Kolejne
bajeczki fizyków o falach grawitacyjnych
Jeśli
spojrzeć na listę laureatów nagrody Nobla, z dziedziny fizyki, w
ostatnich latach to zauważymy, że przyznano ją przeważnie za
„odkrycia” których w żaden sposób nie można zweryfikować pod
względem ich prawdziwości.
Sytuacja
jest już tak paranoiczna, że tak naprawdę nagrodę tę powinno się
przemianować na nagrodę za bajkopisarstwo i mitomanię.
Nie
inaczej zapowiada się też i w tym roku. Szykuje się nam kolejny
przykład tego, że ta prestiżowa nagroda zostanie przyznana za
wymysły. No może z tym prestiżem to już nie to co kiedyś, od
czasu jak się okazało, że o jej przyznaniu decyzje zapadają w
centrali CIA. Ale mimo to wielu beznadziejnie naiwnych jeszcze w to
wierzy, że ma ona coś wspólnego z nauką.
Tym
razem duże szanse mają „fizycy” zajmujący się tzw. „falami
grawitacyjnymi” z USA i Niemiec.
Tam
właśnie fizyka mityczna cieszy się największą popularnością i
tam też publikowane jest najwięcej „dzieł” z dziedziny
„bajecznej fizyki”
Jak
zameldowały o tym najważniejsze media, zespól „naukowców” po
raz trzeci zarejestrował efekt fal grawitacyjnych w urządzeniu
„LIGO”.
I
również tym razem do tego sygnału została wymyślona kolejna
bajeczka o falach grawitacyjnych. Mało tego, wykryto nawet całkiem
nową ich klasę.
Oczywiście
i tym razem jest to bujda na resorach.
Tak
jak to pisałem już tu
żadnych
fal grawitacyjnych nie ma i obserwowane efekty mają charakter
lokalny i związane są z parametrami orbity Ziemi wokół Słońca.
Niestety
ta mafia nierobów i naciągaczy, nazywająca siebie fizykami,
opracowała perfidny system wyłudzania pieniędzy od społeczeństwa
sugerując mu, że jest w stanie wyjaśnić jak funkcjonuje nasza
rzeczywistość. W tym celu opracowano cały zestaw bajek i mitów
poprzeplatany wymysłami wołającymi o pomstę do nieba, a
propagowanymi przez mafijną instytucję nazywającą siebie nauką.
Od
lat już ta banda beatyfikuje swoich najbardziej cwanych złodziei w
formie coraz to kosztowniejszych nagród i zaszczytów. Społeczeństwo
ładuje w tych mitomanów i w ich bezsensowne zabawki miliardy,
otrzymując w zamian coraz to większy stek bzdur.
Ostatnia
nadzieja w tym, że normalni ludzie zaczną patrzeć na ręce tym
oszustom i sprzeciwią się wyłudzaniu pieniędzy ich kosztem.
Najgorsze
jest to, że fałszywość tej całej, pożal się Boże, „fizyki”
jest tak naprawdę widoczna dla każdego, kto wykaże się choć
minimalnymi zdolnościami do logicznego myślenia. Ta umiejętność
jest co prawda wśród ludzkości w zaniku, ale mimo to wśród setek
tysięcy fizyków powinno znaleźć się choć paru sprawiedliwych.
Ale gdzie tam. Przez wytrwałą selekcję psychopatów i eliminację
ludzi myślących, dopracowano się perfekcyjnego bandyckiego systemu
opartego na kłamstwie i źle.
Tak
naprawdę to już sama data zarejestrowania tego efektu powinna
wzbudzić u uczciwego naukowca podejrzenia.
Sygnał
ten zarejestrowano mianowicie 4 stycznia tego roku o godzinie
10∶11:58.6 UTC.
Nie
był to taki sobie zwyczajny dzień. Właśnie 4 stycznia Ziemia
osiąga punk największego zbliżenia do Słońca. Punkt ten jest
nazywany, w mechanice ciał niebieskich, terminem perycentrum, i
występuje w przypadku wszystkich orbit eliptycznych, parabolicznych
i hiperbolicznych ciał niebieskich.
Nie
przywiązywano tak naprawdę do niego żadnej wagi, aż do momentu
zaobserwowania zjawiska które współczesna fizyka nie jest w stanie
w żaden sposób wyjaśnić.
Tym
zjawiskiem jest tzw. anomalia Fly-by.
O
tym zjawisku pisałem tutaj.
I
jak potwierdziły to już wielokrotnie obserwacje, powoduje ona
niezrozumiałe zmiany w częstotliwości sygnału wysyłanego przez
sondy, w momencie osiągnięcia perycentrum.
Oczywiście
każde ciało niebieskie ulega tej właśnie anomalii, ale tylko w
specyficznych warunkach brzegowych była ona rejestrowana przez
istniejące instrumenty badawcze.
Urządzenie
LIGO otworzyło po raz pierwszy możliwość obserwacji takich zmian
w skali planety Ziemia.
Tak
jak pisałem w moim artykule, efekt tego zjawiska jest w przypadku
Ziemi niewyobrażalnie mały, ale interferometr LIGO ma dostateczną
czułość aby go zaobserwować, co też i nastąpiło.
Wprawdzie
występuje parogodzinna różnica czasowa pomiędzy peryhelium Ziemi,
a zaobserwowaną zmianą częstotliwości promieniowania lasera, ale
wynika ona tylko i wyłącznie z tego, że punkt interferencji
modulacji częstotliwości oscylacji przestrzeni generowanych przez
Ziemię i Słońce jest dodatkowo zależny od szeregu innych źródeł
takich modulacji, a więc od położenia innych ciał niebieskich w
Układzie Słonecznym i nie pokrywa się idealnie z czasem
największego zbliżenia.
Nie
ma to jednak żadnego wpływu na prawdziwość mojej koncepcji.
Zresztą
jej weryfikacja jest dziecinnie prosta i już 4 stycznia następnego
roku otworzy się nam następna tego możliwość. Również w
następnym roku zaobserwujemy powstanie tego sygnału, wprawdzie w
trochę innym czasie ale jest to też zrozumiale.
W
przyszłym roku układ ciał niebieskich będzie po prostu inny.
To
że dwie czarne dziury łączą się ze sobą tylko 4 stycznia
każdego roku, gdzieś w czeluściach wszechświata, jest tak
nieprawdopodobne, że nawet „fizycy” będą mieli opory z
opowiadaniem takich bzdetów.
Jak
znam tych oszustów, to zapewne na koniec tego roku LIGO zostanie
wyłączony, aby nie daj Bóg ich machloje nie wyszły publicznie na
jaw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz