium oceny wartości teorii naukowych.
Doszło do sytuacji, że wszelkie przekręty w „nauce” są dozwolone pod warunkiem, że ratują obowiązujące status quo.
Nawet jeśli zaobserwuje się rzeczy które sprzeczne są z obowiązującymi „prawami” fizycznymi, to fizykom nie drgnie nawet powieka przy wygłaszaniu kłamstw na ten temat.
Jest to nie tyle problem z nauką co bardziej z jej przedstawicielami których kręgosłup moralny zdaje się być wymiękczony nadrzędnym celem robienia kariery w obowiązującym systemie.

Takie obserwacje z którymi fizycy nie potrafią sobie poradzić są bardzo częste i niektórym z nich poświęcone są moje artykuły.


Dzisiaj zatrzymamy się przy dwóch które tak na pierwszy rzut oka nie maja ze sobą nic wspólnego. W rzeczywistości jednak są tylko odzwierciedleniem tego samego zjawiska jakim jest grawitacja.

Pomimo tego, że grawitacja znana jest ludzkości od pradziejów, w końcu to ona jest dominującym zjawiskiem fizycznych na Ziemi, to jest ona jednocześnie tym z którego wyjaśnieniem fizyka ma największe problemy.
Po prostu tego czym jest grawitacja nikt dotychczas nie jest nam w stanie wyjaśnić.
Wprawdzie „fizycy” znaleźli oczywiście matematyczne formułki opisujące w przybliżeniu działanie grawitacji, ale nie są w stanie wyjaśnić nawet w przybliżeniu tego dlaczego one funkcjonują.

Bez tego jednak cała fizyka cierpi na brak podstaw do tego aby nazwać te dziedzinę działalności ludzkiej nauką i odpowiednio do tego jest ona przesiąknięta na wskroś ezoterycznymi koncepcjami.

Kiedy zaobserwowano zjawisko Efektu Dżenibekowa, szybko znalazły się matematyczne formułki dla jego opisu, ale nie zmieniło to nic w tym, że przyczyny tego zjawiska pozostały tajemnicze.

Również silnik EmDrive wydaje się łamać podstawowe zasady fizyki i drwić swoim działaniem z jej „prawd”.

Taka sytuacja nie może być jednak w „nauce” tolerowana, a więc „fizycy” próbują ten problem przeczekać w nadziei, że rozpowszechniane przez nich oszczerstwa zrobią na postronnych obserwatorach wrażenie.

Czy jest to jednak możliwe aby EmDrive miał coś wspólnego z grawitacją lub co gorsza z antygrawitacją?

Aby na to pytanie odpowiedzieć trzeba się krotko zaznajomić z moim modelem budowy materii oraz z konsekwencjami jakie z tego modelu wynikają.


Z pobieżnym opisem silnika EmDrive zapoznaliśmy się w poprzedniej mojej notce


Tym razem zastanowimy się nad tym, jakie w nim mogą zachodzić zjawiska.

Najważniejszym z nich jest to, że na skutek stożkowatego kształtu silnika, w jego obrębie dochodzi do interferencji mikrofal oraz do tworzenia się fal stojących, których częstotliwość rośnie w kierunki  zwężania się średnicy stożka.
Fale stojące oddziałują jednak z atomami materii z której zbudowany jest stożek (w tym przypadku z atomami miedzi) i powodują to, że oscylacje tych atomów ulegają też odpowiedniej modulacji. Konkretnie oznacza to, że atomy te oscylują tym szybciej czym mniejsza jest średnica stożka. Zwiększenie częstotliwości oznacza jednocześnie to, że generowana przez atom przestrzeń musi ulec również zmniejszeniu.


W praktyce jest to identyczne zjawisko z tym które występuje we wnętrzu Ziemi, wraz ze wzrostem głębokości na której znajduje się materia.

Jest to wskazówką tego, że efekt obserwowany w Em Drive musi mieć coś wspólnego z grawitacja.

Aby to udowodnić musimy się odwołać do innej obserwacji która od lat przyprawia fizyków o ból głowy (jeśli ją w ogóle posiadają).

A tym zjawiskiem jest Efekt Dżenibekowa. Opisem tego efektu zająłem się już tutaj.

Teraz chciałbym ten efekt dokładniej wyjaśnić.

W praktyce materia ziemska składa się z niezliczonej liczny wakuoli (czyli podstawowych jednostek przestrzeni) powiązanych ze sobą wzajemnymi oddziaływaniami i synchronizujących swoje oscylacje w najbardziej optymalny sposób.

Powoduje to to, że w praktyce, aby zrozumieć zachodzące na Ziemi zjawiska, możemy je zredukować do oddziaływań dwóch takich zasadniczych wakuoli powiązanych ze sobą we wspólnej przestrzeni. Tak jak to ma miejsce w moim modelu elektronu i protonu.

Każda z nich oscyluje wprawdzie osobno ale wzajemnie oddziałują one na siebie generując lub redukując przestrzeń we wspólnych obszarach. Powoduje to niesymetryczność generacji przestrzeni przez każdą z nich. Takie odstępstwa od symetrii generacji przestrzeni obserwowane są przez nas jako np. elektrony w atomie lub też spin cząstek elementarnych. Ponieważ w stałym układzie współrzędnych te asymetrie pojawiają się w coraz to w rożnym miejscu, dając wrażenie ruchu, to mówimy o tym zjawisku jako o spinie lub o obrocie elektronu wokół jadra atomowego.
Wprowadzenie Mechaniki Kwantowej nic w tym wyobrażeniu nie zmieniło ponieważ dalej elektron jest traktowany w atomie jako osobny byt fizyczny.
W rzeczywistości jest on tylko objawem pojawiania się i znikania ładunku elektrycznego w obrębie wspólnej przestrzeni atomowej.

Takie zachowanie atomu jest w danych warunkach i w ograniczonej jednostce czasu stale. Na skutek jednak obecności pola grawitacyjnego, na osi równoległej do zmiany wartości potencjału grawitacyjnego (zmiany częstotliwości oscylacji), dochodzi do niesymetrycznej generacji tej przestrzeni. Więcej przestrzeni będzie generowane w kierunku spadku częstotliwości niż w kierunku odwrotnym. Dana wakuola przyjmie więc jajowaty kształt. Z tego też powodu układ dwóch związanych ze sobą wakuoli zatraci wspólny środek symetrii i pojawią się w nim różne środki symetrii.

System dąży jednak do przyjęcia takiej pozycji w której ten środek, dla obu związanych ze sobą wakuoli, będzie wspólny. Czyli dąży do tego aby zmniejszyć generacje przestrzeni w kierunku spadku potencjału a zwiększyć w kierunku przeciwnym. Najprostszym tego sposobem jest zamiana tych miejsc. Tak więc układ ten dokonuje takiego samego manewru jaki w makroskali widzimy w postaci Efektu Dżenibekowa.

Nasz układ dwóch wakuoli dokonuje po prostu fikołka.

Jeśli wyobrazimy sobie to, że w tym samym momencie niezliczone takie układy wakuoli podejmują jednocześnie taką zamianę pozycji, to możemy zrozumieć to, że musi się w tym momencie pojawić siła skierowana w kierunku zwiększającego się potencjału wzrostu częstotliwości oscylacji wakuoli. Tę siłę nazywamy po prostu grawitacją.
Grawitacja nie jest więc jakimś elementarnym zjawiskiem fizycznym, co raczej efektem wtórnym, artefaktem tego, że istnieje potencjał zmiany częstotliwości oscylacji materii.

Dla przyrody jest oczywiście obojętne to jakie są przyczyny takiej zmiany i grawitacja pojawia się zawsze tam, gdzie taki potencjał wystąpi. Oczywiście nie zawsze rozpoznajemy to, że zjawisko to bazuje na tych samych przyczynach co grawitacja i chętnie wierzymy w to, że mamy tu do czynienia z rożnymi „silami” przyrody. W praktyce jest to jednak obojętne czy zmiana potencjału związana jest z nagromadzeniem materii w formie masy grawitacyjnej, czy też z magnetyzmem czy, tak jak w przypadku EmDrive, ze zmianą częstotliwości oscylacji stojących  mikrofal.

Również w obrębie silnika EmDrive mamy do czynienia z takim potencjałem, co powoduje że część par wakuoli w obrębie miedzianego płaszcza silnika dokonuje fikołka, nie w kierunku zmiany potencjału grawitacji ziemskiej, ale w kierunku zmiany potencjału częstotliwości oscylacji fal.

Wbrew temu co sugerują nam rysunek z poprzedniej notki, ciąg tego silnika nie jest skierowany tak jak widzimy to na rysunku.
Płaszcz silnika zachowuje się tak jak wycinek masy grawitacyjnej i poszczególne atomy materii jego płaszcza są przyspieszane w kierunku malejącej jego średnicy.
Mamy więc tu do czynienia z przypadkiem wytwarzania siły skierowanej przeciwnie do kierunku działania grawitacji na Ziemi a więc z antygrawitacją.

Tak więc widzimy, że natura posługuje się w gruncie rzeczy tylko jednym mechanizmem dla uzyskania zjawiska „siły” w tym również „siły grawitacji”. Pokazuje nam to też, że grawitacja nie ma w sobie nic tajemniczego i że istnieją techniczne i teoretyczne możliwości budowy urządzeń, które w przyszłości pozwolą ludzkości na wyzwolenie się od jej przemożnego wpływu.

Czy trzęsienie ziemi we Włoszech można było przewidzieć?



Czy trzęsienie ziemi we Włoszech można było przewidzieć?


Trzęsienie ziemi jest zjawiskiem które ujawnia w tragiczny sposób bezradność współczesnej nauki wobec tajemnic natury.
Po raz kolejny okazało się ze miliardy które inwestują społeczeństwa w działalność tak zwanych naukowców zamiast prowadzić do mierzalnego przyrostu naszej wiedzy, prowadzą tylko do powiększania grupy cwaniaków pasożytujących na koszt zbałamuconych codzienną propagandą ludzi.
Zamiast powiększania liczebności i jakości naszych „elit” obserwujemy od lat ich postępującą degenerację. Jak zwykle szczyty idiotyzmu osiągają ci co uważają się za „śmietankę” naukowej elity, czyli fizycy.


Oczywiście nie jest to wyjątek a jedynie symptomatyczny przykład frustracji jaka panuje w środowiskach „naukowych” wynikającej z tego, że tak naprawdę od 50 lat w nauce, sensu stricto, panuje kompletny zastój lub nawet regres.

CERN jest swoistym symbolem tego, jak nauka zapędziła się w ślepy zaułek absurdalnych teorii niezgodnych ani ze zdrowym rozsądkiem ani z obserwacjami rzeczywistych zjawisk.

Każdy musi to dostrzegać lub przynajmniej podświadomie odczuwać, że istnieje nieodwołalna potrzebna gruntownych zmian w naszym widzeniu otaczającej nas rzeczywistości i to jest zapewne przyczyną tej frustracji w CERN oraz zwrotu tych młodych ludzi w kierunku zła.

Również wśród geologów i geofizyków mamy do czynienia z sytuacją bez wyjścia. Pomimo dziesiątków lat szczegółowych badań i roztrwonionych miliardów, zjawiska geofizyczne stanowią dla nich nieodgadniętą tajemnicę i raz po raz „złamanie szóstej pieczęci” wprawia ich w osłupienie.

Od lat pokazuję możliwość podjęcia nowej drogi w fizyce i nauce. Propozycje moje mają radykalny charakter i nie ograniczają się tylko do kosmetycznych zmian, ale sięgają sedna sprawy, czyli żądają radykalnej zmiany w naszym spojrzeniu na budowę materii i wszechświata.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-pierwsza.html

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-druga-zacznijmy.html

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/06/o-istocie-natury-czesc-trzecia-co-to.html

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2013/07/budowa-atomu.html

To nowe spojrzenie pozwala również przełamać zastój w naszym rozumieniu zjawisk geofizycznych, w tym oczywiście i trzęsień ziemi.

W wielu artykułach przedstawiłem dowody potwierdzające jednoznacznie i nieodwołalnie prawidłowość moich założeń. Niestety bez żadnego odzewu ze strony decydentów odpowiedzialnych za rozliczanie „naukowców” z trwonionych przez nich środków.

Tragedia we Włoszech po raz kolejny udowodniła prawidłowość moich tez.
Za śmierć tych ludzi winę ponoszą „naukowcy”.

Możliwe że szansa zapobieżenia tej tragedii była niewielka ale od momentu ogłoszenia moich teorii minęły bezproduktywnie już całe lata w których to można było poczynić olbrzymie postępy w prognozowaniu trzęsień ziemi. Te lata są stracone, ponieważ środowiska naukowe bronią się wszystkimi metodami przed koniecznością zmian.

Na czym polega zjawisko trzęsienia ziemi wyjaśniłem np. w tych artykułach.
 



Trzęsienie we Włoszech wpisuje się w ten schemat wprost idealnie.

Czas jego zajścia koresponduje precyzyjnie z gwałtownym wzrostem strumienia promieniowania kosmicznego trafiającego ziemskie pole magnetyczne.


Na załączonej grafice widzimy że dokładnie przed trzęsieniem Ziemi we Włoszech


indeks ten osiągną swoje maksimum.


Spowodowało to wibracje pola Tła Grawitacyjnego na Ziemi i w przypadku Włoch doprowadziło do interferencji oscylacji atomów materii w rejonie ogniska tego trzęsienia, a w rezultacie do gwałtownych zmian przyspieszenia ziemskiego na tym terenie. Efektem były ruchy skorupy ziemskiej i trzęsienie ziemi.

Czy to trzęsienie ziemi można było przewidzieć?

Z cala pewnością tak, ale warunkiem tego było wcześniejsze podjecie poszukiwań metod bazujących na podanym przeze mnie mechanizmie ich powstania.

Translate

Szukaj na tym blogu