Przymiarka do Armagedonu

Przymiarka do Armagedonu


Przed wielu laty napisałem krótki artykuł o konsekwencji wybuchu słonecznego skierowanego w kierunku naszej planety. Ten temat poruszałem wielokrotnie w powiązaniu z przeróżnymi zjawiskami geofizycznymi, ale wówczas skoncentrowałem się na aspekcie gwałtownych spadków ciśnienia atmosferycznego, co ma egzystencjalne znaczenie dla alpinistów wspinających się na bardzo wysokie góry.


O tym artykule prawie ze już zapomniałem i pewnie też zapomnieli o nim wszyscy jego ówcześni czytelnicy. Szczególnie, że teraz mamy okres minimalnej aktywności słonecznej i ten temat nie jest aktualnie na czasie.

Tak się jednak złożyło, że natrafiłem na bardzo interesujący artykuł o wyjątkowym zdarzeniu na Pacyfiku, które w roku 2012 po prostu umknęło mojej uwadze. Gdybym wtedy o tym usłyszał, od razu związałbym te dwie sprawy ze sobą. Teraz trwało trochę zanim sobie uświadomiłem, że przecież już o tym pisałem i to jeszcze zanim do tego wydarzenia doszło.

A więc po kolei:

Pasażerowie samolotu lecącego nad południowym Pacyfikiem w dniu 18.07.2012 nie wierzyli własnym oczom, pod nimi rozpościerała się wyspa i to nie jakaś byle jaka, ale tak wielka jak cała Belgia.

Załoga wezwanego do rozpoznania sytuacji nowozelandzkiego okrętu „HMNZS Canterbury" stwierdziła ze zdumieniem, że ta nieznana wyspa jest w rzeczywistości gigantycznym nagromadzeniem pumeksu pływającego po powierzchni oceanu. Natychmiast stolo się dla wszystkich jasne to, że pumeks ten jest rezultatem potężnego wybuchu jednego z licznych w tamtym regionie wulkanów.

Dalsze badania wykazały, że tym wulkanem był wulkan Havre, znajdujący się około 1000 km na północny wschód od Nowej Zelandii.


Teren ten stał się celem badań ekspedycji naukowej i wyniki tych badań ukazały się właśnie niedawno na łamach czasopisma „Science Advances”


Rezultatem były fascynujące zdjęcia komputerowe tego krateru.


Patrząc na to zdjęcie czujemy wprost jak kolosalny charakter miała ta eksplozja i że różniła się ona diametralnie od tego, do czego nas natura w przypadku wulkanów przyzwyczaiła. Podobne formy znajdziemy bardzo daleko, bo dopiero na innych planetach i księżycach naszego Systemu Słonecznego.

Na specyficzny charakter takich eksplozji zwracałem uwagę wielokrotnie np. tu:


oraz na to, że również na Ziemi ten rodzaj wulkanizmu stanowi realne zagrożenie.



W gruncie rzeczy mieliśmy tu do czynienia z identyczną sytuacją, którą opisałem w poniższym artykule,


z tym, że tym razem do przesycenia gazów doszło nie w wodzie jeziora, ale w powstałym wcześniej zbiorniku magmy.

Ten sam mechanizm jest również odpowiedzialny za wybuchy tak zwanych superwulkanów


i stanowi podstawowy instrument, który w przyszłości umożliwi przepowiadanie tego typu katastrof.



Wróćmy więc jeszcze raz do wulkanu Havre i spróbujmy prześledzić tok wydarzeń które doprowadziły do jego wybuchu.

Całe nieszczęście rozpoczęło się w dniu 11.07.2010 roku. W tym to właśnie dniu, tereny przyszłego wybuchu wulkanicznego znalazły się pod wpływem oddziaływania zaćmienia słonecznego.



To oddziaływanie było tym groźniejsze, bo objęło szczególnie intensywnie przypowierzchniowe części skorupy ziemskiej, właśnie te w których przejścia fazowe minerałów zachodzą ze szczególną łatwością i gdzie w ten sposób narodziła się nowa generacja minerałów o innych częstotliwościach oscylacji budujących je atomów niż minerały bezpośrednio sąsiadujące w półzastygłej z pozoru magmie.

W ten sposób rozpoczął się proces stopniowego samoistnego podgrzewania się skał, który w ciągu dwóch kolejnych lat doprowadził do powstania olbrzymiego zbiornika magmy pod tym już od tysiącleci zastygłym wulkanem.

Z racji specyficznego składu mineralogicznego, magma ta była niezwykle bogata w rozpuszczone w niej ciecze i gazy które znajdowały się w niej w stanie chwiejnej równowagi.

Wszystko gotowe było do normalnego wybuchu wulkanicznego, jaki znamy na tysiącach innych przykładów ale wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego.

W tym czasie również Słońce weszło w okres wzmożonej aktywności i raz za razem nasza gwiazda wstrząsana była gigantycznymi wybuchami. 

Jeden z najsilniejszych wystąpił w dniu 12.07.2012.



Wybuch ten był tym groźniejszy, bo skierowany w kierunku Ziemi i związana z nim anomalia Tła Grawitacyjnego osiągnęła Ziemie akurat w momencie w którym opisywany przez nas wulkan wystawiony był na ten front zmian.

Ta fala uderzeniowa anomalnych skoków TG doprowadziła natychmiast do katastrofy i w obrębie zbiornika magmy pod wulkanem Havre doszło do przesycenia rozpuszczonych w magmie gazów i cieczy.

Jak w butelce od szampana którym wstrząśniemy przed otwarciem, nastąpił prawie natychmiastowy wzrostu ciśnienia w zbiorniku magmy i zawarta w nim lawa uległa spienieniu. Po osiągnięciu wartości krytycznych ciśnienia doszło następnie do serii gigantycznych wybuchów, w rezultacie czego na powierzchnie oceanu wypłynęły kilometry sześcienne spienionych skał zwanych potocznie pumeksem.

Ten wybuch wulkanu nie był jedynym skutkiem tej katastrofalnej erupcji słonecznej. Spowodowała ona również równolegle niespodziewany wybuch nieczynnego od stu lat wulkanu Tongariro w Nowej Zelandii. Również i w tym przypadku mechanizm wybuchu był identyczny.

Najprawdopodobniej w tych dniach wystąpiły też dalsze katastrofy geofizyczne o których jeszcze nie wiem, a których przyczyną był ten niesamowicie silny wybuch na Słońcu.

Kto wie, może również alpiniści ucierpieli od tego wybuchu nie zdając sobie nawet sprawy co było prawdziwą przyczyną ich nieszczęść.


Uzupełnienie z dnia 22.02.2018


Omawiany przeze mnie w artykule powyżej przypadek aktywizacji procesów wulkanicznych w następstwie zaćmień słonecznych jest przykładem typowego mechanizmu ich powstania.

Oznacza to, że każde zaćmienie słoneczne może teoretycznie zapoczątkować proces podgrzania się warstw skalnych we wnętrzu Ziemi prowadzący w skrajnym przypadku do ich upłynnienia i wytworzenia komory magmowej.

Całe szczęście nie wszędzie istnieją odpowiednie warunki brzegowe do zapoczątkowania takiego procesu i tereny te ograniczają się głównie do tych obszarów, które znamy już z ich aktywności wulkanicznej. Tak więc, jeśli zaćmienie obejmie taki aktywny obszar, to prawdopodobieństwo zapoczątkowania tam procesu kreacji magmy jest niewspółmiernie większe.


Tym większe, im częściej takie zaćmienia nad danym obszarem występują.


Japonia znana jest nam z tego, że jest to kraj wulkaniczny. Do niedawna wydawało się, że ten wulkanizm przebiega tam w ramach mniej lub bardziej ograniczonych wybuchów.


Jednak od kilku lat rejon leżący u południowych wybrzeży wyspy Kiusiu stał się celem intensywnych badań naukowych. Zauważono bowiem, że aktywność wulkaniczna w tym rejonie gwałtownie rośnie. Najnowsze dane wskazują na to, że w przypadku kaldery Kikai mamy do czynienia z jednym z dziesięciu najgroźniejszych dla ludzkości tzw. superwulkanów.


W przeciwieństwie jednak do innych wulkanów, ten jest już gotowy do wybuchu.


Jego komora magmowa zawiera niewyobrażalną ilość 40 km³ magmy gotowej w każdym momencie do gigantycznej eksplozji.


Jej powstanie zostało zainicjowane stosunkowo niedawno, bo w roku 2009. Wtedy to doszło do zaćmienia słonecznego w dniu 22.07.2009, które objęło również obszar wulkanu Kikai.


Niestety na tym się nie skończyło i trzy lata później ten sam obszar objęło kolejne zaćmienie Słońca.


To powtórne zaćmienie spowodowało dalsze gwałtowne generowanie magmy i błyskawiczne powiększanie się komory magmowej.


Najprawdopodobniej komora magmowa dalej rośnie i wybuch wulkanu jest kwestią najbliższych miesięcy, najwyżej lat.


Istnieją trzy scenariusze przebiegu wypadków.


W pierwszym, najbardziej optymistycznym, nastąpi stopniowe obniżanie ciśnienia i temperatury zbiornika magmy, w efekcie stopniowego wypływu lawy i po upływie kilkunastu lat zagrożenie spadnie do zera.


Inny scenariusz to dalszy wzrost temperatury oraz dalsze powiększanie się zbiornika magmy, do momentu przetopienia się magmy na powierzchnię i jej wypływu w formie mniej lub bardziej silnego wybuchu wulkanicznego.

Scenariusz najbardziej prawdopodobny prowadzi nas niestety prosto do katastrofy. W tym scenariuszu, tak jak w artykule powyżej, dojdzie do takich wahań TG, że zawarte w magmie rozpuszczone w niej fluidy ulegną gwałtownemu przesyceni i ulatniając się, gazy i ciecze zwiększą w jednorazowym akcie ciśnienie w zbiorniku tak, że eksploduje on wyrzucając na powierzchnie Ziemi olbrzymia cześć znajdującej się w nim magmy.


Ten scenariusz oznacza dla ludzkości katastrofę.



Istnieją jednak możliwości przygotowania się na wybuch, ponieważ jego prawdopodobieństwo wzrasta w okresach koniunkcji Ziemi z innymi ciałami niebieskimi, w tym szczególnie w okresie zaćmień Słońca i Księżyca.

Również erupcje słoneczne są w stanie zainicjować taki wybuch, ale te całe szczęście przez najbliższe parę lat będą bardzo rzadkie.


Tak czy owak, w najbliższych paru latach rozstrzygnie się też jaki scenariusz zostanie urzeczywistniony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Szukaj na tym blogu