Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Układ słoneczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Układ słoneczny. Pokaż wszystkie posty

Terraforming na Marsie i Wenus



Terraforming na Marsie i Wenus

Wizja zasiedlenia planet wewnętrznych Układu Słonecznego przez ludzi jest tematyką niezliczonej wprost ilości powieści, filmów i opowiadań. Również wśród tak zwanych „naukowców” tematyka ta zyskuje na znaczeniu, od kiedy amerykański miliarder Musk zapowiedział kolonizację Marsa.
Popularność tej idei wśród szerokich mas (młodszej części) społeczeństwa ma swoją przyczynę w naturalnej skłonności ludzi, jaką jest ciekawość poznania. To właśnie ten niezaspokojony pęd do sięgania poza horyzont znanego nam już świata, jest podstawowym motorem rozwoju cywilizacyjnego.

Nie ma się więc co dziwić, że fascynacja tym tematem jest duża i przykład Muska dowodzi, że staje się on również popularny wśród ludzi z kasą, co nie pozostało niezauważone przez tzw. „naukowców” którzy, jakże by było inaczej, ciągną do tej tematyki jak muchy do gówna, licząc na to, że im się też coś skapnie.

Wbrew pozorom zasiedlenie Marsa czy Wenus nie wiąże się tylko z rozwiązaniem problemów technicznych takiego przedsięwzięcia. O wiele ważniejsze są aspekty moralne i etyczne.

Zasadniczym pytaniem, na które powinniśmy odpowiedzieć, jest takie, czy dany kolonista ma prawo decydować o tym, w jakim środowisku wychowa się jego potomstwo. Nie jest bowiem absolutnie pewno to, że to potomstwo zachowa cechy które klasyfikują je jako ludzi, w pełnym znaczenia tego słowa.

Nie jest bowiem wykluczone, że rozmnażanie się organizmów ziemskich w warunkach fizycznych panujących na Marsie, może doprowadzić do uaktywnienia mechanizmów ewolucyjnych, o których nie mamy obecnie pojęcia i których skutki mogą doprowadzić do powstania form ludzkich, dla których określenie „potwor” będzie tylko słabym przybliżeniem.

Przykładem może być obserwacja, o której już pisałem, gdzie udało się wyhodować roślinę z nasiona znajdującego się od 10 tys. lat w wiecznej zmarzlinie. Mimo że gatunek ten jest znany do dziś, okazało się, że morfologiczna forma tej rośliny rożni się od obecnej znacznie. Gdyby nie to, że jej pochodzenie jest znane, uznano by ją za osobny gatunek.


Jest to przykład tego jakie dramatyczne zmiany następują już przy słabych zmianach Tła Grawitacyjnego, a co dopiero tu mówić o różnicach jakie występują między Marsem a Ziemią.

Taka debata nie będzie zapewne mniej kontrowersyjna, niż debata na temat aborcji czy też eutanazji.

Inną kwestią jest to, czy ludzkość ma moralne prawo zasiedlania innych planet bez absolutnej pewności tego, czy na tych planetach nie egzystują lokalne formy życia.
Nawet dla chrześcijan sprawa nie jest bynajmniej prosta, bo w Biblii stoi jak byk, że ludzie maja zasiedlać Ziemię, ale o Marsie i Wenus ani słowa. Z tego trzeba wyciągnąć wniosek, że dla chrześcijan zasiedlanie innych planet jest z religijnych względów zabronione.

Oczywiście te aspekty terraformingu można jeszcze dalej zgłębiać i jest to praca na dziesięciolecia. Zapewne każde następne pokolenie będzie musiało się z tym tematem samo zmierzyć i każde będzie zmuszone do znalezienia odpowiedzi zgodnej z jego sumieniem.

W moich rozważaniach te wątpliwości nie będą odgrywały jednak żadnej roli, ponieważ chcę przedstawić tu tylko techniczny aspekt takiej ewentualności.

Aby jednak ten temat przybliżyć zacznijmy od artykułu prezentującego  nową teorię „naukową”.


