Dzisiaj chcę
przedstawić eksperyment fizyczny który ma potencjał do tego aby poruszyć
fizykę w posadach i w formie bardziej rozwiniętej jest moim kandydatem do
przyszłej nagrody Nobla. Eksperyment ten jest jeszcze o tyle dla nas ciekawym,
że jednym z współautorów pracy jest Polak.
Podam w skrócie o
co chodzi w tym eksperymencie zanim przejdziemy do jego interpretacji oraz jego
konsekwencji dla całej współczesnej fizyki.
Zacznijmy do
Einsteina.
Fundamentem na
którym bazuje Ogólna Teoria Względności jest założenie że upływ czasu jest
zależny od grawitacji albo lepiej powiedziawszy od deformacji czasoprzestrzeni
pod jej wpływem.
Oznacza to że
wraz ze zmianą „siły ciążenia“ musi zmienić się upływ czasu. Taki sam wpływ
będzie to miało na częstotliwość fotonów zmierzających do centrum
grawitacyjnego.
To założenie
zostało eksperymentalnie potwierdzone w formie spektakularnego eksperymentu
Rebki i Puonda o czym pisałem tutaj:
Z założeń OTW
wynika że szybkość upływu czasu zależna jest od potencjału grawitacyjnego i
czym większa relatywna wartość potencjału tym wolniej musi on upływać. To
założenie było tak spektakularne że jak tylko pojawiły się możliwości
precyzyjnego pomiaru czasu przy pomocy zegarów atomowych to podjęto wielokrotne
próby jego sprawdzenia.
Jeden z takich
eksperymentów dokonała grupa naukowców uniwersytetu w Marylandzie.
I w efekcie
potwierdziła założenia teoretyczne. Czy wyniki rzeczywiście tak dobrze pasowały
do teorii Einsteina czy też zostały do niej dopasowane nie ma, w tym momencie,
aż tak dużego znaczenia.
Osobiście jestem
pewien że naukowcy z Marylendu manipulowali wynikami odrzucając te które
odbiegały od teorii, uznając je za błąd pomiarowy. Tak robi się już od dawna w
fizyce naginając rzeczywistość do teorii.
Najważniejsze
jest jednak nie to czy uzyskano tu zgodność z teorią Einsteina ale samo
potwierdzenie tego że zegary pokazują rożny czas w zależności od wysokości nad
poziomem morza.
Oczywiście można
te obserwacje interpretować tak jak tego chce OTW ale można też postawić sobie
pytanie czy aby fizycy nie mieszają tutaj pojęć i przyjmują to co jest wynikiem
jakiegoś procesu za jego przyczynę.
Zasadniczy
problem polega na tym że tak naprawdę nie potrafimy mierzyć upływu czasu. Co
gorsza tak naprawdę nie wiemy nawet co to takiego jest ten czas. Mimo to fizycy
maja czelność twierdzić że to wiedzą i próbują wmówić ludziom że znane są im
procesy pozwalające ten upływ czasu mierzyć.
Oczywiście jest
to bezczelne kłamstwo. Tak naprawdę żadne urządzenie pomiarowe nie pokazuje nam
upływu czasu ale bazuje na określonym cyklicznym zjawisku.
To że takie
zjawisko występuje nie oznacza jednak w żadnym wypadku tego, że poszczególne
cykle tego zjawiska są identyczne, i moim zdaniem taka identyczność jest
niemożliwa.
W przypadku
zegarów atomowych wykorzystuje się zjawisko rezonansu przy pobieraniu i
wypromieniowaniu energii przez atomy cezu-133. Częstotliwość zachodzenia tego
zjawiska uznano za stale i przyjęto za wzór do definicji sekundy.
Oczywiście to
założenie jest fałszywe i wynika z tego że zmiany tej częstotliwości są
spowodowane ogólnymi zmianami parametrów fizycznych na Ziemi i zaznaczają się
również w zmianie częstotliwości oscylacji wzorców służących do kalibracji
zegarów atomowych.
Jest to banalna
oczywistość którą musi wziąć pod uwagę każdy kto uważa się za naukowca.
Niestety tacy nie istnieją we współczesnej nauce. Ta została już dawno
opanowana przez szarlatanów.
Myślę że to na
razie wystarczy jako wstęp, szczególnie że tematem notki nie są problemy
związane z definicją sekundy.
