Strony

Lista

Czy Polacy są przodkami Żydów?. Część pierwsza



Czy Polacy są przodkami Żydów? Część pierwsza

To pytanie może się wydawać dla większości ludzi, a szczególnie dla Polaków, zaskakujące, nie powinniśmy jednak kierować się w tym przypadku naszymi przyzwyczajeniami czy też uprzedzeniami oraz nabytą książkową „wiedzą”, ale rozpatrzyć je pod względem prawdziwości (albo i nie) argumentów które na to wskazują.

A takich argumentów, za takim a nie innym pochodzeniem Żydów, jest naprawdę co niemiara.

Głównym źródłem informacji jest oczywiście Stary Testament. Tak naprawdę zapisana w nim historia ucieczki Żydów z Egiptu, jak i opisu tego ludu w trakcie wędrówki do Ziemi Obiecanej, już dawno powinny skierować historyków na ten trop. Nie sposób prawie że zrozumieć tego, dlaczego unika się jak ognia wiązania pochodzenia Żydów ze słowiańskimi korzeniami.

Zacznijmy więc od początku czyli od tego, dlaczego Żydzi w ogóle w ten sposób się nazywają?
Niby prosta sprawa.
Jakiś naród ma swoją nazwę która jest już używana od tysiącleci i niby wiadomo od czego ta nazwa pochodzi, a jednak jak się tak trochę zastanowić to, to co wydawało się nam tak jednoznaczne i proste odkrywa przed nami swoje podwójne dno. Tak jest też w przypadku nazwy narodu Izraelitów.
W Polsce nazywamy ich Żydami, Niemcy określają ich słowem Juden ale oni sami nazywają siebie Jehudim lub Ladino.


I właśnie to zestawienie tych dwóch określeń prowadzi nas do pierwotnego określenia tego narodu. Pierwsi Żydzi nazywali siebie po prostu Ludźmi (Ljudzim) lub Ludem a więc wyrazem wyjętym jakby prosto z języka polskiego.

Do dzisiaj w języku bośniackim i innych językach południowosłowiańskich występuje określenie Ljudima (ludzie) którego podobieństwo do nazwy własnej Żydów w ich własnym języku jest nie do przeoczenia i to do obu wymienionych form.
Różnice jakie w tym przypadku utrwaliły się przez stulecia wynikają tylko i wyłącznie ze specyfiki alfabetu aramejskiego, który był używany przez Żydów, polegającej na braku niektórych samogłosek oraz wskutek przekręcania liter pierwotnej nazwy w trakcie przepisywania religijnych tekstów. Mimo to dla postronnego słuchacza te określenia brzmią prawie że identycznie.

Jak to jednak jest możliwe aby Żydzi przyjęli nazwę Ljudim w czasach w których nie tylko nie miało być Polaków ale i sami Słowianie podobnież siedzieli gdzieś na bagnach Syberii?

W rozwiązaniu tej zagadki pomaga nam sama Biblia.

Podaje ona jednoznacznie, że naród żydowski ukształtował się w trakcie ucieczki Żydów z Egiptu. Ci zaś mieli być jakoby potomkami Abrahama.

Jeśli jednak przyjąć tekst biblijny dosłownie to taka wersja nie może być po prostu prawdziwa, ponieważ tych paru Semitów którzy przywędrowali do Egiptu z pustyni nie byłoby w stanie rozmnożyć się w takim tempie aby w efekcie zapewnić podawana przez Biblie liczbę uchodźców.

Kim więc byli ci uchodźcy z Egiptu?

Wskazówką jest to, że czasowo exodus przypada na czasy najazdu Ludów Morza na Egipt. Wprawdzie istnieją olbrzymie rozbieżności w datowaniu tego wydarzenia ale generalnie powinno ono przypadać gdzieś na XI w.p.n.e, a to jest właśnie okres panowania Ramzesydów.

Najazd Ludów Morza nie przyniósł żadnej ze stron zdecydowanej wygranej.

Polacy (Peleset)


zostali powstrzymani i odrzuceni na tereny obecnego Libanu, Syrii i Izraela, a ci co dostali się do niewoli, zmuszeni do osiedlenia się w delcie Nilu oraz służby w armii egipskiej.


Ten sam los spotkał wcześniej wojowników i ich rodziny w trakcie pierwszej inwazji Łabian. Obecność wojsk najemnych w armii egipskiej jest wielokrotnie potwierdzona odpowiednimi wzmiankami na reliefach i w tekstach rożnych wcześniejszych i późniejszych władców Egiptu.
Mimo ich niewolniczego stanu członkowie tej słowiańskiej społeczności szybko robili karierę w armii i administracji i zajmowali często bardzo odpowiedzialne stanowiska wypierając rodzimą ludność.

Oczywiście nie spotykało się to z entuzjazmem tubylców a szczególnie ich rządzących kast. Te stare elity nie miały jednak wielkich szans w rywalizacji z rosłymi i walecznymi przybyszami z północy, którzy na dodatek nie byli w ciemię bici i przejmowali coraz większą kontrolę nad państwem.

Jak wiemy z historii, z czasem Polacy przejęli całkowitą władzę nad państwem egipskim i jego religijnymi instytucjami, osadzając na tronie faraonów, własnych władców i zakładając nowe dynastie o słowiańskim rodowodzie.
Proces ten rozpoczął się już ze śmiercią Ramzesa III a jego następcy coraz bardziej tracili władzę na rzecz urzędników i generałów o słowiańskim pochodzeniu. Proces ten wiązał się też z osłabieniem wpływów dawnej religii oraz coraz wyraźniejszego przejmowania władzy w kraju przez słowiańską mniejszość.

Szczytowym momentem tego procesu było przejecie władzy w Egipcie przez pierwszego faraona pochodzącego z plemienia Meszwesz (Slężan) o imieniu Ozorkon Starszy (Osochor, Userken). Imię to z pewnością ma genezę słowiańską tak jak i wiele innych imion faraonów i ich żon z XXI i XXII  dynastii zwanych dynastiami libijskimi.


Faraonowie z tych dynastii zrezygnowali już oficjalnie z maskarady przyjmowania egipskich imion i obyczajów i zdecydowali się na wystąpienie pod swoimi prawdziwymi słowiańskimi imionami.

Do tych faraonów gdzie nie może być wątpliwości co do ich słowiańskiego pochodzenia należą np. ci o imieniu Szeszonk, Nimlot, Siamun, czy żeńskie imię Matkare.

Na pierwszy rzut oka imiona te nie przypominają nam nic znajomego ale jeśli się dobrze przyjrzeć to ich słowiańska geneza jest nie do przeoczenia.

Szeszonk w źródłach hebrajskich występuje pod imieniem Szyszak, a tak nazywali Słowianie rodzaj bojowego hełmu. Istnieje jednak możliwość innej interpretacji. Trzeba przyjąć ze dla wielu słowiańskich głosek Egipcjanie używali te same znaki ich pisma. Oznaczało to, że nie potrafili oni odróżnić w piśmie takich głosek jak „Sz” i „Cz”. Przypuszczalnie również w przypadku Szeszonka doszło do takiej sytuacji i imię tego faraona powinniśmy czytać jako „Czeczok” a tak naprawdę „Czeczot”. To imię (nazwisko) występuje wśród Polaków do dziś. Pierwotnie wyraz ten oznaczał drewno o bardzo silnie splecionych włóknach (czeczotka). To określenie przeszło następnie na osoby o kręconych włosach.
Tak więc faraona Szeszonka nazywano po prostu kędzierzawym.

Nimlot to zapewne niemota czyli człowiek mający trudności z mówieniem (niemowa)

Siamun to siemian a więc osoba siejąca ziarno lub też określenie na potomka.

Matkare to oczywiście matka boga Re

Tych podobieństw znalazłoby się więcej, ale istnieją również inne jednoznaczne wskazówki. Takie jak na przykład relief przedstawiający faraona Szeszonka I na którym widzimy że oprócz typowego przykrycia głowy egipskiego władcy, na wizerunku widoczne są rogi tura, a więc pojawia się tu symbolika Słowian z plemienia Łabian.


Jest to jednoznaczny dowód na powoływanie się tego faraona na słowiańskie tradycje.

Przejecie władzy w Egipcie przez Polaków nie zaszło bezkonfliktowo i zanim do tego doszło stare elity nie pozostawały bezczynne i wykorzystały chaos i upadek ekonomiczny po wojnach z Ludami Morza do wzniecenia rewolty i pogromu Słowian zamieszkujących Egipt.
Tak się składało że nie tylko Słowianie byli w tym kraju znienawidzeni przez tubylcze elity ale wszyscy obcokrajowcy w tym również napływowi Semici z pustyń Bliskiego Wschodu.

Gdzieś u schyłku rządów Ramzesa XI czyli dokładnie w czasie opisywanym przez Bolesława Prusa w jego powieści „Faraon” w Egipcie doszło do rozruchów skierowanych przeciwko obcym i pogromów zarówno Słowian jak i Semitów przybyłych ze wschodu.

To co dalej nastąpiło opisuje nam Biblia.

Możliwe ze rewolta ta była wynikiem próby przejęcia władzy w państwie egipskim przez Mojżesza. Mojżesz był zapewne wysokim urzędnikiem państwowym lub generałem, który postanowił wykorzystać słabość rządów faraona do przejęcia władzy.

Zatrzymajmy się przez chwile przy tej postaci.

Imię Mojżesz w tej formie znamy w języku polskim. W rzeczywistości brzmi ono u Żydów całkiem inaczej. Twórcę swojej religii nazywają imieniem „Mosze”. Geneza tego imienia jest nieznana i oczywiście odrzucane tu są powiązania ze Słowianami. Tymczasem, ze względów już przeze mnie podanych, jako wytłumaczenie wchodzi w grę tylko słowiański źródłosłów i ten wskazuje na imię „MISZA” takie samo jakie nosił pierwszy władca katolickiej Polski Mieszko I.


To imię pasuje też doskonale do faktu, że wśród jeńców wojennych osiedlonych w delcie Nilu znaczna część stanowili przedstawiciele „Meszwesz”, czyli „Niedźwiedzi” (Slężan), w którym to plemieniu imię „Misza” było zapewne  zarezerwowane dla jego przywódców.


Zresztą nie tylko jego imię wskazuje na słowiańskie pochodzenie pierwszych Żydów. Żona Mojżesza miała na imię „Zippora”. Oczywiście w polskiej wersji dopilnowano tego oby używać imienia które nie będzie przywodzić skojarzeń z językiem polskim i nazywana jest ona imieniem „Sefora”.


W krajach nieskolonizowanych używana jest natomiast wersja pierwotna i ta jest w swojej wymowie jednoznaczna


Oczywiście i to imię jest typowo polskie i występowało u nas w identycznej formie jako „Cibora


Mało tego, Mojżesz posiadał również rodzeństwo w tym i siostrę o imieniu „Mirjam”. A to przecież polskie „Pokojem Jestem”.

Tak więc tylko ta krótka analiza imion Mojżesza i jego rodziny wystarcza już, w normalnym przypadku, do obalenia wszystkich, lansowanych przez historyków i duchownych, teorii o pochodzeniu tego narodu. Ale kolejne dowody są w swojej wymowie jeszcze bardziej jednoznaczne i z nimi zapoznamy się w następnym odcinku.

Cdn.

Nazwy Polska i Polacy zapisane na reliefach Ramzesa III



Nazwy Polska i Polacy zapisane na reliefach Ramzesa III



Opanowanie cieśniny Hellespont (Dardanelskiej) było dla ludów Kultury Łużyckiej egzystencjalną koniecznością, ponieważ ich handel jantarem i cyną z krajami Bliskiego Wschodu zależał w całości zarówno od Traków jak i Trojan, którzy wykorzystywali to bezwzględnie dla czerpania horrendalnych zysków.

W pierwszym rzędzie wyprawa ta nie miała więc na celu inwazji Egiptu, co raczej jej celem była eliminacja pośredników zbijających na handlu jantarem i cyną kabzę kosztem rzeczywistych producentów tych wyrobów.

Homir w swojej Iliadzie wykorzystał historię zmagań północnych i południowych Słowian do propagandy na rzecz nowej, właśnie tworzącej się kultury, zwanej później kulturą grecką i manipulował je oczywiście w ten sposób, aby zakończyły się one pozytywnie dla ludów o których mniemał, że były one przodkami Greków.


W rzeczywistości ta konfrontacja skończyła się całkowitą klęską Trojan i ich mykeńskich sprzymierzeńców a zwycięskie plemiona „Łużyczan” spustoszyły doszczętnie siedziby zwyciężonych. Pod ich ciosami padły wszystkie państwa mykeńskie a takie mocarstwo jak Hetyci przestało egzystować, ponieważ jego mieszkańcy opuścili swoje siedziby w popłochu, w obawie przed Słowianami z północy i ślad po nich zaginął.

Rozmiar tego zwycięstwa jak i genialna strategia wojenna, nie mówiąc już o stopniu komplikacji logistyki w przygotowaniu takiej gigantycznej inwazji, wskazują na to, że w przypadku Kultury Łużyckiej nie mamy do czynienia tylko z luźnym związkiem plemiennym i wspólnotą kulturową, ale ze zorganizowaną władzą centralną, ze wszystkimi jej atrybutami, czyli według współczesnych kryteriów z państwem.
Można więc powiedzieć że tradycje państwowe na terenie obecnej Polski sięgają właśnie tak odległych czasów i jest więcej niż pewne to, że te tradycje nigdy nie zanikły. Możliwe że bywały okresy podziałów czy kryzysów dynastycznych, ale można przypuszczać, że po nich przychodziły znowu czasy w których plemiona żyjące na tym obszarze centralizowały się, tworząc jednolite państwo. Tak jak miało to miejsce w czasach istnienia Rzymu.


Wprawdzie tradycje demokratyczne i wolnościowe są u Słowian głęboko zakorzenione, co powoduje skłonności do podziałów i rozdrabniania władzy, ale równie głęboko zakorzeniona jest również świadomość tego, że w czasach wojny i kryzysu władza musi być skupiona w jednej ręce, bo tylko to gwarantuje przetrwanie.

Nieznany nam z imienia wódz z terenów obecnej Polski okazał się być godnym poprzednikiem Aleksandra Wielkiego


i podjął podboje które zmieniły losy Europy.

Genialna strategia połączona zapewne z doskonałym wyszkoleniem i wyposażeniem armii spowodowała to, że sukces tych podbojów przeszedł oczekiwania ich sprawców i nieznany nam wódz podążył dalej na południe by podbić Egipt.

Egipt był w tym czasie u szczytu potęgi i jego materialne i ludzkie zasoby wprost nieograniczone, o czym musieli się przekonać parę lat wcześniej Sorbowie.


I tym razem Egipt wytrzymał główne uderzenie, ale to tylko dzięki jego zasobom materialnym a nie sile militarnej. Wbrew temu co rozpowszechniała propaganda Ramzesa III, konfrontacja z Ludami Morza nie skończyła się dla Egiptu zwycięstwem. Nie tylko że nie udało mu się pokonać Ludy Morza co został on zmuszony do płacenia kontrybucji na rzecz tych ludów i musiał odstąpić im tereny obecnego Izraela, Libanu i Syrii, gdzie ludy te osiedliły się zakładając szereg miast-państw zwanych później państwami fenickimi jak i państw terytorialnych takich jak państwo Filistynów czy później Izrael. Część tych ludów osiedliła się w delcie Nilu i znalazła zajęcie jako najemnicy w armii egipskiej.

Przejdźmy więc teraz do wyjaśnienia nazw tych ludów.

Zacznijmy od Danuna (dnjn). W wyrazie tym widzimy szczególne podobieństwo do nazw rzek z rejonu Kultury Łużyckiej. Nazwa ta jest podobna zarówno do rzeki Dunaj jak i do polskiego Dunajca, Dniestru jaki i do starszego określenia rzeki Dniepr która znana była również pod nazwą Danu

Wszystkie te nazwy ograniczają geograficznie teren na którym pierwotnie mieszkała ludność plemienia Danuna (Dunajczan).
Losy murowanej twierdzy tego ludy


wskazują też, że twierdza ta powstała dla obrony terytorium ludu Dunajczan. Lud ten możemy utożsamiać z naszymi Góralami.


Centralną pozycję na obszarze zamieszkałym przez ten lud zajmują Karpaty i głównym zajęciem tej ludności było zapewne, tak samo jak obecnych Górali w tym rejonie, pasterstwo. Tereny tego plemienia weszły jednak z czasem w obręb Kultury Łużyckiej i zadania obronne tej twierdzy przestały istnieć, a sama twierdza została opuszczona przez jej mieszkańców.

Inną wskazówką jest to, jak Egipcjanie zapisali nazwę pierwotnej ojczyzny Filistynów, którzy wywodzili się z Ludów Morza.
Filistyni podawali jako swoją ojczyznę krainę o nazwie „Kaphtor” (kptr), którą to nazwę jednoznacznie można odczytać jako Karpaty.

Tjeker (Tkr) należy utożsamiać z Trakami. Po ich klęsce pod Troją, Trakowie dobrowolnie, albo pod przymusem, przyłączyli się do inwazji Egiptu i wzięli udział w wojnie z Ramzesem III. Po tej wojnie wrócili zapewne z łupami do swoich siedzib na tereny obecnej Bułgarii i północnej Grecji.

Waschasch (wšš)- prawdziwa nazwa tego ludu brzmiała zapewne Wićślanie. Nazwa pochodzi od naszej rzeki Wisły która w tamtych czasach nosiła jeszcze swoją pierwotną nazwę Wićśla.
Jeśli chodzi o Wisłę to już od dawna trwa spór o pochodzenie tej nazwy. Czegóż tam już nie wymyślono. W jednym jednak ci wszyscy pseudo-znawcy zgadzali się wyśmienicie, a mianowicie w tym, że nazwa ta nie może być słowiańska. Tymczasem jak widać jest ona typowo polska i dobrze uzasadniona funkcją tej rzeki. Jej źródła znajdują się w rejonie Bramy Morawskiej a więc najdogodniejszego połączenia pomiędzy północą i południem Europy. Prawie wszystkie ataki ludów z południa musiały iść przez Bramę Morawską i od szybkości mobilizacji własnych sił zależało przetrwanie mieszkańców dorzecza tej rzeki.
Tak jak w przypadku Ślęży


najprostszym sposobem ostrzegania był ogień. Tym razem Wiślanie zastosowali płynące z nurtem rzeki płonące tratewki. Od tego sposobu komunikacji  pochodzi zapewne tradycja topienia Marzanny i puszczania wianków wśród Słowian.
Sygnał ogniem już od prawieków zwie się u Słowian „wici”.
Wisła (Wić - śla) byłą więc rzeką którą wysyłano wici w celu mobilizacji armii Wiślan.
Taką interpretację potwierdza nawet łacińska wersja nazwy tej rzeki - Vistula. Rzymianie zapisywali słowo „wici” jako „wis”. To słowo znalazło później swoje zastosowanie w języku niemieckim w słowie wissen – wiedzieć.
Tula to po łacinie tuba a więc instrument którego dźwięk był słyszalny bardzo daleko. Słowo to jest pochodzenia etruskiego!!!. Zapewne sami Etruskowie wymawiali je jako „tuła” i oznaczało ono podobno źródło. Razem dawało to wyraz Vistula, czyli daleko wędrujące źródło wieści, który to znaczeniowo odpowiadał dokładnie wersji słowiańskiej.
W języku polskim słowo „tuła” przetrwało w określeniu tułaczka, tułacz (wędrowiec) i jak można się domyśleć pierwotnie oznaczało ono posłańca chodzącego od wsi do wsi i przekazującego najnowsze wieści w państwie Słowian.

W przypadku ludu Karkisa (krkš) jego znaczenie jest dla nas rozpoznawalne natychmiast. O znaczeniu słowa KRK dla Słowian z terenów polskich pisałem już wielokrotnie.


Również w tym przypadku rozpoznajemy to słowo jednoznacznie.
W związku z tym nie pozostaje nam nic innego jak utożsamienie go z naszymi Krakusami. Egipcjanie zapisali je jako Krakusz czyli nawet dość realistyczne. Plemię to miało być nieliczne i nie występowało często na egipskich reliefach. Można przypuszczać że Krakusami określano w tym czasie drużynę przyboczną władcy na Wawelu - KRAKA, a ta chroniła jego siedzibę oraz samego władcę w wirach bitewnych.

Można się domyśleć, że po zakończeniu inwazji Egiptu władca Słowian osiadł na południu, ustanawiając nową stolicę imperium. I wszystko wskazuje na to, że stolicą tą była Kartagina.
W nazwie tego miasta znajdujemy wszystkie komponenty związane z władzą u Słowian z terenów polskich. Pierwszy człon to oczywiście słowo Krk do którego ludy późniejsze wstawiły samogłoskę „a”. Drugim to inne określenie władcy u Słowian, jakim było słowo DAGO, to samo które tak wiele zamieszania wywołało w przypadku naszego władcy Mieszka I (Dagome iudex).


Miasto to nazywano więc Krkdago - Karthago (Władza Kraka).

Dopiero teraz staje się dla nas jasne to, dlaczego Wandale (Wawelanie) tak zdecydowanie dążyli do zajęcia Kartaginy i to mimo potężnego ryzyka porażki w trakcie przeprawy do Afryki.


Najprawdopodobniej dążyli oni do ponownego wejścia w posiadanie tego miejsca w którym znajdowała się przed tysiącem lat siedziba ich legendarnego władcy i które to miejsce miało dla nich równie wielkie religijne znaczenie jak nasz krakowski Wawel.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/09/starozytna-historia-polakow-tajemnica.html

Ostatnim z wymienionych plemion jest Peleset (plst). I to właśnie w tym przypadku mamy do czynienia z pierwszym historycznym zapisem imienia Polska i Polacy. Oczywiście Egipcjanie nie znali zasad odmiany rzeczowników w języku słowiańskim i odpowiednio do tego ich zapisy nazw słowiańskich plemion wykazują duże rozbieżności w zależności od przypadku w którym użyto dane słowo.

Oryginalny zapis Polacy widzimy poniżej.

 
Kolejna grafika przedstawia zapis słowa Polska.



Należy przypuszczać, że oba te słowa oznaczały w istocie wszystkich mieszkańców w obrębie kultury Łużyckiej i nie miały w związku z tym charakteru nazw plemiennych ale określały przynależność państwową, a więc wszystkich którzy należeli do „POLA” czyli do obszaru o jednolitej władzy. Tłumaczy to dlaczego nazwy te występują najczęściej na reliefach Ramzesa III, ponieważ wszystkie plemiona tego państwa utożsamiały się z nim, czyli z POLSKĄ.

Po osiedleniu się Polaków na terenach Izraela, Libanu i Syrii nazwy Polacy i Polska wyewoluowały następnie do określeń Fenicjanie i Filistyni.

Pochodzenie ludu Fenicjan jest równie zaciekle dyskutowane jak pochodzenie Etrusków i równie konsekwentnie unika się informacji o tym, że genetyczne są oni identyczni ze Słowianami.

Przykładem tego chorego podejścia do tematu może być artykuł o analizie genomu szczątków ludzkich znalezionych w Kartaginie a należących do ludu Fenicjan.


W gruncie rzeczy interpretacja tego znaleziska byłaby prosta gdyby autorzy  uwzględnili identyfikację za pomocą haplogrup męskich Y-DNA. Zamiast tego zajęli się badaniem m-DNA tego Fenicjanina.
To i tak im niewiele pomogło, bo okazało się że ród jego matki pochodzi od pierwotnych mieszkańców Europy żyjących tu od czasów zlodowacenia i nie miał nic wspólnego z Semitami i Bliskim Wschodem.

Co ciekawe podobne pochodzenie wykazują również próbki pobrane z terenów Polski i Niemiec.

Jest to kolejny z przykładów manipulowania wynikami badan genetycznych dla poparcia absurdalnych tez współczesnej „nauki” a dotyczących historii Europy i Europejczyków.

Innymi podobnie bezczelnymi oszustwami tych „naukowych” hochsztaplerów są na przykład, twierdzenia o bliskowschodnim pochodzeniu rolnictwa i  umiejętności posługiwania się pismem.

To że znajdowane są podobieństwa pomiędzy genami zwierząt domowych z Europy i Bliskiego Wschodu wynika tylko z tego, że zwierzęta te przywędrowały razem z ich posiadaczami z terenów słowiańskich na Bliski Wschód i tam uległy dalszym genetycznym przemianom. To tylko ci oszuści naukowcy idą na bezczelnego, twierdząc, że było całkiem odwrotnie i odwracają kota ogonem.

Oczywiście z pismem nie było też inaczej. Prawie wszystkie rodzaje pisma (poza hieroglifami), posługują się alfabetami pochodzącymi od pisma kultury Vinča. Również te z Bliskiego Wschodu, jak hebrajski czy aramejski, są niczym innym jak uproszczoną odmianą alfabetu słowiańskiego.
Czas więc aby zająć się również i tym tematem, ale o tym w następnym odcinku.

Cdn.

Wojna o Helenę



Wojna o Helenę

Wypierane z dorzecza Łaby plemiona w większości wybierały drogę przez Alpy, tę która była im znana z handlu jantarem. Po przekroczeniu Alp przełęczą Brenner otwierały się przed nimi dwie możliwości. Jedna, prosto na południe do Italii i druga wzdłuż wybrzeża dalmatyńskiego do Grecji. Późniejsi Etruskowie wybrali drogę do Italii, inni członkowie tych plemion poszli na Bałkany i obecnie te plemiona Łabian znane są pod nazwą plemion doryckich, a proces zajmowania przez nie terytoriów greckich „Inwazją Dorów”.
Z tego co pisałem wcześniej wynika jednak jasno, że nazwa ta musiała pierwotnie brzmieć inaczej. Dorowie to przekręcone określenie Turowie a więc Łabianie którzy te zwierzęta uważali za święte, nazywając siebie samych „Synami Tura”.

Ta wiara w świętość turów ewoluowała w wiarę upływu czasu w przekonanie o świętości byków i krów, oraz w miarę tego jak przemieszczające się plemiona Łabian traciły kontakt z rzeczywistymi rejonami występowania tych zwierząt.

Tak na marginesie, tam gdzie spotykamy się z wiarą ludzi w świętość krów i byków, tam należy podejrzewać wpływ kultury Słowian. To właśnie u nich, wśród ludności o Haplogrupach I i R1a, powszechne było przekonanie o boskości tych zwierząt wynikające z tego, że zwierzęta te stanowiły podstawę ich egzystencji.

O dalszej historii Dorów (Turów) i ich losach na terenach greckich nie będę się tu rozpisywał. To zagadnienie przerasta ramy tego tematu, ale zachęcam do zapoznania się z moimi wcześniejszymi artykułami o Grecji i Trakach.



Inwazja Turów (Dorów) na Bałkany spowodowała jednak również i w tym rejonie „wędrówkę ludów” i pociągnęła za sobą migrację plemion żyjących dalej na północ, aż po tereny obecnej Polski.

Wieści o zdobyczach w krajach „mlekiem i miodem płynących” rozpaliły również w tych ludziach rządzę uczestnictwa w tych podbojach. Dodatkowym czynnikiem było to, że na skutek ciągłego wzrostu demograficznego, tereny Polski stawały się przeludnione. Wprawdzie Słowianie byli mistrzami w zwiększaniu żyzności gleb i hodowli coraz lepszych odmian zbóż jak i zwierząt gospodarczych, ale to tylko przyspieszyło problemy z utrzymaniem przy życiu tych rosnących mas ludzkich.


Tak zwane szacunki gęstości zaludnienia Europy środkowej przez tzw, „naukowców” są w żenujący sposób zaniżane. Ostatnie badania na terenie Niemiec właśnie w dorzeczu Łaby wykazały, że gęstość zaludnienia w epoce Brązu tych terenów była zdecydowanie większa niż obecna gęstość zaludnienia, po wyłączeniu mieszkańców miast.


Podobna sytuacja musiała również istnieć na terenach obecnej Polski. W Wielkopolsce, Małopolsce czy na Kujawach i Śląsku warunki naturalne nie były gorsze a w wielu przypadkach (szczególnie na glebach lessowych i czarnoziemach) znacznie lepsze.
Poza tym rolnictwo rozprzestrzeniło się po świecie właśnie z terenów polskich a więc i tu technika rolnicza stała najwyżej.


Tak więc te gadanie „naszych historyków” o zaludnieniu w liczbie paru osób na kilometr kwadratowy można miedzy bajki włożyć.

Liczebność tych plemion była tak znaczna, że na przestrzeni ostatnich 6-7 tys. lat bez problemów były one w stanie podbijać całe rejony świata od Hiszpanii po Chiny i Indie, rozprzestrzeniając swoją kulturę i język tworząc rodzinę ludów „indoeuropejskich”.

Kiedy więc Słowianie z terenów obecnej Polski ruszyli na południe, to tej inwazji żadne ówczesne państwo nie było w stanie się oprzeć. Jedne po drugim upadały mocarstwa Bliskiego Wschodu. Również Egipt stanął na krawędzi całkowitej zagłady.

Do głównej konfrontacji doszło za rządów faraona Ramzesa III. Relacjom z tych walk poświęcone są wspaniale reliefy na ścianach świątyni Medinet Habu i Karnaku



Są one przebogatym źródłem informacji o przebiegu drugiej (?) inwazji Ludów Morza na Egipt oraz podają wiele szczegółów dotyczących tych plemion.

Przede wszystkim daje się zauważyć to, że skład plemienny Ludów Morza, w porównaniu z inwazją w czasach rządów Merenptaha, uległ zdecydowanym zmianom. Takie plemiona jak Szekelesz-Meszwesz (Ślężanie) czy też Szardana-Turisa (Sorben) mają tylko marginalne znaczenie, a na scenę wkraczają inne o takich nazwach jak:

Peleset (plst)
Danuna (dnjn)
Waschasch (wšš)
Tjeker (Tjkr)
Karkisa (krkš)

Zachodni historycy widzą te ludy jako przedstawicieli ludności Anatolii. Ta argumentacja ma jednak słabą stronę, a mianowicie tę, że Egipcjanom byli oni nieznani, a trudno w to uwierzyć, aby między Egiptem i Anatolią (jak by nie patrzeć, bezpośredni sąsiedzi) nie było w tym czasie żadnych kontaktów politycznych czy gospodarczych. Oznacza to jednak, że takie pochodzenie tych plemion trzeba odrzucić, a wtedy w grę wchodzą tylko plemiona z terenów bardziej oddalonych od Egiptu, z którymi Egipcjanie nie utrzymywali przedtem bezpośrednich kontaktów. I tu wchodzą w grę w praktyce tylko tereny na północ od Dunaju.

Tzw. „naukowcy” uważają powszechnie, że tereny te były w tamtych czasach kulturalnie zacofane i wtórne względem cywilizacji bliskowschodnich. Wprawdzie ciężko jest ukryć to, że już przed 8 tys lat (a kto wie czy nie wcześniej) udomowiono na tych terenach tury i powszechna stała się hodowla krów na mleko oraz to, że zwierzęta te zaczęto też właśnie tu po raz pierwszy wykorzystywać jako zwierzęta pociągowe, co wiązało się z wynalezieniom na tych terenach zarówno koła jak i wozu,


ale te fakty nie znajdują wśród tzw. „polskich naukowców” żadnego oddźwięku. Tak jakby nie miały one żadnego znaczenia. Co więcej traktuje się te sprawy jako prawie że wstydliwe i ich cywilizacjotwórcze znaczenie zamiatane jest pod dywan.
Po tej eksplozji genialnych wynalazków na terenie Polski miała potem nastąpić jakoby całkowita dzicz i nic już tu się specjalnego nie działo, no oczywiście poza bytnością „Germanów” którzy na powrót przynieśli tu kaganek „germańskiej wiedzy i postępu”.


Oczywiście to wszystko jest kompletną bzdurą.

Do jakiego stopnia to środowisko „polskich elit” jest zdegenerowane świadczy chociażby to, jak reagują one na niespodziewane odkrycia archeologiczne przeczące ich propagandowym celom.


Tego typu odkrycia, jak opisane w linku powyżej, burzą kompletnie tę kłamliwą narrację „polskich historyków” i pokazują, że tak naprawdę zasadnicze elementy ewolucji europejskiej cywilizacji pochodzą od Słowian.
Można więc niestety przypuszczać, że takich odkryć w przeszłości było o wiele więcej, ale zostały one przed społeczeństwem zatajone, zafałszowane lub bezpowrotnie zniszczone.

Praktyka fałszowania naszej historii jest tak daleko posunięta, że nikt nie musi do tego specjalnie namawiać. System autocenzury funkcjonuje tak znakomicie, że tzw. „naukowcy”, jak psy Pawłowa, automatycznie fałszują wyniki swoich badań jeśli przeczą one obowiązującej wersji historii. Zresztą w innych działach nauki nie jest lepiej.

Takie wyjątki jak nasz, obdarzony wspaniałym umysłem i duchem, archeolog i wielki Naukowiec, Józef Kostrzewski, nie zmieniają w tej ocenie wiele.


W każdym razie, w okresie końca epoki brązu na terenie Polski i terenach sąsiednich wykształciła się tzw. Kultura Łużycka której poziom cywilizacyjny był zapewne znacznie wyższy niż wskazywałyby na to tylko jej materialne pozostałości.


I to właśnie w ramach tej kultury należy szukać ludów opisanych na reliefach w świątyni Medinet Habu

Kim jednak były te plemiona i gdzie należy umiejscowić ich pierwotnych siedzib?

Zacznijmy jednak od rozważenia tras jakimi mogła przebiegać ta wędrówka.

Bezpośrednia droga na południe nie była możliwa. Tam czekały już bitne plemiona Traków i Daków. Inwazja przez tereny kontrolowane przez te plemiona była ryzykowna, szczególnie że były one związane w sojuszu z władcami Mykeńczyków jak i Troi.

To że główna bitwa Ramzesa III z Ludami Morza rozegrała się na morzu, wskazuje nam na możliwość tego, w jaki sposób dotarły one do Egiptu. Wszystko wskazuje na to, że dokonały tego właśnie głównie drogą morską.

Jeśli teraz spojrzymy na zasięg Kultury Łużyckiej jeszcze raz, to zauważymy że na wschodzie otwierał się dla niej bezpośredni dostęp do morza Czarnego rzeką Dnieprem. A na tej rzece, tak jak 3000 lat później, powszechnie używanym statkiem były czajki.


To właśnie tam w dorzeczu Dniepru powstała flota która ruszyła następnie z wojownikami na południe, aby uderzyć w centrum władzy wrogiej koalicji czyli Troję.
Armada ta, aby dostać się na Morze Śródziemne, musiała pokonać Cieśninę Dardanelską gdzie czekała już na nią armia trojańska wraz z sojusznikami mykeńskimi i trackimi.

Tzw. Wojna Trojańska nie była więc, tak jak to opisał Homir, wojną między Mykeńczykami i Trojanami, ale wojną tych właśnie sprzymierzonych południowosłowiańskich ludów ze Słowianami Kultury Łużyckiej.

W jednym Homir przekazał nam jednak prawdę a mianowicie w tym, że wojnę te prowadzono o Helenę a dokładniej mówiąc o Hellespont.

Cdn.