Chodzi tu o zagadkowe struktury obserwowane na wielu ciałach niebieskich w Układzie Słonecznym, ale szczególnie dobrze widoczne na księżycu Marsa Fobosie

Są to linie i ciągi „kraterów” ułożonych jak pod sznurek i przecinających ten księżyc siecią równoległych do siebie ciągów tak, że księżyc ten wygląda jak pocięty na plasterki.



tym razem te naukowe przy... geniusze wymyśliły sobie, że te struktury są rezultatem zderzeń z innymi ciałami niebieskimi w rezultacie czego, spadające na Fobosa szczątki utworzą tego typu struktury. Trzeba być równie inteligentnym jak nasi „naukowcy” aby uwierzy w to bzdurne wytłumaczenie. Jego bezsens widzimy już chociażby po tym, że taka seria „kraterów” tworząca jedną linię nie mogłaby się składać z elementów o tej samej wielkości i co ważniejsze musiałyby one częściej nakładać się jedne na drugie. Tymczasem jest jak jest, co każdy może sobie to sam na zdjęciach zobaczyć.

Wytłumaczenie tych struktur jest oczywiście, tak jak to już podałem, związane z koniunkcjami Marsa Jowisza i Słońca, ewentualnie przy dodatkowym udziale Deimosa, w efekcie czego w pasie zaćmienia wytwarzają się w głębi gruntu ośrodki w których dochodzi do postępowego rozgrzania materii na skutek interferencji pomiędzy rożnymi generacjami wakuoli, z których z kolei składają się atomy naszej materii.


Prowadzi to do wybuchów powstałej na tej drodze pary wodnej i do tworzenia serii eksplozywnych wulkanów.



Mechanizm ten jest powszechny i występuje również na Ziemi o czym pisałem tutaj


Pozwala on nam na przedstawienie prawidłowych technicznych aspektów terraformingu. W przeciwieństwie do tych, opisywanych w dotychczasowych publikacjach na ten temat, a bazujących na fałszywym i niezgodnym z obowiązującymi we wszechświecie mechanizmami, założeniach.

W moich publikacjach na temat fizyki i mechanizmów kosmosu przedstawiłem prawidłową interpretacje dostępnych nam obserwacji.

Zgodnie z moim modelem wszechświata i zasadami jego funkcjonowania, o zjawiskach na Ziemi czy też jakimkolwiek innym ciele niebieskim decyduje charakterystyka oscylacji przestrzeni w której się ono porusza.

Te oscylacje przestrzeni zależne są z kolei od zjawisk interferencyjnych między modulatorami częstotliwości tych oscylacji. I takim modulatorami są nagromadzenia materii w każdej dowolnej formie. Oczywiście czym większe takie nagromadzenie materii, tym większy jej wpływ na charakterystykę zmian częstotliwości oscylacji przestrzeni.

Logicznym wnioskiem jest to, że koniunkcje ciał niebieskich z udziałem Ziemi muszą mieć podstawowy wpływ na przebieg procesów geofizycznych.

I faktycznie udało mi się udowodnić, że to właśnie to zjawisko odpowiedzialne jest za większość zachodzących na Ziemi procesów, od pogody począwszy a na trzęsieniach ziemi i wybuchach wulkanów skończywszy.
Globalne zmiany wartości oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni, zwane przeze mnie Tłem Grawitacyjnym, są przyczyna wielkoskalowych procesów prowadzących do wyodrębnienia epok geologicznych.

Zmiany TG są również odpowiedzialne za to, że Ziemia jako jedyne miejsce w Układzie Słonecznym, była zdolna do wykształcenia wysoce skomplikowanych organizmów żywych, z człowiekiem na czele.

Wynika to z tego, że posiada ona, proporcjonalnie do swojej wielkości, największy księżyc wśród wszystkich planet. Regularne koniunkcje z Księżycem powodują, że Ziemia ma najintensywniejszy przebieg procesów geofizycznych z wszystkich planet, i to ten właśnie intensywny proces tworzenia trzęsień ziemi, wybuchów wulkanów, ruchów izostatycznych, procesów pogodowych itd. stabilizuje własności środowiskowe naszej planety, dostosowując je do aktualnie panujących wartości TG.

W przypadku kiedy zmiany TG powodują, że np. proces zamarzania wody (według obowiązującej aktualnie skali) zachodziłby już przy 10°C to odpowiednio szybko przebiegające zmiany własności ziemskiej materii, stymulowane koniunkcjami z Księżycem, stabilizują nasze środowisko tak, że wszystkie inne parametry tego środowiska dostosowują się do tych nowych warunków i na pierwszy rzut oka na Ziemi pozostaje wszystko prawie że bez zmian.

Ten mechanizm nie występuje niestety na naszych dwóch sąsiednich planetach i globalne zmiany TG w Układzie Słonecznym powodują na nich olbrzymie i do tego trwale zmiany ich parametrów środowiskowych, a tym samym uniemożliwiło to powstanie na tych planetach wyższych form organizmów żywych.
Czy zapobiegło to rozwojowi życia w ogóle, to pokaże dopiero przyszłość:

O tych zjawiskach pisałem już wielokrotnie i zainteresowani mogą się tu zapoznać z obszerniejszymi opisami:


Tak więc proces dostosowania warunków środowiskowych na Marsie i Venus do potrzeb życia organicznego okazuje się być relatywnie prosty. Obie te planety potrzebują dla stabilizacji parametrów środowiskowych odpowiednio duże księżyce. Już sama ich zwykła obecność wystarczy do tego, aby zamienić Mars i Wenus w planety optymalnie przystosowane dla organizmów żywych.

W przypadku Marsa oznacza to konieczność wprowadzenia na jego orbitę asteroidów, które i tak znajdują się już w zasięgu jego wpływu (planetoidy przecinające orbitę Marsa oraz planetoidy trojańskie) i połączenia ich z księżycami tej planety Deimosem i Fobosem, zwiększając ich masę. Dodatkowo konieczna jest taka zmiana parametrów orbit tych księżyców, aby możliwie często dochodziło do Koniunkcji pomiędzy nimi a Marsem i Słońcem.

Spowoduje to, że intensywność procesów geologicznych Marsa gwałtownie wzrośnie. Wzrośnie szczególnie aktywność wulkaniczna i ta przyczyni się do tego, że materia Marsa na jego powierzchni przyjmie takie parametry, które będą dostosowane do aktualnych wartości TG w otaczającej go przestrzeni.

Takie dostosowanie spowoduje, że również panująca na Marsie wieczna zmarzlina przejdzie w stan płynny i oceany marsjańskie ulegną odnowieniu. W dalszej perspektywie doprowadzi to oczywiście do ekspansji (wzrostu wielkości) tej planety oraz do wzrostu jej masy ponieważ nowe związki atomów będą miały o wiele większą wielkość w porównaniu z obecnie istniejącymi.
Zaczątki tego procesu obserwujemy już w postaci Dolin Marinera, największego systemu kanionów w Układzie Słonecznym, powstałym na skutek pękania skorupy Marsa pod wpływem przyrostu objętości materii w jego wnętrzu. Proces ten ulegnie jednak dramatycznemu przyspieszeniu i doprowadzi to do powstania tektoniki porównywalnej z tą na Ziemi oraz do utworzenia kontynentów i oceanów, jeśli uda się zwiększyć masę księżyców Marsa.

Zarówno Mars jak Wenus i Ziemia, przeszły przed około 250 mln laty okres dramatycznego wzrostu globalnych wartości TG w Układzie Słonecznym. Było to związane z obrotem US wokół centrum naszej galaktyki oraz z tym, że znalazła się ona wówczas najbliżej tego centrum będąc jednocześnie dokładnie w płaszczyźnie rotacji naszej Drogi Mlecznej. Odpowiadało to tym zjawiskom jakie zachodzą w obrębie US ale oczywiście w nieporównywalnie większej skali.
Skutki tego procesu były dramatyczne i spowodowały (żeby się nie rozdrabniać) również gwałtowne zmiany parametrów orbit planet US jak i również zmiany własności budującej je materii.

Generalnie doprowadziło to do gwałtownego zmniejszenia się wielkości atomów i zbudowanych z nich molekuł i cząstek oraz do tego, że zarówno Ziemia jak i Mars i Wenus zmniejszyły gwałtownie swoją wielkość.

Najprawdopodobniej w okresie końca Permu Ziemia była o jedną trzecią mniejsza niż obecnie, a warunki środowiskowe były absolutnie nieporównywalne do obecnych i dla życia nie do zniesienia. Tylko dzięki obecności Księżyca nie doszło do totalnej katastrofy i kompletnego zaniku złożonych organizmów żywych. Dzięki tworzeniu się nowych skal wulkanicznych o dostosowanych do TG właściwościami, lokalnie warunki środowiskowe sprzyjające życiu zostały zachowane i życie przetrwało, a Ziemia po milionach lat stopniowo powróciła do swojej pierwotnej wielkości.

Inaczej miało się to z Marsem gdzie jego materia dalej jest zastygła w takiej formie, w jakiej utworzyła się przed 250 mln lat.


Tylko tam gdzie ciągłe koniunkcje z księżycami napędzają procesy fizyczne tej planety np. w rejonie Dolin Marinera, tylko tam mogło dojść do odnowienia się materii i do jej dostosowania się do nowych wartości TG. Co doprowadziło do rozerwania skorupy Marsa na skutek wzrostu objętości materii w jego wnętrzu. Powoduje to też, że w tym rejonie występuje największe prawdopodobieństwo na znalezienie śladów organizmów żywych.

Na pozostałych obszarach pod cienką warstewką zwietrzeliny egzystują skały których własności oscylacyjne budujących je atomów pozostały niezmienne, uniemożliwiając na tych obszarach uwolnienie atmosfery i wody w fazie płynnej i gazowej.


Tylko przyspieszenie tych zmian poprzez budowę odpowiednio wielkiego księżyca lub księżyców daje szanse na takie zmiany na Marsie, które zrobią z niego planetę zdolną utrzymać na swojej powierzchni zarówno atmosferę jak i hydrosferę.

Nie inaczej ma się sprawa również i z Wenus, o czym pisałem np. tutaj.

http://pogadanki.salon24.pl/388120,zycie-na-wenus

http://pogadanki.salon24.pl/392354,zycie-na-wenus-2

Również Wenus jest planetą która potencjalnie jest w stanie stać się dla człowieka zamieszkała. Niestety wskutek braku księżyca, planeta ta zachowała na swojej powierzchni te warunki środowiskowe jakie panowały na niej przed 250 mln lat. I te są dla człowieka zabójcze, ponieważ własności budującej ją materii są nieporównywalne z tym co znamy.


W przypadku Wenus jedynym realnym sposobem zmiany jej środowiska jest wprowadzenie na jej orbitę odpowiednio wielkiego księżyca. Najlepiej nadawała by się do tego pierwsza planeta US, Merkury.

Niestety nie istnieją po temu obecnie żadne techniczne przesłanki, tak więc realnym sposobem było by wyłapywanie komet i meteorów przecinających orbitę Wenus i stopniowe budowanie jej nowego księżyca.
Ta metoda jest jednak tak skomplikowana i długotrwała że nie rokuję jej żadnych szans na szybkie urzeczywistnienie.

Wygląda na to, że Wenus nie da się nam tak łatwo podbić.
Cóż kobieta.



O nieudolności fizyki w pomiarze temperatury

Myślę że po tym co już na temat funkcjonowania natury napisałem każdemu zajarzyło że obecna fizyka nie ma najmniejszego pojęcia o rzeczywistości.
Gdziekolwiek spojrzymy widzimy że fizyka to po prostu paranoiczny bełkot propagowany dla osiagniecia materialnych korzyści.

Że to jest w ogóle możliwe nie powinno nikogo dziwić ponieważ każdy z nas już od dziecka był poddany praniu mózgu w systemie manipulacji społeczeństwa zwanym nauczaniem fizyki. Lata cale wmawiano nam że fizyka to szczyt intelektualnych osiągnięć naszej cywilizacji a matematyczny bełkot miał nas zastraszyć i zdemoralizować.
Ten system funkcjonuje bardzo dobrze i nikomu nie przyszło do głowy że jest dokładnie odwrotnie i fizyka to intelektualne dno.
Bezczelne kłamstwa fizyków twierdzących, że nauka ta jest obiektywna i sprawdzalna działają tylko dlatego ze nikt nie próbuje tych ich kłamstw zweryfikować.
Proponuje Państwu teraz mały eksperyment myślowy który was przekona do jakiego stopnia dajemy się tym szarlatanom robić w balona.

Fizycy twierdza ze potrafią opisać rzeczywistość ponieważ dysponują metodami dającymi im możliwość pomiaru jej cech. Metody te są jakoby absolutnie obiektywne i funkcjonują zawsze i w każdej okoliczności.

Jedna z takich metod jest pomiar temperatury. Szczególnego znaczenia metoda ta nabrała współcześnie, ponieważ pomiar temperatury atmosfery ziemskiej stal się baza powstania nowej grupy „zbawców ludzkości”, która pod płaszczykiem jej ochrony przed katastrofa klimatyczna próbuje tęże ludzkość po prostu ograbić i zniewolić.

Klimatologia znajduje się tutaj w szczególnie głupiej sytuacji ponieważ obiekt jej badan czyli klimat Ziemi weryfikuje natychmiast wszelkiego typu prognozy i teorie jej przedstawicieli. Inne dziedziny „wiedzy” jak na przykład Astrofizyka czy też Kosmologia są w szczęśliwszej sytuacji i oczywiste bzdury mogą być przez cale dziesięciolecia prezentowane dla mniej lub bardziej obojętnej społeczności jako „Wiedza”
Mimo to, jest to doprawdy niesamowite że Klimatolodzy (w większości z wykształcenia fizycy) nie zauważyli tego że pomiary atmosfery są fałszywe i że za tym musi się ukrywać fundamentalny problem, szczególnie że nie dotyczy to tylko CO2 ale i pomiarach temperatury atmosfery udało im się doprowadzi do absurdu.
Żeby to udowodnić sięgnijmy do przebiegu pomiarów temperatury prowadzonych przez MeteoSwiss.

Widzimy tu próbę korektury „złych pomiarów temperatury“ na podstawie obowiązujących teorii w fizyce.
Że te wyobrażenia fizyków są nieskończenie odlegle od rzeczywistości poznajemy już po tym że na skutek tej homogenizacji pojawia się tu trend wzrostu temperatury który w pierwotnych pomiarach prawie się nie zaznaczał.
Musimy sobie jednak postawić pytanie czy tego typu ingerencja odzwierciedla realna sytuacje czy tez świadczy to o nie zrozumieniu natury przez współczesną naukę.
W następnym linku w komentarzu pod numerem 37 znajdujemy wyjaśnienie ze strony Meteoswiss w którym podane są przyczyny przeprowadzonej homogenizacji.

„Po pierwsze w pierwszym okresie omawianych pomiarów to znaczy do roku 1900 były w użyciu termometry u których przyjęto występowanie stopniowego kurczenia się zbiorniczka na rtęć co w efekcie prowadziło do wzrostu pomiarów temperatury o 0,5 do 1,0 stopnia Celsjusza. Te zmiany zostały skorygowane przez odpowiednie obniżenie pomierzonych temperatur.”
„Po drugie od lat 70-tych wiele stacji pomiarowych uległo automatyzacji. Pomiary które od tego czasu dokonywano przy użyciu termometrów wentylowanych wykazują mniejszy wpływ promieni słonecznych co doprowadziło do systematycznego zaniżania pomierzonych temperatur szczególnie w okresie letnim.”

Czy odpowiedzialni za te zmiany fizycy rzeczywiście rozumieli to co czynią? Co do tego mam poważne wątpliwości.
W pierwszym okresie korektury to znaczy do roku 1900 (przyjmuję jednak że termometry rtęciowe były o wiele dłużej w użyciu) zaobserwowano że w przeciągu lat i dziesięcioleci termometry nie pokazywały prawidłowej temperatury. Stwierdzono że w trakcie kalibracji termometrów punkt topnienia lodu nie pokrywał się ze wskazaniami punktu zerowego skali. W tamtych czasach kalibrowano termometry przy pomocy porównania punktów przejść fazowych wody, a wiec punktu zamarzania i jej wrzenia ze wskazaniami termometru. Zauważono że z upływem czasu termometry pokazują za wysoką temperaturę. Przyjęto bez zastanowienia się nad prawidłowością tego założenia że zbiorniczki z rtęcią ulegają z czasem kurczeniu.
W rzeczywistości widzimy tutaj przykład tego samego procesu który w tym samym czasie doprowadził do wzrostu masy międzynarodowego wzorca kilograma(patrz mój post „O przyczynach niestabilności masy wzorca kilograma”). Proces ten polegał na wzroście amplitudy oscylacji przestrzeni który to objawia się dla nas w pierwszym rzędzie we wzroście „Stałej Grawitacji” Wzrost oscylacji Tła Grawitacyjnego powoduje odpowiedni wzrost oscylacji cząstek elementarnych. W przypadku ciał w stanie gazowym lub ciekłym objawia się to wzrostem objętości tych ciał. Wzrost ten jest normalnie mało zauważalny a jeśli nawet to przypisywano to błędom pomiarowym. W przypadku pomiarów temperatury zmian tych nie można było ignorować ponieważ wzmacniające działanie kapilary pokazywało te zmiany w sposób oczywisty.
Tak więc Temperatura do roku 1900 podlegała rożnym zmianom przeważnie wzrostowi ale dopiero generalna homogenizacja danych i obniżenie odczytów temperatury o 1 stopień Celsjusza doprowadziły do powstania sztucznego trendu wzrostowego.
W drugim przypadku zauważono coś podobnego ale jak zwykle u fizyków zinterpretowano te zmiany dokładnie odwrotnie niż to się powinno zrobić.
W nowoczesnych stacjach meteorologicznych nie używa się już termometrów bazujących na zwiększaniu objętości cieczy ale wykorzystuje się tak zwane termometry oporowe umożliwiające automatyzację pomiarów.
Termometr rezystancyjny jest to przyrząd pomiarowy służący do pomiaru temperatury wykorzystujący zmianę oporu pod wpływem zmian temperatury. Najczęściej są wykorzystywane oporniki platynowe.
Przyrządy te są kalibrowane przy użyciu metod pośrednich to znaczy  poprzez porównanie z czujnikiem wzorcowym
W tym celu używa się specjalnych termometrów o dużej dokładności które z kolei są kalibrowane przez porównanie z wzorcem narodowym.
Ta metoda miała zagwarantować prawidłowość pomiaru temperatury, doprowadziła jednak paradoksalnie do tego że w pomiarach długookresowych pojawił się fałszywy trend wzrostu temperatury atmosfery.
Że coś tu nie gra powinno się właściwie fachowcom rzucić natychmiast w oczy ale w skutek autystycznego sposobu myślenia „Naukowców“ i niezdolności do samokrytycznego spojrzenia na obowiązujące teorie fizyczne wybrano oczywiście najbardziej fałszywa alternatywę.
„Naukowcom” był oczywiście znany fakt że platynowe termometry oporowe wykazują zjawisko histerezy polegające na tym że zależność oporu od temperatury ulega zmianie jeśli czujnik poddamy mechanicznemu naciskowi. To znaczy drobna zmiana struktury sieci krystalicznej objawia się natychmiast zmianą wskazań temperatury. Jeśli wiec zauważono że termometry oporowe wykazują generalny trend we wskazywaniu zmian temperatury to normalny człowiek przyjmie że te zmiany dotyczą w takim samym stopni wzorzec narodowy. To nie dotyczy jednak fizyków. Ich myślenie (oczywiście jeśli założymy hipotetycznie że fizyk w ogóle potrafi myśleć) podlega całkiem innym zasadom.
Na te oczywiste nieścisłości z własnymi teoriami zareagowali w typowy dla nich sposób ogłaszając normy mierników międzynarodowych i narodowych za święte i wieczyste.
Coś takiego jak niezmienna wartość jednostki pomiarowej jest w naszym wszechświecie niemożliwa. Wraz ze zmianami TG zmienia się zależność oporu wzorca narodowego od temperatury i do tego w stopniu o wiele większym niż większości pozostałych termometrów.
Przyczyna tego jest taka że materiał który użyto do wyprodukowania wzorca był odlany w czasie kiedy „Stala Grawitacji” miała relatywnie niską wartość. W trakcie stygnięcia odlewu atomy platyny zostały słabiej ze sobą związane niż to miało miejsce w trakcie produkcji późniejszych termometrów z blachy walcowanej.
W efekcie atomy sieci krystalicznej wzorca narodowego reagowały silniej na dalszy wzrost amplitudy oscylacji TG. Oznacza to że wzorzec narodowy reaguje też silniej na wzrost temperatury i wykazuje wyższy opór niż pozostałe termometry oporowe u których atomy zostały silniej ze sobą związane.
To oznacza że większość termometrów będzie z czasem wskazywać niższa temperaturę w porównaniu z wzorcem narodowym.
W trakcie kalibrowania wprowadzano wprawdzie odpowiednie poprawki do pomiarów ale po jakimś czasie te różnice pojawiały się na nowo i na nowo ulegały też zmianie wyniki pomiarów temperatury atmosfery.
Co doprowadziło znowu do kolejnej homogenizacji i podwyższenia wyników pomiarów temperatury o 1°C.
I tak to w przeciągu 40 lat ciągłych homogenizacji , kalibrowania i statystycznych hocków klocków doprowadzono do tego ze mamy nagle rekordowe pomiary temperatury atmosfery i wirtualna katastrofę klimatyczna.
Istnieją dwie rzeczy o których mogę powiedzieć że są nieskończone: wszechświat i głupota fizyków, przy czym jeśli chodzi o wszechświat to nie jestem tego jeszcze tak całkiem pewien. 

Translate

Szukaj na tym blogu