W każdym razie
autorzy cytowanej na początku pracy postawili sobie za cel wykorzystanie efektu
przyspieszenia „upływu czasu“ wraz ze wzrostem wysokości nad poziomem morza dla
określenia różnic wysokości dwóch punktów w odległości 2000km od siebie. Według
autorów udało im się tego pomiaru dokonać z dokładnością do 4 mm.
Jest to bardzo
ważne osiągniecie ponieważ otwierają się przed nami możliwości, po pierwsze
obserwacji zmienności tej pomierzonej wartości z upływem czasu jak i wpływu
innych zjawisk astrofizycznych na dokładność pomiaru tej różnicy. Konkretnie
oznacza to że zaobserwuje się roczny cykl zmian we wzajemnej wysokości tych
punktów jak i 28 dniowe oscylacje związane z fazami Księżyca. Co więcej również
zmiany związane z koniunkcjami Ziemi z innymi planetami, szczególnie z
Merkurym, Venus, Marsem i Jowiszem będą się objawiać w przejściowych różnicach
w pomiarach tej wysokości.
Najważniejsze
jest jednak to, że uzyskaliśmy alternatywę dla pomiaru całej geoidy kuli
ziemskiej w stosunku do pomiarów satelitarnych.
Te ostatnie
bazują bowiem na fałszywych założeniach teorii grawitacji Newtona i na
przyjęciu fałszywych równań matematycznych opisujących trajektorię ciał
niebieskich. W ramach teorii Newtona -Keplera satelity poruszają się po torach
eliptycznych. To założenie zostało opisane wzorem prawa Powszechnego Ciążenia.
Do dzisiaj prawo to stanowi fundament do obliczania trajektorii satelitów i
prowadzi do tego że uzyskane z tych obliczeń dane dotyczące kształtu Ziemi
pokazują jej fałszywy obraz.
Ziemia wcale nie
jest jakimś burakiem jak tego chcą fizycy ale ma kształt o wiele bardziej
regularny. Ponieważ nie było alternatywy dla przyjętych założeń albo lepiej
powiedziawszy fizycy nie dopuszczali do takich alternatyw, Ziemia przedstawiana
jest z garbem w rejonie Islandii i dziurą głęboką na 200 m w rejonie Oceanu
Indyjskiego.
Oczywiście to
jest kompletna bzdura wynikająca z interpolacji błędów w obliczeniach
trajektorii satelitów na powierzchnię planety.
W rzeczywistosci
trajektoria satelitów i ciał niebieskich nie jest elipsą ale złożeniem drogi po
okręgu w pobliżu absyd oraz wycinków elipsy pomiędzy nimi. W praktyce różnica w
stosunku do elipsy jest minimalna ale różnica światopoglądowa nie mogłaby być
już większą.
Dotychczas
udawało się fizykom maskować tę różnicę przy pomocy statystycznych machlojek i
bezczelnych oszustw manipulując parametrami pomiarowymi używanymi we wzorach. W
efekcie prowadzi to do powstania takich poronionych konstrukcji jak na zdjęciu.
Opisane
doświadczenie daje nam po raz pierwszy możliwość skartowania Ziemi w całości
posługując się zegarami atomowymi oraz zasadami trygonometrii. Efektem tego
skartowania będzie stwierdzenie nieistnienia żadnych deformacji w kształcie Ziemi
i demaskacja dotychczasowej fizyki.
Czy do tego
dojdzie śmiem wątpić. Fizycy do banda kryminalistów która całą swoją
inteligencję używa do okłamywania społeczeństwa i wyciągania od niego pieniędzy
które pod przykrywką badań naukowych wędrują do kieszeni tych oszustów.
Tak więc jest to
najprawdopodobniej ostatni artykuł tego młodego polskiego naukowca. Przykre to
ale jego szanse przebicia się w tym skorumpowanym bagnie są żadne. Tak więc
polscy fizycy mogą spać spokojnie, nagroda Nobla im nie grozi i mogą dalej brać
pieniądze za rozpowszechnianie bredni.
Tak a propos
jeśli kogoś to moje wytłumaczenie nie zadowala i dalej nie rozumie dlaczego
obserwujemy przyspieszenie częstotliwości oscylacji zegara atomowego wraz ze
wzrostem wysokości nad poziomem morza to tutaj jeszcze raz szczegółowe
wytłumaczenie „dla baranów“.
