Prawdziwa
historia Czecha, Rusa i Lecha
Historia
Słowian, w tym i historia Polski, stała się od jakiegoś czasu
tematem wysoce kontrowersyjnych dyskusji pomiędzy zwolennikami nowej
oceny prawdziwości propagowanych w przeszłości tez historycznych,
a zaciekłymi obrońcami wielkogermańskiej narracji, dominującej
naszą historiografię już od stuleci.
Szczególnie
te kręgi „polskich elit” identyfikujących się z
chrześcijaństwem uważają, że to nowe podejście do historii
Słowian równoznaczne jest z blasfemią.
Te
działania są tym bardziej niezrozumiałe, bo wszystko wskazuje na
to, że również religia katolicka jest produktem słowiańskiej
kultury.
To
podejście zadziwia, bo przecież odbiera przeciwnikom
chrześcijaństwa ich główny argument, ten mianowicie, że religia
te jest nam kulturowo obca.
To
nowe spojrzenie na przeszłość Europy byłoby niemożliwe, gdyby
nie postępy w dziedzinie badań genetycznych.
Wprawdzie
i te cierpią straszliwie pod jarzmem wszechobecnej propagandy, ale
zanim zaczęto na masową skalę fałszować wyniki badań
genetycznych, ujawnione wcześniej dane pokazały nam całkiem inny
obraz dziejów Europy i jednoznacznie podważyły ten przebieg
historii, który próbowano nam wmówić.
Te
odkrycia stawiają nas przed zasadniczym pytaniem czy to, co jest
uczone na zajęciach z historii, czy to w szkołach czy też na
uczelniach, ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością?
Nie
da się ukryć tego, że zbliżamy się nieuchronnie do momentu w
którym musimy podjąć decyzję o radykalnym zerwaniu z obowiązującą
w historii narracją.
W
miarę moich możliwości przyczyniam się do przybliżenia tego
terminu ujawniając wołające o pomstę do nieba oszustwa w
interpretacji zachowanych w Europie (i nie tylko) zabytków pisanych
rożnych ludów.
W
moich dociekaniach ujawniłem, że wszystkie kultury starożytne były
mniej lub bardziej produktem ludów słowiańskich oraz to, że
cywilizacja ludzka narodziła się w Europie, a konkretnie wśród
naszych słowiańskich przodków.
To
stwierdzenie nie ma nic wspólnego z jakimś megalomańskim
szowinizmem czy też chorobliwym nacjonalizmem, ale jest po prostu
stwierdzeniem faktu.
Stwierdzenie
tego faktu nie stawia nas Słowian w jakiejś szczególnie
uprzywilejowanej pozycji względem innych nacji. Niestety musimy
zaakceptować również to, że nasi przodkowie nie byli aniołami i
jesteśmy również bezpośrednimi spadkobiercami ich, często
niewyobrażalnych wprost, wynaturzeń.
W
sumie jest to obojętne kto, kiedy i gdzie dokonał takich czy innych
czynów.
Zasadniczą
sprawą jest to, abyśmy poznali całą prawdę, niezależnie od tego
jaka ona jest. Co z tą prawdą uczynimy i jak się do niej
ustosunkujemy, to już całkiem inna para kaloszy.
Wszystko
jednak wskazuje na to, że nie tylko nie znamy tej prawdy, ale
jesteśmy wprost otumanieni olbrzymią ilością fałszerstw i
mitomańskich wymysłów tworzonych przez pozbawionych wszelkich
moralnych norm psychopatów.
Cała
obowiązująca obecnie narracja historyczna opiera się w większości
na dokumentach spisanych przez zwykłych oszustów, dla których
prawda historyczna nie miała najmniejszego znaczenia.
Wszelkiej
maści „Tacyci” czy inne „Biblie Gockie” to mitomańskie
farmazony albo w najlepszym przypadku fałszywki, dla wyciągnięcia
pieniędzy z kieszeni bogatych idiotów lub spisane na zamówienie
skurwysynów próbujących w ten sposób udokumentować swoje prawa
do gnębienia podległej im ludności.
Trzeba
to jednoznacznie stwierdzić, że w 90% te tak zwane dokumenty
pisane, czy też innego typu artefakty, to nic innego jak tylko
zwykłe falsyfikaty.
W
rzeczywistości zachowały się tylko bardzo nieliczne dokumenty, czy
też znaleziska archeologiczne, o których możemy w 100% być pewni
tego, że pochodzą rzeczywiście z przypisywanej im epoki i nie są
nowożytną podróbką.
Nasze
muzea pełne są eksponatów, które nie zasługują nawet na to, aby
wylądować w koszu na śmieci.
Szczególnie
w średniowieczu i w epoce renesansu na masową skalę fałszowano
antyczne teksty, monety i dzieła sztuki. Do tego dochodziło jeszcze
to, że tworzono legendy na temat przebiegu historii dostosowane do
potrzeb ówczesnych władców.
Te
tendencje zachowały się do dziś i do dziś podtrzymywana jest
kłamliwa narracja historyczna, której oszukańcze początki sięgają
czasów kształtowania się narodów Europy Zachodniej.
W tej
dżungli kłamstw i oszustw osaczeni jesteśmy również my
Słowianie. Nasza pozycja jest tym gorsza, bo również nasze, pożal
się Boże, „elity” podtrzymują z zapałem tę antysłowiańską
i antypolską wersję historii Europy.
Z
uporem godnym lepszej sprawy „polscy historycy” od pokoleń
powtarzają wielkogermańskie brednie i przyczyniają się do
utrzymywania narodu w nieświadomości własnych dziejów.
Trzeba
przyznać, że nasi przodkowie oddali nam niedźwiedzią przysługę
szyfrując swoje zapiski oraz paląc swoich zmarłych. W ten sposób
zniszczone zostały dowody ich obecności w Europie i ciągłości
zasiedlenia tych terenów przez Słowian.
Oczywiście
sprawa nie jest beznadziejna i możliwe jest odczytanie starożytnych
inskrypcji, co już wielokrotnie udowodniłem, jak i znalezienie
nadających się do badan szczątków naszych przodków, szczególnie
jeśli natrafimy na szkielety wojowników poległych w trakcie
wojennych działań, czy też na ofiary nieszczęśliwych wypadków.
Niestety
takie znaleziska nie są liczne i jeśli już przypadkowo, tak jak
np. w przypadku bitwy pod Dołeżą, dojdzie do takiego odkrycia,
to
wszechobecna cenzura kładzie swoją łapę na wynikach takich badań
genetycznych i opinia publiczna otrzymuje tylko nic nie mówiące
popłuczyny zakamuflowane jeszcze nowomową naukowych oszustów.
W
rezultacie nie pozostaje nam nic innego, jak zdanie się na
odczytywanie opublikowanych wcześniej oryginalnych antycznych
inskrypcji. Obecne pokolenie historyków boi się zająć tym
tematem, bo po pierwsze nie jest do tego intelektualnie zdolne, a
jeśli już znajdzie się jakiś trochę bardziej rozgarnięty, to
tchórzy przed bandą kierujących nauką kryminalistów.
Inną
możliwością jest nowa interpretacja znanych już od stuleci legend
i podań, oraz taki ich dobór, aby te fragmentaryczne informacje
jakie zawierają, uporządkować w spójny i konsystentny obraz
przebiegu dziejów Europy.
Obecny
obraz jest kompletnym chaosem w którym poszczególne wątki
historyczne nie pasują do siebie ani trochę. Zarówno chronologia
zdarzeń jak i występujących w przeszłości postaci historycznych
czy też tworów politycznych to kompletne pomieszanie z poplątaniem.
Również
i polska tradycja nie jest pozbawiona tych problemów. Co gorsza
zachowane fragmentarycznie ludowe podania są poddawane przez tzw.
„polskie elity” w wątpliwość. Tej pasuje tu bardziej niemiecka
narracja, bo jest też oczywiście bardziej dochodowa.
W
niniejszym tekście postaram się przedstawić w miarę uporządkowaną
wersję naszych dziejów z okresu przed „Chrztem Polski”.
Dwie
najważniejsze legendy tego okresu to legenda o Kraku i Wandzie oraz
legenda o Czechu ,Rusie i Lechu.
O tej
pierwszej legendzie już pisałem
Czas
zająć się teraz legendą o trzech braciach.
Legenda
ta przetrwała do naszych czasów w takiej formie, w jakiej chętnie
widziano by początki Słowian.
Jej
obecny kształt jest podyktowany turbogermańską ideologią, którą
z zapałem podchwyciły nasze sprzedajne „elity”.
Do
niemieckiej ideologii pasowało wyśmienicie to, że jakoby
założyciele słowiańskich dynastii Europy Środkowej przywędrowali
gdzieś ze wschodu i osiedlili się na terenach kompletnie
wyludnionych. Taka wersja wpisywała się idealnie do lansowanej
przez Niemców tezy, że plemiona protoniemieckie wywędrowały z
Europy Środkowej w trakcie „Wędrówki Ludów” i pozostawiły je
puste napływającemu z bagien Prypeci słowiańskiemu żywiołowi.
W
związku z tym tę legendę, prawie że automatycznie, umieszczamy u
zarania dziejów Słowian na terenach Europy Środkowej.
Takie
podejście jest oczywiście na wskroś fałszywe bo zasiedlenie
Europy Środkowej przez bezpośrednich przodków Słowian nastąpiło
już w trakcie ostatniego zlodowacenia lub jeszcze wcześniej i
omawiana legenda musi dotyczyć całkiem innej epoki historycznej.
Jeśli
zignorujemy te propagandowe brednie, to możemy zredukować tę
legendę do paru najistotniejszych faktów.
Pierwszym
faktem jest to, że legenda ta potwierdza jedność Słowian Europy
Środkowej, wywodząc ich od wspólnej dynastii rządzącej.
Drugim
faktem jest to, że obszar władzy tej dynastii uległ rozbiciu na
trzy dzielnice z których z czasem wyodrębniły się narody Rosjan,
Czechow i Polaków.
Co
ciekawe również badania genetyczne potwierdzają to, że nasze
narody są ze sobą bardzo blisko spokrewnione i wywodzą się od
wspólnych przodków. Również wybitnie bliska jedność językowa
jest dowodem na to, że dyferencjacja tych narodów nie może być
czasowo odległa i nastąpiła stosunkowo niedawno.
Trzecim
elementem jest to, że ten podział wiązał się z założeniem
nowych ośrodków władzy, które, w mniej lub bardziej pierwotnym
założeniu, przetrwały do dziś.
Aby
prawidłowo umieścić chronologie tej legendy, trzeba jeszcze raz
powrócić do rozwoju sytuacji politycznej i powstawania nowych
ośrodków władzy w Europie Środkowej po upadku Rzymu, a nawet
jeszcze wcześniej, do początków ekspansji chrześcijaństwa w
Europie.
Po
ukrzyżowaniu Jezusa Chrasta (Dęba) jego zwolennicy i uczniowie
rozpierzchli się po całym świecie, w obawie o własne życie.
Część
z nich, szczególnie ci pochodzący z plemion mówiących słowiańskim
dialektem, jak Galilejczycy czy też Nabatejczycy, szukali pomocy u
swoich rodaków w Europie Środkowej.
Również
ciężarna Maria-Magdalena szukała schronienia w Europie i w tym
celu udała się do sanktuarium najwyższego Boga Słowian (i Żydów)
Joveia (Jawy) w miejscowości która obecnie nazywa się Hemmaberg.
Tam
na terenach słowiańskich nie groziło już jej żadne
niebezpieczeństwo.
Wśród
Słowian, tak zresztą jak też wśród Żydów, panowało
przekonanie, że w czasach zagrożenia nadciągającymi katastrofami
Duch Święty wciela się w nowo narodzonego człowieka i obdarza go
szczególnymi cechami, aby wybawił wiernych od niebezpieczeństw.
Była
to istota religii słowiańskiej w której Bóg miał funkcję
obrońcy. To przekonanie było tak silne, że nawet nasze określenie
„Wiara” to nic innego jak lekko zmienione słowo oznaczające
obronę „Wara”. Do dzisiaj zachowało się ono np. w wyrazie
„warować”, „warownia” lub „wartownik”.
Z tej
tradycji wywodzą się postacie Lelum i Polelum, Wyrwidęba i
Waligóry czy też Heraklesa.
Również
i Jezusa uważano za nowe wcielenie Wyrwidęba i odpowiednio do tego
nadano mu przydomek Chrast czyli po słowiańsku Dąb.
Zgodnie
ze starotestamentową tradycją „Duch Święty” przechodzi
również na potomków „Syna Bożego”, tak interpretowano to w
stosunku do potomków Króla Dawida.
Nie
inaczej było też w przypadku Marii Magdaleny i jej dziecka. Jej
działalność misjonarska była na tyle skuteczna, że doprowadziła
do powstania modyfikacji religii Słowian i odmiany chrześcijaństwa
której po wiekach nadano miano „Arianizm”.
Sama
Maria Magdalena uzyskała status świętej i pozycję kultową
porównywalną z kultem Jezusa Chrasta. Miejsce jej schronienia w
dawnym sanktuarium Jawy, stało się ośrodkiem kultu Marii z
dzieciątkiem.
Zgodnie
ze słowiańską tradycją potomkowie Chrasta-Jezusa stali się
głównymi pretendentami do funkcji wodzów wśród licznych
słowiańskich plemion.
Obszary
obecnej południowej Austrii, gdzie znalazła schronienie Maria
Magdalena, znajdowały się w tamtych czasach pod kontrola
pochodzących z terenów obecnej Polski plemion Goplan, Polan i
Wawelan(Wandalow) kontrolujących handel bursztynem między Bałtykiem
a Rzymem.
To
właśnie wśród tych plemion potomkowie Jezusa przejęli władzę.
Początkowo największe znaczenie uzyskała dynastia z plemienia
Wawelan(Wandalów) i kiedy w IV w p.n.e. konflikty religijne w
Cesarstwie przybrały na sile, to właśnie Wawelanie stanęli w
obronie uciskanych Arian i rzucili Rzym na kolana.
Ich
dominacja nie trwała długo i po upadku afrykańskiego Imperium
Wandali(Wawelan), w Europie rozpoczęła się rywalizacja pomiędzy
pomniejszymi gałęziami potomków Jezusa. Na zachodzie Europy rosła
w silę inna dynastia potomków Chrasta, dynastia Merowingów,
zarządca koalicją plemion pod przywództwom Polan.
Z
pomocą Bizancjum Wawelanie odbudowali swoją dominującą pozycje w
Europie Środkowej. Początkowo rządziła rada złożona z władców
plemiennych, a ten twór polityczny nazwano Samostojna. Pierwsze
litery stały się następnie imieniem mitycznego przywódcy Słowian
Samo.
Po
pokonaniu Merowingów władzę przejęła dynastia założona przez
Kraka.
Krak
rozszerzył swoje panowanie aż po granice z Bizancjum zakładając
cały szereg twierdz na południu kraju. Krak dążył też do
przejęcia terenów na północy i wschodzie imperium, co
doprowadziło do konfliktu z Polanami.
Śmierć
Wandy, ostatniej władczyni z rodu Kraka, powtórnie otworzyła drogę
Merowingom do rozszerzenia swojej władzy w Europie Środkowej.
Tym
razem nastąpiło to pokojowo, bo w międzyczasie na Zachodzie Europy
doszło do zamachu stanu i władzę przejęła dynastia Karolingów,
którą Polacy nazywają Popielidami .
Można
wywnioskować na podstawie legendy o Popielu, że jej przedstawiciele
należeli do innego związku plemiennego, do Goplan.
To
plemię było już od stuleci głównym rywalem Polan i Wawelan i to
właśnie skłoniło Polan i Wawelan do odnowienia starego sojuszu i
powołania do władzy potomka dynastii Merowingów Dagowara II
(Dagoberta II) zwanego u nas Piastem.
Wbrew
legendzie siedzibą Piasta nie były tereny Wielkopolski, ale
najprawdopodobniej obszar obecnej południowej Austrii zwany
Karantanią.
Na
terenach tych zachowało się podanie o tzw. kamieniu książęcym na
którym miała się dokonywać koronacja nowo mianowanych władców
Słowian.
Obecnie
podawany za ten książęcy kamień kawałek antycznej kolumny to
oczywiście bzdura. W nazwie tej chodzi o tron kamienny podobny do
tronu Karola Wielkiego.
Można
być nawet tego pewnym, że tzw. tron Karola Wielkiego jest właśnie
tym oryginalnym tronem władców Słowian i że został on zrabowany
w czasie kiedy Karantania została podbita przez Franków, albo
prawidłowo przez Popielidów, i wywieziony do Katedry w Akwizgranie.
Na
tronie tym miał zasiąść Bolesław Chrobry kiedy Otton III
zdecydował się na przekazanie władzy nad cesarstwem dynastii
Piastów. Był to symboliczny akt powrotu do władzy prawowitej
dynastii władców Słowian.
Następcy
Dagowara II okazali się być zdolnymi władcami i w przeciągu
następnych dziesięcioleci coraz to nowe plemiona słowiańskie
przyłączały się do ich Imperium, tak że z czasem ich władza
rozciągała się od Bałkanów na południu, Łabę na zachodzie,
Skandynawię na północy i europejskie tereny obecnej Rosji na
wschodzie.
CDN.
Bardzo miły akcent świąteczny. Brawo panie Ireneuszu. Nic dodać nic ująć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ ciekawostek: "Paciorki wykonane przypuszczalnie ponad 3,5 tys. lat temu w Egipcie odkryto na cmentarzysku z początków epoki brązu w Kosyniu na Warmii."
OdpowiedzUsuńDowodzi to, że Egipt był kolonią Polan i Egipcjanie składali im dary w epoce brązu.
Niekoniecznie dary. Koloniści mogli eksportować wyroby z kolonii. A 3,5 tys. lat temu wpisuje się dokładnie w okres panowania Ludów Morza (Wenetów?) nad Egiptem.
UsuńWychodzi , że projekt Izrael to nie był dobry pomysł. Tutaj omówienie starożytnych tekstów: https://www.polishclub.org/2018/12/26/o-biblii-krytycznie-czesc-x-gora-horeb-dekalog-i-hathor/
OdpowiedzUsuńW tym opracowaniu jest kilka inskrypcji w języku dedańskim.
OdpowiedzUsuńDédan et Liḥyān. Histoire des Arabes aux confins des pouvoirs perse et hellénistique (IVe-IIe s. avant l’ère chrétienne) [monographie] Préface de Christian Julien Robin
https://www.persee.fr/doc/mom_1955-4982_2005_mon_42_1
Rewelacyjny a zarazem najbardziej szokujący wykład dr Franca Zalewskiego! UFO nad Polską! Stawia pod znakiem zapytania wartości stałych fizycznych i kilku znanych teorii! "Katastrofiści mogą mieć rację..."
OdpowiedzUsuńDr Franc Zalewski https://www.youtube.com/watch?v=1dRry7ivuLU&t=106s
Tutaj dla przypomnienia o Wilkach czyli o nas Polakach bo Luty się zbliża.
OdpowiedzUsuńBóg Luty uparcie tłumaczony jest jako „dziki bóg", choć wedle wszelkiego prawdopodobieństwa był to „wilczy bóg", lub jeszcze pewniej: Wilczyca-Matka, którą Grecja znała jako Leta, a Rzym jako Latona. Lutykowie znad Tołęży uważali się wszak za „dzieci Wilka". Tak samo, jak Romulus i Remus, potomkowie trojańskiego uchodźcy.
W 1969 na wyspie jeziora Tołęża (Tollense), odkryto słowiański posąg kultowy należący do Lutyków, przedstawiający zrośniętą parę bliźniąt kultowych (choć największy deformator Słowiańszczyzny, Aleksander Brückner, upierał się, że Lel i Polel to postacie zmyślone przez Miechowitę). Więcej tu : http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10157/k,2
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńDzięki ze komentarz. Zostanie uwzględniony już w moim następnym artykule.