Tak jak przewidywałem obecne lato
zaskoczyło wielu wczesnym przyjściem i wysokimi temperaturami.
Niestety jego druga część nie zapowiada się optymistycznie.
Jeszcze do końca lipca możemy cieszyć się dobrą pogodą, ale
później żarty się pewnie skończą i sierpień może przynieść
rolnikom poważne problemy przy żniwach.
Zadecyduje o tym szczególna koniunkcja
planet w dniu 27.07.2018.
w tym dniu dojdzie do ustawienia się
Marsa Ziemi i Księżyca w jednej linii względem Slonca. Do tego
Ziemia i Mars znajda się tak blisko siebie jak rzadko oraz dojdzie
do całkowitego zaćmienia Księżyca.
Jakby tego było mało, to również
Saturn i Merkury znajda się w tym momencie w koniunkcji.
Zaznaczy się to w pierwszym rzędzie
ożywieniem aktywności słonecznej.
Taki zestaw ciał niebieski występuje
nieczęsto i można się spodziewać wystąpienia na Ziemi całego
szeregu geofizycznych fenomenów, od trzęsień ziemi począwszy a na
powstaniu ciężkich burz i huraganów skończywszy.
Jednocześnie wystąpi przesilenie
wzrostów Tła Grawitacyjnego i wraz z jego ponownym spadkiem do
widocznego obniżenia temperatury na całej kuli ziemskiej. Tak więc
druga polowa roku będzie chłodna i nie ma co liczyć na powrót
upalnego lata.
Kolejna
ciekawostka naukowa, gdzie interpretacja zaobserwowanego zjawiska
woła wprawdzie o pomstę do nieba, która jednak po raz kolejny
pokazuje to, że Azjaci nie zadowalają się już powielaniem
anglosaskich wzorców badan naukowych, ale poprzez kontrolę nawet
najbardziej codziennych zjawisk, sprawdzają zachodnie wzorce od
podstaw.
W artykule chodzi
o bardzo interesujące pytanie. Czy analizując dokładne zapiski
historyczne dotyczące pogody i czasu występowanie burz
atmosferycznych można w nich zaobserwować wyraźne prawidłowości.
To pytanie
postawiła sobie grupa japońskich naukowców zgrupowana wokół
Hiroko Miyahara. Ciekawe jest również to, że w tej grupie
naukowców przeważają tacy o raczej humanistycznym zacięciu a więc
tacy którzy nie zostali jeszcze kompletnie zdegenerowani zachodnią
fizyką. Niestety jest wśród nich również dwóch fizyków Ryuho
Kataoka i Takehiko Mikami co tłumaczy to dlaczego wnioski są tak
po….ne.
W znalezieniu tych
regularności pomogło im to, że w Japonii zachowało się bardzo
dużo historycznych świadectw pisanych z zamierzchłych epok. Bazą
analizy były zapiski pogodowe rodziny Ishikawa która od roku 1720
zapisywała codziennie obserwacje pogodowe oraz zapiski urzędników
rządowych w Edo z lat 1668 do 1867.
Zaobserwowano
występowanie 24 do 31 dniowego cyklu nasilonego występowania burz.
Nasi ideologicznie skrzywieni fizycy wmówili innym uczestnikom tej
pracy, że musi być to związane z 27 dniowym okresem obrotu Słońca
wokół własnej osi. Wniosek ten to oczywista bzdura i nie warta
nawet tego, aby się nią dokładniej zajmować.
Prawdziwym powodem
tego cyklu jest oczywiście 28 dniowy cykl księżycowy.
Zbliżając się
do nowiu Księżyc i Ziemia poruszają się tak jakby w "przeciwnych
kierunkach" co powoduje, że modulacje Tła Grawitacyjnego
generowane przez te ciała niebieskie prowadza częściej do
wzajemnej ich interferencji, a więc prawdopodobieństwo ich
wzmocnienia rośnie. Stąd rośnie też prawdopodobieństwo, że
takie wzmocnienie wystąpi przed osiągnięciem przez Księżyc
pozycji w nowiu.
W trakcie pełni,
Księżyc i Ziemia poruszają się, że tak powiem, "w tym samym
kierunku" i częstotliwość wzajemnych interferencji maleje,
stąd maleje też szansa na szczególnie silny przejaw tego zjawiska.
Jeśli już, to wystąpi ono dopiero po osiągnięciu pozycji pełni
Księżyca.
To tłumaczy tak
duży rozrzut momentów wystąpienia burz.
Oczywiście to
samo zjawisko zaobserwujemy u wszystkich innych zjawisk
geofizycznych, bo wszystkie one zależne są od Tła Grawitacyjnego.
Rozpoznanie takich
zależności jest tak naprawdę dziecinie proste, ale trzeba dopiero
Japończyków, z ich niezależnością, aby ktoś zrobił te badania.
I
znowu mamy możliwość zapoznania się z prawdopodobnym przykładem
manipulacji w badaniach genetycznych. Ten przykład jest o tyle
ciekawy, bo udowadnia dodatkowo jak bardzo w te manipulacje mogą być
wciągnięci naukowcy o słowiańskim pochodzeniu.
Tym
razem chodzi o analizę genetyczną szczątków ludzkich znalezionych
na wczesnośredniowiecznych cmentarzach w mieście Sigtuna, na
terenach obecnej Szwecji, które to należało do znaczniejszych
ośrodków miejskich w tym czasie.
Praca
ta została wykonana pod kierownictwem Pani Maji Krzewińskiej.
Pani
Maja zadała sobie wiele trudu, porównując genetykę tych czy
innych ludów (z upodobaniem tych najbardziej odległych od Szwecji)
z wynikami badan haplogrup szczątków ludzi zamieszkujących to
średniowieczne miasto.
Dziwnym
trafem nie wpadła jakoś na to, żeby porównać ich z Polakami, i
to mimo tego, że jako bezpośredni sąsiedzi, Polacy musieli mieć
bardzo bliskie kontakty z mieszkańcami tego miasta, co zresztą
potwierdzają znaleziska ceramiki i innych wyrobów rzemieślniczych
w Skandynawii, które w tamtych czasach w większości były importowane z terenach zamieszkałych przez Polaków. Te znaleziska
są tak powszechne i ilości takich wyrobów tak znaczne, że
szwedzcy naukowcy już od dawna maja poważny problem z racjonalnym
wytłumaczeniem i co rusz zaplątują się we własne kłamstwa przy
próbach wykreowania swojej germańskiej przeszłości.
Jakby
tego było jeszcze mało, to jeszcze „dziwniejszym“ trafem, na 14
zbadanych próbek pobranych ze szczątków mężczyzn, ani jedna
próba nie pochodziła od R1a. Jest to tym dziwniejsze, bo do
dzisiaj, w zależności od regionu, udział R1a w populacji Szwedów
jest bardzo wysoki i może znacznie przewyższyć 25%.
Statystycznie
rzecz biorąc, zaprezentowany tam rezultat prowadzi nas nie tylko
metodologicznie na fałszywe tropy, ale jest najwyraźniej po prostu
nieprawdopodobny.
Opierając
się na podanym przeze mnie dowodzie na powszechność użycia języka
słowiańskiego w dawnej Szwecji
nie
mamy innego wyboru jak przyjecie pewnika, że udział haplogrupy R1a
w populacji Wikingów musiał być jeszcze wyższy niż obecnie, to
znaczy w opisanych badaniach powinniśmy znaleźć, w minimum 3
przypadkach R1a, wśród szczątków mieszkańców Sigtuna.
Ten
przykład nie pozostawia nam żadnej innej możliwości jak
podejrzenie, że i w tym przypadku chodzi o systematyczne fałszowanie
wyników badan genetycznych, aby broń
Boże Szwedom nie otworzyły się oczy na to, jakie jest ich
prawdziwe pochodzenie.
Wyniki
jakie w tym artykule zostały przedstawione możemy wytłumaczyć
racjonalnie tylko
wtedy,
kiedy przyjmiemy, że te szczątki mężczyzn, dla których jakoby
nie udało się ustalić ich haplogrupy, należały do R1a. Wtedy i
statystycznie wszystko zacznie się nagle zgadzać.
Nie
można więc wyciągnąć innego wniosku jak ten, że ten artykuł
jest kolejnym prymitywnym przykładem turbogermańskiej propagandy w
czystej postaci, oraz jeszcze jednym przykładem tego, jak do tych
manipulacji wykorzystuje się osoby o słowiańskim pochodzeniu,
często nawet bez ich wiedzy, dla uprawdopodobnienia tych bezczelnych
machinacji.
24.04.2019
Czy
zasoby ropy naftowej w Polsce są nieograniczone?
Informacja
jaka ukazała się ostatnio w prasie „naukowej” przeszła bez
echa, ale powinna tak naprawdę wstrząsnąć posadami światowej
nauki.
Czytając
artykuł, z początku wygląda wszystko tak jak zawsze. Jedyne co
odbiega od stereotypu to to, że badania te robią Chińczycy. Może
też dlatego w ogóle coś zostało odkryte.
Musze
powiedzieć, że zdziwiłem się niepomiernie, że wyniki badan
opublikowali, bo ich znaczenie ma olbrzymi aspekt polityczny i może
wstrząsnąć strukturami politycznymi na świecie.
W
artykule opisane są badania profilu liczebności mikroorganizmów w
wodzie morskiej w rejonie Rowu Mariańskiego, a więc najgłębszego
miejsca na kuli ziemskiej sięgającego 11000 metrów pod
powierzchnię oceanu.
Jiwen
Liu z Uniwersytetu w Qingdao i jego współpracownicy zauważyli, że
poczatkowo zgodnie z oczekiwaniami ilość bakterii systematycznie
malała, wraz ze wzrostem głebokości. Od głebokości 4000 m ten
trend ulegl odwroceniu i czym głębiej jednak pobierano próby, tym
ich ilość była większa.
Takie
przyrost był jednak nieoczekiwany. Jeszcze mniej oczekiwane było
to, że pomiędzy głębokością 9600 m a 10400 m wystąpi
5,6-krotny przyrost ich ilości.
Dokładne
badania składu gatunkowego tych organizmów wykazały, że nalezą
one do rodzaju Oceanospirillales które znane są z tego, że ich
pokarmem są węglowodory a więc także ropa naftowa.
Niesamowite
jest to, że liczba tych organizmów w Rowie Mariańskim jest większa
niż gdziekolwiek indziej na Ziemi.
Ale
to jeszcze nie koniec niespodzianek.
Badania
laboratoryjne wykazały mianowicie to, że te organizmy specjalizują
się w przetwarzaniu węglowodorów o parzystej licznie atomów węgla
w łańcuchach cząsteczkowych.
Tymczasem
potencjalne źródło pokarmu, czyli detrytus szczątków
organicznych z wyższych partii toni morskiej nie zawiera w ogóle
takich węglowodorów, ponieważ wszystkie organizmy żywe produkują
tylko węglowodory o nieparzystej liczbie atomów węgla.
Wnioski
jakie wyciągają Chińczycy to podpucha. Twierdza oni bowiem, że
musi jeszcze istnieć nieznana grupa organizmów, która jest źródłem
tym parzystych węglowodorów.
Oczywiście
to kłamstwo jest wymuszone politycznie.
Prawidłowy
wniosek jest taki, że Rów Mariański, z racji swojej głębokości,
ma bezpośrednią styczność z pierwotną materią z jakiej
zbudowana jest skorupa ziemska i ta odpowiada chondrytom węglowym, o
czym pisałem w tych artykułach.
Ta
badania nie sposób przecenić, bo potwierdzają, że ropa naftowa
nie ma pochodzenia biologicznego, ale jest pozostałością z czasów
formowania się naszej planety i występuje na niej w ilościach
„nieograniczonych”.
Nasze nierozgarnięte elity już dawno powinni wyciągnąć wnioski z moich
artykułów na ten temat i forsować supergłębokie wiercenia na
Niżu Polskim.
Z
racji budowy geologicznej, Polska pływa dosłownie na ropie naftowej
i je zasoby przewyższają wyobrażenia największych fantastów.
Wystarczy
tylko po nią sięgnąć.
O elektronach i przekazywaniu impulsu
Zarówno klasyczna fizyka jak i jej nowoczesna
odmiana, zwana fizyką kwantową, coraz częściej natrafiają na
przeszkody nie do pokonania w wyjaśnianiu otaczającej nas
rzeczywistości.
Obie bazują na niepodważalnych zasadach których
uwzględnieniu jest w każdym przypadku konieczne, dla zachowania
spójności lansowanego przez fizyków modelu rzeczywistości.
Dotyczy to również tak zwanego zjawiska
fotoelektrycznego, czyli pojawienie się ładunku elektrycznego pod
wpływem naświetlania metali promieniowaniem np. ultrafioletowym.
W 1899 roku Philipp von Lenard stwierdził, że
wyzwalanie się swobodnych elektronów nie jest zależne od natężenia
promieniowania a jedynie od jego częstotliwości.
Ostatnio grupa fizyków z Instytutu fizyki jądrowej
na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie nad Menem postanowiła
przyjrzeć się dokładniej temu zjawisku, z uwzględnieniem tego, w
jaki sposób następuje podział impulsu przenoszonego przez foton na
odbierający ten impuls atom, z uwzględnieniem składowych części
tego atomu, a wiec jądra atomowego i elektronów.
Według obowiązujących zasad, jądro atomowe musi
przejąć prawie w całości impuls fotonu, z racji nieporównywalnie
większej jego masy w stosunku do elektronu.
Odpowiednie urządzenie do pomiaru tego efektu
zostało zaprojektowane i wykonane przez grupę fizyków tego
uniwersytetu, kierowaną przez dr Alexandra Hartunga.
Urządzenie to o nazwie COLTRIMS (Cold Target Recoil
Ion Momentum Spectroscopy) jest zdolne do jednoczesnego pomiaru pędów
kwantów promienia laserowego padającego na atomy argonu, oraz pędów
uwolnionych elektronów i impulsu przejętego przez jądro atomu
argonu.
Wyniki tych badani okazały się być absolutnym
zaskoczeniem.
Zamiast oczekiwanego przejęcia pędu fotonu przez
jądro atomowe zaobserwowano, że pęd ten jest w rzeczywistości w
jednej trzeciej przekazywany na wyzwalany z atomu argonu elektron.
Dokładny opis eksperymentu znajdziemy tutaj:
https://arxiv.org/abs/1902.07278
Co dalej następuję, to typowa dla fizyków ściema
i puszczanie zasłony dymnej w formie jakiegoś wydumanego pola
magnetycznego związanego ze „spinem“ kwantu promieniowania i bla
bla bla.
Jakoś nikt nie zadał sobie pytania, dlaczego impuls
fotonu przekazywany jest akurat w 1/3 a nie np. w połowie albo 1/4
na elektron.
Oczywiście na te pytania fizycy nie maja żadnej
sensownej odpowiedzi, a odpowiedz jest tak naprawdę bajecznie
prosta.
Z racji budowy atomu, jako związku pojedynczych
wakuoli przestrzeni, impuls musi być podzielony po równo na
pojedyncze składniki atomu czyli wakuole.
Cześć z nich odpowiedzialna jest za efekty które
fizycy opisują jako elektrony, a które są tylko przejściowym
pojawieniem się ładunku elektrycznego w atomie, inne na protony,
będące przejściowym pojawieniem się ładunku dodatniego, oraz
neutrony.
Tak się głupio składa, ze w atomie argonu ten
podział jest symetryczny i atom ten składa się z takiej samej
liczby „protonów”, „elektronów” i „neutronów”, co
prowadzi do identycznego podziału impulsu fotonu.
Gdybyśmy użyli do doświadczenia gazu o innym
stosunku tych elementów to podział impulsu byłby odpowiednio inny.
Tak więc do wyjaśnienia tego zjawiska nie trzeba
żadnych kwantowych hocków-klocków, tylko odrobiny zdrowego
rozsądku.
Gdzie
się podział dwutlenek węgla
W
ostatnich miesiącach jesteśmy świadkami wydarzeń, które
dramatycznie wpłynęły na nasze życie, a których przyczyny nie do
końca są nam jeszcze znane.
Nie
będziemy się jednak zajmować tematem wirusa corona, za to
zastanowimy się, jakie konsekwencje miało wygaszenie działalności
gospodarczej na całym świecie przez okres tych kilku tygodni.
Oczywiście
podstawowe były natury ekonomicznej i społecznej, ale to jest znane
i już mało interesujące, bo temat, że tak powiem oklepany.
O
wiele bardziej interesujące jest to, że ten drastyczny spadek
działalności gospodarczej oraz zamknięcie całych narodów
praktycznie w areszcie domowym spowodowało, odpowiednie do tego,
zmniejszenie zużycia „nieodnawialnych” nośników energii i to w
drastycznie.
Poniższy
artykuł jest próbą oceny skali tych zmian, w odniesieniu do emisji
dwutlenku węgla do atmosfery.
W
skrócie, w omawianym czasie nastąpił spadek emisji CO2 o 17%
Przynajmniej
tak twierdza autorzy tych badań.
Jeśli jednak uwzględnimy drastyczne spadki na rynku paliw, to ta
liczba wydaje mi się dramatycznie zaniżona.
Mimo
to, był to spadek znaczny i jeśli mechanizmy obiegu CO2 w
przyrodzie są prawidłowo przedstawiane przez naukę, to powinno się
to natychmiast zaznaczyć w pomiarach zawartości CO2 w
atmosferze.
Tymczasem
monopolista w tych pomiarach, laboratorium które już od lat podaje
nam manipulowane wartości CO2 w atmosferze, jeszcze się nie
zorientowało, ze udowadnia właśnie bezsens tych pomiarów i podaje
wyniki które dalej wskazują na nieustanny wzrost CO2 w atmosferze,
tak jakby ten drastyczny spadek emisji był bez jakiegokolwiek
znaczenia.
Jeśli
tak, to również i odwrotnie, czyli przy odpowiednio wysokim
wzroście emisji CO2 nie powinno się to zaznaczyć w wyniku pomiaru.
Jedyny
logiczny wniosek to taki, że emisja CO2 przez człowieka nie ma
żadnego wpływu na jego zawartość w atmosferze
Pomiary
NOOA i spadek emisji CO”wykluczają się jednak całkowicie.
Albo
NOOA ma rację i mierzy rzeczywiste wartości CO2, co w tym przypadku
musi oznaczać widoczne spadki ilości mierzonego CO2 (tu po prostu
nie ma żadnej alternatywy), albo te pomiary to jedno wielkie gówno.
I
to podejrzewałem już od dawna, publikując parę artykułów na ten
temat.
Te
moje przypuszczenia, mimo że już przed laty podbudowane silnymi
dowodami, znalazły w obecnej sytuacji ultymatywne potwierdzenie.
Zresztą
to nie jedyne oszustwo które ostatnie wydarzenia zdemaskowały.
Również
jeśli chodzi o pomiary zanieczyszczenia powietrza miast gazami
wydechowymi silników spalinowych, a w szczególności tlenkami
azotu, to i tu, w okresie kiedy ruch samochodowy w praktyce ustal,
powinniśmy zarejestrować gwałtowny spadek wielkości tych
pomiarów.
Tymczasem
jest dokładnie odwrotnie i w wielu miastach w Niemczech
zarejestrowano rekordowo wysokie pomiary tlenków azotu.
Oczywiście
odpowiednie grupy interesów, dla których ekologia stała się kurą
składającą złote jaja, próbują zatuszować obserwowane fakty.
Jednak
ci co mają otwarte oczy mogli się jeszcze raz przekonać, że
„naukowcy” nie mają zielonego (nomen est omen) pojęcia o
przebiegających w przyrodzie procesach.
Naukowy
galimatias na Słońcu. 18.12.2020
Kolejna
ciekawostka o tym jak „naukowcy“ z prostej rzeczy potrafią
zrobić skomplikowany galimatias.
Tym
razem wymyślili sobie, że umieją przewidzieć kiedy nastąpią
wybuchy na Słońcu.
Oczywiście
użyli w tym celu skomplikowane przyrządy i prowadzili badania
kosztujące podatników miliony, aby dojść do tego samego co mi
udało się zaobserwować za friko.
http://wideo.wp.pl/plamy-na-sloncu-naukowcy-rozwiazali-zagadke-6579731590592129v
Wychodzac
z zasad wynikających z mojej „Teorii Wszystkiego” możemy
zrozumieć i przewidzieć wszystkie zjawiska zachodzące we
Wszechświecie.
Zgodnie
z nimi, za procesy heliofizyczne na Słońcu muszą odpowiadać
koniunkcje planet Układu Słonecznego.
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2014/08/
I
tak też to było i w tym przypadku.
Około
01.11.2020 mieliśmy wielką koniunkcję Jowisza i Saturna która to
spowodowała głęboko pod powierzchnią Słońca powstanie
olbrzymich pęcherzy materii słonecznej, w których budujące tę
materię podstawowe jednostki przestrzeni, zmuszone zostały do
zwiększenia częstotliwości własnych oscylacji. W wyniku tego
spadła masa tej materii, jak i obniżyła się jej temperatura. Ten
spadek masy spowodował wędrówkę tej materii ku powierzchni Słońca
i kiedy po 26 dniach obszar ten znowu zwrócił się w stronę
Jowisza i Saturna, kolejny wzrost oscylacji Tła Grawitacyjnego
doprowadził do wybuchu na Słońcu.
https://www.spaceweather.com/archive.php?view=1&day=26&month=11&year=2020
A
na Ziemi niespokojnie 23.12.2020
W
dniu 14.12.2020 miało miejsce zaćmienie słoneczne.
https://eclipse.gsfc.nasa.gov/SEplot/SEplot2001/SE2020Dec14T.GIF
Na
efekty nie trzeba było czekać.
Równolegle
do zaćmienia wybuchł wulkan Etna na Sycylii.
Ten
wybuch był bezpośrednio związany ze wzrostem Tła Grawitacyjnego
na Ziemi.
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/08/o-wpywie-koniunkcji-cia-niebieskich-na.html
Ten
związek podkreślony jest jeszcze tym ze Etna jest jednym z
najlepiej kontrolowanym wulkanem na Ziemi i mimo to jej wybuch był
kompletnym zaskoczeniem dla „naukowców”.
Na
wybuch wulkanu Kilaeua trzeba było parę dni czekać, ale i w jego
przypadku związek z zaćmieniem słonecznym jest jednoznaczny.
https://www.youtube.com/watch?v=WsJTqc-1H84
Tym
bardziej ze i w tym przypadku jego wybuch był całkowitą
niespodzianką.
Również
inne zjawiska geofizyczne przyjęły bezpośrednio po zaćmieniu
katastrofalne rozmiary. W Ameryce Północnej rozpętała się
niesamowita burza śnieżna.
https://www.youtube.com/watch?v=vXCiQBwC_LY
A
w Australii wyjątkowo wysokie fale zniszczyły kompletnie
najpiękniejsze wybrzeże kontynentu.
https://www.youtube.com/watch?v=ilaR5v12-jU
Oczywiście
to nie koniec tych przykładów, ale nie wszystkie zwróciły moją
uwagę.
28.12.2020
A tu potwierdzenie w postaci naprawdę dużego trzęsienia ziemi w Chile
https://earthquake.usgs.gov/earthquakes/eventpage/us6000d3i9/map
15.10.2021
Ciekawostka z La Palmy
NASA
opublikowała ostatnio spektakularne zdjęcie chmury popiołu
unoszącego się nad wulkanem Cumbre Vieja na wyspie La Palma w
trakcie aktualnego wybuchu.
https://next.gazeta.pl/next/7,172392,27657962,hiszpania-wulkan-cumbre-vieja-w-fazie-najwiekszej-erupcji.html
Co na
tym zdjęciu zastanawia to to, że chmura popiołu nie
rozprzestrzenia się w formie jednorodnej warstwy na granicy dwóch
warstw atmosferycznych, ale tworzy ciąg koncentrycznych pierścieni.
Ta
obserwacja zastanowiła oczywiście wiele osób i zmusiła tzw.
„naukowców“ do próby przekonania ludzi, że potrafią je
wytłumaczyć w rozsądny i logiczny sposób.
Oczywiście
to tłumaczenie to stek bzdur, nad którym nie warto się nawet
rozpisywać, ale samo zjawisko jest tak ważne, że warto się
faktycznie zastanowić nad tym, dlaczego doszło do powstania tych
pierścieni.
Zgodnie
z moją teorią powstawania wulkanów, są one rezultatem nie jakiejś
bliżej nie wytłumaczalnej obecności stref o podwyższonej
temperaturze we wnętrzu Ziemi, ale powstają na zasadzie zjawiska
samopodgrzewania się materii, jeśli w poszczególnych jej
molekułach pojawia się wakuole o rożnej częstotliwości oscylacji
własnych.
Zjawisko
zmiany częstotliwości oscylacji wakuoli występuje w trakcie
zaćmienia słonecznego w trakcie którego, wartość Tła
Grawitacyjnego ulega znacznym wahaniom.
Jeśli
w tym czasie dojdzie do zmian fazowych w minerałach i cząsteczkach
materii (a do takich zmian musi dojść, bo wymusza to zmiana TG), to
powstające nowe cząstki czy też minerały, mają inną
częstotliwość oscylacji w stosunku do otoczenia i powoduje to
powstanie interferencyjnych zjawisk wzrostu i spadku amplitudy tych
oscylacji.
Z
czasem następuje ich stopniowa synchronizacja i coraz większe
ilości takich molekuł zaczynają oscylować we wspólnym rytmie
takich wzrostów i spadków.
Powoduje
to oczywiście stopniowy wzrost temperatury aż do pojawienia się
przejścia fazowego i w przypadku wulkanów jest to punkt w którym
skały ulegną stopieniu i wytworzy się płynna magma.
Strefa
topienia się skał przesuwa się stopniowo na zewnątrz i zbiornik
magmy rośnie tak długo, dopóki magma nie wyleje się na
powierzchnię ziemi, tworząc nowy wybuch wulkaniczny.
Ten
opisany interferencyjny proces oddziałuje na całe otoczenie,
prowadząc do powstania lokalnego pola grawitacyjnego z centrum w
obrębie zbiornika magmowego.
To
lokalne pole grawitacyjne nie jest stałe, ale podlega dokładnie
takim samym oscylacjom jak ma to miejsce w skalach otaczających
zbiornik magmy. W okresach szczególnego wzrostu amplitudy tych
oscylacji obserwujemy to w postaci trzęsień ziemi, które są
niczym innym, jak tylko ciągiem szybkich zmian wartości
„przyśpieszenia ziemskiego“.
Trzęsienia
ziemi nie są więc związane z jakimiś ruchami mas skalnych we
wnętrzu Ziemi, jak próbują to nam wmówić „naukowcy“, ale są
zwykłym objawem szybkich zmian oscylacji „przyciągania
ziemskiego“.
Nie
bez przyczyny obszary występowania wulkanów i obszary występowania
trzęsień ziemi pokrywają się prawie że idealnie ze sobą.
W
opisanym przypadku granica warstw atmosfery o rożnej temperaturze
powietrza funkcjonuje jak oscylująca membrana, ponieważ zmiany TG
powodują cykliczne przyspieszenia cząstek atmosfery na tej granicy.
Chmury
wulkanicznego popiołu, które dotarły do tej granicy podlegają
więc oddziaływaniu tych ruchów i grupują się tam, gdzie
oscylacje tej membrany są minimalne i oddzielają się od siebie
obszarami o wysokiej amplitudzie jej oscylacji.
Tak
jak możemy zaobserwować to na tym video:
https://www.youtube.com/watch?v=b3gzS9olw38
Jeśli
będziemy mieli szczęście i NASA zignoruje doniosłość tych
obserwacji, to będziemy mogli w przyszłości zaobserwować, że te
zmiany oscylacji przyspieszenia ziemskiego mogą również
doprowadzić do całkiem innych form geometrycznych grupowania się
pyłu wulkanicznego na granicy warstw atmosferycznych.
https://www.youtube.com/watch?v=wvJAgrUBF4w
Podejrzewam
jednak, że ci tak zwani „naukowcy“ nie są aż tacy głupi, żeby
publikować obserwacje podważające absolutnie sens ich egzystencji
i ośmieszające ich teorie, udowadniając ich kompletną
bezsensowność.
Skarlała
generacja
Wbrew
narzucającej się sugestii, nie chcę tym razem omawiać tu tematu
upadku zasad moralnych i intelektualnej degeneracji obecnego
pokolenia, bo jest to problem wykraczający znacznie poza zakres
poruszanych na tym blogu tematów.
Zajmiemy
się natomiast ciekawą obserwacją potwierdzającą bezpośrednio
prawidłowość mojej teorii Tła Grawitacyjnego i zasad na jakich
opiera się funkcjonowanie naszej rzeczywistości.
Obserwacja
z pozoru niewinna.
Mniej
lub więcej przypadkowo zdarzało się tak, że ktoś od 40 lat ważył
i mierzył ptaszki w amazońskiej dżungli.
https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.abk1743
Po 40
latach takich ciągłych pomiarów na dziesiątkach tysięcy ptaków,
postanowił zweryfikować te dane statystycznie.
Ku
jego zaskoczeniu okazało się, że gatunki ptaków żyjących w
dżungli cały rok i nie zmieniające miejsca swojego pobytu,
wykazują w ciągu ostatnich 40 lat statystycznie znaczący spadek
średniej wagi ciała, a u znacznej części tych gatunków również
przyrost długości skrzydeł.
Te
zmiany wystąpiły u wszystkich gatunków niezależnie od ich
warunków życia oraz sposobu odżywiania.
Nie
mogą więc być one spowodowane np. wpływem człowieka na ich
środowisko życia, bo zmiany te obejmują również gatunki żyjące
w strefach objętych absolutną ochroną przyrody.
Oczywiście
tak zwani „naukowcy“ spekulują na całego, wysuwając mniej lub
bardziej uzasadnione przypuszczenia, które przy bliższej analizie
okazują się tylko mydleniem oczu podatnikom.
Tak
jak to już wielokrotnie przytaczałem, zjawisko to jest powszechne
na Ziemi i nie jest bynajmniej ograniczone do ptaków. Zjawisko
karłowacenia jest wszechobecne i obejmuje wszystkie gatunki
zwierząt, o czym pisałem np. tutaj:
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/06/karowata-przyszosc.html
Oczywiście
również gatunek Homo sapiens😊 😊 😊 nie jest
tutaj wyjątkiem. Również wśród ludzi zaczyna się to zjawisko
nasilać, z tym że jest ono po częściowo niweczone polepszeniem
się sytuacji zdrowotnej i dobrym wyżywieniem obecnej populacji.
https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2015/07/o-ewolucji-czowieka.html
Jednak
w krajach w których ta sytuacja trwa już dłużej, jak na przykład
w USA , zjawisko to jest już obecnie statystycznie zauważalne i
kolejne pokolenia Amerykanów stają się coraz mniejsze.
Wszystko
to jest wyrazem rosnącej wartości TG w Układzie Słonecznym i nie
jest bynajmniej odbiciem lokalnych zmian, ale efektem globalnego
wzrostu tej wartości w naszej części Drogi Mlecznej, które to
mają swoje przyczyny w globalnych procesach o których porozmawiamy
przy okazji.
Jest tak sucho .czy to apokalipsa annodomini
OdpowiedzUsuńZ pewnością jeszcze nie. Ale lato będzie rzeczywiście bardzo suche i gorące.
UsuńHello,
Usuńim very interested and fascinated by your posts. I read an your german page "Universumskristall" because my polish isnt good. It is possible to get an e-mail adress? Because i would like ask you some questions (mostly about you history thoughts). It is very nice to find a person which dont believe everything from the media and "historians".
Hiszpanie mają słowiańskie korzenie . Czytaj artykuł
OdpowiedzUsuńSkąd te trzęsienia ziemi w Japoni Peru i wulkan na Bali .co w tym kosmosie się dzieje ?
OdpowiedzUsuńSytuacja zapowiada się rzeczywiście ciekawie. Przynajmniej do 20.07.2019 czeka nas jeszcze więcej tego typu „niespodzianek".
OdpowiedzUsuńNie tylko mamy dużo ropy mamy największe złoże tytanu na świecie.znajduje się dokładnie tam gdzie jest amerykańska baza wojskowa w polsce.ciekawe nie.na AGH dokładnie wiedzom o tych złożach .pisze o tym w necie.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno odnośnie ropy ,czy to skarb czy przekleństwo dla naszego narodu?
OdpowiedzUsuńRok 2019 symboliczne przynależy planecie Merkury,tak twierdzi wielowiekowa tradycja meteorologiczna.Kiedy to wyznawano powszechnie że niebo i Ziemia stanowią harmonijnom całość, wzajemnie na siebie oddziałują.Można znaleźć taki zapis .Rok więc niniejszy w powszechności więcej suchych wiatrów i zimna , niż ciepła i wilgoci mieć będzie.Rok 2018 symbolizuje Wenus a 2017 słońce i tak dalej zmieniają się co 7 lat.Mysle że dawniej ludzie byli w stanie lepiej przewidzieć prognozę rocznom niż dzisiejsi meteorolodzy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem czujniki CO2 som poprostu ustawione na wysokie wartości i koniec.
OdpowiedzUsuńZ tą Etną i Kilaueą dobrze byłoby sprawdzić ogólną aktywność wulkaniczną na Ziemi w ostatnim czasie, bo wyrwane z kontekstu niewiele mówią. Wiele wulkanów również nie wybuchło, ale jak ich średnia aktywność wzrosła, to jest to podane jak na dłoni.
OdpowiedzUsuńMówią wystarczająco wiele. Oczywiście tylko dla tych, którzy chcą tę mowę zrozumieć. Porównywania średniej aktywności to wchodzenie na drogę manipulacji, bo obiektywnych kryteriów tu brakuje.
UsuńA do tego wystąpiły roje trzęsień ziemi na atarktydzie .ciekawe czy obudzom się tam wulkany , już niedługo wystąpi nad tym rejonem zaćmienie
OdpowiedzUsuńCiekawostką jest również to, że trzęsienie ziemi w Chorwacji było też bezpośrednio związane z ostatnim zaćmieniem Słońca. Nie tylko w dniu zaćmienia występuje koniunkcja Ziemi i Księżyca, ale również 14 dni przed i 14 dni po zaćmieniu słonecznym.
UsuńTe dodatkowe koniunkcje często obserwujemy jako zaćmienia Księżyca. One też prowadzą do omawianych efektów geofizycznych.
W trakcie trzęsienia ziemi w Chorwacji nie doszło wprawdzie do idealnego ustawienia się Ziemi Księżyca i Słońca w jednej linii, ale to ustawienie było bardzo bliskie ideału.
Trzęsienie ziemi w Chorwacji wystąpiło dokładnie w trakcie pełni Księżyca.
Mam do Pana pytanie dość ważne z mojego punktu widzenia.chodzi o pogodę na lato.Jesli nie będzie jakiś anomalia pogodowych i znów klęska urodzaju to katastrofa.Dziękuje z góry
OdpowiedzUsuńPogoda szykuje się raczej spokojna, ale generalnie raczej chłodno z późną wiosną i chłodnym początkiem lata. Dopiero w sierpniu szykuje się bardzo zmienna pogoda, z okresami upałów, ale i z burzami prowadzącymi nawet do lokalnych powodzi po gwałtownych opadach.
UsuńA skąd ta chłodna wiosna się wzięła? Naturalny cykl słoneczny, czy też jakieś inne przyczyny?
UsuńNaturalny cykl położenia planet w Układzie Słonecznym
UsuńCzy po zaćmieniach księżyca nad oceanem spokojnym 26-05-2021,18-11-2021,15-05-2022 możliwe jest że utworzy się el ninio?
OdpowiedzUsuńZachęcam do przeczytania artykułu . Nauka w Polsce" w jonosferze widać wczesne symptomy trzęsień ziemi i tsunami"
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowych i spokojnych świąt bożego narodzenia Panu i wszystkim uczestnikom bloga
OdpowiedzUsuńDziękuję i życzę wzajemnie Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku.
UsuńCzy pogoda wiosnom i latem sprawi nam jakieś duże niespodzianki?
OdpowiedzUsuńPonawiam mojom prośbę o pogodę .Przychodzom znajomi i proszą napisz do " człowieka od gwiazd " tak Pana nazywają więc proszę jeszcze raz.z góry dziękuję.
OdpowiedzUsuńPrzez najbliższe 2 miesiące przewiduję pogodę bez niespodzianek. Może trochę za sucho i za zimno, ale generalnie prawie w normie.
UsuńTak od polowy maja z nasileniem w dniu 21.05.2022 oczekują nas bardzo zmienne warunki pogodowe. Związane to jest z wielką koniunkcją planet i z nasileniem aktywności słonecznej. Nie wykluczam huraganów i szczególnie intensywnych opadów deszczu. W tym czasie może też dojść do gwałtownego ochłodzenia atmosfery ziemskiej. Od połowy sierpnia do połowy września można liczyć znowu na słoneczną, sucha i ciepłą pogodę. Gdyby nie susza na wiosnę, to dla rolników byłyby rekordowe zbiory.
Ostatnio dochodzę do wniosku że coś jest nie tak z grawitacją układu słonecznego, skoro słońce i układ słoneczny sobie leci w kosmosie i to wszysko kręci się do okoła słońca niby tylko dzięki grawitacji ( a może brakuje jeszcze jednej składowej) to jakim cudem do układu słonecznego wlatują periodycznie te same komety o gigantycznym okresie obiegu i jakiejś szczątkowej masie .... Coś tu się nie trzyma kupy za przeproszeniem.
OdpowiedzUsuńA co to się zadziało że jest taka susza?
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam że te rozbłyski słoneczne jak i wysokie temperatury spowodowane były koniukcjami planet i zastanawia mnie czy dojdzie do jakiejś dużej erupcji czy innej katastrofy w najbliższym czasie
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkiego dobrego w nowym roku
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem.
UsuńNa nowy rok ślę najlepsze życzenia i dziękuję za światło w mroku dzisiejszych czasów.
OdpowiedzUsuńRównież najlepsze życzenia. Z tym światłem to nie przesadzajmy. W najlepszym przypadku to tylko malutki ogarek i do rozświetlenia mroków nauki trzeba takich tysiące.
UsuńPełnia pełnia i wiadomo co... :( Ale niesamowicie mocna ta reakcja, musiało się długo naprężać i nagle "pyk!", budynki padły jak domki z kart...
OdpowiedzUsuńPanie Irku nic Pan nie pisze to może pogodę na 2023?
OdpowiedzUsuńPolecam ciekawą stronę która opisuje powiązania pomiędzy koniunkcjami, a największymi katastrofalnymi trzęsieniami ziemi i światowymi pandemiami. https://reset676.com/pl/1-52-year-cycle-of-cataclysms.html
OdpowiedzUsuńTe rozbłyski na słońcu to przez koniunkcję którą widać na niebie??
OdpowiedzUsuń03 03 znów był potężny rozbłysk na słońcu oj znów zatrzęsie ziemią
OdpowiedzUsuńJeśli pole magnetyczne ziemi ma jakąś określoną częstotliwość a myślę że ma to czy możliwe by było przesyłanie energii po kuli ziemskiej za pomocą fal magnetycznych o takiej częstotliwości.
OdpowiedzUsuńCzy będzie el ninio i susza ? Tak wszędzie o tym piszą.
OdpowiedzUsuńCo się wydarzyło w kosmosie że takie duże opady na całym świecie???
OdpowiedzUsuń