Strony

Lista

Czy znaleziono grób Marii Magdaleny?


Czy znaleziono grób Marii Magdaleny?

W zaciętej debacie o prawo do jedynej, najprawdziwszej z prawdziwych, interpretacji historii nie brakuje również Austriaków. Również oni mieszają gdzie mogą i w wielu aspektach reprezentują jeszcze bardziej skrzywiony obraz rzeczywistości niż ma to miejsce u samych Niemców.

W tych austriackich łbach nie może się pomieścić to, że Słowianie tworzyli już cywilizację kiedy nawet jeszcze nie istniał język niemiecki, ani nic co mogło go nawet przypominać.

Nie przeszkadza to jednak im w próbach takiej interpretacji znalezisk archeologicznych, aby kwestia Słowian nie pojawiła się w nich nawet marginalnie.

Po części wynika to z tego, że sami Austriacy są Słowianami którzy wypierają się swojej przeszłości i najchętniej wymazaliby z niej swoje prawdziwe pochodzenie.
Nie ma się więc co dziwić, że jako odszczepieńcy szczególną nienawiścią dążą swoich słowiańskich przodków.

Na szczęście historycy austriaccy przesadzają w swoim zaślepieniu i wpadają w sidła swoich własnych kłamstw.

Przykładem mogą być dwa artykuły które dotyczą wprawdzie zarówno odległych geograficznie jak i czasowo regionów, ale które posłużą nam w dalszej perspektywie na udowodnienie ich ścisłych powiązań z kulturą Słowian.

Pierwszy artykuł dotyczy wykopalisk w starożytnym mieście, na terenie obecnego Izraela, mającego dla tego rejonu równie wielkie znaczenia jak Jerozolima. W czasach epoki brązu było ono zamieszkałe przez ludność którą historycy wiążą z ludem Hyksos znanym z tego, że podbił Egipt i przez około 250 lat rządził tym krajem jako tzw. XV dynastia.

https://www.oeaw.ac.at/detail/news/ausgrabungen-in-israel-werfen-neues-licht-auf-bronzezeit/

Nasi austriaccy propagandziści usilnie próbują przyczepić Hyksosom azjatyckie pochodzenie.

Oczywiście te pomysły są kompletnie porąbane i świadczą o chorobliwej ślepocie na fakty.

Wszystkie świadectwa archeologiczne świadczą o tym, że Hyksosi należeli do ludów słowiańskich z terenów Europy Środkowej i Wschodniej. Świadczy również o tym to, że jako pierwsi zastosowali na Bliskim Wschodzie rydwany bojowe oraz używali wynaleziony przez Słowian łuk kompozytowy.

Również świadectwa pisane potwierdzają ich związki ze Słowianami. Wprawdzie nie ma ich za wiele, ale ostało się np. imię ostatniego faraona z tej dynastii.
Zapisał je kapłan Manethon w swojej kronice dziejów Egiptu.


Tak jak w wielu, można by nawet powiedzieć że w niezliczonych przypadkach, doszło tam do przeinaczeń brzmienia tego imienia na skutek tego, że w starożytności nie znano ścisłych reguł kierunku zapisu.


W załączonym linku widzimy, że faraon ten występował pod imieniem Chamudi, Assis lub Archles. Oczywiście imiona te zostały odczytane w odwrotnym kierunku niż pierwotny kierunek zapisu. Pomijając końcowe litery, które użyte zostały w nich do tego, aby nadać tym imionom typowe brzmienie, mamy tu do czynienia z imionami które trzeba czytać z prawej na lewą i które tak naprawdę brzmiały Dumach, Issa oraz Lech Ra.

Oczywiście pierwsze z tych imion przetłumaczymy jako Dumający, Myślący lub Mądry, co jest oczywiście częstym określeniem dla władców i powtarzało się w historii niezliczoną ilość razy.

Imię Issa znamy już jako częste na Bliskim Wschodzie wśród tamtejszych narodów słowiańskich i od którego to wywodzi się również imię Jezus.
Oznaczało ono pierwotnie „czysty” „niepokalany”


Imię Lech Ra jest złożeniem słowiańskiego imienia Lech (Lechita) i egipskiego określenia na Boga Słońca - Ra.

Odwrotne odczytywanie imienia Lech doprowadziło do tego, że opacznie rozumiemy też pochodzenie bohatera Iliady Achilla.



Jednocześnie musimy oczywiście zadać sobie pytanie, dlaczego nie widzimy słowiańskich powiązań w samym określeniu ludu Hyksos.

Wynika to z tego, że nie było to imię własne tego narodu, ale zostało mu nadane przez Egipcjan dla podkreślenia ich militarnych przewag jak również tego, że przypisywano temu ludowi pierwszeństwo wśród twórców ludzkiej cywilizacji. To przekonanie nie było bezpodstawne ponieważ inwazja Hyksosow na Egipt oznaczała również olbrzymi skok cywilizacyjny tego kraju.


Hyksosi przynieśli ze sobą nie tylko nowe technologie militarne i umiejętności metalurgiczne, ale dokonali też rewolucyjnych zmian w metodach produkcji żywności, przyczyniając się do dobrobytu Egiptu w następnych stuleciach i do podwojenia liczebności jego mieszkańców.

Jednym z ich wynalazków było wprowadzenie nawadniania przy użyciu tak powszechnie znanych wśród Słowian „żurawi” do czerpania wody. 


Wprawdzie zachodnia propaganda wymyśla tu niestworzone rzeczy i bredzi w dalszym ciągu coś o „kolebce cywilizacyjnej” Bliskiego Wschodu, ale to są nic innego jak zwykłe kłamstwa.

Prawdziwą kolebką cywilizacyjną były tereny między Dunajem, Odrą i Wisłą i to Słowianie o haplogrupach „R1a” i „I” byli jej prawdziwymi twórcami.

Wracając do imienia własnego tego narodu, to aby znaleźć ich prawdziwe określenie musimy sięgnąć do Biblii.

Wiele wskazuje na to, że Hyksosi wymieniani są w Biblii bardzo często, z tym że nazywani są tam imieniem Amalekici.

Również i to imię nie przypomina na pierwszy rzut oka słowiańskiego, dopóki nie uświadomimy sobie tego, że jest ono tak naprawdę współczesnym wymysłem. Nie ma żadnych dowodów na to, że tak je wymawiano w czasach biblijnych.

Wiele wskazuje na nieporozumienie i na wciśniecie samogłosek „A” na siłę do tego wyrazu aby zamazać jego słowiańskie pochodzenie.

W hebrajskim samogłosek się nie zapisuje, tak więc czytający musi sam wiedzieć wcześniej jak się dany wyraz wymawia i jakie samogłoski trzeba do niego wstawić aby uzyskać prawidłowe brzmienie danego słowa.

W tym przypadku nie było po prostu takiej potrzeby i nazwę tego ludu czyta się tak jak jest on zapisany czyli jako „MLEKICI”.

Oczywiście nazwa pochodzi od tego, że lud ten trudnił się nie tylko rolnictwem,


ale również hodowlą i spożywanie produktów mlecznych należało do podstawowych składników ich diety.

Spożywanie mleka jest tylko dla Słowian oczywistością. Większość innych grup ludzkich mleka nie trawi (przynajmniej w dorosłym wieku) i jego spożycie może prowadzić do poważnych powikłań w układzie trawiennym tych ludzi.


4 tys. lat temu ta zdolność była jeszcze mniej rozpowszechniona na świecie niż obecnie i tylko u Słowian ukształtowała się duża tolerancja na mleko, ponieważ tylko oni już od tysiącleci nauczyli się je wykorzystywać i stało się ono podstawą ich wyżywienia.

Nie ma się więc co dziwić, że po przybyciu Słowian na Bliski Wschód jego mieszkańcy nie mogli się nadziwić temu, że ci nowi przybysze piją mleko i nie mają po tym żadnej sraczki.

Dlatego nadali nowym przybyszom charakterystyczną nazwę korzystając z określenia mleka w języku przybyszów - MLEKICI.

Szczególnie wymowne w tej opowieści jest to, że austriaccy archeolodzy prowadzili te wykopaliska w mieście o nazwie Lachisz i mimo to nie potrafili albo nie chcieli powiązać tego miejsca z naszymi przodkami Lachami.



Kolejne austriackie brednie znajdziemy w tym artykule.


Historia jest niezmiernie interesująca i to z wielu powodów.

W miejscowości Hemmaberg znajdującej się na pradawnych terenach słowiańskich, które dopiero w ostatnich 2, 3 stuleciach uległy germanizacji, znaleziono pozostałości starożytnego centrum chrześcijańskiego z licznymi kościołami i domami dla pielgrzymów.

Był to ponadregionalny ośrodek kultu porównywalny mniej więcej ze współczesnym Lourdes.

Do tego miejsca pielgrzymowali w starożytności chrześcijanie z całego świata, o czym świadczy już sama wielkość tego zespołu architektonicznego.
Sprawa jest tym bardziej zagadkowa, że pod koniec 6 wieku naszej ery to miejsce zostało opuszczone i przez następne 1200 lat zapomniano kto i dlaczego był tam tak bardzo czczony.

Nasi Austriacy naprawiacze historii przypisali to inwazji pogańskich Słowian i zniszczeniu przez nich tego ośrodka kultowego. W rzeczywistości padło on ofiarą gigantycznej epidemii dżumy która wyniszczyła w tamtych czasach prawie całkowicie ludność Europy.


Słowianie przetrwali tę epidemię relatywnie najlepiej, przynajmniej niektóre z ich plemion, ponieważ odporność na dżumę jest związana z grupą krwi „B”, a która to wśród Słowian jest relatywnie częsta.


Nieszczęście polegało na tym, że epidemia dżumy doprowadziła też do olbrzymich przetasowań politycznych w wyniku czego arianizm w Europie został wyparty przez agresywną sektę chrześcijańską z Wysp Brytyjskich, współcześnie zwaną katolicyzmem, co jeszcze podkreślone zostało zmianą dynastii panującej wśród Słowian Zachodnich i wyparciu Merowingów przez Popielidów.



Nowi władcy zwalczali religię swoich poprzedników i nie mieli żadnego interesu w odrodzeniu kultu założycieli tej dynastii, a wprost przeciwnie, zrobili wszystko aby to miejsce uległo całkowitemu zapomnieniu.


W trakcie wykopalisk w roku 1991 pod ołtarzem jednego z kościołów w Hemmaberg natrafiono na dobrze zachowany grobowiec z niewielkim kamiennym sarkofagiem ze szczątkami osoby będącej przyczyną tego kultu.

Sprawa wydawała się mało spektakularna dopóki nie przeprowadzono datowania tych szczątków oraz ich dokładnego badania.

Okazało się, że są to szczątki kobiety zmarłej w wieku między 35 a 50 lat. Dodatkowo okazało się, że należała ona do pierwszej generacji Chrześcijan w Europie. 

Na podstawie analizy genetycznej przyjęto, że pochodziła ona z rejonu obecnego Izraela. Należała więc do pierwszej fali chrześcijańskiej religii która dotarła do Europy z Bliskiego Wschodu.

Dlaczego jednak pochowano ją akurat w tym rejonie Imperium Rzymskiego?

Tak jak już na to wielokrotnie wskazałem, Chrześcijaństwo rozpowszechniło się szczególnie szybko wśród ówczesnych Słowian, ponieważ powstało ono głównie na bazie słowiańskiej religii i było dla Słowian czymś z czym mogli się natychmiast identyfikować.

Również tereny Koroszki były w czasach rzymskich zamieszkałe, tak jak i obecnie, w znacznej części przez Słowian i prześladowani chrześcijanie Imperium Rzymskiego znajdowali tam bezpieczne schronienie wśród współbraci. Również ta kobieta uciekając przed represaliami mogła dotrzeć aż tam i po śmierci stała się chrześcijańską świętą.

Żeby zrozumieć dlaczego właśnie to miejsce miało dla Słowian takie ważne znaczenie trzeba zauważyć, że już znacznie wcześniej góra ta było miejscem kultowym i od XV wieku przed naszą erą znajdujemy tam ślady słowiańskiego osadnictwa. Na podstawie zachowanej inskrypcji wiemy też jak nazywano to miejsce kultu w czasach rzymskich.

Określano je nazwą „Iovenat”.

Ta nazwa nie jest nam jednak obca. W trakcie odczytywania etruskich napisów trafiliśmy już wielokrotnie na imię największego Boga Etrusków Ioveia.


Tak więc musimy przyjąć, że to miejsce kultowe było poświęcone Ioveiowi.

Jeszcze bardziej niesamowite jest to, że w tym rejonie imię Iovei posłużyło za bazę lokalnego nazewnictwa i sąsiadującą miejscowość w czasach starożytnych nazywano Iuenna, a w czasach średniowiecza natomiast Iunberch lub Jaunberg.

Chciało by się krzyknąć Bingo!

Tu mamy właśnie bezpośredni związek z brakującym nam ogniwem łączącym noc świętojańską z  bóstwem słowiańskim o imieniu Jan.



Oczywiście teraz staje się również jasne to, dlaczego chrześcijaństwo zagarnęło słowiański kult Ioveia (Jana) razem z jego głównym miejscem kultowym.

Ułatwiło to znacznie rozprzestrzenienie wiary chrześcijańskiej wśród Słowian, która jednak wtedy miała całkiem inny charakter i którą obecnie określamy mianem Arianizm.


Religia ariańska rozwijała się w Europie w ścisłym powiązaniu z jej ośrodkami na Bliskim Wschodzie. Widzimy to również wyraźnie w zdobnictwie kościołów na tej górze znalezionych w trakcie wykopalisk.


Do tej tematyki wrócimy w przyszłości, kiedy podejmę kontynuację tematyki historii Żydów i Chrześcijan na Bliskim wschodzie.

Oczywiście historycy austriaccy nie omieszkali wygadywać bzdur o pierwszej austriackiej świętej.

Jeśli już, to jest to pierwsza święta Słowian zapewne dlatego, bo należała ona do bezpośredniego otoczenia Jezusa i z tego powodu musiała szukać schronienia przed prześladowaniami wśród swoich rodaków, bałkańskich Słowian.

Jest wielce prawdopodobne, że mamy tu do czynienia z Marią Magdaleną, protoplastką rodu Merowingów i Piastów.

Ale nad tym artykułem nie warto się dłużej rozwodzić. Ci historycy potwierdzają tylko rozpowszechnione wśród Polaków przekonanie, że to tylko takie „austriackie gadanie”.

Szkoda tylko, że nie spotyka się to z żadną kontrą ze strony naukowców słowiańskich i odkrycia w Hemmaberg są w Polsce kompletnie nieznane.

Darmowa energia. Czwarta odsłona



Darmowa energia. Czwarta odsłona


W moich poprzednich artykułach na temat możliwości pozyskiwania tak zwanej „darmowej energii” przedstawiłem rożne sposoby realizacji tego celu.




Ta lista nie wyczerpuje wszystkich możliwości i brakuje w niej tej, opartej na najprostszej zasadzie a jednocześnie tej, którą najłatwiej jest wcielić w życie i o największym praktycznym znaczeniu.

Propozycję tę przedstawiłem po raz pierwszy przed około 10 laty i ze względów, o których wspomnę poniżej, nie doczekała się ona jeszcze realizacji.

W międzyczasie dokonano jednak nowych obserwacji które jeszcze wyraźniej wskazują na prawidłowość mojego modelu budowy wszechświata, jak i potwierdzają niesamowite praktyczne perspektywy jego wykorzystania.

Mój model budowy i ewolucji wszechświata nie ogranicza się tylko do wyjaśnienia makroskopowych jego elementów, ale jest też tak samo użyteczny w mikroskali.

Zasady budowy materii i związanych i nimi cech zjawisk fizycznych wyjaśniłem tutaj:


Z przedstawionego modelu wynika, że wszystkie zjawiska fizyczne są niczym innym jak obserwacją wzajemnych oddziaływań i powiązań najmniejszych oscylujących elementów przestrzeni, które nazwałem „Wakuolami”

Wynika z tego, że oscylacje i wzajemne ich interferencje są eminentną cechą wszechświata i opanowanie i kontrola tego zjawiska jest kluczem do wszystkich technicznych zastosowań.

Jeśli tak to aby wykorzystać pole oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni musimy dysponować urządzeniem do lokalnego zwiększania intensywności tego pola, tak aby pojawiła się możliwość wykorzystania generowanej tam „energii”.

Takim najprostszym sposobem jest wykorzystanie interferencji oscylacji atomów pomiędzy sobą i takiego ich wzmocnienia na drodze rezonansu, aby ujawniło się to we wzroście „energii” takiego systemu.

Zjawiska rezonansu zachodzą w danym systemie tym łatwiej, czym bardziej regularne są cech jego budowy.

W przyrodzie obserwujemy wiele tego typu struktur, ale najdoskonalsze tworzą tzw monokryształy.

Monokryształy znalazły w technice duże zastosowanie i technologia ich produkcji, szczególnie monokryształów krzemu, jest już od lat chlebem powszednim.

Moja propozycja opiera się właśnie na wykorzystaniu monokryształów krzemu z racji dostępności tego produktu. Według aktualnych cen, kilogram monokrystalicznego krzemu kosztuje już poniżej 20 dolarów, tak więc koszty materiałowe naszego urządzenia będą na tyle niskie, że stanie się ono powszechnie dostępne, również dla najbiedniejszych krajów.

Idea sprowadza się do tego, aby zgrupować bloki monokrystalicznego krzemu do formy odpowiednio wielkiej piramidy lub innej regularnej formy geometrycznej. Wskazane byłoby powtórzenie w makroskali formy sieci krystalicznej jaka tworzą atomy krzemu w walcach monokryształu.




Aby zaszły tam oczekiwane przez nas efekty, poszczególne walce muszą mieć identyczną orientacje sieci krystalicznej. W efekcie musi tam wystąpić zjawisko rezonansu oscylacji wakuol budujących atomy krzemu i tym samym musi też dojść do lokalnego wzrostu Tła Grawitacyjnego w obrębie tej konstrukcji.



Dla obserwatora objawi się to lokalnym wzrostem temperatury, który to wzrost w skrajnym przypadku może doprowadzić do stopienia całości lub części tej konstrukcji.

Temu zjawisku można zapobiec poprzez chłodzenie tego urządzenia przy pomocy wymiennika ciepła czyli najlepiej generatora pary wodnej.

Para ta może następnie napędzać klasyczne turbiny i generatory do produkcji energii elektrycznej.

 Oczywiście nie jest wykluczone również to, że odprowadzenie „energii” z tego systemu może się też dokonać poprzez bezpośrednią produkcje prądu elektrycznego generowanego w uzwojeniach odpowiednio skonstruowanych cewek umieszczonej w wnętrzu piramidy, ale ten pomysł można sprawdzić tylko poprzez praktyczne eksperymenty.

Przedstawiony schemat odpowiada generalnie budowie reaktora jądrowego, który notabene działa na tej samej zasadzie, tylko że wzrost oscylacji wakuol jest tam tak silny, że prowadzi to do ich emisji z poszczególnych atomów w formie promieniowania.

W przypadku naszego urządzenia taka emisja nie występuje, bo wakuole w atomach krzemu są ze sobą znacznie silniej związane niż w atomach uranu i występuje jedynie czysta produkcja energii cieplnej.

Oczywiście natura już dawno dokonała tego odkrycia i zbudowała już takie w pełni sprawnie działające urządzenie.

Znajduje się ono w jaskini z największymi na Ziemi kryształami selenitu.


Ta notka w Wikipedii pełna jest oczywiście kłamstw i fałszywych interpretacji, ale parę najważniejszych faktów i tak nie udało się przed czytelnikami zataić.

Szczególnie dwie rzeczy powinny czytających wprawić w osłupienie.

Pierwszą informacją jest ta, że we wnętrzu tej jaskini panuje temperatura 65,5°C.

Wprawdzie Wikipedia bredzi coś tam o jakiejś komorze magmowej na głębokości 3 kilometrów, ale to po prostu zwykle kłamstwo. Faktem jest to, że poza tą jaskinią temperatura gruntu jest normalna, typowa dla lokalnych warunków geologicznych. Obserwowany wzrost temperatury występuje tylko i wyłącznie w obrębie jaskini, co jednoznacznie zaprzecza możliwości dostarczania potrzebnej do tego energii z zewnątrz.

Kolejnym faktem jest to, że aparaty fotograficzne psują się tam w tajemniczy sposób, mimo że są dostosowane do ekstremalnych warunków środowiskowych. Nie wynika to oczywiście z tego, że w jaskini jest gorąco i wilgotno, bo w wielu zakątkach świata na powierzchni Ziemi panują podobne temperatury i jakoś nic się nie dzieje, ale wynika z tego, że Tło Grawitacyjne we wnętrzu jaskini ma tak wysokie wartości, że materia dostarczona do jej wnętrza zostaje pobudzona do silniejszych oscylacji i wszystkie procesy fizyczne w elektronicznych urządzeniach przebiegają inaczej, niż tego wymaga ich konstrukcja.

Dopiero długie wystawienie ich na działanie podwyższonego pola TG w jaskini powoduje, że materia kamery filmowej dostosowuje się do tych nowych warunków i procesy te mogą znowu przebiegać w normalny sposób.

O tym zjawisku już pisałem w odniesieniu do tajemniczego przerwania łączności z sondami planetarnymi np. na Wenus czy też Saturnie.



Również w przypadku jaskini możemy to zjawisko zaobserwować.

Jeśli weźmiemy nadajnik o wąskim pasmie emisji sygnału oraz zestrojony z nim odbiornik o dokładnie tym samym pasmie odbioru, to zauważymy, że nie uda się nam przekazać żadnego sygnału z nadajnika znajdującego się w jaskini do odbiornika poza nią i to mimo tego, że dosłownie przed chwilą, na powierzchni Ziemi, funkcjonowały one bez zarzutu

Kolejną ciekawostką jest to, że w warunkach panujących w jaskini dochodzi do bezpośredniego skraplania się pary wodnej w płucach odwiedzających ją osób, co grozi ich uduszeniem i zmusza do stosowania specjalnych środków zabezpieczających.

Jest to przykład tego, do czego może dojść na Ziemi, jeśli TG ulegnie gwałtownemu zwiększeniu lub spadkowi.

W pierwszym przypadku zwierzęta masowo padają na skutek uduszenia wodą w płucach, a w drugim przypadku na skutek zapadnięcia się płuc wskutek spadku ciśnienia w ich wnętrzu i niewydolności układu oddechowego.

Te zjawiska są powszechnie na Ziemi obserwowane, ale jeszcze powszechniej po prostu ignorowane.

Możliwe, że jest to wynikiem tunelowego widzenia rzeczywistości na skutek atawistycznego strachu przed konsekwencjami takiego zjawiska w masowej skali.

W historii geologicznej Ziemi było to jednak zjawisko powszechne i wszystkie masowe wymierania organizmów żywych nie były skutkiem jakiś wyimaginowanych uderzeń meteorytów, ale efektem dramatycznych zmian TG na Ziemi.

Już zwykle ustawienie się wszystkich planet Układu Słonecznego w jednej linii spowoduje taki wzrost TG, że na naszej planecie dojdzie do kolejnego masowego wymierania zwierząt, tak jak to miało też miejsce w przypadku wymarcia dinozaurów.

Tak czy owak opisana jaskinia jest najlepszym przykładem tego, że takie zjawisko występuje i że metoda grupowania monokryształów ma przed sobą olbrzymią technologiczną przyszłość.

Oczywiście to urządzenie nie powstanie za darmo. Już sama ilość użytego monokryształu krzemu, którą szacuję na 10 do 100 ton, w zależności od temperatury jaką chcemy uzyskać, jest poważnym wydatkiem finansowym.

Jednak jest to wydatek jednorazowy i w praktyce zaniedbywalny. Również to, że nie ma potrzeby stosowania zabezpieczeń przed promieniowaniem musi potanić produkcję energii elektrycznej tak, że stanie się ona w praktyce dostępna dla wszystkich i to w „nieograniczonych” ilościach.

Realizacja tego projektu pozwoliłaby na znaczne uniezależnienie się ludzkości od konieczności użycia paliw kopalnych.

Oczywiście w obecnym systemie gospodarczym, nastawionym na rabowaniu przez cwaniaków słabszych jego członków, nie istnieje żadna motywacja do tego aby ten projekt wcielić w życie.

Po prostu w momencie udostępnienia „darmowej energii” cały ten niewolniczy system gospodarczy ległby w gruzach, i cała ta banda pasożytów i darmozjadów, nazwana też „elitą społeczną”, musiała by się w końcu wziąć do uczciwej pracy.

Dlatego również wtedy, kiedy „naukowcy” konfrontowani są z jednoznacznymi wskazówkami fałszywości ich teorii i natura pokazuje jednoznacznie na jakich zasadach przebiegają procesy fizyczne, to mimo to ich interpretacja sprowadza się do intelektualnego bicia piany.

Pytanie dlaczego, jest łatwe do odpowiedzenia. Tzw. „naukowcy” są nieodzowną częścią tego niewolniczego systemu i spełniają podstawową rolę w mieszaniu ludziom w głowach i trenowania ich do roli bezwolnych niewolników.

Tzw. nauka jest nieodzownym elementem sprawowania władzy przez obecne „elity”.

W tym naszym zdegenerowanym systemie społecznym, kierowanym przez psychopatów i idiotów, prawda nie ma żadnej szansy na to, aby dotrzeć do świadomości większości.

Mimo to, czasami pojawiają się krótkie wzmianki o zjawiskach, które wykraczają daleko poza ten zdegenerowany obraz natury, propagowany przez naukę, i które pokazują jednoznacznie, że mój model fizyki rzeczywiście odpowiada prawdzie.

Tak było też z tą informacją podana w tym linku:


W artykule opisana jest obserwacja zjawiska, które stawia fizyków przed kolejną nierozwiązywalną zagadką.

Obserwację tę zawdzięczamy przypadkowi. Grupa naukowców ze Szwecji zamierzała sprawdzić jak zachowują się miniaturowe igły wykonane ze złota pod wpływem pola elektrycznego.

Najprawdopodobniej chodziło tu o sprawdzenie takich igieł, które używane są w skaningowych mikroskopach tunelowych. Od jakości tych igieł zależy jakość uzyskiwanego w tych mikroskopach obrazu. I pewnie już od dawna obserwowano zaburzenia ich działania, nie zdając sobie nawet sprawy z ich przyczyn.

W każdym razie autorzy pracy wpadli na pomysł, aby sprawdzić jak te igły, których ostrza składają się z niewielu tylko atomów złota, zachowują się pod wpływem działania pola elektrycznego rożnych mocy.

To co zaobserwowali było kompletną niespodzianką.

Ostrza tych igieł pod wpływem pola elektrycznego po prostu się upłynniły, czyli doszło tam do przejścia fazowego, mimo że temperatura otoczenia była zdecydowanie za niska.


W artykule podane są próby wytłumaczenia tego zjawiska, ale jak zwykle sprowadzają się one do nowomowy i „naukowego” bełkotu.

Zjawisko które zaobserwowano jest identyczne z tym, które opisałem w moim wyżej wymienionym artykule. W tym przypadku, z racji mikroskopowej wielkości tych złotych ostrz oraz ich kształtu w formie piramidy, konieczne było oddziaływanie oscylującego zewnętrznego pola elektrycznego, aby zainicjować samoorganizację i rezonans oscylacji atomów złota w ostrzu.

W przypadku proponowanej przeze mnie piramidy z bloków monokrystalicznego krzemu, do inicjacji zjawiska spontanicznego wzrostu oscylacji atomów krzemu, prowadzącego do samonagrzewania się tej konstrukcji, nie są potrzebne żadne zewnętrzne źródła energii, ale wystarczy już energia oscylacji przestrzeni, przepełniająca cały nasz wszechświat.

Ta konstrukcja pozwala na czerpanie dowolnych ilości energii w dowolnie długim czasie, bo jej źródłem jest cały nasz wszechświat.

Ciekaw jestem jak długo ta mafia, jaka tworzą obecne elity, będzie w stanie zataić prawdę przed społeczeństwem. Mimo ich wysiłków, co rusz przeciekają do wiadomości ogółu informacje, które powoli, nawet wśród najgłupszych, muszą wywołać wątpliwości co do pobudek jakimi kierują się naukowcy i sponsorujące ich elity. Najwyższy czas aby te brednie, produkowane przez współczesną „naukę”, wylądowały na śmietniku historii.