Atom cezu, tak
jak każdy inny atom materii, zbudowany jest ze związku oscylujących
podstawowych jednostek przestrzeni, wakuoli. Wszystkie te wakuole są tak jakby
schwytane w pułapkę z której bardzo ciężko im się wydostać. W pułapce tej jest
bardzo ciasno i żeby dalej móc oscylować, poszczególne wakuole muszą dopasować
swoje własne oscylacje do oscylacji wszystkich innych wakuoli w tym związku.
Nie wszystkie takie związki mają taką możliwość i zdarza się że takie
dopasowanie nie jest możliwe. Powoduje to, że nie może tam dojść do równowagi i
wakuole przeszkadzają sobie wzajemnie w oscylacjach. Prowadzi to do zjawiska
interferencji w wyniku czego jedna z takich wakuol wykonuje tak wielką pojedynczą
oscylację że uwalnia się z tego związku i zamienia się w foton.
Jest to zjawisko
rozpadu promieniotwórczego.
Nie jest to
jednak jedyna taka możliwość. Wakuola u której zaznaczyła się taka ekstremalnie
duża oscylacja może pozostać w związku z innymi jeśli uda się jej przekazać
impuls oscylacji na wakuolę budującą przestrzeń w bezpośredniej bliskości
atomu. W wyniku przekazania tego impulsu zmniejszają się jej oscylacje, za to
wakuola przestrzeni zostaje zamieniona w foton, którego emisję obserwujemy w formie
promieniowania. Na tym drugim zjawisku bazują zegary atomowe ale nie tylko.
Również wszystkie źródła światła widzialnego od żarówki do Słońca funkcjonują
na tej samej zasadzie.
Zegar atomowy
jest urządzeniem którego celem jest niedopuszczenie do tego aby atomy cezu przyjęły stan równowagi. Poprzez ciągłe
dostarczanie energii z zewnątrz zaburzana jest równowaga oscylacji wakuol atomu
cezu i w "regularnych" odstępach czasu dochodzi do „kopnięcia“ przez
ten atom wakuoli przestrzeni.
Jednocześnie
wielkość oscylacji pojedynczej wakuoli w atomie zależna jest od wielkosci TG w
danym miejscu a to rośnie w miarę zbliżania się do centrum grawitacyjnego. To
znaczy, czym bliżej środka Ziemi tym z większą częstotliwością oscylują wakuole
w atomach materii. To znaczy również, że są one mniej wrażliwe na zmiany TG
oraz na zaburzenia zewnętrzne na przykład w formie dostarczanej „energii“. To
znaczy, czym bliżej środka Ziemi tym rzadziej dochodzi do takiego zwiększenia
oscylacji pojedynczej wakuoli w atomie, że ta jest zmuszona do przekazania
impulsu na wakuolę przestrzeni. Tym samym częstotliwość zegara jest niska.
Co innego jeśli
umieścimy taki zegar wysoko nad poziomem morza. W tym miejscu częstotliwość
oscylacji TG jest niska i atomy cezu zwiększają swoja wielkość. W tej formie są
one bardziej podatne na zjawiska interferencji i bardziej skłonne do
wykonywania szczególnie silnych oscylacji. Zwiększa to oczywiście
prawdopodobieństwo na przekazanie impulsu na wakuolę w otaczającej przestrzeni
i częstotliwość takiego zegara rośnie.
Oczywiście
przestawione wytłumaczenie niesie w sobie również możliwość weryfikacji mojej
teorii. Musimy bowiem przyjąć że ta wrażliwość atomów cezu musi z czasem maleć
ponieważ w miarę upływu czasu coraz więcej atomów przyjmie taką konfigurację że
ich czułość na dostarczaną energię zmaleje i zmaleje tym samym skłonność do
zjawisk interferencyjnych. Nie ma co się dziwić że wszystkie te eksperymenty z
„uplywem czasu“ „potwierdzające“ OTW są tak krótkotrwałe, ponieważ tylko w
specyficznych warunkach potwierdzają one tę teorię. Już po kilku dniach zmiany
własności atomów są tak duże że trzeba przerwać doświadczenie aby się nie
wydało to że ta cała „fizyka“ to bzdura. OTW nie opisuje świata realnego,
opisuje rzeczywistość która nie istnieje. Dlatego też fizyka ma tak wielkie
kłopoty z wytłumaczeniem zjawisk i dlaczego ucieka od tej odpowiedzialności w
stronę bezsensownej matematyki.
Współcześni
fizycy to tak naprawdę zdrajcy idei kopernikańskiej i kryptoptolemeusze. Są
czystym zaprzeczeniem definicji naukowca i ucieleśnieniem togo co określamy
mianem szarlatana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz