Strony

Lista

O przyczynach zmian klimatycznych




Jak to jest z trafnością prognozy pogody to każdy już miał z tym własne doświadczenia i wie, że już prognoza na następny dzień jest obarczona dużą niepewnością. A co tu mówić dopiero o prognozie długoterminowej.
Nasi „naukowcy” nie mają jednak oporów w stawianiu prognoz długoterminowych wiedząc dobrze, że czym dłuższa taka prognoza tym dla nich bezpieczniejsza. Szczególnie ulubione są prognozy na koniec XXI w.

W tych prognozach co rusz próbuje jeden z drugim przelicytować innych wizją, a to stopienia lodu w Arktyce, albo przynajmniej lodowców alpejskich, a jak nie to chociażby wzrostem poziomu oceanu wraz z obrazem topiących się dzieciątek na wyspach Polinezji lub Malediwach.

Jednym słowem zabawa jest przednia szczególnie, że czym czarniejsze te wizje, tym przelewy na prywatne konta od koncernów naftowych większe, a do końca wieku i tak żaden z tych „wizjonerów” nie dożyje, a więc porutę będą mieli z tego powodu tylko ich następcy.

Tak naprawdę jednak „naukowcy” nie mają zielonego pojęcia o mechanizmach pogodowych na Ziemi i ich prognozy nie są warte nawet tego papieru na których zostały spisane. Cała klimatologia jest czystym wróżeniem z fusów i nie pomogą tu żadne podpierania się matematyką, superkomputerami czy też statystyką.

Klimatologia nie jest nauką, to czysta ezoteryka. 

Jest to spowodowane tym, że współczesna nauka oparta jest na zasadach niezgodnych z rzeczywistością i tym samym nie jest w stanie wytłumaczyć prawidłowo żadnego zjawiska w naturze.

Nie ma co się tu oszukiwać, nauka to oszustwo opakowane w matematyczne kłamstwa i chronione propagandą współczesnych „elit”.
Pogoda na Ziemi zależna jest od całkiem innych przyczyn, niż to próbują wmówić nam „naukowcy”. 

W moich wcześniejszych artykułach przedstawiłem mechanizmy które prowadzą do zmian pogodowych wraz z przykładami prognoz opartych na tych mechanizmach.




Oczywiście natura nie daje się tak łatwo opisać przy pomocy prostych zależności i zawsze ma dla nas w zanadrzu jakieś niespodzianki.
Szczególnie, że dostęp do danych nie jest prosty i nie zawsze mogę znaleźć to co mógłbym wykorzystać dla poparcia moich tez.
Niedawno jednak trafiłem nieprzypadkowo na stronę internetową z danymi, które nadawały się idealnie do analizy długoterminowych prognoz.


W artykule tym znajduje się cały szereg wykresów przedstawiających anomalne wartości temperatury dla terenów Polski w okresie od 1781 roku do dziś.
Oczywiście analiza jaką przedstawię nie jest specjalnie wyszukana, nie było to też moim celem. Generalnie podchodzę nieufnie do statystyki, bo w większości przypadków zamiast zbliżyć nas do prawdy, gmatwa ją jeszcze bardziej.
W tym przypadku jednak uzyskałem dostęp do danych w formie tabelarycznej, a to otworzyło możliwość graficznej analizy tych danych. 

Zanim do tego przejdziemy muszę zwrócić uwagę na parę szczegółów które wskazują na to, że dane z tych wykresów nie odpowiadają całkowicie prawdzie. Po pierwsze oś rzędnych na wykresach jest w rożny sposób wyskalowana w poszczególnych miesiącach, w celu jak sądzę zatajenia niespójności tych danych. 
Od razu można zauważyć że anomalie w miesiącach zimowych są o rząd wielkości większe niż w letnich. Po drugie czym starsze anomalie tym ich wartość wydaje się większa.
Oba te zjawiska związane są z błędami systemowymi wynikającymi albo ze zmian w kalibracji termometrów i przyjęcia fałszywych zasad tej kalibracji, 


albo z użycia specjalnych algorytmów do homogenizacji danych w celu udowodnienia wzrostu temperatury na Ziemi. 


Oczywiście oprócz błędów systemowych można w tych danych zaobserwować zależności które wymagają dodatkowego mechanizmu powodującego ich powstanie. Aby to wyjaśnić musimy jednak najpierw zapoznać się z tymi danymi, najlepiej w formie zwykłej tabeli.

Poniżej widzimy tę właśnie tabelę z wartościami dla poszczególnych miesięcy i lat.
Aby znaleźć jednak w niej pewne regularności trzeba wprowadzić kryteria selekcji danych. 










W moich założeniach przyjąłem, że dla znalezienia takich regularności i dla wyjaśnienia ich przyczyn, najlepiej nadaje się analiza wystąpienia 10 największych dodatnich i ujemnych anomalii w danym miesiącu.
Moją analizę ograniczyłem do lat 1781 -2000 ponieważ nowsze dane są absolutnie niewiarygodne i zafałszowane przez naukowców, ze względów o których już wspomniałem poprzednio (patrz linki).

Zgodnie z obecnie obowiązującymi zasadami w fizyce takie rozmieszczenie anomalii w omawianym okresie powinno być najzupełniej przypadkowe i nie powinniśmy obserwować żadnych zależności a tym bardziej regularności, nie tylko pomiędzy poszczególnymi miesiącami, ale też pomiędzy poszczególnymi latami. O dziwo jest dokładnie odwrotnie i po zaznaczeniu tych ekstremalnych anomalii zauważymy, że nie mają one bynajmniej chaotycznego rozkładu, ale grupują się dość jednoznacznie w szczególnych okresach historii pomiarów.

Co szczególnie rzuca się w oczy to, to że anomalie chodzą parami i co ciekawe zarówno w tym samym roku jak i w latach następujących po sobie.


Zastanawiające jest również to, że w tym samym roku, w następujących po sobie miesiącach, grupują się w większości takie same anomalie a więc albo dodatnie albo ujemne. W następujących po sobie latach takiej zależności nie ma i w danym miesiącu mogą wystąpić zarówno dodatnie jak i ujemne anomalie.
Jeśli jednak przyjmiemy za prawdziwą tezę o chaotyczności zjawisk pogodowych, to taka zależność anomalii od siebie jest niemożliwa. Widźmy jednak jej realne istnienie, a to znaczy, że musi istnieć nadrzędny proces, niezależny od zjawisk pogodowych na Ziemi.

O wiele bardzie fascynujące jest jednak to, że anomalie nie rozkładają się w analizowanym okresie przypadkowo, ale pojawiają się w pewnych latach szczególnie często. Aby to lepiej uwidocznić zobaczmy tę samą tabelę, ale z zaznaczonymi 5 największymi dodatnimi i ujemnymi anomaliami w danym miesiącu. Widoczne są okresy w których prawdopodobieństwo wystąpienia anomalnych temperatur jest szczególnie duże. Okresy te zostały zaznaczone odpowiednio w tabeli. 









Oczywiście znalezienie przyczyn takiego zgrupowania się anomalii w ramach obowiązującej nauki jest niemożliwe. Jeśli jednak sięgniemy do mojego modelu rzeczywistości to te zależności przestaną być dla nas tajemnicze. Wystarczy tylko spojrzeć jaki rozkład planet w Układzie Słonecznym panował w okresie grupowania się anomalii, aby zauważyć tu ścisłe zależności. 

Wszystkie te okresy korespondują z ciasnym zgrupowaniem największych planet US, a więc Jowisza Saturna Urana i Neptuna.

Takie zgrupowanie się planet jest warunkiem podstawowym dla wystąpienia anomalii i to zarówno dodatnich jak i ujemnych.
Poniżej przedstawiam schemat układ największych planet dla teoretycznego okresu wystąpienia częstych anomalii pogodowych.
Schemat ten jest wyidealizowanym przybliżeniem i ma jedynie na celu uwidocznienia mechanizmu zmiany wartości Tła Grawitacyjnego w US.
W rzeczywistości istnieje wprost nieskończona liczba odstępstw od tego schematu które łączy jednak zasada grupowania się planet.


Grafika 1 przedstawia stan wyjściowy cyklu. W stanie tym rozłożenie planet w US jest równomierne, w związku z tym poziom TG w US przyjmuje wartości minimalne i zależne jedynie od odległości od Słońca.
Przykładem jest początek cyklu w roku 1796.


W fazie drugiej dochodzi do coraz większej nierównowagi w rozkładzie największych planet i do ich pojedynczych koniunkcji.


W fazie trzeciej następuje zgrupowanie co najmniej 3 dużych planet i wzrost różnic pomiędzy fazami konstruktywnej i destruktywnej interferencji przestrzeni.


W fazie czwartej dochodzi do Koniunkcji wszystkich dużych planet US i do maksymalnego wzrostu TG w tym rejonie. 


Odmianą tej fazy jest np. Koniunkcja z roku 1990


w której Jowisz ustawiony był jednak naprzeciw trzech pozostałych planet.

Całe szczęście do takiej idealnej koniunkcji, jak w przykładzie 4, dochodzi niezmiernie rzadko a jeśli już, to jej rezultatem są katastrofy geofizyczne na Ziemi, często połączone z tak dramatycznymi zmianami (np. z fazami wymierania fauny i flory na Ziemi), że stanowią one granicę kolejnych okresów geologicznych.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz